Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Anatomia Pokoju - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
16 lutego 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Anatomia Pokoju - ebook

Co by było, gdyby się okazało, że u podstaw konfliktów w domu, w pracy, a także na świecie leży ta sama przyczyna?

A co, jeśli wciąż błędnie diagnozujemy tę przyczynę?

A co, jeśli w rezultacie pogłębiamy problemy, które rzekomo staramy się rozwiązywać?

Każdego dnia.

Nowy międzynarodowy bestseller autorów książki Przywództwo i oszukiwanie samego siebie dodaje otuchy i zachęca do pojednania. Za sprawą poruszającej opowieści o rodzicach borykających się z własnymi dziećmi i problemami zatruwającymi ich wspólne życie uczymy się od niegdysiejszych wrogów, jak zażegnać konflikty w życiu osobistym, zawodowym oraz te o zasięgu globalnym, nawet jeśli już znaleźliśmy się w stanie wojny.

***

Anatomia pokoju to książka, która daje moc do przeprowadzenia transformacji. Zdejmuje z nas brzemię zarządzania organizacją, ucząc nas, jak powinniśmy troszczyć się o współpracowników i wziąć odpowiedzialność za stworzenie organizacji, która ostatecznie wyniesie naszą dbałość o klienta na wyższy poziom.

- Don Serrat, założyciel i prezes Life Works UK

Anatomia pokoju to błyskotliwie napisana, inspirująca książka, której rzadko spotykana prostota przekazu skłania do refleksji i do działania. Polecam ją bez wahania każdemu, kto pragnie znaleźć rozwiązanie konfliktów – zarówno tych osobistych, jak i globalnych.

- Gilead Sher, były szef kancelarii premiera Izraela oraz główny negocjator w rozmowach z Palestyną

***

The Arbinger Institute to międzynarodowa organizacja szkoleniowa, konsultingowa i coachingowa, której programy i metody powstały na podstawie 45 lat badań naukowych w dziedzinie psychologii ludzkich zachowań oraz motywacji, a także 35 lat doświadczeń w pracy z organizacjami na całym świecie.

 

Spis treści

Okładka

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Spis treści

Przedmowa

Część I. Sedno pokoju

Rozdział. Wrogowie pośrodku pustyni

Rozdział 2. Sięgając głębiej

Rozdział 3. Pokój w czasach wojny

Rozdział 4. Czyny to zaledwie początek

Rozdział 5. Schemat konfliktu

Rozdział 6. Eskalacja

Rozdział 7. Słuszność a słuszna postawa

Część II. Od pokoju do wojny

Rozdział 8. Rzeczywistość

Rozdział 9. U zarania idei

Rozdział 10. Decyzja o rozpoczęciu wojny

Rozdział 11. Potrzeba walki

Rozdział 12. Zabójczy wirus wojny

Rozdział 13. Jeszcze zdradliwSZy wirus wojny

Rozdział 14. Wojenna ścieżka

Część III. Od wojny do pokoju

Rozdział 15. Prośba o wybaczenie

Rozdział 16. Podarunek w czasie wojny

Rozdział 17. Maszerując boso

Rozdział 18. Kapitulacja

Rozdział 19. Jak odnaleźć pokój w sobie

Rozdział 20. Jak osiągnąć pokój w relacjach ze światem zewnętrznym

Rozdział 21. Działanie

Część IV. Propagowanie idei pokoju

Rozdział 22. Strategia pokoju

Rozdział 23. Wnioski

Rozdział 24. Pokój na górze Moria

Aneks

Objaśnienie rysunków autorstwa Arbingera

Głębsze rozważania: cztery sposoby usprawiedliwiania samego siebie

Głębsze rozważania: wyzwalanie się ze schematów

O Instytucie Arbingera

 

Kategoria: Zarządzanie i marketing
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8087-207-3
Rozmiar pliku: 5,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rekomendacje dla książki
Anatomia pokoju

Uwielbiam tę książkę. Od kiedy ją przeczytałem, inaczej postrzegam sytuacje, które spotykają mnie każdego dnia – w sporcie, w biznesie czy w życiu rodzinnym, ponieważ idee zawarte w tej książce dotyczą wszystkich aspektów życia. Nie mogę się wprost doczekać, by podzielić się nią i jej przesłaniem z innymi ludźmi.

Danny Ainge,prezes drużyny Boston Celtics

Głęboki przekaz ujęty w proste słowa – niezwykła książka zmieniająca życie osobiste i zawodowe. To kolejny ogromny wkład w rozwój organizacji.

Nick Jessett, kierownik programu w firmie Rolls-Royce

To mistrzowsko napisana i ważna książka, która uświadamia, że obwiniamy innych za problemy, które sami tworzymy. Łagodnie skłania czytelnika, by uczciwie spojrzał w lustro.

Scott Barton,starszy wiceprezes Capital One

Fenomenalna… wciągająca… autentyczna… celna. To książka, którą powinien przeczytać każdy menedżer, nauczyciel, doradca i rodzic.

Steven C. Wheelwright, emerytowany profesor Harvard Business School

Niezwykle wciągająca, frapująca opowieść o zaprowadzaniu pokoju.

Victor de Waal,były dziekan katedry Canterbury

Jako osoba zaangażowana w proces pokojowy mogę szczerze powiedzieć, że to znacząca i ważna książka, w której przedstawiono innowacyjne strategie służące budowaniu trwałego pokoju.

Uri Savir, Centrum Peresa dla Pokoju w Tel Awiwie, były dyrektor generalny w MSZ Izraela

Po latach stosowania w pracy z młodzieżą i rodzicami zasad omawianych w tej książce mogę stwierdzić, że to silny lek dla duszy. Idee w niej zawarte zmieniają serca, goją głębokie rany, a także łączą rodziców i dzieci.

Mike Merchant, prezes i dyrektor zarządzający Anasazi Foundation

Książka z mocnym przekazem mającym niebagatelny wpływ na życie osobiste i zawodowe. Ukazuje to, że do pokoju oraz rozwiązania najbardziej gnębiących nas konfliktów nie da się doprowadzić jedynie poprzez czyny, lecz poprzez zmianę nastawienia. Co jeszcze cenniejsze, pokazuje, jak to osiągnąć. To książka, którą podzielę się z wieloma osobami i do której będę wielokrotnie wracać.

Laura Whitworth, współzałożycielka The Bigger Game Company oraz The Coaches Training Institute

To lek na skołatane serce. Wychodzi poza utarte tezy, wedle których zachowanie to podstawa, ukazując, że sama zmiana postępowania to za mało. Prosta opowieść, opowiedziana bez patosu, a podkreślająca potencjał i siłę tkwiące w zwykłych ludziach. Czuję, że rozwinąłem się dzięki tej lekturze. To książka, która pomaga bez obawy poznać sąsiada. I o to właśnie chodzi.

Stephen Pryor, wiceprezes Grubb Institute for Behavioral Studies (Londyn), były naczelnik angielskiej służby więziennej

Po prostu fenomenalna. Frapująca. Nie mogę wprost znaleźć słów. To doskonała propozycja dla tych, którzy chcą poprawić jakość swego życia.

Murali Iyer, partner w spółce Wipfli LLP i Spiderlogic

Głęboka i wnikliwa książka! To niezwykle mocne narzędzie zdolne do przenoszenia ludzi do nowej przestrzeni i nowego wymiaru, gdzie będą w stanie odnaleźć rozwiązania problemów, z jakimi zmaga się obecnie większość z nas.

Vindra Naipaul, dyrektor zarządzająca firmy Xtra Foods, Trynidad i Tobago

Lektura tej książki mnie zachwyciła. Przedstawia sposób wychodzenia z konfliktów jako kwestię mojego wyboru. To daje niezwykłą moc! Ta książka pozwoli ci odnaleźć spokój w każdej sytuacji. Zmieniła mój sposób patrzenia na życie.

Siostra Maureen Fitzgerald, Apostołka Najświętszego Serca Jezusowego (ASCJ), dziekan ds. rekrutacji Cor Jesu Academy

Niezwykła mądrość i wnikliwość… Każdy, począwszy od sąsiadów, a na głowach państw skończywszy, powinien przeczytać tę książkę i wprowadzić w życie zawarty w niej przekaz.

Kent MurdocK, prezes i dyrektor zarządzający O.C. Tanner

Świetna książka z mocnym przesłaniem, mówiąca o tym, jak nasze osobiste wybory determinują w nas stan wojny lub pokoju we wszelkich naszych relacjach.

Tom Leonard, prezes grupy Vistage International

To jedna z rzadko spotykanych książek, które trafiają do serca. Zanim się zorientujesz, zacznie zachodzić w tobie proces podobny do tego, którego doświadczają postaci w niej opisane. Bądź przygotowany na trudne odkrycia, wzruszenia oraz motywację, by stać się osobą, którą powinieneś być.

Mike Bundrant, wydawca „Healthy Times Newspapaer”

To prawdziwe arcydzieło o przełomowym znaczeniu. Nie mogłam tej książki odłożyć!

Nan O’Connor,Master Certified Coach

To poruszająca i fascynująca książka, która może zmienić świat, zmieniając poszczególnych ludzi. Dzięki niej zdobyłem się na głębokie przemyślenia – o sobie, o innych i o problemach, z jakimi się zmagamy w naszych społecznościach oraz na całym świecie.

John Nichols, prezes Disability Resource Group Inc.

Ta książka nosi w sobie potencjał radykalnej zmiany nas samych, a także świata.

Rabin Benjamin Blech, profesor Talmudu na Uniwersytecie Yeshiva

Prosta i poruszająca opowieść o tym, jak kwestie rasy, wyznania czy koloru skóry mogą zostać wypaczone przez dojmującą potrzebę usprawiedliwiania samego siebie, oraz o tym, jak ta potrzeba staje się źródłem konfliktu – zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Koniecznie trzeba przeczytać.

Ishak Bin Ismail, prezes ds. obrony cywilnej i logistyki, Singapur

Inspirująca i przejmująca lektura! Kiedy po nią sięgniesz, nie będziesz w stanie jej odłożyć. Piękno tej opowieści tkwi w jej realizmie. Ta książka niczego nie narzuca, lecz zachęca czytelnika do głębokiej refleksji. Natychmiast utożsamiłam się z opisywanymi w niej postaciami i uczyłam się wraz z nimi. Dziękuję za inspirację! Stałam się teraz orędowniczką pokoju zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz.

Ece Sirin, współzałożycielka Bee Consulting, Stambuł, Turcja

Metoda na osiągnięcie pokoju przedstawiona w niezwykle przejrzystej formie. Jakże inny byłby nasz świat, gdybyśmy zechcieli wprowadzić w życie koncepcje zawarte w tej książce.

Marjolein Hins, dyrektor zarządzająca Q-Search, Holandia

Ta piękna książka przypomina nam o tym, że fundamentem szczęśliwego, spokojnego życia jest empatia i człowieczeństwo, ukazuje też to, w jaki sposób toczymy wojny w codziennym życiu, w rodzinie czy w pracy. Jej lektura motywuje nas do aktywnego i ciągłego rozwoju. Powinna się znaleźć na liście lektur obowiązkowych dla osób zawodowo opiekujących się ludźmi oraz dla liderów, którym zależy na stworzeniu efektywnych zespołów.

Janet Saunders, siostra oddziałowa, Royal United Hospital, Bath, Wielka Brytania

Ta książka zawiera mocny przekaz. Nie tylko opisuje problem, ale przedstawia także jasne i realne rozwiązania problemów w pracy, w domu i w społeczeństwie. To książka, która daje wszystkim czytelnikom siłę i motywację do zmian.

Stewart Hughes, prezes Unicity International

To książka, która daje moc do transformacji. Instytut Arbingera zdejmuje z nas brzemię zarządzania organizacją, ucząc nas, jak powinniśmy się troszczyć o współpracowników i wziąć odpowiedzialność za stworzenie organizacji, która ostatecznie wyniesie naszą dbałość o klienta na wyższy poziom.

Don Serrat, założyciel i prezes Life Works, Wielka Brytania

Po przeczytaniu tej książki i zrozumieniu jej przekazu naszła mnie refleksja, że uczymy matematyki, by skłaniać do logicznego myślenia, języków obcych, by móc się porozumieć, a nie uczymy podstaw właściwych interakcji międzyludzkich. Jestem za tym, aby Instytut Arbingera opracował program nauczania dla szkół i uczelni wyższych, który także przeszkoli polityków i głowy państw oraz opowie pozostałym o przesłaniu tej książki, która może przyczynić się do zaprowadzenia pokoju na świecie!

Annelies Van Der Horst, Equal Project, Centre for Gender and Diversity, Uniwersytet w Maastricht, Holandia

Pełne wdrożenie przekazu tej książki oznacza wejście na prawdziwą drogę pokoju.

Eytan Bentsur, były dyrektor generalny w MSZ Izraela

Na poziomie osobistym ta książka uświadomiła mi, że wielokrotnie niewłaściwie postrzegałem ludzi i dlatego źle ich traktowałem. W szerszym kontekście zawarte w niej idee można odnieść do wszelkich międzynarodowych konfliktów, które znamy z przekazów telewizyjnych, i dostrzec, jak można te idee wykorzystać, by zakończyć trwające od wieków konflikty nękające nasze społeczeństwa.

Jack Covert, prezes i założyciel 800-CEO-READ

Rzadko zdarza mi się czytać coś, co równie mocno pochłania moją uwagę. To wprost niesłychane w przypadku książki poruszającej tak pozornie niezwiązane ze sobą tematy jak: wychowanie dzieci, zarządzanie, proces pokojowy na Bliskim Wschodzie czy samorealizacja.

Jo Ellen Green Kaiser, starszy wydawca magazynu „Zeek”

Jest to błyskotliwie napisana, inspirująca książka, której rzadko spotykana prostota przekazu skłania do refleksji i do działania. Polecam ją bez wahania każdemu, kto pragnie znaleźć rozwiązanie konfliktów – zarówno tych osobistych, jak i globalnych.

Gilead Sher, były szef kancelarii premiera Izraela oraz główny negocjator w rozmowach z Palestyną

Ta książka jest czymś więcej niż tylko przyjemną lekturą czy ideą wartą rozważenia, to szalupa ratunkowa dla niezliczonych rozbitków cierpiących w milczeniu i tonących w strachu.

Iyanla Vanzant, autorka, coach oraz założycielka The Inner Visions Institute for Spiritual DevelopmentPrzedmowa

Konflikt jest zjawiskiem wszechobecnym. Borykamy się z nim w pracy, w domu i w społecznościach, w których żyjemy. Kłopot polega na tym, że nieliczni wiedzą, jak sobie z nim radzić. Dowodem na to może być chociażby raport Executive Coaching Survey z 2013 roku opublikowany przez Uniwersytet Stanforda, który dowodzi, że prezesi firm odczuwają większą potrzebę poszerzania swoich kompetencji w zakresie zarządzania konfliktem, aniżeli w jakiejkolwiek innej dziedzinie. Gdyby podobne pytania jak w owej ankiecie zadać rodzicom, najpewniej wyniki byłyby zbieżne.

Dlaczego zatem w obliczu tak ogromnych potrzeb w tej sferze wciąż pozostajemy bezradni? Przyczyny można dopatrywać się w tym, że w sytuacji konfliktowej, tak jak w przypadku magicznych sztuczek, najważniejsze dzieje się wtedy, gdy odwracamy głowę. Zakładamy na przykład, że osoby, których konflikt dotyczy, pragną go rozwiązać. Jednak to tylko część prawdy. Rodzice niepokornych dzieci chcą, aby okres buntu przeminął, a ci pracujący pod wodzą tyranów chcą zakończenia tyranii, natomiast członkowie podległych narodów pragną być traktowani z szacunkiem. Zauważ jednak, że wszystkie strony konfliktu widzą tylko jedno rozwiązanie, oczekują mianowicie, że to druga strona sporu się zmieni. Czy powinno nas zatem dziwić, że konflikty przeciągają się w czasie, a problemy pozostają nierozwiązane?

Okazuje się, że istnieje coś, co skonfliktowane strony cenią sobie bardziej od rozwiązań. Niniejsza książka ukazuje, co to takiego, oraz dowodzi, że u podstaw konfliktów w domu, w pracy, a także międzypaństwowych leży ta sama przyczyna. Ponadto książka Anatomia pokoju uwidacznia fakt, że wciąż błędnie diagnozujemy ową przyczynę i nieroztropnie tylko pogłębiamy problemy, które rzekomo staramy się rozwiązać.

Pierwsze wydanie niniejszej książki ukazało się w roku 2006. Od tamtego czasu została wydana w niemal dwudziestu językach i wciąż utrzymuje status bestsellera w dziedzinie rozwiązywania konfliktów. Obecne rozszerzone wydanie zostało wzbogacone o aneks, który pomaga czytelnikom wprowadzać w życie prezentowane tu koncepcje.

Książka Anatomia pokoju dostarcza narzędzi pomocnych w zwalczaniu partykularnej mentalności w organizacjach, zmianie metod oraz efektów egzekwowania prawa, stanowi kanwę, na której opierają się programy nauczania z zakresu zarządzania konfliktem, pomaga łagodzić spory między załogą a zarządem, przyczynia się także do ratowania małżeństw i innych relacji. Przedsiębiorcy, politycy, rodzice, wykładowcy, a także specjaliści w dziedzinie mediacji korzystają z zawartych w niniejszej publikacji wskazówek dotyczących rozwiązywania najtrudniejszych problemów, z jakimi się zetknęli.

Fabuła książki oparta jest na opowieści. Jusuf Al-Falah, Arab, oraz Żyd Avi Rozen, obaj stracili ojców, którzy zginęli z rąk pobratymców tego drugiego. Anatomia pokoju opowiada o tym, jak splotły się losy obu mężczyzn, i o tym, jak pomagają godzić się zwaśnionym stronom, oraz o tym, jak my sami możemy zdjąć z siebie przytłaczające nas brzemię.

Ci, którzy mają za sobą lekturę naszej poprzedniej książki Przywództwo i oszukiwanie samego siebie, rozpoznają zapewne jedną z kluczowych postaci, Lou Herberta, ponieważ Anatomia pokoju zabiera czytelnika w podróż w czasie i cofa go do momentu, gdy Lou po raz pierwszy zetknął się z ideami, które ostatecznie doprowadziły do przemian w jego życiu zawodowym i osobistym.

Mimo że niektóre z opowieści zawartych w niniejszej książce zostały zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami, żadna postać czy organizacja w niej występująca nie jest prawdziwa. Pod wieloma względami te postaci są w każdym z nas. Mają nasze zalety i przywary, te same nadzieje i troski. Pragną znaleźć rozwiązania problemów, które i nas przytłaczają. Oni to my, a my to oni. A zatem ich losy dodają nam otuchy.

Otuchy? Owszem. Ponieważ nasze problemy, tak jak i problemy bohaterów książki, w istocie nie są tym, czym z pozoru wydają się być. Ów fakt to dla nas wyzwanie, a zarazem szansa.Rozdział 1 —— • —— Wrogowie pośrodku pustyni

– Nie jadę! – krzyk nastolatki sprawił, że uwaga wszystkich skierowała się w jej stronę. – Nie możecie mnie do tego zmusić!

Kobieta, do której skierowane były te słowa, usiłowała odpowiedzieć:

– Jenny, posłuchaj mnie.

– Nie jadę! – wrzasnęła Jenny. – Mam gdzieś to, co powiesz. Nie i już!

W tym momencie dziewczyna odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z mężczyzną w średnim wieku, który wydawał się rozdarty pomiędzy chęcią przytulenia jej a pokusą, by wymknąć się niezauważony.

– Tato, proszę! – zawołała.

Lou Herbert, który obserwował tę scenę z przeciwległego końca parkingu, wiedział, że to jej ojciec, zanim jeszcze Jenny do niego się zwróciła. Dostrzegał w nim siebie. Dobrze znał ambiwalentne odczucia, jakie żywił wobec własnego dziecka, osiemnastoletniego Cory’ego, który stał teraz nieruchomo u jego boku.

Cory niedawno spędził rok w więzieniu za przestępstwo narkotykowe. Niespełna trzy miesiące po jego opuszczeniu został aresztowany za kradzież silnych środków przeciwbólowych o wartości tysiąca dolarów, przynosząc tym samym jeszcze większy wstyd sobie oraz, jak sądził Lou, całej rodzinie. „Oby ta terapia pomogła Cory’emu zebrać się do kupy” – wymamrotał do siebie Lou. Spojrzał znów na Jenny i jej ojca, do którego desperacko przywarła. Lou był zadowolony, że Cory znalazł się tu za sprawą wyroku sądu. To oznaczało, że wyczyny w rodzaju zachowania Jenny zaprowadziłyby go z powrotem do więzienia. Lou był w związku z tym raczej spokojny, że poranek przebiegnie bez zakłóceń.

– Lou, pozwól tutaj, proszę – Carol, żona Lou, przywoływała go gestem.

– Chodź, mama nas woła – powiedział, pociągając Cory’ego za rękaw.

– Lou, to pan Jusuf al-Falah – powiedziała, przedstawiając stojącego obok mężczyznę. – To właśnie pan Al-Falah pomagał nam zorganizować terapię dla Cory’ego.

– Oczywiście – powiedział Lou, zmuszając się do uśmiechu.

Jusuf al-Falah stanowił arabską połowę osobliwej spółki z siedzibą na arizońskiej pustyni. Był imigrantem z Jerozolimy, który w latach 60. XX wieku przez Jordanię dostał się do Stanów Zjednoczonych, by kontynuować edukację i tam już pozostał, ostatecznie obejmując stanowisko profesora pedagogiki na Uniwersytecie Stanowym Arizony. Latem 1978 roku poznał młodego, rozgoryczonego Izraelczyka Aviego Rozena, który przybył do Ameryki po śmierci ojca w wojnie Jom Kippur z 1973 roku. W tamtym okresie Avi wagarował. W ramach eksperymentalnego projektu wraz z innymi studentami, którzy nie radzili sobie z nauką, otrzymał propozycję wznowienia studiów i poprawienia ocen podczas długiego lata w wysokich górach i na pustyniach Arizony. Al-Falah, starszy od Rozena o piętnaście lat, miał sprawować pieczę nad całym projektem.

Był to czterdziestodniowy kurs przetrwania, czyli coś, z czym Arabowie i Izraelczycy z ich pokolenia byli za pan brat od czasów wczesnej młodości. Przez te 40 dni narodziła się między nimi więź. Zarówno dla muzułmanina, jak i dla żyda ziemia – czasem nawet ta sama ziemia – była świętością. Na gruncie owego szacunku dla ziemi stopniowo wyrósł także ich wzajemny szacunek do siebie, mimo różniących ich przekonań oraz waśni między narodami, z których się wywodzili.

A przynajmniej taką wersję wydarzeń przedstawiono Lou.

W rzeczywistości Lou miał sceptyczny stosunek do pięknego obrazka, jaki mu odmalowano na temat relacji Al-Falaha i Rozena. Jemu pachniało to wszystko zagrywkami PR-owymi, które dobrze znał z własnego korporacyjnego podwórka. „Przybądź i daj się uleczyć dwóm byłym wrogom, których rodziny żyją teraz ze sobą w zgodzie”. Im więcej myślał o całej tej historii, tym mniej wiarygodna mu się wydawała.

Gdyby musiał się zastanowić nad sobą w tamtej chwili, Lou byłby zmuszony przyznać, że właśnie te bliskowschodnie powiązania otaczające Camp Moriah, jak nazywała się owa instytucja, sprawiły, że wsiadł do samolotu wraz z Carol i Corym. Naturalnie miał mnóstwo powodów, by nie przyjeżdżać. Ostatnio z firmy odeszło pięcioro dyrektorów, pogrążając ją w chaosie. Jeśli już miał spędzić dwa dni poza domem, na co naciskali Al-Falah i Rozen, wolałby relaksować się na polu golfowym albo przy basenie, a nie użalać się nad sobą w gronie innych zrozpaczonych rodziców.

– Dziękuję panu za pomoc – zwrócił się do Al-Falaha, udając wdzięczność. Wciąż kątem oka obserwował dziewczynę na parkingu. Nadal na zmianę krzyczała i łkała, to przywierając do ojca, to znów rzucając się na niego z pazurami.

– Wygląda na to, że macie tu ręce pełne roboty.

Oczy Al-Falaha zmarszczyły się w uśmiechu:

– Tak, to prawda. Rodzice czasem zachowują się nieco histerycznie w takich sytuacjach.

„Rodzice? – pomyślał Lou. To przecież ta dziewczyna histeryzuje”. Lecz Al-Falah zaczął rozmowę z Corym, zanim Lou zdążył się odezwać.

– Ty musisz być Cory.

– No raczej – odparł nonszalancko chłopak. Lou wyraził swą dezaprobatę, wbijając palce w ramię syna. Cory napiął mięśnie.

– Cieszę się, że mogę cię poznać, synu – powiedział Al-Falah, niezrażony tonem Cory’ego. – Cieszyłem się na to spotkanie. – Nachylając się do przodu, dodał: – Na pewno bardziej niż ty. Domyślam się, że nie masz wielkiej ochoty tu być.

Cory nie odpowiedział od razu.

– No nie – powiedział w końcu, wykręcając rękę z uścisku ojca. Strzepnął rękaw, jakby chciał zetrzeć z niego jakiekolwiek resztki naskórka ojca, które mogły na nim pozostać.

– Nie dziwię ci się – stwierdził Al-Falah, przenosząc wzrok z Cory’ego na Lou i z powrotem. – Ani trochę ci się nie dziwię. Ale wiesz co? – Cory spojrzał na niego niepewnie. – Będę zaskoczony, jeśli długo będziesz tak się czuł. Oczywiście może tak się zdarzyć. Ale byłbym zaskoczony. – Poklepał chłopaka po ramieniu. – Cieszę się, że tu jesteś, Cory.

– Okey – powiedział Cory, mniej obcesowo niż wcześniej, za moment dodając jednak coś bardziej w swoim stylu:

– Skoro pan tak twierdzi.

Lou rzucił mu gniewne spojrzenie.

– Lou – zwrócił się do niego Al-Falah – pan chyba też niezbyt się cieszy, że tu jest, prawda?

– Wprost przeciwnie – powiedział Lou, zmuszając się do uśmiechu. – Jesteśmy zadowoleni, że się tu znaleźliśmy.

Stojąca obok męża Carol wiedziała, że to nieprawda. Ale mimo wszystko przyjechał. Musiała mu to przyznać. Często narzekał na niedogodności, lecz w końcu najczęściej wybierał najbardziej niedogodne rozwiązania. Upominała się w myślach, by skupiać się na pozytywach, na dobru, które kryło się niezbyt głęboko pod powierzchnią.

– Cieszymy się, że jest pan z nami, Lou – odparł Al-Falah. Zwracając się do Carol, dodał:

– Wiemy, co to znaczy dla matki powierzyć dziecko w obce ręce. Doceniamy to, że właśnie nas państwo wybrali.

– Dziękuję, panie Al-Falah – odpowiedziała Carol. – Pańskie słowa wiele dla mnie znaczą.

– Tak właśnie czujemy – odparł. – I proszę zwracać się do mnie po imieniu, jestem Jusuf. Ty też, Cory – powiedział, obracając się w jego kierunku. – Właściwie, to zwłaszcza ty. Mów mi Jusuf. Albo Jusi, jeśli wolisz. Tak zwraca się do mnie większość dzieciaków.

Zamiast – jak dotychczas – manifestować pełną cynizmu butę, Cory po prostu skinął głową.

Kilka minut później Carol i Lou obserwowali syna, jak wsiadał do minibusa z pozostałymi osobami, które miały wraz z nim spędzić kolejne sześćdziesiąt dni w dziczy. Wszystkimi, ma się rozumieć, poza Jenny, która, zrozumiawszy, że nie może liczyć na ratunek ze strony ojca, przebiegła przez ulicę i nadąsana usiadła na betonowym murku. Lou dostrzegł jej bose stopy. Spojrzał w niebo na poranne słońce Arizony. „Jak sobie poparzy stopy, to pójdzie po rozum do głowy” – pomyślał.

Rodzice Jenny wydawali się bezradni. Lou zobaczył, jak podchodzi do nich Jusuf, a po kilku minutach weszli do budynku, po raz ostatni zerkając na swoją córkę. Jenny zawyła, gdy przeszli przez drzwi i zniknęli jej z oczu.

Lou i Carol kręcili się jeszcze po parkingu wraz z garstką innych rodziców, prowadząc niezobowiązujące rozmowy. Stanęli na chwilę przy mężczyźnie o nazwisku Pettis Murray, pochodzącym z Dallas w Teksasie, parze o nazwisku Lopez z Corvallis w Oregonie oraz Elizabeth Wingfield, która przybyła aż z Londynu. Pani Wingfield zamieszkiwała obecnie w Berkeley w Kalifornii, gdzie jej mąż prowadził gościnne wykłady na wydziale studiów bliskowschodnich. Podobnie jak Lou, do Camp Moriah przyciągnęła ją głównie ciekawość związana z założycielami tej instytucji i ich historią. Z nieukrywaną niechęcią towarzyszyła swojemu siostrzeńcowi, którego rodziców nie stać było na podróż z Anglii.

Carol napomknęła, że grupa jest różnorodna pod względem miejsc zamieszkania jej uczestników i choć wszyscy niemo przytaknęli z uprzejmym uśmiechem, wiadomo było, że rozmowa się nie klei. Większość rodziców myślała o swoich dzieciach, siedzących teraz w minibusie i rzucających w ich kierunku ukradkowe spojrzenia. Z kolei Lou najbardziej ciekawiło to, dlaczego nikt nie zajmował się Jenny.

Już miał zapytać Jusufa, co ten ma zamiar zrobić, by dzieci mogły w końcu wyruszyć. Jednak właśnie wtedy Jusuf poklepał po ramieniu mężczyznę, z którym rozmawiał, i ruszył w kierunku ulicy. Jenny nie patrzyła w jego stronę.

– Jenny – zawołał. – Czy wszystko w porządku?

– A jak pan sądzi? – odkrzyknęła. – Nie zmusicie mnie do wyjazdu, nie możecie tego zrobić!

– Masz rację, Jenny, nie możemy. I nie mamy zamiaru. To, czy pojedziesz, zależy od ciebie.

Lou spojrzał w kierunku minibusa w nadziei, że Cory tego nie słyszał. „Być może ty nie jesteś w stanie go zmusić, Jusi – pomyślał. – Ale ja owszem. I sąd też”.

Jusuf nie mówił nic przez minutę. Po prostu stał, patrząc na dziewczynę po drugiej stronie ulicy, a pomiędzy nimi raz po raz przejeżdżał jakiś samochód.

– Czy mogę do ciebie podejść, Jenny? – zawołał w końcu. – Podejdę i będziemy mogli porozmawiać.

Jusuf przeszedł na drugą stronę i usiadł na chodniku. Lou wytężał słuch, by coś usłyszeć, ale rozmowę zagłuszały odleg­łość i ruch uliczny.

– Dobrze, pora zaczynać, moi drodzy.

Lou odwrócił się w kierunku dobiegającego głosu. Niski mężczyzna o młodzieńczym wyglądzie, z lekko zaokrąglonym brzuszkiem stał w drzwiach do budynku z szerokim uśmiechem, który Lou wydał się sztuczny. Na głowie miał burzę włosów, dzięki czemu wydawał się młodszy, niż był w rzeczywistości.

– Zapraszam państwa do środka – powiedział. – Powinniś­my już chyba zaczynać.

– A co z dzieciakami? – zaprotestował Lou, wskazując na minibus, który wciąż jeszcze nie odjechał.

– Jestem pewien, że za chwilę ruszą w drogę – odparł mężczyzna. – Państwo już się pożegnali, prawda?

Wszyscy pokiwali głowami.

– To dobrze, w takim razie zapraszam. Tędy, proszę.

Lou po raz ostatni spojrzał na minibus. Cory patrzył przed siebie, nie zwracając na nich uwagi. Carol płakała i mimo wszystko machała mu, kiedy pozostali rodzice zaczęli powoli wchodzić do środka.

– Avi Rozen – rzekł mężczyzna z szopą na głowie, wyciągając rękę w kierunku Lou.

– Lou i Carol Herbertowie – odparł Lou nonszalanckim tonem, jaki zwykle stosował wobec swoich współpracowników.

– Miło mi państwa poznać, Lou. Witaj, Carol – powiedział Avi zachęcająco.

Weszli do środka wraz z pozostałymi i udali się na górę. Przez kolejne dwa dni miał to być ich dom. „Lepiej, żebyśmy się przez te dwa dni dowiedzieli, jak mają zamiar pomóc naszemu synowi” – pomyślał Lou.Rozdział 2 —— • —— Sięgając głębiej

Lou dokładnie rozejrzał się po sali. Kilkanaście krzeseł ustawiono w kształt podkowy. Lou zajął pierwsze miejsce z brzegu. Ojciec Jenny i jej matka siedzieli naprzeciwko. Twarz kobiety była ściągnięta ze zmartwienia. Skórę na szyi pokrywały wypieki, które rozlewały się także na policzki. Ojciec wbijał wzrok w podłogę.

Za nimi Elizabeth Wingfield (jak na gust Lou trochę nazbyt wystrojona w swojej eleganckiej, biznesowej garsonce) nalewała sobie herbaty przy bufecie znajdującym się po przeciwnej stronie sali.

Tymczasem Pettis Murray, facet z Dallas, zajął miejsce mniej więcej w połowie półokręgu, po prawej stronie Lou. Wydawał się Lou nieco szorstki w obyciu, roztaczając wokół siebie dyrektorską aurę – głowa wysoko, zdecydowany wyraz twarzy, powściągliwy.

Para siedząca po jego drugiej stronie stanowiła dla niego wielki kontrast. Miguel Lopez był zwalistym mężczyzną z tatuażami pokrywającymi niemal każdy centymetr kwadratowy jego odkrytych ramion. Miał tak bujny zarost, że czarna chusta obwiązana ciasno wokół głowy stanowiła niemal jedyny nieowłosiony element jego twarzy. Z kolei jego żona, Ria, była niewysoką kobietą drobnej budowy. Na parkingu była najbardziej gadatliwa ze wszystkich, podczas gdy Miguel prawie cały czas stał obok w milczeniu. Ria skinęła głową w kierunku Lou, a kąciki jej ust uniosły się lekko w bladym uśmiechu. Odkłonił się jej i dalej przyglądał się scenie.

Z tyłu, trzymając się na uboczu, stała osoba, której Lou jeszcze nie poznał, Afroamerykanka, której wiek ocenił na jakieś czterdzieści kilka lat. W przeciwieństwie do pozostałych rodziców nie była na zewnątrz, by się pożegnać z dzieciakami. Lou zastanawiał się, czy była jedną z matek, pracownicą Camp Moriah, czy może znalazła się tam z jeszcze innego powodu.

Lou spojrzał na środek sali; ręce miał skrzyżowane na piersi. Naprawdę nie znosił marnowania czasu, a wydawało mu się, że odkąd przyjechali, nie robią nic innego.

– Dziękuję wszystkim za przybycie – powiedział Avi, przemieszczając się na środek sali. – Nie mogłem się doczekać, aż osobiście poznam państwa i wasze dzieci. Przede wszystkim wiem, że martwicie się o nie, zwłaszcza wy, Teri i Carl – powiedział, na moment przenosząc wzrok na rodziców Jenny. – Wasza obecność tutaj świadczy o tym, jak bardzo kochacie swoje dzieci. Już nie musicie się o nie martwić. Będą pod dobrą opieką.

– Właściwie – powiedział po krótkiej przerwie – to nie oni są moim głównym zmartwieniem.

– A kto? – zapytała Ria.

– Wy, Ria. Wy wszyscy.

– Czyżby? – zapytał Lou z niedowierzaniem.

– Owszem – odparł Avi z uśmiechem.

Lou nigdy nie zrażały trudności. W Wietnamie służył w stopniu sierżanta piechoty morskiej i to straszne doświadczenie zrobiło z niego człowieka zarazem twardego i szorstkiego. Jego ludzie nazywali go Hellfire Herbert (Herbert Ogień Piekielny), co odnosiło się zarówno do jego głośnego, aroganckiego stylu bycia, jak i do oddania, jakim darzył swój oddział, nie zważając na konsekwencje. Jego ludzie jednocześnie bali się go i czuli przed nim respekt, i choć dla większości z nich byłby najmniej pożądanym towarzyszem na wspólne wakacje, trzeba przyznać, że żaden inny dowódca nie powrócił do kraju z tyloma żywymi żołnierzami.

– A dlaczegóż to my jesteśmy pańskim głównym zmartwieniem? – zapytał Lou sarkastycznie.

– Ponieważ wydaje się wam, że nie ma się o co martwić – odparł Avi.

Lou zaśmiał się kwaśno:

– To chyba trochę nielogiczne, prawda?

Pozostali członkowie grupy, jak widzowie na meczu tenisa, przenieśli wzrok z powrotem na Aviego, czekając, co odpowie.

Ten uśmiechnął się i przez chwilę w zamyśleniu patrzył w dół.

– Proszę nam opowiedzieć o Corym – powiedział w końcu. – Jaki on jest?

– Cory?

– Tak.

– Jest chłopakiem o wielkim talencie, który marnuje sobie życie – rzeczowo stwierdził Lou.

– Ale jest wspaniałym chłopcem – wtrąciła się Carol, zerkając ostrożnie na Lou. – Popełnił błędy, ale jest dobrym dzieckiem.

– Dobrym dzieckiem? – Lou prychnął, tracąc swój pozorny luz. – Jest przestępcą, na miłość boską, i to dwukrotnym! Jasne, że mógłby być dobry, ale sam potencjał to za mało. Nie byłoby nas tutaj, gdyby był taki wspaniały.

Carol przygryzła wargi, a pozostali rodzice nerwowo wiercili się na swoich miejscach.

Wyczuwając narastające napięcie, Lou pochylił się do przodu i dodał:

– Przepraszam, że mówię bez ogródek, ale nie jestem tutaj, żeby świętować sukcesy mojego dziecka. Szczerze mówiąc, jestem na niego wkurzony jak diabli.

– Proszę te kwestie pozostawić mnie, jeśli można – zażartowała pani Wingfield. Zajmowała miejsce oddalone o dwa krzesła od Lou, po jego prawej stronie, obok Carol.

– Oczywiście – powiedział z uśmiechem. – Cokolwiek pani sobie życzy.

Skłoniła się ku niemu.

Był to moment wytchnienia, który wszyscy przyjęli z entuzjazmem, ponieważ w ostatnich miesiącach niewiele było w ich życiu beztroskich chwil.

– Lou ma rację – powiedział Avi, gdy minął wesoły nastrój. – Nie znaleźliśmy się tutaj dlatego, że nasze dzieci dokonywały słusznych wyborów, tylko dlatego, że ich wybory były raczej kiepskie.

– To właśnie miałem na myśli – Lou pokiwał głową.

Avi odpowiedział uśmiechem:

– Jakie więc mamy rozwiązanie? Jak możemy rozwiązać problemy w waszych rodzinach?

– Myślałem, że to oczywiste – odparł Lou zdecydowanie. – Jesteśmy tu, ponieważ nasze dzieci mają problemy, a Camp Moriah to instytucja, która ma im pomóc rozwiązać te problemy. Nie mam racji?

Carol nastroszyła się, słysząc ton, jakim mówił jej mąż. Brzmiał teraz tak, jakby był w swoim gabinecie – zdecydowanie, napastliwie, szorstko. Do niej rzadko zwracał się w taki sposób, ale przez kilka ostatnich lat taki właśnie ton dominował w jego rozmowach z Corym. Carol nie pamiętała, kiedy Lou i Cory odbyli ostatnio normalną rozmowę. Ich słowne wymiany przypominały raczej zapasy; każdy z nich starał się przewidzieć ruch przeciwnika, szukając jego słabych punktów, które następnie mógłby przeciw niemu wykorzystać i zyskać przewagę. Ponieważ nie było maty, do której można by przycisnąć ciało oponenta, ich werbalne potyczki kończyły się remisem, każdy z nich sobie przypisywał gorzkie zwycięstwo, a tymczasem obaj żyli z poczuciem porażki. Carol cicho wzywała na pomoc niebiosa, tak jak została nauczona przez swoich praktykujących rodziców. Nie miała pewności, że stamtąd czy skądkolwiek może spodziewać się pomocy, lecz tak czy inaczej wysyłała swe prośby w eter.

Avi uśmiechnął się łagodnie.

– A więc Lou – powiedział – Cory stanowi problem. Tak twierdzisz.

– Zgadza się.

– Trzeba mu jakoś pomóc – zmienić go, zmobilizować, zdyscyplinować, naprawić.

– Jasne.

– I próbowaliście?

– Czego?

– Zmienić go.

– Oczywiście, że tak.

– I co? Udało się? Zmienił się?

– Jeszcze nie i dlatego właśnie tu jesteśmy. Pewnego dnia, niezależnie od tego, jak jest uparty, w końcu to do niego dotrze. W ten czy inny sposób.

– Może – powiedział Avi bez przekonania.

– Nie wierzysz w powodzenie tego przedsięwzięcia? – zapytał Lou z niedowierzaniem.

– To zależy.

– Od czego?

– Od was.

Lou prychnął ze złością:

– Jak powodzenie waszego programu może zależeć ode mnie, skoro to wy będziecie pracować z moim synem przez najbliższe dwa miesiące?

– Ponieważ to ty będziesz mieszkać z nim przez wszystkie kolejne miesiące – odparł Avi. – Możemy pomóc, ale jeśli atmosfera panująca w waszym domu po jego powrocie będzie wciąż taka sama, jak wcześniej, cokolwiek dobrego tu się wydarzy, nie na wiele się zda. Jusuf i ja jesteśmy tylko ich tymczasowymi opiekunami. To ty i Carol oraz wszyscy pozostali rodzice – powiedział, zwracając się do grupy – jesteście tymi, których pomoc liczy się najbardziej.

„No, pięknie – pomyślał Lou. – Strata czasu”.

– Powiedziałeś, że chciałbyś, aby Cory się zmienił – dobiegł głos z tyłu sali, wyrywając go z zamyślenia. To Jusuf, który w końcu dołączył do grupy.

– Owszem – odparł Lou.

– Nie mam ci tego za złe – stwierdził Jusuf. – Ale musisz coś wiedzieć, jeśli rzeczywiście tego właśnie chcesz.

– Co takiego?

– Jeśli chcesz skłonić go do zmiany, najpierw coś musi się zmienić w tobie samym.

– Czyżby? –zapytał Lou konfrontacyjnym tonem. – A co takiego?

Jusuf podszedł do tablicy zajmującej niemal całą frontową ścianę pomieszczenia.

– Pozwólcie, że coś wam narysuję – powiedział.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: