Basia i przyjaciele. Titi - ebook
Basia i przyjaciele. Titi - ebook
Titi idzie z rodzicami na plac zabaw. Zwykły spacer zostaje przerwany przez nieprzyjemne spotkanie. Przed Titim piętrzą się pytania, które nie zawsze mają proste odpowiedzi. Czy słowa mogą mieć kolory? Czy mogą ranić, jak ciężkie szare kamienie? Czy da się uleczyć zadane słowami rany? I jak sobie z tym poradzić, gdy jest się małym chłopcem z Haiti?
Basia i przyjaciele to nowa seria przygotowana specjalnie dla trochę starszych czytelników „Basi”, którzy chętnie poznają bliżej jej przyjaciół i ich codzienne problemy. To przepełnione całą gamą emocji historie o relacjach z rówieśnikami i rodziną.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-281-2531-5 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Uważaj! – Tata złapał go za rękę. W ostatniej chwili, bo zasłuchany Titi o mało nie wszedł na ulicę.
Tata Rafał był duży i silny. Nosił wysokie buty z żółtej skóry i zieloną kurtkę z kapturem. Gęsta złocista broda pozwijała mu się w loczki od wiszącej w powietrzu wilgoci. Titi lubił brodę taty i jego rozmiar. Duzi tatusiowie nie znikają tak łatwo.
– Chodźmy – powiedział tata. Wypowiedziane mocnym głosem słowo zalśniło w powietrzu ciepłym różem.
Titi wziął tatę za rękę. Nawet przez rękawiczkę czuł, że jego dłoń jest ciepła i równie duża, jak cała reszta. Mama Julia podeszła do nich i zaproponowała:
– Może po drodze kupimy drożdżówki?
Titi uśmiechnął się. „Drożdżówka” była dobrym słowem – karmelowym i upojnie pachnącym! Piekarnia znajdowała się niedaleko, więc Titi puścił rękę taty i pobiegł przodem.
Łup! – wpadł na kogoś, odbił się od niego i przewrócił.
– Gdzie leziesz, czarnuchu! – usłyszał czyjś głos. Podniósł wzrok. Zobaczył niewielkiego starszego pana, który patrzył na niego z niechęcią. Czarnuchu? Titi obracał to słowo w głowie. Brzmiało tak, jakby zrobione było z kamienia, i Titi poczuł duszący, lepki strach. Otworzył usta, ale nie umiał z nich wydobyć żadnego dźwięku.
– Nic ci się nie stało? – Mama podbiegła do niego i kucnęła obok. Na głowie miała wesołą czapeczkę z pomponem, który Titi zrobił dla niej w przedszkolu. Upewniła się, że upadek nie był groźny, po czym wstała i stanęła przodem do mężczyzny. – Powinien pan się wstydzić – powiedziała spokojnym, lekko tylko drżącym głosem.
– O, kolejny czarnuch – skomentował nieznajomy. – Pałęta się toto teraz wszędzie. Zabierają nam pracę, nieroby.
Titi wciąż siedział tam, gdzie upadł, a każde kolejne słowo przygniatało go jak szara i szorstka chodnikowa płyta.