Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Cuda naturalnego umysłu - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Cuda naturalnego umysłu - ebook

Połączenie oczekiwań ludzi Zachodu z głęboką myślą Wschodu.

Tenzin Wangyal jest wybitnym nauczycielem tradycji bon, dlatego przysługuje mu tytuł Rinpoche. Wykształcenie zdobył w głównym zakonie bon, który po opanowaniu Tybetu przez Chiny przeniósł się do Dolanji w Indiach. Tenzin Wangyal Rinpocze jest twórcą i dyrektorem Instytutu Ligmincza, organizacji założonej w celu praktykowania nauk bon. Od kilku lat mieszka w Charlottesville w stanie Wirginia. W Polsce jego uczniowie skupieni są w związku Garuda.

Cuda naturalnego umysłu są prezentacją dzogczen, czyli nauk tradycji bon, prebuddyjskiej religii Tybetu. Każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie, co pozwoli mu wyjaśnić nurtujące go problemy egzystencjalne. Cechą charakterystyczną tej pracy jest przedstawienie głównych idei bon w jak najbardziej tradycyjny sposób, bez próby schlebiania europejskim gustom. Niewiele jest prac, które godzą oczekiwania ludzi Zachodu z głęboką myślą Wschodu.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8188-922-3
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MOWA

Bon to naj­star­sza duchowa tra­dy­cja Tybetu. Jako rdzenne źró­dło tybe­tań­skiej kul­tury ode­grała zna­czącą rolę w kształ­to­wa­niu się nie­po­wta­rzal­nej toż­sa­mo­ści tego kraju, dla­tego wła­śnie tak czę­sto pod­kre­ślam zna­cze­nie zacho­wa­nia tej tra­dy­cji. Niniej­sza książka, _Cuda natu­ral­nego umy­słu_, zawie­ra­jąca nauki wygło­szone za gra­nicą przez mło­dego gesze bonpo Ten­zina Wan­gy­ala, sta­nowi nie­zbity dowód tego, że sta­ramy się to robić.

Po chiń­skiej inwa­zji na naszą ojczy­znę bon, podob­nie jak inne duchowe tra­dy­cje Tybetu, rów­nież poniósł nie­po­we­to­wane straty. Jed­nak dzięki wytrwa­łej pracy człon­ków wspól­noty bon na uchodź­stwie odbu­do­wano wiele klasz­to­rów tej tra­dy­cji w Indiach i Nepalu. Klasz­tor Taszi Menri Ling w Dolanji, poło­żony na wzgó­rzu w pobliżu Solan w sta­nie Hima­chal Pra­desh w Indiach, który odwie­dzi­łem jakiś czas temu, sta­nowi obec­nie główny ośro­dek nauk bon.

Ta książka sta­nowi nie­oce­nioną pomoc dla czy­tel­ni­ków pra­gną­cych dowie­dzieć się, czym jest tra­dy­cja bon, a szcze­gól­nie nauki dzog­czen. Gra­tu­luję wszyst­kim, któ­rzy przy­czy­nili się do jej powsta­nia.

Jego Świą­to­bli­wość Dalaj­lamaJego Świą­to­bli­wość Lung­tog Tenpi Nima

LIST JEGO ŚWIĄ­TO­BLI­WO­ŚCI LUNG­TOGA TENPI NIMY

Na Zacho­dzie poja­wiło się ostat­nio wiele ksią­żek na temat dzog­czen, ta pozy­cja jed­nak jako pierw­sza przed­sta­wia te zaawan­so­wane nauki z punktu widze­nia tra­dy­cji bon. Bar­dzo się cie­szę, że doszło do jej wyda­nia. Opi­sane w niej nauki wywo­dzą się z tra­dy­cji _Siang Siung Nin Dziu_, istoty nauk w uję­ciu bon.

Lama Ten­zin Wan­gyal Rin­po­cze od czter­na­stego roku życia pobie­rał nauki od Czci­god­nego Lopona San­dzie Ten­zina oraz Czci­god­nego Lopona Ten­zina Namdaka. Od samego początku wyka­zy­wał szcze­gólne zdol­no­ści w dosko­na­le­niu medy­ta­cji dzog­czen.

Książka ta została napi­sana w spo­sób jasny i przej­rzy­sty, co jest nie­zwy­kle istotne, gdyż nauki dzog­czen są bar­dzo skom­pli­ko­wane i trudne do zro­zu­mie­nia. Przy­stępny wywód znacz­nie uła­twia ich pozna­nie, a wyja­śnie­nia oparte na oso­bi­stym doświad­cze­niu dają uczniom rze­czy­wi­ście zain­te­re­so­wa­nym prak­tyką dzog­czen dosko­nały mate­riał do wyko­rzy­sta­nia.

Książka ta nie zawiera róż­nych histo­ry­jek, ale wyja­śnia kwin­te­sen­cję nauk dzog­czen. Innymi słowy, prze­cho­dzi od razu do sedna, a doty­czy to zwłasz­cza roz­dzia­łów zaty­tu­ło­wa­nych _Kon­tem­pla­cja_ i _Inte­gra­cja_. Z całego serca pole­cam tę książkę każ­demu, kto chce poważ­nie zająć się prak­ty­ko­wa­niem tych zaawan­so­wa­nych nauk.

Jego Świą­to­bli­wość Lung­tog Tenpi NimaWSTĘP

Odkry­cie tybe­tań­skiej tra­dy­cji, któ­rej prak­tyka i dok­tryna nie różni się zasad­ni­czo od ducho­wych nauk czte­rech dobrze zna­nych szkół bud­dy­zmu tybe­tań­skiego, a która jed­nak nie nazywa się „bud­dyj­ską” i nie wywo­dzi się od indyj­skiego księ­cia Śakja­mu­niego, może zasko­czyć zachod­niego czy­tel­nika. Taką tra­dy­cją jest bon. Nie można okre­ślić jej mia­nem „bud­dyj­skiej”, jeżeli bud­dyzm zde­fi­niu­jemy jako reli­gię pocho­dzącą od Oświe­co­nego Indyj­skiego Księ­cia. Nie­mniej jed­nak tra­dy­cja bon wywo­dzi się od buddy – Szen­raba Miło­cze – który według nauk bon żył i nauczał w Azji Cen­tral­nej 17 000 lat temu!

Pisząc tę książkę, nie chcia­łem zaj­mo­wać się histo­rycz­nymi korze­niami tra­dy­cji bon, jestem jed­nak prze­ko­nany o auten­tycz­no­ści jej ducho­wych nauk.

W pracy tej przed­sta­wiam zwłasz­cza tra­dy­cję dzog­czen, o któ­rej ist­nie­niu miesz­kańcy Zachodu dowie­dzieli się dzięki naukom szkoły ning­mapa, Jego Świą­to­bli­wo­ści Dalaj­lamy i innych tybe­tań­skich nauczy­cieli prze­by­wa­ją­cych na stałe i naucza­ją­cych na Zacho­dzie. W rze­czy­wi­sto­ści dzog­czen sam w sobie sta­nowi odrębny, kom­pletny zbiór nauk, ma wła­sny pogląd, medy­ta­cje i prak­tyki, które pozo­stają zasad­ni­czo nie­zmienne, nie­za­leż­nie od punktu widze­nia, z jakiego się je przed­sta­wia. W tej książce prze­ka­zuję nauki dzog­czen w spo­sób, w jaki roz­wi­nęły się one w tra­dy­cji bon, a adre­suję ją głów­nie do obec­nych i poten­cjal­nych prak­ty­ku­ją­cych. Dla­tego wła­śnie więk­szy nacisk poło­ży­łem na bez­po­śred­nie przed­sta­wie­nie tre­ści nauk, a nie na rys histo­ryczny czy kwe­stie tech­niczne. Sta­ra­łem się przed­sta­wić główne zało­że­nia dzog­czen w języku angiel­skim, nie posłu­gu­jąc się zbyt czę­sto ter­mi­no­lo­gią i fra­ze­olo­gią tra­dy­cyj­nych tek­stów tybe­tań­skich. Oczy­wi­ście nie udało mi się omi­nąć nie­któ­rych ter­mi­nów, sta­ra­łem się jed­nak wyja­śnić je zro­zu­mia­łym języ­kiem.

Przed­sta­wie­nie nauk dzog­czen w tak bez­po­średni spo­sób powinno być pomocne zarówno dla począt­ku­ją­cych, jak i zaawan­so­wa­nych prak­ty­ku­ją­cych. Od począt­ku­ją­cych bowiem nie wymaga szcze­gó­ło­wej zna­jo­mo­ści tra­dy­cji i ter­mi­no­lo­gii, z kolei dla osób zazna­jo­mio­nych z róż­nymi tek­stami i sys­te­mami ducho­wych nauk zwię­złe pod­su­mo­wa­nie naj­istot­niej­szych zagad­nień dzog­czen rów­nież może się oka­zać nie­zwy­kle pomocne. Taki pro­sty, bez­po­średni spo­sób prze­ka­zy­wa­nia nauk jest w isto­cie zgodny z duchem dzog­czen. Cho­ciaż tra­dy­cję tę można oczy­wi­ście przed­sta­wiać na wiele róż­nych spo­so­bów, jej naj­istot­niej­sze kwe­stie zawsze pozo­stają nie­zmienne.

Do napi­sa­nia tej książki skło­niły mnie moje doświad­cze­nia w naucza­niu dzog­czen na Zacho­dzie, zebrane w ciągu ostat­nich pię­ciu lat. Szcze­gólny nacisk poło­ży­łem na te zagad­nie­nia, które w moim prze­ko­na­niu są nie­zwy­kle ważne dla współ­cze­snych prak­ty­ku­ją­cych, mam jed­nak nadzieję, że docho­wa­łem wier­no­ści poglą­dowi dzog­czen. Nauki te nie sta­no­wią bowiem abs­trak­cyj­nego sys­temu filo­zo­ficz­nego, który ist­niałby nie­za­leż­nie od prak­ty­ku­ją­cych, cho­ciaż zasady dzog­czen zawsze pozo­stają nie­zmienne i czy­ste.

Tekst książki powstał na pod­sta­wie moich ust­nych nauk, opar­tych na _Siang Siung Nin Dziu_, nie sta­ra­łem się jed­nak wier­nie zacho­wy­wać struk­tury swych wykła­dów.

Powtó­rzę raz jesz­cze: książka powstała głów­nie z myślą o oso­bach zain­te­re­so­wa­nych zgłę­bia­niem dzog­czen jako ducho­wej ścieżki. Z trzech aspek­tów wszyst­kich bud­dyj­skich nauk – poglądu, medy­ta­cji i dzia­ła­nia – w dzog­czen zde­cy­do­wa­nie naj­waż­niej­szy jest pogląd. Ponie­waż więc w książce przed­sta­wiam głów­nie pogląd, wraż­liwy czy­tel­nik otrzyma dużą część nauk, stu­diu­jąc sam tekst. Trzeba jed­nak pamię­tać o tym, że aby poczy­nić postępy na ducho­wej ścieżce, konieczne jest potwier­dze­nie i pogłę­bia­nie wła­snego zro­zu­mie­nia przy wspar­ciu mistrza dzog­czen.

Chciał­bym podzię­ko­wać moim nauczy­cie­lom wywo­dzą­cym się z tra­dy­cji bon i tra­dy­cji bud­dyj­skiej, dzięki nim zdo­by­łem wie­dzę, którą zawar­łem w niniej­szej książce. Dzię­kuję rów­nież mojemu wydawcy, Andrew Lukia­no­wi­czowi, oraz Anne Klein i Char­le­sowi Ste­inowi za ich pomoc w przy­go­to­wa­niu ręko­pisu, Harvey­owi Aron­so­nowi za prze­czy­ta­nie go, Anthony’emu Cur­ti­sowi za przy­go­to­wa­nie słow­nika, Geo­r­gowi i Susan Quasha, wydaw­com Sta­tion Hill Press, za gościn­ność i współ­pracę pod­czas przy­go­to­wy­wa­nia tek­stu do druku. Dzię­kuję rów­nież Namkhai Norbu Rin­po­cze za nie­oce­nioną pomoc, jakiej udzie­lił mi pod­czas pobytu na Zacho­dzie, a szcze­gól­nie we Wło­szech.MOI RODZICE I WCZE­SNE DZIE­CIŃ­STWO

Kiedy w 1959 roku Chiń­czycy wkro­czyli do Tybetu, moi rodzice, któ­rzy pocho­dzą z róż­nych stron tego kraju, prze­do­stali się przez Nepal do Indii, tam się poznali i wzięli ślub. Mój ojciec Szampa Ten­tar był duchow­nym ning­mapy, tzw. dun­glu lamą (linii tra­dy­cji, która prze­ka­zy­wana jest w obrę­bie jed­nej rodziny z poko­le­nia na poko­le­nie). Moja matka Jeszie Lhamo prak­ty­ko­wała bon i pocho­dziła z sza­no­wa­nej rodziny z rejonu Hor, zamiesz­ki­wa­nego głów­nie przez wyznaw­ców bon. Jestem ich jedy­nym synem, uro­dzi­łem się w Amrit­sar w pół­nocno-zachod­nich Indiach. Wcze­sne dzie­ciń­stwo spę­dzi­łem w tybe­tań­skim przed­szkolu Tre­ling Kasang w Simla w pół­noc­nych Indiach. Po jego zamknię­ciu wszyst­kie dzieci posłano do róż­nych szkół, ja do dzie­sią­tego roku życia uczęsz­cza­łem do szkoły chrze­ści­jań­skiej.

Po śmierci ojca moja matka ponow­nie wyszła za mąż, mój ojczym był lamą bon. Zde­cy­do­wali, że powi­nie­nem prze­rwać naukę w chrze­ści­jań­skiej szkole. Naj­pierw kształ­ci­łem się więc u kagju­pów, od któ­rych otrzy­ma­łem imię Dzigme Dordże. Potem rodzice wysłali mnie do Dolanji w pół­noc­nych Indiach, do tybe­tań­skiej wio­ski bon. Życie wśród Tybe­tań­czy­ków było dla mnie zupeł­nie nowym doświad­cze­niem i stało się zna­czą­cym prze­ży­ciem.

ŻYCIE W DOLANJI

Po tygo­dniu pobytu w Dolanji zosta­łem mni­chem nowi­cju­szem. Ponie­waż mój ojczym był wpły­wo­wym lamą, mogłem pobie­rać nauki od dwóch oso­bi­stych nauczy­cieli. Jeden z nich, Lung­khar Gelong, nauczył mnie czy­tać, pisać oraz prze­ka­zał pod­stawy wie­dzy. Drugi nauczy­ciel, Gen Sing­truk, prze­ka­zał mi „świa­tową wie­dzę”, dbał rów­nież o moje ubra­nie, goto­wał dla mnie itd. Był jed­nym z naj­bar­dziej sza­no­wa­nych star­szych mni­chów.

Przez parę lat miesz­ka­łem z nimi w tym samym domu, zaczą­łem rów­nież stu­dio­wać rytu­alne tek­sty, pisać róż­nymi alfa­be­tami języka tybe­tań­skiego, uczyć się modlitw i inwo­ka­cji prak­tyk klasz­tor­nych. Mój nauczy­ciel Lung­khar Gelong wraz z nie­wielką grupą innych osób stu­dio­wał logikę i filo­zo­fię pod kie­run­kiem gesze Jung­drung Lan­giela, który miał tytuł gesze lha­rampa (naj­wyż­szego spo­śród gesze) zarówno w tra­dy­cji bon, jak i gelugpa. Póź­niej, kiedy przy­go­to­wy­wa­łem się do egza­mi­nów na sto­pień gesze, Jung­drung Lan­giel został moim głów­nym nauczy­cielem filo­zo­fii.

Okres spę­dzony z tymi dwoma mistrzami był jed­nym z naj­trud­niej­szych w całej mojej edu­ka­cji, ponie­waż ni­gdy nie mia­łem czasu na zabawy z rówie­śni­kami, cały czas musia­łem poświę­cić nauce. Byłem wręcz szczę­śliwy, kiedy mogłem goto­wać czy sprzą­tać, ponie­waż ozna­czało to prze­rwę w stu­dio­wa­niu. Kiedy widzia­łem, jak inni chłopcy uczą się w gru­pie, moja sytu­acja wyda­wała mi się jesz­cze gor­sza.

NAUKI SIANG SIUNG NIN DZIU

Kie­dyś jeden ze star­szych mni­chów w Dolanji popro­sił mistrza Lopona San­dzie Ten­zina Rin­po­cze o udzie­le­nie nauk _Siang Siung Nin Dziu_ wywo­dzą­cych się z bon dzog­czen. Kiedy mistrz się zgo­dził, mój ojczym udał się do niego z pyta­niem, czy ja rów­nież mogę wziąć udział w tych naukach. Rin­po­cze wyra­ził zgodę, naka­zu­jąc mi roz­po­czę­cie nyn­dro (prak­tyk wstęp­nych), phoła i medy­ta­cję szine.

Aby osta­tecz­nie zostać dopusz­czo­nym do udziału w naukach, każdy z nas musiał opo­wie­dzieć mistrzowi swój sen, który miał sta­no­wić dobry lub zły znak. Nie­któ­rym nic się nie śniło, co uznano za zły omen. Mistrz pocze­kał, aż wszy­scy będą mieli sny, a następ­nie na ich pod­sta­wie radził prak­ty­ku­ją­cym, aby wyko­nali prak­tyki oczysz­cza­jące, usu­wa­jące prze­szkody, jak rów­nież pozwa­la­jące nawią­zać kon­takt ze Straż­ni­kami w celu otrzy­ma­nia od nich pozwo­le­nia na uzy­ska­nie nauk. Mnie śniło się, że jestem kon­tro­le­rem bile­tów w auto­bu­sie i spraw­dzam bilety, które wyglą­dają jak białe litery A napi­sane na kawałku mate­riału lub papieru w pię­ciu kolo­rach niczym pię­cio­ko­lo­rowe _thi­gle_. Mistrz uznał ten sen za pomyślny znak. Wresz­cie kil­ku­na­stu z nas, w tym Lopon Ten­zin Namdak Rin­po­cze, zaczęło otrzy­my­wać nauki _Siang Siung Nin Dziu_. Grupa skła­dała się z około pięt­na­stu mni­chów i jed­nego świec­kiego prak­ty­ku­ją­cego, wszy­scy oprócz mnie byli doro­śli, mieli ponad czter­dzie­ści lat.

Po ukoń­cze­niu dzie­wię­ciu cyklów nyn­dro wraz z dwoma innymi oso­bami zaczą­łem prak­tykę phoła. Prak­ty­ko­wa­li­śmy oddziel­nie, ja medy­to­wa­łem w spi­żarni w domu Lopona Ten­zina Namdaka. (Prak­tyka phoła polega na prze­nie­sie­niu świa­do­mo­ści w for­mie _thi­gle_ przez otwór na czubku głowy.) W tym samym pomiesz­cze­niu prze­sze­dłem rów­nież odosob­nie­nie w ciem­no­ści. Ponie­waż nie prak­ty­ko­wa­łem zbyt inten­syw­nie, osią­gnię­cie pożą­da­nego rezul­tatu zajęło mi około tygo­dnia, wresz­cie jed­nak na sku­tek prak­tyki zmię­kło cie­mię i rze­czy­wi­ście na czubku mojej głowy poja­wił się otwór. Zanim jed­nak do tego doszło, przez kilka dni ran­kiem, nim przy­byli inni ucznio­wie, cho­dzi­łem do Lopona San­dzie Ten­zina, on przy­glą­dał się mojej gło­wie i stwier­dzał, że cie­mię jesz­cze nie zmię­kło. Moi przy­ja­ciele kpili ze mnie, mówili, że mam głowę jak kamień, a Lopon San­dzie Ten­zin pora­dził, abym wyko­nał prak­tykę phoła w oto­cze­niu mni­chów. Następ­nego dnia rano Lopon obej­rzał czu­bek mojej głowy i udało mu się wło­żyć do otworu źdźbło trawy kusia, które musi pozo­stać wypro­sto­wane w otwo­rze w cie­mie­niu na znak powo­dze­nia w prak­tyce. Źdźbło miało pra­wie trzy­dzie­ści cen­ty­me­trów dłu­go­ści i pozo­stało wypro­sto­wane przez trzy dni. Cza­sami zapo­mi­na­łem, że je mam, i czu­łem ból, kiedy zdej­mo­wa­łem szatę przez głowę. Rów­nież kiedy w wietrzny dzień sze­dłem ulicą, czu­łem, jakby przez trawę prze­pły­wał prąd elek­tryczny wprost do środka mego ciała.

Lopon San­dzie Ten­zin Rin­po­cze

Po prak­tyce phoła przez dłuż­szy czas wyko­ny­wa­łem z Lopo­nem San­dzie Ten­zi­nem medy­ta­cję szine na literę A. Poprzez tę medy­ta­cję otrzy­ma­łem bez­po­śred­nie wpro­wa­dze­nie do dzog­czen.

Nauki dzog­czen otrzy­my­wa­łem przez trzy lata, z prze­rwami jedy­nie na gana­pu­dże i indy­wi­du­alne odosob­nie­nia. Były to święte nauki _kanje_ (któ­rymi Straż­nicy opie­kują się w szcze­gólny spo­sób). Czę­sto nawet pomimo tego, że mistrz ma pozwo­le­nie Straż­ni­ków na udzie­le­nie nauk, jeżeli ktoś zła­mie śluby samaja lub nie ma sza­cunku dla nauk, mistrz otrzy­muje w snach znaki infor­mu­jące o nie­za­do­wo­le­niu Straż­ni­ków. Kiedy tak się działo, Lopon San­dzie Ten­zin na dzień lub dwa prze­ry­wał nauki, aby zro­bić oczysz­cza­jącą gana­pu­dżę Siang Siung Meri.

Lopon San­dzie Ten­zin nauczał zazwy­czaj w swoim dużym ośrodku w wio­sce Dolanji. W pobliżu grupka około pię­ciu mni­chów stu­dio­wała logikę i pro­wa­dziła debaty pod­czas przerw w klasz­tor­nych rytu­ałach. Przy­glą­da­łem się im bar­dzo pod­eks­cy­to­wany. Ponie­waż nie mogłem brać udziału w dys­pu­tach, zafa­scy­no­wany obser­wo­wa­łem wszyst­kie gesty i ruchy dys­ku­tu­ją­cych. Kiedy powie­dzia­łem im, czego się nauczy­łem na temat dzog­czen, nie rozu­mieli mnie, a kiedy z kolei oni mówili mi, nad czym deba­tują, ja nie wie­dzia­łem, o czym mówią. Ci ludzie otrzy­mali tytuł gesze w tym samym cza­sie co ja i mój nauczy­ciel czy­ta­nia i pisa­nia.

Lopon San­dzie Ten­zin miał nie tylko ogromną wie­dzę na temat dzog­czen, przez wiele lat stu­dio­wał rów­nież w klasz­to­rze Dre­pung zakonu gelugpa, był też uczniem mistrzów innych szkół bud­dy­zmu tybe­tań­skiego. Był surowy, nauki prze­ka­zy­wał w spo­sób nie­zwy­kle bez­po­średni, jasny i zro­zu­miały, nie uży­wa­jąc wielu słów. Czę­sto samo prze­by­wa­nie w gru­pie prak­ty­ku­ją­cych bar­dzo uła­twiało zro­zu­mie­nie nauk.

Po zakoń­cze­niu cyklu zasta­na­wia­li­śmy się, co powin­ni­śmy teraz robić. W owym cza­sie Lopon San­dzie Ten­zin bar­dzo pod­upadł na zdro­wiu, posta­no­wi­li­śmy więc popro­sić go o ponowne udzie­le­nie nauk _Siang Siung Nin Dziu_. Tak jak wymaga tego tra­dy­cja, Lopon roz­po­czął od bio­gra­fii mistrzów linii prze­kazu (wyja­śnia­nie zna­cze­nia i rezul­ta­tów prak­tyki w życiu mistrzów). Potem, ponie­waż nie był w sta­nie dalej udzie­lać nauk, powie­dział, że musimy je prze­rwać. Dodał, że roz­po­czę­cie nauk to bar­dzo dobry znak oraz że dal­sze nauki powin­ni­śmy otrzy­mać od Lopona Ten­zina Namdaka. Prze­ka­zał więc Lopo­nowi Ten­zi­nowi Namda­kowi to bar­dzo odpo­wie­dzialne zada­nie, zazna­cza­jąc, że każdy aspekt nauk, na przy­kład ryso­wa­nie man­dali itp., powi­nien trak­to­wać z taką samą uwagą. Lopon San­dzie Ten­zin zmarł kilka mie­sięcy póź­niej, w 1977 roku.

ŻYCIE Z LOPO­NEM TEN­ZI­NEM NAMDA­KIEM

Pamię­tam, jak zoba­czy­łem Lopona Ten­zina Namdaka, kiedy po raz pierw­szy przy­je­chał z Delhi. Wraz z kil­koma oso­bami posze­dłem go przy­wi­tać i od razu poczu­łem się z nim zwią­zany. Po jakimś cza­sie Lopon zawo­łał mnie i powie­dział, że ponie­waż jeden z bli­skich mu uczniów, Sze­rab Tsul­trim, zacho­ro­wał i wyma­gał opieki, powi­nie­nem zostać u niego i mu pomóc. Potem któ­re­goś dnia ran­kiem Lopon znowu wezwał mnie do sie­bie i powie­dział, że we śnie poja­wiło mu się bóstwo Midu Giampa Trangpo pod posta­cią czar­nego czło­wieka. Weszło do pokoju, uchy­liło zasłonę i wska­zu­jąc na mnie, powie­działo: „Powi­nie­neś zadbać o tego mło­dego czło­wieka, w przy­szło­ści będzie z niego wielki poży­tek”. Lopon powie­dział, że to ważny sen, i dodał, że bóstwo to zwią­zane jest z Łalse Ngampa, jed­nym z pię­ciu głów­nych bóstw tan­trycz­nych tra­dy­cji bon, a ponie­waż naj­wy­raź­niej mam zwią­zek z tymi dwoma bóstwami, powi­nie­nem wyko­ny­wać ich prak­tyki ze szcze­gólną gor­li­wo­ścią.

Kiedy miesz­ka­łem u Lopona Ten­zina Namdaka, dbał on o mnie jak o wła­snego syna, spa­li­śmy w tym samym pokoju, Lopon goto­wał dla mnie, a nawet szył mi szaty. Przez jakiś czas tylko ja z nim miesz­ka­łem, potem dołą­czył do nas stary mnich Abo Taszi Tse­ring, który zajął się goto­wa­niem. Z cza­sem zamiesz­kało z nami rów­nież trzech innych chłop­ców i odtąd Lopon nazy­wał nas żar­to­bli­wie swo­imi „czte­rema synami bez matki”. Jed­nym z tych chłop­ców, z któ­rym się zaprzy­jaź­ni­łem, był mój kolega ze stu­diów w Szkole Dia­lek­tyki. To wła­śnie on, gesze Nima Wan­gyal, w 1991 roku towa­rzy­szył Lopo­nowi w podróży na Zachód.

Kiedy po raz pierw­szy zamiesz­ka­łem z Ten­zi­nem Namda­kiem, miał on już tytuł Lopona. Uczęsz­czał na nauki Lopona San­dzie Ten­zina, ponie­waż pra­gnął odświe­żyć i pogłę­bić swoje zro­zu­mie­nie dzog­czen. Zazwy­czaj po nauki i ini­cja­cje cho­dzi­li­śmy razem. Cho­ciaż for­malne nauki dzog­czen _Siang Siung Nin Dziu_ otrzy­ma­łem od mojego pierw­szego mistrza, Lopona San­dzie Ten­zina, naj­bar­dziej roz­wi­ną­łem się w cza­sie, który spę­dzi­łem z moim dru­gim mistrzem, Lopo­nem Ten­zi­nem Namda­kiem.

Wcze­sny okres doj­rze­wa­nia aż do osią­gnię­cia peł­nej doj­rza­ło­ści spę­dzi­łem w towa­rzy­stwie Lopona. Był on dla mnie ojcem, matką, przy­ja­cie­lem, nauczy­cie­lem i opie­ku­nem. Stwo­rzył mi wspa­niałe moż­li­wo­ści roz­woju fizycz­nego, emo­cjo­nal­nego i ducho­wego. Poza for­mal­nymi zaję­ciami, każda chwila spę­dzona w jego obec­no­ści była Nauką.

W cza­sie, kiedy u niego miesz­ka­łem, pozna­łem Namkhaja Norbu Rin­po­cze, który przy­je­chał, aby otrzy­mać od Lopona ini­cja­cje Siang Siung Meri. Rin­po­cze podró­żo­wał wów­czas po Indiach wraz z grupą Wło­chów, któ­rzy krę­cili film o medy­cy­nie tybe­tań­skiej. Ini­cja­cja Siang Siung Meri jest nie­zbędna, aby roz­po­cząć stu­dio­wa­nie i prak­ty­ko­wa­nie nauk _Siang Siung Nin Dziu_. Do Norbu Rin­po­cze przy­cią­gnęła mnie jego nie­zwy­kła otwar­tość, ogrom pracy, jaką wyko­nał w celu udo­stęp­nie­nia nauk dzog­czen na Zacho­dzie, a szcze­gól­nie fakt, że był zupeł­nie wolny od kul­tu­ro­wego uprze­dze­nia wobec reli­gii bon.

SZKOŁA DIA­LEK­TYKI

Lopon San­dzie Ten­zin zaży­czył sobie, aby po jego śmierci pozo­sta­wione przez niego pie­nią­dze zostały prze­zna­czone na zało­że­nie Szkoły Dia­lek­tyki, któ­rej absol­wenci otrzy­my­wa­liby sto­pień gesze (odpo­wied­nik dok­tora filo­zo­fii i nauk meta­fi­zycz­nych na zachod­nich uni­wer­sy­te­tach). Pierw­szym nauczy­cie­lem szkoły został Lopon Ten­zin Namdak, filo­zo­fii i logiki zaś zaczął nauczać gesze lha­rampa Jung­drung Lan­giel. Byłem jed­nym z pierw­szych dwu­na­stu stu­den­tów tej szkoły. Pro­gram stu­diów obej­mo­wał naukę dia­lek­tyki, filo­zo­fii, logiki, poezji (w kon­kur­sach poetyc­kich zbie­ra­łem laury), gra­ma­tyki, astro­lo­gii tybe­tań­skiej i medy­cyny. Uczęsz­cza­li­śmy rów­nież na kurs dys­ku­to­wa­nia, sztuka ta tak bar­dzo mnie fascy­no­wała, że bie­gle ją opa­no­wa­łem.

Po pew­nym cza­sie wybrano mnie na prze­wod­ni­czą­cego grupy sze­ściu repre­zen­tan­tów szkoły (oprócz mnie grupę tę two­rzyli wice­prze­wod­ni­czący, sekre­tarz, zastępca sekre­tarza, skarb­nik i geko, który był odpo­wie­dzialny za dys­cy­plinę). Spo­ty­ka­li­śmy się co dzie­sięć dni, a z innymi stu­den­tami raz w mie­siącu. Byli­śmy odpo­wie­dzialni za admi­ni­stra­cję szkoły, pla­no­wa­nie kur­sów i roz­kła­dów zajęć. Zarząd klasz­toru zapew­niał nam dwa posiłki dzien­nie i her­batę, a mistrzo­wie nas uczyli. Moja pozy­cja w szkole dała mi moż­li­wość wpro­wa­dze­nia pew­nych inno­wa­cji do pro­gramu, na przy­kład kursu twór­czego pisa­nia i dys­put mię­dzy kla­sami.

Pro­gram naucza­nia był bar­dzo napięty, ni­gdy nie mie­li­śmy usta­lo­nego dnia wol­nego, zawsze sześć dni spę­dza­li­śmy na zaję­ciach i przez sześć wie­czo­rów deba­to­wa­li­śmy. Szó­stego wie­czoru dys­puta trwała do trze­ciej nad ranem. Potem wypa­dał wolny dzień, ale jeśli w ciągu sze­ściu dni nauki któ­ryś nale­żało poświę­cić na spe­cjalną prak­tykę, tra­ci­li­śmy wolny czas. Codzien­nie na naukę poświę­ca­li­śmy jede­na­ście godzin z bar­dzo krót­kimi prze­rwami. Rano od ósmej do dwu­na­stej uczył nas Lopon Ten­zin Namdak, po dru­gim śnia­da­niu przez pół godziny wykła­dał _Siang Siung Nin Dziu_, tak więc w ciągu dzie­wię­ciu lat udało mu się zakoń­czyć prze­ka­zy­wa­nie wszyst­kich nauk. Po połu­dniu mie­li­śmy zaję­cia z Lopo­nem do godziny czwar­tej lub pią­tej. Potem Lopon wra­cał do swo­jego pokoju, aby medy­to­wać w ciem­no­ści, a my kon­ty­nu­owa­li­śmy wie­czorną sesję dys­put. Kiedy koń­czy­łem zaję­cia, bie­głem do domu i zapa­la­łem świa­tło w jego pokoju, a wtedy Lopon zakry­wał dłońmi oczy. Potem udzie­lał nauk mnie i Abo Taszi Tse­rin­gowi, po czym albo razem prak­ty­ko­wa­li­śmy, albo po pro­stu sia­da­li­śmy i roz­ma­wia­li­śmy.

Lopon Ten­zin Namdak Rin­po­cze

Cza­sami po zaję­ciach odwie­dza­łem moją matkę, która miesz­kała nie­da­leko, w Dolanji. Aby tam dotrzeć, musia­łem prze­być drogę, która była ponoć nawie­dzana przez demony. Lopon Ten­zin Namdak sta­wał wów­czas przed domem i nie­ustan­nie powta­rzał, abym się nie bał. Kiedy odda­li­łem się na tyle, że nie sły­sza­łem jego głosu, pozo­stały odci­nek aż do domu mojej matki bie­głem. Ponie­waż nie zosta­wałem u niej na noc, kiedy sze­dłem z powro­tem, aby wró­cić do domu Lopona, ona z kolei cały czas do mnie mówiła, a kiedy jej głos przesta­wał do mnie docho­dzić, zaczy­na­łem biec i w taki spo­sób poko­ny­wa­łem drogę powrotną.

Lopon budził mnie wcze­śnie rano, cza­sami tylko budzi­łem się przed nim, aby powtó­rzyć tek­sty, któ­rych nauczy­łem się na pamięć poprzed­niego dnia, lub pisać wier­sze.

Po kilku latach liczba stu­den­tów wzro­sła do ponad 60 osób, a ponie­waż dwóch nauczy­cieli nie podo­ła­łoby pracy, sam zaczą­łem nauczać. Jed­nym z moich pierw­szych uczniów był obec­nie naucza­jący w Dolanji Lopon Jan­gal Tse­łang, który pocho­dzi ze zna­nej rodziny dża­lu­pów.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: