Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Córka pirata - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
23 października 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
9,99

Córka pirata - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook

Lord Selwyn przez długi czas trzymał się z dala od kobiet, które nie interesowały go. Był tak, aż do momentu, gdy spotkała piękna Maisie Brambury. Ta, pomimo młodego wieku była już wdową, gdyż bardzo wcześnie wyszła za mąż za starego lorda, który na jej oczach dostał wylewu. Gdy Selwyn zobaczył Maisie po raz pierwszy od razu się w niej zakochał, a ponieważ trzymał się mocna swojego postanowienia, że nie zamierza nigdy wyjść za mąż, dlatego przed miłością uciekł do Francji. Miłość okazała się jednak silniejsza i wrócił, aby oddać się uczuciu. Po powrocie wśród korespondencji znajduje list od swojego stryjecznego dziadka, który zapisał mu w testamencie plantację na wyspie Pinang. Ponadto znajduje też liścik, który zawiera informację, o tym, że jest zwodzony i oszukiwany przez swoją miłość. Zaintrygowany lord postanawia to sprawdzić. Okazuje się, że liścik mówił prawdę, a Maisie go zdradza. Zrozpaczony postanawia udać się na wyspę Pinang, aby dojść do siebie po zdradzie. Tam spotka tajemniczą Anonę. Czy pomoże mu odnaleźć się w nowym miejscu? Jakie morskie przygody ich połączą?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-117-7185-3
Rozmiar pliku: 374 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORKI

Pinang jest niewielką wysepką położoną na północnym krańcu Cieśniny Malakka, stanowiącą chyba najpiękniejsze miejsce na ziemi. Omywają ją ciepłe przejrzyste wody Oceanu Indyjskiego. Wyspa posiada złociste plaże, za którymi chwieją się pióropusze palm kokosowych.

To właśnie Pinang zasiedlali awanturniczy i dzielni ludzie po jej odkryciu w 1784 roku przez angielskiego kapitana Francisa Lighta. Zdobyli oni ogromne fortuny, zbudowali wspaniałe rezydencje w stylu angielskim i zamieszkiwali w zgodzie i harmonii z Malajami i Chińczykami.

W czasie, w którym rozgrywa się akcja tej książki, dwa groźne gangi zostały wykryte przez władze. Dokonywały licznych morderstw i staczały pojedynki o nowo zdobyte bogactwa.

Kapitan Light otrzymał Pulau Pinang od sułtana Abdullaha w zamian za pomoc w zwalczaniu jego syjamskich nieprzyjaciół. Pinang miał duże znaczenie dla Kompanii Wschodnioindyjskiej i stał się ważnym punktem handlowym dla całego Imperium.

Obecnie jest to miejsce odwiedzane przez turystów. Zachowało się tam wiele pamiątek, zabytkowych domów i pomników świadczących o jego fascynującej historii i mam nadzieję równie fascynującej przyszłości.ROZDZIAŁ 1

1869

Pociąg stanął na Victoria Station, lord Selwyn wysiadł i odetchnął z ulgą.

Nareszcie w domu!

Nikt nie czekał na niego, lecz tak się szczęśliwie złożyło, że podróżował w towarzystwie francuskiego dyplomaty, po którego ambasada przysłała powóz.

— Czy mogę pana podwieźć, milordzie? — zapytał Francuz.

— Byłbym panu bardzo zobowiązany — odrzekł lord Selwyn. — Przyjechałem przed czasem i nie zleciłem mojemu sekretarzowi, żeby poczynił odpowiednie przygotowania.

Dyplomata uśmiechnął się.

— Wspominałem już panu, milordzie, że niespodziany powrót to rzecz bardzo niebezpieczna.

Teraz lord Selwyn uśmiechnął się.

— To mnie nie dotyczy — rzekł ale w zasadzie ma pan rację.

Wsiedli obaj do powozu, który jak zauważył lord Selwyn, był niezwykle elegancki, zaprzężony w parę doskonałych koni. Nie dorównywał wprawdzie jego własnemu zaprzęgowi, lecz nie przynosił wstydu swemu właścicielowi.

Opierając się o miękkie oparcie lord Selwyn pomyślał, że jeszcze dzisiejszego wieczora zobaczy się z Maisie Brambury. Od chwili opuszczenia Anglii ciągle o niej myślał. W czasie pobytu w Paryżu podjął jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu. Postanowił się ożenić!

Przez pięć lat odpierał naciski krewnych namawiających go do małżeństwa. Wydawało mu się, że nie ma powodu do pośpiechu. Chyba tylko ten, że jako człowiek niezwykle bogaty, właściciel najwspanialszej wiejskiej siedziby w stylu georgiańskim, powinien prędzej czy później spłodzić potomka. Jednak na myśl o wiązaniu się odczuwał wyraźną niechęć. Pragnął być wolny, swobodny, nie skrępowany kaprysami żony.

Wyjechał do Paryża w poufnej misji dyplomatycznej zleconej mu przez ministra spraw zagranicznych lorda Clarendona. Pragnął wykorzystać ten wyjazd, żeby zapomnieć o lady Brambury. Wiedział, że w Paryżu znajdzie kobiety chętne, żeby go zabawiać za jego własne pieniądze, a jednocześnie umiejące utrzymać go w przekonaniu, że nie wydaje ich na darmo.

Choć zgodnie ze swoim zwyczajem pilnie oddawał się zleconym mu zadaniom, jednak wieczory należały do niego. Odszukał znajome kurtyzany, z którymi nawiązał znajomość podczas poprzedniej wizyty w Paryżu, a one powitały go z otwartymi ramionami. Odwiedzał więc urządzane przez nie przyjęcia, jak również ich sypialnie.

Dopiero wczorajszego ranka doszedł do wniosku, że ma już tego wszystkiego dość. Magia Paryża gdzieś się ulotniła, musiał to szczerze przed sobą przyznać. To, co dawniej sprawiało mu taką radość, już go obecnie nie bawiło. Nie był już tak zafascynowany tym, co Francuzi nazywają urokami życia.

Początkowo nie rozumiał, jaka może być tego przyczyna, potem dopiero uświadomił sobie, że gdy spoglądały na niego namiętne czarne oczy, widział przed sobą za każdym razem błękitne oczęta lady Brambury. Wciąż słyszał jej miły dziecięcy głosik, kiedy mówiła do niego podczas ich spotkań w Londynie.

— Jakiż ze mnie głupiec! — powiedział do siebie sącząc szampana. Nic, co Francuzi mogli mu zaoferować, tym razem go nie bawiło. Nawet doskonałe jedzenie, jakim podejmowano go na przyjęciach. Nawet kuchnia wspaniałych lokali, takich jak „Maxim” czy „Le Grand Vefour”, do których zapraszał na kolację francuskie pięknotki. Wprawdzie nadal uważał, że nikt nie posiada takiej sztuki uwodzenia jak paryskie damy z półświatka — były szykowne, dowcipne, fascynujące i przy nich każdy mężczyzna czuł się jak król — lecz wciąż w jego uszach brzmiał cichy głosik: „Czuję się tak bardzo samotna... wielki świat przeraża mnie!”

I dwoje niebieskich ocząt patrzyło na niego bezradnie. Nagle zapragnął opiekować się Maisie, a mógł to uczynić tylko w jeden sposób.

— Ale małżeństwo to nie dla mnie! — mówił do siebie.

Przypomniał sobie, ile razy wypowiadał to zdanie do krewnych, do przyjaciół, wreszcie do kobiet, które wiązały z nim nadzieje. Miał wszystko, czego można sobie życzyć. Nigdy nie czuł się samotny w wielkiej wiejskiej rezydencji ani też w londyńskim domu przy Park Lane. Jako człowiek inteligentny bardzo lubił czytać książki. Podczas gdy jego znajomi przesiadywali w klubach, on do późnej nocy czytał w swojej bibliotece.

— Musisz uważać, kochanie, żeby nie zepsuć sobie wzroku — mówiła często jego nieboszczka matka. — W okularach nie będziesz już wyglądał tak przystojnie.

Lord Selwyn śmiał się tylko. Wiedział, że zanim jego wzrok osłabnie, zdąży jeszcze nacieszyć się czytaniem. Książki sprawiały mu przyjemność równą towarzystwu pięknych kobiet. A radość dawana przez książki trwała dłużej, dodawał cynicznie. Wszystkie jego liczne romanse kończyły się po prostu dlatego, że nie miał już o czym mówić ze swoją wybranką, a rozprawianie o miłości znudziło go już. Zresztą język jest dość ubogi, jeśli chodzi o opisywanie tych spraw.

Kobiety obdarzające go swoimi względami były niewątpliwie piękne i miały figury niczym greckie boginie. Lecz gdy zaspokoił swe cielesne potrzeby, jego umysł wciąż pozostawał krytyczny i domagał się pożywki.

Kiedy pomyślał o małżeństwie, uświadomił sobie, że nie jest w stanie znieść banalnej codziennej konwersacji. A będzie musiał jej słuchać od rana do wieczora. Nawet najdowcipniejsze i najbardziej zabawne spośród jego kochanek miały zwyczaj powtarzania w kółko tych samych kawałów, lub też prawiły mu wciąż i wciąż te same komplementy.

— Czego się spodziewam? Czego właściwie chcę? — zapytywał sam siebie.

Nie umiał sobie udzielić odpowiedzi. Kiedy patrzył na Maisie Brambury wydawało mu się, że ona jest inna. Przede wszystkim wyglądała bardzo młodo. Właśnie niedawno zakończył romans z kobietą nieco od siebie starszą i Maisie w porównaniu z nią stanowiła ogromny kontrast.

Pomyślał, że przypomina mu rzeźbione aniołki zdobiące bawarskie kościoły. Wprost nie chciało mu się wierzyć, że ma dwadzieścia cztery lata, do czego się zresztą przyznawała. Kiedy jednak poznał historię jej życia, lepiej zaczął ją rozumieć.

Maisie poślubiła w wieku osiemnastu lat lorda Brambury, który był znaną osobistością na królewskim dworze. Fakt, że lord Brambury w chwili poznania Maisie miał już sześćdziesiąt lat, wydał się jej rodzicom sprawą bez znaczenia, zważywszy na to, jak ważną był personą. Piastował wiele poważnych stanowisk i był człowiekiem niezwykle bogatym.

Był już oczywiście żonaty, lecz jego żona zmarła nie obdarzywszy go potomstwem. Proponując małżeństwo córce ziemianina z Huntingdonshire lord Brambury miał nadzieję, że tym razem doczeka się syna.

Rodzicom Maisie bardzo imponowało, że ich córka zrobi taką świetną partię. Co prawda spodziewali się, że dobrze wyjdzie za mąż, ponieważ była bardzo ładna. Zamierzali zabrać ją do Londynu na tegoroczny sezon towarzyski, lecz zanim zdołali to zrobić, Maisie spotkała lorda Brambury.

Podobnie jak wielu mężczyzn przed nim lord Brambury zakochał się bez pamięci w dużo młodszej od siebie kobiecie. Tak bardzo się zaangażował, że nie słuchał wewnętrznego głosu, który ostrzegał go, że jest dla niej za stary. Zdobycie Maisie stanowiło szczyt jego marzeń. Była młoda, zdrowa, dobrze urodzona i wierzył, że urodzi mu upragnionego syna.

Sama Maisie niewiele miała do powiedzenia w całej tej sprawie. Zapewniono ją, że jest najszczęśliwszą dziewczyną na świecie i że tego ożenku będą jej zazdrościły wszystkie młode panny na wydaniu. I zaciągnięto przed ołtarz w kościele św. Jerzego przy Hanover Square. Wprawdzie wyobrażała sobie zawsze, że będzie brała ślub w niewielkim kościółku w ojcowskim majątku, jednak lord Brambury był zbyt wpływową osobą i musiała liczyć się z jego zdaniem.

— Musisz zrozumieć, moja droga — mówił — że w ceremonii naszych zaślubin będzie uczestniczyć Jej Królewska Mość, politycy, dyplomaci, członkowie dworu.

Tym sposobem udało mu się przeforsować swoją wolę. Oznajmił też, że przyjęcie ślubne odbędzie się w jego wielkim domu przy Grosvenor Square, w którym zamieszkiwał od blisko trzydziestu lat. Maisie nie pytano zupełnie o zdanie. Lord Brambury wydawał polecenia, a jej rodzice spełniali je ochoczo.

Ponieważ był to najznakomitszy ślub tego sezonu, każdy chciał wziąć udział w uroczystości. Kościół był pełen ludzi. Również tłumy pojawiły się na weselnym przyjęciu. Ujrzawszy tam Maisie przyjaciele lorda Brambury pojęli, dlaczego tak bez pamięci się zakochał. Panna młoda wyglądała jak porcelanowa figurka. Niektórzy śmiali się ukradkiem i mówili szeptem, nie chcąc obrażać człowieka bliskiego królowej, że „w starym piecu diabeł pali”. Przyznawali jednak, że lord Brambury w całym swoim pełnym sukcesów życiu nigdy nie uczynił fałszywego kroku.

Dla Maisie zaczęło się nowe życie. Wszystkim była oczarowana, zdawało jej się jakby z pokoju lekcyjnego wkroczyła prosto w wir wielkiego świata. Ponieważ lord Brambury nalegał na szybki ślub, Maisie była wożona od jednej krawcowej do drugiej, godzinami stała i przymierzała kolejne suknie, a wieczorami odbywały się przyjęcia jedno po drugim. Lord Brambury miał bardzo liczną rodzinę i wszyscy pragnęli złożyć mu gratulacje. Spotkania, obiady, kolacje, wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Rodzice Maisie byli zachwyceni, lecz Maisie w tym czasie bardzo rzadko widywała swego przyszłego męża sam na sam.

— Pojmujesz chyba, moja droga — powiedział na swe usprawiedliwienie — że zanim nadejdzie nasz miodowy miesiąc, muszę załatwić tysiące różnych spraw. — I uśmiechając się dodał: — Gdy chcę, żeby coś było zrobione dobrze, muszę sam się tym zająć.

Maisie oczywiście się z nim zgadzała, czuła nawet pewną ulgę. W istocie obawiała się tego wysokiego mężczyzny o imponującej posturze i siwiejących włosach. Zastanawiała się często, czego będzie od niej wymagał, kiedy już zostanie jego żoną. Z nikim na ten temat nie rozmawiała — matka traktowała ją jakby wciąż była małym dzieckiem, a ojciec nie taił rozczarowania, że nie urodziła się chłopcem.

Wychowywały ją całe rzesze guwernantek, z których żadna nie zagrzała dłużej miejsca w ich domu, gdyż życie na wsi wydawało im się nadzwyczaj nudne. Nigdy nie zdarzyła się okazja, by wyjechały z dziewczyną do Londynu czy do innego większego miasta.

— Bardzo mi przykro — mówiła każda pod koniec roku — ale czuję się tutaj, jakbym była żywcem pogrzebana.

Rodzice Maisie nic z tego wszystkiego nie rozumieli.

— Przecież dałam tej kobiecie bardzo piękną sypialnię! — skarżyła się matka Maisie. — A pokój lekcyjny jest także słoneczny.

Guwernantki wciąż przychodziły i odchodziły. Każda zaczynała lekcje historii od pierwszych stron tego samego podręcznika i Maisie nigdy nie wyszła dalej jak poza dzieje Ryszarda Lwie Serce. Zresztą historia nudziła ją, podobnie jak geografia. Nauczyła się jednak nie protestować, lecz sprawiać wrażenie, jakby wszystkiego słuchała niezwykle uważnie i jakby jej szeroko otwarte oczy wyrażały zaciekawienie. Prawie zawsze jej się to udawało.

Z takim samym wyrazem twarzy patrzyła na lorda Brambury, kiedy rozmawiał z nią jeszcze przed ślubem. Taki sam miała wyraz, kiedy po ślubie jechała z nim na stację pośród szpaleru osób obrzucających ich ryżem i płatkami róż. Prywatna salonka lorda Brambury wiozła ich do jego rezydencji w Huntingdonshire, gdzie mieli spędzić pierwszy tydzień miodowego miesiąca. Potem lord Brambury postanowił, że przeniosą się do pałacyku myśliwskiego w Leicestershire nie odwiedzanego od dłuższego czasu, gdyż lord Brambury od dawna już zaprzestał polować. Pałacyk ten, zbudowany w stylu króla Jakuba, wraz z otaczającymi go setkami akrów żyznej ziemi należał do rodziny Brambury od wielu pokoleń.

— Nie wyobrażam sobie, że mógłbym się go pozbyć — mówił lord Brambury do ojca Maisie. — Pałac jest bardzo wygodny. Znajduje się na uboczu, więc nikt nas nie będzie niepokoił.

Już podczas podróży pociągiem Maisie zauważyła, że jej mąż jest dziwnie zaczerwieniony. Ale nie zastanawiała się, jaka może być tego przyczyna. Ponieważ nigdy jeszcze nie jechała salonką, więc była bardzo przejęta podróżą.

— Czy dobrze się czujesz? — zapytała męża troskliwie, co bardzo go wzruszyło.

— Teraz już lepiej — odrzekł. — W kościele było bardzo gorąco, a jeszcze goręcej podczas przyjęcia.

Nalała mu kieliszek szampana, a on wypił go chciwie.

— Jesteś moją chlubą — powiedział z zadowoleniem — i pięknie wyglądasz!

— Miałam nadzieję, że spodoba ci się moja suknia — rzekła. — Była bardzo droga!

— W przyszłości żadna kreacja nie będzie dla ciebie zbyt kosztowna — odrzekł lord Brambury niskim głosem.

Wypił trochę szampana, po czym jego głos stał się dziwnie chrapliwy.

Pewnego dnia Maisie dokładnie opisała lordowi Selwynowi, co się wydarzyło po ich przybyciu do Brambury Hall.

— Zjedliśmy kolację — mówiła — i pomyślałam sobie, że Artur wygląda jakoś dziwnie. Jadł bardzo mało, za to pił dużo.

Lord Selwyn słuchał bardzo uważnie, a jednocześnie przypatrywał się jej mlecznobiałej cerze. Zauważył, że jej rzęsy były niczym u dziecka — ciemne przy skórze, a jasne na końcach.

— Po kolacji poszliśmy do sypialni — rzekła Maisie z wahaniem i umilkła nagle, zaciskając dłonie.

— Nie musisz mi mówić, co było dalej, jeśli cię to krępuje — rzekł lord Selwyn delikatnie.

— Ale ja chcę, żebyś wiedział — wyznała. — Nikomu jeszcze o tym nie mówiłam.

Odwróciła się, więc pomyślał, że jest bardzo zawstydzona, co wydało mu się czarujące.

— Podeszłam do łóżka — powiedziała ledwo słyszalnym głosem — położyłam się, a wówczas Artur wszedł do mojego pokoju.

Wydawało mu się, że Maisie przeżywa wszystko od nowa.

— Zbliżył się do mnie — mówiła — i właśnie kiedy miał położyć się do łóżka, z jego krtani wydobył się dziwny chrapliwy dźwięk. Wyciągnęłam ku niemu ręce, lecz on... zachwiał się i... upadł.

— Musiał doznać udaru mózgu — powiedział lord Selwyn po chwili milczenia.

Maisie skinęła głową.

— To było straszne! Trudno wprost wyrazić, co wtedy przeżyłam! Doktorzy nie mogli mu nic pomóc.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: