Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tamten okrutny wiek - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 maja 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
46,10

Tamten okrutny wiek - ebook

 

Pasjonująca opowieść o najważniejszych wydarzeniach i postaciach historycznych minionego wieku. Napisana w oparciu o wydany wcześniej "Ten okrutny wiek".

Rozszerzona i uzupełniona o najnowsze dokumenty udostępnione przez otwierające się archiwa państw na wschodzie i zachodzie Europy.

Napisana charakterystycznym dla Autora dynamicznym stylem, bogata w dialogi, w niezwykle barwny sposób przywołuje najważniejsze wydarzenia ostatniego stulecia i pozwala czytać historię "tamtego" wieku jak najbardziej sensacyjną opowieść.

Kategoria: Naukowe i akademickie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-61232-20-9
Rozmiar pliku: 21 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Drogi Czytelniku

W połowie lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia napisałem książkę Ten okrutny wiek, starając się przedstawić w niej obraz wydarzeń i postaci najważniejszego okresu w historii cywilizacji. Książka stała się przebojem rynku wydawniczego – ułatwiała zrozumienie tamtego czasu, ale od dnia jej wydania wiele się zmieniło. Archiwa państw na wschodzie i zachodzie Europy ujawniły nowe dokumenty, opublikowano wspomnienia uczestników i zeznania świadków. Książka Ten okrutny wiek, choć nie straciła na aktualności, wymagała uzupełnienia i rozbudowy. Przekonany o takiej konieczności, zabrałem się do pracy, poszukując nowych śladów, dowodów, weryfikując sądy sprzed dziesięciu lat, aż powstała ta książka, Tamten okrutny wiek.

Dlaczego dopiero teraz?

Pierwsze wydanie było możliwe dzięki zmianie, jaka dokonała się w Europie, której następstwem stało się otwarcie (a właściwie uchylenie) drzwi archiwów radzieckich, do tego czasu szczelnie zamkniętych, i opublikowanie wielu nadzwyczaj ciekawych opracowań historycznych, a także wspomnień pracowników radzieckich tajnych służb. Wiele fascynujących dokumentów ujawniły archiwa zachodnie przestrzegające zasady odtajnienia oficjalnych papierów po co najmniej pięćdziesięciu latach od daty wydarzenia. W ten sposób obraz polityki, gospodarki i działań militarnych końca lat czterdziestych i początku lat pięćdziesiątych stał się o wiele pełniejszy. Jednakże odtwarzanie historii XX wieku jest zadaniem nadzwyczaj niebezpiecznym, gdyż jest w niej wiele fałszywych tropów, umyślnie tworzonych przez ludzi, którzy chcieli ukryć prawdę. Muszą więc minąć kolejne lata, zanim ujawnione i opublikowane dokumenty zostaną zweryfikowane, a ich autentyczność i wartość potwierdzona.

W tym wydaniu książki żaden z rozdziałów nie pozostał bez zmian; w każdym rozwijałem opowieść o wydarzeniach XX wieku, wzbogacając ją o nowe fakty, często nie znane w okresie, w którym powstawało pierwsze wydanie. Dodałem też osiem nowych rozdziałów, opisując historie, których poznanie jest konieczne dla zrozumienia charakteru tamtego stulecia.

Jeszcze dużo pozostało do opowiedzenia o XX wieku. Bez wątpienia największe sensacje są jeszcze przed nami, skoro w 2016 roku zostaną ujawnione dokumenty dotyczące niezwykłej wyprawy Rudolfa Hessa, zastępcy Hitlera, do Wielkiej Brytanii, dwa lata później światło dzienne ujrzą dokumenty związane ze śmiercią Władysława Sikorskiego, a w 2045 roku będziemy mogli poznać prawdę o śmierci Heinricha Himmlera, szefa SS.

Niewiele wiemy o prawdziwym charakterze tego, co działo się w ostatnich latach tamtego stulecia. Obraz czasu przełomowego w naszym życiu wciąż jest pilnie strzeżoną własnością rządowych i partyjnych archiwów. Próba wniknięcia w mechanizmy polityki początku lat osiemdziesiątych musi zakończyć się niepowodzeniem, gdyż zbyt wiele spraw, fundamentalnych dla zrozumienia tamtego okresu, pozostaje najściślej strzeżoną tajemnicą; jakże mało można dzisiaj powiedzieć o wielkiej polityce Stanów Zjednoczonych, Związku Radzieckiego oraz Watykanu, która doprowadziła do upadku radzieckiego imperium i zmian w całej Europie.

Zapewne więc, za kilka lat przedstawię moim Czytelnikom kolejne wydanie opowiadania o niezwykłym wieku XX.

Choć bieżące wydarzenia pochłaniają nas, wpływają na nasze życie, choć ich charakter tak bardzo różni się od tego, co działo się w niedawnej przeszłości (jakże porównać amerykańskie czołgi Abrams walczące w Iraku z radzieckim T-34 czy niemieckimi Panterami z II wojny światowej?), to jednak tamten czas – ludzie, broń i sprzęt, jakich używali do realizacji swoich zamiarów – fascynuje nas. Nic dziwnego, to nasz czas!

Zamach w Sarajewie

– Zabijecie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda!

Gdy pułkownik Dragutin Dimitrijević^(), przywódca tajnej organizacji „Czarna ręka”, wypowiedział te słowa do grupki gimnazjalistów zebranych w piwnicy budynku czynszowego w Sarajewie, zapadła cisza. Ale już po chwili chłopcy podnieśli wrzask, skakali, obejmowali się. Czynili tyle hałasu, że pułkownik musiał huknąć pięścią w stół, aby ich uciszyć.

Od dawna wiedzieli, że przygotowują się do ważnej akcji. Szkolono ich na terenie Serbii. Tam 26 maja 1914 roku z magazynów serbskiej armii otrzymali pieniądze i broń: granaty ręczne i brauningi. 3 czerwca przeszli przez granicę z Bośnią, prowadzeni przez agentów serbskiego wywiadu.

Domyślali się, że będą musieli dokonać zamachu, ale aż do tej chwili nie wiedzieli, na kogo. Nie wiedzieli również, że ich czyn zmieni historię świata...

* * *

Uczniowie gimnazjum Gavrilo Princip i Trifko Grabež oraz czeladnik drukarski Nedeljko Čabrinowić mieli odegrać główną rolę. Towarzyszyć im miało pięciu innych zamachowców. Plan, opracowany przez szefa tajnej organizacji pułkownika Dimitrijevicia, przewidywał, że w Sarajewie, stolicy Bośni i Hercegowiny staną wzdłuż ulicy, którą miał przejeżdżać arcyksiążę. Ten, który znalazłby się najbliżej, w pozycji najbardziej dogodnej do ataku, miał rzucić granat lub strzelić z pistoletu i zabić znienawidzonego następcę tronu monarchii austro-węgierskiej.

Stary cesarz Franciszek Józef I

Z chęcią dokonaliby zamachu na samego cesarza Franciszka Józefa, co Dimitrijewić usiłował przeprowadzić trzy lata wcześniej, ale stary monarcha z rzadka opuszczał wiedeński pałac i zamachowcy nie mogli nawet marzyć o posłaniu go na tamten świat. Poza tym miał 84 lata i było oczywiste, że wkrótce może zastąpić go na tronie jego bratanek Franciszek Ferdynand^(). Powszechnie wiadomo było, że po objęciu władzy doprowadzi do głębokich zmian w monarchii, co utrudniłoby zjednoczenie południowych Słowian pod przewodem Serbii, o czym marzył Gavrilo Princip i jego koledzy.

Oczywiście, ci młodzi ludzie byli tylko narzędziem w rękach serbskiego wywiadu. Entuzjazm i patriotyzm kazał im zawiązać organizację „Młoda Bośnia”, która szybko znalazła się pod kontrolą wywiadu serbskiego. Było to w czasie, gdy oficerowie skupieni w nielegalnym stowarzyszeniu „Zjednoczenie lub Śmierć” nazywanym „Czarna ręka” podjęli decyzję o zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, zaplanowali ten akt i wykorzystali chłopców z organizacji „Młoda Bośnia”.

Uznali, że najlepszą okazją będą wielkie manewry w Bośni i Hercegowinie, która od 1908 roku była częścią austro-węgierskiego imperium. Arcyksiążę Franciszek Ferdynand, pełniący funkcję głównego inspektora wojsk austro-węgierskich, miał obserwować te manewry, a po ich zakończeniu złożyć wizytę w Sarajewie. W tym czasie siły bezpieczeństwa w mieście byłyby osłabione w związku z odesłaniem większości żołnierzy na poligon, gdzie pozostaliby jeszcze kilka dni po zakończeniu manewrów, zaś policjantów nie było wielu.

Arcyksiążę Franciszek Ferdynand

Te przewidywania i oceny sprawdziły się. Do ochrony arcyksięcia władze miasta mogły oddać tylko kompanię liczącą około stu żołnierzy. Było ich więc zbyt mało, aby mogli utworzyć szpalery po obydwu stronach ulic i tak oddzielić tłum od arcyksięcia, natomiast policjanci mogli stanąć w odległości stu metrów jeden od drugiego. Tak niewystarczające środki ostrożności budziły zastrzeżenia i obawy wielu osób z bezpośredniego otoczenia arcyksięcia. Tym bardziej że wiedziano, jaką niechęcią, a nawet nienawiścią, Bośniacy darzą austriackiego następcę tronu. Arcyksiążę zdawał się podzielać te obawy. Jednakże o sprawie przesądził gubernator generał Oskar Potiorek. Zapewnił on, że bierze całkowitą odpowiedzialność za bezpieczeństwo arcyksięcia i jego żony. Skąd taka odwaga i taka pewność? Odpowiedź jest szokująca. Generał Potiorek od wielu lat cierpiał na chorobę weneryczną, która zaatakowała jego mózg, sprawiając, że często decyzje, jakie podejmował, nie miały nic wspólnego z realną oceną rzeczywistości. O tej przypadłości generała nie wiedział nikt, toteż jego zapewnienia o pełnym bezpieczeństwie zdecydowały o podtrzymaniu przez księcia planu przyjazdu do Sarajewa. A jednak zamachowi można było zapobiec.

Nie wiadomo, w jaki sposób Nikola Pasić, premier rządu Bośni i Hercegowiny, dowiedział się o przygotowaniach do zabójstwa arcyksięcia. Być może tajemnicę złamali agenci służby bezpieczeństwa, być może zadecydował o tym przypadek, który sprawił, że 3 czerwca na granicy serbsko-bośniackiej schwytano jednego ze spiskowców zmierzających do Sarajewa. Znaleziono przy nim broń, truciznę oraz zapiski, które wyraźnie wskazywały, że jest członkiem nielegalnej organizacji. Torturowany przyznał się do wszystkiego. Powiedział, że należy do „Młodej Bośni”, poinformował o przeszkoleniu, jakie członkowie tej organizacji przeszli w Serbii. Z opisu treningu, uzbrojenia, sposobu przerzutu przez granicę łatwo można było wyciągnąć wniosek, że przesłuchiwany był jednym z kilku zamachowców, którzy wkrótce mieli zaatakować. Co prawda torturowany chłopak nie wiedział, kto ma być celem zamachu, ale oficer śledczy z łatwością domyślił się tego.

Premier Pasić stanął przed trudnym wyborem. Gdyby zataił wiedzę o przygotowaniach terrorystów i nie usiłował zapobiec zamachowi, cała sprawa i tak wyszłaby na jaw po śmierci arcyksięcia, co bez wątpienia doprowadziłoby do bardzo poważnego zaostrzenia stosunków między Serbią i Austro-Węgrami, a może nawet wojny, gdyby zaś kazał aresztować spiskowców, zostałby uznany za zdrajcę narodowej sprawy i naraził się na zemstę oficerów. Wybrał wyjście pośrednie: kazał Jovanowi Jovanoviciowi, ambasadorowi w Wiedniu, wspomnieć któremuś z członków rządu austro-węgierskiego o niebezpieczeństwie grożącym arcyksięciu. Ten wywiązał się z zadania 5 czerwca, gdy w zawoalowanej formie przekazał ostrzeżenie ministrowi finansów dr. Leonowi von Bilinskiemu.

– Byłoby lepiej, gdyby arcyksiążę nie przyjeżdżał do Sarajewa – powiedział. – Niektórzy młodzi Serbowie mogą załadować ostrą amunicję do swoich pistoletów i wystrzelić.

– Miejmy nadzieję, że nic podobnego się nie stanie – odparł von Bilinski, jakby nie rozumiejąc wagi słów, które usłyszał.

Dlaczego zlekceważył tak oczywiste ostrzeżenie? Dlaczego nie usiłował dowiedzieć się czegoś więcej? Dlaczego nie przekazał ostrzeżenia arcyksięciu?

Na te pytania do dzisiaj nie ma odpowiedzi.

Arcyksiążę Franciszek Ferdynand (z lewej) z żoną w towarzystwie gen. O. Potiorka, po przybyciu do Sarajewa

Rankiem 28 czerwca 1914 roku arcyksiążę i jego małżonka Zofia^(), którzy rano przyjechali pociągiem do Sarajewa, po krótkiej wizytacji wojsk w obozie, powrócili do miasta i wjechali na ulicę prowadzącą do ratusza. Trasy przejazdu strzegło stu dwudziestu policjantów. Stali oddaleni jeden od drugiego o kilkadziesiąt metrów, w zbyt dużej odległości, aby mogli przeszkodzić zamachowcom lub ich powstrzymać. Tylko przypadek sprawił, że policjant znalazł się obok ukrytego w tłumie młodego człowieka z pistoletem i ten nie odważył się zaatakować.

Drugi z zamachowców nie zdołał przecisnąć się przez tłum. Trzeciego zawiodły nerwy i nie wydobył pistoletu. Dopiero czwarty, Čabrinović, ruszył do akcji.

Odczekał, aż minie go samochód, w którym jechał burmistrz i szef policji, i nadjedzie drugi, z arcyksięciem, jego żoną i hrabią Harrachem. Wcześniej wydobył z kieszeni bombę i trzymał w dłoni. Gdy samochód był w odległości kilkunastu metrów, uderzył zapalnikiem o słup latarni, co sprawiło, że eksplodowała spłonka i zaczęła się tlić tak zwana dróżka prochowa, której iskra miała wywołać wybuch całego ładunku.

Hrabia Harrach, słysząc uderzenie, pomyślał, że pękła opona.

– Brawo, teraz będziemy musieli stanąć – powiedział przez ramię do siedzącego z tyłu arcyksięcia.

Čabrinović zamachnął się i rzucił bombę, która zataczając łuk w powietrzu, leciała wprost do samochodu. Co stało się dalej? Dotychczas nie zostało to jednoznacznie wyjaśnione.

Według jednej z wersji, zamachowiec chybił i wybuch nastąpił w takiej odległości, że tylko odłamek zranił oficera eskorty i kilku gapiów. Według innych świadków, bomba upadła na maskę samochodu, lecz arcyksiążę zdołał zrzucić ją i wówczas wybuch zranił oficera.

Zamachowiec, otoczony tłumem, widząc biegnących w jego stronę policjantów, przegryzł kapsułkę z trucizną, ale ta nie zadziałała. Skoczył więc do rzeki, w której o tej porze roku nie było zbyt dużo wody, toteż szybko wyciągnięto go na brzeg i skuto kajdankami.

Gawrilo Princip

Gawrilo Princip^() stał daleko, za łagodnym zakrętem, spoza którego nie mógł widzieć miejsca wypadków. Słysząc wybuch, a potem krzyki, uznał, że zamach udał się, poszedł więc do pobliskiej kawiarni, gdzie spiskowcy mieli spotkać się po akcji, aby uczcić wielki sukces.

Tymczasem arcyksiążę po oficjalnym powitaniu przez władze i po krótkim pobycie w ratuszu postanowił pojechać do szpitala, aby odwiedzić rannego oficera. Jego kierowca zmylił drogę i wjechał w ulicę Franza Josepha, na której znajdowała się kawiarnia Moritza Schillera (według innych danych – sklep spożywczy), gdzie Princip czekał na swoich kolegów. Nie spodziewał się, że nagle dostrzeże arcyksięcia żywego i całego w samochodzie powoli toczącym się po kocich łbach ulicy. Gdy jednak tak się stało, nie stracił głowy. Wyszarpnął pistolet zza paska i wybiegł z kawiarni.

– Co się dzieje? Zmyliliśmy drogę! – krzyknął generał Potiorek siedzący na przednim siedzeniu. Kierowca zahamował gwałtownie. Samochód arcyksięcia zatrzymał się o kilka kroków od Principa, co bardzo ułatwiło mu celowanie. Podniósł rewolwer i strzelił dwukrotnie. Pierwsza kula trafiła Franciszka Ferdynanda w szyję i rozerwała tętnicę. Już nic nie mogło go uratować. Drugi pocisk ranił śmiertelnie Zofię, która osunęła się na kolana męża. Arcyksiążę, usiłując ręką zatamować krew tryskającą z rany, tulił żonę i krzyczał:

– Sofrel! Sofrel! Nie umieraj! Musisz żyć dla naszych dzieci!

Lekarz był na miejscu, ale nic nie mógł zrobić. Książęca para skonała po kilku minutach.

Aresztowanie Principa

Princip, który wyrzucił pistolet i odbiegł na kilkanaście kroków, zorientował się, że ucieczka jest niemożliwa. Za nim biegli żołnierze eskorty arcyksięcia, a z przodu drogę grodzili policjanci. Wznoszący się wzdłuż ulicy wysoki żelazny parkan utrudniał przedostanie się do parku, gdzie mógłby szukać ukrycia wśród krzaków i drzew. Jeden z policjantów schwycił Principa za rękę, ale ten wyszarpnął ją i odzyskując na moment swobodę ruchów, włożył do ust ampułkę z cyjankiem, którą trzymał przygotowaną w dłoni. Przegryzł szkło. W tym czasie policjanci i żołnierze wykręcili mu ręce i popchnęli w stronę słupa ogrodzeniowego. Princip nie stawiał oporu. Był przekonany, że lada moment umrze. Mijały sekundy. Zamiast śmierci nastąpiły gwałtowne torsje. Zwietrzała trucizna nie zadziałała. Policjanci wepchnęli kulącego się w boleściach zamachowca do karetki, która ruszyła w stronę miejskiego więzienia.

Pogrzeb arcyksięcia odbył się 4 lipca 1914 roku. Była to skromna uroczystość. Następcy tronu i generalnemu inspektorowi armii nie towarzyszyła w ostatniej drodze honorowa eskorta wojskowa. Zwłoki spoczęły w kościele Artstetten, a nie w rodowej krypcie Habsburgów kościoła kapucynów w Wiedniu.

Tak, stary cesarz Franciszek Józef pozostał do końca niechętny swojemu bratankowi. Nawet po śmierci nie wybaczył mu, że przed laty nie posłuchał monarszego zakazu i ożenił się ze „zwykłą hrabianką” Zofią Chotek. Jednakże w tamtym czasie szeptano, że o przesadnej skromności uroczystości pogrzebowych przesądziły zabiegi ochmistrza dworu księcia Alfreda Montenuovo, który brał na zmarłym odwet za krzywdy, jakie ten wyrządził mu za życia.

Wydawałoby się, że sprawa dobiegła końca. Zamachowcy byli w więzieniu. Ofiary pogrzebano. Niespodziewanie tragedia w Sarajewie uaktywniła poczynania polityków. W stolicach państw europejskich zaczynała działać straszliwa machina...

Śmierć następcy tronu ugodziła w autorytet monarchii i rząd austriacki postanowił natychmiast zareagować. Rada ministrów zebrała się w Wiedniu 7 lipca 1914 roku. Żaden z członków rządu nie miał wątpliwości, że należy podjąć zdecydowane działania. Problemem było tylko określenie granic austriackiej interwencji.

Wojenna wyprawa na Serbię dawała szansę ugruntowania wpływów na Bałkanach, ale rodziła niebezpieczeństwo konfrontacji militarnej z Rosją. Jednakże w Wiedniu wiedziano, że Rosjanie dążą do utworzenia związku państw bałkańskich i skierowania go przeciwko Austrii. Rozprawienie się z Serbią przekreśliłoby rosyjskie plany i bardzo podbudowało autorytet monarchii wśród Słowian południowych.

Liczyło się tylko rozwiązanie militarne, które należało poprzedzić pewnymi działaniami dyplomatycznymi, ale tylko po to, aby stworzyć pretekst do wojny.

Po południu 23 lipca 1914 roku baron Vladimir Giesl von Gieslingen, poseł austriacki, złożył na ręce przedstawiciela rządu serbskiego notę zawierającą dziesięć żądań, które zmierzały do zlikwidowania w Serbii wszelkich ognisk działań antyaustriackich.

Odpowiedź rządu serbskiego, będąca wzorem mistrzostwa dyplomacji, była właściwie zgodą na przyjęcie żądań, ale baron Giesl von Gieslingen uznał, że tak się nie stało, i razem ze swoim personelem opuścił Belgrad. 28 lipca Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii. I wtedy runęła lawina.

Car Mikołaj II

Car Rosji Mikołaj II^() nie chciał bezczynnie patrzeć, jak wojska austriackie panoszą się na Bałkanach i pomniejszają rosyjskie wpływy. Wydał rozkaz częściowej mobilizacji w czterech z trzynastu okręgów wojskowych.

To zaniepokoiło Niemców. Ambasador uprzedził rosyjskiego ministra spraw zagranicznych, że dalsze działania Rosji skłonią jego kraj do ogłoszenia mobilizacji, a łagodząc wojowniczy ton swojej wypowiedzi dodał, że nie jest to pogróżka, lecz przyjacielskie ostrzeżenie.

Car nie przyjął tego ostrzeżenia i 30 lipca ogłosił powszechną mobilizację. Niemcy odpowiedziały, wysyłając ultimatum, w którym żądały odwołania przygotowań wojennych. Tego z kolei car nie mógł uczynić, gdyż upokorzyłby się w oczach światowej opinii publicznej i przed własnym narodem. Tak więc Niemcy, 1 sierpnia w godzinach popołudniowych, ogłosiły mobilizację i wypowiedziały wojnę Rosji.

Natychmiast do dyplomatyczno-wojennej gry włączyła się Francja, związana z Rosją przymierzem obronnym z lat 1891–1893 (a także postanowieniami uzupełniającymi z lat 1899, 1900, 1911, 1912) i rozpoczęła przygotowania do wojny. Było to dziwne, gdyż umowy zobowiązywały rząd francuski do działania tylko w przypadku niemieckiej agresji na Rosję, a nic takiego nie miało miejsca. Co więcej, to Rosja pierwsza podjęła kroki wojenne przeciwko Niemcom, ogłaszając mobilizację, a więc Francuzi mieli wszelkie podstawy, aby uznać, że umowy z Rosją nie obowiązują. Dlaczego więc rząd tego państwa, dotychczas niezbyt skory do realizacji zobowiązań, tym razem postąpił tak honorowo?

Rząd francuski słusznie przewidywał, że Niemcy, przystępując do wojny na wschodzie Europy, również uderzą na Zachód. Od 1904 roku Francuzi mieli dość dokładne informacje na temat niemieckich planów wojennych. Podobno dostarczył je wysoki oficer niemiecki ukrywający się pod pseudonimem „Mściciel”. Nie wiadomo, czy rzeczywiście człowiek ten istniał, czy też wywiad francuski wymyślił go, aby zakamuflować właściwe źródło wiadomości. Możliwe jest również, że wywiad chciał uwiarygodnić swoją koncepcję niemieckich zamiarów, która powstała w wyniku analizy setek raportów wywiadowczych; zawsze to lepiej brzmiało, że wywiad uzyskał wgląd w główny plan wojenny wrogiego mocarstwa.

Mapa Bałkanów 1914 r.

We francuskim planie operacyjnym, nazwanym Planem XVII, współdziałanie z Rosją zajmowało istotne miejsce, gdyż doceniano potęgę militarną wschodniego sojusznika, który mając prawie sześć milionów żołnierzy pod bronią, mógł z dnia na dzień wysłać na front co najmniej osiemset tysięcy żołnierzy. Z tych względów rząd francuski, dostrzegając gwałtowny kryzys na Wschodzie, natychmiast przystąpił do akcji: 1 sierpnia, kilka godzin po ogłoszeniu mobilizacji w Niemczech, Francja rozpoczęła przygotowania do wojny.

Wielka Brytania, choć związana luźnym przymierzem z Francją z 1904 roku nazwanym Entente cordiale (serdeczne porozumienie) spokojnie obserwowała rozwój sytuacji na kontynencie, uznając, że nie powinna wtrącać się do walki o hegemonię na Bałkanach. Taką opinię francuskiemu ambasadorowi przekazał 29 lipca sir Edward Grey, brytyjski minister spraw zagranicznych. Jednakże sytuacja uległa gwałtownemu zwrotowi, gdy 2 sierpnia wojska niemieckie wkroczyły na terytorium Wielkiego Księstwa Luksemburg, co zapowiadało, że wkrótce naruszą neutralność Belgii i dojdą do kanału La Manche, a to stanowiłoby poważne zagrożenie dla Wielkiej Brytanii. I tak się stało.

Żołnierze niemieccy na ruinach fortu pod Brukselą

W nocy 4 sierpnia wojska niemieckie przekroczyły granicę belgijską. Tego samego dnia o godzinie 23.00 Winston Churchill, pierwszy lord Admiralicji, poinformował członków rządu, że rozkazał flocie przygotować się do walki. Rozpoczęła się mobilizacja armii lądowej. Godzinę później Niemcy znalazły się w stanie wojny z Wielką Brytanią.

Europa pogrążyła się w chaosie, którego ogromu nie przewidział żaden z polityków ani dowódców. Szybkość, z jaką wojna ogarnęła kontynent, była wynikiem erupcji sprzeczności i konfliktów, które narastały w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.

Na początku XX wieku Niemcy stały się największą europejską potęgą gospodarczą, i to właśnie zmieniło układ sił. Mocarstwo gospodarcze wymagało wielkiej armii i Brytyjczycy nagle zauważyli, że rośnie siła floty cesarskiej, i to tak dalece, że lada moment mogła ona stać się rywalem dla niezwyciężonej dotychczas Royal Navy, strzegącej brytyjskiego skarbca – kolonii, choć Niemcy wyraźnie dawały do zrozumienia, że nie zamierzają odbierać kolonii Wielkiej Brytanii, lecz mniejszym państwom: Belgii i Portugalii.

Wzrost potęgi gospodarczej Niemiec również zaniepokoił Francję, która zawierając umowy z Wielką Brytanią i Rosją, umacniała swoją pozycję polityczną i chętnie wzięłaby odwet za klęski i upokorzenia, jakich doznała w wojnie z Prusami w 1870 roku i następnych latach XIX i XX wieku.

Na drugim krańcu Europy zaogniały się stosunki rosyjsko-austriackie. Ekspansja rosyjska na Bałkanach stanowiła zagrożenie dla monarchii habsburskiej, a na to nie mogły zgodzić się Niemcy, które same coraz śmielej poczynały sobie na Bliskim Wschodzie, na przykład rozpoczynając budowę linii kolejowej Berlin–Bagdad, co z kolei bardzo niepokoiło Rosję.

I tak zabójstwo arcyksięcia i jego żony skierowało przeciwko sobie milionowe armie. Europa pogrążyła się w wojnie...

Co się stało z zamachowcami? Wszyscy trzej: Princip, Čabrinović i Grabež, stanęli przed sądem i zostali skazani 29 października 1914 roku na dwadzieścia lat więzienia. Uniknęli wyroku śmierci tylko dlatego, że w chwili zamachu nie ukończyli osiemnastu lat (główny oskarżony osiągnął pełnoletność 30 czerwca 1914 roku, a więc dwa dni po zamachu), a prawo w Bośni i Hercegowinie nie pozwalało skazywać nieletnich na kary cięższe niż dwadzieścia lat więzienia. Jednakże żaden z nich nie doczekał wolności. Wszyscy zostali zakatowani w więzieniu, zanim zakończyła się wojna.

Wojny nie przeżył również człowiek będący mózgiem całej operacji przeciwko arcyksięciu Franciszkowi Ferdynandowi – pułkownik Dimitrijević. Był zbyt niebezpieczny dla rządu serbskiego, tym bardziej że oficerowie zamierzali rozliczyć serbskiego premiera Nikola Pašicia za klęskę w 1914 roku. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków, premier, popierany przez regenta księcia Aleksandra, przystąpił do likwidacji niebezpiecznej grupy. Dimitrijević i kilkunastu innych oficerów zostali oskarżeni o przygotowanie zamachu stanu. Sąd wydał wyroki śmierci i długoletniego więzienia. Oczywiście książę Aleksander ułaskawił skazanych na karę śmierci, z wyjątkiem Dimitrijevicia i dwóch innych oficerów, najbliżej z nim związanych. Oni musieli zginąć, gdyż wiedzieli za dużo. Wyrok wykonano o świcie 26 czerwca 1917 roku.

Sprawa sarajewska zakończyła się, ale nigdy do końca nie została wyjaśniona...

Liczebność armii i rezerw głównych walczących stron
(w tysiącach)

------------------ -------------------- -------------------
Państwa walczące w sierpniu 1914 r. ogółem do 1918 r.
Rosja 5971 12 000
Francja 4017 28 410
Wielka Brytania 2957 28 905
Serbia 2200 22 707
Belgia 2117 22 267
Niemcy 4500 11 000
Austro-Węgry 3000 27 800
Turcja 2210 22 850
------------------ -------------------- -------------------

Od 1914 do 1918 roku walczące państwa zmobilizowały 67438810 żołnierzy. Liczbę ofiar można przedstawić następująco:

• po stronie państw koalicji zginęło 5152115 żołnierzy, zaginęło – 4121090, rany odniosło 12831004 żołnierzy;

• po stronie państw centralnych zginęło 3386200 żołnierzy, rany odniosło 8388448, zaginęło lub dostało się do niewoli – 3629829.

Oznacza to, że liczba ofiar po obydwu stronach frontu przekroczyła połowę ogółem zmobilizowanych.

Ta wojna pochłonęła również około pięćdziesięciu milionów osób cywilnych zabitych w wyniku działań wojennych, zmarłych z głodu i epidemii będących bezpośrednim następstwem stanu wojny; ponadto wojna starła z powierzchni ziemi tysiące wsi i miast, pozostawiając głód i rewolucje.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: