Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

A gwiazdy niech płoną - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,99

A gwiazdy niech płoną - ebook

Pełna emocji, niezwykle aktualna opowieść o samobójstwie, bullyingu, żałobie i zagrożeniach dorastania w erze mediów społecznościowych.

Świat piętnastoletniego Nathana wali się w gruzy, gdy jego starszy brat popełnia samobójstwo. Al miał przed sobą wspaniałe perspektywy, był utalentowany i kochał życie. Dlaczego więc się zabił?

Dręczony tym pytaniem, Nathan postanawia zagłębić się w śledztwo dotyczące ostatnich miesięcy życia brata. Jego drogi krzyżują się wtedy z Megan – szkolną przyjaciółką Ala.

Wspólnie zaczynają odkrywać tajemnice, które doprowadziły do samobójstwa. Czy jednak będą w stanie zmierzyć się mroczną prawdą, do której dotrą?

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-9519-9
Rozmiar pliku: 2,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

AL. PROLOG

Gdy życie gwiazdy dobiega końca, następuje gwałtowny wybuch zwany supernową. Czasami zewnętrzna warstwa gwiazdy zostaje zdmuchnięta i zostawia za sobą niewielkie jądro o dużej masie, które zapada się w sobie. Grawitacja napiera na jądro tak mocno, że protony i elektrony wiążą się ze sobą i tworzą neutrony, które z kolei łączą się i tworzą gwiazdę neutronową. Oto w miejscu oddalonym o trzydzieści trzy lata świetlne coś powstaje z martwych i rozprzestrzenia się po całym kosmosie. Jądro gwiazdy przyspiesza, obraca się coraz szybciej i szybciej, aż do czterdziestu trzech tysięcy razy na minutę, wreszcie wszechświat rozmywa się w oczach – rozmywają się czas i przestrzeń – i w końcu nic nie może cię zranić, bo w rzeczywistości nie istniejesz. Nie istniejesz naprawdę. Jesteś tylko unoszącym się w przestrzeni skupiskiem cząstek subatomowych, uwięzionym w tym idealnym świecie.

Ostatniej wiosny wybrałem się z Nate’em do wesołego miasteczka. Weszliśmy na Spin Mastera – to kolejka górska z metalowymi klatkami, które katapultują cię w przestrzeń. Poruszaliśmy się z taką prędkością, że twarz Nate’a cała się rozciągnęła. Krzyczał i wrzeszczał, tak bardzo mu się podobało. A ja, gdy wiatr uderzył mnie w twarz, poczułem, jak usta układają mi się w uśmiech, i pomyślałem: „Nigdy nie będę czuł się bliżej gwiazdy neutronowej niż dziś”. Ja i Nate w wirze barw, w pędzie świateł i dźwięków. W pędzie pulsującym, wirującym, orbitującym. Wznoszącym się nad ziemię.

Trzymałem się kurczowo metalowej barierki i myślałem o wszystkich wzorach, które są wokół nas. Myślałem o ciągu Fibonacciego i o tym, że w życiu wszystko składa się z liczb. Myślałem o tym, że każdy z nas może podróżować w czasie dzięki umysłowi i wspomnieniom – nawet sobie tego nie uświadamiając. Nauka nazywa to chronestezją. Pomyślałem o van Goghu, który dzięki Gwiaździstej nocy wyszedł poza kraty okienne swojego pokoju. Pomyślałem o tym, że gwiazda tworzy się nawet przez dziesięć milionów lat i że zdarzyć się to może tylko wtedy, gdy nastąpiło idealne zapadanie grawitacyjne.

Pomyślałem o chwili, w której siedzieliśmy z Nate’em na dachu klubu bokserskiego. Ja i mój młodszy braciszek na dachu. W końcu pojawiła się okazja, żebym o wszystkim mu opowiedział. Nie potrafiłem jednak znaleźć odpowiednich słów.

Oparłem się i modliłem w duchu, żeby ta chwila nie miała końca. Wiedziałem, że kiedy się skończy, nie będę już gwiazdą neutronową. Będę znów Alem.

Alem, który jest nikim.

Alem, który chce zniknąć.

Alem, który wolałby być tam wyżej… Tam, gdzie nic nie może cię dotknąć, a jedyne, co cię otacza, to hel, azot i pył.NATHAN. ROZDZIAŁ PIERWSZY

Pewnego dnia, braciszku, zrozumiesz. To się po prostu wydarzy, a ty nawet się nie spostrzeżesz. Spojrzysz w niebo, wpatrzysz się w gwiazdy płonące setki i tysiące kilometrów stąd i pomyślisz: „Teraz rozumiem. Rozumiem, o czym Al tak bez przerwy nawijał. Naprawdę rozumiem”.

– „To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina”¹ – zacytował Al.

To była ostatnia rzecz, jaką mi powiedział, zanim zniknął. Mówił, że to z jakiejś sztuki, którą czytali na angielskim. Wyrwał stronę z książki i dał mnie. Nabazgrał na niej rysunki, upychając je między wersami i na marginesach. To byli jacyś ludzie bez twarzy. A że nienawidzę czytać jeszcze bardziej, niż chodzić do szkoły, podarłem kartkę i spuściłem w kiblu. Potem powiedziałem Alowi dobitnie, gdzie może sobie wsadzić tę całą poezję. Zupełnie mnie nie obchodziło, że mogła być dla niego ważna.

Wtedy miałem to gdzieś. Al cały czas wynajdywał gdzieś takie gówna. Mówił mi coś o jakiejś książce albo o jakimś wydarzeniu, o którym nagle sobie przypomniał, albo po raz kolejny wpadał w paskudny nastrój, gdy nie wychodził mu szkic. Nagle zaczynał się bardzo denerwować, przeczesywał dłonią swoje gęste afro i szarpał za kosmyk włosów. Potem darł rysunek i wyrzucał go do kosza. W jego pokoju wszędzie leżały porozrzucane, podarte, na wpół dokończone portrety i szkice przedmiotów. Dobrze rysował, ale nigdy nie chciał mi pokazać nic gotowego. Trzymał rysunki w ukryciu, zamknięte w szufladzie w biurku.

Al miał mnóstwo sekretów, ale mama i tak właśnie jego kochała najbardziej. To Al miał wydostać się z Wythenshawe. To Al miał zrobić coś ze swoim życiem. Skończyć na korytarzu prestiżowego uniwersytetu. Sprawić, że byłaby z niego dumna. Al, Al, Al, kurwa. Mama kocha też moją młodszą siostrę, Phoebe, ale to pewnie dlatego, że jest jej jedyną córką. Kocha też Saula, bo jest najstarszy. Wygląda więc na to, że po prostu nie starczyło jej miłości dla mnie. Może dlatego, że wyglądam jak tata.

Przewracam się w ciemności na bok i czekam, aż będzie lepiej. Tyle że to nie jest ból z gatunku tych, gdy ktoś w szkole dla zabawy cię uderzy i choć obaj się z tego śmiejecie, ty w rzeczywistości umierasz, ale udajesz, że to nic takiego. Nie. Ten pochodzi od wewnątrz i rozlewa się po całym ciele. Mam wrażenie, jakbym rozpadał się na kawałeczki i nie mógł nic z tym zrobić. Przejmuje nade mną kontrolę. Rozdziera mnie na pół. W każdej kolejnej minucie przypomina mi, że Ala już tu nie ma, a ja jestem bezradny.

Stłumione dźwięki telewizora dochodzą z salonu, prześlizgują się przez szczeliny w deskach podłogowych. Mama. Pewnie znów zasnęła przed ekranem. Od tamtego czasu rzadko kiedy zapuszcza się na górę. Przestała spać w swoim pokoju. Większość czasu spędza na modlitwie. Chodzi do tego gównianego kościoła za rogiem albo sprasza do nas tych starych dziadów. Ludzie, których nigdy nie obchodziliśmy, chwytają ją za rękę, zarzucają różnymi rzeczami i powtarzają, że „Al jest teraz w niebie”. Mówią, że „przynajmniej jest już blisko Boga”. I że „jest w najlepszym możliwym miejscu, w jakim mógłby być”.

Mama kiwa głową, jakby niebo miało być lepsze od naszego domu, od centrum miasta albo od wesołego miasteczka. Jakby to, że Al nie żyje, miało być lepsze, niż gdyby pił na umór albo wchodził na Spin Mastera czy też inne Miami Wave. W takich chwilach mam ochotę wygarnąć jej, że nie ma sensu modlić się do jakiegoś idioty w niebie. Bóg tylko zabiera. Jest podobny do tych kretynów z naszego rocznika, którzy popiszą ci nowe trampki, zanim zdążysz je rozchodzić. Bóg zabrał Ala. A jeśli ktoś mnie kiedyś zapyta o zdanie w tej kwestii, powiem tylko tyle: zabiera braci, trampki i – kurwa – mnóstwo innych, naprawdę ważnych rzeczy. I choć nigdy specjalnie w niego nie wierzyłem, teraz wierzę na pewno jeszcze mniej.

Podłoga na korytarzu skrzypi. Drzwi sypialni otwierają się i do środka wpada światło. Muszę zakryć oczy. Przez chwilę znów go widzę. Al. Stoi w drzwiach, oparty o framugę, a jego cień z gęstym afro wydłuża się na podłodze. Powoli kręci głową, jakby nie mogąc uwierzyć, jaki jestem głupi. Wydaje mi się, że słyszę, jak mówi: „Nabrałem cię!”. Jakby to wszystko było tylko głupim żartem. Jakby tylko się ze mnie nabijał.

– Al? – szepczę i czuję, jak ściska mnie w gardle. – Al…? – Widzę jakiś cień.

– To tylko ja – słyszę cieniutki głos Phoebe.

Drzwi otwierają się szerzej, a mnie robi się strasznie głupio. Phoebe podchodzi do mnie owinięta w jasnożółty szlafrok, włosy ma niedbale splecione w warkocz. Przytula starego miśka, który przypomina wściekłego kota w sukience dla lalek. Al kupił jej go kiedyś na święta. Nie widziałem go od lat, ale w noc, kiedy to się wydarzyło, przyszła do mnie do pokoju z miśkiem w ręku. Nie odezwała się ani słowem, tylko położyła się obok mnie. Leżała zwinięta w kłębek, wtulona w misia.

– Nie mogę spać – mówi. – Mama znów płacze.

Robię jej miejsce i odsuwam kołdrę. Nie mam nic przeciwko temu, żeby Phoebe przychodziła do mojego pokoju. Przynajmniej mogę jej jakoś pomóc.

Phoebe kładzie się obok mnie.

– Dziwnie tu pachnie – stwierdza.

– Pachniało lepiej, zanim przyszłaś.

– Nie moja wina, że się nie myjesz.

– Ej, mam cię stąd wywalić czy co?

Phoebe nic nie odpowiada, ale widzę, że głęboko się nad czymś zastanawia.

– Nate – odzywa się. – Dokąd się idzie po śmierci?

Wzruszam ramionami.

– Do nieba – odpowiadam.

– Nie musisz mi tego mówić. Ale jak się tam dostać? Czy jest tak, że budzisz się któregoś dnia i już tam jesteś? Pojawia się anioł i cię tam zabiera? Czy po prostu umierasz i wtedy…

Przerywa, a ja mam przed oczami Ala. Widzę, jak ten nieporadny chudzielec unosi się w górę. Jeśli rzeczywiście leci się do nieba, Al pewnie utknął gdzieś po drodze. Zaplątał się w druty przy słupach wysokiego napięcia i wisi tam teraz jak stare skarpety albo szkolne buty, które ktoś kiedyś rzucił w górę dla zabawy. Uśmiecham się na samą myśl o tym, ale trwa to tylko chwilę. Przez sekundę udaje mi się zapomnieć o wszystkim.

– Myślisz, że to boli? – pyta Phoebe. – Umieranie… Myślisz, że go bolało? Czy cierpiał?

Podnoszę wzrok na plastikowe, świecące w ciemności gwiazdki. Al kupił je w sklepie z badziewiem za funta – w dniu, w którym odszedł tata. Przykleił je do sufitu. Całe wieki zajęło mu ułożenie ich w odpowiednich miejscach. Powiedział, że w chwilach, w których czuje, że nie rozumie życia albo gdy nic nie ma sensu, patrzy w górę i wtedy wszystko zaczyna mu się wydawać lepsze. To mu przywraca odpowiednią perspektywę.

Potem opowiedział mi, że nie ma sensu wieszać gwiazd na suficie, skoro one w ogóle nie przypominają prawdziwych, i zaczął wymieniać te wszystkie trudne nazwy. Powiedział, że jedna gwiazda dostała imię po jakimś Ryanie i że na niebie można zobaczyć jego pas².

Kiedy skończył, została mu ostatnia rzecz. Kometa. W końcu nakleił ją w rogu pokoju. Przyznał, że nie wie, co z nią zrobić, ale że na pewno nie będzie chciała wisieć obok innych gwiazd.

Przypomniało mi się, jak wyglądał, kiedy go znalazłem. Błękitnawa twarz. Zielono-czarny krawat szkolny zawiązany na szyi. Srebrna odznaka prefekta lśniąca w ciemności i to głupie, wyblakłe szkolne motto na marynarce: In caritate christi fundati. Słyszę krzyki dzieciaków na ulicy: ktoś kopie piłkę o ogrodzenie; koła roweru wpadają w poślizg; skakanka uderza miarowo o chodnik; łup, łup, łup, dobiega z samochodu. Skandowanie: „Że co? Że co? Że co? Tylko mnie dotkniesz, a już po tobie”.

Przypomniało mi się, że tego ranka pokłóciliśmy się z Alem. I że zadzwonił do mnie po szkole, a ja go zignorowałem. Odrzuciłem połączenie i wyciszyłem komórkę. Chciałem, żeby się odwalił i przestał mnie męczyć. Zbyt dobrze bawiłem się w parku, gdzie paliliśmy i piliśmy z Kyle’em oraz jakimiś dwiema laskami.

Al zawsze był przy mnie, gdy tego potrzebowałem, ale gdy on potrzebował mnie najbardziej, ja go zawiodłem.

Phoebe szarpie mnie za rękaw. Oczy zaczynają mnie szczypać.

– Nate, myślisz, że to boli? – pyta ponownie.

Spoglądam na kometę przyklejoną z dala od innych gwiazd.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: