Pożegnanie jesieni - ebook
Pożegnanie jesieni - ebook
Pożegnanie jesieni to rzecz brawurowa i niepozbawiona literackiej urody, jednak stanowiąca dla czytelnika pewne wyzwanie. Jak to zwykle bywa w powieściach, w których najważniejsze są idee, fabuła ustępuje tu często miejsca dyskursowi, opisy – rozmowie czy przemyśleniom. I to z nich dowiadujemy się najwięcej o głównych bohaterach utworu: Atanazym Bazakbalu – młodym dekadencie-indywidualiście, dręczonym pytaniami o własną tożsamość; Heli Bertz – cierpiącej na depresję wyznawczyni Schopenhauera, usiłującej kilkakrotnie popełnić samobójstwo; Sajetanie Tempem – bolszewizującym poecie w przeszłości sięgającym po narkotyki, a obecnie przygotowującym rewolucję niwelistyczną.
Całość składa się na wizję zdecydowanie pesymistyczną. Witkacy wieszczy koniec starego świata, a o nowym nie ma do powiedzenia wiele dobrego.
Pretensja Lechonia do mnie, że moi ludzie mówią jednakowym językiem, jest niemądra. Ja nie zniżam się do opisywania życiowych kawałków, tylko staram się (może bezskutecznie) wytworzyć typ powieści intelektualnej, i to filozoficznej.
Stanisław Ignacy Witkiewicz
W ostatnich latach powieści Witkacego doczekały się zaskakującego uwspółcześnienia. Gdy dla pierwszych czytelników były dowodem anachronizmu na tle powieści modernistycznej, to dzisiejsi czytelnicy skłonni są widzieć w nich prekursorstwo wobec… postmodernizmu.
Ze Wstępu Włodzimierza Boleckiego
Stanisław Ignacy Witkiewicz (1885–1939) – ps. Witkacy, pisarz, dramaturg, teoretyk sztuki, malarz i fotografik. Syn Stanisława Witkiewicza. Urodził się w Warszawie. Dzieciństwo spędził w Zakopanem, gdzie Witkiewiczowie przenieśli się w 1890 roku. Ojciec sam zadbał o edukację syna – organizował mu prywatne lekcje z cenionymi naukowcami i artystami. Witkacy zdał eksternistycznie maturę we Lwowie, potem studiował na krakowskiej ASP. Po wybuchu I wojny światowej znalazł się w Petersburgu. Ukończył tamtejszą szkołę wojskową i wyruszył na front. Do Polski wrócił w 1918 roku. W tym czasie następuje rozkwit jego twórczości. Bierze udział w wystawach formistów, pisze dramaty, rozprawy teoretyczne, reportaże i pracuje nad powieściami. Pożegnanie jesieni ukazuje się w 1927 roku. W 1934 roku publikuje Szewców, jedną ze swych głośniejszych sztuk teatralnych. We wrześniu 1939 roku próbuje zaciągnąć się do wojska, potem opuszcza Warszawę i wraz z innymi uchodźcami wyrusza na Wschód. Na wieść o agresji Związku Radzieckiego na Polskę popełnia samobójstwo.
Włodzimierz Bolecki (1952) – historyk, teoretyk, krytyk literacki, edytor, profesor w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Specjalizuje się w zagadnieniach poetyki i historii literatury XX wieku. Opublikował m.in. Poetycki model prozy w dwudziestoleciu międzywojennym (1982), Polowanie na postmodernistów (w Polsce) i inne szkice (1999), Inna krytyka (2006; nagroda im. Kazimierza Wyki), Modalności modernizmu. Studia, analizy, interpretacje (2013).
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-61056-77-5 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wobec niespełnienia obietnic zawartych w przedmowie pierwszej^(), to jest napisania tego, co nazywam „powieścią metafizyczną”^(), piszę drugą – tylko parę słów.
1. Z góry odpieram zarzut, że powieść ta jest pornograficzna. Uważam, że opisanie pewnych rzeczy, o ile one dają pretekst do wypowiedzenia innych, istotniejszych^(), musi być dozwolone. Stefan Żeromski umieścił odnośnik w „Przedwiośniu”^(), w którym pisze, że wstrzymuje się w danym miejscu od opisu pewnych scen, dlatego że polska publiczność tego nie lubi. Nie uważam tego za słuszne. Wobec tego, co piszą Francuzi (przychodzi mi na razie na myśl: Mirbeau^(), Paul Adam^(), Margueritte^()), nie uważam, żeby rzeczy zawarte w tej książce były zbyt przepotwornione. Czasem lepsza jest kropka nad „i” i ogonek przy „ę” niż dyskretne kropeczki i myślniki. Od czasu jak Berent wydrukował słowo „skurwysyn”^() („Ozimina”), a Boy zdanie, w którym było wyrażenie: „rżną się jak dzikie osły” (Przedmowa do „Panny de Maupin”)^(), uważam, że można się czasem nie krępować, o ile to opłaca się w innym wymiarze. Oczywiście, zawsze można powiedzieć: „Co wolno księciu, nie wolno prosięciu” – trudno: trzeba zaryzykować.
2. Również odpieram z góry możliwy zarzut niepoważnego stosunku do kwestii religijnych^(). Tyle jest u nas zakutych łbów, że i to jest możliwe. Stanowczo przeciw temu protestuję.
3. Kwestie społeczne^() są traktowane naiwnie, bez fachowej znajomości, bo jej nie posiadam. Chodzi o tło. Nie robię też żadnych aluzji do rzeczy aktualnych: żadnych wypadków majowych z roku 1926 czy marcowych z roku 1927^(). Mógłbym równie dobrze umieścić całą tę historię w Wenezueli czy Paragwaju i zaopatrzyć „bohaterów” w hiszpańskie czy portugalskie nawet nazwiska. Nic to by nie zmieniło istoty rzeczy.
4. Ponieważ nie mam pojęcia o tym, co to jest życie zbytkowne, traktuję tę kwestię trochę humorystycznie i fantastycznie à la Madzia Samozwaniec^(). Pomysł wprowadzania fantastynych nazw dla nieistniejących na przykład potraw wziąłem ze zniszczonej niestety w r 1917 powieści Leona Chwistka^() pod tytułem „Kardynał Poniflet”^(), pisanej w r 1906, w której „występowały” nieistniejące rośliny. Zamiast kopiować jakieś „menu” zjedzone w Hôtel „Australia” w Sydney czy też z uczty u majora miasta Bendigo koło Melbourne, albo po prostu od Rydza w Warszawie, wolałem podać nazwy potraw nieistniejących. W ten sposób nawet dla klubu smakoszy w Paryżu mogłyby te potrawy posiadać pewien urok. To samo stosuje się do purpurowych koni, mebli, obrazów itp.
5. Indii nie znam poza kilkogodzinnym pobytem w Bombaju. Za to byłem tygodnie na Cejlonie^() w przejeździe do Australii w roku 1914. (Musiałem się z tym pochwalić, bo jeśli mam snobizm, to tylko australijski). Jednak nie wiem, czemu przeniosłem pewne wypadki do Indii, opierając się na rzeczach widzianych na Cejlonie. Nie trzymałem się również ściśle geografii krajowej.
6. Umieszczam jako motto urywek z wiersza jednego z najprzykrzejszych moich „wrogów”, Antoniego Słonimskiego, nie dlatego żeby pozować na fałszywy obiektywizm, tylko po prostu dlatego, że mi się ten wiersz bardzo podoba, i jest jako motto odpowiedni. Jednak muszę zaznaczyć, że w sądach moich o sztuce nie kieruję się ani osobistymi względami, ani polityką, ani niczym innym oprócz tego, czy uważam daną rzecz za artystycznie dobrą czy złą. Niestety, muszę stwierdzić, że ten stosunek do dzieł sztuki jest u nas rzadkością.
7. To, co pisze drugi mój bardzo przykry „wróg”, Karol Irzykowski, o stosunku krytyki do dzieł sztuki poprzez autora, jest bardzo słuszne^(). Babranie się w autorze à propos jego utworu jest niedyskretne, niestosowne, niedżentelmeńskie. Niestety, każdy może być narażony na tego rodzaju świństwa. Jest to bardzo nieprzyjemne.
PS. Za „przykrego wroga” uważam takiego, z którym nie można walczyć wskutek braku u niego określonego jednoznacznego systemu pojęć, i takiego, który nie jest szczery w stosunku do samego siebie – nie analizuje siebie dość starannie, przystępując do krytyki czy polemiki, no i nie rozumie idei przeciwnika.
8. Zaznaczę jeszcze, że powieść ta jest drugą, którą napisałem. Pierwszą, „622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta”, napisałem w latach 1910–1911. Z powodów niezależnych ode mnie nie może być wydana^().
9. Powieści nie uważam za dzieło sztuki według mojej definicji sztuki w ogóle. Poglądy na powieść wyraziłem w krytyce „Wniebowstąpienia” J. M. Rytarda^() w styczniowym „Skamandrze” z r 1925.
10. Nikt nie zmusi mnie, abym pięknie brzmiące słowo dwusylabowe „tryumf” drukował „triumf”. Zamienia się ono w ten sposób na jednosylabowe, niezgodne zupełnie z duchem polskiego języka. Nie można dla jakichś wymagań pisowni zmieniać przyjętego od wieków brzmienia słów, tym bardziej jeśli obiektywnie w poprzedniej pisowni brzmią one lepiej. Zdaje się, że to wszystko^().
30 X 1926 S. I. W.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------