Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Odcienie ciemności - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Październik 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Odcienie ciemności - ebook

Jasność i chłód – były to pierwsze wrażenia, jakie spróbował nazwać.

Mężczyzna budzi się w sali szpitalnej opuszczonego transportowca kolonizacyjnego, pozbawiony możliwości rozróżniania prawdziwych i nieprawdziwych wspomnień. Jak naprawdę ma na imię? Co się stało z pozostałymi członkami załogi? Czy wydarzenia, które doprowadziły do katastrofy, były dziełem przypadku, czy też głównym czynnikiem stała się w nich jakaś inna, całkiem obca siła?

Z oddalonej o 29 lat świetlnych Ziemi, ku statkowi zagubionemu w głębokiej przestrzeni, wyrusza grupa eksploratorów kosmicznych wraków. Podróż jednego z jej członków przybierze wkrótce niepokojący kierunek

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-867-1
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

Jasność i chłód – były to pierwsze wrażenia, jakie spróbował nazwać. Intensywne, przesłaniające każdy, choćby najdrobniejszy element postrzegania. A to tylko początek, tymczasowa równowaga, szarpana coraz żywszym, rwącym nurtem bólu.

Otworzył oczy, gwałtownie, szeroko, jednak jasność nie zmieniła swojego nasycenia, zupełnie jakby jego powieki były czymś całkiem iluzorycznym.

Jakieś przygaszone wspomnienia, historie, przenikające się twarze. „To ze mnie?”, z trudem skleił w głowie prostą myśl.

Powoli i miarowo, z bieli zaczęły wyłaniać się pojedyncze kontury otoczenia. Chwila po chwili, jasność wysączała z siebie jaskrawe powidoki szarości, jakieś niedokończone cienie, przesuwające się w widmie ku coraz wyraźniejszym zarysom. Jego umysł, niczym wyrwany z uśpienia komputer, zaczął przyporządkowywać im odniesienia.

Nagle dostrzegł coś jeszcze – ciemną, niekształtną plamę, która w jakiś sposób przemieszczała się z miejsca w miejsce. Przed oczy wypłynął mu zarys dłoni, a zaraz potem nieokreślone szczegóły zespoliły się z sobą, wydobywając z bieli pochylającą się nad nim postać. To ona wyciągała ku niemu dłoń. Blisko, bardzo blisko.

W następnym momencie wyczuł jak coś chłodnego i mięsistego dotyka jego twarzy. Ból był nie do opisania. Drżące, odrętwiałe usta wypchnęły z sobie urwany, karykaturalny jęk, a jego gardło w ułamek sekundy przeistoczyło się w płonący ochłap bólu.

W końcu jednak i to umilkło.

Oddychał powoli, ostrożnie, tak jak robi się to, próbując wyczuć drobną zmianę w zapachu powietrza. Od tej miarowej czynności, popadł wreszcie w połowiczny sen.

Obudził się nieokreślony czas później. Zmrużył powieki, próbując skupić spojrzenie na otoczeniu i przestrzeń raz jeszcze zespoliła się w spójną całość. Wokół nie było nikogo. Przynajmniej tam, gdzie sięgał jego wzrok.

Wdech i wydech. Zamrugał kilka razy i spróbował się poruszyć. Rozdygotana, blada dłoń uniosła się na wysokość oczu. „Ręka”, stwierdził w myślach, jak gdyby przypominał sobie znaczenie tego słowa. Dłoń opadła na wcześniejsze miejsce.

„Co się ze mną dzieje?”, pomyślał. Na próbę zaglądnął w pamięć, szukając jakichś śladów minionych wydarzeń, tyle że im dłużej się na tym skupiał, tym szerzej, jakaś niewielka furtka w jego głowie, otwierała się, wpuszczając w pamięć fragmenty dziwnie obcych i przy tym oszałamiająco chaotycznych wspomnień.

Nagłe uderzenie tępego bólu w czaszce było na swój sposób wybawieniem. Tuż po nim, poczuł krótkotrwałe, ostre ukłucie w boku. Stopniowo i zarazem dziwnie miękko, zaczął go ogarniać spokój.

Podniósł się i oparł na łokciach. Pomyślał, że wbrew obawom, czuje się całkiem nieźle, niemal jak po długim, regenerującym śnie. Mocne, zimne światło sączyło się nadal z miejsca, którego nie potrafił zidentyfikować, tyle że tym razem dość szybko udało mu się do niego przyzwyczaić. Ziewnął, wkładając w tę czynność niemal teatralną manierę i odchylił głowę do tyłu, prostując kark. Kręgosłup wystrzelił w przestrzeń kilka łamanych dźwięków.

Obrzucił wzrokiem pomieszczenie. Była to biała, sterylnie czysta sala na polu prostokąta. Całkiem spora i niemal zupełnie pozbawiona klasycznych mebli. Kilka wypustek w ścianach, pewnie drzwi od schowków, a pod nimi urywana linia półek. Przy jednej z dłuższych ścian stało kilka dziwnie niepasujących do tego miejsca maszyn. Z ich okrągłych korpusów wystrzeliwały w górę pęki połyskujących chromem, biomechanicznych ramion. Ktoś poupychał tu te urządzenia, tak jak odstawia się na bok dawno nieużywany sprzęt. Pomyślał, że pomieszczenie ma w sobie coś z charakteru naprędce zorganizowanych pokojów szpitalnych. Właściwie tłumaczyłoby to kilka rzeczy.

Na moment pogrążył się w cichej licytacji na coraz poważniejsze przypadłości, z których powodu mógł się tu znaleźć. Wreszcie wyrwał się z zamyślenia i ostrożnie zsunął z łóżka, czując jak lekki chłód gładkiej, metalowej podłogi wchłania nieco ciepła z jego przegrzanych, bosych stóp.

W powietrzu unosił się dziwny, nieprzyjemny zapach. Dopiero teraz go wyczuł, tak jakby uczucie chłodu w nogach uruchomiło kolejny zmysł, a on sam powracał do normalności niczym wybudzana z uśpienia maszyna, miejsce po miejscu, odzyskująca kolejne wrażliwe układy. Ten zapach, dość instynktownie, skojarzył mu się z wonią medykamentów. Uznał, że nie ma bladego pojęcia, jak w rzeczywistości pachną lekarstwa, co połączyło się w nim z wewnętrznym przeświadczeniem, że współcześnie, poza szpitalami, nie używa się już leków w tak archaicznej formie.

„Czym właściwie jest dla mnie współczesność?”, zastanowił się. „I skąd dokładnie pochodzi to odniesienie?”. Wszystko to zdawało się tak niespójne, jak gdyby jego mózg wyrywał skrawki wiedzy z niezgodnych z sobą przeszłości, z gier czy może filmów, nie kłopocząc się jednak rozróżnieniem, która z nich powinna być tą prawdziwą.

Nadchodzącą falę bólu wyczuł, zanim zdążyła rozlać się pod jego czaszką. Przysiadł na łóżku i schował głowę w dłonie, ale niewiele mu to pomogło. Myśli przenikały na wierzch jak piach przez powietrze. „To nie może być amnezja”, przekonywał siebie. „Pamiętam swoje… imię? Które z nich?”. Zaraz też naszła go pewność, że w zasadzie nie może o sobie powiedzieć niczego konkretnego, nawet jeśli jest ze sobą całkowicie oswojony, tak jak żółw oswojony jest ze swoją skorupą, choć nie znaczy to wcale, że swoją świadomością w jakimś stopniu obejmuje fakt posiadania czegoś tak niezwykłego.

Być może wtedy po raz pierwszy wziął na poważnie myśl, że żadne z tych wspomnień, tych, które wypełniały jego pamięć, może nie być prawdziwe. Aż zakręciło mu się od tego w głowie. Postanowił, że bez względu na wszystko, nie powinien teraz zbyt dużo myśleć o przeszłości. Przynajmniej do czasu, aż ktoś wyjaśni mu, co się właściwie z nim dzieje.

Ból nie wracał już przez wystarczająco długi czas. Mężczyzna opuścił nogi na podłogę i stanął, podpierając się o krawędź łóżka. Dopiero wtedy spostrzegł, że jedną ze ścian, niemal w całości pokrywała odbijająca światło, metaliczna powłoka. Kolorem i fakturą przypominała nieco wygładzoną stal, choć mogło to być złudzenie wywołane silnym oświetleniem.

Wlepił wzrok w spoglądającą na niego postać. Zdawała się nieco zdziwiona. „To ja”, stwierdził. Ogolona twarz, krótko przystrzyżone włosy. Pogładził dłonią policzek – skóra była idealnie gładka. Miał na sobie jednoczęściową, białą tkaninę z przyjemnego w dotyku materiału – zapewne jakiegoś rodzaju sztucznej bawełny, skrojoną na wzór prostego szlafroka.

Choć od lustrzanej ściany dzieliło go zaledwie kilka kroków, przejście nawet takiej odległości wywołało przejmujący, ostry ból rozlewający się wzdłuż mięśni nóg. Dowód, że nie używał ich od wielu dni. Przyglądnął się dokładnie swojej twarzy, nie szukając jednak niczego sprecyzowanego. Włosy, nos, uszy i oczy. Żadnego dysonansu.

Coś w odbiciu przykuło jednak jego wzrok – drobny ruch tła, tuż ponad lewym ramieniem. Przeniósł w to miejsce spojrzenie i dostrzegł coś w rodzaju pozbawionej ostrości sylwetki.

Poczuł na plecach przetaczający się nieśpiesznie dreszcz. Właściwie nieuzasadniony, jak szybko sobie wytłumaczył. Po przeciwnej stronie pokoju, tuż obok opartej o ścianę maszynerii, stała kobieta. Lekki, przylegający do ciała kombinezon, dość niski wzrost, stosunkowo młoda twarz. To, że nie zauważył jej wcześniej, wydało mu się niepokojące. Jak długo stała tam i obserwowała jego nieporadne zachowanie?

Kobieta odwzajemniała przez kilka chwil jego spojrzenie, choć robiła to w pewien nieokreślony sposób, jak ktoś nie do końca przekonany do czegoś, co postanowił zrobić. Kiedy opuściła wzrok, jej ciało, ledwie dostrzegalnie zadrżało. Schowała obie dłonie w kieszeniach kombinezonu, po chwili jednak wyjęła je i jakby nie wiedząc co z nimi zrobić, splotła za plecami. Przez cały ten czas nie odezwała się ani słowem.

Mężczyzna odchrząknął i zaraz potem zakaszlał, w nieudolnej próbie przerwania tej dziwnej ciszy. Niespecjalnie wiedział, czego powinien oczekiwać od tego człowieka. Pewnie jakichś wyjaśnień? Na przykład, co mu się stało, że znalazł się w szpitalu? Czy wszystko już z nim w porządku? Kobieta jednak uparcie milczała.

W końcu poczuł, że powoli traci cierpliwość. Zebrał się w sobie i gdy miał już otworzyć usta, kobieta jak gdyby nagle coś sobie przypomniała, podniosła głowę i wywołała z pobliskiego blatu płaskie, dwuwymiarowe holo. Muskając je od czasu do czasu wskazującym palcem prawej ręki, wyświetlała jakieś nic mu niemówiące dane. Znowu odniósł wrażenie, że to tylko pretekst, sposób by zająć czymś dłonie.

Nagle uderzyła go myśl, że coś w jej wyglądzie jest na swój sposób znajome. Któreś z ukrytych w jego głowie wspomnień, uporczywie podpowiadało mu, że był już niegdyś częścią podobnej sytuacji. Czy znał tę kobietę? A może tylko kiedyś ją widział? Czy było to coś w jej sposobie zachowania, poruszania się, jakimś elemencie ubrania? Jasne włosy, związane z tyłu głowy. Tylko pozorna niedbałość w ubiorze. Twarz?

Jęknął, czując nagle jak coś ciężkiego ściąga jego głowę ku ziemi. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech, po czym powoli wypuścił powietrze przez nozdrza.

Potem jeszcze raz i jeszcze raz. Najwyraźniej w jakiś sposób to pomogło, bo ból wkrótce nieco zelżał.

Mężczyzna otworzył oczy, ale kobieta nadal stała w tym samym miejscu, przyglądając się holo. Coś przyszło mu do głowy. Rozejrzał się dookoła, szukając pod sufitem oczu monitoringu, ale niczego konkretnego nie znalazł. Chwilę później, w powietrzu zabrzmiał wysoki, kobiecy głos.

– Spokojnie, nikogo tu nie ma, nikt cię nie obserwuje.

Na pozór nic w jej postawie się nie zmieniło, ale po chwili odstąpiła na krok od holo i założyła ręce na piersi, od czasu do czasu jedną z nich poprawiając za uchem niesforny kosmyk włosów. Wzrok wbiła w czubek hologramu, chyba zupełnie zapominając przy tym o mruganiu.

– Nikt oprócz mnie, oczywiście. Jeśli dasz mi jeszcze chwilę do namysłu – zrobiła krótką pauzę. – Może spróbuję ci jakoś pomóc.

Mężczyzna skinął tylko głową, zadowolony, że coś w końcu przerwało zalegającą w pokoju ciszę.

Spływające z sufitu światło, wciskało się w każde, nawet najdrobniejsze zakamarki przestrzeni. Zagłębienia w fałdach jej ubrania, skóra o nieco niezdrowym, bladym odcieniu, czy też drobne wgłębienie w policzku, wszystko to jaśniało, jak gdyby krążące wokół atomy rozpadały się, ciskając w przestrzeń chaotyczne promienie świetlne.

W pewnej chwili kobieta pokręciła głową, próbując się chyba pozbyć jakiejś natrętnej myśli. Otwarła usta, ale zawahała się, i w rezultacie wydała z siebie jedynie przeciągłe westchnienie. Zwróciła oczy w jego stronę i z lekką rezerwą w głosie powiedziała:

– Powinnam cię chyba, nie wiem, oswoić z naszą… twoją sytuacją, z tym miejscem. Nawet jeśli nie ma to większego sensu. – To ostatnie dodała niby do siebie. Uśmiechnęła się nieznacznie, ale było w tym grymasie więcej zmęczenia niż sympatii.

– Pewnie nie rozumiesz, co się z tobą stało. Mam rację? – powiedziała i nie czekając na reakcję mężczyzny, kontynuowała:

– Pamiętasz w ogóle cokolwiek? Nie – odpowiedziała samej sobie. – Na pewno nie pamiętasz. Zresztą, może w ogóle nie powinnam z tobą rozmawiać. Ze mną nikt nie rozmawiał, a przecież chyba tylko mi nie popieprzyło się tu jeszcze w głowie.

Powiedziała to i zamilkła, jak gdyby jej słowa wyjaśniały wszystko, co było do wyjaśnienia. Mężczyźnie przeszło przez myśl, że jego rozmówczyni nie należy raczej do personelu medycznego. Możliwe, że znalazła się tu przypadkiem, albo ktoś ją do tego zmusił. Musiał przyznać, że jedno i drugie nie ma większego sensu.

– Co… – zaczął i rozkaszlał się, czując w przełyku coś zaschniętego i niesmacznego – Przepraszam, ale zupełnie nie rozumiem, o czym do mnie mówisz. Jesteś tu lekarzem?

Mignęła mu myśl, jak niesamowicie wiele sytuacji w życiu mogłoby się inaczej potoczyć, gdyby człowiek potrafił w bardziej dyplomatyczny sposób wyrażać swoje myśli.

Kobieta, oczywiście, zignorowała jego pytanie.

– A może wiesz chociaż skąd jesteś? – spytała, nie spuszczając z niego wzroku.

– Skąd jestem? Przeci...

– Z którego poziomu – wyjaśniła niecierpliwie. Wydawało się, że w jednej krótkiej chwili zupełnie straciła zainteresowanie dalszą rozmową i kontynuowała ją już tylko z obowiązku. – Pytam, na którym poziomie mieszkasz.

Mężczyzna rozumiał z tego tak niewiele, że postanowił milczeć, nim z nerwów powie, bądź zrobi coś głupiego.

– Nic nie mówisz – stwierdziła.

Atmosfera między nimi jakby się zagęściła. A może była taka wcześniej, tylko on do tej pory tego nie wyczuwał? Nagle wydało mu się to wszystko tak abstrakcyjne, że zachciało mu się śmiać. Z siebie, z niej, z całej tej sytuacji. By ukryć załamującą się linię ust, odwrócił się, udając, że nad czymś się zastanawia. Czy mogła to wziąć to za jakąś formę drwiny – tego nie potrafił stwierdzić. W każdym razie w ruszyła stronę drzwi, z wyraźnym zamiarem pozostawienia go tu samemu sobie.

– Czekaj! – krzyknął niemal. Kobieta przystanęła w miejscu, odwrócona do niego plecami. Raczej nie zamierzała mu niczego ułatwiać.

– Posłuchaj, przecież ja nawet nie wiem, kim ty jesteś. Nie mam też pieprzonego pojęcia co to za miejsce i czemu właściwie się w nim obudziłem, rozumiesz? Nie-mam-po-ję-cia – akcentował każdą sylabę. – Jeśli chcesz mnie tu zostawić, to proszę bardzo; ale powiedz mi chociaż, kiedy odpowiedzi mnie ktoś, kto wreszcie ze mną normalnie porozmawia.

Przez jej twarz przemknął nieokreślony grymas. Czy było to zrozumienie, jakaś forma stłamszonej empatii?

– Nie rozumiesz, co się z tobą stało, tak? – powiedziała spokojnym głosem.

Otworzył usta, by potwierdzić, ale natychmiast uciszyła go gestem dłoni.

– Powiedz, jak daleko potrafisz sięgnąć pamięcią? Pamiętasz jakieś… – przechyliła nieznacznie głowę. – Nieprzyjemne zdarzenie?

– W jakim sensie nieprzyjemne? – spytał. Udało mu się wcześniej musnąć myślą kilku niezidentyfikowanych obrazów, nieprzypisanych do żadnego konkretnego miejsca w czasie. Choć tamte wrażenia umknęły szybko przed powracającym bólem, nadal wyczuwał płynące z nich, bardzo ostre i przy tym negatywne emocje. Było to coś pokrewnego gwałtownie blaknącemu wspomnieniu minionego koszmaru sennego. Wytłumaczył jej to, najlepiej jak potrafił, starannie dobierając słowa.

– Najbardziej realnym z tego, wydaje mi się jednak kosmos – dodał, kończąc. – Musiałem gdzieś lecieć.

Zamilkł na chwilę, kiwając nieznacznie głową, tak jakby przytakiwał jakiemuś niewidzialnemu doradcy.

– Czy ja byłem poza Ziemią? Czy – wykrzywił usta w niepewnym uśmiechu. – Jesteśmy teraz poza Ziemią? Wiesz, w przestrzeni.

Kobieta zmarszczyła brwi, po czym poruszyła się i tak jakby ten ruch wymógł na niej dalsze działanie, powolnym krokiem zaczęła przemierzać salę w tę i z powrotem, nie zbliżając się jednak zanadto do mężczyzny.

Wyraz głębokiego zamyślenia ustąpił z jej twarzy, dopiero gdy zahaczyła łokciem o jedno ze stojących na przyściennych blatach, metalicznych naczyń. Głośny brzęk wypełnił pomieszczenie niczym uderzenie w gong z jakiegoś pradawnego, religijnego obrzędu. Oboje śledzili wzrokiem toczące się po podłodze, puste naczynie, nim znieruchomiało w cichnącym pogłosie. Gdy podniósł wzrok, ona wciąż spoglądała na podłogę.

Usłyszał jej cichy głos.

– Czyli niczego istotnego nie pamiętasz. Ludzie tu w ogóle zdają się niewiele pamiętać.

Podniosła na niego podejrzliwe spojrzenie.

– A może tylko udajesz, dopasowujesz się? Nie, to głupie – odpowiedziała samej sobie. – Może to jakiś nasz wewnętrzny system obronny? Zapominamy, bo to lepsze niż świadomość wszystkich tych spraw.

Przez całą tę rozmowę, mężczyźnie wydawało się, że miejscami ich komunikacja odbywa się na różnych poziomach. Jakby to, co mu się przydarzyło, czymkolwiek to było, upośledziło również jakiś obszar w jego mózgu, odpowiedzialny za prawidłowe definiowanie słów.

Jej stopy odmierzyły kilka krótkich kroków.

– Po co ja tutaj w ogóle przyszłam? – powiedziała, wdychając głęboko powietrze. – Pomyślałam chyba, że niektórzy z nas mogliby zostać lepiej potraktowani, lepiej przyjęci.

Mężczyźnie te słowa oczywiście niewiele wyjaśniały. W ogóle słuchanie jej zaczęło mu się w którymś momencie wydawać coraz bardziej męczące. Cokolwiek próbowała mu przekazać, jeśli w ogóle coś próbowała, wymijało go to niby specjalistyczny żargon na wykładzie z dziedziny, której zupełnie nie rozumiał. Ogarnęło go przeświadczenie, że chyba nie dowie się od tej kobiety niczego konkretnego. Kiedy więc spytała go o jakąś kolejną, nieistotną z jego punktu widzenia rzecz, postanowił milczeć.

– I znowu nic – powiedziała, dostrzegając jego brak uwagi. – To w sumie jakieś wyjście.

Raz jeszcze westchnęła i ruszyła w stronę drzwi. Gdy te rozsunęły się z ledwie słyszanym sykiem, zatrzymała się i lekko odchyliła głowę na bok. Profil jej twarzy przywodził mu na myśl starannie ucharakteryzowaną, pośmiertną maskę.

– Nie wiesz, z którego jesteś sektora – stwierdziła, zastanawiając się nad czymś. – Najlepiej będzie, jeśli przez pewien czasu zostaniesz tutaj. Oczywiście, dopóki nie wróci ktoś inny. Możliwe, że wpadnę tu niedługo. Możliwe. – Zerknęła na podłogę. – Zresztą nie ma nas zbyt wielu, więc miejsca raczej nie braknie.

Zawahała się na krótką chwilę.

– W schowku masz komunikator. Ubranie i kilka innych rzeczy. A co do całej reszty – powiedziała nieco zmienionym głosem. – Nie oczekuj tu od nikogo prostych odpowiedzi.

Skończyła mówić i wyszła, pozostawiając w pokoju atmosferę niedopowiedzenia. Miękki syk zamykających się drzwi rozpłynął się w powietrzu. Chwilę później światło zelżało, przybierając bardziej naturalny odcień żółci.

Jeszcze przez długi czas stał w miejscu, zastanawiając się nad tym, co powinien teraz zrobić. Zostać tu, w tym sterylnym blaszanym pokoju i dalej czekać? Jak długo? Czy naprawdę znajdował się na statku kosmicznym? I czy rzeczywiście stało się, bądź nawet wciąż dzieje się tu coś złego? Coś, co doprowadziło do śmierci części załogi? Jakaś epidemia? Kolizja? „To mało prawdopodobne”, pomyślał. „Ciężko byłoby to przeżyć nawet pojedynczym… kolonistom?”, coś zaświtało mu w głowie.

„Czy ja…”, zdołał pomyśleć, nim poczuł w głowie ostre ukłucie bólu. Jęknął, zaciskając zęby, aż w powietrzu rozległ się cichy zgrzyt.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: