Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Arystoteles i Dante przepadają w toni życia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
11 stycznia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Arystoteles i Dante przepadają w toni życia - ebook

Arystoteles i Dante zakochali się w sobie. Teraz muszą odkryć, co to właściwie znaczy budować związek w świecie, który zdaje się kwestionować ich istnienie.

Ari praktycznie przez całe liceum ukrywał to, kim jest. Zawsze był cichy i niewidzialny. Sądził, że ostatni rok w szkole będzie wyglądał podobnie. Ale coś w nim pękło. Coś się zmieniło i nie można tego cofnąć. Zakochał się w Dantem.

W jednym momencie odkrywa, że może mieć przyjaciół, przeciwstawić się dręczycielom i sprawić, że jego głos stanie się słyszalny. A do tego wszystkiego jest przy nim Dante. Marzycielski i dowcipny, potrafiący równie dobrze wzbudzić irytację i rozbudzić pożądanie.

Chłopcy są zdeterminowani, by wytyczyć sobie ścieżkę w świecie, który ich nie rozumie. Kiedy Arystoteles staje w obliczu szokującej straty, będzie musiał walczyć jak nigdy przedtem, aby stworzyć życie, które będzie prawdziwie szczęśliwe.

Niecierpliwie wyczekiwana kontynuacja docenionej przez krytyków, wielokrotnie nagradzanej powieści Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata to romantyczna i czuła opowieść, która z pewnością oczaruje fanów Adama Silvery.

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67551-37-3
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

GDZIEKOLWIEK BYM SIĘ ODWRÓCIŁ, DOKĄDKOLWIEK BYM poszedł, wszyscy mieli coś do powiedzenia na temat miłości. Matki, ojcowie, nauczyciele, piosenkarze, muzycy, poeci, pisarze, przyjaciele. Była jak powietrze. Była jak ocean. Była jak słońce. Była jak liście latem na drzewie. Była jak deszcz po suszy. Była delikatnym szmerem płynącej w strumieniu wody. I była rykiem fal uderzających o brzeg w czasie sztormu. To z miłości toczyliśmy wszelkie boje. To dla miłości żyliśmy i umieraliśmy. O miłości śniliśmy nocą. Miłość była powietrzem, którym pragnęliśmy oddychać, gdy się budziliśmy, by powitać nowy dzień. Miłość była pochodnią niesioną, by wydostać się z mroków. Miłość ratowała cię z wygnania i prowadziła do kraju zwanego Przynależnością.Jeden

OTO DANTE. JEGO GŁOWA SPOCZYWAŁA NA mojej piersi. W ciszy brzasku słychać było tylko jego oddech. Jakby wszechświat przerwał swoje zajęcia, żeby spojrzeć na dwóch chłopców, którzy odkryli jego tajemnice.

Czułem pod dłonią bicie serca Dantego i zapragnąłem sięg­nąć do własnej piersi – wydrzeć własne serce i pokazać mu wszystko, co skrywa.

I jeszcze jedno. Miłość nie dotyczyła wyłącznie mojego serca – dotyczyła też mojego ciała. A moje ciało nigdy dotąd nie było tak pełne życia. I wtedy zrozumiałem, wreszcie zrozumiałem to, co nazywają pożądaniem.Dwa

NIE MIAŁEM NAJMNIEJSZEJ OCHOTY GO BUDZIĆ. Ale ta chwila musiała dobiec końca. Nie mogliśmy na zawsze zostać na tylnym siedzeniu mojego pick-upa Robiło się późno, a przecież i tak już minął dzień, więc musieliśmy wracać do domu, bo rodzice mogli się niepokoić. Pocałowałem go w czubek głowy.

– Dante? Dante? Pobudka.

– Nie chcę się nigdy obudzić – szepnął.

– Musimy wracać do domu.

– Jestem w domu. Bo jestem z tobą.

Uśmiechnąłem się na te słowa. Były bardzo w jego stylu.

– Wstawaj, jedziemy. Zbiera się na deszcz. Twoja mama nas zabije.

Dante się roześmiał.

– Nie zabije. Tylko rzuci nam jedno z tych swoich spojrzeń.

Podciągnąłem go do góry i staliśmy tak, spoglądając w niebo. Wziął mnie za rękę.

– Będziesz mnie zawsze kochał?

– Tak.

– A czy od początku kochałeś mnie tak, jak ja ciebie?

– Chyba tak. Tak mi się wydaje. Dla mnie to trudniejsze, Dante. Musisz zrozumieć. Dla mnie to zawsze będzie trudniejsze.

– Nie wszystko jest tak skomplikowane, Ari.

– Nie wszystko jest tak proste, jak ci się wydaje.

Chciał powiedzieć coś jeszcze, więc go pocałowałem. Chyba po to, żeby zamknąć mu usta. Ale też dlatego, że lubiłem go całować.

Uśmiechnął się.

– Wreszcie wymyśliłeś, jak wygrać ze mną dyskusję.

– No – odparłem.

– Przez jakiś czas podziała – stwierdził.

– Nie musimy zawsze się zgadzać.

– Prawda.

– Cieszę się, że nie jesteś do mnie podobny, Dante. Gdybyś był, nie kochałbym cię.

– Czy ty właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz? – Roześmiał się.

– Cicho.

– Bo? – A potem mnie pocałował. – Smakujesz deszczem.

– Kocham deszcz ponad wszystko.

– Wiem. Chcę być deszczem.

– Jesteś deszczem, Dante.

I chciałem powiedzieć: „Jesteś deszczem i pustynią, i gumką, która zmazuje słowo »samotność«”. Ale to zbyt wiele słów, a ja zawsze byłem tym typem chłopaka, który mówi za mało, a Dante tym, który niezmiennie mówi zbyt wiele.Trzy

W DRODZE POWROTNEJ NIE ODEZWALIŚMY SIĘ do siebie ani słowem.

Dante był milczący. Może aż za bardzo. On, który zawsze był taki wygadany, który wiedział, co powiedzieć i jak powiedzieć to bez strachu. A potem przyszło mi do głowy, że może Dante się jednak bał – jak ja. Jakbyśmy obaj weszli razem do pomieszczenia i nie wiedzieli, co powinniśmy w nim robić. A może, a może, a może. Nie potrafiłem zatrzymać tych rozmyślań. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek nadejdzie moment, w którym przestanę rozmyślać o różnych różnościach.

I wtedy usłyszałem głos Dantego:

– Szkoda, że nie jestem dziewczyną.

Spojrzałem na niego.

– Co? Żal, że się nie jest dziewczyną, to poważna sprawa. Naprawdę tego żałujesz?

– Nie. No wiesz, lubię być chłopakiem. To znaczy lubię mieć penisa.

– Ja też lubię go mieć.

A potem dodał:

– Ale gdybym był dziewczyną, to przynajmniej moglibyśmy wziąć ślub i… No wiesz…

– Na to nie mamy szans.

– Wiem o tym, Ari.

– Nie smuć się.

– Nie będę.

Ale wiedziałem, że będzie.

A potem włączyłem radio i Dante zaczął śpiewać z Erikiem Claptonem, i wyszeptał, że My Father’s Eyes to chyba jego nowa ulubiona piosenka.

– Waiting for my prince to come… – Uśmiechnął się, a potem spytał: – Czemu nigdy nie śpiewasz?

– Śpiewają szczęśliwi.

– A ty nie jesteś?

– Chyba tylko z tobą.

Uwielbiałem, kiedy moje słowa wywoływały u Dantego uśmiech.

Zajechaliśmy pod jego dom, słońce właśnie sygnalizowało nowy dzień. Dokładnie takie miałem wrażenie – że to nowy dzień. Ale pomyślałem, że być może już nigdy więcej nie będę wiedział – ani nie będę pewny – co przyniesie jutro. Nie chciałem jednak, żeby Dante wiedział o jakimkolwiek lęku pojawiającym się w moim wnętrzu, bo mógłby sobie pomyśleć, że go nie kocham.

Nie chciałem mu nigdy pokazać, że się boję. To właśnie sobie powiedziałem. Miałem jednak świadomość, że nie dam rady dotrzymać tej obietnicy.

– Chcę cię pocałować – oznajmił.

– Wiem.

Zamknął oczy.

– Udajmy, że się całujemy.

Uśmiechnąłem się, a potem – kiedy zamknął oczy – roześmiałem się.

– Nie śmiejesz się ze mnie?

– Nie, ani trochę. Całuję cię.

Spojrzał na mnie uśmiechnięty. W jego oczach było tyle nadziei. Wyskoczył z wozu i zatrzasnął drzwi. Wsunął głowę przez otwarte okno.

– Widzę w tobie tęsknotę, Arystotelesie Mendozo.

– Tęsknotę?

– Tak. Pragnienie.

– Pragnienie?

Roześmiał się.

– Te słowa w tobie żyją. Sprawdź, co znaczą.

Obserwowałem, jak wskakuje po schodkach. Poruszał się z gracją pływaka, którym zresztą był. Ruchy miał lekkie i beztroskie.

Odwrócił się i pomachał do mnie z tym swoim uśmiechem. Zastanawiałem się, czy ten uśmiech mi wystarczy.

Boże, niech ten uśmiech wystarczy.Cztery

CHYBA JESZCZE NIGDY W ŻYCIU nie czułem się tak zmęczony. Padłem na łóżko, ale sen nie zamierzał się zjawić.

Noga wskoczyła koło mnie i polizała mnie po twarzy. Na dobiegające z zewnątrz odgłosy burzy przysunęła się bliżej. Ciekawe, co myślała sobie o grzmotach i czy w ogóle psy rozmyślają na takie tematy. Ja natomiast cieszyłem się z burzy. Ten rok przyniósł tak piękne burze, najpiękniejsze, jakich doświadczyłem. Musiałem odpłynąć, bo kiedy się przebudziłem, na zewnątrz lało.

Postanowiłem napić się kawy. Mama siedziała przy kuchennym stole z filiżanką w jednej dłoni i listem w drugiej.

– Cześć – wyszeptałem.

– Cześć – odparła ze znajomym uśmiechem na twarzy. – Późno wróciłeś.

– Albo wcześnie. Zależy, jak na to spojrzysz.

– Dla matki wcześnie znaczy późno.

– Martwiłaś się?

– To leży w mojej naturze.

– A więc jesteś jak pani Quintana.

– Mógłbyś się zdziwić, jak wiele mamy ze sobą wspólnego.

– Tak – odpowiedziałem. – Obie uważacie, że wasi synowie są najpiękniejsi na świecie. Nieczęsto wychodzisz z domu, co, mamo?

Wyciągnęła rękę i przeczesała mi palcami włosy. A potem spojrzała na mnie w sposób, który sugerował, że czeka na wyjaśnienia.

– Zasnęliśmy z Dantem na pace mojego pick-upa. Nie… – urwałem, a potem tylko wzruszyłem ramionami. – Niczego nie robiliśmy.

Skinęła głową.

– To trudne, prawda?

– Tak – odparłem. – Czy to powinno być trudne, mamo?

Przytaknęła.

– Miłość jest łatwa i trudna. Tak było ze mną i twoim tatą. Bardzo chciałam, żeby mnie dotknął. I ogromnie się tego bałam.

Pokiwałem głową.

– Ale przynajmniej…

– Przynajmniej byłam dziewczyną, a on chłopakiem.

– Właśnie.

Spojrzała na mnie tak, jak zawsze na mnie patrzyła. A ja się zastanawiałem, czy kiedykolwiek popatrzę na kogoś w ten sam sposób. Spojrzeniem, w którym kryją się wszystkie dobre rzeczy istniejące w znanym nam wszechświecie.

– Czemu, mamo? Czemu muszę taki być? Może się zmienię i zacznę lubić dziewczyny, tak jak powinienem? Wiesz, może to, co czujemy z Dantem… jest przejściowe. Ja czuję coś takiego tylko do Dantego. Więc co, jeśli tak naprawdę nie wolę chłopców? A Dante mi się podoba, bo to Dante?

Niemal się uśmiechnęła.

– Nie oszukuj się, Ari. Rozmyślanie nad tą sprawą w niczym ci nie pomoże.

– Jak możesz mówić o tym tak swobodnie, mamo?

– Swobodnie? W żadnym razie. Długo borykałam się sama ze sobą w kwestii twojej cioci Ophelii. Ale kochałam ją. Kochałam ją bardziej niż kogokolwiek poza tobą, twoimi siostrami i twoim ojcem. – Zamilkła na chwilę. – I twoim bratem.

– Moim bratem też?

– To, że o nim nie rozmawiam, nie oznacza, że o nim nie myślę. Moja miłość do niego jest cicha. A ta cisza skrywa w sobie tysiące rzeczy.

Musiałem to przemyśleć. Od samego słuchania jej słów zaczynałem widzieć świat z innej perspektywy. Słuchając jej głosu, słuchało się miłości.

– Można chyba powiedzieć, że dostałam drugą szansę. – Przybrała zawzięty i nieustępliwy wyraz twarzy. – Jesteś moim synem. Doszliśmy z twoim ojcem do wniosku, że milczenie nie wchodzi w grę. Zobacz, co z nami zrobiło milczenie w sprawie twojego brata. Nie tylko z tobą, lecz także z nami wszystkimi. Nie zamierzamy powtórzyć tego samego błędu.

– Czy to oznacza, że muszę o wszystkim mówić?

Widziałem łzy napływające jej do oczu i słyszałem w jej głosie łagodne nuty, kiedy powiedziała:

– Nie o wszystkim. Ale nie chcę, żebyś miał poczucie życia na wygnaniu. Świat zewnętrzny sprawi, że poczujesz, jakby nie było dla ciebie miejsca w tym kraju… ani w ogóle w żadnym. Ale w tym domu, Ari, jest miejsce dla każdego. Jesteś częścią nas. A my ciebie.

– Ale czy bycie gejem nie jest czymś złym? Tak uważają chyba wszyscy.

– Nie wszyscy. To płytka i podła moralność. Twoja ciotka Ophelia wypisała sobie nad sercem słowa: „Nie ma dla mnie miejsca”. Dużo czasu zajęło jej pozbycie się ich ze swojego ciała. Wyrzucała je litera po literze. Chciała wiedzieć dlaczego. Chciała się zmienić. Ale nie mogła. Poznała mężczyznę. Pokochał ją. Kto nie pokochałby takiej kobiety jak Ophelia? Ale ona nie była w stanie tego zrobić, Ari. Ostatecznie złamała mu serce, bo nie potrafiła kochać go tak, jak kochała Franny. Prowadziła sekretne życie. To smutne, Ari. Twoja ciocia Ophelia była wspaniałym człowiekiem. Nauczyła mnie bardzo wiele na temat tego, co się naprawdę liczy.

– Co robić, mamo?

– Wiesz, kim jest kartograf?

– Jasne. Dante nauczył mnie tego słowa. To ktoś, kto tworzy mapy. Właściwie to nie tworzy tego, co istnieje, tylko to nakreśla i, hmm, pokazuje ludziom, co tam jest.

– I właśnie to zrobicie – powiedziała. – Naszkicujecie z Dantem mapę nowego świata.

– Tylko że wiele szlaków wyznaczymy źle i będziemy musieli trzymać wszystko w tajemnicy, prawda?

– Przykro mi, że świat jest, jaki jest. Ale opanujecie sztukę przetrwania. Będziecie musieli stworzyć bezpieczną dla siebie przestrzeń i nauczycie się ufać właściwym ludziom. Odnajdziecie szczęście. Nawet w tej chwili, Ari, widzę, że Dante cię uszczęśliwia. A to uszczęśliwia mnie. Bo nie mogę patrzeć, kiedy cierpisz. No i macie nas, Soledad i Sama. Macie w swojej drużynie bejsbolowej cztery osoby.

– Potrzeba dziewięciu.

Roześmiała się.

Miałem tak wielką ochotę się do niej przytulić i rozpłakać. Nie dlatego, że się wstydziłem. Ale dlatego, że wiedziałem, jaki będzie ze mnie fatalny kartograf.

I wtedy usłyszałem własny szept:

– Mamo, czemu nikt mi nie powiedział, że miłość tak bardzo boli?

– A gdybym ci powiedziała, czy to by coś zmieniło?Pięć

Z LATA NIE POZOSTAŁO JUŻ ZBYT wiele. Zapewne miało jeszcze nadciągnąć parę deszczowych dni, które jednak znikną, pozostawiając nam typową suszę. Trenowałem w piwnicy i rozmyślałem nad znalezieniem sobie jakiegoś hobby. Może czegoś, co zrobiłoby ze mnie lepszego człowieka albo pozwoliło trochę mniej myśleć. Nie byłem tak naprawdę dobry w niczym. W przeciwieństwie do Dantego, który był dobry we wszystkim. Zdałem sobie sprawę, że nie miałem żadnych zainteresowań. Moim hobby było rozmyślanie o Dantem. Moim hobby było wczuwanie się w dreszcze ogarniające mnie na myśl o nim.

Może moim prawdziwym hobby będzie konieczność ukrywania całego życia w tajemnicy. Czy to było hobby? Miliony chłopaków na świecie chciałyby mnie zabić, zabiłyby mnie, gdyby tylko wiedziały, co we mnie siedzi. Umiejętność bicia się – to żadne hobby. To dar, który może mi być potrzebny do przetrwania.

Wziąłem prysznic i postanowiłem spisać listę rzeczy, które chcę zrobić:

– Nauczyć się gry na gitarze

Skreśliłem tę grę na gitarze, bo wiedziałem, że nigdy nie będę w tym dobry. Nie byłem kolejnym Andrésem Segovią. Ani Jimim Hendrixem. Pisałem więc dalej.

– Złożyć podanie do college’u

– Więcej czytać

– Częściej słuchać muzyki

– Wybrać się na wycieczkę (może przynajmniej pod namiot – z Dantem?)

– Pisać codziennie w dzienniku (a przynajmniej spróbować)

– Napisać wiersz (głupota)

– Kochać się z Dantem

To ostatnie wykreśliłem, ale nie potrafiłem wyrzucić z głowy. Nie da się wymazać pragnienia, które wypełnia całe twoje ciało.Siedem

ZASNĄŁEM NAD KSIĄŻKĄ. KIEDY MAMA MNIE obudziła, leżała obok mnie Noga.

– Dzwoni Dante.

– Co to za uśmiech? – spytałem.

– Jaki uśmiech?

– Mamo, przestań.

Pokręciła głową i uniosła ramiona w geście mówiącym: „No co?”.

Poszedłem do salonu i podniosłem słuchawkę.

– Cześć.

– Co porabiasz?

– Zasnąłem nad książką.

– Jaką?

– Słońce też wschodzi.

– Nigdy jej nie skończyłem.

– Co?!

– Nabijasz się ze mnie.

– Owszem. Ale tak, jak człowiek nabija się tylko z kogoś, kogo lubi.

– Aha, więc mnie lubisz.

– Ciągniesz mnie za język.

– No. – Mogłem sobie wyobrazić, jak się uśmiecha. – Nie zapytasz mnie, co ja robię?

– Właśnie zmierzałem w tym kierunku.

– Siedzę sobie z tatą. Straszny z niego geek. Opowiadał mi o wszystkich słynnych homoseksualistach w historii.

– Co takiego?

Tak, obaj mieliśmy ubaw.

– Stara się na luzie podchodzić do mojej orientacji. Jest naprawdę uroczy.

– Dobre określenie – odparłem.

– Powiedział, że powinienem przeczytać Oscara Wilde’a.

– Kto to?

– Taki Anglik. Czy Irlandczyk. Nie wiem. Słynny pisarz z epoki wiktoriańskiej. Chyba był totalnym ekscentrykiem. Tata mówi, że wyprzedzał swoje czasy.

– I twój tata go czyta?

– Pewnie. Jest specem od literatury.

– Nie przeszkadza mu… to… no wiesz… to…

– Chyba samo to, że ktoś jest gejem, mu nie przeszkadza. Sądzę, że może mu trochę smutno, bo zdaje sobie sprawę, że nie będzie mi łatwo. I wszystkiego jest ciekaw, nie obawia się samej idei. „Myśli cię nie zabiją”. Lubi to często powtarzać.

Zastanowiłem się nad własnym tatą. Ciekawe, co myślał. Ciekawe, czy się o mnie martwił, czy był zdezorientowany.

– Lubię twojego tatę – oznajmiłem.

– On ciebie też. – Zamilkł na chwilę. – Chcesz się spotkać? Już niedługo znów zacznie się szkoła.

– Ach, ten krąg życia.

– Nienawidzisz szkoły, prawda?

– Tak jakby.

– Niczego się nie uczysz?

– Tego nie powiedziałem. Tylko, no wiesz… jestem gotowy na coś nowego. Mam dość korytarzy, szafek, dupków i… rozumiesz, chyba nigdy tam nie pasowałem. A teraz już na pewno nie będę pasował. Kurde!

Po drugiej stronie słuchawki Dante milczał. A potem wreszcie się odezwał:

– Wszystkiego tego nie znosisz, Ari?

Słyszałem w jego głosie ból.

– Wiesz co, zaraz będę. Pogadamy.

• • •

Dante siedział na schodkach przed domem. Boso.

– Cześć. – Pomachał. – Gniewasz się?

– O co? Bo nie masz butów? Nie szkodzi.

– To nie szkodzi nikomu oprócz mojej mamy. Lubi mną dyrygować.

– Matki tak mają. A czemu? Bo cię kocha.

– Correcto. Tak to się powie po hiszpańsku?

– Tak to powie po hiszpańsku tylko gringo.

Przewrócił oczami.

– A jak powie prawdziwy Meksykanin? Nie żebyś nim był.

– Już o tym rozmawialiśmy, jak mi się zdaje.

– Zawsze będziemy wracać do tego tematu, bo w nim żyjemy, na pieprzonej ziemi niczyjej amerykańskiej tożsamości.

– Jesteśmy Amerykanami. Ty w ogóle nie wyglądasz na Meksykanina.

– A ty owszem. Ale nie jesteś od tego bardziej meksykański. Obu nas zdradzają nazwiska. Nazwiska, przez które część osób nigdy nie uzna nas za prawdziwych Amerykanów.

– A kto chciałby nimi być?

– W tym jesteśmy zgodni, kotku. – Jakby się uśmiechnął.

– Wypróbowujesz tego „kotka”?

– Usiłuję wpleść go w rozmowę tak, żebyś nie zauważył.

– Zauważyłem.

Nie przewróciłem oczami, tylko posłałem mu spojrzenie, mówiące, że przewracam oczami.

– Co myślisz?

– No wiesz, jestem uroczy – odparłem. – Ale „kotku”?

– To, że jesteś uroczy, nie oznacza, że musisz zadzierać nosa. – Przybierał taki ton, kiedy był rozbawiony, ale też zirytowany. – No więc „kotek” ci nie odpowiada. To jak mam do ciebie mówić?

– Co powiesz na Ari?

– A może „skarbie”? – Wiedziałem, że tylko żartuje.

– Nigdy, kurwa, w życiu.

– A może mi amor?

– Lepiej, ale to przesada. Tak mama mówi do mojego taty.

– Tak, moja też.

– Naprawdę chcemy gadać jak nasze matki?

– Za nic – odparł Dante.

Uwielbiałem to, że wnosił tyle śmiechu w tę egzystencję żałośnie melancholijnego chłopaka, którą dawniej wiodłem. Miałem ochotę go pocałować.

– Wiesz, Ari, mamy przesrane.

– No, mamy.

– Nigdy nie będziemy wystarczająco meksykańscy. Ani wystarczająco amerykańscy. Ani wystarczająco hetero.

– No – przytaknąłem. – I możemy z całą pewnością założyć, że na jakimś etapie nie będziemy wystarczająco homo.

– Mamy przerąbane.

– Owszem – odparłem. – Geje umierają na chorobę, na którą nie ma leku. I chyba dlatego większość się nas boi. Boją się, że w jakiś sposób się od nas zarażą, więc nie chcą przebywać w pobliżu. A odkrywają, że jest nas tak cholernie wielu. Widzą, jak miliony maszerują ulicami Nowego Jorku, San Francisco, Londynu, Paryża i wszystkich innych miast świata. I jest masa ludzi, którzy nie mieliby nic przeciwko, żebyśmy po prostu umarli. Gówniana sytuacja, Dante. A ty i ja mamy przerypane. Mamy. Naprawdę. Prze. Ry. Pa. Ne.

Dante pokiwał głową.

– Mamy, prawda?

Siedzieliśmy tak i obaj się smuciliśmy. Zanadto.

Ale Dante wyciągnął nas z tego smutku, mówiąc:

– To skoro mamy już przerypane, co powiedziałbyś na… no, rypanko?

– Niezła myśl. Przecież nie możemy zajść w ciążę.

Rzuciłem to zdanie mimochodem. Myślałem wyłącznie o pójściu z nim do łóżka. Ale nie zamierzałem mu mówić, że mi odpierdala. Byliśmy chłopcami. A wszyscy chłopcy tak mają, czy są gejami, czy hetero – czy kimkolwiek. Tak sobie powtarzałem.

– Ale gdyby któryś z nas zaszedł w ciążę, nie tylko pozwolono by nam wziąć ślub. Zmuszono by nas do tego.

– To najmądrzejsza głupota, jaką kiedykolwiek powiedziałeś.

O matko, jak ja chciałem pocałować tego chłopaka. Naprawdę pocałować.

Obecnie mówi się „osoba homoseksualna” (przyp. red.).

Stosowane przez mieszkańców Ameryki Łacińskiej potoczne (i często pogardliwe) określenie osoby pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych .Osiem

– CHODŹMY DO KINA.

– Pewnie – odparłem. – Na co?

– Leci taki film Stand by Me. Chcę go zobaczyć. Mówią, że jest dobry.

– O czym?

– O grupce dzieciaków, które szukają trupa.

– Rozrywkowe – stwierdziłem.

– Jesteś sarkastyczny.

– No.

– To dobry film.

– Nawet go jeszcze nie widziałeś.

– Ale słowo, że ci się spodoba.

– A jeśli nie?

– Zwrócę ci pieniądze.

• • •

Był środek tygodnia, późne popołudnie i niewiele osób w kinie. Usiedliśmy niemal w najwyższym rzędzie i nikt nie siedział w pobliżu. Przyszła młoda para, która wyglądała na studentów z college’u – całowała się. Zastanawiałem się, jak to jest móc całować kogoś, kto ci się podoba, kiedy tylko dusza zapragnie. Na oczach innych. Nigdy się tego nie dowiem. Przenigdy.

Ale naprawdę miło było tak siedzieć w ciemnościach kina obok Dantego. Uśmiechnąłem się, kiedy usiedliśmy, bo natychmiast zdjął tenisówki. Kupiliśmy na spółkę duży popcorn. Czasem obaj do niego sięgaliśmy i nasze dłonie się stykały.

Oglądając film, czułem jego spojrzenia. Zastanawiałem się, co widział i kogo sobie wyobrażał, kiedy na mnie patrzył.

– Chcę cię pocałować – wyszeptał.

– Oglądaj film – odparłem.

Widział, że się uśmiecham.

A potem mnie pocałował.

W ciemnym kinie, gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć, pocałował mnie chłopak. Chłopak, który smakował popcornem. A ja odwzajemniłem pocałunek.Dziesięć

KIEDY WRÓCILIŚMY Z KINA, RODZICE DANTEGO siedzieli na werandzie przed domem. Weszliśmy z Dantem po schodkach.

– Gdzie twoje buty, Dante?

– Nie powinniście siedzieć przed domem i czekać, aż wrócę. To się nazywa nękanie.

Pan Quintana pokręcił głową.

– Może powinieneś zrezygnować z tej całej sztuki i zostać prawnikiem. A jeśli liczysz, że zapomniałem o pytaniu, na które mi nie odpowiedziałeś, to się grubo mylisz.

– Czemu lubisz mówić „grubo się mylisz”?

Pani Quintana posłała mi spojrzenie.

– Zdjąłem je w kinie. I zapomniałem.

Pan Quintana się nie roześmiał, ale widziałem, że ma ochotę.

– Nie robimy w tej kwestii postępów, co, Dante?

– Tato, kto definiuje „postępy”?

– Ja. Ja jestem tatą.

– Wiesz, tato, kiedy machasz mi przed nosem swoją dorosłością, to mi się wcale nie podoba.

Pani Quintana nie zamierzała się śmiać.

A potem Dante musiał mówić dalej. Nie potrafił się powstrzymać.

– Popatrz na to w ten sposób. Ktoś je znajdzie, spodobają mu się i zabierze je do domu. I będzie miał nową parę tenisówek. A może jego rodziców nie stać na kupienie mu nowej pary tenisówek. Więc wszystko się ułoży.

Naprawdę chciałem pocałować tego chłopaka. Dante nie wiedział, że jest zabawny. Nie mówił tego, żeby kogoś rozśmieszyć. Był na to zbyt cholernie szczery.

Ojciec Dantego pokręcił tylko głową.

– Dante? Naprawdę wierzysz we wszystko, co mówisz?

– Chyba tak. Tak.

– Tego się obawiałem.

Pan Quintana i Dante ciągnęli te swoje werbalne szachy, a ja tylko stałem i ich obserwowałem. Trudno było nie zauważyć, że pani Quintana jest coraz bardziej w ciąży. No, może nie coraz bardziej. Ale wiecie, w ciąży. Co za dziwne słowo. Może powinno istnieć piękniejsze określenie na kobietę, która ma urodzić dziecko.

Kiedy skończyli, pani Quintana spojrzała na mnie i spytała:

– Jak film?

– Bardzo dobry. Chyba by się pani spodobał.

Pan Quintana ścisnął żonę za rękę.

– Soledad nie lubi chodzić do kina. Woli pracować.

Posłała mężowi jeden z tych swoich ironicznych uśmieszków.

– To nieprawda – odparła. – Po prostu wolę przeczytać książkę.

– Tak. Najlepiej taką o najnowszych teoriach z dziedziny rozwoju psychicznego człowieka. A już na pewno o nowinkach na temat zachodzących w nas zmian behawioralnych.

Roześmiała się.

– Czy ja krytykuję twój gust do poezji postmodernistycznej?

Podobało mi się, że tak się dogadywali. Żartowali ze sobą w taki przyjemny, swobodny sposób, który był zwyczajnie uroczy. W domu Dantego było tyle czułości… Może pani Quintana była bardziej surowa od pana Quintany. Ale była miła. Była twarda i miła.

Dante spojrzał na matkę.

– Wybrałaś już imię?

– Jeszcze nie, Dante. – Powiedziała to tak, jakby czuła się jednocześnie zirytowana i rozbawiona nowym hobby Dantego. – Mamy na tę decyzję cztery miesiące.

– To będzie chłopiec.

– Nieważne. Chłopiec. Dziewczynka. – Popatrzyła na pana Quintanę. – Bez urazy, ale mam nadzieję, że to maleństwo będzie przypominało swoją mamę.

Pan Quintana odwzajemnił spojrzenie.

– Doprawdy?

– Nie rzucaj tego swojego „doprawdy?”, Sam. Jestem w mniejszości. Dante jest podobny do ciebie. Mieszkam z dwoma chłopcami. Brakuje nam drugiej dorosłej osoby w rodzinie.

Uśmiechnąłem się na te słowa. I to szeroko.

• • •

– Chcesz posłuchać listy, którą zrobiłem?

– Listy?

– No wiesz, imion, które wybrałem dla mojego braciszka. – Leżał na łóżku, a ja siedziałem na jego krześle. Przyglądał mi się badawczo. – Śmiejesz się ze mnie.

– Nie, ani trochę. Słyszysz, żebym się śmiał?

– Śmiejesz się w duchu. Widzę to.

– Tak, śmieję się w duchu. Jesteś nieustępliwy.

– Sam nauczyłem cię tego słowa.

– Owszem, nauczyłeś.

– A teraz używasz go przeciwko mnie.

– Na to wygląda. – Spojrzałem na niego znacząco. – Czy rodzice nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia?

– Po moim trupie.

Podszedł do biurka i wyjął żółty notes. Rzucił się z powrotem na łóżko.

– To imiona, jakie zebrałem do tej pory: Rafael…

– Ładne.

– Michał Anioł.

– Odbiło ci!

– I to mówi chłopak o imieniu Arystoteles.

– Cicho siedź.

– Nigdy nie siedzę cicho.

– Jakbym nie zauważył.

– Ari, wysłuchasz mnie? Czy będziesz komentował?

– Sądziłem, że prowadzimy rozmowę. Zawsze powtarzasz, że nie umiem rozmawiać. Więc rozmawiam. Ale się zamknę. W odróżnieniu od ciebie wiem, jak to się robi.

– Taa, taa – odparł.

– Taa, taa – powtórzyłem.

– Po prostu posłuchaj listy, a potem, jak już skończę, możesz zaserwować swoją ironię i sarkazm.

– Nie używam ironii.

– Ani odrobinę.

Boże, chciałem go pocałować. I całować, i całować, i całować. Kompletnie mi odwalało. Czy można stracić zmysły, kiedy się kogoś kocha? Kim ja byłem? Nie poznawałem samego siebie. Cholera.

– W porządku – powiedziałem. – Zamknę się. Czytaj listę.

– Octavio. Javier. Juan Carlos. Oliver. Felipe lub Philip. Constantine. Cesar. Nicholas. Benjamin. Nie Ben, tylko Benjamin. Adam. Santiago. Joaquin. Francis. Noel. Edgar. To wszystko, co spisałem do tej pory. Wyeliminowałem wszystkie zwyczajne imiona.

– Zwyczajne imiona?

– John, Joe, Michael, Edward i tak dalej. Co myślisz?

– Wiesz, że wiele z tych imion brzmi bardzo meksykańsko?

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Tak tylko mówię.

– Słuchaj, Ari, chcę, żeby był Meksykaninem. Chcę, żeby był tym wszystkim, czym ja nie jestem. Chcę, żeby znał hiszpański. Chcę, żeby był dobry z matmy.

– I chcesz, żeby był hetero.

– Tak – wyszeptał. Nie mogłem znieść patrzenia na łzy płynące po jego twarzy. – Tak, Ari, chcę, żeby był hetero.

Usiadł na łóżku, ukrył twarz w dłoniach i się rozpłakał. Dante i łzy.

Usiadłem obok niego i przytuliłem go do siebie. Nie odezwałem się ani słowem.

Pozwoliłem mu wyszlochać mi się w ramię.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: