Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Chamstwo - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
12 maja 2021
Ebook
39,90 zł
Audiobook
44,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Chamstwo - ebook

„Hasłem naszym mizeria, okryciem nędza, napojem łzy”. Myśląc o historii niewolnictwa, niejednokrotnie nie pamiętamy o historii polskich chłopów i chłopek. Ale jak inaczej nazwać ich darmową pracę pod ciągłą groźbą kary cielesnej? Jedynie dzięki dokładnemu przyjrzeniu się tej przemilczanej historii możemy zrozumieć istotę strategii przetrwania w systemie pańszczyzny. Dopiero wtedy możemy również dostrzec nić łączącą niewolniczą pracę na polskim dworze z służebną formą naszych współczesnych form zatrudnienia. Bo to nie rewolucja przemysłowa, tylko folwarczny przemysł okrucieństwa stanowił prolog do współczesności.

Antropolog Kacper Pobłocki w błyskotliwym i erudycyjnym Chamstwie rzuca nowe światło na zmitologizowaną opowieść o czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej. Nie boi się stawiać trudnych pytań dotyczących chłopskiego niewolnictwa, obrazowo ukazuje krwawą przemoc panów i odważnie kreśli historię polskiego patriarchatu, dowodząc, że w tym splocie klasowych podziałów, okrucieństwa i wyzysku zaklęta jest nasza „ojczyzna pańszczyzna”.

„„Chamstwo” jest gruntownym, rewelatorskim studium pańszczyźnianego świata. Proponuje inną opowieść o naszych narodowych mitologiach, o polskich „przeklętych problemach”, gdyż oddaje głos tym, których nazywano Wielkimi Niemowami, bo mieli uszy wyłącznie „ku słuchaniu” – pańszczyźnianym chłopom. Kacper Pobłocki wywołuje klisze, często drastyczne, które przez stulecia pozostawały w ciemni oficjalnej historii. „Chamstwo” jest dziełem otwierającym nowy dyskurs o „pańskości” i „chłopskości”, o społecznych rodowodach i tożsamości kulturowej Polaków oraz o tym, komu wciąż „słoma wyłazi z butów”.” prof. Roch Sulima

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8191-262-4
Rozmiar pliku: 824 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ODMOWA

W lipcu 1619 roku w miasteczku Jamestown grupa mężczyzn odmówiła pracy. Nie można powiedzieć, że wydarzenie to odbiło się wówczas szczególnie głośnym echem. Jego doniosłość wybrzmiała dopiero wiele lat później.

Jamestown było pierwszą stolicą Ameryki Brytyjskiej – kolonii, z której wykluły się Stany Zjednoczone. Ale stolica to za dużo powiedziane. W rzeczywistości była to zapadła dziura na krańcu świata. Terytorium, którym z Jamestown zarządzano, stanowiło wątły pas lądu kurczowo trzymający się wybrzeża i oddzielony od reszty kontynentu praktycznie nieprzekraczanymi górami. Barierę Appalachów europejscy przybysze sforsowali na dobre dopiero na początku XIX wieku, otwierając tym samym drogę do narodzin współczesnej Ameryki. Był to wyczyn niemalże tak przełomowy, jak wcześniejsze przepłynięcie Atlantyku przez Krzysztofa Kolumba.

Dziś panuje przekonanie, że koloniści instynktownie kierowali się na zachód, przyciągani nieograniczonymi możliwościami, jakie rozpościerały się w Nowym Świecie. Instynkt ten budził się jednak przez dwieście lat i upowszechnił w czasach podboju Dzikiego Zachodu, którego symbolem stali się kowboje, awanturnicy opętani gorączką złota czy spekulanci ziemią. Wcześniej osadnicy żyli odwróceni do reszty Ameryki plecami i spoglądali w stronę Starego Kontynentu. W 1619 roku _Jamestown_ stanowiło przyczółek starego świata. Świata, którego serce biło tysiące kilometrów dalej, gdzieś w centrum Eurazji¹.

Jednak niepozorne wydarzenie z lipca 1619 roku można uznać za zapowiedź nowego świata i nowego porządku. Tego, w którym żyjemy i my.

O bohaterach tego wydarzenia wiemy niewiele, prócz tego, że pracowali przy produkcji smoły oraz potażu – skrystalizowanego popiołu uzyskiwanego przy spalaniu węgla drzewnego. Używano go wówczas do wytwarzania szkła, mydła czy prochu. Kraj, z którego przyjechali do Ameryki, uchodził za liczącego się eksportera tego surowca². Jak czytamy w źródłach: „Po krótkiej dyskusji ustalono, że Poloniacy zamieszkujący Wirginię uzyskają wolność oraz te same prawa, jakimi cieszy się każdy inny mieszkaniec, bez względu na wcześniejsze rozporządzenia, które miałyby stanowić inaczej”³.

Wydarzenie to uznaje się obecnie za pierwszy udokumentowany strajk w historii Stanów Zjednoczonych.

Kim byli ci ludzie? W Ameryce mówiono o nich różnie: _Polanders_, _Polonians_, _Poles_. Czy to wyłącznie kwestia przypadku, że właśnie oni jako pierwsi wśród nierdzennych mieszkańców Ameryki odmówili pracy po to, aby uzyskać prawa obywatelskie?

Niedemokratyczna, nieszlachecka

Wiemy, że strajkujący byli rzemieślnikami, których umiejętności za oceanem ceniono. Dlaczego od razu nie dano im z tego powodu tych samych uprawnień co innym kolonistom? I dalej: dlaczego uznali, że właśnie zaprzestanie pracy jest najwłaściwszym sposobem, by dostać to, czego wcześniej im odmawiano? Skąd wiedzieli, że muszą działać wspólnie i zgodnie? Jakich argumentów używali? Skąd wreszcie wzięło się w ich sercach pragnienie równości i wolności?

Dostępne opracowania na temat kraju ich pochodzenia nie dają odpowiedzi na te pytania. Historycy nazywają go często Rzeczpospolitą szlachecką, gdyż patrzą na niego przez pryzmat ludzi, którzy dzierżyli tam władzę. Lecz żadna władza nie jest sprawowana w próżni. Rządzący zawsze potrzebują rządzonych. Nie ma bogatych bez biednych, tak samo jak nie ma zwycięzców bez przegranych. Pisanie historii tak, jakby nie było świata poza perypetiami ludzi wyniesionych na społeczny piedestał: królów, biskupów, generałów czy dyplomatów, daje wypaczony obraz. Niniejsza książka wyrasta z niezgody na taką jednostronność i stanowi próbę dopowiedzenia tego wszystkiego, o czym zazwyczaj mówi się albo zdawkowo, albo wcale.

Zacznijmy od rozprawienia się z tezą, na której osadzona została idea Rzeczpospolitej szlacheckiej.

Często można się spotkać z opinią, że w Europie spętanej więzami absolutyzmu dawna Polska stanowiła oazę tolerancji i wolności. We Francji świat obracał się wokół widzimisię Króla Słońce, w Rzeczpospolitej zaś władcę wybierano w demokratycznych wyborach. Co prawda nie każdy mieszkaniec miał prawo głosu, ale i tak grupa obywateli była tu nieporównywalnie liczniejsza niż gdzie indziej. Na Zachodzie arystokracja stanowiła promil społeczeństwa, w dawnej Polsce natomiast aż dziesięć procent populacji należało do szlachty. A każdy szlachcic, bogaty czy biedny, był pełnoprawnym obywatelem.

Tyle że to nieprawda.

A raczej naukowa plotka, przepisywana z książki do książki, która urosła do rangi faktu, choć nie potwierdzają jej żadne źródła ani badania. Powstała jako efekt uśrednienia: w niektórych regionach (na przykład na Wileńszczyźnie) szlachty było dwadzieścia procent lub nawet więcej, a w innych (na przykład w Wielkopolsce czy na Ukrainie) raptem kilka. Przeciętnie niby wychodzi około dziesięciu procent, ale w skali całego kraju szlachetnie urodzeni stanowili niewielki ułamek społeczeństwa⁴. Jaki dokładnie? Nikt tego jeszcze nie zbadał.

Fałszywe jest również przekonanie o masowym udziale szlachty w życiu politycznym dawnej Polski. To nie był jedyny kraj w Europie, w którym funkcjonował parlament. Pogląd, że pomimo różnic majątkowych każdy szlachcic cieszył się obywatelskimi uprawnieniami, bo miał prawo głosu, należy do domeny naukowej fantastyki. Bowiem to nie klejnot szlachectwa, lecz posiadany majątek stanowił wyznacznik tego, kto zaliczał się do elity władzy. Była ona w dawnej Polsce równie wąska jak wszędzie indziej⁵.

Gdy wzrok koncentruje się na jednym obiekcie, tak jak aparat fotograficzny skupia się na wybranym przedmiocie, to, co znajduje się obok, robi się niewyraźne albo w ogóle wypada poza kadr. Tak właśnie stało się z osobami, których nie można było zaliczyć do – w dużej mierze wyimaginowanej – wspólnoty obywatelskiej zwanej szlachtą. Ludzi zepchniętych w ten sposób na margines narracji historycznych zwykle wrzuca się do jednego worka opisanego hasłem „chłopi pańszczyźniani”. Nie do końca wiadomo, co się za tym terminem kryje: jak wyglądali, co czuli, co robili. Wszystkie twarze, kontury postaci i tożsamości się zlewają. W podręcznikach przeczytamy, że chłopi mieli trudne życie, obracające się wokół ciężkiej pracy, a powinności wobec dworu wypełniali, choć niechętnie i ze spuszczoną głową, akceptując dominację szlachty. To również nieprawda.

Pańszczyźniacy nie byli bierną, niemą masą, która pokornie uczestniczyła w świecie stworzonym przez możnych. Nie tylko zaskakująco często, by nie rzec – nieustannie – odmawiali posłuszeństwa. Stworzyli też własne narzędzia i instytucje, które pozwalały im upominać się o to, co wszyscy pielęgnują w głębi duszy: przekonanie, że każdy i każda urodzili się równi i wolni. Dopiero gdy skierujemy uwagę poza klasę panów, na grupy, którym wciąż odmawia się pełnoprawnego miejsca w historii, będziemy w stanie to dostrzec. A bierna, jednolita masa stanie przed nami jako ludzie z osobnymi historiami, własnymi bolączkami i radościami. Ludzie, z których większość nie mieści się w stereotypowym obrazie pańszczyźnianego chłopa.

Spróbujmy z tej pełniejszej perspektywy spojrzeć na to, co mogło się wydarzyć w Jamestown w lipcu 1619 roku.

Jaskinie łotrów

Mit Polski szlacheckiej jest tak silny, że wpłynął również na pamięć o strajkujących, którzy w opracowaniach wymieniani są czasem wręcz z imienia i nazwiska. Upowszechniła się teza, że prym wśród Poloniaków w Jamestown wiodła szlachta. Informacje te jednak pochodzą albo z wątpliwej analizy, albo z niepewnych źródeł. Mówi się na przykład, że jednym z tych szlachciców był Michał Łowicki, urodzony w Anglii. Taka osoba nie figuruje jednak w żadnych dokumentach: jest tam Michael Lowicke. Badacze założyli, że tak brzmiała angielska transkrypcja polskiego nazwiska, ale Lowicke to też nazwisko angielskie, występujące również w formie Lowick czy Lowich. W XVII wieku istniały na Wyspach co najmniej trzy wioski o nazwie Lowicke.

Prawdziwość różnych szczegółów opowiadanych współcześnie o wydarzeniach w Jamestown potwierdzać miały wspomnienia innego Poloniaka, Zbigniewa Stefańskiego, rzekomo wydrukowane w Amsterdamie w 1625 roku. Tyle że relacja człowieka, który twierdził, że miał oryginał wspomnień w ręku, jest pełna niedorzeczności, a istnienia takiej publikacji nie potwierdza żadne inne źródło. Nie zachowała się też ani jedna pełna kopia tej książki. Wszystko wskazuje na to, że taki dokument nigdy nie istniał i został najzwyczajniej sfabrykowany⁶.

Ze źródeł, których wiarygodności nie da się podważyć, wiadomo w zasadzie dwie rzeczy: że strajkujący z Jamestown byli rzemieślnikami oraz protestantami. W dokumencie sporządzonym przez Anglików w 1586 roku, podczas przygotowań do kolonizacji Ameryki, pisano, że potrzebni będą „mężczyźni potrafiący wyrabiać popiół mydlany, smołę. Można takich zdobyć w Prusach lub Polsce i mieć tu za niewielką pensję, gdyż wiodą tam żywot niewolniczy”⁷.

Ludzi, którzy w dawnej Polsce znali się na obróbce drewna, było wielu. Drewno stanowiło główny materiał budowlany oraz podstawowe źródło energii – używano go czy to do ogrzewania domów, czy to do produkcji, na przykład w warsztacie kowalskim. Takie pozarolnicze umiejętności były powszechne wśród chłopów. Dawały im dodatkowy dochód i szansę, by polepszyć nieco swój niewolniczy żywot. Komuś mogły dać bilet do Ameryki.

Istniała również grupa żyjąca wyłącznie z produkcji potażu i innych surowców pochodzących z przerobu drewna. Budnicy, bo tak ich nazywano, mieszkali tam, gdzie pracowali: w lesie. „My jesteśmy ludzie wolni”⁸ – mówili sami o sobie. Nazwa „budnicy” wzięła się od bud, czyli ich leśnych chat. Nie były one szczególnie wyszukane, jednak od wygód ważniejsza wydawała się niezależność, którą zapewniały.

Niezależność ta nie została budnikom dana – wywalczyli ją. Jak pisał historyk, „najbardziej ostry charakter przybierała walka z feudalnym uciskiem w górach lub trudno dostępnych puszczach, gdzie przyzwyczajeni do znacznej swobody, obznajomieni dobrze z bronią palną chłopi o wiele skuteczniej mogli stawiać zbrojny opór”⁹. Bywał on niejednokrotnie skuteczny: na przykład w 1738 roku mazowieccy budnicy wzniecili powstanie, które zostało stłumione, ale ostatecznie ich bunt przyniósł efekt – starosta ostrołęcki wydał rozporządzenie znoszące we wszystkich niemal podległych mu wsiach pańszczyznę. Niektórych ludowych przywódców znamy z imienia i nazwiska: Marcina Dziekciarczyka, Wojciecha Rachubkę czy Tomasza Darmofała¹⁰.

Gospodarka rolnicza zdominowana została przez uprawę zbóż, pańszczyznę i folwark. Gospodarka leśna stanowiła oazę, w której można się było przed pańszczyźnianą niewolą schronić. Podczas obrad sejmu w 1659 roku narzekano, że Puszcza Kurpiowska, wtedy ogromny kompleks leśny w dorzeczu Narwi, mogłaby się nazywać _spelunca latronum_ – jaskinią łotrów – tam bowiem uciekali chłopi¹¹. Te enklawy wolności były również „atrakcyjnym wzorcem dla okolicznych wsi pańszczyźnianych i powodowały w nich pewne rozluźnienie poddańczych porządków”¹².

Czy ludzie zajmujący się wytwarzaniem smoły i potażu, którzy zorganizowali strajk w 1619 roku, byli w kraju swojego pochodzenia budnikami? Jeśli tak, to nasuwają się kolejne pytania: skąd się wzięli w Jamestown? Czy zostali do Ameryki zaproszeni, czy może sprowadzeni? Czy udali się za ocean z własnej woli?

W wieku XIX do Ameryki wyjechały miliony chłopów, uciekających od biedy z nadzieją na dobry zarobek i godną pracę. Przez dwa wcześniejsze stulecia raczej nie wsiadano na statek dobrowolnie. Nowy Świat był przestrzenią zsyłki. Wyprawiano tam tych, których państwo chciało się pozbyć: łotrów, hultajów, próżniaków, nierobów, zbójów, opryszków, pieniaczy, heretyków, burzycieli¹³. Wszystkich, którzy podważali ówczesny porządek społeczny, czy to odmawiając harówki na pańskim polu, czy to wznosząc otwarty bunt. Ameryka stanowiła wówczas wentyl bezpieczeństwa dla europejskiej władzy, opartej na bezpośrednim i nieludzkim przymusie.

Tylko nieliczni plebejusze sami ruszali na wyprawę do Nowego Świata. Co ich tam wiodło?

Kraina pieczonych gołąbków

W europejskiej kulturze ludowej przez wieki krążyły opowieści o krainie mlekiem i miodem płynącej. Różnie nazywano ten raj na ziemi. W strefie niemieckojęzycznej był to _Schlaraffenland_, gdzie indziej mówiono o Kukanii (od łacińskiego _coquere_ – gotować), czyli kraju obfitości, w którym „pieczone gołąbki wpadają same w usta próżniaków”¹⁴. W średniowiecznych Niderlandach plebejusze opowiadali sobie o Kraju Cockanyngen: „kto tam śpi najdłużej, zarabia najlepiej, i nikt tam nie pracuje, wszystko jedno, stary czy młody i silny, a jednak nie zna się tam żadnego niedostatku”¹⁵. Na poszukiwanie tego miejsca udawało się wielu bohaterów ludowych podań i opowieści. Znajdowało się ono, jak czytamy w tekście z XVII wieku, „trzy mile za światem”, gdzie „w sławnym mieście Chamchołowie rzeka idzie mleczna, a brzegi jaglane; po rynku chodzi wół upieczony z nożami u boku, a sałatą pod ogonem, tylko krajać i jeść”¹⁶.

Elity niejednokrotnie drwiły sobie z ludowej fantazji o świecie, w którym stoją domy z kiełbas, góry z twarogu, a z nieba leci deszcz gorzałki¹⁷. Jak w tym polskim przysłowiu: „Nie przylecą do lenia pieczone gołąbki, by siedział i nadsiedział zgotowawszy ząbki”¹⁸. Tyle że ludziom, którzy nieustannie żyli na granicy przetrwania, których jeden nieurodzaj dzielił od śmierci głodowej, których przymuszano do wykańczającej pracy, perspektywa zaspokojenia fizycznych potrzeb nie wydawała się trywialna¹⁹. Nie chodziło jednak wyłącznie o napełnienie brzuchów. Legenda o krainie pieczonych gołąbków stanowiła punkt wyjścia do aspiracji poważniejszych: stworzenia takiego świata, w którym nie ma bogatych i biednych, głodnych i sytych, zaharowanych i próżnujących.

Ludzie uprzywilejowani w dawnej Polsce, jak zauważył historyk, nie zastanawiali się, jak inaczej można by zorganizować społeczeństwo. Ówczesny porządek im sprzyjał, nie mieli więc powodów, by go wywracać – nawet za pomocą eksperymentów myślowych. „Nikłe zainteresowanie utopią elitarną kontrastowało ze znaczną popularnością utopii ludowej w jej różnorakich odmianach. Zainteresowanie nią było u nas nie tylko żywe, ale i w niektórych dziedzinach być może nawet wcześniejsze niż na zachodzie Europy”²⁰. Pod koniec XVI wieku pojawił się ferment intelektualny, który wykształcił nową wersję mitu o kraju mlekiem i miodem płynącym: kraju, gdzie wszyscy zasiadają jak równy z równym przy wspólnym stole, a równość tę wyrażają gestem dzielenia się chlebem.

Utopia ludowa była zarówno uniwersalna, jak i konkretna. Stanowiła marzenie o innym świecie, a jednocześnie wyrastała z opowieści o tym, jak faktycznie wyglądało życie na rubieżach ówczesnego świata. Z dala od stolic, folwarków i plantacji plebejscy zbiegowie zakładali własne, samorządne wspólnoty. Ukraińskie Dzikie Pola, gdzie uciekali chłopi polscy, karaibski Barbados – to właśnie na kresach państw możliwe było, choćby chwilowe, zrealizowanie ludowego postulatu świata bez głodu i bez przymusu pracy. Rosyjscy chłopi wyruszali na poszukiwanie Kraju Brodaczy, Zielonej Ziemi, Srebrnej Góry czy Białowodzia, które jeszcze w XIX wieku miało być rajem bez podatków i bez władzy, tak świeckiej, jak kościelnej²¹.

Niektóre z tych krain były mityczne, inne faktyczne. Niektóre małe, jak górskie wioski na Jamajce czy haitańskie osady _maroons_, zbiegłych niewolników, którzy pielęgnowali etos niezależności i przez stulecia stanowili zagrożenie dla władzy plantatorów, a wypracowany przez nich model demokratycznego współżycia stał się potem punktem wyjścia do rewolucji haitańskiej²². Inne przeistoczyły się w odrębne państwa – jak Palmares, założone w 1605 roku na terytorium współczesnej Brazylii przez zbiegłych Afrykańczyków. „Ci barbarzyńcy – czytamy w portugalskim raporcie – zupełnie zapomnieli o swojej podległości”²³. Władzom kolonialnym udało się zdusić Palmares dopiero w 1695 roku, a ścięta głowa przywódcy – Zumbiego, wystawiona została na widok publiczny, by „zabić legendę o jego nieśmiertelności”²⁴.

Lecz legenda ta żyła dalej, podobnie jak inne historie o ludowej niepodległości. Opowieści te, nawet jeśli mocno przerysowane, skłaniały do tego, by ruszyć w świat. „Idź każdy i zobacz na własne oczy” – takim wezwaniem kończyła się ta o Kraju Cockanyngen²⁵. Podobne słowa można było usłyszeć w portowych tawernach, knajpach, karczmach i na jarmarkach. Miejsca te łączyła nieformalna sieć obiegu informacji między ludźmi biednymi i wykonującymi najbardziej podrzędne roboty: marynarzami i służącymi, tragarzami i kucharkami. Historie tam opowiadane i tam zasłyszane wędrowały dalej, niesione przez włóczęgów, handlarki i robotników imających się doraźnych zajęć. O możliwości bezpańskiego życia szeptano sobie w miejscach, gdzie pańskie oko i pańskie ucho nie sięgały.

Ci, którzy postanowili takiego życia zasmakować, zaciągali się też na statki płynące do Ameryki. Rozczarowanie przychodziło jednak szybko: na transatlantyckich okrętach panowała surowa dyscyplina. Krnąbrni marynarze często zmawiali się pokątnie i podnosili bunt. Jeśli udało im się pozbyć despotycznego kapitana, przejmowali kontrolę i dołączali do łotrów, hultajów i nierobów zwanych piratami. Na pirackich łajbach panowała równość, a marynarze spod czarnej bandery zarządzali statkami tak, jak dziś prowadzi się spółdzielnie: decyzje podejmowali kolektywnie i równo dzielili się zyskami²⁶. Albo wychodzili na ląd i tworzyli własne, niezależne wspólnoty, często przejmując styl życia rdzennej ludności, wchodząc z nią w alianse i stając się w ten sposób Białymi Indianami²⁷.

Czy to właśnie poszukiwanie krainy pieczonych gołąbków stanowiło impuls, by grupa mężczyzn obeznanych z obróbką drewna udała się w długą i niepewną podróż do Jamestown? Tego oczywiście nie wiemy. Wiadomo natomiast, że strajkujący w 1619 roku Poloniacy byli protestantami. Raczej mało prawdopodobne, że kalwinami, bo kalwinizm stał się wówczas religią zamożnej szlachty i magnaterii, luteranie z kolei rekrutowali się głównie z miejskiego patrycjatu²⁸. Czyżby zatem wyznawali radykalny politycznie arianizm? Doktryna ta dokładnie wtedy przeżywała swój rozkwit, a tworzyli ją nie arystokraci, lecz, jak narzekano w 1582 roku, „chłopi, tokarze, strugarze, wrzeciennicy, płóciennicy, kapuściarze i insze drożdże narodu ludzkiego”²⁹.

W roku 1605 ukazał się _Katechizm rakowski_, dokument będący świadectwem debat prowadzonych wówczas w Rakowie, osadzie pod Sandomierzem założonej przez arian. Zwolennicy zwali ją Miastem Słońca, a przeciwnicy – Synagogą Łotrowską³⁰. Stanowiła ona magnes dla utopistów, którzy otwarcie mówili o niezbywalnej równości i wolności ludzi, bez względu na stan, w jakim się urodzili. _Katechizm_, szybko przetłumaczony na łacinę oraz języki europejskie, to, jak podaje historyk, „jedyne dzieło polskie, które wywołało skandal za granicą tej miary, iż stało się przedmiotem debaty w parlamencie angielskim. Płonął on w Anglii, Niemczech i Niderlandach”³¹. Jednocześnie władze państwowe oraz kościelne w Polsce rozpoczynały ofensywę antyariańską. W 1611 roku sąd królewski skazał na śmierć mieszczanina Iwana Tyszkowica za to, że nazywając się bratem polskim, odmówił złożenia przysięgi na Świętą Trójcę. Identyczny los spotkał Piotra Franco, z pochodzenia Włocha, któremu za ariańskie herezje, jak czytamy w źródłach, „naprzód język wywlekli, ręce i nogi, a potym i głowę poobcinali, ściąwszy ćwiartowali, a potym spalili i proch on na wodę puścili”³².

Choć ostatecznie sekta ariańska została zdominowana przez szlachtę, w pierwszych dekadach działalności to właśnie plebejusze, zwłaszcza drobni rzemieślnicy, nadawali jej ton³³. Jednego z jej założycieli, Piotra z Goniądza, syna chłopskiego wykształconego na włoskich uniwersytetach, opisywano słowami „napirwszy u nas anarchita”³⁴ – człowiek odrzucający wszelki przymus. Bracia polscy krytykowali władzę jako taką, uważali uczestniczenie w wojnach za niemoralne czy przekonywali, że nie należy piastować urzędów, płacić podatków ani tym bardziej żyć z cudzej pracy.

Myśl ariańska wyrastała z odmowy uczestniczenia w świecie niesprawiedliwym, opartym na przemocy. Odmowa ta miała wymiar teologiczny, a jednocześnie wyrastała z praktyk ówczesnej klasy ludowej. Choć strajki kojarzą się raczej z wiekiem XIX i rozwojem fabryk, w dawnej Polsce były na porządku dziennym. „W XVI wieku strajki występowały w Krakowie i w innych miastach Polski bardzo często, a kończyły się zwykle ugodą – pisał historyk. – Są dowody, że czeladź cechowa usiłowała przetworzyć strajk w instytucję prawną. Walki toczą się nie tylko o lepszą płacę, ale też o skrócenie dnia pracy, o odpoczynek, o świętowanie, a nawet o krzywdy spowodowane złym traktowaniem przez majstrów”³⁵.

„Przebrzydła herezja ariańska”³⁶ szerzyła się na terenach puszczańskich, jeśli więc strajkujący z Jamestown byli jednocześnie budnikami oraz protestantami, to najprawdopodobniej należeli właśnie do arian – wspólnoty, która narodziła się z przekonania, że w akcie odmowy drzemie potężna moc. Że zawarty jest w nim zalążek innego, lepszego świata.

Ludzie bez historii

Wszystko to spekulacje – pewnych wiadomości na temat strajkujących z Jamestown nie mamy praktycznie wcale. Wiemy o nich coś z relacji innych ludzi, coś z kilku oficjalnych dokumentów oraz możemy wyciągać wnioski z ich czynów. Lecz i tak to mniej niż niewiele. Myślimy o nich jako o organizatorach pierwszego strajku w historii Nowego Świata, ale może dla nich wydarzenia z lipca 1619 roku wcale nie były szczególnie istotne, a gdyby mogli sami o sobie opowiedzieć, osnuliby swoją historię na zupełnie innej kanwie?

Ze strzępków informacji, jakie przetrwały, nie jesteśmy w stanie odtworzyć nawet najbardziej ogólnego obrazu – choć przecież byli to ludzie z krwi i kości, którzy mieli jakieś sympatie, przyzwyczajenia, namiętności, pozwalające wyróżnić ich spośród tłumu osób podobnie urodzonych lub wykonujących podobną pracę. Dla nas pozostaną oni wciąż „rzemieślnikami z Jamestown”, choć może nie uważali wykonywanego przez siebie zajęcia za kwintesencję swojej tożsamości ani nie byli przywiązani do osady po drugiej stronie Atlantyku i nie myśleli o sobie przez jej pryzmat.

Przedstawiciele klas ludowych wychylają głowę ponad taflę niepamięci zwykle tylko na chwilę, często przypadkiem, aby zaraz po tym na nowo przepaść.

Spróbujmy wyobrazić sobie, że za kilkaset lat historycy odnajdują po nas ślad w oficjalnych dokumentach, które akurat, na skutek splotu wielu niezależnych okoliczności, przetrwały zawieruchę dziejów. Na przykład utrwalone w policyjnych raportach echo jakiejś sprzeczki sąsiedzkiej, jakiś mandat za szybką jazdę, jakieś podanie o pracę albo jedno z wielu pism do urzędów, jakie kiedyś napisaliśmy. Czy ktoś z nas uznałby, że to właśnie w tego rodzaju świadectwach zaklęta jest prawda na jego temat? Czy z takich szczątkowych informacji można się domyślić, kim był poszczególny człowiek, co chodziło po jego lub jej głowie, co lubiła, a czego nie mogła znieść, jak zachowywała się w trudnych życiowych momentach i tak dalej?

Rzemieślnicy z Jamestown, podobnie jak przytłaczająca większość członków klasy ludowej, pozostaną na zawsze ludźmi bez twarzy, ludźmi bez właściwości, ludźmi bez głosu. Nie narysujemy ich indywidualnego ani nawet zbiorowego portretu; jedyne, co pozostaje, to układać w całość fragmenty dostępnej nam wiedzy i szkicować w ten sposób kontury świata, w którym żyli.

Nie wiemy dokładnie, co się działo w Jamestown, możemy natomiast przyjrzeć się krajowi, z którego przyjechali bohaterowie tamtych wydarzeń. W ten sposób odkryjemy zupełnie inne historie: opresji, przemocy i krzywdy, ale też uporu, zaradności, sprytu i odwagi; wzajemnej pomocy, wsparcia i solidarności. Historie, których bohaterami nie są wybitne jednostki, arystokracja, królowie i generałowie, artyści czy intelektualiści, lecz zwykli ludzie, pojawiający się na kartach dziejów przeważnie nie z imienia i nazwiska, nie z indywidualnymi cechami, tylko jako jednorodna masa zwana chłopstwem, pospólstwem czy plebsem. Być może trudniej do tych historii dotrzeć, bo opowiadano je szeptem, tylko między swoimi, tak jak wymieniano się potajemnie w portowych tawernach opowieściami o amerykańskim eldorado, a w polskich karczmach o krainie pieczonych gołąbków.

Jeśli wsłuchamy się w nie uważnie, ukaże się nam obraz kraju zupełnie odmiennego od współczesnej Polski, ale też kraju, którego za nic nie można nazwać Rzeczpospolitą szlachecką. Zresztą wówczas nikt tak go nie nazywał – pojęcie to zostało wymyślone wiele lat później. Gdyby zapytać Poloniaków z Jamestown, gdzie się urodzili, odpowiedzieliby: „w Polszcze”. Echo tej dawnej formy miejscownika zachowało się do dzisiaj w słowie „polszczyzna”. Nazwijmy więc ten kraj Polszczą. Charakteryzowała go ogromna terytorialna oraz społeczna różnorodność, a władza pańska była tam jednocześnie absolutna i krucha. Podziały stanowe natomiast – w tym na szlachtę i chłopów – wcale nie definiowały społecznej struktury.

Wybierzmy się zatem na wyprawę do Polszczy, w której urodzili się, wychowali i którą zapewne przesiąknięci byli Poloniacy z Jamestown. Jak układały się tu stosunki międzyludzkie? W jaki sposób przymuszano ludzi do roboty? Jak klasy ludowe radziły sobie z permanentną opresją i nadzorem? Czy można się było wyrwać z ciągłego upodlenia? Jakie rysowały się ścieżki awansu? Jakie narzędzia stworzyli ludzie biedni, aby sobie wzajemnie pomagać i mierzyć się z trudną rzeczywistością?

Wyprawa do Polszczy odsłoni też przed nami rąbek historii globalnej – tej, o której zwykle milczą podręczniki i oficjalne opracowania, a w której zaklęta jest przeszłość wielu, jeśli nie większości z nas. To historia osobliwa: chłopi powstają z grobów i wysysają krew swoich bliskich, odcięte palce wisielców przynoszą szczęście złodziejom, zaplatanie włosów w dredy pomaga odzyskać psychiczną równowagę, a czary pozwalają zemścić się na okrutnym panu.

Bo przeszłość, zwłaszcza własna, jest najbardziej obcym krajem.PRZYPISY

Odmowa

1 P. Frankopan, _Jedwabne szlaki. Nowa historia świata_, przeł. P. Tarczyński, S. Żuchowski, Warszawa 2018.

2 Zob. J. W. Moore, _“Amsterdam is Standing on Norway”. Part _II_: The Global North Atlantic in the Ecological Revolution of the Long Seventeenth Century_, „Journal of Agrarian Change” 2010, vol. 10, no. 2.

3 J. S. Pula, _Fact vs._ _fiction: what do we really know about the Polish presence in early Jamestown?_, „The Polish Review” 2008, vol. 53, no. 4, s. 490.

4 J. Topolski, _Przełom gospodarczy w Polsce _XVI_ wieku i jego następstwa_, Poznań 2000, s. 163–164.

5 Zob. D. Beauvois, _Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793–1914_, przeł. K. Rutkowski, Lublin 2011, s. 56, 60, 78; J. Jedlicki, _Klejnot i bariery społeczne. Przeobrażenia szlachectwa polskiego w schyłkowym okresie feudalizmu_, Warszawa 1968, s. 138–157.

6 J. S. Pula, _Fact vs._ _fiction…_, dz. cyt., s. 479, 484–487.

7 Cyt. za: tamże, s. 487.

8 Cyt. za: A. Woźniak, _Kultura mazowieckiej wsi pańszczyźnianej_ XVIII _i początku_ XIX_ wieku_, Wrocław 1987, s. 125.

9 B. Baranowski, _Walka klasowa chłopów ze starostwa brańskiego na Podlasiu (w. _XVII–XVIII_)_, „Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych” 1953, t. 15, s. 78.

10 J. Gierowski, _Stłumienie powstania chłopów kurpiowskich w 1738 r._, „Przegląd Historyczny” 1953, z. 1–2, s. 91–100; B. Baranowski, _Walka chłopów kurpiowskich z feudalnym uciskiem_, Warszawa 1951, s. 130.

11 Cyt. za: B. Baranowski, _Walka chłopów kurpiowskich…_, dz. cyt., s. 66.

12 A. Woźniak, _Kultura mazowieckiej wsi pańszczyźnianej…_, dz. cyt., s. 139.

13 R. Blackburn, _The Making of New World Slavery_, London 2010, s. 219–228.

14 J. Krzyżanowski, _Paralele. Studia porównawcze z pogranicza literatury i folkloru_, Warszawa 1977, s. 350.

15 Tenże, _Mądrej głowie dość dwie słowie_, t. 1, Warszawa 1994, s. 222.

16 Tenże, _Paralele_, dz. cyt., s. 355.

17 Tamże, s. 356–357.

18 Tenże, _Mądrej głowie dość dwie słowie_, dz. cyt., t. 1, s. 221.

19 Z. Rozanow, _Treści literackie miniatur Graduału Olbrachta_, „Pamiętnik Literacki” 1960, z. 3, s. 219.

20 J. Tazbir, _Między marzeniem a rezygnacją. W kręgu utopijnych oraz biblijnych legend_ XVI_ wieku_, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” 1979, t. 24, s. 44.

21 K. W. Czistow, _Russkije narodnyje socjalno-utopiczeskije legiendy_ XVII–XVIII_ w._, Moskwa 1967, s. 266, 280–291.

22 C. L. R. James, _The Black Jacobins. Toussaint l’Ouverture and the San Domingo Revolutions_, London 2001, s. 16–17.

23 R. K. Kent, _Palmares: An African State in Brazil_ _Maroon Societies. Rebel Slave Communities in the Americas_, ed. R. Price, Baltimore 1996, s. 179.

24 Tamże, s. 187.

25 J. Krzyżanowski, _Mądrej głowie dość dwie słowie_, dz. cyt., t. 1, s. 222.

26 M. Rediker, _Outlaws of the Atlantic. Sailors, Pirates, and Motley Crews in the Age of Sail_, Boston 2014, s. 68–70.

27 P. Linebaugh, M. Rediker, _The Many-Headed Hydra. Sailors, Slaves, Commoners, and the Hidden History of the Revolutionary Atlantic_, London 2000, s. 120–127.

28 J. Tazbir, _Społeczny i terytorialny zasięg polskiej reformacji_, „Kwartalnik Historyczny” 1975, nr 4, s. 725–726.

29 H. Powodowski, _Wędzidło na sprosne błędy a bluźnierstwa nowych arianow_, Poznań 1582, s. 180.

30 Zob. J. Tazbir, _Walka z braćmi polskimi w dobie kontrreformacji_, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” 1956, t. 1, s. 192.

31 Z. Gołaszewski, _Bracia polscy zwani arianami_, Gdańsk 2018, s. 72.

32 Cyt. za: tamże, s. 78.

33 W. Urban, _Chłopi wobec reformacji w Małopolsce w drugiej połowie_ XVI_ w._, Kraków 1959, s. 51.

34 Sformułowanie Szymona Budnego, zob. tegoż, _O urzędzie miecza używającym_, Warszawa 1932, s. 18.

35 A. Gilewicz, _Zatarg o płace w żupie bocheńskiej w 1592 roku_, „Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych” 1948, t. 10, s. 160.

36 B. Baranowski, _Walka chłopów kurpiowskich…_, dz. cyt., s. 56.Część I. Ludzie bez twarzy
Rozdział 1. Kraj szubienic

37 J. Tazbir, _Okrucieństwo w nowożytnej Europie_, Warszawa 1993, s. 110.

38 Ł. Gołębiowski, _Domy i dwory_, Warszawa 1830, s. 224–225.

39 Porównanie książek Gostomskiego i Franklina jest autorstwa Józefa Burszty. Zob. tegoż, _Wieś i karczma. Rola karczmy w życiu wsi pańszczyźnianej_, Warszawa 1950, s. 179–184.

40 Więcej o tym pisałem w książce _Kapitalizm. Historia krótkiego trwania_, Warszawa 2017, rozdz. 2.

41 A. Gostomski, _Gospodarstwo_, Wrocław 1951, s. 20.

42 Tamże, s. 114.

43 Tamże.

44 Tamże.

45 W. Grabski, _Historia wsi w Polsce_, Warszawa 1929, s. 157; zob. też R. Rozdolski, _Stosunki poddańcze w dawnej Galicji_, t. 1, Warszawa 1962, s. 77.

46 Cyt. za: _W kalinowym lesie_, oprac. C. Hernas, t. 1: _U źródeł folklorystyki polskiej_, Warszawa 1965, s. 22.

47 T. Nocznicki, _Moje wspomnienia z ubiegłego życia_, Warszawa 1947, s. 15.

48 Tamże, s. 23.

49 _Machina do bicia chłopów_, „Wiadomości Brukowe” (Wilno), 27 stycznia 1817, s. 26–27.

50 A. Gostomski, _Gospodarstwo_, dz. cyt., s. 43.

51 _Pamiętniki chłopów_, oprac. L. Krzywicki, t. 1, Warszawa 1935, s. 678–679.

52 , _O poddanych polskich_, 1788, s. 24.

53 A. Brückner, _Słownik etymologiczny języka polskiego_, Kraków 1927, s. 29.

54 A. Gostomski, _Gospodarstwo_, dz. cyt., s. 22.

55 Tamże. s. 23–24.

56 S. Pigoń, _Z Komborni w świat. Wspomnienia młodości_, Warszawa 1983, s. 87.

57 U. Werdum, _Dziennik podróży 1670–1672. Dziennik wyprawy polowej 1671_, Warszawa 2012, s. 39.

58 Cyt. za: M. Horn, _Walka chłopów czerwonoruskich z wyzyskiem feudalnym w latach 1600–1648_, cz. 2: _Chłopi dóbr koronnych w walce przeciw zwiększaniu robocizn i danin (supliki i zaburzenia wiejskie)_, Opole 1976, s. 64.

59 J. T. Lubomirski, _Rolnicza ludność w Polsce od_ XVI _do_ XVIII_ wieku_, Warszawa 1862, s. 34.

60 W. Przyborowski, _Włościanie u nas i gdzie indziej. Szkice historyczne_, Wilno 1881, s. 155.

61 J. Bieniarzówna, _Walka chłopów w kasztelanii krakowskiej_, Warszawa 1953, s. 70–71.

62 Cyt. za: A. Brückner, _Dzieje kultury polskiej_, t. 2: _Polska u szczytu potęgi_, Warszawa 1939, s. 410.

63 H. Vautrin, _Obserwator w Polsce_ _Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców_, red. W. Zawadzki, t. 1, Warszawa 1963, s. 828.

64 Cyt. za: S. Czernik, _Z życia pańszczyźnianego w _XVII_ wieku_, Warszawa 1955, s. 13.

65 C. L. R. James, _The Black Jacobins. Toussaint L’Ouverture and the San Domingo Revolution_, London 2001, s. 9.

66 D. B. Davis, _The Problem of Slavery in Western Culture_, Oxford 1966, s. 48–49.

67 B. Groicki, _Porządek sądów i spraw miejskich prawa magdeburskiego w Koronie Polskiej_, Warszawa 1953, s. 202.

68 W. Nekanda Trepka, _Liber generationis plebeanorum („Liber chamorum”)_, Wrocław–Warszawa–Kraków 1995, s. 198.

69 W. Przyborowski, _Włościanie u nas i gdzie indziej_, dz. cyt., s. 152; zob. też D. Wojtucki, _Kat i jego warsztat pracy na Śląsku, Górnych Łużycach i w hrabstwie kłodzkim_, Warszawa 2014, s. 258–259.

70 J. T. Lubomirski, _Rolnicza ludność w Polsce…_, dz. cyt., s. 35.

71 , _Erazma Otwinowskiego dzieje Polski pod panowaniem Augusta _II, Kraków 1849, s. 42; zob. J. Janczak, _Powstanie Paleja_, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Wrocławskiego” 1960, nr 3, oraz N. Jakowenko, _Historia Ukrainy do 1795 roku_, przeł. A. Babiak-Owad, K. Kotyńska, Warszawa 2011, s. 424–426. Niektórzy historycy kwestionują liczbę podaną przez Otwinowskiego. Ale nawet jeśli odciętych uszu było zdecydowanie mniej, to i tak ten rodzaj kary pozostaje niezwykle okrutny. W tym sensie ustalenie konkretnej liczby nie ma większego znaczenia.

72 S. Eddie, _Freedom’s Price: Serfdom, Subjection, and Reform in Prussia,_ _1648–1848_, Oxford 2013, s. 17–19; K. Orzechowski, _Antyfeudalne ruchy chłopskie na Śląsku od połowy_ XVII _do połowy_ XIX_ w. a prawo obowiązujące chłopów_, „Czasopismo Prawno-Historyczne” 1985, zeszyt 1, s. 55.

73 R. Rozdolski, _Stosunki poddańcze w dawnej Galicji_, dz. cyt., t. 1, s. 80.

74 A. Gostomski, _Gospodarstwo_, dz. cyt., s. 19.

75 Tamże, s. 29.

76 J. Haur, _Skład abo skarbiec znakomitych sekretow oekonomiej ziemianskiej_, Kraków 1693, s. 252.

77 W. Pomianowska, _Z gwary kieleckiej. Opowiedział Marcin Tamborski (lat 65) we wsi Głuchów, pow. Chmielnik; zapisała W. Pomianowska_, „Poradnik Językowy” 1957, z. 3, s. 140.

78 Cyt. za: _Wieś pańszczyźniana w literaturze polskiej (w._ XV–XIX_)_, red. M. Piszczykowski, Warszawa 1972, s. 131.

79 H. Vautrin, _Obserwator w Polsce_, dz. cyt., s. 828.

80 J. Bartyś, _Rzeczpospolita Pawłowska na tle reform włościańskich w Polsce w _XVIII_ wieku_, Warszawa 1982, s. 59.

81 Cyt. za: W. Przyborowski, _Włościanie u nas i gdzie indziej_, dz. cyt., s. 205.

82 _Diariusz Sejmu wolnego ordynaryjnego warszawskiego sześcioniedzielnego Roku Pańskiego_ MDCCLXXX _dnia 2 miesiąca października odprawującego się_, Warszawa , s. 337.

83 Tamże, s. 339.

84 _Konstytucje Sejmu wolnego ordynaryjnego warszawskiego sześcioniedzielnego Roku Pańskiego_ MDCCLXXX _dnia 2. miesiąca października odprawiającego się_, Warszawa 1780, s. 31.

85 R. Rozdolski, _Stosunki poddańcze w dawnej Galicji_, dz. cyt., t. 2, s. 159; tłumaczenie z j. francuskiego Marta Nowak.

86 J. J. Kausch, _Wizerunek narodu polskiego. Opis podróży ze Śląska do Krakowa_ _Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców_, dz. cyt., t. 2, s. 146.

87 Ł. Gołębiowski, _Domy i dwory_, dz. cyt., s. 224–227.

88 W. Łoziński, _Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie_ XVII_ wieku_, t. 1: _Czasy i ludzie_, Kraków 1960, s. 295.

89 O. Popiołek, _Bunty chłopskie na Górnym Śląsku do 1811 r._, Warszawa 1954, s. 64.

90 L. Wolff, _Wynalezienie Europy Wschodniej. Mapa cywilizacji w dobie oświecenia_, przeł. T. Bieroń, Kraków 2020.

91 A. Hochschild, _Pogrzebać kajdany. Wizjonerzy i buntownicy w walce o zniesienie niewolnictwa_, przeł. P. Tarczyński, Wołowiec 2016, s. 14.

92 A. Linklater, _Owning the Earth. The Transforming History of Land Ownership_, London 2013, s. 118.

93 M. Narożniak, _Pańszczyzna i modernizacja we wsiach górniczych pod Kielcami, 1831–1863_, praca magisterska obroniona w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2017.

94 P. Linebaugh, M. Rediker, _The Many-Headed Hydra. Sailors, Slaves, Commoners, and the Hidden History of the Revolutionary Atlantic_, London 2000, s. 18.

95 Tamże, s. 31–32.

96 Zob. A. Hayami, _Japan’s Industrious Revolution: Economic and Social Transformations in the Early Modern Period_, Tokyo 2015, s. 96–99. Zob. także: _Labour, Coercion, and Economic Growth in Eurasia,_ _17th–20th Centuries_, ed. A. Stanziani, Leiden 2012.

97 J. C. Miller, _The Problem of Slavery as History. A Global Approach_, New Haven 2012, s. 31.

98 _Machina do bicia chłopów_, dz. cyt., s. 26.

99 E. Baptist, _The Half Has Never Been Told. Slavery and the Making of American Capitalism_, New York 2014, s. 117–121.

100 Tamże, s. 113; zob. także s. 142–143.

101 S. Mintz, _Sweetness and Power. The Place of Sugar in Modern History_, London 1985, s. 48–52.

102 E. P. Thompson, _The Making of the English Working Class_, London 1980, s. 345–346. Zob. także K. Pobłocki, _Kapitalizm_, dz. cyt., s. 448.

103 W. Johnson, _River of Dark Dreams. Slavery and Empire in the Cotton Kingdom_, Cambridge 2013, rozdz. 12.

104 J. M. Hobson, _The Eastern Origins of Western Civilisation_, Cambridge 2004, s. 190–218.

105 O tym, dlaczego rok 1870 stanowi próg współczesności, zob. K. Pobłocki, _Kapitalizm_, dz. cyt., rozdz. 17.

106 J. Bojko, _Dwie dusze_, Kraków 1904, s. 4.

107 O. Patterson, _Slavery and Social Death. A Comparative Study_, Cambridge, MA 1982, s. 44–45.

108 P. Dąbkowski, _Prawo prywatne polskie_, Lwów 1910, t. 1, s. 119.

109 Piszę o tym obszernie w książce _Kapitalizm_, dz. cyt., rozdz. 13–15.

110 K. Modzelewski, _Organizacja gospodarcza państwa piastowskiego,_ X–XIII_ wiek_, Wrocław 1975, s. 132.

111 M. Małowist, _Kaffa – kolonia genueńska na Krymie i problem wschodni w latach 1453–1475_, Warszawa 1947, s. 69.

112 L. Białkowski, _Podole w _XVI_ wieku. Rysy społeczne i gospodarcze_, Warszawa 1920, s. 52.

113 J. Wyrozumski, _Zagadnienie niewolnictwa w dawnej Polsce_ _Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne_, red. D. Quirini-Popławska, Kraków 1998, s. 137.

114 Cyt. za: J. S. Bystroń, _Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek _XVI–XVIII, t. 2, Warszawa 1960, s. 339.

115 Tamże.

116 W. Serczyk, _Na dalekiej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny do 1648_, Kraków 1984, s. 316.

117 T. Nocznicki, _Moje wspomnienia z ubiegłego życia_, dz. cyt., s. 16–17.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: