Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pożegnaj się - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
15 maja 2012
Ebook
30,90 zł
Audiobook
44,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Pożegnaj się - ebook

"Agentka FBI, Kimberly Quincy, kocha swoją pracę. Jest jednak w piątym miesiącu ciąży i powinna zacząć już myśleć nie tylko o sobie. Pewnego dnia zgłasza się do niej młoda prostytutka, informując o zaginięciu koleżanki. Okoliczności, które przedstawia, są tak przerażające, że aż niewiarygodne. Kimberly, nie zważając na swój stan, daje się wciągnąć w niebezpieczną i wyrafinowaną grę z sadystycznym mordercą zafascynowanym pająkami. 

Liczba zaginionych kobiet rośnie, wszystko wskazuje na to, że psychopata konsekwentnie realizuje swój plan, lecz poza garścią domysłów  i pokrętnymi zeznaniami dziewczyny Kimberly nie dysponuje żadnym dowodem popełnienia zbrodni, ciał bowiem nie odnaleziono. Nie może więc liczyć na pomoc miejscowej policji. Nie zdaje też sobie sprawy, że stąpa po cienkim lodzie. Zabójca, który urzeczywistnia najgorsze kobiece koszmary, jest naprawdę blisko...

Lisa Gardner zdążyła już przyzwyczaić polskich czytelników do mistrzowsko budowanego napięcia, do niezliczonych zwrotów akcji, do grozy towarzyszącej czytelnikowi od pierwszej do ostatniej strony. Krytycy są zgodni – to jej najlepsza powieść. "

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7508-563-1
Rozmiar pliku: 1 000 B

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

PROLOG

„Wśród gatunków niebezpiecznych na terenie USA występują między innymi pająki z rodziny wdów oraz pustelników”.

(Herbert W. i Lorna R. Levi, Spiders and Their Kin, A Golden Guide, St. Martin’s Press, 2002)

Jęczał chrapliwie, coraz mocniej ciągnąc ją za włosy. Rozchyliła wargi i silniej przywarła do jego ust. On naparł na nią biodrami i zaczął mamrotać typowe bzdury, jak to chłopcy w takich sytuacjach.

— O Jezu, Jezu... Nie przestawaj. Jesteś taka śliczna. Cudowna. Och, Ginny, Ginny. Słodka Ginny...

Zastanawiała się, czy sam siebie słyszy, czy w ogóle zdaje sobie sprawę, co mówi. Czy wie, że czasem przyrównuje ją do świętych, że mówi o niej boska, miss Georgii. A raz nawet wypalił, że ją kocha.

Facet w takich chwilach potrafi powiedzieć wszystko.

Drążek zmiany biegów boleśnie się wbijał w jej biodro. Prawą ręką sięgnęła do rozporka chłopaka i zręcznym ruchem oswobodziła go z dżinsów. Odnalazła, co trzeba, a on wydał z siebie rzężący odgłos, jakby umierał.

— O matko! Ginny. Moja... słodka... kochana... Ty mnie normalnie wykończysz, WYKOŃCZYSZ!

„Zamknij się, na litość boską, i miejmy to za sobą” — pomyślała.

Jeszcze parę ruchów; trochę mocniej przywrzeć ustami, trochę mocniej popracować ręką i...

Tommy sapał ze szczęścia.

A mała Ginny będzie mogła w końcu odebrać swoją nagrodę.

Opadła z powrotem na siedzenie i nieznacznie odwróciła głowę, żeby nie zauważył, jak ociera usta. Butelka Jim Beama leżała tam, gdzie ją zostawili: walała się pod nogami na podłodze. Ginny ją podniosła, pociągnęła spory łyk i podsunęła Tommy’emu.

Kapitan szkolnej drużyny futbolowej wciąż miał spuszczone spodnie i nieprzytomny wyraz twarzy.

— Ginny, ty naprawdę chcesz mnie wykończyć.

Zaśmiała się, napiła się jeszcze raz sama, aż oczy ją zapiekły, ale wmówiła sobie, że to tylko whisky, nic więcej.

Tommy zaczął się ubierać. Naciągnął slipki, potem dżinsy i na koniec zapiął pasek. Robił to zupełnie naturalnie, bez tego skrępowania, które zwykle czują dziewczęta w takich sytuacjach. Dlatego Ginny woli robić facetom laskę na przednim siedzeniu, niż uprawiać seks na tylnym. Seks zajmuje więcej czasu i wymaga bardziej skomplikowanych zabiegów logistycznych. Z obciąganiem sprawa jest prostsza i przeważnie trwa to krótko.

Teraz Tommy mógł już się napić. Ginny podała mu butelkę i obserwowała, jak podskakuje mu jabłko Adama wystające znad stójki sportowej kurtki. Przetarł ręką usta i oddał jej butelkę.

— Seks i whisky. Czego chcieć więcej! — Uśmiechnął się szeroko.

— Nieźle jak na czwartek wieczór — przyznała.

Wsunął rękę pod jej bluzkę i dłonią objął pierś. Wyczuł palcami lewy sutek i zaczął się nim bawić.

— Na pewno nie chcesz...?

Odsunęła jego rękę.

— Nie mogę, muszę wracać. Matka zagroziła, że jak się jeszcze raz spóźnię, nie wpuści mnie do chaty.

— Twoja matka? Przyganiał kocioł garnkowi...

Ginny zignorowała tę uwagę.

— Poza tym nie byłeś czasem umówiony z kumplami? Albo z Darlene? Biedaczka pewnie nie zaśnie, jak nie zobaczy swojego kochasia.

Zaczęła pogodnie, lecz skończyła z lekkim sarkazmem. To, że ktoś zna swoje miejsce w szeregu, nie znaczy, że ma być z tego powodu szczęśliwy.

Tommy tymczasem przycichł. Pogładził ją kciukiem po policzku. To był zaskakujący gest z jego strony. Niemal czuły.

— Mam coś dla ciebie — cofnął dłoń i poszperał w kieszeni.

Ginny zmarszczyła brwi. Spróbowałby nie mieć. Przecież na tym to polega. Dziewczyna z nizin pieprzy się z bogatym, przystojnym gwiazdorem szkolnej reprezentacji, a on w zamian obdarowuje ją błyskotkami. Bo wszyscy chłopcy mają swoje potrzeby, ale nie wszyscy mogą dostać to, czego chcą od swych cnotliwych panien.

Tommy spojrzał na Ginny. Gdy po chwili opuściła wzrok na jego wyciągniętą dłoń, ze zdumieniem zobaczyła tam szkolny sygnet.

— Co to ma być?

Tommy gwałtownie się odsunął.

— Wiem, nie spodziewałaś się...

— Darlene wydrapie ci oczy, jak go u mnie zobaczy.

— Darlene już się nie liczy.

— Od kiedy?

— Od soboty, kiedy z nią zerwałem.

— Popieprzyło cię?

Wyraźnie zrzedła mu mina. Widać nie spodziewał się takiej reakcji.

— Ginny, skarbie, ty chyba nie rozumiesz...

— Och, nie bój się, rozumiem. Darlene jest śliczna. Darlene ma superciuchy, pieniądze tatusia i idealnie umalowane usteczka, które nie daj Boże, mogłyby się rozmazać, gdyby zrobiła dobrze swojemu przystojnemu chłoptasiowi.

— Nie musisz się tak o niej wyrażać — odparł sztywno Tommy.

— Jak? Że śliczna mała Darlene nie chce połykać? No to wmówiłeś sobie, że się zakochałeś w pospolitej dziwce Ginny?

— Nie mów tak...

— Czemu, boisz się prawdy? Wiem, kim jestem. Tyle że z nas dwojga to ty masz trociny zamiast mózgu. Poza tym obiecałeś mi złoty łańcuszek!

— A więc tylko o to ci chodziło? O łańcuszek?

— No pewnie.

Przyglądał się jej z zaciśniętymi zębami.

— Wiesz co, Trace mnie przed tobą ostrzegał. Mówił, że potrafisz być podła, masz duszę węża. Przekonywałem go, że się myli. Ginny, nie jesteś swoją matką. Mogłabyś... jesteś kimś wyjątkowym. Przynajmniej... — wyprostował się — ...dla mnie.

„Co ci, kurwa, odbiło, człowieku!”. Nie mogła już dłużej wytrzymać. Pchnęła drzwi i wyskoczyła z samochodu. Usłyszała, jak Tommy gramoli się z drugiej strony, myśląc pewnie, że lepiej będzie, jak ją powstrzyma przez zrobieniem czegoś głupiego.

Parkowali na poboczu leśnej drogi używanej do transportu drewna. Wokół ani żywego ducha, ziemia pod stopami twarda, nierówna. Na początku Ginny odruchowo chciała uciekać. Puścić się pędem w granatową czeluść między wysokimi sosnami.

Jest młoda i silna. Takie dziewczyny potrafią długo biec. A ona ma w tym wprawę.

— Ginny, porozmawiajmy.

Głos Tommy’ego za plecami. Wciąż żarliwy, ale pozostawiający jej nieco więcej przestrzeni. Litości! Chłopak pewnie się zapisał na kółko poetyckie albo zaczął słuchać Sary McLachlan czy podobnego gówna. Wszyscy teraz oczekują po innych głębi. Nie rozumieją, że banał upraszcza życie?

Nabrała powietrza w płuca i spojrzała na gwiazdy. „Gdy życie podsuwa ci cytryny, rób lemoniadę” — przemknęło jej przez głowę. Absurdalność tej myśli sprawiła, że zachciało jej się śmiać. Czy może płakać? Zrobiła więc to, co umiała najlepiej. Zacisnęła pięści i zaczęła kombinować. Wbrew temu, co ludzie myślą, dziewczyna taka jak ona musi znać swoją wartość.

— Słuchaj, Tommy — powiedziała. — Będę szczera: totalnie mnie zaskoczyłeś.

— Wiem. Sam siebie też. Nie planowałem tego.

— Będziesz miał nieprzyjemności. Jak zobaczą mnie w szkole z tym sygnetem, zaczną o tobie gadać okropne rzeczy.

— Niech sobie gadają.

— Jeszcze cztery miesiące i skończysz szkołę, wyjedziesz. Tommy, po cholerę ci to?

— Ginny... — zaczął znowu.

Zasłoniła mu usta palcem.

— Wezmę go.

— Serio? — ucieszył się. Odzyskał nadzieję. Cholerna Sarah McLachlan.

— A przyniosłeś łańcuszek?

— Tak. Na wszelki wypadek wziąłem, ale...

— Daj mi go. Zawieszę na nim sygnet i będę nosiła schowany pod bluzką. To będzie nasza tajemnica, przynajmniej do zakończenia szkoły. Nie muszę się chwalić całemu światu, że ci na mnie zależy. Dzisiejszy wieczór już i tak... To, co zrobiłeś... — Jej głos znów zaczął zdradzać irytację. Zmusiła się, żeby zakończyć pogodniej: — Ten gest wiele dla mnie znaczy.

Tommy się rozpromienił. Sięgnął do kieszeni i wyjął foliową torebkę z łańcuszkiem. Pewnie kupił w pierwszym lepszym supermarkecie. Czternaście karatów: zzielenieje jej od tego skóra na szyi.

Szlag by to trafił. I to wszystko za coś takiego?

Wzięła łańcuszek, zawiesiła na nim sygnet i uśmiechnęła się do Tommy’ego.

Przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował. Nie broniła się. Potem jednak znów zaczął się do niej dobierać, najwyraźniej chcąc scementować ich nowy związek szybkim numerkiem w krzakach.

Boże, ależ była zmęczona.

Odepchnęła go z wysiłkiem. Musiała się zmierzyć z osiemdziesięcioma kilogramami chodzącego testosteronu.

— Tommy — wysapała. — Nie mogę się spóźnić, zapomniałeś? Dostanę szlaban i co, od tego mamy zacząć nasz nowy związek?

Na rumianej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.

— No tak, masz rację. Ale, Chryste, Ginny...

— Dobra, dobra. Wskakuj do auta, przystojniaku. Zobaczymy, jak szybko umiesz jeździć.

Tommy umiał jeździć bardzo szybko, ale nim dotarli pod dom Ginny, i tak było już po jedenastej. Na ganku paliło się światło, ale firanki nawet nie drgnęły.

Może matka wyszła i nie dowie się o spóźnieniu? Ginny miała ciężki dzień i wolałaby uniknąć kłótni.

Tommy chciał zaczekać, aż Ginny znajdzie się bezpiecznie w środku. Przekonała go, że to tylko pogorszy sprawę; mama może wyjść i zrobić awanturę. Nalegał. Zabrawszy jej cenne pięć minut, w końcu zrezygnował.

Mój bohater, pomyślała z ironią i odwróciła się w stronę domu.

Szary i skromny, nie miał nawet trawnika. Nijaki na zewnątrz, jeszcze bardziej nijaki w środku. Ale co tam, przynajmniej prawdziwy dom, a nie jakaś przyczepa. Bo kiedyś Ginny miała tatę. To był wysoki i przystojny mężczyzna o donośnym, tubalnym śmiechu, który codziennie po powrocie z pracy brał ją na ręce i podrzucał do góry.

Pewnego dnia zginął. Wracał autem od klienta, któremu remontował mieszkanie i wpadł w poślizg na oblodzonej drodze. Ten dom został kupiony za pieniądze z ubezpieczenia.

Matka musiała się imać różnych zajęć, żeby utrzymać rodzinę.

Ginny szarpnęła za klamkę. Frontowe drzwi były zamknięte. Wzruszyła ramionami i poszła sprawdzić tylne. Te też były zamknięte. Spróbowała uchylić okna, choć z góry wiedziała, że się nie otworzą. Matka lubiła szczelnie się zamykać. Ta dzielnica może kiedyś należała do porządnych, ale to było dziesięć lat i jedną warstwę społeczną temu.

Zapukała do drzwi. Nacisnęła dzwonek. Nawet nie zadrżała firanka.

A więc mama dotrzymała słowa. Mama, która była przekonana, że gdyby Ginny tylko wzięła się za siebie, mogłaby coś osiągnąć, zamknęła przed nią drzwi na noc.

Chrzanić to. Pójdzie się przejść. Może za godzinę lub dwie matka stwierdzi, że córka już dostała wystarczającą nauczkę.

Szła pogrążoną w mroku ulicą, mijając następne tak samo ciasne domy. Ci ludzie kiedyś mieli pracę. Teraz wielu z nich nie ma z czego żyć.

Kiedy mijała skrzyżowanie z wiejską szosą, minął ją duży czarny SUV. Dwadzieścia metrów dalej rozbłysły czerwone tylne światła i auto zatrzymało się z piskiem opon. Z okna wychyliła się głowa. Było ciemno, więc widziała tylko zarys czapki z daszkiem. Głęboki baryton spytał:

— Może podwieźć?

Ginny nie zastanawiała się długo. Auto wyglądało na drogie, głos budził zaufanie. Może wieczór nie jest jeszcze stracony.

Zrozumiała swój błąd pięć minut później. Najpierw wsiadła do przestronnego wozu i dotknęła ręką miękkiego skórzanego siedzenia. Chichocząc zalotnie, powiedziała kierowcy, szczupłemu mężczyźnie w średnim wieku, że zabrakło jej benzyny w aucie i czy w związku z tym nie mógłby jej podrzucić kilka ulic dalej.

Kierowca niewiele mówił. Skręcił tylko w lewo, w prawo, a potem nagle się zatrzymał na zapleczu ogromnego magazynu samoobsługowego i wyłączył silnik.

Wtedy Ginny poczuła ciarki na plecach. Kiedy jesteś pierwszy raz z obcym facetem, zawsze pojawia się ten moment strachu. Szybko się jednak reflektujesz, że nie ma czego się bać, bo taki dupek nie odbierze ci przecież nic, czego byś dawno nie straciła.

Ale on nagle się odwrócił i Ginny ujrzała przed sobą ponurą twarz bez wyrazu. Mocna, kwadratowa szczęka, zaciśnięte usta, czarne czeluście oczu.

I wtedy, zupełnie jakby przewidywał jej reakcję, jakby chciał się nasycić widokiem jej miny, powolutku odchylił daszek czapki i pokazał czoło.

Ginny zacisnęła w kieszeni dłoń na sygnecie Tommy’ego. Jedno spojrzenie na to, co ten człowiek sobie zrobił, uświadomiło jej kilka rzeczy naraz: matka już nie będzie musiała wymyślać dla niej kar, a napalony Tommy oszczędzi sobie wstydu przed kolegami.

Ponieważ nie było mowy, żeby ten mężczyzna kiedykolwiek pozwolił jej wrócić do domu.

Niektóre dziewczyny mają spryt, inne krzepę, jeszcze inne są szybkie. A Ginny, biedna Ginny, już cztery lata temu, gdy narzeczony jej matki po raz pierwszy wszedł do jej sypialni, nauczyła się, że może ocalić skórę tylko w jeden sposób.

— No dobra — rzuciła. — Przejdźmy do rzeczy: ty mi powiesz dokładnie, co mam ci zrobić, a ja tymczasem zacznę się rozbierać.

Koniec wersji demonstracyjnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: