Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bohaterka. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
7 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bohaterka. Tom 1 - ebook

List, który Armand du Plessis, kardynał de Richelieu, napisał do królowej Anny Austriaczki, wysłałby go na szafot, gdyby król go przeczytał. Ale ktoś dowiaduje się o jej istnieniu, zanim atrament wyschnie, i ten ktoś pragnie życia Richelieu: Annaïs de Lespars, która przybyła z Anjou, by pomścić swoją matkę, zdradzoną i zamordowaną na rozkaz kardynała. Jego posłaniec, mnich Corignan, zostaje zaatakowany przez Annaïs i jej zwolenników, a następnie uratowany przez fechmistrza Trencavela, zaalarmowanego jego krzykami, ale cenny list znika. Kto go ma? Trencavel, myśli Annaïs, tak samo sądzą mnich i kardynał. Jest to fałszywa dedukcja, bo to przyjaciel młodego fechmistrza wziął go machinalnie, co stanowi bardzo realne zagrożenie dla Trencavela. Sytuacja się komplikuje: nie wiedząc o tym przed potyczką, Trencavel, który zakochał się w Annaïs, teraz stara się jej pomóc w każdych okolicznościach, ale ona wciąż widzi w nim wroga… Od tego momentu dramatyczne wydarzenia i szermierka podążają ze sobą zgodnie w zawrotnym tempie, aż do fatalnego końca bardzo autentycznego spisku Chalais’go, który służy jako sceneria tej heroicznej przygody rozpoczętej w marcu 1626 roku we Francji Ludwika XIII.

Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja – Szlakiem Przygody” to seria, w której publikowane są tłumaczenia powieści należące do szeroko pojętej literatury przygodowej, głównie pisarzy francuskich z XIX i początków XX wieku, takich jak Louis-Henri Boussenard, Paul d’Ivoi, Gustave Aimard, Arnould Galopin, Aleksander Dumas ojciec czy Michel Zévaco, a także pisarzy angielskich z tego okresu, jak choćby Zane Grey czy Charles Seltzer lub niemieckich, jak Karol May. Celem serii jest popularyzacja nieznanej lub mało znanej w Polsce twórczości bardzo poczytnych w swoim czasie autorów, przeznaczonej głównie dla młodzieży. Seria ukazuje się od 2015 roku. Wszystkie egzemplarze są numerowane i opatrzone podpisem twórcy i redaktora serii.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66980-46-4
Rozmiar pliku: 4,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Michel Zévaco urodził się 1 lutego 1860 roku w Ajaccio na Korsyce. Swoje chłopięce lata spędził w internacie, w 1878 roku zdał maturę. Następne cztery lata spędził w wojsku, którego szeregi opuścił jako podporucznik dragonów. W lipcu 1886 zamieszkał w Paryżu.

Zafascynowany literaturą i polityką, został dziennikarzem, potem sekretarzem redakcji pisma „L’Égalité”, kierowanym wówczas przez rewolucjonizującego socjalistę, Jules’a Roques. W 1889 roku Zévaco wystartował z Ligi Socjalistów – bez powodzenia – w wyborach parlamentarnych. Z powodu zjadliwości swych wypowiedzi w okresie nasilonych zamachów anarchistycznych został kilkakrotnie skazany na pobyt w więzieniu Sainte-Pelagie, np. za „nawoływanie do zabójstwa” w 1890 roku, a także w 1892 za wypowiedź na zgromadzeniu publicznym w Paryżu: „Burżuje zabijają nas głodem; kradnijmy, zabijajmy, wysadzajmy dynamitem; wszystkie środki są dobre, by uwolnić nas od takiego gnicia”.

W roku 1900 Zévaco porzucił dziennikarstwo polityczne, by poświęcić się pisaniu powieści odcinkowych. W tej nowej roli zadebiutował powieścią Borgia!, opublikowaną w „La Petite République Socialiste”. Po sukcesie tego utworu stworzył dla tego samego dziennika cieszącego się popularnością bohatera, Pardaillana.

W 1905 roku związał się z dziennikiem „Le Matin”, dzięki któremu stał się wiodącym pisarzem, stawianym na równi z Gastonem Leroux. W latach 1905-1918 „Le Matin” opublikowało dziewięć powieści odcinkowych, z których Fanfaron i seria o Pardaillanach były namiętnie czytane przez młodego Jean-Paula Sartre’a. Powieści te równolegle wydało Wydawnictwo Fayarda w swojej serii „Książka Popularna”.

Trzeba zaznaczyć, że Zévaco nie porzucił zupełnie dziennikarstwa. Jego nazwisko pojawia się na listach współpracowników literackich dziennika „L’Humanité”.

Podczas I wojny światowej opuścił Pierrefonds, gdzie żył od końca XIX wieku, by zamieszkać w schronisku w Eaubonne w Val-d’Oise, gdzie zmarł na raka 8 sierpnia 1918 roku.

Powieści Michela Zévaco mieszczą się głównie w gatunku literackim „płaszcza i szpady”, a ich fabuła w większości rozgrywa się we Francji w czasie XIV-XIX wieku. Żywa akcja czy ciekawe tło historyczne sprawiły, że utwory Zévaco cieszyły się wielką popularnością nie tylko we Francji, ale także we Włoszech i Rosji. Kilka z nich przeniesiono na ekrany kin.

Do najważniejszych i najlepszych powieści tego pisarza można zaliczyć złożony z dziesięciu tomów cykl Pardaillanowie oraz utwory: Fanfaron, Bohaterka, Most wspomnień, Kochankowie z Wenecji, Buridan, Krwawa królowa, Nostradamus, Łąka kleryków, Piękna Florinda, Borgia!. Większość z nich można łączyć w cykle, powiązane ze sobą za sprawą postaci głównego bohatera.Rozdział I

Annaïs1 de Lespars

Samotny, nieruchomy w olśniewającym wystroju tego wspaniałego salonu, sztywny pod czerwoną suknią, którą pokrywały koronki i diamenty o wartości półtora miliona liwrów2, mógł zostać wzięty za jakąś mroczną i wspaniałą postać Philippe’a de Champaigne’a3, której boleść w tej chwili była wielka, i która nagle wyszła ze złoconej ramy…

Jedną ręką wsparł się o poręcz ozdobionego herbami fotelu, drugą zasłaniał sobie oczy, był bowiem jednym z tych ludzi, przez których wszyscy płaczą, lecz nikt nie może zobaczyć ich łez…

Był jeszcze młody. Jego wąsy i hiszpańska bródka były czarne. Twarz miał subtelną, o ostrych rysach znamionujących siłę charakteru; czoło gładkie i białe. Jego zwykłe zachowanie odzwierciedlało wygórowane uczucie, które go prowadziło, czyli dumę.

W głębokiej ciszy marzył i… płakał.

Płakał w ogromnej ciszy swego pałacu zaludnionego lodowatym tłumem pełnym respektu; w ponurym bezgłosiu poskromionego Paryża; w tragicznym milczeniu Francji, której nałożono kaganiec…

Ten człowiek nosił straszliwe nazwisko.

Nazywał się Richelieu4!

Palais Cardinal5 został ukończony dopiero niedawno. W początkach marca 1626 roku miała się odbyć uroczystość jego poświęcenia po mszy, odprawionej przez samego kardynała. Na mszę tę zaprosił cały dwór, swych przyjaciół, wrogów, słowem wszystkich, by pokazać im swój przepych i olśnić bogactwami.

I oto w tej chwili gderał w myślach:

„Ona nie przyjdzie…! Przez lokaja, jak lokajowi, oznajmiła mi, że nic ją nie obchodzi cała ta ceremonia, ten akt uświęcenia mej potęgi…! Zdruzgotała mnie swą pogardą. Upokorzony, pokonany, zdeptany przez kobietę, ja, przed którym drży całe królestwo…! Och, moja królowo…! Och, marmurowy posągu…! Z którego nieba mam wykraść święty ogień, który by cię ożywił…? Co mam uczynić? Co przedsięwziąć?! Jaką okryć się sławą, abyś wreszcie mnie dostrzegła…?! Świetlaną przyszłość, radości płynące z bogactwa i nieograniczonej władzy, nawet swoją krew i życie Richelieu by ci oddał za jedno spojrzenie – spojrzenie Anny Austriaczki6! To już koniec… ona nie przyjdzie!”.

Nagle tuż przy nim jakiś głos szepnął:

– Wasza Eminencjo, Jej Królewska Mość, królowa Francji, przybędzie do kaplicy…!

Kardynał drgnął gwałtownie.

Ujrzał pochylającego się przed nim mnicha o kościstej, kanciastej głowie, cynicznym, a jednocześnie naiwnym uśmiechu, z bezczelnym spojrzeniem w oczach. Przypominał zawadiakę kryjącego się pod mnisim kapturem. Był to wysoki i chudy kapucyn7, na ligę8 pachnący szpiegiem.

Richelieu, blady i drżący, chwycił mnicha za ramię.

– Corignan! Corignan! Coś powiedział…?

– Powiedziałem, Wasza Eminencjo, że zobaczysz, jak pierwszy raz się do ciebie uśmiecha!

– Mylisz się! – wyjąkał kardynał.

– Twierdzę, że jeśli tylko zechcesz, będzie twoja!

– Mnichu! Mnichu! Straciłeś głowę…!

– Ejże, Wasza Eminencjo! Brat Corignan dowiódł ci, jak sądzę, że zna się na swoim rzemiośle. Umie patrzeć, słuchać, a przy okazji sam wtrącić słówko…

– Powiedziałeś jej coś! – zawołał z dreszczem niepokoju Richelieu. – Co mogłeś jej powiedzieć…?

– Wasza Eminencjo, powracam z Luwru, gdzie widziałem się z panią de Givray, twoją… ambasadorką, akredytowaną przy królowej. Posłuchaj, Eminencjo: Katarzyna Medycejska9 miała Tuileries10; nasz król ma swój Luwr; Maria Medycejska11 ma Pałac Luksemburski12. Jedynie Anna Austriaczka nie ma nic…! Jednak ty, Eminencjo, masz, słyszysz mnie?, masz ten pałac majestatyczny jak Tuileries, obszerny niczym Luwr, elegancki jak Pałac Luksemburski…

– Och! – wyjąkał rozgorączkowany kardynał. – To jakiś sen…! Gdyby to było możliwe, że ona raczyłaby…

– Przyjąć go…? Och, Wasza Eminencjo, jesteś genialnym ministrem, ale nie znasz kobiet tak, jak je zna biedny brat Corignan…! Ja również mam swoją politykę, całą na twe usługi. Szepnąłem więc słówko na ucho pani de Givray. Powiedziałem jej… Daję słowo, miałem czelność powiedzieć jej, że ten pałac, budzący podziw całego świata, nie został zbudowany dla kardynała, lecz dla pewnej znakomitej księżnej, i…

– Dokończ! Dokończ! – przynaglał de Richelieu.

– Ta znakomita księżna czeka na potwierdzenie moich słów…! Wasza Eminencjo, kiedy mam zanieść do Luwru list, który zechcesz napisać do królowej Anny Austriaczki?

Kardynał zdusił okrzyk szalonej radości. Zamknął oczy. Obie ręce przycisnął do piersi i, oślepiony, upojony nadzieją, szepnął chrapliwym, przepojonym namiętnością głosem:

– Dziś wieczorem… około północy… w moim pałacu przy placu Royale13… tam będę czekał!

W tej samej chwili jakiś ubrany na czarno mężczyzna odsunął kotarę, za którą podsłuchiwał, przemknął przez ciemny gabinecik, w którym czatował, przeszedł przez galerię i zniknął w korytarzach Palais Cardinal.

Brat Corignan ukłonił się pokornie, po czym skierował się ku drzwiom salonu, otworzył je i… zderzył się z kimś właśnie wchodzącym. Był to osobnik gruby, na krótkich nóżkach, rodzaj brzuchatego karła, z twarzą bez zarostu, powleczoną niepokojem… typowy szpieg.

– Rascasse14! – warknął kapucyn. – Zawsze plączesz mi się pod nogami!

– Corignan! – zgrzytnął zębami karzeł. – Zawsze podążasz moim śladem!

– Prześladujesz mnie, mój mały Rascasse!

– Nudzisz mnie, mój wielki Corignanie!

Brat Corignan pochylił się, aby porazić swego rywala jakimś przekleństwem. Wspiąwszy się na czubki palców, Rascasse powoli przeżuwał obelgę. Zżerani zazdrością obaj szpiedzy wrzasnęli jednocześnie:

– Jeszcze się spotkamy…!

Richelieu ciężko dyszał jak nieszczęśnik będący na skraju niedoli, któremu nagle przypadła bajeczna fortuna. Rascasse, cały zakurzony, jak podróżny, który nie miał czasu się odświeżyć, posuwał się drobnymi kroczkami, płaszcząc się, czym chciał zwrócić na siebie uwagę swego pana…

Kardynał wreszcie go zauważył. Natychmiast miłość, namiętność, wszystko ulotniło się z jego głowy. Na rozpaloną twarz wypłynął wyraz przebiegłości. Oczy, które w głębi marzeń podążały za chimerą, nabrały lodowatego, badawczego wyrazu. Może obawiał się odpowiedzi na pytanie, które paliło mu usta? Nagle zapytał:

– Pani de Lespars?

Szpieg wyprostował się i jednym tchnieniem wyrzucił jedno słowo:

– Martwa…!

Kardynał zamyślił się. Poprzeczna zmarszczka przecięła jego niewzruszone czoło. Jedynie nikły uśmiech zdradzał, że oczekiwana odpowiedź była mile widziana. Nienawiść tego człowieka musiała być równie straszna jak miłość… Przyjrzał się teraz pochylonemu przed nim szpiegowi. Potem zagadnął półgłosem:

– Nie żyje… dobrze…! Powiedz mi teraz… kto dopomógł jej w śmierci?

Rascasse zadrżał. Nie mógł się zdecydować na kłamstwo… wahał się, walcząc ze sobą. Wreszcie pomyślał w głębi duszy:

„Ba, pan de Saint-Priac nigdy nie odważy się zdemaskować samego siebie!”.

Blady ze wzruszenia spowodowanego odpowiedzialności, jaką obarczał swe sumienie, wyjąkał:

– To ja, Wasza Eminencjo… ja!

– Rascasse, jesteś dobrym sługą. Wstąp do mego skarbnika, który już na ciebie czeka. To, co mi w tej chwili oznajmiłeś, posiada wartość złota. Dziś wieczorem w moim pałacu zdasz mi szczegółową relację ze swowej podróży do Angers15 i z tego, co się tam stało. Możesz teraz odejść.

– Jedną chwileczkę, Wasza Eminencjo. Miałem tu wrócić już przed dwoma tygodniami, bowiem pani Lespars zmarła dwudziestego trzeciego lutego. Otóż, jeśli spóźniłem się, to dlatego, że poszukiwałem kogoś, kto zniknął nazajutrz po jej pogrzebie, kogoś, kogo obserwowałem przez cały miesiąc… a kto mi się wyślizgnął przez palce, w chwili, gdy już miałem… ale nic straconego, odnajdzie się…

– O kim chcesz mi powiedzieć? Nie lubię częściowych raportów, panie Rascasse!

– Wybacz mi, Wasza Eminencjo, ale chodzi tu o córkę tej szlachetnej damy… chodzi o Annaïs de Lespars!

– Annaïs…! To dziecko…!

– To dziecko inspirowało matkę! – warknął głucho szpieg. – Wasza Eminencjo, pomyliliśmy się!

Kardynał zadrżał.

– Należało zostawić przy życiu matkę, a zabić córkę! – dodał Rascasse, uniesiony ambicją, być może przewyższającą jego siły.

Zimny wzrok kardynała rzucił błyskawicę. Rascasse dokończył swą myśl:

– Tam czaiło się niebezpieczeństwo, Wasza Eminencjo! Wymknęła mi się, bowiem w przeciwnym razie dołączyłaby do matki. Gdzie jest teraz? Ach doprawdy, Wasza Eminencjo, powiadam ci, że dwudziestu zbuntowanych możnowładców nie posiada energii tego dziecka! Być może wystąpi przeciw tobie, a jeśli tak się stanie – och, strzeż się…! Annaïs de Lespars nie umie ani drżeć ze strachu, ani przebaczać, ani składać broni!

Richelieu zmarszczył brwi. Zamyślił się, obliczając i snując plany… Tu nie chodziło już o miłosne sny… Teraz marzył o zabójstwie. Były to cierpliwe rozmyślania potwornego pająka, pytającego siebie, z którego końca ma zacząć snuć swą śmiertelną pajęczynę. Szukał… Jego srogi umysł, niedostępny dla litości, bez wahania wkraczał w meandry prowadzące do zbrodni… Pytanie, nad którym rozmyślał, nie dotyczyło tego, czy oszczędzi, lecz czy zabije! Chodziło o ustalenie, w jaki sposób może chwycić to dziecko za gardło i w jakiej ohydnej pułapce rzuci się na nią, ciężko dysząc…

Nagle podniósł głowę i wzruszył ramionami. Znalazł wyjście…!

– Rascasse, czy widziałeś w Angers tego barona de Saint-Priac? – zapytał.

– Tak, Wasza Eminencjo – odpowiedział szpieg, powstrzymując drżenie głosu. – Jednocześnie ze mną udał się w drogę powrotną do Paryża, zaopatrzony w list polecający, który pozwoli mu bez zwłoki zostać przyjętym przez Waszą Eminencję. Ten człowiek to cenny nabytek, Wasza Eminencjo! Dwadzieścia trzy lata, żadnych skrupułów, zdecydowany na wszystko, bystry umysł, mocna ręka… a na końcu tej ręki szpada, straszniejsza może, niż samego Trencavela.

– Trencavela? – zapytał kardynał.

– Sławnego fechmistrza, którego akademia jest najsławniejsza w całym Paryżu. Znam go. To jeszcze jeden, którego należałoby pozyskać, Wasza Eminencjo!

– Zobaczymy. Raporty mówią, że ów Saint-Priac jest zakochany w pannie de Lespars. Czy to prawda?

– Sprzedałby duszę diabłu, gdyby diabeł obiecał mu za to Annaïs… – stwierdził Rascasse, a w duchu dodał: „Już ją sprzedał, ponieważ, aby zdobyć dziewczynę, ma…”.

– A więc nie zajmuj się już więcej tym dzieckiem, Rascasse – odparł zimno Richelieu, w którego spojrzeniu błysnęła zgubna decyzja. – Uwolniłeś mnie od matki… Saint-Priac uwolni mnie od córki…!

– W jaki sposób,. Wasza Eminencjo?

– Poślubiając ją! – rzekł Richelieu ze złośliwym uśmiechem.

Szpieg, człowiek od brudnej roboty, Rascasse, nie mógł powstrzymać dreszczu grozy…! Na dany przez kardynała znak oddalił się, szepcąc:

– Saint-Priac mężem Annaïs de Lespars…! Saint-Priac! To straszne! To okropne!

Po jego odejściu kardynał de Richelieu zadzwonił na służbę. Do pokoju wszedł lokaj w paradnej liberii i otworzył na oścież dwoje drzwi o dwóch skrzydłach, znajdujące się naprzeciw siebie. Jedne wiodły do olbrzymiej galerii, drugie do kaplicy. Salon natychmiast wypełnił się tłumem szlachciców, biskupów, kanoników i arcybiskupów…

Richelieu, wziąwszy insygnia swej godności kardynalskiej, ruszył do kaplicy w otoczeniu imponującego orszaku prałatów, intonujących śpiewy podobne do pochwalnych hymnów. W kaplicy, cudzie przepychu i sztuki, zagrały organy, wzniosły się do góry dymy kadzideł płynące ze złotych kadzielnic, rozbłysły ognie świec, tkwiących w olbrzymich świecznikach, inkrustowanych drogimi kamieniami. Był to obraz niezrównanej wspaniałości. W tym obramowaniu, niczym wizja nierealnego splendoru, mieniła się, lśniła, majestatyczna grupa ludzi: to Ludwik XIII16, Anna Austriaczka, Maria Medycejska, Gaston Andegaweński17, książę Vendôme i Bourbon, Kondeusz18, członkowie rodów Rohan, Combalet, Aiguillon, Montpensier, Chevreuse, Ornano, Soisson, Montmorency, Chalais, cała rodowa arystokracja, zbiór księżniczek, cały dwór Francji, kornie schylony przed jednym człowiekiem…!

Albowiem to człowiek miał być obiektem tej religijnej adoracji, a nie prałat, który idzie na mszę!

Wyglądało więc na to, że Richelieu jest bardziej boski i potężniejszy niż ten Bóg, którego reprezentował!

Poza rym wydawało się, że po tych pochylonych wielkich ziemskich panach przeleciał jakby gwałtowny wicher przerażenia!

Przed wejściem do kaplicy Richelieu na chwilę przystanął. Wyprostowany, promieniejący potęgą, wspaniały, ujrzał jak wszystkie te znakomite głowy pochyliły się i doznał zawrotu głowy wynikającego z takiej dominacji…

Nagle, gdy już ruszał do ołtarza, zachwiał się na nogach, trafiony w pełnej apoteozie19: w głębi kaplicy w najciemniejszym jej kącie stała kobieca postać, patrząca mu prosto w oczy i wyzywająca go całą swoją postacią…!

Była to młoda dziewczyna, blondynka z czarnymi oczami. Piękna, dumna, promienna zuchwalstwem…

Richelieu zbladł ze wściekłości; Richelieu zadrżał. W jego oczach, ciskających błyskawice, pojawiła się wielka groźba, cała klątwa kościelna. Tymczasem dziewczyna wzrokiem odpowiadała uderzeniem na uderzenie, klątwą na klątwę… Była żywą deklaracją walki… Walki do ostateczności! Walki na śmierć i życie…

W chwili gdy kardynał nerwowym krokiem posuwał się w stronę tabernakulum, był siny z nienawiści lub ze strachu, bowiem ta, którą ujrzał, przychodziła w imieniu prawa i sprawiedliwości… w imię zemsty… Wtedy drżącym głosem wyszeptał:

– Córka Henryka IV20…! Córka zmarłej…! Annaïs de Lespars! Córka Henryka IV!

Byłaby więc siostrą Aleksandra de Bourbon i Césara de Vendôme21? Siostrą Monsieur22, księcia Andegaweńskiego? Siostrą Ludwika XIII, króla Francji…!

Jaki dramat krył się w tym królewskim rodzie? Kim była owa pani de Lespars, o zamordowaniu której już się dowiedzieliśmy? Jakie były jej winy, albo jakiego niecnego podstępu stała się ona ofiarą? Istniały w tym „niewiadome do odsłonięcia”, ponieważ taka historia, Czytelniku, jest problemem do rozwiązania, niczym więcej, niczym mniej.

Ta, która nosiła nazwisko Annaïs de Lespars i która być może miała prawo do miejsca na stopniach tronu jak Henriette, córka Gabrielle d’Estrées23, opuściła kaplicę w chwili, gdy zaczynała się ceremonia. Z bohaterską fanfaronadą chciała wykrzyczeć prosto w twarz panu wszystkiego i wszystkich:

„Oto jestem! Pilnuj się! Ja czuwam…!”.

Stało się. Rękawica została rzucona… Przeszła ku wyjściu przez przedpokoje zatłoczone dworzanami, strażami, szpiegami… Jeśli ktoś będzie zdumiony, kiedy ujrzy ją w zwykłym stroju w miejscu, w którym panowała taka pompa, jeśli o to poprosi, czy chętnie pokaże zaproszenie, które trzymała w dłoni? Jak je zdobyła? Dzień wcześniej wielcy panowie zabijali się w pojedynku, żeby zdobyć ten skrawek pergaminu. Wielkie damy na próżno ofiarowały intendentom pałacu do stu tysięcy liwrów, aby zostały wpuszczone…

Szła krokiem pewnym, lekkim, ubrana w skromną aksamitną suknię, pod którą wdzięcznie zarysowywała się jej smukła, dziewczęca kibić. Na głowie miała założony na bakier szary pilśniowy kapelusz, jak ten, w którym dwadzieścia sześć lat później sztychy24 przedstawiały Grande Mademoiselle25 odpalającą działo w Bastylii. Jednak pod tym zuchwalstwem kryło się wielkie dostojeństwo, skromność duszy i niewinność istoty wspieranej przez rozum, który dawniej ożywiał dziewicze wojowniczki.

Szła, nie pytając nikogo o drogę, jakby znała wszystkie zakamarki tego pałacu, aż wreszcie w jednej z dalszych, pustych w tej chwili komnat spotkała się, z tym, który na nią czekał…

Był to ów ubrany na czarno mężczyzna, który w głębi gabinetu podsłuchiwał rozmowę kardynała z mnichem! Był to człowiek, który stał się posiadaczem strasznej tajemnicy miłości Richelieu’go do królowej Anny Austriaczki…!

Wtedy Annaïs szybko, nerwowo zaczęła go wypytywać. Mężczyzna, rozglądając się podejrzliwie dookoła odpowiadał stłumionym głosem, jakby w obawie, że jakieś nieostrożnie wymówione słowo zawiedzie go na plac de Grève26!

Rozmowa ich trwała zaledwie dwie minuty, a potem ten człowiek, wystraszony, wbiegł do wnętrza pałacu, podczas gdy Annaïs de Lespars, zachwycona tym, czego się właśnie dowiedziała, odeszła, szepcząc:

– Mnich… wieczorem… o północy… na placu Royale… Och, już go trzymam w ręku! Moja matko, zostaniesz pomszczona!

Gdy się znalazła na ulicy, przedarła się przez ciemne grupy ludzi przyglądających się nowemu pałacowi… Pałacowi kardynała! Miał niepokojący wygląd eleganckiej zasadzki. Mógł się stać fortecą hetery. Mógł być łapą wielkiego tygrysa spoczywającą na sercu Paryża… Ogień27, który dwukrotnie pożarł dziś stojącą trzecią budowlę, był tylko pastiszem. Jednak teraz, z triumfalną bramą, gigantycznymi schodami, komnatami rozległymi jak publiczne place, galerią wielkich ludzi, wśród których jego pan miał swój własny wizerunek, dwoma teatrami28, w których mogło zasiąść trzy tysiące pięciuset widzów, był to dom Przepychu, rezydencja Potęgi, siedziba Dumy.

I właśnie ci ludzie, bladzi z gniewu, patrzyli na pałac, powtarzając pamflet, który cały Paryż: rzemieślnicy, mieszczanie, szlachta umieli na pamięć:

Różnokolorowe tapety i boazerie pozłocone

W krwi i w wodzie z naszych łez rozrobione…

Annaïs de Lespars udała się na drugi koniec miasta w kierunku Temple29. Dotarła na ulicę Sainte-Avoye30. Na rogu z ulicą Courteau31 stał pałac, który wydawał się opuszczony.

Jednym szybkim spojrzeniem Annaïs upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu… Potem podbiegła do pałacu, chcąc się do niego dostać za wszelką cenę tak, by nikt tego nie widział. W tej samej chwili nagle ukazał się jakiś jeździec. Ujrzawszy ją wydał okrzyk, zeskoczył na ziemię i zbliżył się do niej. Dziewczyna zadrżała i wyszeptała:

– Baron de Saint-Priac…!

Mężczyzna wyglądał przesadnie elegancko: miał rude wąsy silnie podkręcone do góry, włosy prawie czerwone, pogardliwie wydęte usta i bezczelne spojrzenie – oto w skrócie obraz tego szlachcica.

– Los nie chce nas rozłączyć – zaśmiał się szyderczo, cierpkim i zjadliwym głosem. – Wyjechałem z Angers sądząc, że na zawsze panią tracę. Wjeżdżam do Paryża i oto widzę panią…! Nie miała pani racji, próbując uciec ode mnie!

Riposta Annaïs chłosnęła go jak uderzenie szpicrutą.

– Tylko pan się chwali. Aby uciekać przed panem, musiałabym się pana bać. Tymczasem jest mi pan tylko wstrętny i to wszystko. Żegnam!

– Już pani nie opuszczę! – wybełkotał Saint-Priac z powstrzymaną wściekłością. – Czym wstrętny, czy nie – wysłucha mnie pani!

W głosie jego zabrzmiała dzika namiętność i groźba, a potem błagalny jęk i powstrzymywany szloch. Zaczął mówić o swej miłości, kreślił swoją historię, zapalając się, upajając tymi słowami…

– Kocham panią! – zakończył zdyszany. – Dziesięciokrotnie mnie odtrąciłaś, teraz jednak pani matka nie żyje. Potrzebne jest pani ramię, na którym mogłabyś się wesprzeć… Wysłuchaj mnie! Mam duży majątek, jeszcze się powiększy, bowiem sam kardynał de Richelieu wzywa mnie do służby przy sobie! Zostań baronową de Saint-Priac, a królewski dwór stanie przed tobą otworem. Roztoczy się przed tobą życie pełne przyjemności i zaszczytów…! Powiedz, och, powiedz… jedno słowo…! Nie odtrącaj mnie, nie doprowadzaj do rozpaczy!

Wówczas na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech wzgardliwego politowania, a z jej ust padły straszliwe słowa:

– Prosisz mnie pan o jedno słowo. Chciałam ci go oszczędzić, ale zmusiłeś mnie pan, bym je wymówiła: baronie de Saint-Priac, Annaïs de Lespars nie może być żoną złodzieja.

Szlachcic, zdumiony, porażony, aż posiniał.

– Idź swoją drogą! – dodała z niewysłowionym majestatem. – Ja pójdę swoją!

Wtedy Saint-Priac, otrząsnąwszy się z doznanego wstydu wyprostował się, uśmiech wściekłości wykrzywił mu usta. Zastąpił dziewczynie drogę i tracąc głowę, zawołał:

– Złodziej…! Tak! To nie jedyne słowo, które tu pasuje…! Są jeszcze inne…! Może pewnego dnia dowiesz się, kim jeszcze jestem…! Złodziej! Ach, wiesz już o tym! No cóż, jeszcze jeden powód więcej, abyś była moja! Zdobywając ciebie, sam siebie ochronię!

– Ośmieliłbyś się…

– Ośmielę się na wszystko! – warknął Saint-Priac. – Skoro cię odnalazłem, to cię biorę…!

Z płomiennym wzrokiem, z twarzą wykrzywioną strachem i namiętnością podniósł rękę… W tej chwili jakiś mężczyzna wyskoczył nagle z pobliskich drzwi i gwałtownym uderzeniem w twarz odrzucił na kilka kroków barona de Saint-Priac, wołając młodzieńczym, jadowitym i ironicznym głosem:

– A fe, panie szlachcicu! Jak to, nie widzisz, że nudzisz tę damę?

Saint-Priac, pijany z wściekłości, podniósł się z ziemi… i rozejrzał dookoła: Annaïs de Lespars zniknęła…!

Szlachcic widział przed sobą tylko nieznajomego, którego ciężka ręka wymierzyła mu tak dotkliwą karę. Zbliżył się do niego, bełkocąc:

– Masz przy sobie szpadę! Stawaj! Natychmiast…!

Blady jak trup, wstrząsamy dreszczami dobył szpadę z pochwy.

– Jedną chwilkę, mój panie! – rzekł zimno nieznajomy. – Chcę ci podciąć gardło, ale nie zamierzam umrzeć na szafocie. Jak pan wiesz, wydano edykty32! Schowaj broń i to szybko!

– Do diabła, to prawda! – wybełkotał Saint-Priac. – Edykty…! Richelieu…! Moje zaproszenie na audiencję…! Moja kariera…! Och, co chciałem uczynić? Gdzie i kiedy spotkamy się tak, żeby nas nikt nie widział…?

– Jutro z nastaniem nocy przy La Courtille du Temple33. Będę do pańskiej dyspozycji.

– Dobrze. Teraz chcę wiedzieć, komu jutro za Temple mam wyrwać serce, by rzucić je moim psom. Pańskie nazwisko!

– Najpierw pańskie, jeśli łaska!

– Baron Hector de Saint-Priac!

– A moje: Trencavel! – powiedział nieznajomy z ukłonem. – Trencavel, nauczyciel w akademii Florenckiej, Mediolańskiej i Toledańskiej, uczeń Barvillarsa, naczelnika akademii przy ulicy Bons-Enfants34, mistrz sztuki fechtunku!

Znowu ukłonił się z wielkim wdziękiem, dodając:

– Do jutra, mój panie!

Saint-Priac pogroził mu pięścią, potem wskoczył na konia. Podwójne, gwałtownie pchnięcie ostrogi, rżenie konia z bólu i baron zniknął, popędził do centrum Paryża, unoszony przez gnające galopem, przerażone biedne zwierzę.

Mistrz fechtunku wzruszył ramionami, wrócił do domu, z którego przed chwilą wyskoczył, zatrzymał się jeszcze u stóp stromych drewnianych schodów i, spuszczając głowę na piersi, szepnął:

– Nawet na mnie nie spojrzała…!

To prawda! Nie spojrzała na niego. Zaledwie zwróciła na niego uwagę. W chwili interwencji Trencavela, nie starając się poznać, kto jest jej zbawcą, Annaïs de Lespars miała tylko jedną myśl: zapewnić sobie odwrót tak, aby Saint-Priac nie zdołał się nigdy dowiedzieć, że ukryła się w tym pałacu. Szybko, jak błyskawica, skręciła na rogu ulicy Courteau i wpadła w uchylone drzwi, które niewątpliwie czekały tylko na jej przybycie, aby się otworzyć, a potem szybko zamknąć.

Tam, w rozległym przedsionku uspokoiła się i wzięła w garść. Westchnęła głęboko i rzekła drżącym głosem:

– Ten szlachetny nieznajomy, który ma bić się o mnie… który dla mnie będzie ryzykował swoim życiem, walcząc z jedną z najniebezpieczniejszych szpad w królestwie… Och, chciałabym wiedzieć, kto to jest…

Przez chwilę nadsłuchiwała w zamyśleniu bicia swego serca, co podrażniło jej dumę, potem szepnęła:

– Dosyć tego! Nie mam prawa ani dłużej czekać, ani się rozczulać. Weszłam na wąską ścieżkę. Pójdę nią aż do końca, nawet jeśli natrafię na przepaść, która może mnie pochłonąć…

Fechmistrz wdrapał się po schodach aż pod dach domu, do którego wszedł, i znalazł się w jasnej mansardzie35, gdzie urządził sobie bardzo miłe mieszkanko. Podbiegł do lukarny36, otworzył ją, wychylił się patrząc na wielki i ładny ogród.

– Czy zobaczę ją, jak widuję już od dziesięciu dni, siedzącą tam, na tej ławce? – zastanawiał się.

Ten ogród był właśnie tym, który rozciągał się za pałacem, w jakim mieszkała Annaïs de Lespars!

Kim był Trencavel? Opowiedziane w tej historii fakty i działania odmalują go od stóp do głów. Ponieważ jednak Czytelnik spotkał się już z tym młodym człowiekiem, którego dramatyczne przygody zadziwiłyby współczesnych kronikarzy, krótko go przedstawimy.

Trencavel był dwudziestodwuletnim młodzieńcem, smukłym, zgrabnym, zwinnym i wesołym towarzyszem. Nie było w nim cienia goryczy w odniesieniu do życia, czasem jednak ogarniał go szalony gniew. Twarz miał naiwną i dumną, bujną czuprynę, wijącą się naturalnie, spojrzenie filuterne i uczciwe, usta mądre, a pod nosem nastroszony cienki wąsik. Całość postaci była niewypowiedzianie harmonijna, budząca sympatię, jaką zwykł budzić człowiek tchnący dzielnością i rycerskim wdziękiem, a ponadto promieniujący młodością…

Kim on tak naprawdę był? Skąd się wziął? Dokąd zmierzał? Dowiemy się tego.

Jednak w tej chwili Trencavel z wysokości swego punktu obserwacyjnego spoglądał z namiętnością na ogród „rozświetlony oczami, czczony krokami” tej, którą uwielbiał z daleka, nie wiedząc nawet, kim ona jest.

Dwóch mężczyzn weszło do jego mansardy: jeden z nich atletycznej budowy, z szeroką i jowialną twarzą, drugi zaś, zimny, skąpy w słowach i gestach, był wcieleniem wyniosłego sceptycyzmu, szlachcicem o nieskazitelnych manierach.

Trencavel odwrócił się i wyciągnął do nich obie ręce.

– Mistrzu – odezwał się olbrzym – a więc porzucasz swoją akademię?

– Do licha, masz rację, mój pomocniku!

– Więc będę zmuszony zamknąć ją, a potem samemu się powiesić?

– To tego dążę, Montariol, do tego dążę…!

– Trencavel – rzekł szlachcic flegmatycznym głosem – dowiedziałem się nazwiska twojej nieznajomej…

– Mauluysie! – wykrzyknął Trencavel. – Drogi hrabio! Moja wdzięczność…

– Nie mówmy o niej… Dowiedz się zatem, że nazywa się…

Hrabia de Mauluys nagle zamilkł, jakby się zawahał… Wbił w Trencavela spojrzenie pełne współczucia. Nazwisko to, umiłowane nazwisko, które poznał, było jednym z tych, które wzbudzają strach albo sprawdzają nieszczęście…!

– No i…? – zapytał gorączkowo Trencavel. – Jej nazwisko, mój drogi przyjacielu…?

– A więc nazywa się ona Annaïs de Lespars.

– Annaïs! Imię godne uwielbienia, które będzie kwitnąć na moich ustach! Montariolu, mój poczciwcze, jutro wieczorem walczymy! Biję się z niejakim Saint-Priacem, który ją obraził! Annaïs! Ach, mój drogi hrabio…

– Tak, imię jest czarujące. Znałem tego Saint-Priaca z Anjou – mruknął Mauluys przez zęby. – To zawadiaka, który może cię zabić na amen. Byłaby to szkoda…

– Kim on jest? Co robi w Paryżu?

– Tego nie wiem, ale poczekaj… zapytaj mego służącego… poczciwego Verdure’a… Opowie ci wszystko, co wie o tym Saint-Priacu, z którym stykał się przez jakiś czas… i dużo o nim wie. Wszystko, co ja mogę ci o nim powiedzieć, to tyle, że jest zdolny cię zabić.

– Na śmierć boga!37 Niech tylko spróbuje! – warknął Montariol.

– Spokój, pomocniku! Lekka ręka, cofnięte ramiona, szpada w linii i możemy działać! To się jeszcze pokaże, do licha!

– To dobra okazja do wyćwiczenia ręki! – nalegał Montariol.

– Więc pójdę tam, mój pomocniku. Drogi hrabio, dziękuję ci, że sprawiłeś mi taką radość…

– A więc, Trencavel, jesteś zdecydowany dalej kochać pannę de Lespars?

– Kocham ją! – szepnął Trencavel namiętnym tonem. – Od dziesięciu dni w moim życiu nastąpił przewrót. Wyczekuję godzinami, a kiedy przez chwilkę ujrzę ją na ławce, żyję tym wspomnieniem aż do następnego dnia. Gdy nie przychodzi, wszystko we mnie zamiera… Gdy jest, niebo jest czyste, choćby szalała burza. Gdy jej nie ma, niebo się chmurzy, choćby rozświetlało je słońce… Hrabio stało się: należę do niej!

– Dobrze – powiedział ze spokojem Mauluys – czy chcesz, żebym coś ci powiedział?

– Mów, drogi hrabio, wiem, że nigdy nie mówisz na próżno.

– Otóż, Trencavel, jeśli nawet Saint-Priac jakimś zdradzieckim pchnięciem nie przedziurawi ci piersi, to na pewno cię zabije twoja miłość. Annaïs de Lespars zasługuje na szacunek i na wierność…

– A więc? – przerwał mu gwałtownie fechmistrz.

– A więc tej pięknej pannie, szlachetnego charakteru, zachwycającej siły woli, tej dziewczynie, mój drogi, wszędzie towarzyszy widmo, które nazywa się Nieszczęście!

Montariol i Trencavel zadrżeli.

Tym samym, pozbawionym emocji głosem, dziwnie spokojnym, hrabia de Mauluys dodał:

– Zdąża ku katastrofie. Pociągnie ciebie za sobą. Byłaby szkoda…

Montariol stłamsił w ustach straszliwe przekleństwo. Trencavel poczuł, że śmiertelny niepokój ścisnął go za gardło. Otrząsnął się jednak z tego wrażenia i jeszcze nieco blady, zawołał:

– Niech tam, hrabio! Wyzywam przeznaczenie…! Zobaczysz jednak, że nie tak łatwo mnie zabić. Dalibóg, jest się mistrzem w sztuce robienia bronią i na planszy dziesięć razy na dwanaście dotykam gałką38 szpady starych praktyków! Mam twarde życie, do licha! Nieprawdaż, pomocniku?

Montariol warknął w odpowiedzi:

– O, tak! Jesteśmy twardzi! Niech tylko nas ruszą…!

1 Annaïs (Anaïs) – prowansalska i katalońska forma imienia Anna.

2 Liwr – dawna srebrna moneta francuska, dzieląca się na 20 sou i 240 denarów.

3 Philippe de Champaigne (1602-1674) – francuski malarz epoki baroku, portretował m. in. kardynała Richelieu’go.

4 Armand Jean du Plessis de Richelieu, książę (1585-1642) – francuski kardynał, mąż stanu.

5 Palais Cardinal (Pałac Kardynalski), obecnie Palais Royal (Pałac Królewski) – pałac położony w centrum Paryża, 150 m na północ od Luwru, siedziba francuskiej Rady Stanu (Conseil d’État), Rady Konstytucyjnej i Ministerstwa Kultury, połączony z francuskim Teatrem Narodowym Comédie-Française; wybudowany w latach po 1624 dla kardynała Richelieu’go, który w testamencie zapisał swój „Palais Cardinal” Ludwikowi XIII; po śmierci Ludwika XIII (1643) do pałacu przeniosła się z Luwru regentka Anna Austriaczka ze swymi synami i kardynałem Mazarinem, i to właśnie wtedy pałac otrzymał obecną nazwę.

6 Anna Austriaczka (1601-1666) – żona Ludwika XIII, królowa Francji; w latach 1643-1661 regentka w okresie małoletniości Ludwika XIV; jej głównym doradcą oraz pierwszym ministrem był kardynał J. Mazarin, który sprawował w tym okresie faktyczne rządy.

7 Kapucyni (Zakon Braci Mniejszych Kapucynów) – zakon katolicki wywodzący się z kapucynów, założony w 1525 roku we Włoszech przez Mateusza z Bascio; nazwa pochodzi stąd, że mnisi nosili habit ze spiczastym kapturem (wł. capuccio).

8 Liga (z fr. lieue) – dawna francuska miara odległości, po wprowadzeniu miar metrycznych uznana za odpowiednik dokładnie 4 km.

9 Katarzyna Medycejska (1519-1589) – włoska księżniczka z rodu Medyceuszy, od roku 1533 żona francuskiego następcy tronu, późniejszego króla Henryka II, po jego śmierci (1559) regentka w imieniu synów, wywierała wielki wpływ na politykę francuską, inicjatorka masakry francuskich hugenotów w noc św. Bartłomieja.

10 Tuileries – pałac w Paryżu usytuowany między Luwrem a Place de la Concorde i Polami Elizejskimi, wzniesiony w XVI wieku dla Katarzyny Medycejskiej; budowany przez najznakomitszych architektów XVI i XVII wieku; przebudowany dla Napoleona I; w poł. XIX wieku wzniesiono pawilony Orangerie i Jeu de Paume; w czasie Komuny Paryskiej w roku 1871 pałac spłonął, zachowały się m.in. pawilony; w roku 1889 na miejscu pałacu założono ogród Tuileries.

11 Maria Medycejska (wł. Maria de Medici, 1575-1642) – królowa Francji z rodu włoskich Medyceuszy, druga żona Henryka IV (od 1600); sprawowała regencję w okresie małoletniości syna, Ludwika XIII.

12 Pałac Luksemburski – zbudowany w latach 1610-1630 przez królową Marię Medycejską pałac w Paryżu; od 1795 roku siedziba dyrektoriatu, a od 1799 do 1800 roku – pierwszego konsula; obecnie siedziba francuskiego senatu.

13 Plac Royale (Plac Królewski) – dawna nazwa obecnego Place des Vosges (Placu Wogezów), najstarszego (otwarty w 1612) i chętnie odwiedzanego placu w Paryżu; pałac kardynała stał przy północnej pierzei placu, zbudowany na początku XVII wieku, od roku 1610 mieszkał w nim marszałek de Brézé (1598-1650), szwagier kardynała.

14 Rascasse – nazwisko znaczące: skorpena (ryba morska).

15 Angers – miasto i gmina w zachodniej Francji leżące przy ujściu rzeki Maine do Loary, w regionie Kraj Loary, w departamencie Maine i Loara, dawna stolica Andegawenii.

16 Ludwik XIII, zwany Sprawiedliwym (1601-1643) – król Francji i Nawarry (jako Ludwik II) od 1610, syn Henryka IV z dynastii Burbonów; w chwili śmierci ojca miał tylko 9 lat, więc do czasu pełnoletniości realne rządy regencyjne sprawowała jego matka Maria Medycejska; panowanie Ludwika XIII przebiegało w cieniu rządów kardynała Richelieu’go, który stał się właściwym twórcą systemu rządów absolutnych i którego historycy uważają za główną postać tego panowania.

17 Gaston Jan Baptysta Burbon (1608-1660) – trzeci syn Henryka IV Burbona, króla Francji, i Marii Medycejskiej, młodszy brat króla Ludwika XIII, znany jako Grand Monsieur; na początku nosił tytuł księcia Andegawenii, a w 1626 roku został księciem Orleanu i Valois, hrabią Blois, Chartres i Mortain, został też nominalnym dowódcą armii podczas oblężenia La Rochelle w 1628; przez całe swoje życie snuł liczne intrygi i wierzył, że dzięki nim zostanie królem Francji.

18 Kondeusz (fr. de Condé) – tu: Henryk II Burbon, książę de Condé (1588-1646).

19 Apoteoza – tu: otoczenie kogoś lub czegoś czcią i uwielbieniem.

20 Henryk IV, zwany Wielkim (1553-1610) – król Nawarry (jako Henryk III) od roku 1572 i Francji od 1589, pierwszy z dynastii Burbonów; zakończył wojny religijne we Francji pomiędzy katolikami i hugonotami, zginął zamordowany.

21 Aleksander de Bourbon (1598-1629) i Cezar de Vendôme (1594-1665) – synowie Henryka IV i jego kochanki, Gabrielle d’Estrées (1573-1599).

22 Monsieur – pan, tu: tytuł odnoszący się do brata króla, czyli w przypadku Ludwika XIII był nim Gaston Orleański.

23 Gabrielle d’Estrées (między 1570 a 1573-1599) – księżna Beaufort i Verneuil, markiza Monceaux, kochanka francuskiego króla Henryka IV, z którym miała trójkę dzieci, w tym wspomnianą Katarzynę Henriettę de Burbon (1596-1663), żonę Karola de Guise – księcia de Elbeuf.

24 Sztych – tu: obraz wyryty na płycie metalowej, pokryty farbą i odbity na papierze; dawniej też: każda rycina wykonana dowolną techniką rytowniczą.

25 Grande Mademoiselle – chodzi tu o Annę Marię Ludwikę d’Orléans, (1627-1693), księżnę de Montpensier, znaną jako La Grande Mademoiselle, autorkę pamiętników z okresu panowania Ludwika XIV; data odnosi się do czasów francuskiego ruchu politycznego zwanego II Frondą (książęcą), w której stała po stronie frondystów.

26 Plac de Grève (obecnie plac de l’Hôtel-de-Ville) – plac przed paryskim ratuszem, na którym od średniowiecza wykonywano publiczne kaźnie i wyroki śmierci; podczas rewolucji tu po raz pierwszy zastosowano gilotynę.

27 Ogień – Palais Royal spalił się w roku 1763 i częściowo w 1781 (pożar zniszczył wtedy znajdującą się w nim Operę).

28 Teatrami – jeden to Théâtre du Palais-Royal, działający od roku 1641 w skrzydle wschodnim pałacu, od 1669 Opera, w 1763 zniszczony przez pożar; drugi otwarto po odbudowie w roku 1770, spłonął ponownie w 1781.

29 Temple – średniowieczna forteca zakonu templariuszy położona w centrum Paryża (w dzielnicy Le Marais), zbudowana w 1240 roku; później rezydencja królewska, w czasie rewolucji francuskiej więzienie polityczne (więziono tam także rodzinę królewską); zburzona za czasów Napoleona I; obecnie na miejscu twierdzy znajduje się zielony skwer (Square du Temple).

30 Sainte-Avoye – także Sainte-Avoie, już nie istnieje, jeden z odcinków obecnej ulicy du Temple.

31 Courteau – dawna nazwa obecnej ulicy de Montmorency, odchodzi na północny zachód od ulicy du Temple.

32 Edykty – wydane przez króla Henryka IV w roku 1602 i 1609, zakazujące odbywanie pojedynków, które w tamtej epoce pochłaniały wiele ofiar.

33 La Courtille du Temple – dawne miejsce rozrywek położone w przy ulicy Faubourg-du-Temple.

34 Bons-Enfants – krótka ulica w centrum Paryża, na wschód od Palais Royal i na północ od Luwru.

35 Mansarda – pokój lub mieszkanie na poddaszu; także dach łamany, którego niższa połać jest bardziej pochyła niż górna.

36 Lukarna – okno lub okienko w połaci dachowej, często owalne lub okrągłe o ozdobnym obramieniu, oświetlające poddasze; ten typ okna, znany od czasów gotyku, stał się charakterystycznym elementem architektury pałacowej i kamienic w okresie baroku i rokoka.

37 Wiele przekleństw z tamtej epoki nie ma odpowiedników we współczesnym języku, więc pokazujemy ich dosłowne tłumaczenie.

38 Gałka – tu: warstwa ochronna (początkowo skórzana), nakładana na koniec klingi broni ćwiczebnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: