Klub Dumas - ebook
Klub Dumas - ebook
Klub Dumas to niezwykłe zaproszenie dla tych wszystkich, dla których książki wciąż są źródłem przygód, emocji i gry z własną i cudzą wyobraźnią. To zaproszenie i zabawa dla wielbicieli powieści Aleksandra Dumasa, Stevensona, Sabatiniego, Conan Doyle'a i Chandlera, ale i dla wielbicieli borgesowskiej biblioteki i rzadkich, często sekretnych starodruków. Klub Dumas to intryga, zagadka kryminalna, powieść akcji i cudowny hołd składany Powieści, Książce i Czytelnikom.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7758-118-6 |
Rozmiar pliku: | 7,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sędzia rejonowy wyglądał na człowieka młodego. Jego rzadkie, potargane włosy były jeszcze mokre, podobnie jak płaszcz od deszczu przerzucony przez ramię. Obok na sofie przysiadł sekretarz, zapisując na ustawionej na krześle przenośnej maszynie jego spiesznie dyktowane zdania. Klekot klawiszy nadawał rytm monotonnemu potokowi słów sędziego i komentarzom rzucanym z cicha przez krzątających się wokół policjantów:
– Ubrany w piżamę i w narzucony na wierzch fartuch, którego pasek spowodował zgon przez uduszenie. Ręce denata związane z przodu krawatem. Na prawej stopie bambosz, lewa stopa bosa…
Sędzia dotknął nogi w kapciu. Zwłoki zakołysały się lekko na naprężonym jedwabnym pasku, przywiązanym do haka, na którym zawieszona była lampa. Najpierw z lewa na prawo, potem w przeciwnym kierunku, coraz słabiej, by zatrzymać się wreszcie jak igła magnesu, która po krótkim wahaniu ponownie wskazuje północ. Sędzia odsunął się i, lekko pochylony, wyminął umundurowanego policjanta, który szukał na podłodze śladów linii papilarnych. Walały się tam skorupy rozbitego wazonu i otwarta książka: można było dostrzec fragment tekstu podkreślony na czerwono. Był to stary egzemplarz Wicehrabiego de Bragelonne, tania edycja oprawna w płótno. Nachylając się przez ramię funkcjonariusza, sędzia rzucił okiem na zaznaczone zdania:
„– Jestem zdradzony – szepnął. – Wiedzą o wszystkim.
– Zawsze wszyscy o wszystkim wiedzą – odparł Portos, który nie wiedział o niczym”.
Polecił sekretarzowi zapisać to w raporcie i dołączyć książkę do materiału dowodowego. Sam podszedł ku wysokiemu mężczyźnie, palącemu papierosa koło otwartego okna.
– I co pan na to? – spytał, stając obok.
Na kieszeni skórzanej kurtki dryblasa widniała odznaka policyjna. Mężczyzna zwlekał z odpowiedzią, dopalając zaciśniętego w dwóch palcach peta, którego wreszcie wyrzucił przez okno, nie patrząc nawet za siebie.
– Jeśli mamy do czynienia z białym płynem, i do tego w butelce, to zazwyczaj chodzi o mleko – odrzekł wreszcie nieco zagadkowo, nie na tyle jednak, by na twarzy sędziego nie pojawił się nikły uśmiech. Sędzia – w przeciwieństwie do policjanta – spoglądał na ulicę, gdzie wciąż lało jak z cebra. W tym momencie drzwi się otworzyły i nagły przeciąg opryskał mu twarz kropelkami deszczu.
– Zamknijcie te drzwi – powiedział, nie odwracając głowy, po czym odezwał się do oficera: – Bywają zabójstwa upozorowane na samobójstwo.
– I na odwrót – dodał spokojnie wysoki policjant.
– A co pan powie o rękach i krawacie?
– Niektórzy boją się, że w ostatniej chwili pożałują. Inaczej miałby je związane na plecach.
– To niczego nie zmienia – zaoponował sędzia. – Pasek jest cienki i mocny. W momencie utraty gruntu pod nogami nie dałby rady, nawet gdyby ręce miał swobodne.
– Wszystko jest możliwe. Będziemy mądrzejsi po sekcji.
Sędzia ponownie rzucił okiem na wisielca. Funkcjonariusz zbierający odciski palców podnosił się z podłogi z książką w dłoniach.
– Ciekawa sprawa z tą książką.
Wysoki policjant wzruszył ramionami.
– Raczej niewiele czytam – rzekł. – Ale ten Portos to jeden z tych… jak im… Atos, Portos, Aramis i d’Artagnan – wyliczał, przesuwając kciukiem po palcach drugiej dłoni, po czym zamyślił się. – Zabawne. Zawsze mnie zastanawiało, czemu nazywają ich trzema muszkieterami, skoro tak naprawdę było ich czterech.