Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Blask szminki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
3 lipca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Blask szminki - ebook

Życie nie jest skomplikowane. Wystarczy ktoś do kochania, coś do roboty i odrobina nadziei.

Co robi dwudziestolatek, który dla dziewczyny zostawił swoje dotychczasowe życie, rodzinę i kolegów, przeprowadził się na drugi koniec Polski, po czym został porzucony przez ukochaną? Zaczyna pić. A po kilku miesiącach alkoholowego ciągu stwierdza, że jego historia niebezpiecznie zaczyna przypominać kompilację biografii Hłaski, Bukowskiego, Pilcha, Hemingwaya i Tyrmanda… Postanawia więc napisać książkę.

Czasem myślę, że Bóg, jeśli istnieje, to albo ma nas w dupie, albo jest pijany w trupa, albo zwyczajnie go nie rozumiemy. A może nas nie lubi? Śmieszna sprawa. Potrafię ot tak znieść fakt, że sam mogłem umrzeć. Jednak gdy ktoś bliski tylko mówi słowo „rak”, to zaczynam myśleć o całym życiu. Może nie jestem aż takim dupkiem? Na swój pokrętny sposób, nawet jak przestałem nazywać się chrześcijaninem, to szanuję jakieś biblijne wartości. Miłość, rodzina, przyjaźń. Jestem dziwnym człowiekiem. Leję alkohol w mordę, żyję jak niespełniona gwiazda rocka, a myślę o miłości. Cały ja.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-932-8
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Hm… Jak to się mówi… Pozdrowienia dla kumatych.

Kolejny dzień. Zdejmuję z siebie nogę dziewczyny i przejeżdżam czule ręką po jej czarnych włosach. Sięgam po papierosy i wychodzę na balkon. Mam sto dwadzieścia metrów kwadratowych tylko dla siebie. No, może nie do końca. Staram się zapełniać pustkę dziewczynami. W przypadku braku towarzystwa zawsze w jakiś magiczny sposób potrafię znaleźć alkohol. Mężczyźni szukają kobiety, dzięki której przestaną pić. Przez tę samą kobietę w końcu zaczynają chlać. Potem piją z samotności. Znajdują kolejną damę. I tak w kółko.

W popielniczce jest z osiemdziesiąt petów. Wątpliwa pamięć podpowiada, że wszystkie są wczorajsze. Zaczynam być zdegustowany swoim życiem. Kończę palić i wrzucam niedopałek do słoika robiącego za popielniczkę. Patrząc na ludzi krzątających się pode mną, zauważam kilka pozytywów w mojej posępnej życiowej wędrówce. Na przykład nie pracuję, czyli mogę spędzić poniedziałek w całkowitym spokoju. Nigdy nie miałem się za fana nudnego i rutynowego życia. Podnoszę słoik z petami, wątpiąc, że ktokolwiek się będzie przejmować dodatkowym syfem na głowie. Ludzie i tak nie cierpią poniedziałków. Ktoś najwyżej zyska ku temu dodatkowy powód. I wysypuję zawartość „popielniczki” przez balkon.

Wracam do środka, dziewczyna już nie śpi.

Anka. Tak bardzo brak jej szacunku do samej siebie, że nawet nie przejmuje się zakryciem swojego ciała kołdrą. A ma co zakrywać. Całkiem przyjemny dla oka brzuch i znośne piersi, przez które mój kac schodzi na drugi plan.

Podchodzi do mnie i przytula się. Ludzie mówią, że inne kobiety pozwalają zapomnieć o kobiecie, którą się kochało. Aktualnie ta mądrość jest dla mnie wymówką na jednonocne przygody i rumakowanie z prawie każdą dziewczyną, która mnie chce. Tak jest mi prościej. Lepiej? Niekoniecznie. Ale lżej na pewno. Anka przejeżdża palcami po swoich długich, falowanych, czarnych włosach, tuląc się do mnie.

– Dawid, nie masz ochoty wrócić do łóżka? Nie było ci dobrze? – Czuć w jej głosie zalotne tony.

– Było… – wzdycham. Zaczynam nie cierpieć samego siebie. – Ale pracuję nad asertywnością… Jeszcze się zakocham. Prościej jest być pijanym. – Widzę szok na jej twarzy. Powoli zaczynam myśleć, że naprawdę coś do mnie czuje. Nic tylko współczuć. Mówiłem jej przecież, jaki trudny w pożyciu jestem. Ostrzegałem, że jestem popsutym facetem.

– Co? To może w końcu pójdziesz na uczelnię? Jeszcze trochę i cię wyrzucą – pyta.

Prawie wyczuwam troskę. Mam wrażenie, że ją ranię. Zranieni ludzie ranią innych. I tak w kółko, do usranego końca świata. A co mnie nie zabije, to zrobi mnie jeszcze bardziej sfrustrowanym i trudnym w pożyciu.

– Na uczelnię? Jest po trzeciej, już za późno. Idę do baru. Jak wrócę, to chętnie cię zobaczę. Taką jak teraz. Śliczną i nagą… Chciałbym po prostu kiedyś wrócić z baru i poczuć, że nie jest aż tak źle.

Patrzy na mnie z wyrzutem. Zaczynam się bać, że wpadł jej do głowy głupi pomysł wychowania mnie na ludzi. Przecież sama zgodziła się ograniczyć nasze relacje do zwykłego seksu. Nieważne, jak są naładowane emocjami, to jednak dzieci z tego nie będzie. Chwalmy Pana za ogólnodostępne kondomy.

– Czy ty musisz być takim dupkiem, Dawid? – syczy na mnie.

Jej głos brzmi niebezpiecznie, rozczarowanie połączone z prostym rozeźleniem. Robię coś, czego nauczyło mnie kiedyś bycie w związku. Ignoruję ją, tak po prostu. Nie ma po co wsadzać kija w mrowisko. Chociaż tyle dla niej zrobię. Nie będę jej bardziej irytować.

Nic nie mówię. Odwracam się, pokazując swoje pośladki, i ubieram się. Nie mogę się oprzeć, spoglądam na nią, licząc, że dalej jest naga. Siedzi na łóżku. Widzę jej całkiem dorodne, zawadiacko sterczące piersi. Mają jakiś urok, przyciągają wzrok. Słyszę, jak mówi, że mnie nienawidzi i że jestem kutasem. Nawet mnie to już nie boli.

Idąc do wyjścia, rzucam jej przez ramię papierosa. Ostatnim widokiem, gdy zamykam drzwi, jest Anka o drobnym ciele. Gasząca ostentacyjnie dopiero co zapalonego papierosa na mojej kołdrze. Świetnie, to jest moja ostatnia pościel, do cholery. Mam ochotę wycedzić kilka przekleństw w jej stronę. Jednak przygryzam własny język, dosłownie. Pokazuję jej tylko środkowy palec i wychodzę. Prościej jest zignorować.

Opieram się o ścianę klatki schodowej, z kieszeni kurtki wyciągnąłem dwusetkę wiśniówki. Nie jest tak mocna jak czysta, ale następuje taki moment w życiu, że się pije wszystko, co ma procenty. Kończąc butelkę, słyszę huk. Przez połączenie dźwięku rozbijanego szkła i odwlekanego przez kilka dni kaca aż się zachwiałem. Dam sobie głowę uciąć, że to Anka rzuciła butelką po wczorajszym rumie. Z tego, co pamiętam, na szczęście była pusta. Szkoda, by zmarnowała dobry alkohol. Mój związek z alkoholem to teraz jedyne relacje, na których mi zależy. Schodzę na dół, na zewnątrz.

Idę do baru koło dworca PKP. To jest jakiś masochizm, że zawsze piję koło miejsca przypominającego mi o momencie, przez który moje życie sięgnęło dna. No i Ameryki może tym nie odkryłem, ale powiedzenie „śmierdzi jak dworcowa knajpa” nie jest tylko barwnym porównaniem. Zaczął dzwonić mój telefon. Czy ludzie po prostu nie mogą dać mi spokoju?

Michał. Ktoś, kogo mogę nazwać przyjacielem, bo toleruje moje bycie dupkiem i wspiera moje pieprzone pomysły, jak na przykład przeprowadzkę do Szczecina. Od razu zaczyna zadawać niewygodne pytania.

– Dawid, kumplu, dalej pijesz wszystko, co popadnie, i ruchasz, co się da? – zagaduje do mnie. Takim typowym głosem osoby, która odrobinę za mocno stara się sprawić pozytywne wrażenie. Aż żałuję, że odebrałem.

– Masz z tym jakiś problem, że próbuję upudrować to całe gówno, które we mnie siedzi? – Reflektuję się, wzdycham i kontynuuję spokojniej: – Fajnie się gada o próbowaniu za wszelką cenę. Ale nikt nie mówi o tym, co się dzieje z facetem, który spróbuje zrobić ze świata swoją dziwkę, a koniec końców świat posuwa jego – odpowiadam mu, starając się zgasić ten jego pozytywny ton. Zostawcie mi chociaż moją alkoholową depresję.

– Jesteś zgorzkniały i tyle. Ta dziewczyna nieźle cię wypieprzyła, ale dalej żyjesz. I pieprzysz inne. No, i mieszkasz sam, możesz wracać nawalony jak szmata.

On chyba nie rozumie tego, jak się czuję. Przez ostatni miesiąc musiałem wytrzymywać te same gadki od wszystkich znajomych. Mam cholerną ochotę się rozłączyć.

– Michał, robię to wszystko, żeby zapomnieć o Sylwii. A jestem w mieście, które mi o niej przypomina. Utrzymuję się z socjalu i pracy weekendowej w Żabce. To jest dla ciebie udane życie? Spomiędzy nóg jednej kobiety do drugiej? Z jednej butelki do drugiej? – mówię, jeszcze w miarę pilnując swoich emocji.

– Próbuję ci tylko pomóc, dupku, i pytam, co u ciebie. Jestem jedną z niewielu osób, która aktualnie nie ma cię w dupie.

Podoba mi się ta zmiana tonu. Teraz czuć w jego głosie złość.

Bez żadnego zastanowienia zwyczajnie się rozłączam. Mam tego dość. Wszystko zdaje się piętnować moje złe decyzje. Mam wrażenie, że przez kobiety faceci stają się dobrzy. Dobrzy w popełnianiu złych decyzji. I dlatego jestem w tym zaplutym i głupim mieście. Mieście na tyle niedokochanym, że ma własny port, leżąc sto kilometrów od morza.

Przed wejściem do baru odpalam papierosa. Podchodzi do mnie dziewczyna. Wygląda na typową studentkę jakiegoś artystycznego, bezwartościowego kierunku. Opięte ciuchy i kolorowe włosy desperacko próbujące pokazać resztki charakteru.

– Hej, masz ognia albo papierosy? – zadaje jedno z tych głupszych pytań. Przecież chyba właśnie palę jednego.

Ale trzeba przyznać, że dziewczyna wygląda uroczo. Głębokie oczy i strapiony uśmiech osoby, która udaje, że wszystko jest w porządku, a nawet nie wie, co tu właściwie robi. Dość ponętna figura, chociaż pewnie wyćwiczona ze strachu przed odrzuceniem albo wyśmianiem. Typowa studentka.

– Wyglądam ci na kiosk Ruchu? – Chcę to powiedzieć oschłym tonem, ale rozbraja mnie ten jej zagubiony wyraz twarzy. Skończyło się na czymś pomiędzy chłodną odzywką a parsknięciem.

Widzę, że jest w szoku. Szybko jednak odzyskuje równowagę i odzywa się podobnym tonem:

– Kioski Ruchu są milsze.

– I klienci nie zadają debilnych pytań – dopowiadam. Mimo że na swój sposób ślicznie wygląda, ostatnie, czego teraz chcę, to rozmowa z typową dziewczyną z dziewiętnastego wieku – pozornie miłą, ale zagubioną i kryjącą pustkę pod ciętym językiem.

– Do wszystkich jesteś takim dupkiem? – mówi tonem dziecka, które zaczyna być złe, bo ktoś mu odmówił.

– Jakbym dostawał piątaka za każdym razem, gdy ktoś nazywa mnie dupkiem, to miałbym tyle pieniędzy, żeby być codziennie pijanym. – Ta cała rozmowa to rozrywka dla ubogich. Pomimo że ta dziewczyna mnie irytuje.

– Wyglądasz, jakbyś i tak był. – Robi się jeszcze bardziej wredna i nieskrępowana.

Femme fatale. Z problemami, chamskie, chłodne, ale intrygujące. Przy takich czuję się wartościowy, mam kogo wspierać i przez to wydaje mi się, że jestem kimś. Lecę do takich dziewczyn jak ćma.

– Chcesz po prostu papierosa czy mnie dość nieudolnie podrywasz? – odpowiadam pytaniem. Na początku tylko budziła irytację, ale powoli zaczyna mnie intrygować. Ciekawe: co z nią jest nie tak? Każdy jest przecież zakłamany i stara się cały fałsz czymkolwiek upudrować.

– Wyglądałeś na frajera, który zrobi wszystko dla kobiety, jeśli ona go o to poprosi. Daj papierosa – odpowiada błyskawicznie. I całkiem beznamiętnie. Tak jakby używała tego zwrotu do każdego i stało się to klepaniem regułki jak na spowiedzi w katolickim kościele. Smutne.

– Przynajmniej nie liczę, że przez ładną twarz i parę, bądź co bądź nieziemskich, cycków dostanę, co chcę. – Zawieszam wzrok na jej piersiach. – Rzeczywiście muszę być frajerem. Wiesz, koniec końców utknąłem przecież w tym mieście i staram się być wobec ciebie oschły pomimo twojej urody, bo aż tak jestem zrażony do kobiet – odburkuję, sam do końca nie wiedząc, jak się zachować.

Gaszę peta i otwieram paczkę, by policzyć, ile mam papierosów. Dziewczyna wyciąga otwartą dłoń, chyba dalej czekając na papierosa. Podnoszę zgaszonego peta, kładę jej nonszalancko na dłoni i wchodzę do baru, chowając paczkę. W tym momencie, już po raz trzeci dzisiaj, zostałem nazwany dupkiem.

Chociaż tyle, że barman darował sobie docinki. Ale przecież klient nasz pan, a siedzę w tym barze codziennie. Wziąłem swoje piwo i usiadłem przy stoliku w kącie. Jestem tutaj stałym bywalcem, każdy wie, co piję i gdzie siedzę.

Osiągnąłem ten stan w życiu, że mogę jeszcze wszystko zmienić. Przełknąć urażoną dumę, odpuścić, wrócić do Katowic, spróbować jeszcze raz. Ale zwyczajnie nie chcę. Wolę użalać się nad sobą. Lubię to. Pić, palić, a każdego ranka widzieć obok siebie inną dupę. Po cichu licząc, że dostanę marskości wątroby, raka płuc i HIV. Że umrę wśród pustych butelek po taniej wódce, otoczony pustymi paczkami po czerwonych papierosach, wtulony w równie pustą kobietę. Miałeś rację, Bukowski, mogłem posłuchać. Miłość to piekielny pies. I ciężko mu uciec.

Wypijam po kolei wszystkie trzy piwa. Zajmuje mi to raptem dziesięć sekund. Zaczyna mi szumieć w głowie, a żołądek powoli wznieca drugą rewolucję francuską. Zawsze po alkoholu wchodzę w ten dziwny stan. Stan człowieka, który jest świadom, jak nisko upadł. Akceptacja z przebłyskami zadowolenia. Zrozumienie tego, że cały świat upada na pysk. A nie mogę nic z tym zrobić, więc po prostu rozkoszuję się widokiem. Czekam na kolejne akty żałosnego spektaklu, pijąc piwo. Na tym chyba polega życie. Jak czegoś nie można zmienić, to po co próbować naprawić to wszystko? Można po raz ostatni zatańczyć na własnym bólu istnienia. Pić, palić, dupczyć i udawać, że wszystko chodzi jak w zegarku. Tylko kończy mi się piwo. To nie jest w porządku.

Krzyczę niewyraźnie do barmana, żeby dolał mi kolejne trzy. Mam nadzieję, że mi je przyniesie, bo ja nie mam zamiaru wstawać. Nie wiem, czy dałbym radę. A nie chcę po raz kolejny upaść.

Zaczynam liczyć, ile mam papierosów. Tylko dwa. Podnoszę głowę. Widzę, jak dosiada się do mnie ta artystka sprzed baru.

– Czego ty chcesz? Nawet nie spytałaś, czy jest wolne – pytam. Powiedzieć można, że lekko poirytowany, ale byłoby to chyba nieporozumienie. Czy ta dziewczyna nie rozumie słowa „nie”? No i jak mogła się do mnie dosiąść po tym, jak dałem jej do ręki peta? Aż tak ma nierówno pod sufitem?

– A po co miałam pytać? Nie jestem aż taka głupia. Ktoś, kto tyle pije, raczej nie ma z kim siedzieć. I na pewno nie ma dziewczyny – mówi takim głosem, jak gdyby wcześniej nic się nie wydarzyło.

Zaczynam myśleć, czy jest lekkomyślna, czy po prostu psychiczna. W lepszym humorze może bym poflirtował, próbując ją rozgryźć. Ale teraz chcę tylko spokoju.

Patrzę się na nią. Najpierw prosto w oczy, potem zatrzymuję wzrok na jej piersiach. Jest jakaś dziwna. Ma równocześnie głębokie i flirciarskie spojrzenie. Iskierki w oczach jak u dziecka. W jakiś szalony sposób połączyła je z tak głębokim spojrzeniem, jakiego nie mają nawet ofiary gwałtu zbiorowego. Oczy, które mogą spierdolić życie wielu facetom. Zaczynam bacznie analizować jej ananaski. Te piersi mogłyby być inspiracją poetów. Pomimo swetra wydają się całkiem raczej nieduże i muszą być obiektem zazdrości wszystkich jej koleżanek. Wydają się perfekcyjne. Mógłbym się w nie wtulić i zapomnieć o całym świecie. Ocknąłem się. Próbuję sobie przypomnieć, co do mnie mówiła. Coś o dziewczynie, chyba. Zaczynam improwizować.

– Dziewczyny? Te urocze istotki, które potrafią sprawić, że czuję się najlepszy na świecie, a w jednej chwili kończę przez nie pod mostem? No, dzisiaj jeszcze żadnej nie miałem. – No i pękłem. Para boskich piersi i zmieniam się w bawidamka. Atrakcyjne kobiety muszą mieć beznadziejne życie. Nie mogą nawet same wyjść do baru. Od razu ktoś się do takich przykleja, najczęściej tak pochłonięty wyobrażeniem sobie dymanka, że nie potrafi nawiązać normalnej rozmowy. Może dlatego są takie dziwne.

– Normalny facet zaproponowałby mi drinka i cieszył się, że ktoś taki jak ja z nim siedzi, zamiast gadać ponure głupoty – mówi, wyraźnie zaintrygowana. Chyba tak często spotyka desperatów, że nie wie już, jakim cudem ktoś może udawać niewzruszonego wobec jej ślicznej twarzy. I niesamowicie ponętnych cycków. Mógłbym o tej seksownej parce napisać kolejną Biblię. Która miałaby zdecydowanie więcej fanów.

Pewnie każdy popuszcza w spodnie na jej widok. Faceci lubią takie dziewczyny. Flirciarski styl i cięty język. Przynajmniej sam osobiście mam do takich słabość. Nawet jeśli przez podobną osobę moje życie zamieniło się w jedno wielkie sikanie pod wiatr.

– Chcesz drinka albo piwo? Jak mi przyniesiesz moje trzy piwa, to odstąpię ci jedno. Ale nie licz na nic więcej. – Zrzucam jakiekolwiek romantyczne perspektywy tej rozmowy ze schodów. Wolę nie igrać z ogniem. Chcę iść do domu, zapalić papierosa i zapomnieć o bożym świecie. Poużalać się nad sobą, utopić to wszystko w cholernej butelce. A w barze mają tylko kufle.

Patrzy zdziwiona. Istne syreny. Takie kobiety jak ona. Zaprowadzą cię na koniec świata, jak je zdobędziesz. A potem zostawią. W miejscu tak ponurym, że masz ochotę modlić się do wszystkich bogów, nie wierząc w żadnego.

Wstaje od stolika. Idzie po piwo. Stwierdzam przy okazji, że jest nieszczęśliwą posiadaczką niesamowitego tyłka. Jestem zwyczajnie zawiedziony myślą, że tak zgrabne pośladki marnują się pod nieprzyzwoicie dopasowanymi spodniami. Ukrywa swoje piękno przed światem, a przez moją wyobraźnię teraz ja muszę ukrywać własną erekcję. Prawie idealna, urocza kobieca pupa.

Wraca z piwem. Gdyby nie moje złamane serduszko, to przez taki obrazek zakochałbym się po uszy.

– Serio jesteś dupkiem – mówi dziwnym tonem. Jakby taka zdziwiona, ale też troszkę rozbawiona sytuacją.

Mam wrażenie, że na jej uroczej twarzy dostrzegam przelotny uśmiech.

Sam właściwie nie wiem, jak się zachować. Zawsze jestem tym dupkiem, zgorzkniałym bucem albo zadufanym w sobie gnojkiem. No, prawie zawsze. Bo wystarczy jeden uśmiech atrakcyjnej kobiety i zamieniam się w pozytywnego romantyka z beznadziejnymi żartami. Tym razem staram się powstrzymywać.

– A ty jesteś rozpieszczona – odburkuję spode łba. Mam nadzieję, że wyszło naturalnie.

– Dlaczego? – Spojrzała się na mnie z autentycznym zaciekawieniem, przekrzywiając głowę jak surykatka. Wyjątkowo atrakcyjna surykatka.

– Chciałaś ode mnie szluga, a teraz pijesz moje piwo i mnie obrażasz – odpowiadam. Jestem nawet zdziwiony jej reakcją. Zmieszany tym, że ona jest zmieszana. Muszę brzmieć idiotycznie. I wyglądać jeszcze gorzej. Ale to nic nowego akurat.

– Nie obrażam. Stwierdzam fakt. – Wygląda na jeszcze bardziej zdezorientowaną.

– Skoro tak, to faktycznie jestem dupkiem. – Kwaśno się uśmiecham.

Przypomina moją byłą na tyle, że chcę po prostu wypić to piwo i wrócić do domu. I ewentualnie zabrać ją ze sobą. Kobiety w przeciągu jednego poranka mogą zmienić się z uosobienia szczęścia w jedno wielkie utrapienie. I bynajmniej nie chodzi mi o poranny brak makijażu. Szczególnie że to jest płeć, wobec której nie da się być obojętnym. Zawsze się myśli o dziewczynach. Zmienia się tylko ich postrzeganie. A ja mam teraz problem z percepcją. Jestem przy atrakcyjnej damie, przez którą w głowie mam jeszcze inną spódniczkę. No, i alkohol nie zawsze pomaga w myśleniu. Zresztą dlatego tyle piję. Żeby nie myśleć.

Wypijam piwo i od razu zabieram się za kolejne. Wyciągam papierosa. Patrzy na mnie dziwnie, znowu przekrzywiła głowę.

– Tu chyba nie można palić, Bukowski.

Bukowski. Porównany do rasowego alkoholika, dupka i życiowego nieudacznika. Brzmi w porządku, cały ja. Tylko że nie mam żadnego talentu.

Kończę piwo. Mam dość. Boję się, że spędzam z nią teraz czas tylko dlatego, że przypomina moją byłą. No, i szumi mi w głowie. Macham do niej ręką, po czym wychodzę, rzucając mimochodem do barmana:

– Ta pani płaci!

Uśmiecham się. Znowu słyszę, że jestem dupkiem. Wszystko wraca do normy. Wygodniej jest być gnojkiem.

Zmiana temperatury uderza mnie tak mocno, jak kilkudniowa libacja alkoholowa wali w portfel. Wywijam orła i wpadam do baru, potykam się i upadam jak długi. Pijany jak bela obserwuję papierosa gasnącego mi na podłodze. I jak ta artystka wyciąga mi z kurtki ostatnią fajkę. Widzę jeszcze jej przelotny uśmiech i odpływam do portu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: