Świat (nie) dziecka - ebook
Świat (nie) dziecka - ebook
Mam 45 lat. Z wykształcenia jestem ekonomistą i dotychczas pracowałem w instytucjach finansowych, jak również byłem i jestem członkiem rad nadzorczych różnych spółek. Jestem także współwłaścicielem firm zajmujących się dystrybucją map i przewodników oraz świadczeniem usług doradczych. Interesuję się historią starożytnego Egiptu, filozofią, teozofią, SF, matematyką i astronomią.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63506-59-9 |
Rozmiar pliku: | 910 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ludzi można podzielić na dwa rodzaje: tych, którzy są wytworem świata, w którym żyją, i tych, którzy są wytworem samych siebie, którzy, choć świata nie zmienili, nie dali się zmienić światu. Oni chodzą po świecie, a nie świat po nich.
E. Stachura, „Oto”
W praktyce po części jesteśmy jednymi i drugimi, trudno jest, będąc częścią społeczeństwa, częścią cywilizacji, nie dać się zupełnie zmienić światu. Wiele naszych cech zostało nam wpojonych w tych momentach, w których chłonęliśmy wszystko, co nam mówiono i pokazywano, jako że nie dostrzegaliśmy wtedy innych wzorców lub dostrzegając je, nie byliśmy w stanie ich wartościować. Później, gdy nawet odrzuciliśmy to, co wydawało się nam nieodpowiednie, pewne wzorce zachowań, reakcje na otaczający nas świat, wcześniej na tyle mocno zakorzenione, że w takiej czy innej formie dają o sobie znać, nie pozwalając w pełni wyrwać się z zamkniętego kręgu kultury cywilizacji. Poza tym, żyjąc w takim czy innym kręgu kulturowym, cywilizacyjnym, nie jesteśmy w stanie w pełni się z niego wyalienować. Pewne zachowania i reakcje są na tyle silnie wbudowane w otaczający nas świat, że choćby podświadomie nasze zachowania są po części zgodne z oczekiwaniami zewnętrznymi. Jedyne, co jednostka może i powinna zrobić, to zwiększyć udział takich zachowań i reakcji, które są wynikiem jej własnych przemyśleń i oczekiwań, jej głębokiego, niezmąconego otaczającą rzeczywistością jestestwa, wolnego wyboru. O ile człowiek nie może zmienić świata rzeczy i ludzi według własnych pragnień, gdyż zawsze jakieś sploty wydarzeń i nieznane przeznaczenie czy rozstajne drogi prowadzić będą do skutków niezamierzonych i nieprzewidzianych, o tyle może on według własnej wolnej woli rozpalać i gasić pragnienia, kształtować własne potrzeby, wybierać FILOZOFIĘ ŻYCIA, systemy wartości i cele działania. W tym właśnie zakresie człowiek ma najwięcej wolności i jest traktowany, o ile sam się tak traktuje, jako podmiot wydarzeń. Jeżeli tak właśnie chcemy żyć, kreując własne życie, podążając za głosem wewnętrznego Ja, to w większej mierze jesteśmy działem nas samych niż bezwolnym wytworem socjalizacji i wychowania. Najważniejsze, to nie dać światu okazji do zepchnięcia nas w ciasną niszę rozpędzonego, szarego tłumu, zmierzającego donikąd.
Miłość natomiast jest dążeniem podmiotów do całkowitego, niczym nieograniczonego zespolenia i oddania się. U jej podstaw leży najgłębsze i bezinteresowne uczucie. Jest ona namiętnością i aktywnością, nie ma nic wspólnego z apatią i bezczynnością. Miłość jednocześnie uskrzydla i zniewala, miota człowiekiem od udręki do ekstazy. Jest ona, a w zasadzie może być, źródłem bezkresnego szczęścia. A jest ono tym większe, im jest ona bardziej szalona, irracjonalna i nieskrępowana. „Kto nigdy nie kochał bez granic, ten nie zna smaku życia”. Życie bez miłości jest tylko jego namiastką, snującym się po niebieskiej planecie cieniem, który szuka swojego miejsca i go nie znajduje. Szuka celu, ale on się oddala. Szuka ukojenia, ale ono nie przychodzi. „Żeby kochać, trzeba złożyć w ofierze swoją indywidualność, zrezygnować z własnej jaźni, wyrzec się samego siebie” – w tym właśnie oddaniu, w tej bezkrwawej ofierze Ducha żyje i rozkwita miłość. A szczęście wynika stąd: „...że dzięki miłości drugiej strony, otrzymujemy z powrotem swoją jaźń i jednocześnie mamy poczucie zespolenia – j e d n o ś c i”. Składając siebie w ofierze, nie przestajemy bowiem być sobą, nie zatracamy własnej tożsamości. „Żyjemy w osobie kochanej, a ona w nas” . Człowiek miłujący nie rozkoszuje się sobą, lecz osobą kochaną, jej jestestwem, posiada swoją egzystencję nie dla siebie samego, ale dla kochanej osoby, dla niej żyje, o nią dba i się troszczy, a przez fakt zespolenia z drugą osobą, że on żyje w niej, a ona w nim, nie zatraca sam siebie ani swego Ego.ZIEMIA STAJE SIĘ RAJEM
narysuję Ci tęczę kolorową
na firmamencie
zagram Ci koncert z nut
namalowanych kroplami rosy
wyrecytuję cudzy wiersz –
swoich nie mam śmiałości
zatańczę tańców sześć –
jak derwisz, co w koło się kręci
pójdę z Tobą na targ,
gdzie św. Piotr frymarczy
potem pójdziemy na obiad –
by spojrzeniami się posilić
i w ciszy wysłuchamy
jak serca nasze biją
a potem, już na deser
zaśpiewam Ci swą pieśń
gdy tak jesteśmy razem
ziemia staje się rajem
– a my jesteśmy w nimPOZA NAMI NIC NIE MA
W każdej kropelce wody,
co z fontanny w niebo wzlatuje,
w każdej igiełce modrzewia,
co zieleni się mocno,
w każdym, najdrobniejszym powiewie wiatru
widzę i czuję Ciebie.
Gdziekolwiek spojrzę,
a choćbym i oczy zamknął,
widzę Ciebie.
W każdym dźwięku,
co zewsząd do mnie dociera,
słyszę Twój głos.
Drżenie Twoich strun przenika moje ciało, dochodzi do krwi,
a wraz z nią do serca i mózgu.
Nie ma we mnie ani jednego grama mnie samego,
gdzie nie byłoby Ciebie,
melodii Twoich słów,
fotografii Twojego jestestwa.
Ciebie samego.
Cyprysy szepczą mi do ucha pieśń miłosną, bym Tobie ją nucił.
Wspomaga je tamaryszek,
co właśnie rozkwita,
i sosna im w chórze wtóruje.
I nawet gdy Ciebie przy mnie nie ma,
to jakbyś był,
ukryty gdzieś niedaleko,
za krzewem magnolii,
a może rododendronu.
Umykasz przede mną,
jakbyś się obawiał,
że jednym dotknięciem skradnę Ci to,
co masz najcenniejszego,
Ciebie samego.
Każdej minuty, gdy o Tobie myślę,
czy to jest sen,
czy jawa,
przez łąki ukwiecone chabrami,
modrymi jak niebo w słoneczną pogodę, biegniemy,
zanurzając się coraz to głębiej w otchłań nas samych, w zatracenie.
Gdzieniegdzie motyl przefrunie,
czasami pszczoła, szukająca nektaru,
od czasu do czasu żaba zarechocze,
a świerszcz swoją melodię odegra.
W tej scenerii,
stworzonej w największym z teatrów ludzkości,
przygotowanej i zestawionej w najdrobniejszym szczególe przez Naturę, widzę Ciebie.
Na twarzy pojawia się uśmiech,
i niknie tak szybko,
że czasem dostrzec go niepodobna, czasami rumieniec się wkrada
i trwa.
Oczy, jak lustro istnienia,
spoglądają gdzieś w dal,
szukając wytchnienia.
Spójrz,
Twoje ręce drżą...,
tak od niechcenia.
Wsłuchaj się w melodię koncertu granego przez Serce,
miarowo,
na początku z wolna,
potem coraz szybciej i szybciej,
jakby bolero,
a może nie, może to marsz...
Drżysz cały...
i ja drżę...
Słońce z wysoka spogląda,
wysyła do nas listy
– promyki docierają do nas,
ogrzewają,
tulą...
Leżymy na trawie spleceni w tak mocnym uścisku,
że uwolnić się z niego niepodobna.
Chcemy wniknąć w siebie tak głęboko,
by pomału,
z wolna,
stawać się jednym,
nierozerwalnym dziełem istnienia, zespolonym do granic możliwości.
Słyszysz, jakiś pies szczeka,
to biegnie do nas,
to się zatrzymuje,
spójrz,
wiewiórka spogląda z konaru drzewa, patrzy na nas, zjadając żołędzie.
Popatrz,
obok nas, na polanie,
dwie sarenki...
Otwieram oczy,
z wolna spoglądam na świat,
budzę się, i widzę,
że poza nami nic nie ma.MAM MILION MARZEŃ
Mam milion marzeń – a wszystkie one
są tylko jednym śnieniem –
Chciałbym być z Tobą
ofiarowywać Ci każdego poranka i wieczoru radość i szczęście
byś nigdy nie zaznał niepokoju,
byś uwierzył we mnie tak, jak ja w Ciebie wierzę
by na Twoich pięknych ustach zawsze pojawiał się uśmiech
– kolorowy
by Twojego czoła nigdy nie dotknął mars zmartwienia
Marzę, byś był po prostu,
by poduszka koło mnie nigdy nie była pusta – na niej Twoja głowa
przymknięte powieki – spokojny oddech – wiara,
że nie spotka Cię żadna krzywda
Gdy niepokoje zaczną Cię dosięgać – marzę,
by być Twoim powiernikiem
by Ciebie wspierać i być przez Ciebie wspieranym
byśmy przez życie ramię przy ramieniu
serce przy sercu
dłoń spleciona w dłoń
razem szli do końca – choć bez końca –
wierzę, że gdzieś po tamtej stronie też będziemy mogli być razem
wierzę, że gdy zechcemy – przetrwamy wszystko
będziemy radośni
szczęśliwi
wzniesiemy się na wyżyny doskonałości – sięgniemy bram raju
stworzymy nowy Dom – tylko dla nas – dla Ciebie i dla mnie
siedząc wygodnie w fotelach zaprosimy doń tych, którzy są dla nas ważni
i będzie cudownie
tak wspaniale, i wzniośle
a jednocześnie tak po prostu
jak u babci przy kominku
ciepło, przytulnie, przyjaźnie...Wymarzyłem Ciebie na jawie
spotkałem we śnie
leżymy przytuleni na trawie
okryci płaszczem porannej mgły
A ja tak tęsknię do Ciebie
chciałbym byś przy mnie był
byśmy okryci rosą
boso chodzili po łąkach
Uwiję Ci wianek z polnych kwiatów
i ozdobię Twoje czoło
koroną z maków
rozpylę zapach wiosny
Rozświetlę Twoją drogę
wyprostuję kręte ścieżki
odkryję nas we dwoje
i zanucę kołysankę
Bo ja tak tęsknię ogromnie
do melodii Twoich słów
do wspólnego tu i teraz
i... przyszłości
Chciałbym Ci dać tyle radości
ile tylko chciałbyś jej mieć
chciałbym u stóp Twoich położyć
mozaikę z płatków pąsowych róż
i jeszcze wiele chciałbym Ci dać
– szczerość rozmowy
otwartość serca
i mą duszę – to jest mój dar
marzenie
spojrzenie
radość
szczęście
wiara
spełnienie
uniesienie
uśmiech
spokój
wspólny trud
marzenie