Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Marionetka - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
23 maja 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Marionetka - ebook

Drugi tom niebezpiecznie fascynującej serii Elite Kings Club!

„Teraz jestem tylko zepsutą zabaweczką, nie da się mnie naprawić”.

Madison Montgomery musi uciekać. Została zdradzona, upokorzona i poznała sekrety chłopaków z Elite Kings Club. Zostało jej bardzo mało czasu. Jeden zły krok, jedna zła decyzja mogą sprawić, że dziewczyna zniknie na zawsze.

Pomoc przychodzi z niespodziewanej strony. Madison zdobywa fałszywe dokumenty i szybko opuszcza kraj. W ucieczce towarzyszy jej najlepsza przyjaciółka, która też nie ma nic do stracenia. Dziewczyny będą szukały bezpiecznego miejsca jak najdalej od „Królów”, a w szczególności od jednego z nich.

Od tej chwili Madison będzie musiała uważać i stale oglądać się za siebie. Jednak czy podróż na koniec świata wystarczy? Jak długo będzie ignorować uczucie, które zrodziło się do bardzo złego chłopaka?

Kontynuacja jednego z najbardziej mrocznych romansów z półki dark. Fascynująca, igrająca z zasadami moralnymi historia, której nie można odłożyć nawet na chwilę!

__

"Nieprzewidywalność, mrok, niebezpieczeństwo, tajemnice, perfekcja pod każdym względem. Amo jeszcze nigdy mnie nie zawiodła".

– Birdy Rhodes

"Czekałam na kontynuację tej serii jak oszalała, a teraz czekam na premierę trzeciego tomu. Jak to wytrzymać?"

– "Niegrzeczne książki", Agata Wołosik-Wysocka

"Głowa mi po prostu pęka, a i tak chce jeszcze i jeszcze więcej!"

– Heather Barnes

____

O autorce

Amo Jones to pełnoetatowa, bestsellerowa autorka z Nowej Zelandii, która pisze bezkompromisowe książki z tzw. pazurem i “bez hamulców”. Specjalizuje się w tytułach z półki dark romance. Prywatnie uwielbia długie spacery do winnicy. Mówi, że pisze tak, jak żyje: “Na granicy szaleństwa i z kieliszkiem wina w jednej ręce i swoimi zasadami moralnymi lub ich brakiem w drugiej”.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66074-62-0
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Mamusia? Chowałam się za drzwiami swojego pokoju.

Wyjrzałam na korytarz. Mierząc palcem w stojącego przed nią mężczyznę, mama oświadczyła podniesionym głosem:

– Nie, to nie było częścią planu!

Uśmiechnął się tak, że aż mocniej przytuliłam mojego pluszowego misia, Puppy.

– To nie ty rozdajesz karty. Ona jest „Venari”. Będziesz musiała uciekać, i to szybko, jeśli nie chcesz, aby to wszystko cię dogoniło.

Mama zacisnęła dłoń na wiszącym na jej szyi medalionie.

– Ona… – szepnęła, a po jej policzkach płynęły łzy. – Ona jest jeszcze dzieckiem, Lucanie. Ona… ona…

– Jest Srebrnym Łabędziem, Elizabeth. Musisz uciekać. Teraz, nim Hector się dowie.

Mama głośno odetchnęła, a ja w tym momencie zrobiłam krok w tył, po czym pobiegłam w stronę łóżka. Wślizgnęłam się pod kołdrę, tuląc mocno Puppy. Dostałam ją na urodziny od bliskiego przyjaciela rodziny i od tamtej pory zawsze z nią śpię. Miała wtedy pantofle baletnicy, luźną sukienkę, a kiedy przytwierdzało się do niej sznureczki marionetki, potrafiła unosić ręce. Gdy drzwi w końcu się uchyliły, zacisnęłam powieki i zaczęłam drapać jedno z oczu Puppy. Cały pluszak był dość podniszczony, a sznureczki dawno się pourywały. Miałam siedem lat, więc byłam już za duża, żeby spać razem z Puppy. Ale wiedziałam, po co przyszedł ten pan…

Zjawia się w każdy piątek.

Wiem, co zaraz zrobi.

Cholerne echo rozbrzmiewa w pokoju Madison, której ciałem wstrząsa szloch. Podciąga kolana do piersi i mocno zaciska powieki, próbując odsunąć od siebie znajome wspomnienia, które atakują ją co noc.

– To część tego, kim jesteś, Silver.

Na dźwięk tego głosu jej ciało pokrywa się gęsią skórką. A potem wszystko się zmienia i jest tak, jakby obserwowała siebie z zewnątrz, jakby była kimś innym.

– Nie! – Madison rzucała się, próbując uwolnić nadgarstki z tego silnego, nieustępliwego uścisku.

– Ćśś, Silver, nie należysz do siebie.

– Co? – Madison się zachłysnęła. – Co to znaczy? – Dłoń, która jeszcze przed chwilą zaciskała się na jej nadgarstku, teraz ściągała gumkę z jej włosów. – Proszę, nie. Nie dzisiaj – błagała, a jej gardło ściskał ból i dławiło poczucie zdrady.

– Lepiej się przyzwyczajaj, Silver. To dopiero początek twojego życia.

– Ale ja jestem mała.

– Lepiej być małą niż martwą.

Po tych słowach zdarł z niej spodnie od piżamy i rzucił je na podłogę. Zamknęła oczy i marzyła o dniu, lepszym dniu, kiedy rodzinne sekrety i powiązania nie będą się zjawiać w jej pokoju w każdy piątkowy wieczór. Czarny Piątek, tak nazywała go Madison. Bała się tego człowieka, gardziła nim i miała nadzieję, że pewnego dnia strzeli mu między oczy. Za pierwszym razem ukradł jej dziewictwo. Wiedziała, że krew, która płynęła po jej niewinnych udach, zostanie kiedyś pomszczona.ROZDZIAŁ 1

Madison? Jesteś pewna, że chcesz wyjechać? – pyta Tatum. Zerka na mnie, trzymając ręce na kierownicy.

– Tak – odpowiadam, patrząc przed siebie. – Nie mogę być teraz blisko nich, Tatum.

Zjeżdża na autostradę.

– Chcesz porozmawiać o tym, co się tam wydarzyło?

Włączam radio, mając nadzieję, że w ten sposób położę kres jej pytaniom. Leci Stupid Love Jasona Derulo.

– Rozumiem, że nie – burczy Tatum, skupiając się ponownie na drodze.

Zamykam oczy i poddaję się tekstowi piosenki. Pieprzyć miłość. Pieprzyć wszystkie uczucia, które przypominają miłość, albo przynajmniej dobrze udawać. Jedyna osoba, która miała mnie kochać bezwarunkowo, także mnie zdradziła. Co to znaczy? Że nie da się mnie kochać? A może tak wiele osób uważa, że nie zasługuję na prawdę? Obie opcje są do dupy, jeśli mam być szczera.

Piosenka dobiega końca i wyłączam radio. To w końcu nie wina Tatum.

– Nie musisz tego ze mną robić, Tate, ale ja nie mogę zostać tutaj, z nimi, pośród tych wszystkich kłamstw.

Wzdycha.

– Madi, nie zostawię cię. Wiem, że nasza przyjaźń nie trwa zbyt długo, ale… nigdy dotąd nie miałam przyjaciół i jestem trochę… – Rumieniąc się, zerka na mnie. – Samotna. Więc nie zostawię cię samej.

– Ale zdajesz sobie sprawę, że będziesz musiała pozbyć się kart kredytowych? – pytam, obserwując jej reakcję.

Przez chwilę wydaje się zaskoczona, po czym na jej twarz wraca uśmiech.

– Tak, Madi. Uznaj, że już ich nie ma.

– Naprawdę? – Unoszę brew.

– Tak. – Kiwa głową, a ja niemal to kupuję. Dopóki nie dodaje lekkim tonem: – Zaraz po tym, jak wypłacę kilka tysięcy.

Kręcę ze śmiechem głową i ponownie włączam muzykę. Co my, do cholery, mamy zrobić?

– Okej. – Tatum przeczesuje palcami włosy. – Musimy na chwilę zajechać do twojego domu i zabrać to, czego możemy potrzebować.

– Niby jak? – pytam przerażona tą myślą. – Nie, Tate, nie chcę tam jechać.

– W takim razie co robimy, Madi? Nie mamy wyboru, przecież potrzebujemy paszportów i w ogóle!

– Okej – szepczę. Opuszczam się nieco na fotelu i próbuję wymyślić jakieś rozwiązanie. – Mam pewien pomysł. Obiecuję, że jeśli się nie uda, włamiemy się do mojego domu i zabierzemy wszystko, czego potrzebuję.

Tatum się odpręża.

– No to dokąd jedziemy?

Przełykam ślinę.

– Do Riverside. Do biblioteki.

Tatum parkuje przed szkołą i odwraca się w moją stronę.

– Jesteś tego pewna?

– Eee… – Szukam w głowie odpowiedniego słowa, ale na próżno. – Nie. – Otwieram drzwi i wysiadam. Tatum robi to samo.

– Cóż, dobrze, że założyłam buty do biegania. – Obchodzi samochód i staje obok mnie.

Zerkam na jej stopy.

– To nie są buty do biegania, Tatum.

Po wejściu do budynku prześlizgujemy się do części dla dziewcząt i schylając się pod wszystkimi oknami, żeby nikt nas nie zobaczył, kierujemy się w stronę biblioteki mieszczącej się tuż za salą gimnastyczną. Przeciągam przez czytnik swoją kartę uczniowską. Pojawia się zielone światło i słychać piknięcie. Otwieram drzwi i wchodzimy do środka. W bibliotece siedzi kilkoro uczniów, ale nie są to osoby, które zwróciłyby uwagę na Tatum czy na mnie. Drzwi zamykają się za nami, przerywając ciszę, która panuje tylko w pomieszczeniach tego rodzaju.

Panna Winters podnosi głowę znad czytanej właśnie książki. Na mój widok otwiera szeroko oczy, więc posyłam jej błagalne spojrzenie. Wstaje i poprawia okulary. Idąc w stronę Tatum i mnie, bacznie obserwuje wszystko wokół.

– W czym mogę wam pomóc, dziewczęta? – Do twarzy ma przyklejony sztuczny uśmiech.

– Ja wiem. – Tylko tyle udaje mi się wydusić. Te wszystkie razy, kiedy pragnęłam zapytać: „Co tu się, kurwa, dzieje?”, zastępują teraz te dwa proste słowa.

Panna Winters przechyla głowę, jej spojrzenie biegnie szybko ponad moim ramieniem, po czym wraca do mnie.

– Wiesz?

Utrzymując z nią kontakt wzrokowy, prostuję się.

– Wiem.

Szybko i zdecydowanie kładzie ręce na naszych ramionach i kieruje nas ku drzwiom. Otwiera je, wypycha nas na zewnątrz, wychodzi za nami i zamyka drzwi.

Robi wydech i pociera ręką czoło. Powoli, gestem niemal kontemplacyjnym.

– Cholera. – Zamyka oczy i robi głęboki wdech. – Wiesz, że jesteś Srebrnym Łabędziem?

– Srebrnym czym? – pyta butnie Tatum, unosząc brew i zerkając na mnie.

– Tak – syczę. – Ale nie wiem, co to, kurwa, znaczy ani skąd pani o tym wie i dlaczego wszyscy mnie okłamywali.

– Ja nie mogę… – Panna Winters kręci głową. – Przykro mi, Madison, ale nie mogę się w to angażować. To zbyt niebezpieczne.

– A czy w takim razie może mi pani pomóc zniknąć?

Panna Winters podnosi na mnie wzrok.

– Nie da się uciec przed Królami, Madison. Oni cię zabiją. – Drugie zdanie wypowiada szeptem.

– I tak mnie zabiją. Zakładając, że właściwie zinterpretowałam książkę.

– A gdzie jest ta książka? – pyta panna Winters, rozglądając się nerwowo.

– W mojej torbie. Pomoże mi pani czy nie?

Przez chwilę milczy, patrząc mi w oczy, po czym wyjmuje telefon.

– Znam pewnego człowieka. Powiedz mu, że przysłała cię Tinker.

– Tinker? – pytam, podczas gdy ona przewija listę kontaktów.

– Tak, Tinker. – Milknie i opuszcza ręce wzdłuż tułowia.

– No co?

– Po prostu… Posłuchaj, musisz zrobić to wszystko jak należy. Zabierzcie wszelkie potrzebne dokumenty i wypłaćcie gotówkę. On nie jest tani. Podczas lotów międzynarodowych na pokład nie można wnieść więcej niż dziesięć tysięcy. Wypłać więc dziesięć tysięcy i jeszcze osiem na to, co potrzebujecie od Benny’ego. – Podaje mi jego numer, a ja go szybko zapisuję w telefonie. – Każda z was będzie musiała zapłacić mu cztery tysiące. – Milknie i patrzy na mnie. – Uciekaj, Madi. Uciekaj i już nigdy nie wracaj, bo niezależnie od tego, co Bishop do ciebie czuje… – Patrzy mi w oczy. – To nic nie znaczy. Podobnie jak w przypadku Khales.

– Jak to? Co pani wie o Khales?

Jej twarz zastyga.

– Wiem, że dostała od niego kulkę między oczy.ROZDZIAŁ 2

Biegiem wracamy do samochodu, wskakujemy do środka i jedziemy do banku.

– Jasna cholera, co ona miała na myśli? Bishop kogoś zabił? – Tatum szeroko otwartymi oczami wpatruje się to we mnie, to w przednią szybę.

– Nie wydaje mi się, żeby to było jego pierwsze zabójstwo – mówię cicho, wyglądając przez okno od swojej strony.

– Madi, nie powiedziałaś mi, co zobaczyłaś w tamtej piwnicy.

Pragnę to zrobić, ale jakaś dziwna część mnie nie chce, aby Tatum wiedziała o czymś, co mogłoby zostać użyte przeciwko Bishopowi. Idiotka, ganię się w myślach. Zresztą bezpieczniej jest, żeby moja przyjaciółka o niczym nie wiedziała.

– Naprawdę nie chcę o tym mówić, Tate.

Uśmiecha się i klepie mnie po ręce.

– Spierdalamy stąd.

Zatrzymuje się na krawężniku i obie wyskakujemy z auta.

Zamykam drzwi.

– Ty idź do swojego banku, a ja do swojego. Każda z nas może zabrać po dziesięć patyków. To powinno nam wystarczyć.

Tatum kiwa głową, ale na widok przebiegającego przez jej twarz cienia waham się.

– Wszystko w porządku?

– My naprawdę to robimy? – pyta szybko.

– Możesz się jeszcze wycofać. Nie chcę wciągać cię w swoje bagno.

– Nie. – Kręci głową. – Jadę z tobą. Nic mnie tu nie trzyma.

Uśmiecham się smutno.

– W porządku. W takim razie spotkajmy się tutaj za dziesięć minut. – Tatum przytakuje, po czym szybkim krokiem udaje się do swojego banku. Ja przechodzę przez ulicę, żeby wejść do swojego. Ze spuszczoną głową pcham drzwi i wpadam na kogoś. – Przepraszam – mamroczę i robię krok w bok.

– Madison?

Podnoszę głowę i widzę wpatrującego się we mnie Ridge’a.

– Och, cześć. – Patrzę ponad jego ramieniem. Nie chcę spędzić tu dużo czasu, muszę załatwić to najszybciej, jak się da.

– Hej, zamierzałem się za tobą rozejrzeć. Tillie się do ciebie odzywała? – pyta, przechylając głowę.

Dostrzegam, że ma cienie pod zaczerwienionymi oczami i potargane włosy.

– Od kiedy wróciłyśmy z domku w lesie, nie. A co? Wszystko w porządku? – Kiedy o tym wspomniał, wydało mi się dziwne, że nie zarejestrowałam faktu, iż Tillie nie próbowała się ze mną kontaktować. Byłam tak pochłonięta własnymi sprawami, że w ogóle się nad tym nie zastanawiałam.

Kręci przecząco głową.

– Nie, do nikogo się nie odzywa.

– Zadzwonię do niej. Na pewno nic jej nie jest. – To bardzo prawdopodobne. Po tym, co mi opowiedziała o swoim tacie, w sumie mnie nie dziwi, że nie pojechała do domu.

– Okej. – Wyjmuje telefon. – Mogę podać ci swój numer? Dasz mi znać, gdyby się odezwała? Proszę, po prostu chcę mieć pewność, że nic jej się nie stało.

Kiwam głową i zerkam w stronę pracowniczki banku. Naprawdę muszę się spieszyć.

– Jasne. – Podaje mi swój numer, a ja wstukuję go do telefonu… Telefon! Cholera! – Wiesz co? – Staram się, aby zabrzmiało to naturalnie. – Możesz mi go zapisać?

Patrzy na mnie z wahaniem, po czym kiwa głową, wyjmuje długopis i pisze mi numer na dłoni.

– Dzięki, zadzwonię do ciebie.

Po tych słowach odsuwam się i szybkim krokiem wchodzę do banku. Zastaję tam cholerną kolejkę. Jakżeby inaczej.

Piętnaście minut później wychodzę z budynku, wyrzucam do kosza kartę bankomatową i podchodzę do samochodu. Kiedy otwieram drzwi, wita mnie uśmiech Tatum.

– Wiesz co, zaczyna mnie to cholernie ekscytować – rzuca.

– Mnie nieszczególnie – burczę i wyjmuję telefon. – Jedź. – Otwieram schowek, wyjmuję długopis i kartkę i przepisuję numer Ridge’a, po czym ścieram go z dłoni. – Zadzwonię do Benny’ego.

Tatum kiwa głową i zjeżdża z krawężnika.

Po kilku sygnałach odzywa się niski głos:

– Kto cię przysłał?

– Eee… eee… – Rozglądam się z konsternacją. Dziwne powitanie. – Tinker? – Boże, idiotycznie się czuję, wypowiadając to słowo.

Pauza.

Cisza.

– Zaułek, na samym końcu Highway 4.

– Okej.

Rozłącza się.

– Co powiedział? – pyta Tatum, zerkając na mnie.

– Musimy jechać do zaułku na samym końcu Highway 4.

Kiwa głową.

– Wiem, gdzie to jest.

– Daj mi telefon. – Wyciągam rękę w jej stronę. – Potrzebujesz z niego jakichś numerów?

Przez chwilę milczy, a oczy robią jej się ciut szkliste. W końcu się prostuje.

– Nie. Nikt się nawet nie zorientuje, że mnie nie ma.

Uśmiecham się do niej smutno, następnie opuszczam szybę i wyrzucam komórkę. W swojej przewijam listę kontaktów i zapisuję na kartce parę numerów, które mogą się przydać. Mój palec zawisa nad imieniem Bishopa i czuję ściskanie w sercu.

Pieprzyć go.

Zabił nie tylko Ally, ale wygląda na to, że także Khales. Mijam go i przewijam kontakty, aż docieram do taty. Serce ściska mi się jeszcze boleśniej, ale się nie zatrzymuję.

Nate.

Zamykam oczy i zaciskam w dłoni telefon z… frustracją? Smutkiem? Jednym i drugim? Ponownie opuszczam szybę i z zamkniętymi oczami wyrzucam także ten telefon.

– Ja też nikogo nie potrzebuję.

Kiedy docieramy do skrzyżowania niedaleko drogi ekspresowej, okazuje się, że jest puste. Robi się późno, a popołudniowe słońce rzuca cienie pomiędzy wielkimi gałęziami drzew, którymi wysadzony jest ten ślepy zaułek.

– Nikogo nie ma. Tak tu cicho – stwierdza Tatum.

– Za cicho – dodaję. Zatrzymujemy się, a ja wysiadam z samochodu.

Moja przyjaciółka opuszcza szybę.

– Madi! Na litość boską, możesz nie kozaczyć? Nie chcę dzisiaj umrzeć. W ogóle nie chcę umrzeć.

Przewracam oczami.

– Numer tego faceta dostałam od panny Winters. Ona nie wcisnęłaby nam kitu.

– Masz niesamowitą wiarę w pannę Winters – odzywa się głos i z cieni wyłania się jakaś postać.

Obracam się na pięcie i dostrzegam idącego w moją stronę mężczyznę. Jest ubrany w bluzę z kapturem i ciemne, podarte dżinsy. Wygląda na czterdzieści parę lat.

– Cóż, tylko to mi pozostało.

Kiwa ze zrozumieniem głową. Na razie nie słyszę w głowie żadnego dzwonka ostrzegawczego.

– Rozmawiałem już z Tinker. Wasze dokumenty są gotowe.

– Szybko.

– Zawsze czekają w pogotowiu. Dlatego moje usługi tyle kosztują.

Wzruszam ramionami, nie muszę znać szczegółów.

– Mogę zobaczyć?

Wręcza mi dwie szare koperty. Na jednej widnieje imię Amira, na drugiej Atalia. Nazwisko takie samo.

– Jesteśmy siostrami? – Podnoszę wzrok na Benny’ego. – Amira i Atalia Maddox? Nie mógł pan wymyślić czegoś prostego?

Benny patrzy na mnie z kamienną twarzą.

– Pieniądze.

Podaję mu grubą kopertę. Wyjmuje banknoty i je kartkuje.

– Rozumiem, że jest tu cała kwota?

– Oczywiście.

Przygląda nam się przez chwilę.

– Zapomnijcie o tym spotkaniu. Miłego życia, Amiro.

Ja jestem Amirą? No jasne. Głupie, pretensjonalne imię, które w ogóle do mnie nie pasuje.

Wracam do samochodu, otwieram drzwi i wręczam Tatum kopertę z jej nowym imieniem.

– Proszę bardzo, Atalio.

Prycha, po czym rzednie jej mina.

– Serio?

– Serio.

– A niech tam. No to ruszamy. – Wrzuca pierwszy bieg i jedziemy w stronę najbliższego lotniska.

Nie mija dużo czasu, jak zostawiamy samochód na parkingu. Wysiadamy i z dwiema niedużymi torbami kierujemy się ku hali odlotów.

– Dokąd lecimy? – pyta Tatum, patrząc na mnie.

Mrużąc oczy, odczytuję listę lotów. Z uśmiechem szturcham przyjaciółkę łokciem.

– Jak szybko wyrabia się wizę?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: