Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Apteka domowa - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
25 grudnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,90

Apteka domowa - ebook

Lekarz pomaga, ale natura leczy.

HIPOKRATES

Ta nowa książka to prawdziwa skarbnica wiedzy na temat ziół! W książce znajdziemy nie tylko przepisy na szerokie zastosowanie ziół, poznamy ogromną moc ziołolecznictwa, ale też mnóstwo praktycznych porad jak utrzymać zdrowie i ciało w doskonałej kondycji. Poznamy także fundamentalną filozofię życia Mari Treben.

Jej popularność w ubiegłym wieku nie znała granic. Wielu czciło ją jak świętą, w rzeczywistości była kobietą, która spędziła całe życie pracując z ziołami leczniczymi. Skuteczność jej ziołowych kuracji zadziwiła wielu sceptyków i została doceniona przez jej zwolenników.

Dzięki rozległej wiedzy zielarskiej oraz przepisom i wskazówkom Maria Treben pomogła wielu ludziom odzyskać zdrowie, komfort i siłę. Jednak zawsze podkreślała z wielką skromnością, że skuteczne terapie są możliwe nie dzięki niej, ale dzięki dobroci Boga, który podarował ludziom zioła lecznicze.

MARIA TREBEN zajęła w historii miejsce jednej z najważniejszych pionierek ziołolecznictwa. Przez wielu czczona niemal jak święta, w rzeczywistości była kobietą, która przez całe życie zajmowała się ziołami leczniczymi i jedyne, czego pragnęła, to dzielić się swoimi doświadczeniami z jak największą liczbą osób. Z biegiem lat popularność jej samej i jej dorobku nie straciła na znaczeniu.

Wręcz przeciwnie, dzięki rosnącemu zainteresowaniu medycyną alternatywną napisane przez nią książki ponownie stają się aktualne.

·Książka zawiera wiele przepisów kulinarnych z zastosowaniem ziół.

·ZASTOSOWANIE ZIÓŁ w postaci herbat, nalewek, świeżego soku, a także stosowania jako składników okładów leczniczych oraz dodatków do kąpieli.

·Zawiera przepisy na lecznicze i terapeutyczne zastosowanie ziół.

Książka dla miłośników ziołolecznictwa, ogrodnictwa, zielarstwa, dla wszystkich, którzy chcą żyć w zgodzie z naturą.

Kategoria: Zdrowie i uroda
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-17187-9
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

DRO­DZY CZY­TEL­NICY,

Przed Wami leży moja naj­now­sza książka. Jest to dla mnie bar­dzo ważna praca i mam nadzieję, że dla Was będzie rów­nie przy­datna jak moje poprzed­nie książki. Celowo wybra­łam tytuł _Apteka domowa_. Jest to hołd dla nie­zli­czo­nych babć z sąsiedz­twa, które powie­rzyły mi swoją wie­dzę na temat ziół lecz­ni­czych i opo­wie­działy mi o sta­rych oraz spraw­dzo­nych domo­wych meto­dach lecze­nia. Wszyst­kie te prze­pisy, które w prze­ciw­nym razie mogłyby zostać zapo­mniane, zebra­łam w całość i doda­łam do wska­zó­wek oraz zale­ceń doty­czą­cych ziół. W ten spo­sób książka stała się praw­dziwą skrzy­nią skar­bów, dzięki któ­rej bogac­two wypró­bo­wa­nych i prze­te­sto­wa­nych domo­wych środ­ków lecz­ni­czych nie zagi­nie.

Z pew­no­ścią będzie­cie zasko­czeni, gdy znaj­dzie­cie tu zupeł­nie nowe prze­my­śle­nia. Jed­nak każdy poważ­nie myślący czło­wiek wie, że zdrowy styl życia, dba­nie o ciało, roz­sądna dieta i wła­ściwe podej­ście do życia sprzy­jają zdro­wiu bar­dziej niż cokol­wiek innego. A ponie­waż nie­mal codzien­nie jestem świad­kiem tego, jak irra­cjo­nal­nie nie­któ­rzy ludzie trak­tują swoje zdro­wie, zde­cy­do­wa­łam się prze­lać na papier swoje prze­my­śle­nia na temat zdro­wia i dobrego samo­po­czu­cia.

Jeśli ktoś z Was od czasu do czasu znaj­dzie tu jakąś suge­stię dla sie­bie, to mój trud nie pój­dzie na marne, ponie­waż dla mnie naj­lep­szą nagrodą za wysi­łek jest sytu­acja, gdy jakaś chora osoba, szu­ka­jąca pocie­sze­nia i porady, dzięki mojej pracy otrzy­muje odpo­wiedź na swoje pyta­nia i pro­blemy. W tym miej­scu chciał­bym podzię­ko­wać Panu Bogu za to, że dał mi siłę i czas na tę pracę.

_Grie­skir­chen, wio­sna 1988__Ślady na pia­sku_

_We śnie sze­dłem brze­giem morza_
_z Panem_
_i przed oczyma, jak smugi świa­tła,_
_poja­wiło się całe moje życie._

_Po każ­dym z minio­nych dni_
_zosta­wały na pia­sku_
_dwa ślady – mój i Pana._

_Kiedy jed­nak prze­mknął ostatni obraz,_
_spoj­rza­łem za sie­bie i zda­łem sobie_
_sprawę,_
_że wiele razy na pia­sku odbi­jała się_
_tylko jedna para kro­ków._

_Ozna­czały te fazy mojego życia_
_które były dla mnie naj­trud­niej­sze._

_W zakło­po­ta­niu zwró­ci­łem się do Pana:_
_„Kiedy odda­łem Ci wszystko, co_
_mia­łem, aby pójść za Tobą,_
_powie­dzia­łeś, że zawsze będziesz ze mną._

_Ale w naj­gor­szych dniach mojego życia_
_widzę tylko jedną parę śla­dów na pia­sku._
_Dla­czego więc mnie opu­ści­łeś,_
_kiedy tak bar­dzo Cię_
_potrze­bo­wa­łem?”._

_Pan wziął mnie za rękę_
_i odpo­wie­dział:_
_„Umi­ło­wane dziecko, ni­gdy nie_
_zosta­wi­łem cię samego,_
_szcze­gól­nie w chwi­lach,_
_kiedy cier­pia­łeś i byłeś wysta­wiony na_
_próbę._
_W te dni, gdy widzia­łeś jeden tylko ślad_
_nio­słem cię na swo­ich ramio­nach”._

Autor nie­znanyI. JAK DBAM O ZDROWIE

I.

Jak dbam o zdro­wie

_Lekarz leczy, natura uzdra­wia._

Hipo­kra­tes

To nie­zwy­kle cie­kawe, co potra­fią wyobra­zić sobie ludzie. Moja wital­ność i ener­gia pomimo pode­szłego wieku wpra­wia ich w zdu­mie­nie. Wielu zdaje się mówić do sie­bie, że to nie w porządku. A ponie­waż nikt nie wie niczego na pewno, ludzie zaczy­nają pusz­czać wodze fan­ta­zji. Nie­któ­rzy uwa­żają, że jestem zaprzy­się­głą zwo­len­niczką suro­wego jedze­nia, która żywi się tylko zbo­żami i świe­żymi warzy­wami. Inni twier­dzą, że jestem wege­ta­rianką, bo nie znaj­dują innego wytłu­ma­cze­nia. Jesz­cze inni robią ze mnie świętą tylko dla­tego, że otwar­cie wyznaję swoją wiarę, a cał­kiem sporo osób uważa mnie po pro­stu za wariatkę, ponie­waż tak zde­cy­do­wa­nie opo­wia­dam się za zio­łami lecz­ni­czymi. Wszy­scy się mylą. Jestem zwy­kłą gospo­dy­nią domową, z nor­malną rodziną, a to, co tak bar­dzo iry­tuje ludzi, to praw­do­po­dob­nie fakt, że piszę książki i pro­wa­dzę wykłady.

Zawsze jestem pytana: „Jak ty to robisz?”. A ja zawsze odpo­wia­dam pyta­niem na pyta­nie: „A co wła­ści­wie masz na myśli?”. Oczy­wi­ście wiem, że każdy chce poznać „sekret” tego, dla­czego tak dobrze się trzy­mam, dla­czego nie widać mojego pode­szłego wieku, dla­czego wciąż mam tyle ener­gii do pracy i skąd biorę siłę, by wytrzy­mać zwią­zane z tym obcią­że­nia. Moja odpo­wiedź zamknięta w jed­nym zda­niu brzmi: „Wszystko z umia­rem, wtedy nic nie zaszko­dzi”. Ale to zado­wala tylko nie­wielu pyta­ją­cych.

Ni­gdy nie prze­staje mnie zadzi­wiać fakt, że rze­czy, które wydają mi się oczy­wi­ste, czę­sto zaska­kują innych. Trudno w to uwie­rzyć, ale wiele osób naj­wy­raź­niej ni­gdy nie zasta­na­wiało się nad wpły­wem świa­tła, powie­trza i wody na nasze samo­po­czu­cie. Warto się jed­nak temu bli­żej przyj­rzeć.

Światło

Jestem zapa­loną miło­śniczką słońca. Cza­sami żałuję, że nie miesz­kam na Połu­dniu, wła­śnie z powodu więk­szej liczby sło­necz­nych dni w roku. Latem czuję się po pro­stu lepiej niż w innych porach roku. Muszę jed­nak przy­znać, że bar­dzo dobrze zno­szę słońce oraz szybko i bez pro­ble­mów się opa­lam.

Zauwa­żamy, jak ważne jest dla nas słońce, dopiero wtedy, gdy ciemna, ponura pogoda wpływa na nasze samo­po­czu­cie. Przy­gnę­bie­nie, apa­tia i smu­tek dopa­dają nas, gdy pro­mie­nie sło­neczne nie mogą prze­bić się przez grubą pokrywę chmur. Jeśli jed­nak czu­jemy roz­grze­wa­jące pro­mie­nie słońca, roz­kwi­tamy, sta­jemy się aktywni, przed­się­bior­czy, rado­śni i bar­dziej zrów­no­wa­żeni. I tak jak ożyw­cze jest słońce dla naszej duszy, rów­nie korzystne jest ono dla naszego orga­ni­zmu. Oczy­wi­ście umiar obo­wią­zuje tu tak samo jak wszę­dzie indziej. Nie każdy tole­ruje najbar­dziej inten­sywne pro­mie­nie sło­neczne rów­nie dobrze i przez tak samo długi czas. Wiemy rów­nież, że osoby o jasnej kar­na­cji muszą być bar­dziej ostrożne, ponie­waż ich skóra jest bar­dziej wraż­liwa niż skóra osób o ciem­niej­szej. Nie­za­leż­nie od tego wszyst­kiego jeśli prze­sa­dzisz, z pew­no­ścią dosta­niesz paskud­nego udaru sło­necznego lub bole­snego opa­rze­nia sło­necznego. W każ­dym razie roz­sąd­nie jest powoli przy­zwy­cza­jać się do opa­la­nia już od początku cie­plej­szego sezonu. Cał­ko­wi­cie bez­sen­sowne i szko­dliwe dla zdro­wia jest spę­dza­nie wielu godzin na słońcu po dłu­gim sezo­nie zimo­wym, tuż po zrzu­ce­niu z sie­bie cie­płej odzieży.

Natu­ralne świa­tło sło­neczne pobu­dza nasz układ ner­wowy, wspo­maga krą­że­nie krwi w skó­rze, działa dezyn­fe­ku­jąco na bak­te­rie skórne (ale tylko wtedy, gdy nie posma­ru­jesz się grubo fil­trem prze­ciw­sło­necz­nym), sty­mu­luje układ krwio­no­śny, wzmac­nia odpor­ność, zwięk­sza radość życia i budzi ener­gię twór­czą. To nie przy­pa­dek, że wio­sną więk­szość ludzi jest szcze­gól­nie podatna na wszel­kiego rodzaju cho­roby zakaźne. Po dłu­giej, bezsło­necznej zimie mecha­ni­zmy obronne orga­ni­zmu są po pro­stu osła­bione. Scho­wa­li­śmy się za cie­płym pie­cem, a na dwo­rze nasze ciała były szczel­nie owi­nięte aż po czu­bek nosa, nic więc dziw­nego, że w lżej­szym ubra­niu lekki powiew wia­tru może wywo­łać prze­zię­bie­nie. Dzięki sta­łemu prze­by­wa­niu w cie­ple, gru­bej odzieży i ogrze­wa­niu nasza skóra nie doświad­czała już podraż­nień. Mówiąc pro­ściej, zapo­mniała, jak reago­wać na zmianę tem­pe­ra­tury.

To typowa bolączka naszych cza­sów. Ciało nie jest zahar­to­wane, co w spo­sób natu­ralny czyni je bar­dziej podat­nym na prze­zię­bie­nia. Jed­nak ci, któ­rzy spę­dzają dużo czasu na słońcu i świe­żym powie­trzu, są bar­dziej wytrzy­mali, bar­dziej odporni i – jak spon­ta­nicz­nie mówimy – wyglą­dają zdro­wiej.

Powietrze

Dla nas, ludzi, świeże powie­trze to coś wię­cej niż tylko to, czym musimy oddy­chać. Nie wytrzy­ma­ła­bym, gdy­bym musiała pra­co­wać w jed­nym z tych kli­ma­ty­zo­wa­nych biur, w któ­rych nie można nawet otwo­rzyć okna. Tak, muszę od czasu do czasu otwie­rać drzwi bal­ko­nowe nawet w mroźne dni, aby wpu­ścić świeże powie­trze, w prze­ciw­nym razie dosta­ła­bym szału. Żadna pogoda nie jest na tyle zła, żebym nie wybrała się cho­ciaż na krótki spa­cer. Można powie­dzieć, że, jestem czci­cielką słońca i fana­tyczką świe­żego powie­trza. Wraz z pierw­szymi powie­wami wio­sny cią­gnie mnie na łono natury. Gdy tylko pogoda na to pozwala, prze­no­szę całą swoją pracę na zewnątrz. Nie­za­leż­nie od tego, czy obie­ram ziem­niaki, czy myję owoce i warzywa, czy zabie­ram do ogrodu maszynę do pisa­nia lub zestaw do szy­cia, praca tam jest zawsze przy­jem­niej­sza i szyb­sza. Do tego docho­dzą zaję­cia ogro­dowe, cza­sem uciąż­liwe, ale wysi­łek na świe­żym powie­trzu jest po pro­stu dobry dla ciała. Takie „tan­ko­wa­nie powie­trza” ma róż­no­rodny wpływ na nasz orga­nizm. Z jed­nej strony płuca są naprawdę dobrze prze­wie­trzone. Ćwi­cze­nia na świe­żym powie­trzu pobu­dzają krą­że­nie krwi w skó­rze, sty­mu­lują meta­bo­lizm, zwięk­szają ape­tyt i har­tują orga­nizm. A każdy, kto posiada wła­sny ogród, zgo­dzi się ze mną: Nie ma nic lep­szego niż sie­dze­nie wie­czo­rem latem pod gwiaz­dami i poga­wędki w gro­nie przy­ja­ciół, z lam­pio­nem posta­wio­nym na ogro­do­wym stole. Żaden pro­gram tele­wi­zyjny nie jest w sta­nie odcią­gnąć mnie od tej idylli.

Woda

Od naj­młod­szych lat bar­dzo pocią­gała mnie woda. Pozo­sta­łam zapa­loną miło­śniczką kąpieli do dziś. W mło­do­ści wyko­rzy­sty­wa­łam każdą wolną chwilę, aby wsko­czyć do wody. Nauczy­łam się pły­wać w wieku dzie­się­ciu lat. Póź­niej, kiedy byłam młodą kobietą miesz­ka­jącą w pobliżu Lasu Cze­skiego, za naszym domem pły­nęła rzeka Malše. Wystar­czyło przejść przez ogród, cichą uliczkę i łąkę, i już się stało na brzegu rzeki. Jeśli ktoś mnie szu­kał, od razu wie­dział, gdzie można mnie zna­leźć.

Ale naj­pięk­niej­sza część rzeki Malše była skryta w lesie. Wyma­gało to krót­kiego spa­ceru od naszego domu. Usu­nę­li­śmy z dna kamie­nie, aby dało się pły­wać w jasnym nur­cie rzeki. A jesz­cze dalej były te cudowne, kry­sta­licz­nie czy­ste jeziora w głębi Lasu Cze­skiego. Szkoda, że teraz nasze jeziora i rzeki są tak strasz­nie zanie­czysz­czone. Jed­nak nawet dziś można zna­leźć czy­ste gór­skie potoki, a wtedy nic mnie nie powstrzyma. Zdej­muję buty i poń­czo­chy, pod­cią­gam spód­nicę i bro­dzę w wodzie. Latem w domu nie ma dla mnie nic lep­szego niż moż­li­wość pole­wa­nia się wężem ogro­do­wym od czasu do czasu. Nie­stety, moż­li­wo­ści pły­wa­nia mam dziś bar­dzo ogra­ni­czone, ponie­waż nie czuję się kom­for­towo w zgiełku zatło­czo­nego odkry­tego lub kry­tego basenu.

Woda ma wiele wła­ści­wo­ści lecz­ni­czych. Pozo­stańmy na razie przy pły­wa­niu. Obok kolar­stwa jest ono uwa­żane za naj­lep­szy sport wytrzy­ma­ło­ściowy. Cała musku­la­tura ciała jest obcią­żana i wzmac­niana, a krę­go­słup odcią­żony dzięki wypo­rowi wody, w dodatku skóra jest maso­wana pod­czas prze­śli­zgi­wa­nia się ciała przez wodę.

Woda jest też ide­alna do har­to­wa­nia. Myję się codzien­nie zimną wodą, nawet w zimie. Pobu­dza to krą­że­nie skóry, a po dokład­nym wytar­ciu się ręcz­ni­kiem ciało szybko się roz­grzewa. Czło­wiek czuje się wtedy znacz­nie śwież­szy i bar­dziej oży­wiony niż po prysz­nicu gorącą wodą. Kiedy ktoś się już do tego przy­zwy­czai, nie może się obejść bez zim­nej wody z rana. Bro­dze­nie w wodzie lub cho­dze­nie po zro­szo­nej tra­wie rów­nież jest dosko­nałe. Jak i kiedy to robić, dowie­cie się w innym miej­scu tej książki, w roz­dziale Skrzy­nia pełna lekarstw z Bożego ogrodu.

Ruch

„Ruch to zdro­wie”, mówi stare przy­sło­wie, które wszy­scy znają, a mimo to tylko nie­liczni się do niego sto­sują. Są też i tacy, któ­rzy prze­sa­dzają ze wszyst­kim i wyrzą­dzają sobie wię­cej szkody niż pożytku. Pod poję­ciem ruchu nie chcę rozu­mieć sportu, który oczy­wi­ście – upra­wiany z umia­rem – przy­nosi ciału wiele dobrego. Mam na myśli spa­cery, zbie­ra­nie grzy­bów i wycieczki w poszu­ki­wa­niu ziół. Są to natu­ralne formy ćwi­czeń na świe­żym powie­trzu, ide­alne spo­soby na zaczerp­nię­cie świe­żego powie­trza i zła­pa­nie słońca. Być może brzmi to teraz zbyt pro­sto i nie­skom­pli­ko­wa­nie, podam więc przy­kład.

Moja zna­joma cier­piała na ciężką astmę. Cho­dziła od leka­rza do leka­rza, ale nikt nie potra­fił jej sku­tecz­nie pomóc. Wtedy star­sza kobieta z sąsiedz­twa pora­dziła jej, aby poszła do lasu sosno­wego, głę­boko oddy­chała sosno­wym powie­trzem i pochy­lała się, by zbie­rać szyszki. Z cza­sem objawy astmy ustą­pią. Można sobie wyobra­zić, co moja zna­joma pomy­ślała na początku. W końcu jed­nak zasto­so­wała się do tej porady i po wielu, wielu spa­ce­rach w sosno­wym lesie, pod­czas któ­rych zbie­rała rów­nież szyszki, rze­czy­wi­ście minęła jej astma, która wcze­śniej naprawdę jej mocno doku­czała.

Ale nie musisz być chory, aby ruszyć na łono natury. Ruch jest po pro­stu czę­ścią roz­sąd­nego stylu życia, dosko­na­łym spo­so­bem na zahar­to­wa­nie ciała i dobrym tre­nin­giem. Spa­cer pozwala także oczy­ścić głowę ze wszyst­kich dużych i małych spraw, które iry­tują nas na co dzień. Dla mnie samej wiele spa­ce­rów po lesie wiąże się ze szcze­gól­nymi prze­ży­ciami. Muszę tu krótko opo­wie­dzieć o spo­tka­niu z myszą.

Jako młoda kobieta wiele spraw zała­twia­łam pie­szo, nie stro­niąc nawet od wie­lo­ki­lo­me­tro­wych spa­ce­rów. W pew­nym gospo­dar­stwie chleb był pie­czony w piecu opa­la­nym węglem drzew­nym, a ponie­waż sma­ko­wał tak dobrze, cho­dzi­łam po niego raz w tygo­dniu. Pod­czas odpo­czynku wyję­łam kanapkę, którą zabra­łam ze sobą, gdy nagle poja­wiła się przede mną myszka, która pod­nio­sła okru­chy chleba z ziemi. Nie ucie­kła, więc poroz­ma­wia­łam z nią, dałam jej tro­chę chleba i poże­gna­łam się, gdy wszystko zja­dła. W następ­nym tygo­dniu zatrzy­ma­łam się w tym samym miej­scu i – o dziwo – gdy tylko usia­dłam, myszka już tam była. Zosta­ły­śmy praw­dzi­wymi przy­ja­ciół­kami. Pew­nego razu przy­szła z całym sta­dem dzieci. Pozwo­liła mło­dym przejść jeden raz obok mnie, po czym szybko zapro­wa­dziła je z powro­tem do nory i wró­ciła sama, jakby chciała mi powie­dzieć: „Słu­chaj, mam teraz tyle głod­nych pyszcz­ków do nakar­mie­nia, czy mogła­byś dać mi tro­chę wię­cej jedze­nia?”. Oczy­wi­ście nie mogłam odmó­wić jej proś­bie i odtąd pod­czas następ­nych wizyt przy­no­si­łam dla malu­chów dodat­kowy kawa­łek sera. Myszka była zawsze z tego powodu bar­dzo szczę­śliwa.

Zbie­ra­nie ziół i grzy­bów to świetny spo­sób, by zażyć tro­chę ruchu. Dzięki róż­nym porom zbio­rów pozwala to na aktyw­ność na świe­żym powie­trzu przez nie­mal cały rok. Na początku trzeba po pro­stu odkry­wać, szu­kać odpo­wied­nich miejsc wystę­po­wa­nia roślin i nabie­rać pew­no­ści w ich iden­ty­fi­ka­cji. Dopiero póź­niej można zacząć zbie­rać wła­sne, skromne zapasy.

Wycieczki po zioła i grzyby, ofe­ro­wane coraz czę­ściej przez cen­tra edu­ka­cji doro­słych lub kluby tury­styczne, są bar­dzo dobrą pro­po­zy­cją dla laików. Pod okiem eks­perta można nauczyć się odróż­niać rośliny, ponie­waż ist­nieją podob­nie wyglą­da­jące zioła, które są jed­nak cał­ko­wi­cie nie­sku­teczne. Ponadto można się dowie­dzieć, które rośliny są objęte ochroną, przez co nie wolno ich zbie­rać, jak pra­wi­dłowo zbie­rać grzyby, a także poznać podob­nych sobie ludzi, któ­rych łączy miłość do natury.

Zdrowy sen

Zdrowy sen jest dla czło­wieka tak samo nie­zbędny jak oddy­cha­nie. Pod­czas snu nasze ciało rege­ne­ruje się i nabiera sił na następny dzień. Sen przed pół­nocą jest uwa­żany za naj­bar­dziej war­to­ściowy. Mogę się z Wami podzie­lić pew­nym doświad­cze­niem: jeśli kła­dziesz się spać wcze­śnie, potrze­bu­jesz mniej godzin snu, a ranne wsta­wa­nie jest łatwe.

Mój nor­malny dzień zaczyna się o szó­stej rano, a kładę się spać o dzie­sią­tej wie­czo­rem. Po wsta­niu z łóżka i przed pój­ściem spać myję się zimną wodą. Rano, aby pobu­dzić krą­że­nie, wie­czo­rem, aby łatwiej zasnąć (patrz także uwagi pod sło­wem klu­czo­wym: zabu­rze­nia snu).

Nasza sypial­nia jest zawsze przy­jem­nie chłodna; dopóki pogoda na to pozwala, zawsze śpimy przy otwar­tym oknie. Gdy jest bar­dzo zimno, ogrze­wamy ją tylko tro­chę. Jeśli cier­pisz na bez­sen­ność, powi­nie­neś naj­pierw spraw­dzić, czy nie śpisz w prze­grza­nym pomiesz­cze­niu, być może z nie­świe­żym, stę­chłym powie­trzem. Zmniej­sze­nie ogrze­wa­nia i inten­sywne wie­trze­nie zazwy­czaj poma­gają. Oprócz złego snu prze­grzana sypial­nia pro­wa­dzi rów­nież do wysu­sze­nia skóry i nad­mier­nego poce­nia się w nocy.

Popro­si­łam o prze­ska­no­wa­nie naszego łóżka, aby upew­nić się, że nie śpimy nad polem geo­pa­tycz­nym. Coraz wię­cej bowiem naukow­ców podziela pogląd, że ist­nieje zwią­zek mię­dzy nega­tyw­nym pro­mie­nio­wa­niem Ziemi a nie­któ­rymi cho­ro­bami. Radzi­ła­bym więc każ­demu, aby jego dom i miej­sce pracy zostały spraw­dzone przez osobę z waha­deł­kiem lub różdżką.

W stre­su­jące dni, kiedy jestem czymś szcze­gól­nie zaab­sor­bo­wana, przed pój­ściem spać wypi­jam na wszelki wypa­dek fili­żankę mojej her­batki prze­ciwko bez­sen­no­ści. Nawyki żywie­niowe rów­nież są ważne dla zdro­wego snu. Ni­gdy nie jemy gorą­cych posił­ków wie­czo­rem, a jeśli już, to co naj­wy­żej od czasu do czasu tro­chę zupy. Wybie­ramy zimne prze­ką­ski, her­batę, ziem­niaki z twa­ro­giem – posy­pane świe­żym szczy­pior­kiem. Ci, któ­rzy wypeł­niają na wie­czór swoje brzu­chy obfi­tymi, cięż­ko­straw­nymi potra­wami, nie powinni być zasko­czeni płyt­kim i nie­spo­koj­nym snem.

Wszystko z umiarem

Przez całe życie dba­łam o zdro­wie, ale bez prze­sady. Ni­gdy nie żyłam asce­tycz­nie, a powstrzy­my­wa­nie się od pew­nych rze­czy nie było dla mnie trudne. Na przy­kład prze­sta­wie­nie się ze zwy­kłej kawy na bez­ko­fe­inową nie było dla mnie męczar­nią. Wie­dzia­łam, że ta decy­zja jest słuszna i ważna ze względu na moje wyso­kie ciśnie­nie krwi, więc ją pod­ję­łam. Tak po pro­stu. Ale nie wpły­wam na mojego męża, gdy zama­wia w kawiarni podwójne espresso z bitą śmie­taną.

Ni­gdy nie pali­łam. Nie musi­cie sobie niczego wyobra­żać na ten temat. Po pro­stu cie­szę się, że ten nałóg ni­gdy mnie nie pocią­gał. Zawsze byłam tole­ran­cyjna wobec pala­czy, mimo że czę­sto nie mogłam się powstrzy­mać od wska­zy­wa­nia zagro­żeń dla zdro­wia wyni­ka­ją­cych z ich nałogu. Ale jeśli mój mąż od czasu do czasu zapali papie­rosa, nie żałuję mu tej przy­jem­no­ści. Tylko wtedy, gdy goście wypeł­niają mój salon dymem, pozwa­lam sobie otwo­rzyć sze­roko drzwi bal­ko­nowe, aby nie udu­sić się w błę­kit­nych opa­rach.

Lubię wypić kufel piwa do obiadu, wino piję bar­dzo rzadko, a w towa­rzy­stwie cza­sami roz­ko­szuję się kie­lisz­kiem likieru. Ale zawsze pozo­staję wierna zasa­dzie: „Wszystko z umia­rem, wtedy nic nie zaszko­dzi”.

Lubię cza­sem coś prze­ką­sić, z zapa­łem piekę świą­teczne cia­steczka, które mi sma­kują, ale bez wysiłku mogę się obejść bez cze­goś słod­kiego. Chcę przez to powie­dzieć, że nie musi­cie rezy­gno­wać ze wszyst­kich uży­wek w tro­sce o swoje zdro­wie. Życie byłoby nudne, gdyby tak było. Powin­ni­ście tylko uwa­żać, aby pobła­ża­nie sobie nie stało się nawy­kiem i nie prze­ro­dziło się w uza­leż­nie­nie.

Mój codzienny plan dnia

Ludzie pra­cu­jący zawo­dowo muszą pod­po­rząd­ko­wać się pew­nemu har­mo­no­gra­mowi. Nie­któ­rzy odczu­wają to jako obcią­że­nie, ale w week­endy i pod­czas waka­cji spo­strze­gają, jak bar­dzo się do tego przy­zwy­cza­ili i wów­czas ten nawyk staje się dla nich pro­ble­mem. Nie wie­dzą, co zro­bić z cza­sem wol­nym, a godziny mijają nie­wy­ko­rzy­stane. Jest to szcze­gól­nie trudne dla osób, które prze­cho­dzą na zasłu­żoną eme­ry­turę. Nagle mają poczu­cie, że nie są już potrzebni, że ich życie nie ma żad­nego sensu, a to może pro­wa­dzić do znacz­nych zabu­rzeń psy­chicz­nych. Nie ma patentu na roz­wią­za­nie tej sytu­acji. Mogę jedy­nie opi­sać, jak ja sama orga­ni­zuję swój dzień.

Naj­cen­niej­sze są dla mnie wcze­sne godziny poranne. Kiedy wscho­dzi słońce, ptaki ćwier­kają w ogro­dzie, a nasza mała osada jesz­cze się nie obu­dziła, zazwy­czaj sia­dam przy maszy­nie do pisa­nia. Kiedy wstaję, już zaczy­nam myśleć o pracy, którą chcę danego dnia wyko­nać, i robię to szybko. Około ósmej jem śnia­da­nie z mężem i sia­dam ponow­nie w moim gabi­ne­cie aż do około dzie­sią­tej. Potem przy­cho­dzi czas na goto­wa­nie. Obiad jest naszym głów­nym posił­kiem i zawsze bar­dzo się o niego sta­ram. Po umy­ciu naczyń czy­tam gazety i pocztę – w ogro­dzie, o ile pozwala na to pogoda. Około trze­ciej po połu­dniu ponow­nie sia­dam przy maszy­nie, gdzie spę­dzam czas aż do około szó­stej wie­czo­rem, kiedy przy­go­to­wuję kola­cję. Przed snem czy­tamy, cza­sami oglą­damy tele­wi­zję lub sie­dzimy razem z dziećmi. Przed pój­ściem spać zawsze ukła­dam plan na kolejny dzień, ale jest on tak ela­styczny, aby dało się go zmie­nić, jeśli na przy­kład pogoda jest na tyle ładna, by zbie­rać zioła.

To nic szcze­gól­nego, nie­któ­rzy powie­dzą, po co ona to pisze w tej książce? Jeśli przyj­rzy­cie się bli­żej, sami się zorien­tu­je­cie. Tylko połowę dnia zaj­muję się gospo­dar­stwem domo­wym, resztę czasu poświę­cam na pracę zwią­zaną z zio­łami. Mam zada­nie, które mnie inte­re­suje i zaj­muje. I to wła­śnie jest powód, dla któ­rego nie czuję się tak stara, jak mogłyby to suge­ro­wać moje lata. Praca inte­lek­tu­alna bar­dzo przy­czy­nia się do utrzy­ma­nia wital­no­ści i ener­gii. Dla­tego mogę tylko dora­dzić star­szym ludziom, by poszu­kali sobie sen­sow­nego i inte­re­su­ją­cego zaję­cia. Powinni zna­leźć hobby, w któ­rym się speł­niają. Oferty są róż­no­rodne, od wszel­kiego rodzaju kur­sów w uni­wer­sy­te­tach trze­ciego wieku po kluby i sto­wa­rzy­sze­nia, w któ­rych łączą się ludzie o podob­nych poglą­dach. W końcu osoby star­sze nie powinny się izo­lo­wać, ale aktyw­nie uczest­ni­czyć w życiu. Wiemy rów­nież, że kon­takty towa­rzy­skie z mło­dymi ludźmi pozwa­lają zacho­wać mło­dość, a samot­ność przy­spie­sza pro­ces sta­rze­nia.

Każdy musi nadać swo­jemu życiu sens, mieć przed sobą jakiś cel, nawet w pode­szłym wieku. Aktywni ludzie, któ­rzy stoją obiema nogami na ziemi, są rów­nież znacz­nie mniej podatni na wszel­kiego rodzaju cho­roby. Z dru­giej strony ci, któ­rzy odczu­wają wewnętrzną pustkę, czę­sto czy­nią cho­robę celem swo­jego życia, dają się jej tak bar­dzo porwać, że nawet nie­groźne scho­rze­nie może stać się zagro­że­niem dla życia. Nie należy dopusz­czać do takiego stanu rze­czy. Jest wiele prawdy w sta­rym powie­dze­niu: „Toczący się kamień nie obra­sta mchem”. I jesz­cze jedna wska­zówka: bądź­cie wyro­zu­miali dla mło­dzieży. Musi żyć w innej atmos­fe­rze niż my w naszych cza­sach. Spo­kój, w któ­rym my, starsi ludzie, dora­sta­li­śmy w dzi­siej­szym świe­cie – ze wszyst­kimi jego uro­kami i pośpie­chem – już nie ist­nieje.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: