Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mapy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Luty 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Mapy - ebook

Ucieczka bywa czasami jedynym wyjściem. Co jest przyczyną tak podstawowego zachowania człowieka? Główny bohater spotyka się z tym samym pytaniem, które jak się okazuje jest jego własnym celem.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8104-601-5
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

— Wychodzę… Gdzie? Nie wiem. Czemu? Znów przyszli…

— Kto?! Nie widzisz? Idź otworzyć.

— Ale po co? Może powiem, że nie ma nikogo? Wiedzą już, że jesteś. Skąd? Zapalone światło… sam bym się domyślił… Ale czego oni mogą chcieć. Czemu to ja muszę znów ich wypędzać!? Jak nie ty to kto?

— Może ty? Ale to ostatni raz. Jeśli tutaj nie wrócą… Ale zawsze wracają, muszą.

— Otwórz te drzwi i po prostu ich wyproś.

— Może chociaż raz pozwolisz im wejść? Nie. Nie lubię ich, i wiem… „przecież nawet ich nie poznałem, już oceniam”… Gdzie twoje prawa? Przekonania? Nie oceniaj! Sam mi to mówiłeś!

— Ja mogę, pierwszy to powiedziałem…

— Z kim pan rozmawia? Kim pan jest?

— Może porozmawiasz o tym z nami? Możemy wejść?

— Gdzie? Do środka. Zajęty jestem. Nie mogę teraz.

— Co pan robi? To będzie krótka rozmowa, obiecujemy. Przecież nigdy jeszcze nie rozmawiał pan z nami. Nigdy, bo nigdy tutaj nas nie było. Zawsze można się czegoś nauczyć on innych, prawda?

— Zależy od których. Na pewno nie od… odmówię waszej wizyty. Zatem wchodzicie?

— Jeśli możemy… rzadko kiedy możemy gościć u innych… rzadko, chociaż nie wiem czemu. Przecież nie straszymy ludzi …a mimo to przezywają nas, kłamcy, dziady, głupcy…

— Heretycy…

— Słucham? Coś pan mówił…

— Herbatę, kawę? Jesteście głodni? Co wy tutaj robicie? Pierwszy raz was tutaj widzę, chociaż…

— Mylą nas, jesteśmy podobni… do wszystkich!

— Armia klonów? Tylko, że tutaj jest was tylko dwójka…

— Nie znasz naszej potęgi! Oczywiście żartuję, lubię czasami brzmieć poważnie, całkiem jak… każdy, czasami lubię…

— Więc kawę czy herbatę?

— Widziałem drogi dwie… wybrałem herbatę, bez cukru.

— Dobrze więc, zapytam jeszcze raz czego potrzebujecie? Coś konkretnie was tutaj sprowadza? Przyznam, że chciałbym wiedzieć cokolwiek o was… Coś.

— Powiem tyle, znasz nas… musisz tylko sobie przypomnieć. Pamiętasz morze… dzień, ulica…

— Tam nas nie było, ale byliśmy bliżej niż myślisz…

— Nie pamiętam, przestańcie. Kim jesteś? Milczysz? Nikim, nie ma dla was tutaj miejsca. Nie dam się zwieść!

— Nie chciałem Cię… W sumie chciałem… sam mówiłeś, że stajesz się czymś więcej, kimś… Idea, która rośnie z dnia na dzień. Nie jesteś już taki jak oni. Porzuć ich. Marnujesz się tutaj. Przejrzyj na oczy przyjacielu. Jak chcesz się rozwijać gdy nie ruszasz się z miejsca? Dziś jest twoim jutrem!

— Wyjdźcie… wypijcie herbatę i wyjdźcie. Gdyby nie ten napój już dawno bym was wyrzucił! Gardzę nimi… dziwni ludzie… o ile można ich tak nazwać.

— Przestań się droczyć z samym sobą, nie musisz im podlegać. Jesteś jednym z nas, potrzebujemy ciebie… Możesz… Dasz radę… Potrafisz zmienić przyszłość, swoją przyszłość… Taki rozdwojony w sobie, wątły, niebaczny… nieobecny.

— Obudź się! Przebudź się. Wiem, że tego pragniesz… każdy pragnie przebudzenia, pamiętaj o oświeceniu… To czego nie chciałeś podjąć stało się twoim życiem. Zobacz to!

— Niczego mi nie wmówicie!

— Nie musimy sam już sobie to wmówiłeś, wiesz co jest prawdą. Wystarczy, że się ockniesz.

— Co? Nic o mnie nie wiecie. Gdzie oni są?! Cisza… Dziwny szept nicości… Ja spałem? Kto tam jest? Nie zasnę chyba już dziś… Chociaż się przebudziłem!

— A może i śnisz? Nie wiesz tego, nikt tego nie wie. Nawet on. Nordycki kolega, jak on się nazywał? Żodyn, tak… nadal się z tego śmieję. Żodyn, nie wie z czego. Pamiętasz, sprawdź czy nie śpisz. Jak? Uszczypnąć się, wstrzymać oddech…

— Nie śpisz, obudziłeś się. Żyjesz, cały, ale… niepewny jestem. Czegoś nie wiem. Gdzie jest zegarek? Dopiero trzecia… lepiej się położę… Dziwne, dawno nie było tak łagodnej nocy. Nic nie szumi, kompletna cisza. Piękna noc, a mówią, że nie można polubić mroku. Witaj ciemności moja stara przyjaciółko, najgorsze dla człowieka jest oczekiwanie… Czekam na dzień. Usnąć nie dam rady, nie potrzebuję tyle snu… Jestem lepszy, inny… Nikt nie rozumie…

— O człowieku… coś nowego, nowy wybór kształtuje nową jednostkę, jeden krok może stworzyć nowy świat… To mój krok? Sen… rok…20…2

— Trzy godziny snu, wystarczająca ilość dla osoby, która przewyższa innych, a przynajmniej tak sądzę… Kogo ja oszukuję, siebie tylko siebie. Jaki jest twój cel? Pamiętasz? Zmień ten świat samym sobą! Daj innym możliwość zmiany… Pokaż im cel… pracuj! Praca nad nimi od podstaw, chociaż czy można ich przekonać? –Spróbuj!

— Spróbuję… nie! Zrobię to! Uda się, ale… praca… muszę pracować, nie mam czasu na…



— Zmienia się ten świat… Co oni mówią… Przyjemni ludzie, będą lepsi…



— Dziś… Witaj, co u Ciebie? Kolejny, czy go lubię? Szanuje, tyle… nie będziesz uwalniał emocji… Nie ukazuj im tego…

— Oni i tak nie zauważą. Tak, słyszałem wszystko… Czemu mówisz na głos przyjacielu?

— Przecież znasz mnie, lubię żarty i te sytuacje… sprawdzam siebie i ludzi.

— Oczywiście, więc co mówiłeś? Emocje? Wiem jak je ukrywać, po prostu pozwalasz im być, one same znikają. Wiedziałeś o tym? Nie wiedziałeś, czemu? Bo nie pragniesz wiedzy… Czytałem kiedyś książkę, było w niej opisana zasada działania…

— Po raz kolejny, człowiek, który wie wiele, ale nie zbyt wiele. Mówi o tym, o czym nie wie za wiele, a sam znaczy tyle ile moje myśli… Sam taki byłem, albo i jestem?

— Wyłączyłeś się? Zanudziłem cię? Niemożliwe… Gdzie właściwie jedziesz?

— Tam gdzie ty, jeździsz ze mną od trzech tygodni…

— Przecież! Zapomniałem, ale to ci nie przeszkadza… przecież powiedział byś mi to od razu. Nie wiem czemu, ale ludzie mówią, że jestem irytujący. Też tak sądzisz? Co o tym myślisz?

— Sam nie wiem…

— Jesteś jakiś niezdecydowany, masz jakiś problem! Na pewno… Mów mi wszystko, przecież ja zawsze pomogę, lubię pomagać! Ludzie mnie lubią, jak mogli by nie lubić… Lubisz mnie, prawda?

— Tak, jesteś… sobą, to wystarczy…

— Powiedz… lubisz czy nie? Czemu nie chcesz mówić nic wprost?

— Greg… jesteś, ciekawy. Koniec trasy, idziesz za mną czy nie?

— Idę… Praca, praca, lubisz pracować? Czemu wybrałeś ten zawód? Ja lubię, nawet bardzo, wiesz czemu tutaj pracuję? Wiesz? Lubię zmieniać ludzi, jestem wizjonerem! Tworzę z pasją… ale czy ktoś mnie doceni? Nie! Po co? Czemu nie widzą jak tworzę, nie potrafią tego zauważyć. To jest dobre, piękne… Dopracowane, przecież dobrze wiesz jak jest, widziałeś moje projekty, prawda?

— Chyba wiem czemu nie widzą twojego wkładu.

— Czemu? Powiedz, to może się zmienię. Lubię zmiany, zmiany są dobre! I mi się udają, co ty ostatnio zmieniłeś w sobie? Ja wiele rzeczy, postanowienia noworoczne… to był klucz do mojej zmiany. Widać to, każdy mi to powtarza.

— Ile osób już Ci to powiedziało?

— Że się zmieniłem? Wiele… Chociażby…

— No kto? Powiedz mi kto z naszej firmy Ci to powiedział?

— Nie znasz ich, oni pracują w innym wydziale… Taka jedna, z grafiki, brunetka… przyjemna, nawet dała mi swój numer. Kobiety czują we mnie to coś… mam to coś czego chcą… Jestem, po prostu świetny!

— Zapewne… gratuluję.

— I patrz, już ósme piętro… tak szybko leci ten czas. Spałem dziś tylko pięć godzin, strasznie się nie wyspałem… Ale to i tak mniej niż inni, nie potrzebuje za dużo snu by działać, jestem wybitny. Jedyny… Ty pewnie spałeś jak zawsze osiem godzin… nie możesz chociaż troszkę się przełamać? Wystarczy chcieć, wiesz jak to mówią… chcieć to móc! Uwierz w siebie, to klucz do sukcesu… Sam uwierzyłem, kiedyś jak miałem szesnaście lat jeden człowiek powiedział mi, że jestem skazany na sukces!

— Dlatego teraz pracujesz w firmie jako podrzędny grafik?

— Pracuję tutaj dla lepszego startu… Jeśli zechcę zmienię tą pracę. Przecież mogę, z resztą masz rację! Zasługuję na podwyżkę! Mam wielki wkład w to miejsce! Beze mnie nic tutaj nie przetrwa.

— Zatrzymaj windę.

— Czemu? Po co? Przecież idziesz tam gdzie ja…

— Tak, ale pójdę schodami…

— Ale czemu? Tak dobrze nam się rozmawia… może przejdę się z tobą?

— Nie.

— Słucham? O co ci znów chodzi?! Jak zawsze… ty i te twoje nastroje… Irytujesz się zbyt łatwo…

— Proszę… cisza, spokój… czemu tacy ludzie w ogóle są zatrudniani? Czemu on za mną idzie…

— Zaczekaj… zapomniałeś czegoś…

— Teraz trzeba … Co to może być? Zaraz… gdzie to jest?

— Tutaj jesteś…

— Masz mój bilet?

— Jaki bilet? O czym ty mówisz? Co planujesz?

— Gdzie to masz? Przestań się ze mną droczyć.

— Nie mam biletu, mam jakąś kartkę… Wypadła Ci jak wychodziłeś z windy.

— Dzięki… Biegnij po podwyżkę, zasługujesz.

Może nawet poklepię go po ramieniu… a co tam… dobrze to odbierze…

— Miło być docenionym, nawet przez ciebie.

— Doceniane ludzi… Dziwne…

Tego dnia nikt nie wiedział co się stało. Dzień wydawał się bardziej ponury, ludzie jeszcze bardziej zapatrzeni w samych siebie. Greg zniknął, przyjaciele byli w innym świecie. Nieprzytomni, nieobecni. Oddzieleni od tego miejsca, pozostał jeden…

— Kim jest ten „jeden”? Kto przetrwał ten moment?

— Ja…

— Ty? Niemożliwe! Czemu mi to mówisz? Wiesz przecież co się dzieje…3

­–Żyje pan? — starszy człowiek patrząc poniekąd z niedowierzaniem, z lekkim grymasem czy wzgardą, z każdą chwilą milczenia swojego rozmówcy stawał się coraz to bardziej zniesmaczony.

— Czemu akurat tutaj? Kto tym razem?

— Czy ja panu przeszkadzam? Mogę pójść do innego wagonu…

— Proszę siadać… przecież nie będzie się pan gniótł w tej ciasnocie, a poza tym przyda mi się rozmowa z kimś obcym. Co pan tutaj robi? Jest pan… inny…

Widać to, przynajmniej tak mi się zdaje. Kim jesteś?

— Jak synku poznałeś, że jestem, jak to ty powiedziałeś… „inny”? Dobrze znasz się na ludziach? Może ty powiesz mi najpierw coś o sobie? Gdzie jedziesz?

— Do stacji głównej, potem wyruszam w dłuższą podróż, do krain zimowych. Od zawsze chciałem tam być, te miasta, a raczej ich brak… Ci ludzie, którzy są pogodzeni, ale i dumni… Wie pan o czym ja mówię?

— Pogodzeni? Co młodzieńcze masz na myśli?

— Ze swoją normalnością. Nie uciekają, nie muszą. Tam, gdzie oni są… nie trzeba uciekać. Nie ma przed czym. Tam gdzie jadę, nie ma tego wszystkiego… Nie wiem, czy to dobre słowo, ale cywilizacji…

— Co cię tak niepokoi? Wiesz, kiedyś tą cywilizację wpajałem… Ale, czy jestem z tego dumny? Nie. Nie jestem… To nie była cywilizacja, to był początek końca tego tworu…

— Walczyłeś? Jesteś poniekąd bohaterem, gdzie walczyłeś?

— Zapomniałem o tym.

— Czemu? Przecież dałeś wiele nam! To my jesteśmy teraz tutaj, dzięki tobie?

— Wiesz może czym jest szaleństwo? Wiesz… Powtarzaj ciągle to samo, w kółko, kółko i w kółko…

Nie byłem i nie jestem bohaterem. Nie chciałbyś… Być jak ja… Nie chcesz, uwierz mi.

— Ile pan ma lat? I dokąd w końcu pan jedzie?

— Tam, gdzie po raz pierwszy usłyszałem słowa takie jak twoje… W moim wieku mało rzeczy planuję…

— Boisz się śmierci? W twoim wieku…

— Słucham?

— Nic, przepraszam… gdzie pan wysiada?

— Jeszcze przede mną trzy godziny drogi, a ty młodziku?

— Wuruizd. Prześpię się chwilę, proszę mnie obudzić za jakąś godzinę.

— Tak zrobię, ­–kołysz mnie powoli… niebiański rydwanie… Który przybywasz, by zabrać mnie do odwiecznego domu… — pamiętam jak dziś, gdy śpiewałem to razem z przyjaciółmi…

Pamiętam, nie wiedziałem, że to będzie ostatni raz, gdy będę mógł to zaśpiewać… razem z nimi… Wiesz jak to jest mieć na rękach… krew, nie własną, innych… walczysz, bo musisz… Nie popełni tego błędu co ja, dręczyć cię to będzie do końca… niektórzy żyją, przyjdź, podejdź do nich, spójrz im w oczy… Ja, nie mogę. Nie jestem w stanie.

I chociaż żyję tutaj długo, to to życie już jest czyśćcem… Żyjesz, i przeżywasz… ciągle, to samo. We śnie, widzisz to na twarzach ludzkich. Mijam ich, nie znam ich, ale patrzą tak jak oni. Tak jak przyjaciele. Nic o mnie nie wiedzą, ale wyczuwają, jak?! Wiedzą, mają ludzie w sobie to coś. Wyczucie, przeczucie… Wiesz, gdy teraz tak Ci mówię o tym wszystkim, nie znasz mnie… i lepiej. Najłatwiej mówić o tych wszystkich rzeczach samemu sobie, lub osobie nieznanej, nikt wtedy nie oceni… a historia i tak po prostu zniknie.

Nie robiłem tego specjalnie, czas tworzy człowieka, nic innego… sytuacja, która daje okazje, wymusza, sprawia, że nie jesteś już… Kim? Sobą… sobą nie chcę być…

Już śpisz? I lepiej…4

— Niech pan wstaje, już czas!

— To już Wuruizd? Jesteśmy już?

— Przed tobą około 50 mil drogi, ja wysiadam na następnej stacji.

— I gdzie się pan uda?

— Tam gdzie nikt nie będzie mnie szukał… Tak naprawdę jadę do córki. Zaprosiła mnie do siebie, przeprowadziła się na północ dobre dziesięć lat temu. Nie było okazji by się spotkać, ona zajęta, ja pracowałem. Teraz, mogę jeździć. Ale, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

— Jak cię rozpoznam ponownie? Zawsze lepiej mieć jakiekolwiek informacje o sobie…

— Przecież sam mówiłeś, że jedziesz tam, gdzie nikt nie będzie cię znał, po co ci zdradzać swoje imię? Zachowaj to dla siebie. Gdy spotkasz kogoś podobnego do mnie powiedz do niego „SM06”. Może akurat trafisz.

— Dobrze. Tak zrobię, o ile będę pamiętał.

— To już moja stacja, do zobaczenia więc…

— Pewnego dnia… zapewne…5

Półmrok powoli wypełniał sektory pociągu, wywołując lekki powiew senności. Z oddali dobiegało ciche, monotonne dudnienie pociągu… Mozolny dźwięk przypominał formę transu, podobną do tej, którą kiedyś praktykował. Z każdą chwilą otoczenie stawało się lżejsze, niewidoczne. Powoli niknąc w ciemnej mgle. Każda chwila przynosiła co raz to nowe dźwięki. Lecz stukot wciąż wypełniał przestrzeń wagonu, mało kto zasypiał. Na twarzach ludzi poznać można było zadumę, przepełnioną dziwnym stanem nieobecności. Odpływali do swych krain, które tak długo w sobie nosili, tylko tam bywali sobą, niczym nie ograniczeni. Wyrażali siebie, lecz nikt nie mógł tego widzieć…

— Głupcy — jedno słowo, które przerwało tą ciszę stało się pierwszym powodem, by rozbudzić w sobie żywą chęć do działania. Wyrwali się nagle ze swego transu, nie wiedząc konkretnie dlaczego. Lecz z każdą kolejną chwilą, to jedno stwierdzenie rozbrzmiewało jeszcze głośniej.

Ożywało w umysłach… I żyło.

Żywą dyskusję przerwał głos konduktora — Wruizd, stacja za pięć minut — niski głos wydawał się znajomy, lecz jak to bywa często… nic nie znaczący. Z siedzenia poderwał się jedynie jeden człowiek. Przechodząc powoli ze swoim jedynym bagażem, kierując się do drzwi widział przez okno to, czego pragnął. Miejsce, które dotychczas widywał jedynie w swych snach, w pragnieniach. I chociaż nigdy nie był tutaj ciałem, to jego duch wydawał się odnajdywać nawet w najmniejszej uliczce, najdalszym zakątku tego miejsca.

— To tutaj, pomóc wyjąć resztę bagaży?

— Nie, dziękuję… poradzę sobie. Wie pan może gdzie najlepiej się skierować?

— Rzadko tutaj bywam, najlepiej popytać się miejscowych… przy peronie zawsze szwendają się różni ludzie, uważaj na siebie…6

— Tak przebyła podróż… swoją drogą piękne miejsce przyjacielu, dawno mnie tutaj nie było, chociaż… te mury, te okna…

Pamiętam ten blask, teraz jest całkiem inaczej, brakuje czegoś, lub kogoś. Śniłem o tym, albo ta chwila jest snem?

— O czym mówisz? Byłeś tutaj, razem z nią. Gdy byłeś młodszy… Teraz po tylu latach. Znasz to, świat się zmienia… nawet te mury o tym mówią. Czasami tęsknię za tym… Pamiętasz, kiedyś było inaczej, dziesięć, dwadzieścia lat temu… Wtedy nie było innych…

— Nie pamiętam wujku… Chociaż chciałbym pamiętać… przeżyć, wrócić do tamtych chwil… Ale, po co? Wciąż tym żyjesz? Przeszłością? Wiesz, że to nie jest zdrowe…

— Gdzie twoja droga wiedzie, gdy wyruszysz w ciemność?

— Gdzie jest twój cel, wujku?

Rozmowa powoli gasła, podobnie jak olejne iskry w kominku, ostatnie przebłyski ognia stawały się już niezauważalne. A każdy kolejny ognik coraz słabiej oświetlał twarze rozmówców. Mury pokoju stawały się ciemniejsze, mijające minuty milczenia zdawały się trwać dłużej i dłużej, prawdą jednak było, że cisza staje się nieznośną, bo odkrywa nas samych. W tym przypadku ujawniła to, co od dawna starali się ukryć między sobą. Historię, która mimo, że nie była czymś okropnym, odnosiła się do tego, co poruszało tematy im obce.

Wyplenione przez nich samych, starannie ukrywane od wielu lat…

Wygasający kominek, dodawał całemu zajściu dziwnego odczucia strachu, ciemną zachmurzoną noc potęgował przenikliwy wiatr…

— Późno już, dobiega już północ…

— Spokojnie, mamy przecież jeszcze długie dni, więc…

— Zaraz… ciszej!

— Ale…

— Milcz! Nie słyszysz? Kto to? Słyszysz to? Wujku?

— To oni, przyzwyczaj się, w końcu zostajesz tutaj na dłużej…

— Kim są, ci „oni”?

— Jak to czym? Dziady przyjacielu… dziady… to, co nawiedzało Cię od młodu… Znasz ich, oni ciebie, prosta sprawa.

— Dziady?

— Relikt przeszłości, przeszłość powoli odchodzi w zapomnienie. Wiesz o tym! Ale, ty… ty tego nie przyznasz, na pewno nie mi.

— Myślisz, że znikną?

— Nie… już dawno wszystko minęło… ale wraca, jeśli się o tym pamięta. Ktoś wzbudził, to co ukrytym było…

— Ty?

— Ty. Tylko ty… Wracasz wspomnieniami, zbyt często… Spójrz wokoło, czego mogą oni chcieć? Co byś im dał? Ziarno nadziei? Łyk wody ukojenia? Może będziesz chciał ich tu sprowadzić?

— Sam wiesz, że unikałem…

— Boisz się? Przeżyj ten strach… Przed nimi, przed samym sobą!

— Pokonać samego siebie, to jak pokonać wszystkich…

— Jednak pamiętasz, mądrość jednak gości w twym umyśle…

— Pewnych rzeczy nie da się zapomnieć, myślisz, że było mi łatwo wyjechać, tak nagle? Rzucając wszystko… ukochaną osobę…

— Przecież nie było takiej, sam dobrze o tym wiesz. Stary druhu.

— Stary… duchem? Młodość w nas wciąż drzemie! Czasami myślę, że wzlecę, nad tym martwym światem…

— Czekaj do jutra, zbawienie przybędzie… Powiedz, jak uciekłeś? Czemu tutaj?

— Ucieczka? Przed czym? Jedyne przed czym mogłem biec to… ja sam… Widzisz… nadal nie umiem ukrywać emocji. Nie gódź się na ucisk.

— A gdy sam stwarzasz sobie tą ciasnotę? Co wtedy robisz?

— Przyzwyczajasz się, w końcu to twoje dzieło.

— Usprawiedliwiasz siebie? Czy Innych?

— Ich nie da się usprawiedliwiać, nie można, to niemoralne… nie robi się tak, dobrze o tym wiesz… Kto prawy, któż dobry uznałby to za czyn normalny? Widziałem to, co robili w Histleniu. Nic nie słyszałeś?

— Rzadko słucham wiadomości, tutaj prawie nic nie dociera… To miejsce, to moja mała utopia.

— Widzę, i zazdroszczę spokoju…

— Dziel więc ten spokój razem ze mną. Z nami…

— Nie mogę, bierność nigdy nie jest dobra… Chociaż, sens też jest nieznany…

— Każda wielka podróż zaczęła się od małego kroku… Wielu nie wie jaki krok uczynić, ale ty… Ty wiedziałeś wcześniej. Ale teraz masz dwie drogi przyjacielu. Co wybierasz?

— To co skryte, niewidoczne dla oczu… trzecia ścieżka, której ty nigdy nie dostrzegałeś.

— Nie rób tego sobie, wszystkim… Najsilniejsze jednostki to te, które potrafią się przyzwyczaić.

— Lub te, które zmieniają swój świat.

— Zmiana już działa, rozszerza się… Sam mówiłeś, że widziałeś jej efekty. Już w niej żyjesz! Spójrz, zobacz i odczuj. Czy nie jest to pięknem?

— Jest, jeśli zmiana jest dobra…

— Ta nie jest? Czy nie o tym śniły wieki? Harmonia, która jest stała…

— Dla kogo? Kto może w niej być?

— Wszyscy, którzy tego pragną… Wolność, to drugie słowo zaraz po…

— Sile?

— Nikt, kto chce trwać w dobroci nie będzie odrzucony, nikt kto chce współtworzyć piękno nie będzie wykluczony, wystarczy chcieć…

— Ty chcesz?

— Nie… ja już jestem częścią tej harmonii, ty też możesz! Bądź ponad tym.

— Ponad czym? Gdzie jest tu prawdziwa wolność?

— Zawsze masz wybór… wszystko zależy od twojego wyboru, pamiętaj… Tylko ty jesteś odpowiedzialny za swoje życie. Każde działanie ma wpływ na całość, nawet najmniejsze.

— Co jeśli nie pójdę za wolnością, którą mi proponujesz? Co się stanie?

— Nic, kompletnie nic… to twój wybór, który będzie uszanowany. Mówiłem, że istotą jest wolność.

— Widzę, i jestem zadowolony.

— Z wyboru?

— Z powrotu, wujku… Jak za dawnych lat…

— Dawnych, chociaż nie aż tak odległych… Pora spać, gdy się obudzisz rozgość się w tych murach, mnie już tutaj nie będzie, dobrze się spisałeś. Żegnaj.

Darmowy fragment
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: