Axl Rose - ebook
Axl Rose - ebook
Głos Guns N’ Roses opowiada o sobie w historycznym wywiadzie dla magazynu Rolling Stone: „Guns N’ Roses uratowało mi życie. Od zawsze byłem typem depresyjno-maniakalnym, a bez zespołu nie dałbym rady długo pożyć: jestem zbyt autodestrukcyjny. Myślę, że moje problemy wynikają z faktu, że kiedy byłem dzieckiem, mój ojciec [mnie zgwałcił]... Naprawdę uważam, że to jest źródłem wszystkich moich problemów". „Byłem w więzieniu parę razy... także za przestępstwa, których nie popełniłem. Myślę, że to przez moją umiejętność wpakowywania się w kłopoty".
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-268-7744-1 |
Rozmiar pliku: | 627 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uważam, że to coś w rodzaju mieszanki miłości i nienawiści. Są ludzie uważający się za moich wielkich fanów i inni, którzy głęboko mnie nienawidzą. To wszystko.
CZY UWAŻASZ, ŻE OPINIA PUBLICZNA NA TWÓJ TEMAT SIĘ ZMIENIŁA?
Większość informacji w prasie jest negatywna. Ale wierzę też, że zyskujemy więcej fanów, ludzi w każdym wieku, którzy naprawdę lubią to, co robimy. Na widowni panują pozytywne emocje, ciepłe uczucia.
A CO Z ST. LOUIS? PO ZAMIESZKACH ROLLING STONE OTRZYMAŁ LISTY OD LUDZI, KTÓRZY PISALI, ŻE MAJĄ DOŚĆ TWOJEGO NASTAWIENIA, ŻE NIE OBCHODZĄ CIĘ JUŻ TWOI FANI.
Według nich to było przyczyną zamieszek? Tak mówią?
NIE. ALE MYŚLĘ, ŻE TE ZAMIESZKI BYŁY PUNKTEM ZWROTNYM, JEŚLI CHODZI O OPINIĘ PUBLICZNĄ NA TWÓJ TEMAT.
Media przedstawiły tę sprawę w taki sposób, wskazując mnie jako głównego odpowiedzialnego za to, co się wydarzyło. Nie sądzę, żebym był kroplą, która przelała czarę goryczy. Myślę, że osoby, które zdecydowały się zacząć rzucać przedmiotami, odegrały decydującą rolę. Z ludźmi, którzy byli na tym koncercie, był jakiś problem. Daliśmy im 90-minutowy występ. Daliśmy im to, do czego jesteśmy zobowiązani w ramach kontraktu, i zrobiliśmy to dobrze. Chcieli więcej i myśleli, że mogą to mieć, niezależnie, co o tym myśleliśmy. Kiedy mówimy: „Wal się, St. Louis”, mamy na myśli tych pieprzonych ludzi, którzy zniszczyli to miejsce. Oni sami wiedzą, o kogo nam chodzi – nie mówimy o nikim innym. Niezależnie od tego, czy zeskoczyłem ze sceny z powodu aparatu fotograficznego, czy nie, to nie jest, kurwa, dobry powód, żeby niszczyć to miejsce. Ogłoszono, że wrócimy na scenę, ale oni byli bardziej zainteresowani kontynuowaniem rewolucji niż ponownym wystąpieniem zespołu.
JEDNĄ Z RZECZY, KTÓRA IRYTUJE LUDZI, SĄ PÓŹNE GODZINY WASZYCH KONCERTÓW. DLACZEGO ZACZYNACIE TAK PÓŹNO?
Podążam za swoim wewnętrznym zegarem i lepiej wypadam w nocy. Wydaje się, że nic nie funkcjonuje dobrze, aż do późnych godzin nocnych, a to jest nasze show! Nie jest prawdą, że chcę zmuszać ludzi do czekania, lub że jestem szalonym spóźnialskim. Te półtorej/dwie godziny, kiedy zwlekam z wejściem na scenę, są jak przejście przez piekło – spędzam je marząc, żeby istniał sposób na wyjście ze stanu, w którym jestem, i wiem, że nie dam rady – spóźniam się na wszystko. Zawsze chciałem zapisać w testamencie, żeby, kiedy umrę, trumna spóźniła się pół godziny i po jej jednej stronie widniał złoty napis: „Przepraszam za spóźnienie”.
CO SIĘ DZIEJE PRZED WYJŚCIEM NA SCENĘ? WŁAŚCIWIE, CO SPRAWIA, ŻE SIĘ SPÓŹNIASZ?
Kręgarz, towarzyszący nam w trasie, profesjonalnie owija moje kostki. Podczas koncertów cały czas je skręcałem i czasami nawet teraz mi się to zdarza. Mam słabe kostki, zawsze tak było. Trenowałem biegi przełajowe i od tamtej pory sprawiają mi problemy. Pracuję więc z kręgarzem i masażystą, ponieważ dużo stresu gromadzę w dolnej części pleców, a ze względu na to, co robię na scenie, jest nad czym pracować. Poza tym mam ćwiczenia wokalne. Zacząłem terapię, którą kontynuuję. Jeśli pojawi się jakiś duży problem emocjonalny, a 4 godziny później mam koncert, to przed wyjściem na scenę trzeba znaleźć sposób na jego szybkie rozwiązanie, żebym w środku „Welcome to the Jungle” nie dostał załamania nerwowego. Trudno przezwyciężyć presję związaną z koncertowaniem, kiedy w moim życiu dużo się dzieje. Podczas wystąpienia w Finlandii nie rozumiałem, dlaczego robię to, co robię. Wykonując „Civil War”, usiadłem, i to było jak patrzenie na swoje usta podczas śpiewania; patrzyłem na mikrofon i techników, a potem wszystko zgasło. Cóż, z pewnością nie było to dobre show. Chcemy być najlepsi w tym, co robimy. A jeśli to oznacza, że wyjdę na scenę dwie godziny później i dam dobry koncert, to tak właśnie robię. Wszystko, co robię, traktuję bardzo poważnie.