Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Comedy Queen - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 października 2020
Ebook
27,00 zł
Audiobook
32,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
27,00

Comedy Queen - ebook

Najlepsza szwedzka powieść dla młodzieży ostatnich lat!

Nagroda dla najlepszej książki dla dzieci.

Nagroda Szwedzkiego Radia dla najlepszej książki dla dzieci.

Nominacja dla najlepszej książki dla dzieci i młodzieży.


Sasha ma dwanaście lat. Marzy o tym, by zostać królową śmiechu. By zostać Comedy Queen. Jej mama często mawiała, że niektórzy ludzie mają funny bones, czyli zabawne kości. Dzięki temu rozśmieszanie innych przychodzi im z łatwością. Tyle że mama Sashy już nie żyje.

Comedy Queen to cudowna opowieść o miłości, odwadze, tęsknocie i śmiechu. Wzruszająca, zabawna i doskonała. Jenni Jägerfeld jest w Szwecji uważana za współczesną Astrid Lindgren i nie ma w tym porównaniu ani odrobiny przesady. Przekonajcie się sami!

Trudny problem potraktowany delikatnie i z taktem. Sympatyczna bohaterka –  jednocześnie bezbronna i dzielna. Książka zabawna i przejmująca. Czyta się świetnie. - Paweł Beręsewicz

Cudownie poruszająca! Lektura, która mówi o sprawach najważniejszych, a która zachwyci tak młodzież, jak i dorosłych. Zostaje w sercu na długo.- Olga Kowalska z WielkiBuk.com

Jenny Jägerfeld zgrabnie balansuje na granicy między powagą a beztroską, radością a smutkiem. Comedy Quenn to książka, przy której w jednej minucie parskasz śmiechem, a w kolejnej zalewasz się łzami. Po prostu trzeba przeczytać, przemyśleć i podać dalej! - Kasia Ziembicka @aellirenn

Powieść Jenny Jägerfeld poszerza nasze horyzonty. Wciąga nas w głębiny smutku, by zaraz po tym wznieść wysoko w niebo śmiechu. Innymi słowy, dzieło sztuki. - „Dagens Nyheter”

Ci, którzy nie będą śmiać się przez łzy przy delikatnej i pewnej siebie Sashy, muszą mieć serce z kamienia. - „Göteborgsposten”

Jenny Jägerfeld jest niewątpliwie jedną z naszych najlepszych autorek piszących dla dzieci i młodzieży! - „Expressen”

Comedy Queen to powód, dla którego my, dorośli, powinniśmy również czytać książki dla dzieci. Tak bardzo to jest dobre! To jedna z najlepszych książek, jakie ostatnio czytałam. Jenny Jägerfeld łączy najwspanialszy humor z najciemniejszym mrokiem. W jednej chwili śmieję się głośno, a w następnej łzy spływają mi po policzkach. - Blog Boktokig

Jenny Jägerfeld zadebiutowała w 2006 roku. Wydała dziewięć książek i zdobyła wiele nagród literackich, wśród których najważniejsze to Nagroda im. Astrid Lindgren, Nagroda Broocmana i Nagroda Szwedzkiego Radia. Jenny Jägerfeld jest psychologiem. Pracowała z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. Cechą charakterystyczną jej powieści są niezapomniane historie łączące poważne tematy z doskonałym poczuciem humoru. Jej książki zostały przetłumaczone na szesnaście języków.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66013-36-0
Rozmiar pliku: 835 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZABAWNE KOŚCI

Moja mama powiedziała mi kiedyś, że niektórzy ludzie mają funny bones. W dosłownym tłumaczeniu to znaczy „zabawne kości". Wyobraziłam sobie szkielet zbudowany z fanu. Ale mama miała na myśli osoby z wrodzonym poczuciem humoru. Ktoś taki może opowiedzieć byle jaki kiepski dowcip, a ludzie i tak się śmieją. To nawet nie musi być dowcip. Wystarczy, że poprosi o podanie mleka, a wszyscy natychmiast zaczynają chichotać, bo mówi to w megazabawny sposób.

Według mamy istnieją również osoby z wyuczonym poczuciem humoru, które kolekcjonują różne śmieszne historie, uczą się opowiadać dowcipy i wciąż ćwiczą, ćwiczą i ćwiczą. Dzięki temu dowiadują się, co tak naprawdę śmieszy ludzi, i robią to jeszcze częściej.

Jest też trzeci rodzaj ludzi – to ci kompletnie pozbawieni poczucia humoru, niepróbujący nikogo rozbawić. (Podejrzewam, że do nich zalicza się moja nauczycielka Cecilia.)

Tak bardzo chciałabym mieć „zabawne kości". Marzę o tym, by być dowcipną bez żadnego wysiłku. O tym, żeby stanąć na środku klasy i powiedzieć:

– Wiecie co, mój tata zabrał mnie do muzeum sztuki i to było mniej więcej tak zabawne jak dłubanie w nosie.

A Cecilia i cała klasa tylko:

– AAAHAHAHAHAHA!

Tarzają się ze śmiechu i trzymają się za brzuchy. A kiedy na chwilę łapią oddech, między spazmami śmiechu udaje im się wydusić:

– Sasha, przestań… wystarczy!

Chociaż tak naprawdę chcą, żebym mówiła dalej, więc nie zważając na ich prośby, kontynuuję z kamienną twarzą:

– I staliśmy tak przed obrazem wyglądającym, jakby ktoś przypadkowo WYLAŁ na płótno puszkę farby, serio, jakby ktoś kopnął puszkę z farbą, idąc do toalety! A mój tata na to poważnym głosem: „Artysta chciał tu wyrazić… jak trudno być człowiekiem". A ja na to: „Serio? Chyba raczej, jak trudno być ARTYSTĄ".

I BUM!

Ludzie po prostu EKSPLODUJĄ ze śmiechu, spadają ze swoich krzeseł, Cecilia też, nie są już w stanie mówić, turlają się po podłodze i histerycznie krzyczą.

Niestety podejrzewam, że moje kości nie są zbyt zabawne, więc pewnie nie mam wrodzonego poczucia humoru. Ale na szczęście raczej nie zaliczam się też do tej trzeciej grupy. Zdarza się, że ludzie śmieją się z tego, co mówię. (Zacznę to dokładnie analizować.) Chyba należę do tej drugiej grupy. Tej, która może się tego nauczyć.

Tyle że ja CHCĘ mieć funny bones. STAĆ się jedną z tych osób. Wydaje mi się, że to możliwe, nawet jeśli się z tym nie urodziłam. Plan jest taki, że zamienię swój nudnawy szkielet na zabawny, kosteczka po kosteczce! Motywacji mi nie brakuje, to na pewno! Wprawdzie tata twierdzi, że jestem zmotywowana nie do tego, co trzeba. To znaczy, że wyznaczam sobie złe cele i że powinnam się raczej skupić na nauce. Właśnie kręci się po kuchni i mamrocze pod nosem, że powinnam się uczyć budowy skorupy ziemskiej i jądra ziemi. Sorry, ale nie uważam, żeby to było ważne. Nie potrafię sobie wyobrazić ani jednej sytuacji, w której moje życie zależy od wiedzy na temat warstw skorupy ziemskiej. A nawet jeśli: Hello?! Przecież jest Google!

Natomiast moje życie naprawdę zależy od tego, czy wyrobię w sobie funny bones. Nie przesadzam. Naprawdę. Bez nich nie przeżyję.JAKBY ZOSTAŁA ZAPROJEKTOWANA PRZEZ KLAUNA

Cecilia stoi przy swoim biurku i opowiada o skorupie ziemskiej takim głosem, jakby była ZASZOKOWANA niesamowitością tego, o czym właśnie mówi.

– Grubość skorupy ziemskiej wynosi od pięciu do siedemdziesięciu kilometrów!

Na ekranie projekcyjnym obok niej świeci przekrój kuli ziemskiej. W jego centrum znajduje się białe jądro otoczone pomarańczową i czerwoną warstwą. Powłoka zewnętrzna to skorupa ziemska. Ziemia wygląda na tym rysunku dość niepoważnie. Jak kolorowa piłka kauczukowa. Trochę to przerażające, że żyjemy na planecie, która wygląda, jakby została zaprojektowana przez klauna. Próbuję wymyślić jakiś żart: „Nie pogardziłabym szklanką soku i pysznymi sucharkami tektonicznymi z masłem!".

Obok mnie siedzi Märta i rysuje na kartce, którą dostaliśmy od Cecilii. Wszyscy oprócz mnie mówią na nią Mörten. Nawet Cecilia. Ale dla mnie jest Märtą, bo Märta rymuje się z hjärta. A ona ma największe serce spośród wszystkich znanych mi ludzi. Przysuwam się, żeby zajrzeć jej przez ramię. Jej blond loki łaskoczą mnie w policzek. Narysowała kulę ziemską jako starszego pana w kapeluszu, z wąsami i takim szklanym okularem wiszącym na łańcuszku. Jak to się nazywa? Monpolk? Mołoch? Monokl? Monopoly? Jakoś tak. Z ust tego pana wydobywa się chmurka z tekstem: „Jestem ziemnym ludkiem". Uśmiecham się do Märty, bo to śmieszne. Märta odpowiada mi chichotem. Zawsze śmieje się rozkosznie jak łaskotany dzieciak. Szepczę do niej:

– Właśnie przyszło mi coś do głowy!

– Rany! Co? – odszeptuje Märta.

– Zostanę komiczką. Stand-uperką!

Märta nie może mi odpowiedzieć, bo nagle przy naszej ławce staje Cecilia.

– Sasha Rein i Mörten Sköld!

Podnosimy wzrok. Cecilia na chwilę zawiesza głos.

– W niektórych miejscach od tak zwanego płaszcza dzieli nas zaledwie PIĘĆ KILOMETRÓW! – mówi Cecilia, patrząc na nas tymi swoimi dużymi oczami i otwierając przy tym szeroko usta, jakby prowadziła jakiś program dla dzieci. – Ile kilometrów, Sasho i Mörten?

– Pięć kilometrów – odpowiadamy zgodnym chórem.

W sumie to dobrze mieć taką zaangażowaną nauczycielkę. Bosse, który nas uczył w czwartej klasie, przeważnie siedział z nieszczęśliwą miną i gapił się na swój telefon. Jego lekcje polegały na tym, że włączał nam film na jakiś przypadkowy temat, wyślizgiwał się z klasy pod pretekstem konieczności „przyniesienia czegoś", a potem nie pojawiał się aż do dzwonka. Bosse poszedł jesienią na zwolnienie lekarskie i wtedy dostaliśmy Cecilię. Lubię ją. Części klasy (to znaczy Tyrze) przeszkadza, że Cecilia ciągle chodzi w tych samych ciuchach. W białym lub szarym T-shircie i niebieskich dżinsach, według niektórych (czyli według Tyry) zbyt obcisłych. Tyra żuje gumę z otwartymi ustami, nerwowo bawi się długimi brązowymi włosami i rzuca komentarze w stylu: „Rany, co za problem kupić sobie spodnie w odpowiednim rozmiarze? A może ona myśli, że fałdy tłuszczu wylewające się ze spodni to coś ładnego?".

Przepraszam, ale kogo obchodzi, jakie spodnie nosi Cecilia? Przecież chyba nie uczy nas tyłkiem?

Tyra to moja koleżanka z klasy, chociaż to idiotyczne określenie, bo tak naprawdę wcale się nie kolegujemy. Wiem, że wiele osób za nią nie przepada. Jak więc nazwać taką osobę? Klasowy wróg? Hm, to trochę za mocne. Musimy znaleźć na to jakieś neutralne słowo! Człowiek z klasy? Osoba z klasy? Tyra to osoba z mojej klasy. Może to sformułowanie nie powala, ale musi wystarczyć.

Tak czy owak, mój tata uważa, że Cecilia wydaje się „zrównoważona". Poza tym potrafi utrzymać ciszę na swoich lekcjach, co nie było najmocniejszą stroną Bossego.

Cecilia tak mocno uderza wskaźnikiem w ekran projekcyjny, że cała kula ziemska aż faluje. Nisse się wzdryga.

– Wiecie, ile to jest pięć kilometrów?

Nie czeka na odpowiedź.

– Otóż pięć kilometrów, czyli PIĘĆ TYSIĘCY METRÓW, to taka odległość jak stąd do, powiedzmy, FRUÄNGEN!

Nie wiem dokładnie, gdzie leży Fruängen, ale okej. Moi koledzy i koleżanki z klasy, albo raczej osoby z mojej klasy, gapią się na nią jak zahipnotyzowani. Cecilia tak właśnie działa na ludzi.

– Płaszcz ziemski ma KILKA TYSIĘCY stopni Celsjusza! Pomyślcie, że tutaj, tuż pod naszymi stopami, znajduje się płynna masa o temperaturze kilku tysięcy stopni.

Cecilia tupie w podłogę swoim crocsem, sprawiając, że wbijamy wzrok w beżowe linoleum.

– ILE stopni, Nisse?

Kieruje wskaźnik na Nissego. Wygląda przy tym jak szermierz wyzywający kogoś na pojedynek. Tyle że Nisse nie ma szpady i wygląda na to, że odpowiedzi też nie.

– Jejku… bardzo dużo? – niepewnie mówi Nisse.

– Tak! KILKA tysięcy.

Kiedy Cecilia stoi przez krótką chwilę zwrócona ku kuli ziemskiej, Märta posyła mi karteczkę z uśmiechniętą buźką i tekstem: „Będziesz świetną stand-uperką".

To miłe i mam nadzieję, że Märta się nie myli.

Spoglądam przez okno na drzewo rosnące tuż za nim. Na gołe, smukłe gałęzie pokryte cienką warstwą śniegu. Mam na głowie ważniejsze sprawy niż jakaś śmieszna skorupa ziemska. Jeśli chcę mieć funny bones, to muszę się skoncentrować. Pracować ciężko i systematycznie. Co tak właściwie śmieszy ludzi? Żeby napisać dobre skecze, powinnam najpierw zrobić listę śmiesznych tematów, o których będę mówić.

Wbijam wzrok w kartkę z przekrojem ziemi. Czekam. Potem zapisuję:

ZABAWNE/ODJECHANE RZECZY

Kiedy Märta spytała, dlaczego faceci noszą takie długie hiphopowe brody, a ja się zdziwiłam, po czym okazało się, że miała na myśli HIPSTERSKIE brody.

Splątane słuchawki.

Kiedy ludzie ciągle zadają pytania w trakcie filmu: „Kto to? Co ona robi? Dokąd idą?", mam ochotę powiedzieć: „Please! Oglądaj film, to się dowiesz!".

A co dopiero wyprawiają w mediach społecznościowych! Na przykład publikują swoje najładniejsze zdjęcia i piszą, jacy to są brzydcy, tylko po to, by wyłudzić komplementy. Albo #hashtagują #kompletnie #nielogiczne #rzeczy. Albo wrzucają status: „Masakra. Nikt tego nie zrozumie…" Pytasz: „Co się stało?!", a oni na to: „Nic takiego. Nie chcę o tym gadać". OKEJ! W TAKIM RAZIE TEGO NIE RÓB! (Dlatego przestałam korzystać ze WSZYSTKICH mediów społecznościowych. Oprócz YouTube'a, bo przecież muszę oglądać występy stand-uperów.)

Kiedy tata wchodzi do mojego pokoju i coś mówi, rzucam tylko: „Okej, okej, jasne, jasne", a on wychodzi i nie zamyka za sobą drzwi, więc muszę do niego krzyknąć: „Zamknij drzwi!" i on wraca, ale tylko je PRZYMYKA, a ja na to: „AAAAA! Prosiłam, żebyś je zamknął!".

Kiedy mama jest

Przerywam w połowie zdania. Odrywam długopis od kartki, bo chciałam napisać: „Kiedy mama jest w kiepskim nastroju, chce, żebym rozmawiała z nią po niemiecku, i nie odpowiada mi, dopóki nie spełnię tej prośby".

Zamierzałam to napisać, ale tego nie robię. Przecież nie muszę się już tym wkurzać. Tak bardzo chciałabym, żeby znowu mnie wkurzała, że prawie pęka mi serce. Mówiłabym tylko po niemiecku, chociaż to moja pięta achillesowa. Robiłabym to przez cały czas, gdyby to mogło przywrócić jej życie. Ich würde immer Deutsch sprechen.

Czasami na chwilę zapominam, że ona nie żyje. Tak jak przed chwilą, gdy napisałam „Kiedy mama jest".

To oczywiście dobrze, że nie myślę o niej przez cały czas, ale gdy potem sobie to wszystko przypominam, ogarnia mnie mrok. Ten mrok jest jak otchłań bez dna rozciągająca się we wszystkich kierunkach. Mam wrażenie, że wpadają do niej kawałki mojego serca. Wpadają i znikają. Nie wiem, czy kiedykolwiek je odzyskam. Czy kiedykolwiek uda mi się je poskładać w jedną całość. Wymazuję słowa. Usuwam gumką „Kiedy mama jest". Trę tak mocno, że robię w kartce dziurę.

Hjärta (szw.) – serce.SZTUKA GŁASKANIA KRÓLICZKA

Idę do domu przez Aspuddsparken. Zazwyczaj wracam z Märtą, ale we wtorki ma lekcje gry na banjo, believe it or not. Ze wszystkich instrumentów na całym świecie wybrała właśnie BANJO. Ale kim ja jestem, żeby ją oceniać? Kiedyś powiedziała mi, że kocha swoje banjo bardziej niż młodszego brata, ale nie do końca w to wierzę. To było po tym, jak mały wysmarował jej instrument masłem orzechowym, więc pewnie powiedziała to pod wpływem emocji. Od tamtej pory mówi na swojego brata Banjowandal.

Märta przechowuje swoje banjo w czarnym, błyszczącym futerale ze złotymi klamrami, w środku wyłożonym zielonym aksamitem. Podejrzewam, że nawet korona królewska nie ma ładniejszego futerału.

Powietrze jest ostre i zimne, a słońce wisi tak nisko, że mnie oślepia. Drzewa wciąż są łyse, gdzieniegdzie leży śnieg. Jeśli mam czas, to zawsze witam się z królikami w parku. Kontakt ze zwierzętami poprawia mi nastrój i roztapia moje serce. Okej, nie ze WSZYSTKIMI zwierzętami. Nie sądzę, by tak samo podziałał na mnie kontakt z aligatorem lub skorpionem, ale chyba wiecie, co mam na myśli.

Króliki mieszkają w czterech małych kojcach, po cztery w każdym. Wśród nich jest niesamowicie słodka i łaknąca pieszczot króliczka, którą nazywam Cookie Dough, chociaż tak naprawdę wabi się Pistacja. Nie wiem, kto jej to imię wymyślił, bo przecież pistacje są zielone, a Cookie Dough ma całkiem inny kolor. Wygląda, jakby powstała z lodów waniliowych z kawałkami czekoladowych ciasteczek. Poza tym jest niesamowicie słodka, ponieważ to w połowie baranek miniaturowy, a w połowie coś innego – może królik gotlandzki – i to sprawia, że jedno jej ucho zwisa jak u mini lopa, a drugie sterczy do góry! Identyfikuję się z Cookie Dough, ponieważ sama jestem w połowie zodiakalnym baranem. Urodziłam się trzy minuty przed północą dwudziestego marca, dokładnie wtedy, gdy ryby przechodzą w barana. Ale na całe szczęście moje uszy ani nie zwisają, ani nie sterczą do góry, to całkiem normalne uszy, typowe dla gatunku ludzkiego.

Podchodząc do kojca, od razu dostrzegam Cookie Dough. Leży i zajada sianko. Jej pucułowate królicze policzki poruszają się szybko. Pewnie – w odróżnieniu od niektórych – nie ma taty, który każe jej jeść WOOOLNO. (Uwaga! Mówię o sobie.)

– Cześć, Cookie Dough! – witam się z nią, a ona przestaje przeżuwać i spogląda na mnie. I może tylko mi się wydaje, ale za każdym razem, gdy tak ją nazywam, wygląda, jakby była mi wdzięczna. Jakby chciała powiedzieć: „W końcu! W końcu ktoś zrozumiał, że nie jestem ZIELONA!".

Przechodzę przez ogrodzenie kojca i kucam jakieś pół metra od niej. Pozostałe króliczki nerwowo kicają i chowają się za kamieniami, ale nie ona. Nie rusza się z miejsca i dalej zajada siano, które centymetr po centymetrze znika w jej pyszczku. Marszczy jasnoróżowy nosek, węsząc w powietrzu. Zdejmuję rękawiczkę i ostrożnie wystawiam rękę. Cookie Dough obwąchuje ją, jakby była psem. Potem ostrożnie głaszczę ją po waniliowo-ciasteczkowym futerku. Jest taka miękka, że aż trudno w to uwierzyć. Miększa od wyściółki w futerale na banjo. Wiele osób nie wie, jak należy głaskać króliki, a one zazwyczaj boją się i uciekają. Sekret polega na tym, żeby nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, tylko bardzo, bardzo ostrożnie przesuwać rękę, bo chociaż króliki poruszają się błyskawicznie, to nie lubią, gdy robią to inni. Powoli sięgam po źdźbło siana i podsuwam je jej.

– No chodź, malutka – mówię.

Wtedy ona kica w moją stronę i siada tuż przy mojej nodze. Dwa małe, słodkie kicnięcia sprawiają, że puszysty ogonek się podnosi. Podpieram się ręką i powoli siadam po turecku. Przez dżinsy czuję przemarzniętą ziemię, śnieg i wiem, że będę mieć mokre spodnie, ale mam to gdzieś. Cookie Dough leży tuż przy mojej kostce, ogrzewa ją swoim pulchnym króliczym ciałkiem. Jest moją przyjaciółką, bo zwierzałam się jej z rzeczy, o których nie mówiłam nawet Märcie. Przyjaźń między ludźmi ma swoje granice. W gruncie rzeczy to nie wiem, ile Cookie Dough tak naprawdę rozumie z tego, co do niej mówię. Ale to mistrzyni świata w słuchaniu. Zastanawiam się, czy jest tak dlatego, że ma takie długie uszy. Mogłabym ją tak głaskać w nieskończoność. Tata mówi, że zwierzętom żyje się lżej, bo nie roztrząsają przeszłości i nie martwią się przyszłością. Przepraszam, ale SKĄD on to niby wie? Może Cookie Dough zamartwia się tym, że jej kumpela Hassel więcej czasu spędza teraz z Cashew, i ZROZPACZONA zastanawia się, z kim będzie kicać popołudniami.

Od jednej z pracujących tutaj osób dowiedziałam się, że mama Cookie Dough również tu mieszkała, ale nagle, pewnego ranka dwa lata temu, znaleźli ją martwą. Nie znają dokładnej przyczyny jej śmierci. Była zdrowa i jeszcze młoda. Prawdopodobnie coś ją śmiertelnie wystraszyło, może jakiś drapieżnik, który nawet jej nie dotknął, bo nie miała żadnych obrażeń. Po prostu go zobaczyła i tak się przestraszyła, że jej serce przestało bić. Czasami myślę, że moją mamę też coś przeraziło, chociaż to nie był drapieżnik. Raczej życie.

Wyczuwam pod futerkiem małe serduszko Cookie Dough. Bije niesamowicie szybko. Chcę, żeby nigdy się nie zatrzymało.

Jak zawsze szepczę do jej sterczącego ucha:

– Kochana Cookie. Obiecaj mi, że będziesz żyć, gdy przyjdę tu następnym razem. Chyba możesz mi to obiecać?

Ale wtedy ona nagle kica do drewnianego domku, gdzie spokojnie leżą pozostałe króliki.

Wstaję gwałtownie, a króliki robią się niespokojne. Biegają po sobie w małym domku.

– MUSISZ mi to obiecać! Musisz!

Cookie nawet nie patrzy w moją stronę. Odwraca się do mnie zadkiem i tym małym, puszystym ogonkiem. Najwyraźniej nie sądzi, że musi mi cokolwiek obiecywać.

Piszę na śniegu palcem wskazującym:

CZY

I wycieram to ręką. Śnieg znów jest gładki. Piszę:

TO

Znowu ścieram i piszę:

MOJA

Ścieram i piszę:

WINA

Zmazuję wszystko i wstaję. Odchodzę stamtąd, nie oglądając się za siebie.Mroczna Anglia, 1867.

Po śmierci ojca Eliza Caine postanawia porzucić Londyn i objąć stanowisko guwernantki w posiadłości Gaudlin Hall. W starym domu nie zastaje jednak pracodawcy. Wita ją tylko… dwoje dzieci.

Tajemnica, o której nikt nie chce mówić. Klaustrofobiczna atmosfera angielskiej prowincji. I seria wypadków wskazujących na siły nadprzyrodzone. Kiedy wychodzi na jaw tragiczny los poprzednich guwernantek, Eliza Caine pojmuje, że w Gaudlin Hall stoczy bój o życie swoje i swoich podopiecznych.

Nominowana w plebiscycie Lubimyczytać.pl w kategorii KSIĄŻKA ROKU 2019Porywająca opowieść o sile nałogu. Przestroga dla młodzieży i rodziców.

Wzorowa rodzina: matka nauczycielka, ojciec przedsiębiorca, dwoje dzieci. Jednak pozorna idylla zmienia się w koszmar, gdy córka Alicja po raz pierwszy sięga po narkotyki i wsiada na szaleńczą karuzelę kręcącą się coraz szybciej. Czy stało się tak za sprawą jednej złej decyzji, czy wieloletnich błędów uznawanych powszechnie za błahe? Jak rodzice mogą ustrzec dzieci przed narkotykami? Jak one same mogą się przed nimi bronić?

Mam na imię Alicja. Jestem narkomanką to pierwsza część trylogii pod tytułem Dziewczyny na smyczy poświęconej problemom nastolatek.Jeremiasz jest inny. Żyje w świecie, w którym dni tygodnia mają swoje kolory, a najlepszą zabawką jest zamek błyskawiczny. Jeremiasz wychodzi z domu tylko z olbrzymią pokrywką. Jeremiaszem opiekuje się siostra Pamela. Dlaczego to właśnie ona rozumie go najlepiej?

Chłopiec, jego siostra oraz ich mama przeprowadzają się do kolejnego miasta. Muszą rozpocząć życie na nowo. Czy tym razem im się to uda?

Ta pełna ciepła i humoru historia łamie serca i uczy zrozumienia.

NAGRODY:

Złota Wstęga 2017 – najlepsza książka dla młodzieży

Nagroda Bibliotekarzy 2017

Nagroda Nauczycieli 2017

Nominacja do nagrody Magnesia Litera 2017Stany Zjednoczone kilkadziesiąt lat wcześniej i parodia społeczeństwa.

Nick mieszka z matką. Jego ojciec mieszka z nastoletnią kochanką. Siostra Nicka wyruszyła na podbój wielkiego świata i robi karierę jako stewardessa.

Nick ma przyjaciela – Lewusa. Ta ksywa nie wzięła się z tego, że jest on leworęczny.

Nick jest nikim. Jest prawie dorosłym dzieckiem. Musi słuchać mamy. Musi słuchać taty. Wcale mu się to nie podoba. Szczególnie kiedy na jego drodze pojawia się Sheeni – cudowna nastolatka.

Buntownicza młodość to świetna groteska.

Dosadna. Czasem sprośna. Amerykańska.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: