Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ronaldinho. Uśmiech futbolu - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
17 sierpnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ronaldinho. Uśmiech futbolu - ebook

Pierwsza w Polsce biografia piłkarskiego magika!

Kiedy jako 19-latek w derbach Porto Alegre raz za razem ogrywał legendarnego Dungę, kibice byli w szoku. Gdy założył mu siatkę, po czym zdobył zwycięskiego gola, przesądzając o mistrzostwie dla Grêmio, fani zrozumieli, że są świadkami narodzin wielkiej gwiazdy.

Piękne gole, jak piłka wrzucona „za kołnierz” Seamanowi w meczu Brazylia – Anglia. Niezwykłe triki, jak zaczarowanie obrony Chelsea i strzał z miejsca, który przeszedł do historii. Niezapomniane występy, jak El Clásico na Santiago Bernabéu w 2005 roku, po którym kibice Realu zgotowali mu owację na stojąco.

Dzięki tej książce jeszcze raz wrócisz do wszystkich momentów naznaczonych magią Ronaldinho. Ale dowiesz się też o tragicznej śmierci jego ojca, zrozumiesz, dlaczego idolem piłkarza nie była żadna z gwiazd futbolu, a także przeczytasz o 23 golach strzelonych przez Brazylijczyka w jednym spotkaniu.

Poznaj życie futbolowego wirtuoza. Poznaj historię piłkarza, którego nie da się nie lubić!

 

Brazylijczyk w każdym tego słowa znaczeniu. Caipirinha, modelki, samba i boisko – gdyby uszeregował te zainteresowania we właściwej kolejności, mógłby zostać numerem jeden w historii. Bez tego był „tylko” wielki w swojej epoce. Poznajcie jego historię.
Tomasz Ćwiąkała, Eleven Sports

Czy gdyby chciał, wygrałby Ligę Mistrzów i zdobył Złotą Piłkę tyle razy, ile zrobili to Cristiano Ronaldo i Messi? Miał podobny talent, ale – w odróżnieniu od swych następców na tronie – jemu aż tak na tym nie zależało. Bardziej niż oni cenił sobie życiowe przyjemności nazywane też ludzkimi słabościami. Patrząc na dzisiejszych hegemonów, może powiedzieć, wskazując palcem na siebie: ecce homo. I dlatego historia Ronaldinho jest tak ciekawa.
Leszek Orłowski, „Piłka Nożna” i NC+

Niewielu piłkarzy sprawiło, że kibice drużyny pokonanego i odwiecznego przeciwnika zrywali się do owacji na stojąco. Niewielu kibiców poprzedniej drużyny kochało idola nawet wtedy, gdy przyjeżdżał na ich stadion wbijać gole swojej byłej ekipie. Do niewielu piłkarzy po meczu schodzili szefowie państw. Ronaldinho – jedyny taki idol, zawsze z uśmiechem na ustach. 
Bartłomiej Rabij, Radiobrazylia.pl

Dinho był piłkarzem, który łączył, a nie dzielił. Ta książka wyjaśnia, dlaczego wielki talent stanowił tylko jedną z przyczyn, dla których został legendą Camp Nou. W tym największa wartość tej pozycji.
Karol Chowański, FCBarca.com

 

BIOGRAM

Luca Caioli
Włoski dziennikarz sportowy mieszkający w Hiszpanii. Pracował dla „L’Unita”, „Il Manifesto”, „La Repubblica”, „La Gazzetta dello Sport”, „Il Corriere della Serra” i Rai 3 we Włoszech oraz dla ITV w Anglii. Jest redaktorem naczelnym francuskiej Euronews TV. Autor wielu piłkarskich biografii, które stały się bestsellerami w Polsce i na całym świecie, m.in. Messi. Historia chłopca, który stał się legendą (Wyd. SQN 2011), Ronaldo. Obsesja doskonałości (Wyd. SQN 2012), Zinédine Zidane. Sto dziesięć minut, całe życie (Wyd. SQN 2013) oraz Neymar. Nadzieja Brazylii, przyszłość Barcelony (Wyd. SQN 2014).

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65836-56-4
Rozmiar pliku: 5,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp do polskiego wydania Karol Chowański

„Wiem, jakie wymagania stawia się tu trenerowi. Zdefiniowali je moi poprzednicy: Luis Enrique, Guardiola, Vilanova, Martino, Cruyff”. Zaraz po swojej prezentacji nowy trener Ernesto Valverde w dwóch zdaniach streścił tożsamość FC Barcelony. Ciągłość – stylu gry, sposobu pojmowania futbolu, barcelonizmu – jest w tym klubie ważniejsza niż gdziekolwiek indziej.

Kubala, Cruyff, Guardiola, Xavi, Ronaldinho, Messi – miejsce szeroko uśmiechniętego Brazylijczyka w sztafecie pokoleń FC Barcelony jest bezdyskusyjne. Zawsze będzie.

Kto oglądał go przed laty, wie, że Ronaldinho należy do wąskiego grona piłkarzy, których nie da się zapomnieć. W czasach gry dla Barçy rzadko mówiono o nim inaczej niż El Mágico, Magik. Internet stanowi kopalnię nagrań, na których w bordowo-granatowej koszulce robi z piłką cuda. Sięgając po analogię z NBA, Brazylijczyk w czasach świetności co tydzień rozgrywał swój Mecz Gwiazd.

Ogromny talent i kreatywność w zamienianiu trudnych sytuacji meczowych na banalnie proste łączył z charakteryzującą tylko najlepszych umiejętnością osiągania najwyższej formy w decydujących chwilach. Zachwycał fanów, onieśmielał rywali. Dał Dumie Katalonii wiele wyjątkowych zwycięstw. Wspomnienia boiskowej wielkości tylko częściowo oddają jego zasługi dla klubu. Miejsce Ronaldinho w historii Barçy to odzyskana duma, sportowe odrodzenie, ogólnospołeczna inspiracja i radość zwyciężania w wyjątkowy, najwspanialszy ze sposobów. Po swojemu.

Guardiola i Messi to nazwiska jednoznacznie symbolizujące ostatnie sukcesy Barçy. Były piłkarz PSG przyszedł do Barcelony latem 2003 roku – dwa lata przed debiutanckim golem Argentyńczyka, pięć przed objęciem drużyny przez Pepa. Zjawił się w momencie, gdy sytuacja klubu była, ujmując rzecz delikatnie, beznadziejna.

Na trofeum czekano od 1999 roku. Oba sezony przed sprowadzeniem Brazylijczyka Barça kończyła poza ligowym podium. Kampanię 2002/03 zamknęła na 6. miejscu w tabeli. W Katalonii przyjęto je z wielką ulgą. Jeszcze w lutym drużyna była 15. Po sezonie Joan Laporta został wybrany nowym prezydentem klubu, a wynikającą z tego rewolucję kadrową miał opanować rekomendowany przez Cruyffa Frank Rijkaard. Ronaldinho był najdroższym z kupionych latem piłkarzy. Błyskawicznie zaadaptował się do nowego otoczenia. Dla trenera i kolegów stał się naturalnym liderem. Z racji wyszkolenia technicznego, sposobu gry i szacunku do przeciwników odgrywał rolę faktycznego ambasadora FC Barcelony na długo przed tym, jak w lutym 2017 roku otrzymał ten tytuł oficjalnie. Inwestycja w mistrza świata z Japonii dała mistrzowskie efekty. W pierwszym sezonie z Ronaldinho Azulgrana zajęła drugie miejsce w lidze oraz solidnie wypadła w pucharach. W drugim zdobyła mistrzostwo Hiszpanii, a rok później obroniła ten tytuł i dodała Puchar Europy. O wyniku finału zdecydowali inni, ale siedem goli i cztery asysty gracza z numerem 10 stanowiły główną przyczynę samego występu Barçy w Paryżu.

Trzy lata po zbliżeniu się na trzy punkty do strefy spadkowej FC Barcelona rozsiadła się na futbolowym tronie. Dopiero drugi Puchar Europy w ponadstuletniej historii klubu był ogromnym sukcesem. Świętowano długo. Prawdę mówiąc, niektórzy członkowie tamtej drużyny świętowali kolejne dwa lata. Pożegnanie z Ronaldinho w 2008 roku było gorzkie i emocjonalne. Nieuniknione. FC Barcelona musiała iść naprzód, aby sięgać po kolejne sukcesy.

Natchnieni przez Brazylijczyka Puyol, Valdés, Xavi, Messi i Iniesta wiedzieli już, co robić dalej.

W 2002 roku nad kryzysem w Barcelonie ubolewał Raúl González, stwierdzając: „Nasza rywalizacja straciła swoją dramaturgię. To już nie to samo, gdy Barcelona przechodzi takie trudności”. Od tamtych słów do dziś ekipa z Camp Nou zdobyła dwukrotnie więcej tytułów od swego wielkiego przeciwnika. Nie wiem, czy o takie emocje chodziło byłemu napastnikowi Realu, ale to już pytanie do niego. Pewne pozostaje, że nowy cykl trofeów zaczął się w 2005 roku od Ronaldinho. Trwa do dzisiaj. FC Barcelona zawsze będzie mu wdzięczna. Również za wprowadzenie do wielkiego futbolu Messiego. Oczywiście, pierwszą bramkę dla podstawowej drużyny Barçy, w meczu przeciwko Albacete, Leo zdobył z podania swego przyjaciela… Dwie bramki, ściśle mówiąc. Dwa bezbłędne loby. Ten wcześniejszy o minutę został mylnie anulowany przez arbitra.

Wspomniana inspiracja grą magika z Porto Alegre sięgała daleko poza Camp Nou. Po latach dotkliwych porażek Katalonia znów oglądała mecze Barçy z przyjemnością. Ludzie chodzili po ulicach z wyżej uniesioną głową. Myślę, że każdy miłośnik futbolu widział owację dla brazylijskiego syna Barcelony na Santiago Bernabéu. Ta chwila zawsze będzie stanowić trafną podpowiedź, kim dla tego klubu jest i będzie Ronaldinho.

Wyrażając przekonanie wielu ekspertów, dziennikarzy i fanów, Xavi stwierdził w niedawnym wywiadzie dla gazety „Sport”, że „historia Barcelony dzieli się na tą przed przybyciem Cruyffa oraz wszystko, co zdarzyło się później”. Chciałbym oglądać Cruyffa w grze. Urodziłem się później. Dla mnie i ludzi z mojego pokolenia na całym świecie kronika Barçy dzieli się na rozdziały przed Ronaldinho i po nim. Kronika Barçy czy kronika całego futbolu? Tę kwestię zostawiam otwartą – każdy z Was musi ją rozstrzygnąć sam.

Karol Chowański,

www.FCBarca.com

www.FCBarca.com/w-ciszy-stadionuRADOŚĆ

– Dlaczego zawsze jest pan uśmiechnięty, panie Ronaldinho?

Pytanie banalne, a nawet zuchwałe. Wywołuje śmiech u rozmówcy.

Ale, prawdę powiedziawszy, w przypadku Ronaldo de Assis Moreiry to pytanie jest obowiązkowe i jak najbardziej zasadne. Może ze względu na zęby à la Królik Bugs (które niedawno wyprostował za 50 tysięcy euro), a może charakter Brazylijczyka, jednak nie podlega dyskusji, że uśmiecha się on zawsze – w tunelu prowadzącym na plac gry; na boisku; wtedy, gdy celebruje strzelenie gola, ściskając swoich kolegów; kiedy pozdrawia publiczność i kiedy gra; kiedy dziękuje rywalom po meczu i kiedy podaje rękę kibicowi. Uśmiecha się, kiedy myli się w bardzo prostej akcji. Jest też w stanie się uśmiechać – sarkastycznie – do przeciwnika, który kopnął go w ochraniacz. Uśmiecha się – zakłopotany i zarazem z błagalnym wyrazem twarzy – do sędziego, który pokazuje mu czerwoną kartkę.

Uśmiecha się nawet wtedy, gdy przegrywa, jak choćby 18 grudnia 2013 roku w Marrakeszu. Ronnie zmierza w stronę tunelu prowadzącego do szatni, ale jeden z piłkarzy Raja Casablanca zastępuje mu drogę. Chce się wymienić koszulką z autorem najpiękniejszego gola meczu. Po kilku sekundach Brazylijczyk zostaje otoczony przez całą drużynę rywala, łącznie z zawodnikami rezerwowymi i sztabem szkoleniowym. Wszyscy chcą zamienić z nim słowo, podnieść na duchu, dotknąć. Ronnie się uśmiecha. To uśmiech nieśmiały, grzeczny, pełen wdzięczności i cierpliwości. Widać, że piłkarz jest przygnębiony. Jednak uśmiecha się, mimo że marokańska drużyna właśnie wyeliminowała jego Atlético Mineiro (1:3) w półfinale Klubowych Mistrzostw Świata. Uśmiecha się nawet wtedy, gdy Vivien Mabidé uwiesza mu się na szyi, mówiąc coś i całując go przez długie 15 sekund. Nie wiadomo, co Środkowoafrykańczyk szepcze mu do ucha, ale prawdopodobnie prosi go o jakąś pamiątkę z tego magicznego momentu, bo schyla się i z pomocą dwóch kolegów zaczyna zdejmować mu buty. Stojąc na środku boiska, Dinho robi, co może, żeby utrzymać równowagę.

Tymczasem nie ustają brawa. Kibice go oklaskują, a on kładzie rękę na sercu, by im podziękować. Nieważne, że stracił właśnie – po raz drugi – szansę na zdobycie jednego z nielicznych trofeów, których mu brakuje. Liczy się to, że znów jest sobą. Wciąż ma charyzmę, ten urok, który sprawił, że stał się jednym z najbardziej uwielbianych i podziwianych piłkarzy na świecie. W trakcie swojej kariery popełniał błędy, ale jemu wybacza się praktycznie wszystko. I udaje mu się to bez czynienia wielkich wysiłków ani uderzania się w piersi. Nie, Ronaldinho posiada sekretną broń o wiele silniejszą niż jakikolwiek publicysta: swój uśmiech.

Jego uśmiech nie jest tajemniczy jak ten Mony Lisy, lecz szczery i wyraźny. Stał się jego znakiem rozpoznawczym, który na całym świecie zawsze kojarzony jest z jego imieniem.

Dziś Ronaldinho przeżywa ostatni etap piłkarskiej kariery, co nie znaczy, że stracił na popularności. Przeciwnie – wciąż jest „czarodziejem wiecznego uśmiechu”. Podbija serca widzów, kibiców, sponsorów, futbolistów, byłych piłkarzy, dziennikarzy i innych ludzi z branży. Nieliczni zastanawiają się, co kryje się za tym uśmiechem – czy jest szczery, czy jest rodzajem maski, a może skrywa przebiegłość. Nikt jednak nie pyta, czy zachowanie Brazylijczyka jest zabiegiem marketingowym, czy jego wspinaczka na piłkarski szczyt to krok po kroku zaplanowana strategia. Ludzie po prostu dają się uwieść, ponieważ łatwiej jest wierzyć, że wszystko jest prawdziwe, wierzyć w bajkę ze szczęśliwym zakończeniem.

Ronnie to Kapitan Uśmiech, obrońca wyobraźni i magii, przeciwnik nudy, objawiającej się w taktycznych schematach, ćwiczeniach i pressingu. Jest wiecznym chłopcem, dzięki któremu wszyscy na powrót stajemy się dziećmi zauroczonymi poskramiaczem lwów; jest czarodziejem, który wyciąga królika z kapelusza, albo gimnastykiem na trapezie, fruwającym pod sufitem. Razem z nim raz jeszcze przeżywaliśmy mecze rozgrywane na ubitej ziemi, na ulicy, na podwórku czy w szkole; czasy, kiedy podziwialiśmy kolegę z klasy, który był mistrzem piłki, potrafiącym przedryblować własny cień. Wówczas mecze przeciągały się aż do zapadnięcia zmroku i nawet jeśli strzelano nam sześć goli, to do domu i tak wracaliśmy szczęśliwi.

Dzięki Ronaldinho ożywają wspomnienia kibiców, którzy w dzieciństwie sami grali w piłkę. Nawet dziś, mimo wzlotów i upadków, jakie miały miejsce w trakcie całej jego kariery, jest w stanie ożywić każdy mecz, bez względu na to, jak bardzo nudne i słabe byłoby to spotkanie. Gaúcho potrafi wykonać podanie, patrząc w stronę trybun, przedostać się tam, gdzie nie ma miejsca, przedryblować kilku przeciwników, zagrać piłkę piętą, przerzucić ją nad rywalem… Niewątpliwie najbardziej znane są jego zagrania na ścianę z dwoma zawodnikami, porównywalne z partią pinballa: piłka zostaje wystrzelona po wypchnięciu przez dźwignię, zapalają się wszystkie światła, a punktacja zwiększa się w zawrotnym tempie. Najlepsze z tego wszystkiego jest to, że nigdy nie wiadomo, jak dotknął piłki. Wszystko albo jest dla niego łatwe, albo przynajmniej potrafi on sprawić, że to, co trudne, wydaje się proste. To właśnie wprowadza dezorientację w szeregach rywali i wywołuje burzę braw na trybunach. W wieku 34 lat Ronaldinho nadal jest błogosławieństwem dla futbolu.

Michel Platini powiedział o nim nawet, że „swoim uśmiechem zdobył serca ludzi na całym świecie”, zaś były włoski selekcjoner Marcello Lippi stwierdził: „Patrzy na ciebie, uśmiecha się, pokazując zęby, i natychmiast czujesz do niego sympatię”. Nieważne, co robi, nie mają znaczenia ani jego nocne eskapady, ani popełniane gafy. Ronaldinho i tak jest uwielbiany. Jego radość jest zaraźliwa i przewyższa wszystko inne. Oczywiście, że wie, co to buczenie i krytyka, wie, że trenerzy przestają w niego wierzyć i że media zapominają o jego osiągnięciach na boisku i skupiają się wyłącznie na jego wyczynach pozasportowych. Dinho jest geniuszem piłki, ale także piłkarzem nieregularnym, któremu dość często brakowało wystarczającej motywacji, aby w każdym meczu dawać z siebie 100 procent. To jest jego największa słabość, która zarazem zrównuje go z innymi śmiertelnikami. Jednak nawet w tych najgorszych momentach nigdy nie stracił radości z gry w piłkę. Rzadko widzieliśmy go poważnego, a jeszcze rzadziej złego. Również pod tym względem jest wyjątkiem, człowiekiem, który dobrze wie, że sportowe zachowanie to absolutna podstawa. Bez cienia wątpliwości Ronaldinho wprowadził trochę kolorytu do świata pełnego posępnych twarzy, brutalnych zagrań, wyzwisk i ciągle protestujących wielkich geniuszy. Dlatego – chociaż z biegiem lat to inni, młodsi piłkarze zaczęli zajmować pierwsze strony gazet i sprzedawać więcej koszulek – Ronnie wciąż wywołuje powszechny podziw. Jaki inny futbolista może powiedzieć, że jego rywale na znak szacunku bili mu pokłony, jak w przypadku Jaira Torrico z boliwijskiej drużyny The Strongest? Albo że poderwał z krzesełek publiczność na Santiago Bernabéu, grając w koszulce Barcelony? Da się ich policzyć na palcach jednej ręki. Ronaldinho jest wyjątkowy, jest piłkarzem innym niż reszta, z nietypową karierą, ponieważ do gry na wysokim poziomie wrócił w wieku, w którym wielu myśli już o zawieszeniu butów na kołku. Zresztą w grudniu 2013 roku zdetronizował Neymara na pozycji najlepszego piłkarza występującego w Ameryce Łacińskiej. Nagroda, przyznawana przez urugwajski dziennik „El País”, jest uważana za Złotą Piłkę kontynentu.

– Dlaczego zawsze jest pan uśmiechnięty, panie Ronaldinho?

– Bo jestem szczęśliwy. Gram w piłkę, prowadzę życie, o jakim marzyłem od dziecka – wyjaśnia ze śmiechem.

Pytający nie daje za wygraną:

– Czy kiedyś przestaje się pan uśmiechać?

– Owszem, są momenty, gdy się nie uśmiecham: kiedy się z czymś nie zgadzam, kiedy coś nie funkcjonuje, jak należy. Moi przyjaciele mogą to potwierdzić. Ale zdarza się to bardzo rzadko. Dlaczego? To proste: jestem w uprzywilejowanej sytuacji, moje życie to fiesta, ludzie okazują mi mnóstwo sympatii i uwagi. Ci, którzy mnie otaczają, są zadowoleni, jestem więc najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Dlatego każdy moment przeżywam z radością.

Skąd bierze się ta radość?

„My, Brazylijczycy, jesteśmy szczęśliwi z natury, mamy ogromne szczęście być radosnym narodem. Wszystkich mieszkańców tego ogromnego kraju cechują dwie rzeczy: radość i zamiłowanie do futbolu”, mawiał wspaniały pomocnik z Rio de Janeiro, Sócrates Brasileiro Sampaio de Souza Vieira de Oliveira.

Jest jeszcze religia (i tu już nie żartujemy, ponieważ Ronaldinho jest wierzący). Piłkarz stwierdził kiedyś: „Każdy człowiek otrzymał od Boga dar: talent do śpiewania, tańczenia, malowania, pisania… Mnie dał możliwość uszczęśliwiania ludzi graniem w piłkę. Dlatego staram się maksymalnie wykorzystać tę szansę, którą dostałem od Pana…”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: