Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zdesperowana - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 lipca 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Zdesperowana - ebook

Dzisiaj naprawdę nie dam rady być mamą… Te słowa szepczą czasem w cichej desperacji wszystkie matki, które kochają swoje dzieci z całego serca i które zmagają się z trudami macierzyństwa. Macierzyństwo zmienia cię o 180 stopni. Bardzo starasz się być „dobrą” mama, ale czujesz, że rzadko ci się to udaje. Co się stało z twoimi ideałami? Zdesperowana to historia codziennych prób podejmowanych przez młodą matkę i bezcenne wskazówki doświadczonej mentorki. Zdesperowana nie jest książką o rozpaczy, nie jest też regularną wykładnią czy instrukcją macierzyństwa. To po prostu życie, które oferuje ci otuchę, pomoc i odpowiedzi na niektóre pytania – czasem pół żartem, pół serio… ale zawsze uczciwe.

Sarah Mae – wpływowa blogerka, autorka i mówczyni. Mieszka w Pensylwanii z mężem i trojgiem dzieci.

Sally Clarkson – autorka, współzałożycielka dzieła Whole Heart Ministries, które pomaga rodzicom i oferuje im wsparcie. Mama czworga dorosłych dzieci, mieszka z mężem w Colorado Springs.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7516-922-5
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zde­spe­ro­wa­na za­sko­czyła mnie. Nie spo­dzie­wa­łam się, że będę tak się śmiać, wzdychać, uczyć się i ża­ło­wać, że nie prze­czyta­łam tej książ­ki, kie­dy sama byłam mło­dą mamą. Zde­spe­ro­wa­na nie poda ci go­to­wych roz­wią­zań, ale pod­su­nie wspa­nia­łe po­mysły, po­ka­że świe­że spoj­rze­nie i głę­bo­ką, au­ten­tycz­ną szcze­rość. Po­czujesz, jak­by Sa­rah i Sal­ly były two­imi przy­ja­ciół­ka­mi na two­jej ma­cie­rzyń­skiej dro­dze. Za­ufaj mi! Po­trze­bu­jesz tej książ­ki! Kupię ją wszyst­kim moim przy­ja­ciół­kom, któ­re są te­raz mat­ka­mi.

Lin­da Dil­low, au­tor­ka Calm My Anxio­us He­art oraz What’s It Like to Be Mar­ried to Me?

Sa­rah Mae i Sal­ly Clark­son two­rzą duet ide­al­ny. Dzię­ki szcze­ro­ści Sary Mae wszyst­kie mamy mają szan­sę ode­tchnąć z ulgą. Sło­wa mą­dro­ści i na­dziei Sal­ly roz­le­wa­ją się na znużo­nym mat­czynym ser­cu ni­czym uzdra­wia­ją­cy bal­sam. Em­pa­tia obu, oka­zywa­na po­ko­le­niu zde­spe­ro­wa­nych mam, oraz ich wia­ra pro­wa­dzą­ca do stóp Krzyża za­in­spi­rują ko­bie­ty, któ­re pra­gną zre­ali­zo­wać Boże po­wo­ła­nie, do życia peł­ną parą!

Co­urt­ney Jo­seph, Wo­men Li­ving Well Mi­ni­stries

Je­śli kie­dy­kol­wiek mia­ła po­wstać książ­ka dla mnie, to jest to wła­śnie Zde­spe­ro­wa­na! Tak jak Sal­ly, przez ja­kiś czas byłam mamą. Te­raz moje dzie­ci są star­sze, a każ­de z nich ma wy­jąt­ko­wą oso­bo­wość, ta­len­ty i pro­ble­my. I jed­no­cze­śnie, po­dob­nie jak Sa­rah Mae, je­stem mamą ruchli­we­go ma­lu­cha. Ta książ­ka ofia­ro­wuje mą­drość i praw­dę. Ode­tchnę­łam z ulgą, wie­dząc, że nie je­stem osa­mot­nio­na w mo­ich ro­dzi­ciel­skich zma­ga­niach. Pod­czas lek­tury tej książ­ki od­na­la­złam na­dzie­ję, od­po­wie­dzi, pew­ność sie­bie i po­czułam się jak przy­ja­ciół­ka Sary i Sal­ly. Nie umiem chyba wy­star­cza­ją­co moc­no po­le­cić tej książ­ki! Prze­czytaj ją sama albo z przy­ja­ciół­ka­mi… ale prze­czytaj ko­niecz­nie!

Tri­cia Goy­er, po­pular­na au­tor­ka po­nad trzydzie­stu ksią­żek, m.in. Blue Like Play Do­ugh: The Sha­pe of Mo­ther­ho­od in The Grip of God

Sa­rah Mae re­pre­zen­tuje wie­le ko­biet, któ­re pra­gną być do­brymi mat­ka­mi dla swo­ich ma­lu­chów, a Sal­ly jest ucie­le­śnie­niem men­tor­ki, któ­rą wie­le z nas chcia­ło­by mieć. Swo­imi sło­wa­mi ofia­ro­wa­ły nam dar – moż­li­wość pod­słucha­nia ich roz­mo­wy na te­mat tego, jak prze­trwać mę­czą­ce dni wy­cho­wywa­nia ma­łych dzie­ci, oraz wgląd w to, jak to może być po drugiej stro­nie. Zde­spe­ro­wa­na jest ogrom­ną za­chę­tą dla mło­dych ma­tek, aby wy­cho­wywa­ły swo­je dzie­ci świa­do­mie i były peł­ne na­dziei, a dla doj­rza­łych ko­biet, aby trwa­ły na mo­dli­twie, po­szuki­wa­ły i służyły radą po­cząt­kują­cym ma­mom. Dzię­kuję za nie obie.

Tsh Oxen­re­ider, pi­sar­ka i au­tor­ka blo­ga Sim­ple­Mom.net; au­tor­ka i dy­rek­tor kre­atyw­na Sim­ple­Li­ving­Me­dia.com

W Zde­spe­ro­wa­nej Sa­rah Mae i Sal­ly Clark­son do­tyka­ją de­li­kat­nych, naj­skryt­szych miejsc mat­czyne­go ser­ca. Sa­rah Mae mówi gło­śno o zma­ga­niach, któ­re tkwią nie­wy­po­wie­dzia­ne w nas wszyst­kich. Od­waż­nie i bar­dzo szcze­rze na­zywa wy­zwa­nia ma­cie­rzyń­stwa i sła­bo­ści ko­bie­cej du­szy. Sal­ly Clark­son od­po­wia­da na te bo­le­sne prze­myśle­nia mą­drymi, so­lid­nymi, wy­ro­zumia­łymi ra­da­mi, ofia­ro­wując nam swo­ją przy­jaźń – przy­jaźń ko­bie­ty, któ­ra prze­szła tę samą dro­gę. Ra­zem ofe­rują dzi­siej­szym zde­spe­ro­wa­nym (czy po pro­stu pod­upa­dłym na du­chu) mat­kom na­dzie­ję, za­chę­tę i mapę, dzię­ki któ­rej mo­żesz da­lej że­glo­wać po wzbu­rzo­nych wo­dach ma­cie­rzyń­stwa.

Eli­za­beth Foss, au­tor­ka Small Steps for Ca­tho­lic Moms and Real Le­ar­ning: Edu­ca­tion in the He­art of the Home

Moc­na, wcią­ga­ją­ca i bo­le­śnie szcze­ra; je­śli ta zna­ko­mi­ta książ­ka do­sta­ła­by się do rąk każ­dej mamy, nasz świat zmie­nił­by się o 180 stop­ni na lep­sze! Nowa kla­sy­ka dla no­we­go po­ko­le­nia.

Kri­sten Ha­ber­mehl, au­tor­ka i mów­czyni MyHe­ar­tA­tHo­me.comTa książ­ka jest da­rem dla mo­ich dzie­ci, wnucząt, pra­wnu­cząt i dla każ­dej mło­dej ko­bie­ty, któ­ra po­trze­bu­je na­dziei w bez­cen­nym, lecz nużą­cym okre­sie wy­cho­wywa­nia ma­łych szkra­bów.

Ella, Ca­ed­mon, Ca­ro­li­ne, na­peł­nia­cie moje ser­ce nie­opi­sa­ną ra­do­ścią. Ko­cham Was, po­dzi­wiam i sza­nuję. Je­ste­ście pięk­nymi ludź­mi. Ko­cham Was, moi Naj­droż­si, po sto­kroć, po ty­siąc­kroć, po samo Bro­ok­shi­re i z po­wro­tem. Dzię­kuję Wam, że po­zwo­li­li­ście mi Was przy so­bie „za­trzymać”.

Sa­rah MaeWstęp
Dziś nie dam rady być mat­ką

Na­gle po­czułam nie­po­kój. Było zbyt wcze­śnie, żeby wsta­wać, ale „zbyt wcze­śnie” nic nie zna­czyło dla mo­je­go ko­cha­ne­go syn­ka, któ­ry był już go­tów na nad­cho­dzą­cy dzień, gdy tyl­ko pierw­sze pro­mie­nie słoń­ca wpa­dły przez okno jego sy­pial­ni. Moja cór­ka, Ca­ro­li­ne, po­trze­bo­wa­ła mle­ka i świe­żej pie­lusz­ki, a cała trój­ka mo­ich szkra­bów była oczywi­ście głod­na.

Zmu­si­łam się, żeby wstać, po czym utkwiw­szy wzrok w ścia­nie, znów opa­dłam na łóż­ko. Pod­cią­gnę­łam ko­la­na do pier­si, a gło­wę przy­kryłam koł­drą. Po mo­jej twa­rzy za­czę­ły spływać łzy, a z ust po­płynę­ły sło­wa: „Pa­nie, dziś nie dam rady być mat­ką, je­stem zbyt zmę­czo­na”.

Każ­dy by pękł, je­śli był­by bu­dzo­ny kil­ka razy w nocy, każ­dej nocy, a w cią­gu dnia mu­siał nor­mal­nie funk­cjo­no­wać, opie­kując się trój­ką dzie­ci (jed­no­rocz­nym oraz dwu- i czte­ro­lat­kiem). Taka mama była wy­koń­czo­na już za­nim za­czął się dzień. Wie­dzia­łam, ja­kiej siły i ener­gii bę­dzie wy­ma­ga­ło ode mnie prze­trwa­nie ca­łe­go dnia i ta wie­dza wy­star­czyła, abym znów skuli­ła się pod koł­drą. Po­waż­ne nie­do­bo­ry snu po­łą­czo­ne z nie­ustan­nym da­wa­niem z sie­bie, uci­sza­niem pła­czów, koń­cze­niem kłót­ni, ucze­niem, dys­cypli­no­wa­niem i sta­ra­niem się, by mimo wszyst­ko za­cho­wać opa­no­wa­nie i ła­god­ność, nisz­czyły mnie. Po­trze­bo­wa­łam po­mo­cy. Tak strasz­nie po­trze­bo­wa­łam ko­goś, do kogo mo­gła­bym za­dzwo­nić, a on przy­szedł­by i ura­to­wał mnie, tyl­ko na je­den dzień. Ale to było nie­moż­li­we.

Moja mama była cho­ra i miesz­ka­ła na Flo­rydzie. Moja te­ścio­wa pra­co­wa­ła na pe­łen etat, a my sami nie mie­li­śmy pie­nię­dzy, żeby za­trud­nić ko­goś do po­mo­cy na kil­ka go­dzin w mie­sią­cu, że­bym mo­gła ode­tchnąć. Cza­sem do ak­cji wkra­czał mój mąż, ale on też był zmę­czo­ny. Chcie­li­śmy we­eken­dy spę­dzać ra­zem. Na­wet je­śli mo­gła­bym wyjść, to nie mia­łam do­kąd, bo z pie­niędz­mi było krucho; kawa w ka­wiar­ni była luk­su­sem, któ­ry znaj­do­wał się poza moim za­się­giem. Wiem, że to tyl­ko wy­mów­ki. Praw­da jest taka, że czułam się bar­dzo sa­mot­na i bar­dzo, bar­dzo zmę­czo­na. De­pre­sja za­czyna­ła wy­cią­gać do mnie swo­je mac­ki; tam, gdzie kie­dyś byłam ja, te­raz znaj­do­wa­ła się pusta sko­rupa po ko­bie­cie. Ode­bra­no mi moje ide­ały, na­dzie­je, ra­do­ści, za­nim się zo­rien­to­wa­łam. Wo­ła­nia o po­moc, któ­re kie­ro­wa­łam ku nie­bu, jak­by po­zo­sta­wa­ły bez od­ze­wu. Prze­sła­nie było ja­sne: to jest moje życie, a ja mu­szę po pro­stu so­bie z nim po­ra­dzić.

Przy­sto­so­wywa­nie się nie szło mi do­brze. Cały czas czułam pod skó­rą złość i nie­za­do­wo­le­nie. Byłam wy­koń­czo­na, na skra­ju obłę­du i nadal pod wpływem hor­mo­nów. Każ­dy dzień wy­da­wał mi się wal­ką. Roz­pacz za­pa­no­wa­ła nad wszyst­kim, co było do­bre w moim życiu. Do­świad­cze­nie na­dziei po­kła­da­nej w Je­zusie wy­da­wa­ło mi się po­go­nią za garn­cem zło­ta na koń­cu tę­czy… za­wsze poza moim za­się­giem. Pla­no­wa­łam być mat­ką, chcia­łam tego, dla­cze­go więc praw­da o ma­cie­rzyń­stwie tak dra­stycz­nie od­bie­ga­ła od mo­ich wy­obra­żeń?

Mi­łość do mo­ich dzie­ci drze­mie w mo­ich ko­ściach, w naj­głęb­szych za­ka­mar­kach mo­jej du­szy. W nie­do­sko­na­ły spo­sób ofia­ro­wuję im swój każ­dy dzień. Ale pierw­sze lata ich życia były dla mnie cięż­kie i cza­sa­mi peł­ne sa­mot­no­ści. Ma­cie­rzyń­stwo zmie­nia życie, szcze­gól­nie je­śli się do nie­go nie przy­go­tuje­my lub nie mamy wspar­cia. Jest to se­kret, któ­rym bo­imy się po­dzie­lić z in­nymi. Po­zwól­cie, że sprze­ci­wię się opi­nii, ja­ko­by ro­dzi­ciel­stwo przy­cho­dzi ła­two i na­tural­nie, tyl­ko dla­te­go, że ko­chasz i je­steś wdzięcz­na za to, że je­steś mat­ką. Ma­cie­rzyń­stwo, któ­re jest zo­bo­wią­za­niem na całe życie, wie­lo­krot­nie zmu­si cię do zro­bie­nia cze­goś, z czym wcze­śniej nie po­ra­dzi­ła­byś so­bie.

My, mamy, nie po­trze­bu­je­my in­struk­cji ob­sługi. Po­trze­bu­je­my fi­zycz­nej po­mo­cy.

Wiem do­brze, że je­śli je­steś mamą ma­lu­chów i nie mo­żesz za bar­dzo li­czyć na po­moc in­nych, to z trudem pró­bu­jesz zła­pać od­dech. Two­je dni zle­wa­ją się z no­ca­mi, a ran­ki przy­cho­dzą zbyt szyb­ko. Je­steś zmor­do­wa­na i od­da­ła­byś nie­mal wszyst­ko za mo­ment wy­tchnie­nia, by po­krze­pić du­cha i chwi­lę od­po­czyn­ku w ci­szy. Po­trze­bu­jesz roz­piesz­cza­nia. Prze­cho­dzi­łam przez to samo i gdyby nie dar, któ­ry nie­spo­dzie­wa­nie otrzyma­łam, pew­nie nie czyta­ła­byś dziś tych słów. Po­zwól mi po­dzie­lić się z tobą tym da­rem.

Sal­ly Clark­son była je­dy­nie na­zwi­skiem na książ­ce.

Zna­łam je, po­nie­waż jed­na z ksią­żek Sal­ly sta­ła na mo­jej pół­ce. In­spi­ro­wa­ła mnie za­war­ta w niej fi­lo­zo­fia życia. To w niej od­na­la­złam źró­dło mą­dro­ści, któ­rej po­trze­bo­wa­ło moje życie. Sal­ly zgo­dzi­ła się prze­ma­wiać na kon­fe­ren­cji, któ­rej prze­wod­ni­czyłam, a po­tem sama szuka­ła ze mną kon­tak­tu.

Wy­dzwa­nia­ła do mnie i mó­wi­ła, że Pan umie­ścił mnie w jej ser­cu. Bra­ko­wa­ło mi pew­no­ści sie­bie, to­też uzna­łam, że jest po pro­stu miła i że w koń­cu prze­sta­nie dzwo­nić. Ale te­le­fon nie umilkł, a mię­dzy nami zro­dzi­ła się przy­jaźń, któ­ra nadal mnie za­dzi­wia. Ja­kim cu­dem zyska­łam przy­ja­ciół­kę i men­tor­kę, któ­ra tak bar­dzo się o mnie trosz­czy? Mą­dra men­tor­ka to dar nie­bios, szcze­gól­nie kie­dy się go nie spo­dzie­wasz.

Po kil­ku roz­mo­wach, trud­nych, ale życio­daj­nych, zde­cydo­wa­łam się wy­je­chać do Co­lo­ra­do, aby spę­dzić ty­dzień z Sal­ly i jej ro­dzi­ną. Była to wy­pra­wa na­zna­czo­na wia­rą, stra­chem i mo­dli­twą, gdyż nig­dy wcze­śniej nie opusz­cza­łam dzie­ci na dłu­żej niż dwa dni. Nie chcia­łam zo­sta­wiać ro­dzi­ny, ale wie­dzia­łam, że Sal­ly ofia­ruje mi coś, cze­go po­trze­bo­wa­łam, aby da­lej być mamą; za­mie­rza­ła za­in­we­sto­wać w moje życie i za­trosz­czyć się o mnie, jak ko­bie­ta z Li­stu do Ty­tusa (2,3-5):

Po­dob­nie star­sze ko­bie­ty win­ny być w ze­wnętrz­nym uło­że­niu jak naj­skrom­niej­sze, win­ny uni­kać plo­tek i oszczerstw, nie upi­jać się wi­nem, a uczyć in­nych do­bre­go. Niech po­ucza­ją mło­de ko­bie­ty, jak mają ko­chać mę­żów, dzie­ci, jak mają być ro­zum­ne, czyste, go­spo­dar­ne, do­bre, pod­da­ne swym mę­żom – aby nie bluź­nio­no sło­wu Bo­że­mu.

Po­byt w Co­lo­ra­do mnie zmie­nił. To tam zda­łam so­bie spra­wę, jak bar­dzo byłam zde­spe­ro­wa­na, aby zła­pać od­dech. Pierw­szej nocy w domu Sal­ly z na­masz­cze­niem we­szłam do pięk­nie pach­ną­ce­go łóż­ka (z czystą po­ście­lą!), któ­re zo­sta­ło przy­go­to­wa­ne z myślą o mnie. Otuli­łam się koł­drą i prze­cią­gnę­łam, wie­dząc, że prze­śpię całą noc. Roz­sma­ko­wywa­łam się tą ulot­ną świa­do­mo­ścią, że na­praw­dę wy­pocz­nę. Z gło­wą na po­dusz­ce, głę­bo­ko na­bie­ra­łam po­wie­trza i wy­dy­cha­łam je z uśmie­chem. Od­po­czywa­łam. W ci­szy. Wcze­śniej nie zda­wa­łam so­bie spra­wy, jak bar­dzo po­trze­bo­wa­łam wy­jaz­du do Co­lo­ra­do, Sal­ly i tego pięk­nie pach­ną­ce­go łóż­ka. Ale tak wła­śnie było. I było to ta­kie… przy­jem­ne. Sal­ly dba­ła o mnie, trosz­czyła się o mnie, wy­cią­ga­ła mnie na wspa­nia­łe śnia­da­nia i w koń­cu za­pro­po­no­wa­ła, że sta­nie się czę­ścią mo­je­go życia, wno­sząc w nie pięk­no i dresz­czyk emo­cji. Wla­ła we mnie od­wa­gę, dzię­ki któ­rej po po­wro­cie do domu sta­łam się ak­tyw­nym uczest­ni­kiem swo­je­go wła­sne­go życia.

Te­raz zaś pi­szę z moją men­tor­ką i przy­ja­ciół­ką tę książ­kę. Kie­dy wy­stuki­wa­łam na kla­wia­turze pierw­sze sło­wa, bro­dzi­łam w roz­pa­czy. Pra­ca nad tą książ­ką była dla mnie te­ra­pią. Sal­ly czyta­ła póź­niej to, co na­pi­sa­łam i mó­wi­ła: „Myślę, że je­steś na­praw­dę zde­spe­ro­wa­na. Po­roz­ma­wiaj­my o tym”. Roz­ma­wia­łyśmy, a ona dzie­li­ła się ze mną Sło­wem i swo­ją mą­dro­ścią. Pi­sząc tę książ­kę, po­ko­na­łam wie­le trud­no­ści i te­raz w koń­cu czuję się, jak­bym do­tar­ła na ko­niec tune­lu i szła w kie­run­ku wol­no­ści i świa­tła. We­szłam w nowy okres swo­je­go życia. Mą­drość jest moją to­wa­rzysz­ką, a opar­cie w Bogu daje mi
na­dzie­ję.

Moje naj­młod­sze dziec­ko ma te­raz trzy lata i prze­sy­pia noce. Wiesz pew­nie, o czym mó­wię, praw­da? Nic nie prze­rywa mo­je­go snu! To cu­dow­ne móc spać całą noc. Pa­trząc wstecz na te dni peł­ne de­spe­ra­cji i na to, gdzie je­stem te­raz, mogę śmia­ło po­wie­dzieć: Jest co­raz le­piej! Na­dzie­ja była na wy­cią­gnię­cie ręki. Szko­da, że nie do­strze­głam tego wcze­śniej, w cza­sie naj­cięż­szych dni.

Przy­ja­ciół­ki, mamy – ta książ­ka jest dla was.

Wraz z Sal­ly chce­my za­chę­cić was, że­by­ście nie pod­da­wa­ły się, na­wet je­śli wy­da­je się wam, że nie da­je­cie rady. Chce­my wam po­móc. Nie mamy dla was go­to­wych roz­wią­zań, ale su­ge­stie i kil­ka po­mysłów na to, gdzie mo­że­cie zna­leźć po­moc. Bła­ga­my star­sze ko­bie­ty, aby wspo­mi­na­jąc lata swo­je­go zmę­cze­nia, sta­nę­ły u boku mło­dych ma­tek, dzię­ki cze­mu na­sze dzie­ci i dzie­ci na­szych dzie­ci będą wie­dzia­ły, jak po­ma­gać i jak tę po­moc przyj­mo­wać.

Dzię­kuję za twój cen­ny, ogra­ni­czo­ny czas. Pro­si­my Boga, aby na­sze pro­po­zycje nie tyl­ko cię po­cie­szyły, ale i po­krze­pi­ły two­je­go du­cha oraz za­chę­ci­ły cię, by mimo wszyst­ko nie tra­cić na­dziei! Czy masz już w ręku kawę lub her­ba­tę? Ten czas jest dla cie­bie. Za­czynaj­my. Ra­zem.

Aby zo­ba­czyć wi­deo do wstę­pu w wer­sji an­giel­skiej, od­wiedź stro­nę http://bit.ly/RfH0tP.Przed­mo­wa

Pan Bóg tak to za­aran­żo­wał, że przy­szło mi pi­sać te sło­wa, sie­dząc na od­dzia­le ra­tun­ko­wym i cze­ka­jąc na wy­ni­ki prze­świe­tle­nia mo­jej klat­ki pier­sio­wej.

Z po­dej­rze­niem za­pa­le­nia płuc.

Je­stem mamą sze­ścior­ga dzie­ci, któ­ra po­zna­ła smak roz­pa­czy, i któ­ra nie raz za­sta­na­wia­ła się, ja­kim cu­dem uda­je jej się zła­pać od­dech.

Pa­mię­tam dzień, nie­mal dwa­dzie­ścia lat temu, kie­dy fio­le­to­wa kre­secz­ka po­ja­wi­ła się na ka­wał­ku pa­pie­ru i to, jak wte­dy pła­ka­łam. Wy­nik po­zytyw­ny. Cią­ża. W moim ło­nie ro­śnie czło­wiek? Dłoń mi drża­ła i ści­ska­ło mnie w żo­łąd­ku. Osunę­łam się na pod­ło­gę, ob­ję­łam ra­mio­na­mi ko­la­na i za­czę­łam się ko­łysać, tuląc sie­bie i na­sze pierw­sze, nie­na­ro­dzo­ne jesz­cze dziec­ko.

Jaki in­te­res miał Bóg w tym, żeby dwudzie­sto­jed­no­lat­ka wy­da­ła na świat ko­lej­ną du­szę? Byłam żoną za­le­d­wie kil­ka­na­ście ty­god­ni. Jed­nak to nie mój mło­dy wiek był pro­ble­mem, lecz bo­le­sna świa­do­mość, jak bar­dzo byłam po­ra­nio­na, i jak mało mia­łam do za­ofe­ro­wa­nia w pro­ce­sie kształ­to­wa­nia drugiej isto­ty ludz­kiej.

Je­śli sama byłam zgar­bio­na i po­wygi­na­na, to jak mo­głam z mło­dej ro­ślin­ki wy­ho­do­wać pro­ste i sil­ne drze­wo?

Pła­ka­łam tak dłu­go, aż w koń­cu za­snę­łam. Do siód­me­go mie­sią­ca ni­ko­mu z na­szej pa­ra­fial­nej wspól­no­ty nie po­wie­dzie­li­śmy o cią­ży.

Przez wszyst­kie te lata sta­ra­łam się sie­dzieć ci­cho, w ukryciu. Mil­cza­łam, gdy dzie­ci zja­wia­ły się wcze­śniej lub ro­dzi­ły się po­ślad­ko­wo. Mil­cza­łam przez bite trzyna­ście lat i trzy mie­sią­ce zmie­nia­nia pie­luch. Mil­cza­łam, gdy chłop­cy rzuca­li prze­pycha­czem do to­a­let w su­fit… któ­ry póź­niej spa­dał i pod­bi­jał oko jed­ne­mu z nich.

Byłam mamą, któ­ra ka­ra­ła, za­miast się mo­dlić. Któ­ra wrzesz­cza­ła na dzie­ci, za­miast im po­móc. Któ­ra wy­plu­wa­ła so­bie płuca, za­miast zdać się na Je­zusa.

Le­ża­łam w łóż­ku zbyt prze­ra­żo­na, aby wstać i zruj­no­wać ko­lej­ny dzień – zruj­no­wać moje dzie­ci.

Ża­łuję, że nie szuka­łam ni­ko­go, kto by mnie ła­god­nie po­pro­wa­dził: Ja­kim ro­dzi­cem dla swo­ich dzie­ci jest Bóg Wszech­mo­gą­cy? Co naj­bar­dziej li­czy się w moim ma­cie­rzyń­stwie? Jaką była­bym mat­ką, gdyby moje ser­ce po­dob­ne było do Bo­że­go?

I w koń­cu pew­ne­go cie­płe­go dnia na po­cząt­ku czerw­ca wy­lą­do­wa­łam w ogro­dzie u Sary Mae w cie­niu sta­rych ga­łę­zi. Od dzie­się­ciu lat byłam mat­ką, a nie­któ­re z mo­ich nie­mow­ląt wy­ro­sły już na na­sto­lat­ków. Mój mały Caed, sie­dząc na mo­ich ko­la­nach, prze­wra­cał kart­ki ilu­stro­wa­nej książ­ki. Chi­cho­tał, za­sła­nia­jąc usta, gdy ja wy­da­wa­łam z sie­bie od­gło­sy zwie­rząt miesz­ka­ją­cych w dżun­gli. Ca­ro­li­ne i Ella co rusz wbie­ga­ły do dom­ku do za­baw i wy­bie­ga­ły z nie­go. Sie­dzia­łam z Sarą Mae, dwie mat­ki, pra­gną­ce po­ka­zać swo­im cór­kom, jak zo­stać ta­ki­mi mat­ka­mi, ja­ki­mi chciał­by je wi­dzieć Oj­ciec.

Sie­dzia­łyśmy i roz­ma­wia­łyśmy o tym, jak Sal­ly Clark­son zdu­mie­wa­ją­co ła­god­nie nami kie­ro­wa­ła, i o tym, jak dzię­ki ła­sce Bo­żej i mą­dro­ści Sal­ly, wzra­sta­łyśmy do bycia mat­ka­mi, któ­re nie za­sta­na­wia­ły się nad swo­ją dro­gą, ale roz­myśla­ły o celu.

Wspo­mi­na­łyśmy mo­ment, gdy za­czę­łam zda­wać so­bie spra­wę, że moje dzie­ci wca­le nie po­trze­bu­ją su­per­ma­my, ale mamy, któ­ra po­trze­bu­je Su­per Boga. Może w tym moim sta­wa­niu się taką mamą, jaką za­wsze chcia­łam być, nie cho­dzi­ło tak bar­dzo o więk­szą obec­ność, ale o więk­szą wia­rę; o więk­szą wia­rę i za­ufa­nie Bogu Ha­gar, Rut i Anny, Bogu, któ­ry mnie do­strze­ga, któ­ry się o mnie trosz­czy, słyszy mnie i wy­słuchu­je mo­ich mo­dlitw.

Boże ro­dzi­ciel­stwo nie jest je­dy­nie zbio­rem re­guł, ale ma ono po­le­gać na re­la­cji z Je­dy­nym Bo­giem. Ta­kie Boże ro­dzi­ciel­stwo na­pę­dza­ne jest Bożą ła­ską, a nie mo­imi wy­sił­ka­mi.

To wszyst­ko spro­wa­dza się do jed­ne­go: je­śli w moim życiu po­sta­wię Boga na pierw­szym miej­scu i będę żyć Jego mi­ło­ścią, to otrzymam wol­ność, aby w peł­ni ko­chać moje dzie­ci i czer­pać z tego za­do­wo­le­nie.

Tam­te­go dnia Sa­rah Mae spo­tka­ła moją mamę i wszyst­kie uści­ska­łyśmy się, śmie­jąc się i dzię­kując Bogu za to, jak pi­sze hi­sto­rie na­sze­go życia, i jak wskrze­sza na­dzie­ję z po­pio­łów – dla nas i na­szych dzie­ci.

Te­raz, sie­dząc na po­go­to­wiu z moją mamą i ła­piąc z trudem każ­dy od­dech, gdy mama wy­cią­ga rękę i kle­pie mnie z mi­ło­ścią po ra­mie­niu, trzymam w ręku te stro­ny, sło­wa Sary Mae i Sal­ly, któ­re są da­rem dla wszyst­kich ma­tek i za­chę­tą, by wy­szły z ukrycia, po­że­gna­ły sa­mot­ność i przy­łą­czyły się do swo­ich sióstr i men­to­rek. Sło­wa, któ­re spra­wią, że nie bę­dziesz czuła się osa­mot­nio­na, że uwie­rzysz w ist­nie­nie Boga, któ­ry na­praw­dę przy­no­si na­dzie­ję.

Sło­wa, dzię­ki któ­rym po­czujesz prze­strzeń, po­zwa­la­ją­cą ode­tchnąć swo­imi wła­snymi tę­sk­no­ta­mi i w pięk­ny spo­sób od­po­wie­dzieć na po­wo­ła­nie do ma­cie­rzyń­stwa.

Bi­bli­ści za­uwa­żyli, że imię Boga skła­da się z li­ter JHWH, któ­re wy­ma­wia­my z cha­rak­te­rystycz­nym przy­de­chem, wy­twa­rza­ją­cym dźwięk przy­po­mi­na­ją­cy krót­kie „h”. Bóg sam na­da­je so­bie imię i to imię jest dźwię­kiem na­sze­go od­de­chu.

A ta książ­ka?

Jest do­kład­nie tym, cze­go po­trze­bu­jesz, je­śli po pro­stu chcesz zła­pać od­dech i czujesz po­trze­bę wy­ma­wia­nia Jego imie­nia.

Ann Vo­skamp, mama sze­ścior­ga dzie­ci, au­tor­ka be­st­sel­le­ra „New York Ti­mes”, One Tho­usand Gi­fts: A Dare to Live Ful­ly Ri­ght Whe­re You Are.
Po­cze­kal­nia na od­dzia­le ra­tun­ko­wym, paź­dzier­nik 2012Dro­ga Sal­ly,

Na­praw­dę, zma­gam się z byciem mamą. Czuję się przy­tło­czo­na i nie­przy­go­to­wa­na. A co je­śli za­wio­dę swo­je dzie­ci? Tak bar­dzo boję się to spa­prać. Czy na­praw­dę je­stem w sta­nie być do­brą mat­ką? Czy na­praw­dę je­stem w sta­nie ko­chać swo­je dzie­ci tak, jak tego po­trze­bu­ją? Dziś czuję, że je­stem na nie­wła­ści­wym miej­scu. Pro­szę, po­wiedz mi, że osta­tecz­nie okrzep­nę w ma­cie­rzyń­stwie, że po­tra­fię być do­brą mamą.

Ści­skam.
Sa­rah MaeNaj­droż­sza Przy­ja­ciół­ko,

Nie­mal wszyst­kie mat­ki, któ­re znam, za­czyna­ły swo­ją mi­sję przy­gnie­cio­ne tym cię­ża­rem, a jed­nak w koń­cu sta­wa­ły na nogi i za­czyna­ły wy­bi­jać rytm swo­je­go życia. Pro­szę, nie do­puść do tego, aby przy­tło­czyło Cię po­czucie winy spo­wo­do­wa­ne ni­ską oce­ną, jaką so­bie wy­sta­wiasz. Je­zus jest taki de­li­kat­ny dla nas. Gdy uczyłam się cier­pli­wo­ści, ta­kiej, jaką On ma wo­bec mnie i da­łam so­bie czas, aby wzra­stać do bycia do­brą mat­ką i roz­wi­jać tę umie­jęt­ność, to od­kryłam, że moje ser­ce po­wo­li, co­raz bar­dziej, na­peł­nia się mi­ło­ścią do mo­ich dzie­ci. Do­świad­czyłam głę­bo­kie­go uczucia speł­nie­nia, nie przy­pusz­cza­jąc, że kie­dy­kol­wiek bę­dzie to moż­li­we. Wi­dzisz, pro­ces ucze­nia się, jak trosz­czyć się o na­sze dzie­ci, za­zwyczaj za­wsze czyni też na­sze du­sze bar­dziej hoj­nymi. Sta­je się dla nas ła­ską i pięk­nem. Je­śli dasz so­bie czas na na­ukę i bę­dziesz dla sie­bie do­bra, z pew­no­ścią znaj­dziesz za­rów­no od­po­wie­dzi, jak i ele­gan­cję i wy­twor­ność, któ­re kryją się w Two­jej wła­snej du­szy, po­nie­waż On nie­ustan­nie, co­raz bar­dziej, two­rzy Cię na po­do­bień­stwo Je­zusa.

Mo­dlę się dziś za Cie­bie!
Ści­skam
Sal­ly
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: