Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

ArchiKod - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
8 grudnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

ArchiKod - ebook

To książka o architekturze nie tylko dla architektów. „ArchiKod” jest podróżą po 72 miejscach. Od znanych przestrzeni publicznych, takich jak Regent Street w Londynie, Rynek Główny w Krakowie, osiedla takie jak Za Żelazną Bramą w Warszawie czy Gropiusstadt w Berlinie, po słynne budowle, jak Pont du Gard w Prowansji czy lotnisko w Hongkongu. Jest próbą utworzenia pomostu i wspólnej płaszczyzny dyskusji między różnymi grupami interesu, które mają realny wpływ na kształt przestrzeni, lecz na co dzień nie znajdują wspólnego języka.

Zdaniem Czesława Bieleckiego patrząc w przyszłość, warto spoglądać również w przeszłość i przywrócić ArchiKod – kod kulturowy w architekturze.

Czesław Bielecki — architekt, publicysta i projektant, absolwent Architektury na Politechnice Warszawskiej i doktor urbanistyki na Politechnice Krakowskiej, założyciel jednej z pierwszych prywatnych pracowni architektonicznych w komunistycznej Polsce — DIM’84 Dom i Miasto.

Wydawca: Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, Warszawa 2021

 

Kategoria: Budownictwo i nieruchomości
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66955-15-8
Rozmiar pliku: 22 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PODZIĘKOWANIA

Po­my­sł tej ksi­ążki doj­rze­wał we mnie dłu­go. Gdy po­ka­za­łem – jesz­cze przed lock­dow­nem – wstęp­ny szkic Jó­ze­fo­wi Ry­kwer­to­wi, miał wąt­pli­wo­ści, co jest jej praw­dzi­wym te­ma­tem. Na­sza lon­dy­ńska roz­mo­wa się prze­ci­ąga­ła. Pro­fe­sor si­ęgał do swo­je­go prze­past­ne­go ksi­ęgo­zbio­ru i wy­ja­śniał mi cier­pli­wie ró­żni­cę mi­ędzy pi­ęk­nem jako _ve­nu­stas_ a pi­ęk­nem jako _pul­chri­tu­do_. Do­pie­ro py­ta­nie: „Czy nie my­ślisz, że ostat­nie stu­le­cie jest stra­co­ne dla ar­chi­tek­tu­ry?”, Pro­fe­sor skwi­to­wał wes­tchnie­niem i od­po­wie­dział: „Boję się, że masz ra­cję”.

Nie na­pi­sa­łbym Ar­chi­Ko­du, gdy­by nie roz­mo­wy z Jó­ze­fem Ry­kwer­tem i ob­co­wa­nie z jego ksi­ążka­mi.

Mój syn Maks, bar­dzo kry­tycz­ny wo­bec mo­ich zry­wów pi­sar­skich na mar­gi­ne­sie pra­cy pro­jek­to­wej, prze­strze­gał mnie, że­bym się nie śpie­szył. To Jemu mogę po­dzi­ęko­wać za roz­ja­śnie­nie wstępu i za­pro­sze­nie Czy­tel­ni­ka do wędrów­ki po ksi­ążce.

Bo­le­sła­wo­wi Stel­ma­cho­wi dzi­ęku­ję za to, że jako szef In­sty­tu­tu zde­cy­do­wał się wy­dać ksi­ążkę w tak roz­bu­do­wa­nej for­mu­le. Jako ko­le­ga – ar­chi­tekt ro­zu­miał, że ten esej może bez od­wo­łań do ry­sun­ków i wi­do­ków zo­stać ode­bra­ny jako kon­struk­cja in­te­lek­tu­al­na, a nie – spoj­rze­nie prak­ty­ka bo­ry­ka­jące­go się z rze­czy­wi­sty­mi wy­zwa­nia­mi ar­chi­tek­tu­ry i urba­ni­sty­ki.

Tak roz­bu­do­wa­na struk­tu­ra ksi­ążki mo­gła po­wstać tyl­ko dzi­ęki wspó­łpra­cy z twór­czy­mi i ro­zu­mie­jący­mi mnie gra­fi­ka­mi. Jac­ko­wi Eber­to­wi, An­drze­jo­wi Bud­ko­wi i Wik­to­ro­wi Go­ścic­kie­mu Ar­chi­Kod za­wdzi­ęcza za­rów­no okład­kę, jak i cały układ gra­ficz­ny.

Za re­dak­cję pierw­sze­go szki­cu ksi­ążki chcę po­dzi­ęko­wać Pani Agniesz­ce Ło­dzi­ńskiej, a za fi­nal­ną re­dak­cję i opra­co­wa­nie in­dek­su – Panu To­ma­szo­wi Kar­po­wi­czo­wi.

Z ra­mie­nia Wy­daw­nic­twa stro­ną ko­or­dy­nu­jącą zaj­mo­wa­ła się Pani Ka­ro­li­na An­drze­jew­ska-Bat­ko i dzi­ęki niej cykl wy­daw­ni­czy ksi­ążki za­mknął się w rok.

Na­wet ma­jąc tak zna­ko­mi­tych i od­da­nych part­ne­rów, nie po­ra­dzi­łbym so­bie bez gro­na wspó­łpra­cow­ni­ków, któ­rzy mnie wspo­ma­ga­li. Dzi­ęku­ję więc Ka­ta­rzy­nie Si­kor­skiej, Pio­tro­wi Ko­ła­kow­skie­mu, An­ge­li­ce An­drze­jew­skiej i Jo­an­nie Sko­necz­nej. Oni to­wa­rzy­szy­li mi w wie­lo­mie­si­ęcz­nych tru­dach zgra­nia tek­stu i ilu­stra­cji.

Ta ksi­ążka prze­szła dłu­gą dro­gę te­sto­wych lek­tur mo­ich zna­jo­mych spo­za pro­fe­sji, ko­le­gów – ar­chi­tek­tów i hi­sto­ry­ków sztu­ki. Nie spo­sób tu wszyst­kich wy­mie­nić, ale bar­dzo Im dzi­ęku­ję za kry­ty­cyzm i wspar­cie. Pro­fe­so­rom Mar­cie Le­śnia­kow­skiej, Wal­de­ma­ro­wi Ba­ra­niew­skie­mu i Pio­tro­wi Ma­jew­skie­mu za­wdzi­ęczam unik­ni­ęcie paru fak­to­gra­ficz­nych po­tkni­ęć, za co je­stem im zo­bo­wi­ąza­ny. Po­dzi­ęko­wa­nia niech przyj­mą Mar­ta Po­ślad i Mar­cin Olen­der z fir­my Go­ogle, któ­ra zde­cy­do­wa­ła się być part­ne­rem tego pro­jek­tu.

Na ko­ńcu jesz­cze raz dzi­ęku­ję mo­jej żo­nie Ilo­nie Łep­kow­skiej, któ­rej cier­pli­wo­ść w zno­sze­niu wszech­obec­nych sto­sów pa­pie­rów i ksi­ążek, z któ­ry­mi prze­no­si­łem się na ko­lej­ne po­zio­me po­wierzch­nie, nie ma so­bie rów­nych. To Ona prze­ko­na­ła mnie, że cho­ćby na­ukow­cy od ar­chi­tek­tu­ry pi­sa­li w spo­sób, któ­re­go nie ro­zu­mie, to mnie tego ro­bić nie wol­no.

_Cze­sław Bie­lec­ki_

S. Steiberg, Papierowa architektura

_Trze­ba być ab­so­lut­nie no­wo­cze­snym._
Ar­thur Rim­baud, Se­zon w pie­kle, 1873

_Dzi­siaj je­dy­nym mo­der­ni­zmem god­nym tego mia­na jest_ _mo­der­nizm an­ty­no­wo­cze­sny._
Mi­lan Kun­de­ra, Za­sło­na, 2005

Jak to się stało? | Wstęp

Już na prze­ło­mie XIX i XX wie­ku mia­sta za­częły piąć się wzwyż, a jed­no­cze­śnie – gu­bić swo­je gra­ni­ce. Istot­niej­sze niż roz­le­wa­nie się miast ku pe­ry­fe­riom sta­ło się roz­my­wa­nie roli ar­chi­tek­tu­ry wśród sztuk wi­zu­al­nych. Im bar­dziej mia­ła być śmia­łą grą brył w sło­ńcu, tym bar­dziej sta­wa­ła się cha­otycz­nym upy­cha­niem w prze­strze­ni kon­te­ne­rów po­kry­wa­nych – co­raz bar­dziej po­wta­rzal­ny­mi – lub za­ska­ku­jący­mi ta­pe­ta­mi.

Pe­ne­tru­je­my ar­chi­tek­tu­rę dzi­ęki jej wnętrzom pu­blicz­nym. Prze­strzeń bu­dyn­ków i miast skła­da się z tego, co pu­ste i pe­łne. Ro­zu­mie­my dziś, na prze­kór funk­cjo­na­li­stom, jak ró­żna tre­ść może wy­pe­łniać tra­dy­cyj­ne for­my. Po­wietrz­ny ne­ga­tyw ar­chi­tek­tu­ry od­czy­tu­je­my przez ma­te­rial­ny po­zy­tyw.

W do­mach są to hole i sa­lo­ny pro­wa­dzące do po­miesz­czeń pry­wat­nych. W mie­ście – uli­ce i pla­ce, skwe­ry i pa­sa­że pro­wa­dzące do gma­chów i do­mów. Kie­dy bu­dyn­ki sta­ły się ze­sta­wem funk­cjo­nal­nych po­miesz­czeń o nie­okre­ślo­nej for­mie, a prze­strze­nie mi­ędzy nimi stra­ci­ły siłę geo­me­trii – zgu­bi­li­śmy ka­non, któ­ry po­zwa­lał od­czy­ty­wać prze­strzeń nie tyl­ko dzi­ęki nu­me­rom do­mów i na­zwom ulic. Gdy GPS pro­wa­dzi nas do celu na­wet w cha­osie, za­po­mi­na­my, że tyl­ko my jako lu­dzie ry­su­je­my for­my, o któ­rych wcze­śniej my­śli­my. W mia­rę jak ba­da­my spo­łecz­no­ści na­czel­nych, uzy­sku­je­my pew­no­ść, że zna­cze­nia i kszta­łty two­rzą jed­no­ść. Wła­śnie ten abs­trak­cyj­ny za­miar i umie­jęt­no­ść dys­ku­sji, w któ­rą wpro­wa­dzam Czy­tel­ni­ka, od­ró­żnia na­sze i ich dzia­ła­nia.

Mural z K. Deyną w Warszawie

Re­la­cją domu do mia­sta zaj­mu­ję się całe ży­cie. Nie dzie­lę ar­chi­tek­tu­ry na hi­sto­rycz­ną i wspó­łcze­sną. Na teo­rię i prak­ty­kę. Za­cząłem od ese­ju _Ci­ągło­ść w ar­chi­tek­tu­rze_ (1978), po­tem na­pi­sa­łem _Grę w mia­sto_ (1996), wresz­cie – _Sztu­kę bu­do­wa­nia. Wspó­łcze­sny pa­ra­dyg­mat_ (2013). W tej ksi­ążce chcę roz­wa­żyć, jak to się sta­ło, że zna­le­źli­śmy się w miej­scu, w któ­rym je­ste­śmy. I to na prze­kór ge­nial­nym twór­com i wspa­nia­łym dzie­łom, któ­re będzie­my roz­wa­żać. Na czym po­le­ga­ły ta­jem­ni­ce na­szych przy­szłych nie­po­wo­dzeń? Pod­róż za­czy­na­my od za­chwy­ca­jące­go Domu nad Wo­do­spa­dem F.L. Wri­gh­ta, a sko­ńczy­my w aglo­me­ra­cji to­kij­skiej, li­czącej tylu miesz­ka­ńców, ile ma cała Pol­ska.

Cztery projekty C.R. Mackintosha o różnej skali

Nie ma gra­ni­cy, któ­ra bie­gła­by po­mi­ędzy do­ma­mi, uli­ca­mi, ogro­da­mi. To są ko­lej­ne war­stwy form i zna­czeń w świe­cie, któ­ry już nie­mal nie zna dzie­wi­czej na­tu­ry. Pa­ra­dok­sal­nie, tak gęsto za­lud­nio­ny kon­ty­nent jak Eu­ro­pa naj­bar­dziej trosz­czy się o śro­do­wi­sko, bo naj­wcze­śniej po­czuł pu­łap­kę wzro­stu ro­zu­mia­ne­go jako po­stęp. Daw­niej ar­chi­tek­tu­rę od­dzie­la­no od ba­nal­ne­go bu­dow­nic­twa, dziś, gdy nie­mal ka­żdy obiekt bu­dow­la­ny pod­pi­su­je ar­chi­tekt, co­raz rza­dziej do­ty­ka­my sztu­ki. Na na­szych oczach przy­wró­co­no do świet­no­ści za­bu­do­wę Ło­dzi prze­my­sło­wej, w cza­sach mo­jej mło­do­ści uwa­ża­ną za po­nu­re dzie­dzic­two XIX wie­ku. W _Zie­mi obie­ca­nej_, ekra­ni­za­cji po­wie­ści Wła­dy­sła­wa Rey­mon­ta, hale fa­brycz­ne są jesz­cze in­du­strial­nym pie­kłem. U schy­łku ko­mu­ni­zmu wci­ąż trwa­ła w nich pro­duk­cja przędzy i tka­nin – do­pie­ro za­czy­na­no wy­mie­niać sta­re ma­szy­ny. Film An­drze­ja Waj­dy nie wy­ma­gał bu­do­wy de­ko­ra­cji. Dzi­siaj lo­fty u Sche­ible­ra czy Ma­nu­fak­tu­ra w daw­nym kom­plek­sie fa­brycz­nym Izra­ela Po­zna­ńskie­go ja­śnie­ją bla­skiem ar­chi­tek­tu­ry. Na­to­miast sza­re blo­ki z lat 70. XX wie­ku są tyl­ko ba­nal­nym bu­dow­nic­twem – ku­ba­tu­rą za­my­ka­jącą po­wierzch­nie użyt­ko­we po­wta­rzal­nych pi­ęter. Stan­dar­dy bu­dow­la­ne epo­ki prze­my­sło­wej uzy­ska­ły sta­tus za­byt­ków, a na­sze wspó­łcze­sne osi­ągni­ęcia scze­zły za mo­je­go ży­cia. Może nie­jed­na iko­na wspó­łcze­snej ar­chi­tek­tu­ry kry­je w so­bie ta­jem­ni­ce przy­szłych klęsk? I tyl­ko umy­ka to po­tocz­ne­mu oglądo­wi, za­rów­no twór­ców, jak i in­we­sto­rów oraz po­li­ty­ków?

Jak to się sta­ło? Dla­cze­go XIX wiek wró­cił do łask, na­to­miast pre­kur­sor­ska kon­struk­cja Su­per­sa­mu na war­szaw­skim pla­cu Unii Lu­bel­skiej zo­sta­ła wy­par­ta przez stan­dar­do­wy _de­ve­lop­ment_, skądi­nąd wpi­sa­ny le­piej w kon­tekst niż zbu­rzo­ny, mo­der­ni­stycz­ny pa­wi­lon? Wła­śnie – _de­ve­lop­ment_. Bu­dy­nek to tyl­ko część nie­ru­cho­mo­ści. Gdy sta­je się mniej wart niż te­ren, na któ­rym stoi, dzi­siaj – jak i nie­gdyś – trud­no go ura­to­wać. Ta­kie osta­ńce sta­rej za­bu­do­wy, jak świat świa­tem, pa­da­ły ofia­rą roz­wo­ju. Kie­dy ta prze­mia­na jest zgod­na z za­sa­dą do­brej kon­ty­nu­acji, a kie­dy sta­no­wi tyl­ko do­wód na nie­opa­no­wa­nie ży­wio­łu ryn­ku? I jak me­cha­nizm ryn­ko­wy po­go­dzić z pla­no­wa­nym roz­wo­jem mia­sta? Tym bar­dziej – my­ślę – war­to roz­wa­żyć, kie­dy w bli­ższej lub dal­szej prze­szło­ści uda­ło się dzi­ęki po­nad­cza­so­wym re­gu­łom łączyć pi­ęk­no, pie­ni­ądz i ład prze­strzen­ny.

Supersam w Warszawie projektu J. Hryniewieckiego, M. Krasińskiego i E. Krasińskiej

Gdy pi­sa­łem _Ci­ągło­ść w ar­chi­tek­tu­rze_ i upo­mnia­łem się o re­wi­zję na­szej oce­ny ar­chi­tek­tu­ry XIX wie­ku, Pol­ska była za że­la­zną kur­ty­ną. Za­le­wa­ła nas pro­duk­cja wiel­kiej pły­ty z fa­bryk do­mów. Z tych be­to­no­wych pre­fa­bry­ka­tów ar­chi­tek­ci „od­kloc­ko­wy­wa­li” osie­dla miesz­ka­nio­we, na­zwa­ne wkrót­ce po­tem blo­ko­wi­ska­mi. Co bar­dziej prze­wi­du­jący za­sta­na­wia­li się już wów­czas, jak je re­ha­bi­li­to­wać. Trwa­ło­ść pre­fa­bry­ko­wa­nej kon­struk­cji znacz­nie prze­kra­cza­ła do­ra­źne wa­lo­ry użyt­ko­we. Wkrót­ce prze­kro­czy­ła trwa­ło­ść ustro­ju, w któ­rym po­wsta­ła.

Jak to się sta­ło? Jak do tego do­szło? Te py­ta­nia sta­wia­li już so­bie w Ro­sji w ko­ńcu lat 20. ubie­głe­go wie­ku za­rów­no zwo­len­ni­cy awan­gar­dy re­wo­lu­cyj­nej, jak i li­be­ral­ni po­stępow­cy. Ich roz­ter­ki, prze­ra­że­nie i pa­ra­liż woli opi­sa­ła w swo­ich wspo­mnie­niach Nad­ie­żda Man­delsz­tam. Roz­dział po­świ­ęco­ny so­wiec­kiej awan­gar­dzie no­sił zna­mien­ny ty­tuł: _Ka­pi­tu­la­cja_. Sto lat pó­źniej, pa­trząc na ruch no­wo­cze­snych, któ­ry miał być ko­ńcem hi­sto­rii ar­chi­tek­tu­ry, za­da­ję so­bie wraz z mi­lio­na­mi jej od­bior­ców – użyt­kow­ni­ków i ty­si­ąca­mi pro­jek­tan­tów to samo py­ta­nie: jak to się sta­ło, że pi­ęk­no wy­pa­ro­wa­ło, że kró­lu­ją nuda i ba­nał, któ­rych nie mogą zdo­mi­no­wać nie­licz­ne bu­dyn­ki – iko­ny? Dla­cze­go daw­na tkan­ka miej­ska wpro­wa­dza nas w świat ar­chi­tek­tu­ry przez wiel­kie „A”, na­to­miast dzi­siej­sza ar­chi­tek­tu­ra tła – choć ma au­to­rów – jest śmiet­ni­kiem form po­zba­wio­nych har­mo­nii? Dla­cze­go w cza­sach, kie­dy nikt nie mó­wił o pla­no­wa­niu prze­strzen­nym, po­wsta­wa­ła prze­strzeń pu­blicz­na, w któ­rej mo­że­my re­ali­zo­wać na­sze re­wo­lu­cyj­ne stra­te­gie _smart ci­ties_? Tym­cza­sem w za­pro­jek­to­wa­nym cha­osie form prze­py­cha­jących się w ko­lej­ce do sła­wy oka­zu­je się to znacz­nie trud­niej­sze. Częściej dziś pi­sze­my roz­pra­wy o mia­stach dla lu­dzi i mia­stach szczęśli­wych, niż ta­kie mia­sta umie­my bu­do­wać. Jak­kol­wiek do­sko­na­ły by­łby nasz so­ftwa­re miej­ski, ar­chi­tek­ci są od har­dwa­re’u.

M. Utrillo, Paryż: ulica Ravignan

Ta ksi­ążka jest pró­bą opi­sa­nia ka­no­nu war­to­ści i za­sad, o któ­rych nie tyle za­po­mnie­li­śmy, ile je za­gu­bi­li­śmy. Prze­pro­wa­dzi­li­śmy nie­mal ca­łko­wi­tą de­struk­cję języ­ka ar­chi­tek­tu­ry po­przez no­wo­mo­wę: o sztu­ce kszta­łto­wa­nia prze­strze­ni, spo­łecz­nych ce­lach pro­jek­to­wa­nia, do­sto­so­wa­niu for­my do funk­cji, ochro­nie za­byt­ków prze­szło­ści, in­te­li­gent­nych mia­stach. Hi­sto­ria ar­chi­tek­tu­ry nie tyl­ko prze­sta­ła być na­uczy­ciel­ką ży­cia, ale wręcz sta­ła się cmen­ta­rzem form i tre­ści od­kle­jo­nych od ba­nal­nej wspó­łcze­sno­ści.

W tej ksi­ążce nie przy­wo­łu­ję żad­ne­go z mo­ich pro­jek­tów. Ani ta­kie­go, któ­ry bu­dzi kon­tro­wer­sje, ani też ta­kie­go, któ­ry stał się zna­kiem miej­sca. Je­śli je­stem au­to­te­ma­tycz­ny, to w tym tyl­ko sen­sie, że mój warsz­tat ar­chi­tek­ta i urba­ni­sty jest świa­do­mie eklek­tycz­ny: i po­przez tę me­to­dę i sys­tem po­jęć oce­niam sy­tu­ację, pro­ble­my, wy­zwa­nia twór­cze. Nie przyj­mu­ję do wia­do­mo­ści, że jest jed­na w da­nej chwi­li obo­wi­ązu­jąca dro­ga roz­wi­ązy­wa­nia pro­ble­mów wspó­łcze­snej ar­chi­tek­tu­ry. Jak to traf­nie ujął Jó­zef Ry­kwert, sta­ram się „z dżun­gli form, któ­ry­mi pu­bli­ka­cje ar­chi­tek­to­nicz­ne za­le­wa­ją nas (…) z ty­go­dnia na ty­dzień i z mie­si­ąca na mie­si­ąc (…), wy­brać to, co od­po­wia­da ob­ra­ne­mu ce­lo­wi, (…) przy­swo­ić i uczy­nić wła­snym”1).

Czy­tel­ni­ka nie na­ma­wiam do sen­ty­men­tal­ne­go imi­to­wa­nia prze­szło­ści w pro­te­ście prze­ciw wspó­łcze­snej brzy­do­cie ar­chi­tek­tu­ry i cha­oso­wi miast. Nie mam złu­dzeń. Pi­ęk­no nie jest i nie było wszech­obec­ne. Na ho­len­der­skich ob­ra­zach sprzed dwu­stu czy trzy­stu lat ogląda­my wpół zruj­no­wa­ne do­mo­stwa w cie­niu wiel­kich drzew. Na per­spek­ty­wach pod­miej­skich uli­czek Mau­ri­ce’a Utril­la kró­lu­je ba­nał. To ge­niusz ma­la­rzy dźwi­gał tę prze­ci­ęt­no­ść ku pi­ęk­nu.

Li­nią mo­je­go wy­wo­du nie od­dzie­lam prze­szło­ści od te­ra­źniej­szo­ści, a tym bar­dziej – od przy­szło­ści. Co­raz szyb­ciej pod­ró­żu­je­my po co­raz mniej­szym świe­cie i ka­żdy z nas, gdy zsu­mu­je ob­raz prze­strze­ni stwo­rzo­nych przez czło­wie­ka, może po­wtó­rzyć za Wil­lia­mem Faulk­ne­rem: „Prze­szło­ść ni­g­dy nie umie­ra. Wła­ści­wie to na­wet nie jest prze­szło­ścią”2). Jed­nak po­cząt­ki sztu­ki nie są też __ – jak chciał Sig­fried Gie­dion, oj­ciec chrzest­ny mo­der­ni­zmu – „wiecz­ną te­ra­źniej­szo­ścią”, _eter­nal pre­sent._ Sko­ro wci­ąż nie po­rzu­ci­li­śmy złu­dzeń no­wo­cze­sno­ści i wia­ry w wiecz­ny po­stęp w an­tro­po­ce­nie, po­sta­no­wi­łem spoj­rzeć na na­sze dzi­siaj tak, jak­by te­ra­źniej­szo­ść była hi­sto­rią, któ­ra już się wy­da­rzy­ła. Taką wła­śnie była dla au­to­ra _Woj­ny pe­lo­po­ne­skiej_. Mam po­czu­cie, że w ar­chi­tek­tu­rze na­stąpił wła­śnie mo­ment Tu­ki­dy­de­sa. Je­śli ma ona prze­trwać jako sztu­ka, musi od­na­le­źć ka­non, któ­ry za­gu­bi­ła. Ta te­ra­źniej­szo­ść nie może trwać wiecz­nie – prze­cież do­pro­wa­dzi­ła do obec­ne­go kry­zy­su.

Mój Ar­chi­Kod jest zbu­do­wa­ny z czte­rech triad.

Ideogram treści książki

Pierw­szą tria­dę two­rzą: miej­sca, sie­ci i ży­cie. Na­wet nie­świa­do­my użyt­kow­nik ar­chi­tek­tu­ry przez te trzy po­jęcia wi­dzi prze­strzeń.

Pi­ęk­no, pro­por­cje, for­ma i tre­ść two­rzą tria­dę naj­wa­żniej­szą dla ar­chi­tek­tów i de­si­gne­rów.

Część i ca­ło­ść, bu­do­wa­nie, wła­sno­ść i roz­wój – oto tria­da in­we­sto­rów, de­we­lo­pe­rów, wła­ści­cie­li nie­ru­cho­mo­ści.

Ostat­nią, czwar­tą tria­dę two­rzą: prze­strzeń pu­blicz­na, pra­wo i plan oraz prze­mia­ny. Na niej sku­pia­ją się pla­ni­ści i po­li­ty­cy.

Ideogram treści książki

Te czte­ry tria­dy po­jęć po­zwa­la­ją two­rzyć ar­chi­tek­tu­rę sie­dlisk dla lu­dzi, je­śli po­łączy­my je węzła­mi ży­cia w sie­ci – tej, któ­ra obej­mu­je dziś całą prze­strzeń świa­ta. Cy­wi­li­za­cji czło­wie­ka nie da się już ode­rwać od na­tu­ry. Wła­śnie dla­te­go pró­bu­ję od­two­rzyć za­gu­bio­ny ka­non dwu­na­stu po­jęć. To one two­rzy­ły przez wie­ki kod kul­tu­ro­wy. Po­zwa­lał zna­le­źć wspól­ny język wte­dy, gdy in­te­re­sy jed­no­stek i grup były tak samo (albo i bar­dziej) roz­bie­żne jak dzi­siaj, gdy nasz ślad węglo­wy oka­zu­je się sil­niej­szy niż ślad kul­tu­ro­wy.

Wpro­wa­dzam Cię jak naj­prost­szą dro­gą w skom­pli­ko­wa­ne czte­ry świa­ty, któ­re for­mu­ją ar­chi­tek­tu­rę i kra­jo­braz w ska­li bu­dyn­ku, mia­sta, re­gio­nu i glo­bu. Prze­śle­dzi­my wspól­nie, jak czte­ry gru­py in­te­re­sa­riu­szy oka­zu­ją się wspó­łza­le­żne w swo­ich dzia­ła­niach, choć mają też wła­sne kry­te­ria oce­ny sku­tecz­no­ści, suk­ce­sów, sa­tys­fak­cji. Jed­ni sądzą, że bu­dyn­ki kszta­łtu­ją ar­chi­tek­ci, a mia­sta – urba­ni­ści. Dru­dzy za­uwa­ża­ją dyk­tat pie­ni­ądza i ryn­ku: za kszta­łt prze­strze­ni czy­nią od­po­wie­dzial­ny­mi in­we­sto­rów oraz de­we­lo­pe­rów. Ci ostat­ni za wi­ęk­szo­ść swo­ich nie­po­wo­dzeń winą obar­cza­ją trze­cią gru­pę, na­rzu­ca­jącą im ramy dzia­ła­nia: pra­wo­daw­ców, po­li­ty­ków, pla­ni­stów i urzęd­ni­ków. _Last but not le­ast_ me­dia i kry­ty­cy, w imie­niu oby­wa­te­li i użyt­kow­ni­ków wi­nią po­zo­sta­łych in­te­re­sa­riu­szy za wszel­kie nie­szczęścia w prze­strze­ni: za nudę, cha­os, brzy­do­tę. We­dług wła­snych kry­te­riów od­czy­ty­wa­nia sztu­ki i rze­czy­wi­sto­ści po­ka­zu­ją pierw­szym trzem gru­pom, że to z po­wo­du ich igno­ran­cji i bra­ku ro­zu­mie­nia wspó­łcze­snej cy­wi­li­za­cji na­ra­sta kon­flikt tak ro­zu­mia­nej urba­ni­za­cji z przy­szło­ścią glo­bu.

Za­czy­na­my pod­róż w cza­sie i prze­strze­ni od miej­sca dla czło­wie­ka. Czwo­ro­ścian i roz­ło­żo­na sieć czte­rech trój­kątów, któ­re two­rzą tę naj­prost­szą bry­łę pla­to­ńską, to do­bry mo­del. Nie su­ge­ru­ję, któ­ra z czte­rech triad po­jęć jest naj­wa­żniej­sza. Czwo­ro­ścian mo­żna po­sta­wić na ka­żdej z nich i spoj­rzeć na po­zo­sta­łe. Nie jest to je­dy­ny mo­żli­wy mo­del od­czy­ty­wa­nia skom­pli­ko­wa­nych sie­ci po­wi­ązań mi­ędzy tymi czte­re­ma gru­pa­mi wpły­wa­jący­mi na bieg wy­da­rzeń. Jed­nak w moim prze­ko­na­niu jest to sche­mat za­le­żno­ści mo­żli­wie pro­sty oraz ła­twy do za­pa­mi­ęta­nia i sto­so­wa­nia.

Wieże londyńskich kościołów projektu Ch. Wrena wg R. Scrutona

Ka­żdy z dwu­na­stu pro­ble­mów ilu­stru­ję sze­ścio­ma przy­kła­da­mi, a za­czy­nam za­wsze od iko­nicz­nych dzieł ar­chi­tek­tu­ry ostat­nie­go stu­le­cia. Po­ka­zu­ję je z ukry­tej, zwłasz­cza dla en­tu­zja­stów, stro­ny, któ­ra od­sła­nia ja­kiś od­wiecz­ny pro­blem. Na na­stęp­nych czte­rech przy­kła­dach – wci­ąż w kręgu jed­ne­go z klu­czo­wych dwu­na­stu po­jęć – przed­sta­wiam za­po­mnia­ne aspek­ty ar­chi­tek­tu­ry. Szó­sty przy­kład – hi­sto­rycz­ny bądź wspó­łcze­sny – ma nas zbli­żyć do roz­wi­ąza­nia pro­ble­mu. Na­gle oka­zu­je się, jak wie­le łączy sta­ro­żyt­ne Prie­ne i dzi­siej­sze San Fran­ci­sco. Pró­bu­ję od­sło­nić ta­jem­ni­ce miej­sca, prze­mian, wła­sno­ści czy ży­cia. Ar­chi­tek­tu­ry i w ar­chi­tek­tu­rze. Przed nami dwa­na­ście sta­cji, a na ka­żdej – sze­ść pe­ro­nów. Z ostat­nie­go od­je­żdża­my do na­stęp­nej, na któ­rej zno­wu jest sze­ść pe­ro­nów. Je­śli wspól­nie spędzi­my tę pod­róż, od­sło­ni się przed nami mo­żli­wo­ść in­nych tras. Nie uprze­dzaj­my jed­nak wy­da­rzeń i ar­te­fak­tów, któ­re war­to prze­stu­dio­wać.

Mam prze­ko­na­nie, że mi­nio­ne stu­le­cie 1920–2020 było dla ar­chi­tek­tu­ry stra­co­ne. Zwłasz­cza dla ar­chi­tek­tu­ry miast, a prze­cież to w nich żyje już po­nad po­ło­wa ludz­ko­ści. Na­wet dzie­ła – iko­ny z tego okre­su kry­ją w so­bie za­po­wie­dź nie­po­wo­dzeń. U pro­gu XXI wie­ku sta­nęli­śmy wo­bec glo­bal­nych za­gro­żeń śro­do­wi­ska – na­tu­ral­ne­go i bu­do­wa­ne­go. Pod­ró­żu­je­my w za­wrot­nym tem­pie w przy­szło­ść. Nie zna­my mapy roz­wi­ązań, na­sze kody kul­tu­ro­we często się wy­klu­cza­ją, brak nam wspól­ne­go języ­ka, któ­rym mo­gli­by­śmy się po­ro­zu­mie­wać. Czte­ry gru­py de­cy­den­tów, dla któ­rych na­pi­sa­łem tę ksi­ążkę, wspó­łpra­cu­ją tyl­ko wte­dy, gdy mu­szą – gdy łączy ich wspól­ny in­te­res. Na ogół – tyl­ko tak­tycz­ny. Wy­mie­ńmy je jesz­cze raz. Pierw­szą gru­pą są oby­wa­te­le, użyt­kow­ni­cy, klien­ci. Dru­gą – ar­chi­tek­ci, pro­jek­tan­ci, urba­ni­ści, któ­rzy z ty­tu­łu swo­jej pro­fe­sji mają two­rzyć prze­strzeń uży­tecz­ną, pi­ęk­ną i trwa­łą. Trze­cią gru­pą są wła­ści­cie­le, de­we­lo­pe­rzy, in­we­sto­rzy, któ­rzy kon­stru­ują, prze­kszta­łca­ją, uno­wo­cze­śnia­ją i roz­wi­ja­ją nie­ru­cho­mo­ści. Z na­tu­ry ak­tyw­no­ści go­spo­dar­czej ich ce­lem jest przede wszyst­kim zysk. Czwar­tą gru­pą są po­li­ty­cy kra­jo­wi i lo­kal­ni – sa­mo­rządow­cy, pla­ni­ści, ad­mi­ni­stra­to­rzy, któ­rzy de­cy­du­ją o prze­mia­nach, two­rzą i eg­ze­kwu­ją re­gu­ły ładu prze­strzen­ne­go. Ka­żda z tych grup ma swo­ją stra­te­gię i tak­ty­kę, in­te­re­sy dłu­go­fa­lo­we i do­ra­źne, swo­ich teo­re­ty­ków i prak­ty­ków, kry­ty­ków i me­dia. Mimo fak­tycz­nej do­stęp­no­ści da­nych o śro­do­wi­sku na­tu­ral­nym, kul­tu­ro­wym, czy też o po­trze­bach spo­łecz­nych – ko­mu­ni­ka­cja mi­ędzy nimi jest fa­tal­na. Na prze­kór cy­fry­za­cji i kon­tak­tom _on­li­ne_.

Spójrz na miej­sce, w któ­rym znaj­du­jesz się w tej chwi­li, gdy czy­tasz tę ksi­ążkę. Na bli­ższy i dal­szy plan. Czy sie­dzisz aku­rat w ka­wiar­ni i od­ry­wa­jąc wzrok od ta­ble­tu, do­strze­gasz per­spek­ty­wę uli­cy, czy pa­trząc na drze­wa za oknem, czu­jesz nad­cho­dzącą je­sień i wo­lisz zo­stać w domu? Py­ta­nie o ar­chi­tek­tu­rę to py­ta­nie o prze­strzeń, w któ­rą wcho­dzi­my, o wnętrza, ele­wa­cje, o bry­ły i spo­sób ich ze­sta­wie­nia. Chcę ra­zem z Tobą od­kryć se­kret co­raz rza­dziej w niej obec­ne­go pi­ęk­na. A przy­naj­mniej uro­dy ży­cia, dla któ­rej ar­chi­tek­ci mają bu­do­wać ramy. Choć zmie­nia­ją się teo­rie es­te­tycz­ne, to na­dal w ró­żnych epo­kach i sy­tu­acjach wła­śnie dąże­nie do pi­ęk­na, ów wy­bór es­te­tycz­ny, de­cy­du­je o tym, co już jest ar­chi­tek­tu­rą, a co po­zo­sta­je tyl­ko bu­dow­nic­twem. Z pew­no­ścią John Nash, pro­po­nu­jący ró­żne zwie­ńcze­nia wież, nie uzna­łby za twór­czo­ść, a na­wet za rze­mio­sło ar­ty­stycz­ne, pro­stej re­pe­ty­cji form, zna­nej w ostat­nim stu­le­ciu.

Ob­ser­wuj, a po­tem fil­truj swo­je wra­że­nia. Sta­raj się od­czy­tać wła­sne emo­cje. Nie wsty­dź się, że wo­lisz ka­mien­ną ramę okna i pa­ty­nę na tyn­ku od nie­ko­ńczących się ra­strów two­rzących skó­rę wie­lu dzi­siej­szych bu­dyn­ków. Je­śli bar­dziej cie­szy cię ko­lo­ryt co­ty­go­dnio­we­go ulicz­ne­go ba­za­ru niż tłum w spo­żyw­czym mar­ke­cie na przed­mie­ściu, nie ma w tym nic ana­chro­nicz­ne­go. To ludz­kie. Nie­daw­no na­zwa­no to trze­cią prze­strze­nią, w któ­rej ka­żdy z nas może od­czy­tać to, co dla nie­go naj­wa­żniej­sze. I wspól­ne – bo łączy bez słów.

Jak do tego do­szło, że zna­le­źli­śmy się tu, gdzie je­ste­śmy? W miej­scach, któ­re leżą wszędzie i ni­g­dzie? Gdy Ger­tru­da Ste­in przed stu laty od­wie­dza­ła Oakland, po­wie­dzia­ła: „Kie­dy przy­je­żdżasz tam, nie ma tam żad­ne­go tam” (_When_ _you get the­re, the­re isnt’t any the­re the­re_)3). Kie­dy już wy­da­wa­ło się nam, że wszyst­kie pro­ble­my mają wy­miar glo­bal­ny i mi­liar­dy lu­dzi pe­ne­tru­ją świat za po­śred­nic­twem Go­ogle Earth, oka­za­ło się, że roz­wi­ąza­nia po­zo­sta­ły na­ro­do­we i za­węzi­ły się jak nasz świat w kwa­ran­tan­nie 2020 roku.

Piazza del Campo w Sienie i wieżowiec z Plan Voisin Le Corbusiera

Kie­dy wcho­dzi­my na Piaz­za del Cam­po w Sie­nie, wi­dzi­my jego jed­no­ść w ró­żno­rod­no­ści, cu­dow­ne miej­sce spo­tka­nia lu­dzi sztu­ki i pie­ni­ądza, to nie mo­że­my już bez­kry­tycz­nie pa­trzeć na mi­nio­ne stu­le­cie. Za­iste, re­ne­sans był wspól­no­tą języ­ka i po­jęć. Do dziś po­dzi­wia­my miej­sce, w któ­rym ma­te­ria­li­zo­wał się kod kul­tu­ro­wy tej epo­ki – za­ko­rze­nio­ny w prze­szło­ści i otwar­ty na przy­szło­ść. Ze­sta­wie­nie prze­strze­ni tego pla­cu z ogro­mem wie­żow­ca z Pla­nu Vo­isin Le Cor­bu­sie­ra po­ka­zu­je po­my­łkę ska­li. Z tego punk­tu wi­dze­nia ostat­nich sto lat nie było ani ewo­lu­cją, ani re­for­mą, lecz – re­wo­lu­cją. To­ta­li­tar­ną, po­nie­waż wszędzie, gdzie uto­pia – le­wi­co­wa, pra­wi­co­wa czy neo­li­be­ral­na – zna­la­zła się u wła­dzy, na­stępo­wa­ło nie­uchron­ne stan­da­ry­zo­wa­nie się my­śli ar­chi­tek­to­nicz­nej i urba­ni­stycz­nej. Tam, gdzie rządy uto­pii upa­da­ły, wra­cał za­gu­bio­ny ka­non. Nie­ste­ty, wy­ra­stał na ska­żo­nym pod­gle­biu: cha­osu wła­sno­ścio­we­go, zdru­zgo­ta­nych oby­cza­jów wspól­no­to­wych, bra­ku ogra­ni­czeń dla spe­ku­la­cji grun­to­wej i bu­dow­la­nej. Do­świad­cze­nie ży­wio­ło­we­go wzro­stu miast w XIX wie­ku nie­wie­le na­uczy­ło nas w mi­nio­nym stu­le­ciu.

Tę ksi­ążkę mo­żna czy­tać stro­na po stro­nie, tak jak usze­re­go­wa­łem tria­dy pro­ble­mów dla ka­żdej z czte­rech grup ak­to­rów wspó­łtwo­rzących miej­sca w prze­strze­ni. Mo­żna też po­ru­szać się prze­sko­ka­mi od sko­ja­rze­nia do sko­ja­rze­nia. Czy­tel­nik, a tym bar­dziej – kry­tyk mo­ich po­glądów, za­cznie od py­ta­nia o licz­bę pro­ble­mów i będzie pod­wa­żać ich usze­re­go­wa­nie. Aby uprze­dzić te wąt­pli­wo­ści, przy­zna­ję, że po­ci­ąga­ła mnie pro­sto­ta i ele­gan­cja kon­struk­cji. Tak aby ktoś prze­ko­na­ny do wy­wo­du mógł ła­two je za­pa­mi­ętać, a prze­ciw­nik mo­ich po­glądów miał trud­no­ść w ich za­po­mnie­niu.

Jesz­cze pro­ściej w kwe­stii ilu­stra­cji: je­że­li nie za­zna­czo­no ina­czej, ry­sun­ki są mo­je­go au­tor­stwa.

------------------------------------------------------------------------

1) Józef Rykwert, przedmowa do _Wi­ęcej niż ar­chi­tek­tu­ra. Po­chwa­ła eklek­ty­zmu_ Cze­sła­wa Bie­lec­kie­go

2) William Faulkner, _Re­qu­iem dla_ _za­kon­ni­cy_

3) Gertruda Stein, aforyzm3. ŻYCIE

_Nie zno­szę ku­bi­stów, ich in­te­re­su­je tyl­ko for­ma, nie ży­cie, któ­re for­mę daje.
_Ama­deo Mo­di­glia­ni

No­wo­cze­sno­ść mia­ła trzech pro­ro­ków: Mark­sa, Nie­tz­sche­go i To­cqu­evil­le’a. Ka­żdy z nich ina­czej wi­dział źró­dła gwa­łtow­nych prze­mian. Marks przed­kła­dał byt nad świa­do­mo­ść. Uwa­żał, że sfe­ra eko­no­micz­na jest wa­żniej­sza niż po­li­ty­ka, re­li­gia czy kul­tu­ra. W oce­nie Nie­tz­sche­go – jest do­kład­nie na od­wrót. Jak pi­sze fi­lo­zof Jan To­kar­ski: „wszyst­ko za­czy­na się w ludz­kich gło­wach, z chwi­lą gdy daw­ną wia­ry­god­no­ść tra­ci re­li­gij­ny ab­so­lut (…), z ludz­kie­go ży­cia zni­ka wy­miar trans­cen­den­cji”11). Dla To­cqu­evil­le’a naj­wa­żniej­sza sta­ła się prze­strzeń po­li­ty­ki, w któ­rej roz­gry­wa się spór o to, jak ro­zu­mieć _res pu­bli­ca_ _–_ nową rzecz wspól­ną, łączącą jed­nost­ki wol­ne i nie­za­le­żne. „Marks – pi­sze To­kar­ski – pyta o ludz­kie kosz­ty roz­wo­ju, Nie­tz­sche o jego du­cho­we fun­da­men­ty, To­cqu­evil­le – o mo­żli­wą for­mę po­li­tycz­ną”12). Te py­ta­nia, zda­niem wspó­łcze­sne­go fi­lo­zo­fa, nie stra­ci­ły na ak­tu­al­no­ści. Mi­ędzy in­ny­mi dla­te­go je­ste­śmy no­wo­cze­śni, że na­dal ży­je­my w ich cie­niu.

Schody pod Grande Arche, Paryż, La Défense

Co za szko­da, że nikt z pro­ro­ków no­wo­cze­sno­ści nie po­wie­dział za Osca­rem Wil­de’em, że „ta­jem­ni­ca ży­cia leży w po­szu­ki­wa­niu pi­ęk­na”. W mia­rę jak fe­no­me­no­lo­dzy zgłębia­li spo­so­by na­sze­go prze­ży­wa­nia i poj­mo­wa­nia świa­ta, w spo­łecz­nym i na­uko­wym dys­kur­sie sło­wo _pi­ęk­no_ sta­wa­ło się wsty­dli­we lub za­ka­za­ne. A już na pew­no nie było rze­czą wspól­ną i tym, czym sku­tecz­nie za­stąpi się po­czu­cie trans­cen­den­cji. Fun­da­men­tem ży­cia epo­ki in­du­strial­nej sta­ła się na­uka. Cho­ćby – jak twier­dził Jan Pa­to­čka, kon­ty­nu­ator He­ideg­ge­ra – wy­ja­ła­wia­ła ona wspó­łcze­sne ży­cie i po­wo­do­wa­ła „znik­ni­ęcie ca­łe­go uchwyt­ne­go sen­su w abs­trak­cji bez dna”. Ten prak­ty­cyzm – uży­tecz­no­ść, wy­pre­pa­ro­wa­na z tria­dy Wi­tru­wiu­sza – __ „od­bie­ra nam wszyst­kie _vi­ven­di cau­sas_ wy­ższe­go rzędu, po­zo­sta­wia­jąc nas sa­mot­ny­mi w ob­li­czu cha­osu in­stynk­tów i tra­dy­cji oraz bez in­nych wi­ęzi jak tyl­ko czy­sto po­wierz­chow­ne”. No­wo­cze­sna for­ma, je­śli na­wet podąża­ła za tre­ścią, to z dziw­ną obo­jęt­no­ścią dla uro­dy ży­cia.

Wy­da­ny jak Bi­blia i na bi­blij­nym pa­pie­rze, _Język wzor­ców_ __ Chri­sto­phe­ra Ale­xan­dra nie stał się wul­ga­tą ar­chi­tek­tów ca­łe­go świa­ta. Za­pew­ne dla­te­go, że ta­jem­ni­ca ro­dze­nia się ar­chi­tek­tu­ry i ży­cia w ar­chi­tek­tu­rze nie jest tyl­ko zbio­rem wzo­rów spo­łecz­no-prze­strzen­no-psy­cho­lo­gicz­nych. Świat ży­cia – _Le­ben­swelt_ – mo­żna ana­li­zo­wać jako or­ga­nizm, jed­nak nie da się go imi­to­wać poza kul­tu­rą na pod­sta­wie zna­jo­mo­ści mo­de­lu i jego części. To, jak od­naj­du­je­my się w świe­cie, jak go od­kry­wa­my, za­miesz­ku­je­my, a po­tem z nie­go od­cho­dzi­my, jest pro­ce­sem. Na ten pro­ces skła­da­ją się ak­cja i re­ak­cja w spo­łecz­nej rze­czy­wi­sto­ści. Aby świat ży­cia nie roz­my­wał się w dys­kur­sie, trze­ba – zda­niem Ha­ber­ma­sa – za­dbać o trzy rze­czy. Po pierw­sze – za­pew­nić ci­ągło­ść tra­dy­cji kul­tu­ral­nej. Po dru­gie – in­te­gro­wać gru­py przez nor­my i war­to­ści. Po trze­cie – umo­żli­wiać so­cja­li­za­cję do­ra­sta­jących po­ko­leń.

Sto mi­nio­nych lat ar­chi­tek­tu­ry no­wo­cze­snej było nie­ustan­nym bu­do­wa­niem od nowa, zgod­nie z ko­lej­ny­mi „izma­mi”, któ­rych tak bar­dzo wy­strze­gał się Mo­di­glia­ni. I dla­te­go jego mot­to przy­wo­ła­łem na po­cząt­ku roz­dzia­łu. Nie­tz­sche­ańska kry­ty­ka kul­tu­ry ostrze­ga­ła przed zre­du­ko­wa­niem czło­wie­ka do „znor­ma­li­zo­wa­ne­go czy­ste­go zwie­rzęcia stad­ne­go”. Mrów­ki two­rzą mro­wi­ska, ter­mi­ty bu­du­ją ter­mi­tie­ry, ale Ary­sto­te­le­sow­ski _po­li­ti­kon zoon –_ isto­ta spo­łecz­na, jest kimś wi­ęcej. To oby­wa­tel _po­lis_ ro­zu­mie­jący, co to _po­li­tea –_ oby­wa­tel­stwo z jego uwa­run­ko­wa­nia­mi i pra­wa­mi. W tym roz­dzia­le za­sta­no­wi­my się, jak i dla­cze­go na prze­strze­ni ostat­nich stu lat ar­chi­tek­ci, two­rzący prze­strzen­ne ramy ży­cia, za­po­mi­na­li o jego po­za­uty­li­tar­nych wy­mia­rach.

Scjen­ty­stycz­ne uzur­pa­cje, z któ­ry­mi wal­czył Hus­serl, po­le­ga­ły na tym, „że za praw­dzi­wy byt uzna­je­my to, co istot­nie jest me­to­dą”. Dla­te­go częścią skła­do­wą fe­no­me­no­lo­gicz­nej te­ra­pii Hus­ser­la „mia­ła być re­ha­bi­li­ta­cja _co­dzien­ne­go do­świad­cze­nia._ (…) Świat ży­cia, któ­ry na­le­ży re­sty­tu­ować, jest świa­tem na wskroś so­cjo-kul­tu­ro­wym”13). W po­de­jściu fe­no­me­no­lo­gicz­nym wi­dzi­my, że ar­chi­tek­tu­ra funk­cjo­nu­je tro­ja­ko: jako świat ży­cia, jako at­mos­fe­ra miej­sca i jako oto­cze­nie prze­strzen­ne two­rzące ho­li­stycz­ny zwi­ązek bu­dow­li i jej użyt­kow­ni­ka.

W świe­cie Za­cho­du śro­do­wi­sko bu­do­wa­ne oka­zu­je się pod­sta­wo­we dla ludz­kie­go ży­cia – 90% cza­su lu­dzie spędza­ją w bu­dyn­kach, z cze­go ⅔ w do­mach lub miesz­ka­niach. Pan­de­mia 2020 roku bo­le­śnie uświa­do­mi­ła nam, czym jest ży­cie w prze­strze­ni, któ­rą skon­stru­owa­li­śmy.

Centrum Pompidou

Centrum Pompidou projektu R. Piano i R. Rogersa, widok z lotu ptaka

Zobacz o tym w internecie

Dosko­na­le pa­mi­ętam mo­ment, gdy po­wsta­wa­ło Cen­trum Pom­pi­dou. Ko­ńczy­łem stu­dia w War­sza­wie i pierw­szy raz – jesz­cze przed dy­plo­mem – po­je­cha­łem do Pa­ry­ża. Był rok 1972, bu­do­wa jesz­cze nie ru­szy­ła. W sa­mym cen­trum Pa­ry­ża, w IV dziel­ni­cy, nie­da­le­ko Le Ma­ra­is, w gęstej tkan­ce hi­sto­rycz­nych ka­mie­nic zia­ła…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej

------------------------------------------------------------------------

11) Jan Tokarski, _Czy li­be­ra­lizm uma­rł?_

12) _Ibi­dem_.

13) Bernhard Waldenfels, _Świat ży­cia nie­gdyś i dzi­siaj_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: