Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Stulecie trucicieli - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
3 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Stulecie trucicieli - ebook

Ogarnięci lękiem przed terroryzmem, nie zdajemy sobie sprawy, że dziewiętnastowieczną opinię publiczną równie silnie przerażali truciciele, którzy, jak wierzono, czaili się wśród zwykłych ludzi. Lęk i potępienie budziły służące dosypujące arszeniku do posiłków swoim gospodarzom czy rodzice trujący swoje dzieci, by wyłudzić pieniądze od firmy ubezpieczeniowej. Wśród "narzędzi zbrodni" prym wiodły arszenik, strychnina i opium. To, że uwolniono świat od wszechobecnego strachu przed trucicielami, było – jak się można dowiedzieć z tej pasjonującej książki – zasługą zarówno wytrwałości prokuratorów i policjantów, jak i dociekliwości naukowców.
W tej pełnej mrocznych opowieści książce Linda Stratmann przedstawia zarówno głośne, jak i prawie nieznane przypadki otruć w wiktoriańskiej Anglii oraz kreśli portrety najgroźniejszych trucicieli tamtych czasów. Opowiada o trwającym całe stulecie pojedynku na spryt i środki, o szybkim postępie w toksykologii sądowej, o chemikach, którzy wyizolowali i poddali rafinacji nowe i groźne trucizny, i o tym, jak oficjalne próby ograniczenia sprzedaży trujących substancji udaremniano z powodu żądań farmaceutów oraz zapotrzebowania na tanie leki i trutki na robactwo.

Spis treści

Od Autorki
Wstęp Straszny wyrok śmierci
Rozdział 1 Diabelskie kluski
Rozdział 2 Uduszony z cebulką
Rozdział 3 Skrajnie wyrafinowana nikczemność
Rozdział 4 Arszenik i stare mogiły
Rozdział 5 Podejrzenia Jamesa Marsha
Rozdział 6 Francuska porcelana
Rozdział 7 Ten uciążliwy świat
Rozdział 8 Bezkarny morderca
Rozdział 9 Alarm i oburzenie
Rozdział 10 Impuls z hrabstwa Essex
Rozdział 11 Tytoń zabija
Rozdział 12 Nic doustnie
Rozdział 13 Ustawa Palmera
Rozdział 14 Ekspert powołany na świadka
Rozdział 15 Zbrodnia i medycyna
Rozdział 16 Sprawy małżeńskie
Rozdział 17 Sprytne sztuczki
Rozdział 18 Znikająca trucizna
Rozdział 19 Amerykańscy kuzyni
Epilog Niebezpieczne leki i bezlitosne trucizny
Skróty do przypisów
Słowniczek
Bibliografia

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7773-652-4
Rozmiar pliku: 6,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis tre­ści

Od Autorki

Wstęp Straszny wyrok śmierci

Rozdział 1 Diabelskie kluski

Rozdział 2 Uduszony z cebulką

Rozdział 3 Skrajnie wyrafinowana nikczemność

Rozdział 4 Arszenik i stare mogiły

Rozdział 5 Podejrzenia Jamesa Marsha

Rozdział 6 Francuska porcelana

Rozdział 7 Ten uciążliwy świat

Rozdział 8 Bezkarny morderca

Rozdział 9 Alarm i oburzenie

Rozdział 10 Impuls z hrabstwa Essex

Rozdział 11 Tytoń zabija

Rozdział 12 Nic doustnie

Rozdział 13 Ustawa Palmera

Rozdział 14 Ekspert powołany na świadka

Rozdział 15 Zbrodnia i medycyna

Rozdział 16 Sprawy małżeńskie

Rozdział 17 Sprytne sztuczki

Rozdział 18 Znikająca trucizna

Rozdział 19 Amerykańscy kuzyni

Epilog Niebezpieczne leki i bezlitosne trucizny

Skróty do przypisów

Słowniczek

BibliografiaTrucicielstwo zawsze było najgorszego rodzaju zbrodnią ze względu na swój podstępny i potajemny charakter.

De toutes les armes que le génie de l’homme a inventées pour nuire à son semblable, le poison est la plus lâche; l’empoisonneur est le plus méprisable des criminels.

(Ze wszystkich broni, które wynalazł umysł ludzki, aby szkodzić bliźnim, trucizna jest najpodlejsza, a truciciel to najbardziej godny pogardy kryminalista).

Prokurator generalny sir Lionel Heald zwrócił się tymi słowami do przysięgłych na procesie Louisy Merrifield, „Daily Mirror”, 31 lipca 1953, s. 16.

Cabanès Augustin, Nass Lucien, Poisons et sortilèges, Paris: Librairie Plon, 1903, s. 1.Od autorki

Ta książka nie jest i ni­g­dy nie mia­ła być zwy­kłym kom­pen­dium tru­ci­ciel­stwa, aka­de­mic­kim stu­dium ani ze­sta­wie­niem nie­po­wią­za­nych ze sobą zbrod­ni, słyn­nych, a tak­że mało zna­nych. Jest na­to­miast spój­ną opo­wie­ścią o trwa­ją­cej nie­mal wiek wal­ce na spryt i środ­ki mię­dzy tru­ci­cie­la­mi a wy­mia­rem spra­wie­dli­wo­ści. Za­czę­łam od na­ro­dzin no­wo­cze­snej tok­sy­ko­lo­gii są­do­wej i pierw­szych po­waż­nych gło­sów na­wo­łu­ją­cych do wpro­wa­dze­nia kon­tro­li sprze­da­ży tru­cizn w dru­giej de­ka­dzie XIX wie­ku, a na­stęp­nie opi­sa­łam wy­sił­ki na­ukow­ców i praw­ni­ków w wal­ce z tymi, któ­rych uzna­li za po­waż­ne za­gro­że­nie dla spo­łe­czeń­stwa – ta­jem­ni­czy­mi tru­ci­cie­la­mi. W tej kam­pa­nii po­stę­po­wi czę­sto to­wa­rzy­szy­ło wie­le sprzecz­no­ści. Che­mi­cy wy­my­śla­li wpraw­dzie co­raz bar­dziej wy­szu­ka­ne me­to­dy wy­kry­wa­nia tok­syn w ludz­kich zwło­kach, ale jed­no­cze­śnie pod­czas ba­dań izo­lo­wa­li i ra­fi­no­wa­li nowe i po­tęż­ne za­bój­cze sub­stan­cje. Na prze­szko­dzie wie­lo­krot­nie po­dej­mo­wa­nym przez par­la­ment pró­bom ogra­ni­cze­nia do­stę­pu do tru­cizn sta­wa­ły spo­łecz­ne za­po­trze­bo­wa­nie na ła­twe do zdo­by­cia, ta­nie leki i trut­ki na in­sek­ty, a tak­że żą­da­nia le­ka­rzy i far­ma­ceu­tów.

W XIX wie­ku po­ja­wi­li się tak­że nowi spe­cja­li­ści – tok­sy­ko­lo­dzy i che­mi­cy ana­li­tycz­ni, któ­rzy zna­li się na tru­ci­znach, ale ich an­ty­pa­tie i za­zdrość cza­sa­mi pro­wa­dzi­ły do za­cie­kłych i nie­li­cu­ją­cych z po­wa­gą ich pro­fe­sji awan­tur, któ­re pod­wa­ża­ły za­ufa­nie spo­łe­czeń­stwa do me­dy­cy­ny. Gdy wzy­wa­no eks­per­tów, aby skła­da­li ze­zna­nia na pro­ce­sach o mor­der­stwo, do­cho­dzi­ło do krę­pu­ją­cych scy­sji mię­dzy przed­sta­wi­cie­la­mi za­wo­dów me­dycz­nych i praw­nych, po­nie­waż wy­star­czy­ło wziąć świad­ka w krzy­żo­wy ogień py­tań, aby na­ra­zić na szwank jego re­pu­ta­cję.

Hi­sto­rię zi­lu­stro­wa­łam tymi spra­wa­mi otruć, któ­re skło­ni­ły wik­to­riań­skie spo­łe­czeń­stwo do prze­pro­wa­dze­nia ba­dań me­dycz­nych i re­form pra­wa oraz wpły­nę­ły na opi­nię pu­blicz­ną. Po­ka­zu­ję tak­że, jak ogra­ni­cze­nie do­stę­pu do tru­cizn oraz udo­sko­na­le­nie me­tod ich wy­kry­wa­nia wpły­nę­ły na spo­so­by dzia­ła­nia po­ten­cjal­nych mor­der­ców. Mu­szę za­tem z góry prze­pro­sić tych czy­tel­ni­ków, któ­rzy mie­li na­dzie­ję, że opi­szę ja­kieś kon­kret­ne przy­pad­ki, a nie zna­leź­li ich w tej książ­ce, albo że po­świę­cę wię­cej miej­sca szcze­gól­nie ich in­te­re­su­ją­cym roz­pra­wom są­do­wym. Ja rów­nież ża­łu­ję, że mu­sia­łam po­mi­nąć pew­ne spra­wy i szcze­gó­ły, któ­re choć są fa­scy­nu­ją­ce, nie pa­so­wa­ły do te­ma­tu prze­wod­nie­go lub po­wie­la­ły sta­no­wi­sko za­pre­zen­to­wa­ne już na in­nym przy­kła­dzie.

Czy­tel­ni­cy mo­ich kry­mi­na­łów wie­dzą, że moja pani de­tek­tyw nie nu­rza się po kost­ki w nie­przy­jem­nych pły­nach ustro­jo­wych. Nie chcę się uspra­wie­dli­wiać – po pro­stu nie pa­so­wa­ło mi to do po­wie­ści. Jed­nak tu, gdzie mowa o praw­dzi­wym świe­cie, ni­cze­go nie prze­mil­cza­łam, na­wet je­śli hi­sto­ria była dość bru­tal­na. Wy­rzą­dzi­ła­bym wiel­ką krzyw­dę czy­tel­ni­kom hi­sto­rii me­dycz­nych i kry­mi­nal­nych, gdy­bym spu­ści­ła za­sło­nę mil­cze­nia na cier­pie­nia otru­tych ofiar – za­rów­no lu­dzi, jak i zwie­rząt – albo po­mi­nę­ła nie­smacz­ne de­ta­le sek­cji zwłok. Opi­sy­wa­nie wie­lu scen nie na­le­ża­ło do przy­jem­nych, ale w książ­ce opar­tej na fak­tach było to ko­niecz­ne. Aby­śmy mo­gli zro­zu­mieć, na ja­kim eta­pie te­raz je­ste­śmy, mu­si­my wie­dzieć, gdzie za­czy­na­li­śmy.

* * *

Chcia­ła­bym po­dzię­ko­wać wszyst­kim, któ­rzy po­mo­gli mi w przy­go­to­wa­niu tej książ­ki. Szcze­gól­nie dzię­ku­ję He­ather McCal­lum, mo­jej re­dak­tor­ce z Yale Uni­ver­si­ty Press, za pod­su­nię­cie mi te­ma­tu, któ­re­mu nie po­tra­fi­łam się oprzeć; bar­dzo po­moc­ne­mu per­so­ne­lo­wi Bri­tish Li­bra­ry i The Na­tio­nal Ar­chi­ves, a tak­że pi­sar­ce Kate Clar­ke za żmud­ne prze­ko­py­wa­nie się przez pew­ne nie­ja­sne źró­dła. W trak­cie ba­dań z przy­jem­no­ścią od­two­rzy­łam kil­ka daw­nych dań, któ­re były ostat­nim po­sił­kiem otru­tych ofiar, i mu­szę po­dzię­ko­wać mo­je­mu mę­żo­wi, Gary’emu, za to, że od­wa­żył się ich skosz­to­wać.Wstęp

Straszny wyrok śmierci

Desz­czo­wa i po­chmur­na po­go­da 26 lip­ca 1815 roku nie od­stra­szy­ła tłu­mu, któ­ry tło­czył się o wcze­snej po­rze w po­bli­żu prze­no­śnych szu­bie­nic, usta­wio­nych przed Bra­mą Dłuż­ni­ków wię­zie­nia New­ga­te w Lon­dy­nie. Tro­je ska­zań­ców mia­ła spo­tkać naj­su­row­sza kara. Wil­liam Old­field zgwał­cił dzie­wię­cio­let­nią dziew­czyn­kę, a Abra­ham Adams do­pu­ścił się so­do­mii. Ale głów­nym obiek­tem za­in­te­re­so­wa­nia była dwu­dzie­sto­dwu­let­nia Eli­za Fen­ning, ku­char­ka ska­za­na za pró­bę za­mor­do­wa­nia swo­je­go pana i jego ro­dzi­ny. Chcia­ła po­zbyć się pra­co­daw­ców, za­tru­wa­jąc klu­ski ar­sze­ni­kiem. Jej spra­wa sta­ła się gło­śna, gdyż mło­da i atrak­cyj­na ko­bie­ta bu­dzi­ła współ­czu­cie, a tak­że upar­cie od­ma­wia­ła przy­zna­nia się do po­peł­nie­nia zbrod­ni. Więk­szość opi­nii pu­blicz­nej świę­cie wie­rzy­ła, że jej wina wca­le nie jest oczy­wi­sta.

Po wy­da­niu na nią wy­ro­ku ska­zu­ją­ce­go 11 kwiet­nia do księ­cia re­gen­ta wy­sła­no pe­ty­cję z proś­bą o uła­ska­wie­nie, a Eli­za na­pi­sa­ła za­rów­no do hra­bie­go El­don, lor­da kanc­le­rza, jak i do wi­ceh­ra­bie­go Sid­mo­uth, se­kre­ta­rza sta­nu. Od­wie­dza­ło ją wie­le osób, któ­rym z pa­sją, otwar­to­ścią i prze­ko­na­niem udo­wad­nia­ła swo­ją nie­win­ność, pro­te­stu­jąc prze­ciw wy­ro­ko­wi. Jej po­plecz­ni­cy or­ga­ni­zo­wa­li spo­tka­nia, na któ­rych w naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach ana­li­zo­wa­li fak­ty zwią­za­ne ze spra­wą, prze­pro­wa­dza­li do­świad­cze­nia z klu­ska­mi i ar­sze­ni­kiem, a jej pra­co­daw­com sta­wia­li za­rzut nie­po­czy­tal­no­ści. Ruch po­par­cia dla Eli­zy był tak sil­ny, że mało kto wąt­pił w jej uła­ska­wie­nie. Na­wet ona była pew­na trium­fu – aż do po­ran­ka w dniu eg­ze­ku­cji. Po­przed­nie­go dnia sir John Si­lve­ster, star­szy sę­dzia i prze­wod­ni­czą­cy Cen­tral Cri­mi­nal Co­urt (Old Ba­iley), oraz Bec­kett, pod­se­kre­tarz sta­nu w Mi­ni­ster­stwie Spraw We­wnętrz­nych, w od­po­wie­dzi na po­wszech­ne za­in­te­re­so­wa­nie tą spra­wą zor­ga­ni­zo­wa­li po­sie­dze­nie, na któ­rym mia­no omó­wić dal­szy los Eli­zy Fen­ning. Wszyst­ko dro­bia­zgo­wo prze­ana­li­zo­wa­no, a każ­dy fakt prze­ma­wia­ją­cy na ko­rzyść Eli­zy – po­now­nie spraw­dzo­no. Na dru­gim po­sie­dze­niu sę­dzio­wie do­szli do tego sa­me­go wnio­sku co na pierw­szym: nic nie po­win­no sta­nąć na dro­dze spra­wie­dli­wo­ści.

O ósmej rano sze­ry­fo­wie prze­szli po­nu­rym pod­ziem­nym ko­ry­ta­rzem pro­wa­dzą­cym z Ju­sti­ce Hall w Cen­tral Cri­mi­nal Co­urt na dzie­dzi­niec kaź­ni – otwar­tą prze­strzeń, od­dzie­la­ją­cą wię­zie­nie od gma­chu sądu, gdzie trzy­ma­no sza­fot, kie­dy nie był po­trzeb­ny.

Ska­zań­ców, wy­nu­rza­ją­cych się z groź­ne­go mro­ku cel w sza­re świa­tło po­ran­ka, przy­go­to­wy­wa­no do eg­ze­ku­cji. Ko­wal wła­śnie od­bił męż­czy­znom kaj­da­ny, gdy do­łą­czy­ła do nich Eli­za, wzmoc­nio­na wi­nem, wodą i fla­ko­ni­kiem z so­la­mi trzeź­wią­cy­mi, wy­ką­pa­na i sta­ran­nie ubra­na w dzie­wi­czą biel. Wspie­ra­ła się na ra­mie­niu mło­de­go le­ka­rza, obo­je się mo­dli­li. Gwał­ci­ciel dzie­ci Old­field, któ­ry daw­niej szy­dził z re­li­gii, ale na­wró­cił się, cze­ka­jąc na eg­ze­ku­cję, pró­bo­wał te­raz wy­ko­rzy­stać spra­wę Eli­zy do wła­snych ce­lów, być może po to, aby dać się po­znać jako obroń­ca po­szko­do­wa­nej mło­dzie­ży. Na­ma­wiał ją, aby się mo­dli­ła. Uści­snę­li so­bie dło­nie, za­pew­nia­jąc się na­wza­jem, że będą szczę­śli­wi w ży­ciu po­za­gro­bo­wym. Na­stęp­nie kat John Lan­gley przy­wią­zał Eli­zie łok­cie sznur­kiem do tu­ło­wia, zwią­zał jej dło­nie z przo­du, a w ta­lii opa­sał ją liną, na któ­rej mia­ła za­wi­snąć.

Ufor­mo­wał się po­chód. Przo­dem szli sze­ry­fo­wie pro­wa­dzą­cy ska­zań­ców przez dzie­dzi­niec i Bra­mę Dłuż­ni­ków, za któ­rą sta­ły szu­bie­ni­ce. Tam tłum po raz pierw­szy uj­rzał Eli­zę. Dla wie­lu sta­no­wi­ła za­pie­ra­ją­ce dech w pier­siach uoso­bie­nie nie­win­no­ści, a na­wet mę­czeń­stwa – w suk­ni ze śnież­no­bia­łe­go mu­śli­nu, w mu­śli­no­wym czep­ku zwią­za­nym bia­łą, sa­ty­no­wą wstąż­ką i w ja­sno­li­lio­wych, sznu­ro­wa­nych z przo­du bu­tach. Za­nim wpro­wa­dzo­no ją na sza­fot, wię­zien­ny ka­pe­lan, wie­leb­ny Cot­ton, za­trzy­mał ją i za­py­tał, czy ma coś do po­wie­dze­nia. Mimo strasz­ne­go po­ło­że­nia pa­no­wa­ła nad sobą i od­po­wie­dzia­ła zde­cy­do­wa­nym gło­sem: „Przed ob­li­czem spra­wie­dli­wo­ści i wszech­mo­gą­cym Bo­giem oraz na Świę­ty Sa­kra­ment, któ­ry przy­ję­łam, je­stem nie­win­na za­rzu­ca­ne­go mi prze­stęp­stwa”.

Eli­za jako pierw­sza z ca­łej trój­ki we­szła po stop­niach na plat­for­mę. Wy­glą­da­ło na to, że za­cho­wa­ła zim­ną krew. Kat, stwier­dziw­szy, że bia­łe, ba­weł­nia­ne czep­ki, któ­re przy­niósł, są za małe i nie za­sło­nią jej twa­rzy, mu­siał za­wią­zać dziew­czy­nie oczy ka­wał­kiem mu­śli­nu. To oka­za­ło się nie­wy­star­cza­ją­ce, więc mimo jej pro­te­stów do­ło­żył brud­ną chu­s­tecz­kę do nosa z wła­snej kie­sze­ni. Na­stęp­nie za­ło­żył ko­bie­cie pę­tlę na szy­ję, a dru­gi ko­niec liny przy­wią­zał do bel­ki nad nimi. W trak­cie tych przy­go­to­wań wie­lo­krot­nie na­ma­wia­no Eli­zę do przy­zna­nia się, ale ona wciąż ob­sta­wa­ła przy swo­jej nie­win­no­ści, do­da­jąc ta­jem­ni­czo, że jesz­cze tego dnia Bóg wy­ja­wi praw­dę.

O wpół do dzie­wią­tej, na dany sy­gnał, kat na­ci­snął dźwi­gnię, zwal­nia­jąc za­pad­nię. Spa­dek był krót­ki, za­le­d­wie oko­ło 45 cen­ty­me­trów, więc Eli­za nie umar­ła z po­wo­du zła­ma­nia kar­ku, tyl­ko z udu­sze­nia, na co tłum pa­trzył z prze­ra­ża­ją­cą fa­scy­na­cją. Mó­wio­no, że krót­ko się sza­mo­ta­ła. Moż­li­we, że Lan­gley, za­sło­nię­ty przed ga­pia­mi przez plat­for­mę, uwie­sił się u nóg ko­bie­ty, aby za­pew­nić jej szyb­szą śmierć. Trzy cia­ła wi­sia­ły przez go­dzi­nę. W koń­cu tłum się roz­pro­szył. Nie­któ­rzy po­szli do miesz­ka­nia Fen­nin­gów na Eagle Stre­et, aby udzie­lić ro­dzi­nie wspar­cia, inni za­kłó­ca­li spo­kój przed do­mem by­łych pra­co­daw­ców Eli­zy na Chan­ce­ry Lane – po­szko­do­wa­nej ro­dzi­ny Tur­ne­rów, któ­rych po­dej­rze­nia do­pro­wa­dzi­ły do śmier­ci dziew­czy­ny. Przez trzy dni po­spól­stwo, uważ­nie ob­ser­wo­wa­ne przez po­li­cję, krę­ci­ło się wo­kół nie­ru­cho­mo­ści Tur­ne­rów, pod­kła­da­ło pod dom sło­mę i gro­zi­ło do­ko­na­niem znisz­czeń. Wszyst­ko do cza­su, aż dwóch naj­bar­dziej ak­tyw­nych wi­chrzy­cie­li aresz­to­wa­no. Wów­czas resz­ta się roz­pro­szy­ła.

Po­nie­waż Eli­zę zgła­dzo­no za mor­der­stwo, jej cia­ło na­le­ża­ło od­dać Roy­al Col­le­ge of Sur­ge­ons, gdzie prze­pro­wa­dza­no sek­cje zwłok. Jed­nak za cenę 14 szy­lin­gów i 6 pen­sów, któ­re jej stra­pio­na ro­dzi­na mu­sia­ła po­ży­czyć, od­da­no je ro­dzi­com, aby mo­gli ją po­cho­wać. W miesz­ka­niu przy Eagle Stre­et 14 cia­ło było wy­sta­wio­ne przez pięć dni, a w wą­skim za­uł­ku tło­czy­ły się tłu­my od­wie­dza­ją­cych – współ­czu­ją­cych lub po pro­stu wścib­skich. Skła­da­no i przyj­mo­wa­no do­bro­wol­ne dat­ki na wy­jąt­ko­wo oka­za­ły po­grzeb, któ­ry wkrót­ce się od­był.

Trzy­dzie­ste­go pierw­sze­go lip­ca pro­ce­sja prze­szła Lamb’s Con­du­it Stre­et na cmen­tarz przy ko­ście­le Świę­te­go Je­rze­go Mę­czen­ni­ka, nie­opo­dal Brun­swick Squ­are. Trum­nę Eli­zy nio­sło sześć mło­dych ko­biet ubra­nych na bia­ło i wy­glą­da­ją­cych ni­czym anio­ły. W oknach i na da­chach do­mów wzdłuż tra­sy pro­ce­sji tło­czy­li się ga­pie, a na uli­cę wy­leg­ło po­noć 10 ty­się­cy lu­dzi, któ­rzy chcie­li być świad­ka­mi tego wy­da­rze­nia.

* * *

Los Eli­zy Fen­ning, słu­żą­cej uzna­nej za win­ną pró­by otru­cia swo­je­go pra­co­daw­cy i jego ro­dzi­ny, wzbu­dził nad­zwy­czaj­ne emo­cje, po­nie­waż oskar­żo­na była kimś wię­cej niż iko­ną skrzyw­dzo­nej ko­bie­co­ści i bo­ha­ter­ką praw­dzi­we­go me­lo­dra­ma­tu. Po wy­da­niu na nią wy­ro­ku sta­ła się po­li­tycz­ną ma­rio­net­ką. Jej spra­wę skwa­pli­wie pod­chwy­ci­li ra­dy­ka­ło­wie i re­for­ma­to­rzy, któ­rzy wy­ko­rzy­sta­li ją, aby za po­śred­nic­twem pra­sy i mnó­stwa bro­szur za­ata­ko­wać wy­pa­czo­ne pra­wo i wy­wo­łać pu­blicz­ne obu­rze­nie. Fakt, że żad­na z otru­tych ofiar nie zmar­ła, przy­spo­rzył Eli­zie po­par­cia. Mia­ła wie­lu sław­nych orę­dow­ni­ków wśród li­be­ral­nych po­li­ty­ków: pro­ku­ra­tor ge­ne­ral­ny sir Sa­mu­el Ro­mil­ly i ad­wo­kat John Phil­pot Cur­ran uzna­li ko­bie­tę za nie­win­ną ofia­rę uprze­dzo­nych do niej i źle pro­wa­dzą­cych pro­ces praw­ni­ków.

W XIX wie­ku Eli­za Fen­ning, dzię­ki po­wszech­ne­mu prze­świad­cze­niu o jej nie­win­no­ści, sta­ła się sym­bo­lem nie­udol­no­ści sys­te­mu spra­wie­dli­wo­ści w spra­wach o tru­ci­ciel­stwo; sys­te­mu, któ­ry ska­zał na śmierć dziew­czy­nę o nie­na­gan­nej opi­nii na pod­sta­wie wą­tłych po­szlak. Jed­na z licz­nych bro­szur, wy­da­nych na ten te­mat w celu wy­ka­za­nia jej nie­win­no­ści, była na­wet za­ty­tu­ło­wa­na Cir­cum­stan­cial Evi­den­ce (Po­szla­ka). Tru­ci­ciel­stwo jest zbrod­nią, w któ­rej rzad­ko znaj­du­je się bez­po­śred­nie do­wo­dy, i choć praw­ni­cy dłu­go ar­gu­men­to­wa­li, że do­wód po­szla­ko­wy nie jest sam w so­bie gor­szy od bez­po­śred­nie­go, ta­kie­go jak ze­zna­nie na­ocz­ne­go świad­ka lub przy­zna­nie się po­dej­rza­ne­go do winy, to jed­nak w oczach opi­nii pu­blicz­nej czę­sto nie są one tak samo wia­ry­god­ne.

Pa­mięć o Eli­zie, pod­trzy­my­wa­na przez obroń­ców w póź­niej­szych spra­wach o mor­der­stwo i ape­la­cjach, wy­ide­ali­zo­wa­na przez Char­le­sa Dic­ken­sa, unie­śmier­tel­nio­na w pio­sen­ce i na sce­nie oraz wskrze­szo­na w par­la­men­tar­nych de­ba­tach na te­mat kary śmier­ci, mu­sia­ła do­tkli­wie cią­żyć wa­ha­ją­cym się sę­dziom i dla­te­go zbyt skwa­pli­wie in­ter­pre­to­wa­li naj­mniej­sze wąt­pli­wo­ści na ko­rzyść oskar­żo­ne­go, gdy mie­li są­dzić do­mnie­ma­ne­go tru­ci­cie­la, sto­ją­ce­go przed nimi na miej­scu dla oskar­żo­nych.

W licz­nych ów­cze­snych ana­li­zach opi­sy tych kon­tro­wer­syj­nych wy­da­rzeń ja­sno po­ka­zu­ją nam, z ja­ki­mi trud­no­ścia­mi mu­sia­ły bo­ry­kać się pra­wo i me­dy­cy­na, gdy mia­ły do czy­nie­nia z przy­pad­ka­mi tru­ci­ciel­stwa u za­ra­nia ery no­wo­cze­snej tok­sy­ko­lo­gii są­do­wej.

Circumstancial Evidence, s. 7.

Urodziła się 10 czerwca 1793 roku. Watkins, Important Results, s. 2.

Pojawiły się sugestie, że z troski o zasadność przeprowadzenia egzekucji Elizy doszło do nietypowego opóźnienia jej terminu. Jednak Oldfield i Adams (co do ich winy nikt nie miał wątpliwości) zostali skazani podczas obrad tego samego sądu co Eliza. Jeśli nie było pewności, że skazani się winni, zwykle wieszano ich kilka tygodni po wydaniu wyroku skazującego. Egzekucję na dwóch innych mężczyznach, Harlandzie i Boksie, skazanych na śmierć w kwietniu, wykonano dopiero 27 lipca.

Centralny sąd Anglii i Walii, potocznie zwany Old Bailey od nazwy ulicy, przy której się mieścił. Prowadzi sprawy o poważne przestępstwa i orzeka w składzie jednego sędziego oraz ławy przysięgłych (przyp. tłum.).

Gazeta doniosła, że hrabiego Eldon, początkowo uczestniczącego w tych posiedzeniach, później nie dopuszczono do udziału w nich. Watkins, Important Results, s. 85.

Wybierani urzędnicy, którzy asystowali sędziom.

Później jeden z widzów zasugerował, że typową porą egzekucji była godzina ósma, ale szeryfowie zwlekali i przedłużali procedurę na wypadek, gdyby nadeszło ułaskawienie. Zob. „Birmingham Daily Post”, 8 czerwca 1870, s. 5. Bardziej prozaiczne wyjaśnienie jest takie, że kat przybył z opóźnieniem, gdyż wypełnił swoje obowiązki w Ipswich, gdzie również wieszał skazańców. Zob. Affecting Case, s. 34.

T.W. Wansbrough (1789–1859).

„The Times”, 27 lipca 1815, s. 3.

Dom czyściciela obrazów, pana Millera, który pozwolił w nim zamieszkać Fenningom, gdyż musieli opuścić swoje mieszkanie. Na późniejszych oświadczeniach pana Fenninga widnieje ten adres.

Akta tej sprawy w The National Archives – w których brakuje oficjalnych dokumentów, a zawierają wycinki z gazet – opatrzone są dopiskiem: „Przypuszczalnie przypadek egzekucji niewinnej kobiety”. HO 144/263/A56680.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: