Radykalni. Rebelia - ebook
Radykalni. Rebelia - ebook
Stary Kontynent płonie. Zapoczątkowana w Paryżu muzułmańska rebelia rozlewa się na sąsiednie kraje. Islamscy fundamentaliści wychodzą na ulice Berlina, Brukseli, Londynu i wielu innych miast Europy Zachodniej. Władze starają się zapanować nad chaosem, ale pojawia się nowy wróg – radykalna prawica. Jej bezwzględne bojówki ze skrajnym bestialstwem odpowiadają muzułmańskiej społeczności.
Kuba i jego przyjaciele są zmuszeni raz jeszcze powrócić do piekła, wszak nigdy nie zostawia się swoich za linia wroga. W niemieckiej stolicy czeka ich walka, jakiej dotąd nie stoczyli, bój nie tylko o serca, ale i dusze. Kipiący nienawiścią Berlin zabiera ich w otchłań szaleństwa, a gdy wrogie mocarstwa stawiają ultimatum, najgorszy koszmar staje się faktem.
"Radykalni. Rebelia" to kontynuacja najbardziej kontrowersyjnego cyklu political fiction ostatnich lat. To książka o tym, co może czaić się za rogiem, gdy my naiwnie ufamy, że nic nam nie grozi. Wojna już trwa. Ludzie znów zabijają w imię Boga. Nadciąga apokalipsa.
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7835-665-3 |
Rozmiar pliku: | 924 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gruz, pył i zgnilizna. Wżerająca się w skórę kwaśna, metaliczna woń śmierci. Dymiące kominy, szklarnie, potężne miażdżarki, parujące jeszcze ciepłą krwią. Milczący świadkowie zbrodni, których nikt nigdy nie osądzi. Spytacie dlaczego? Odpowiem. Bo w tym świecie nie ma i nie będzie komu sądzić.
Jeśli dalej pragniecie poznać moją historię, przygotujcie się na wstrząs. Nie opowiadam wam tego, bo taki mam kaprys. Piszę to, bo chcę was przygotować. Nie, nie ostrzec, choć wielu z was może właśnie tak to odebrać. Ostrzeżenie ma na celu chęć przeciwdziałania zagrożeniu, ale tego już nie da się zatrzymać. To nieuchronne. Ludzkość zlekceważyła kroczące zło, wzbierającą nienawiść, przegapiła moment, gdy bestie przekroczyły Rubikon.
Mój świat już na was czeka, czai się za rogiem. Niespokojnie. Niecierpliwie. A wy ciągle wierzycie, że jesteście bezpieczni… Cóż… nie jesteście. Niech pocieszy was fakt, że nie jesteście też jedynymi, którzy tak myśleli, wszak historia lubi się powtarzać. Nasi pradziadowie też wpadli w tę pułapkę. Bezsprzecznej ufności w fundamentalne dobro człowieka. I zapłacili bardzo wysoką cenę.
Dawno temu rozmawiałem z pewnym starym Żydem. Opowiedział o swoim pobycie w Auschwitz-Birkenau, piekle na ziemi, jak je nazywał. Trafił tam, bo nie uwierzył. Tak jak wy. To było dla niego po prostu niemożliwe, niewyobrażalne, zupełnie niepojęte. Tak jak dla was. Zawsze słuchał starszych, którzy przy kolacji i wódce dyskutowali o polityce i świecie. I z niedowierzaniem komentowali plotki: „Mordują Żydów? Masowo eksterminują? Milionami palą w piecach? To kłamstwa! Chcą nas zastraszyć! Wierutne bzdury! Przecież Niemcy to cywilizowani ludzie…”.
A jednak, niewiele później mój rozmówca trafił do największego niemieckiego obozu zagłady, który w świadomości świata nie miał prawa zaistnieć. Zaistniał realnie szybciej, niż się spodziewano, podobnie jak kilkanaście innych, choć parę lat wcześniej budowa podobnych przybytków z pewnością znajdowała się w sferze ponurej fantastyki, a każdy, kto zasugerowałby ich powstanie, z pewnością zostałby uznany za chorego na umyśle, jeśliby nie rzec — obłąkanego.
Stary Żyd opowiedział mi więc, jak żył w murach obozu, a raczej wegetował, wyzbyty większości ludzkich odruchów, niczym szczur albo jakiś przebrzydły karaluch, kierowany odwiecznym instynktem przetrwania. Był jeszcze dzieckiem, Niemcy zamordowali mu całą rodzinę, rodziców zastrzelili, a siostry — nie tak silne jak brat — szybko trafiły do komory gazowej numer jeden. Najbardziej cierpiała najstarsza, piętnastoletnia prześliczna Rachela, wcześniej wielokrotnie brutalnie gwałcona przez kapo, a nawet gardzącymi „podludźmi” strażników, w końcu wysterylizowana żrącym środkiem chemicznym w bloku dziesiątym, przez samego Carla Clauberga, i po kilku tygodniach niepojętej gehenny wysłana do gazu.
Sam przeżył, dotrwał do wyzwolenia obozu przez nadciągającą Armię Czerwoną, dla której — niesłynącej przecież z przesadnego humanitaryzmu — był to potężny szok. Będąc świadkiem takiej masy cierpienia, niewyobrażalnego okrucieństwa niemieckich katów i udręki żałosnych ofiar, jakimś cudem nie stracił jednak wiary w człowieczeństwo. Mało tego, wybaczył. I zamieszkał w kraju rzeźników jego rodziny.
Dziś wiem, jak los okrutnie z niego zakpił…
Ja nie wybaczę. Nigdy. Tamten stary Żyd przeżył swoje piekło, ale nie poznał mojego. Naszego. Owszem, widział, do czego zdolny jest człowiek bez sumienia, wyzuty z wszelkich ludzkich odruchów, gorszy od najdzikszej bestii z krańców znanego nam świata, ale nie miał pojęcia, do czego jest zdolny ten, który wszystkie swoje potworne czyny tłumaczy wolą Boga.
Niemcy swoje ofiary palili, oni robią z ludzi nawóz… Sadyści, zwyrodnialcy, okrutnicy…
Nie spocznę, póki nie zabiję wszystkich, póki na świecie ostanie się choć jeden wyznawca. To, co dziś zobaczyłem, utwierdza mnie w przekonaniu, że tylko to się liczy. I że robię dobrze.
Dziś pogrzebiemy zmarłych, a jutro wyruszymy na polowanie.
Bestie znów będą miały ucztę…