Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Czerwony kalendarz - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 października 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czerwony kalendarz - ebook

Czy masz odwagę walczyć o swoje szczęście?

Amelia ma specjalny kalendarz. Zaznacza w nim na czerwono dni, w które była nieszczęśliwa. Jak się po pewnym czasie okazało, takich dni było wiele, zbyt wiele, by dalej trwać w życiowej pułapce. Z tego powodu kobieta decyduje się na odejście od męża i postanawia powalczyć o szczęście swoje i dziecka. Wyrwana z bezpiecznego domu, próbuje się odnaleźć w nieznanej rzeczywistości. Jak potoczą się jej dalsze losy? Czy odnajdzie spełnienie i szczęście?

Sylwia Markiewicz – mieszka w Częstochowie, szczęśliwa mama i żona, która nawet w najgorszej sytuacji umie dostrzec coś dobrego. Idealny moment dnia dla niej to filiżanka cappuccino, gorzka czekolada z orzechami i wciągająca książka w ręce. Pisanie daje jej szczęście i spełnienie, a obcowanie z przyrodą, napełnia ją spokojem i natchnieniem do dalszej pracy. Lubi ludzi, Kocha przyjaciół, jest urodzoną optymistką patrzącą na świat przez różowe okulary.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66613-87-4
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

_ROZDZIAŁ 1_

Za oknem było widać drzewa, które wypuszczały młode listki. Zielona trawa była idealnie przystrzyżona, ptaszki przeskakiwały z gałęzi na gałąź. Żywopłot wymagał przycięcia, a pomiędzy rabatkami kwiatowymi wyrosły niewielkie chwasty. Amelia spoglądała na ogród, jednak jej głowę zajmowały zupełnie inne myśli. Promienie słońca wpadały do pokoju wprost na dywan, na którym siedział chłopczyk mozolnie układający duży mur z klocków – delikatnie, element po elemencie.

Amelia trzymała w ręce kartkę i zerkała na nią, upewniając się jeszcze raz, że dobrze robi. Miesiąc po miesiącu, tak wiele czerwonych kropeczek przybyło na białym papierze. Ręce jej drżały, do oczu napłynęły łzy. Każda czerwona kropka oznaczała niezbyt miłe wspomnienie. Kobieta nadal nie mogła uwierzyć, że to właśnie jej codzienność. Ta kartka to kalendarz, a to, co było na niej zapisane, miało zaważyć na dalszym jej życiu.

Kiedy była nastolatką, odwiedzała często ciocię Grażynę, aby zaopiekować się jej dziećmi. Ciocia potrzebowała pomocy, a młoda dziewczyna kilku groszy, które dostawała w zamian za opiekę nad maluchami. Na ścianie w sypialni Grażyny wisiał mały kalendarz. Połowa dat była zamalowana na czerwono. Amelia zawsze zastanawiała się, co to oznacza. Była już na tyle dojrzała, aby wiedzieć, że nie chodzi tu o miesiączkę. Bo przecież „trudne dni” nie trwają aż pół roku. Kiedyś zebrała się na odwagę i zapytała ciocię o znaczenie tych czerwonych punktów.

– Te dni zakreślone na czerwono, to czas, kiedy byłam smutna.

– Przez pół roku byłaś smutna?! – krzyknęła ze zdziwieniem Amelia, bo nie mogła w to uwierzyć.

– Twój wujek jest trudnym człowiekiem i zdarza mu się za dużo wypić. Wtedy sprawia mi przykrość, denerwuje mnie i zasmuca. Często płakałam przez jego zły humor – zwierzyła się dziewczynie ciocia. – Spójrz, w każdym miesiącu jest więcej kropek czerwonych niż zielonych. A nawet brak tych czerwonych nie oznacza, że byłam szczęśliwa. Po prostu mijał kolejny dzień, w którym starałam się o wszystkim zapomnieć i zwyczajnie opiekować dziećmi. Powiedz, czy ja zasługuję na spokój i szczęście tylko przez kilka dni w miesiącu?

Ta historia poruszyła Amelię tak, że dziewczyna się rozpłakała. Odwróciła się, żeby ciocia tego nie widziała. Dlaczego ona nic z tym nie zrobi? Przecież jej dzieci też będą nieszczęśliwe. Dlaczego wujek burzy szczęście całej swojej rodziny? Amelia postrzegała tego mężczyznę jako wesołego człowieka, który zabierał dzieci na przejażdżkę konną i umiał się świetnie bawić. Teraz już wiedziała, że to były tylko pozory. W stosunku do swojej żony był nie tylko zabawny, ale też wymagający i apodyktyczny. Już wcześniej dziewczyna była świadkiem ich kłótni. Za każdym razem z ust wujka padały te same słowa skierowane do żony: „Ma być tak, jak ja mówię, a ty nie masz tu nic do gadania”.

Amelia wzbraniała się przed takim życiem, jakie miała Grażyna. Ciocia zajmowała się domem, dziećmi, zwierzętami, ogrodem – miała mnóstwo obowiązków. Chodziła zawsze w czerwonym fartuszku w białe kropeczki i ciągle była zajęta. Nastolatka nigdy nie widziała, by kobieta na przykład popijała kawę, rozwiązując krzyżówki czy oglądała telewizję. Ciocia i wujek mieli duży i piękny ogród, ale Amelia nigdy nie widziała Grażyny leżącej na leżaku i czytającej książkę. Nie miała nawet czasu, by poczytać swoim dzieciom do snu, zwykle prosiła o to właśnie nastolatkę. Grażyna w tym czasie zajmowała się domem.

Dziś to Amelia trzymała przed sobą kalendarz nieszczęścia, w którym dominują dni zakreślone na czerwono. Założyła go rok temu i zaczęła zaznaczać. To pozwoliło uświadomić jej, jak bardzo jest nieszczęśliwa, kiedy jej mąż wracał do domu z pracy. Nawet wtedy, gdy miło spędzali czas w parku lub na lodach, mężowi udawało się gasić w niej radość. Amelia nigdy nie mogła na przykład wybrać kawiarni, do której mogliby pójść, ponieważ to mąż podejmował takie decyzje. A kiedy świetnie bawili się z dzieckiem w parku, mąż dawał znak, że pora wracać do domu, mimo że tego dnia nie musieli się spieszyć. Po prostu nudził się, spędzając z nimi czas. Wyjazdy wakacyjne to też dni z czerwonymi kropkami. Każda zabawa przerwana, każda wycieczka zepsuta. Amelia uśmiechała się tylko po to, by jej dziecko miało dobre wspomnienia. Milczała, starała się nie wyrażać na głos własnego zdania i dla świętego spokoju zgadzała się na wszystko, co on zaproponował.

Piotruś, syn Amelii, coraz częściej się buntował i sprzeciwiał ojcu. Ponieważ ten ciągle pracował, chłopiec widywał go jedynie w niedziele. Mężczyzna często też przesiadywał w swoim gabinecie, do którego nie wolno było wchodzić, no chyba że za jego zgodą. Te niedziele nie były łatwe, bo gdy chłopiec chciał nadrobić zaległy czas z tatą, to ten wykręcał się zmęczeniem. Amelia nie miała pojęcia, jaki wpływ to zachowanie ma na jej syna, była przekonana, że jej miłość i zaangażowanie zupełnie mu wystarczą. Jednak gdy pewnego wieczoru całkiem poważnym tonem chłopiec zapytał ją: „Czy tata mnie w ogóle kocha?”, zrozumiała, że jego głowa pełna jest przykrych myśli.

Serce jej pękało, lecz była pewna decyzji, którą podjęła. Chciała być szczęśliwa, bo tylko wtedy jej dziecko mogło być szczęśliwe. Mąż Amelii nigdy nie przesadzał z romantyzmem, ale był kiedyś miły i opiekuńczy. Odkąd urodziło się ich dziecko, spał w gabinecie. Czasem przychodził w nocy i chciał uprawiać seks. Trudno to nazwać „kochaniem się”, on po prostu zaspokajał swoje potrzeby, a ona to akceptowała. Nie mogła jednak zapomnieć, że kilka godzin wcześniej nakrzyczał na nią bez powodu albo nie odzywał się cały wieczór, bo miał zły humor i ważniejsze sprawy na głowie niż rozmowa z żoną.

Mężczyzna umiał przechodzić nad tym do porządku dziennego, ale Amelia nie. Ona jak każda kobieta potrzebowała w seksie czułości i miłych słów. Chciała móc spędzać czas ze swoim mężem, a nie tylko podawać mu obiad czy prać jego rzeczy. On nigdy po powrocie z pracy nie pytał, jak jej minął dzień. Amelia z kolei musi wysłuchać tego, jak jemu jest ciężko i ile ma obowiązków. Jej życie nie miało dla niego znaczenia. Czuła się samotna i odtrącona. Mężczyźnie zależało jedynie na Piotrusiu.

Jej mąż interesował się chłopcem, ale tylko w kwestii jego rozwoju. Chciałby, aby kiedyś został architektem, tak jak on i jego ojciec. Zaczął już nawet szukać nauczyciela dwóch języków obcych i kupować małemu książki, takie jak _Mały architekt_. Nie wiedział, że jego syn uwielbia czytać o dinozaurach i Spidermanie. Nie miał też pojęcia, kiedy wypada kolejny termin szczepienia – to nie było dla niego ważne.

To właśnie dzięki kalendarzowi Amelia podjęła tę trudną decyzję. To, co jest zapisane, bardziej do nas przemawia. Nasze obawy nie istnieją już tylko w głowie, ale stają się faktami. Kiedy Amelia kłóciła się z mężem albo kiedy on sprawiał jej przykrość i doprowadzał ją do płaczu, kobieta starała się kolejnego dnia wymazać to wszystko z pamięci. Pomagało jej to, łatwiej było wstać z łóżka i zacząć nowy, lepszy dzień. Niestety, nie zawsze następny dzień był lepszy. Nie da się w nieskończoność oszukiwać samej siebie. Wszystkie przykrości zbierają się w sercu jak lawa w uśpionym wulkanie i tylko czekają, by wybuchnąć ze zdwojoną siłą.

Amelia przez cały rok przygotowywała się do tego, by dziś się spakować i odjechać autobusem w poszukiwaniu szczęśliwego życia._ROZDZIAŁ 2_

Kilka tygodni temu Amelia znalazła pokój do wynajęcia w bardzo dobrej cenie i wpłaciła już nawet zaliczkę. Pokój miał czekać na nią i jej synka od pierwszego kwietnia. Pomieszczenie było ładne, jasne i wystarczająco umeblowane. Kobiety nie było stać na wynajęcie całego mieszkania, więc współdzielenie go z innymi lokatorami wydawało się jej świetnym i tanim rozwiązaniem. Wspomniała właścicielowi, że będzie mieszkać z dzieckiem, a ten nie widział problemu. Przeciwnie, zapewniał ją, że chłopiec będzie się tam dobrze czuł.

Wysprzątała dokładnie dom, umyła wszystkie naczynia, naszykowała też kilka obiadów na najbliższe dni, żeby mąż mógł je tylko odgrzać. Chciała, żeby wszystko było przygotowane i pod kontrolą. Musiała mieć poczucie, że nad wszystkim panuje, bo wtedy mniej się bała. Zawsze lubiła planować i miała doskonale opracowany nie tylko plan A, lecz także plan B. To sprawiało, że była spokojna i pewna, że poradzi sobie ze wszystkim.

Amelia powiedziała mężowi, że wyjeżdża na tydzień na wieś do cioci, siostry swojej zmarłej mamy. Jerzy był trochę zdziwiony, bo Amelia dawno jej nie odwiedzała. Ponieważ mężczyzna nie lubił spędzać czasu na wsi, więc nie było obawy, że będzie chciał pojechać z żoną i synkiem.

Mieszkali w eleganckim domu na obrzeżach miasta. Znajdowały się tu same wille z pięknymi ogrodami. Można było podziwiać równo przystrzyżone krzewy, zawsze skoszoną trawę i rośliny zasadzone według projektu architekta krajobrazu. Amelia, jako jedna z nielicznych, sama pielęgnowała swój ogród. Nie chodziło jednak wyłącznie o oszczędność, ta praca dawała jej mnóstwo satysfakcji.

Poinformowała męża, że wyjeżdża na tydzień. W głowie miała już obmyślony plan, co zrobi później. Najpierw zadzwoni i powie, że przedłuża pobyt o kolejny tydzień. To da jej trochę czasu na znalezienie pracy w mieście. Jeżeli jej się nie powiedzie, to wróci, nie może przecież narażać dziecka na tułaczkę czy głodowanie. Przeglądała już kilka ofert i doszła do wniosku, że da się coś znaleźć. Może nie będzie to praca w jej zawodzie, bo na znalezienie takiej ma za mało czasu, ale rzuciło jej się w oczy sporo ogłoszeń, w których ktoś poszukuje sprzątaczki czy pomocy kuchennej.

Stała już w przedpokoju z walizką, gotowa do wyjścia, ale ciągle nie była pewna, czy wszystko spakowała. Jedna walizka, mały plecak i torebka. Piotruś miał swój plecaczek, do którego zapakował swoje ulubione dinozaury i maskę Spidermana. Na wszelki wypadek wzięła też dokumenty i swoje dyplomy, które mogły się okazać pomocne przy szukaniu pracy. Wydawało się, że pomyślała o wszystkim. Ręce jej zaczęły drżeć, żołądek był ściśnięty przez jakąś niewidzialną siłę, na sercu czuła ciężar i zaczęło brakować jej tchu. Niespodziewany atak paniki nie pomagał jej w tym trudnym momencie.

Wychodząc, odetchnęła z ulgą, ale dopadły ją wątpliwości, czy postępuje właściwie. Ostatnie spojrzenie na stylowy dom i piękny ogród spowodowało wzruszenie i obudziło niepewność. Czym innym było planowanie, a czym innym jest po prostu zrobienie tego. Amelia z synkiem szli w stronę przystanku, jakby za chwilę mieli wyruszyć na wakacje, a nie w podróż do nowego, lepszego życia.

W autobusie było sporo ludzi, ale na szczęście udało im się znaleźć dwa miejsca. Rozsiedli się wygodnie na wysokich siedzeniach, a Piotruś, nie mogąc ukryć podekscytowania wycieczką, radośnie podskakiwał. Przed nimi było czterdzieści kilometrów drogi.

Amelia spoglądała przez zakurzone szyby, jak jej miejscowość się oddala. Teraz jedzie do dużego miasta, w którym już wszystko będzie inaczej. Nie ucieka od swojego domu, od swojej miejscowości, tylko od człowieka, przy którym czuła się nieszczęśliwa. Zawsze marzyła, by mieszkać w domku z ogródkiem, mieć dzieci, psa i męża, który wraca z pracy z uśmiechem. Rzeczywistość okazała się jednak inna.

Kiedy wysiedli z autobusu, Amelia rozejrzała się w poszukiwaniu taksówki. Szybko jednak doszła do wniosku, że lepiej będzie odbyć dalszą podróż również autobusem – to rozwiązanie będzie na pewno tańsze. Ilość pieniędzy, którą dysponowała, była ograniczona, więc postanowiła zaoszczędzić.

Zapytała kilka osób, gdzie znajduje się przystanek autobusu numer dziewiętnaście, i dzięki pomocy życzliwych ludzi dotarła tam bez problemu. Piotruś był nadzwyczaj spokojny, rozglądał się wszędzie zaciekawiony. Dla niego ta wycieczka była niesamowitą przygodą. Amelia dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że samotne podróżowanie z dzieckiem i dźwiganie bagaży nie jest niestety łatwe. Ogarnął ją strach, że mogła narazić synka na niebezpieczeństwo.

Okazało się, że w autobusie kolejne przystanki były zapowiadane przez głośnik – to trochę ułatwiło Amelii dotarcie do celu. Wysiadła na ulicy Spadzistej. Do tej pory była dumna z tego, że póki co jej podróż przebiega zgodnie z planem. Niestety, kiedy zobaczyła ulicę, przy której mieściło się jej nowe mieszkanie, mina jej zrzedła. Zdecydowanie nie było to miejsce jej marzeń.

Przy tej ulicy znajdowały się same kamienice, a numer 89, pod którym miała zamieszkać, trochę ją przerażał. Weszła niepewnie wraz z Piotrusiem w kamienną bramę, a drogę przebiegł im rudy kot. Odetchnęła z ulgą, że nie był czarny, bo to nie wróżyłoby dobrze już na samym początku. W powietrzu unosił się drażniący zapach dymu lecącego z kominów. Podwórko było zaniedbane, obskurne, ściany z kolei pomazane sprejem. Amelia przez całe życie unikała spacerów w podobnych okolicach, dlatego ten widok ją tak przeraził. Wiedziała jednak, że taka przestrzeń świadczy o tym, że mieszkają tu ludzie biedni albo może nawet z marginesu. Miała tylko nadzieję, że mieszkanie będzie w porządku, w końcu oglądała je w internecie.

Weszli na drugie piętro, gdzie na obdrapanych drzwiach widniał numer ich mieszkania. Składało się ono z trzech pokoi, a Amelia i Piotruś mieli wynajmować jeden z nich. Właściciel twierdził, że lokatorzy są bardzo spokojni, a pomieszczenia wyremontowane. Podwórze jednak śmierdziało, a na klatce czuć było wilgoć i grzyb. Kobiecie ciężko było samej wnieść walizkę i plecak po tylu schodach.

Zadzwoniła do drzwi dwa razy, ale nikt nie otwierał. W końcu, po kilku kolejnych dzwonkach i długim oczekiwaniu drzwi otworzyła dziewczyna. Była zaspana, miała rozmazany makijaż, roztrzepane włosy, a na sobie tylko halkę ledwo zakrywającą piersi. Amelia wpadła w lekkie zakłopotanie, a Piotruś przytulił się do niej mocnej, czując się bardzo niepewnie. Powiedziała, że wynajęła tu pokój, i dziewczyna bez słowa wpuściła ich do środka. Poszła do kuchni i po chwili wróciła z kluczami w ręce.

– To twoje klucze, a to twój pokój. – Wskazała na obdarte białe drzwi. – Jestem Marta, a to jest mój pokój – powiedziała i wskazała otwarte drzwi, za którymi widać było straszny bałagan. – Tam pokój Jacka. – Machnęła ręką w innym kierunku.

– Mam na imię Amelia, a to mój synek Piotruś – przedstawiła się cichym i niepewnym głosem, przytulając mocno synka.

– Spoko, zasady są proste: każdy sprząta po sobie w kuchni i łazience. Idę teraz trochę jeszcze pospać, bo pracuję w nocy. Na razie – powiedziała Marta, po czym zniknęła się w swoim pokoju.

Dziewczyna wydawała się miła, choć faktycznie była zaspana.

Kiedy Amelia zajrzała do kuchni, w pierwszej chwili uderzył ją smród zepsutego jedzenia. Na stole i blatach był kompletny bałagan. Gdyby chciała teraz zrobić tu kanapki, to zwyczajnie nie miałaby na to miejsca. Pudła po pizzy, butelki po piwie, brudna, klejąca podłoga i stos naczyń w zlewie – tak w rzeczywistości przedstawiała się ta niby przytulna kuchnia ze zdjęć w internecie.

Przekręcając zamek w drzwiach do ich pokoju, Amelia modliła się w duchu, aby wyglądał on lepiej niż kuchnia. Nie było w nim co prawda butelek, ale śmierdziało wilgocią, byle jak rzucona kołdra była cała poplamiona, a meble bardzo stare i zniszczone. W powietrzu unosiła się woń moczu i strach było gdzieś usiąść, żeby się nie ubrudzić. Piotruś trzymał się za nos i widać było, że wcale mu się tu nie podoba.

Rozglądała się dokładnie, próbując znaleźć jakieś pozytywne strony tej sytuacji. „Może jak posprzątam, to nie będzie tak źle”, próbowała pocieszyć samą siebie. Odłożyła walizkę i otworzyła okno, by wpuścić do pokoju trochę słońca i świeżego powietrza. Odsunęła zasłony i nagle posypał się na jej włosy i twarz zalegający tam kurz. Słońce rozświetliło trochę to ponure pomieszczenie, w którym stały dwa krzesła, stolik i łóżko. Zdjęcia, które oglądała na stronie internetowej, na pewno nie przedstawiały tego pokoju. Już w pierwszej chwili, kiedy przekroczyła próg tego mieszkania, wiedziała, że została oszukana i najchętniej by stąd uciekła. Niestety, pokój opłaciła na trzy miesiące z góry, bo taki był warunek wynajmującego.

Dopiero teraz zauważyła, że Piotruś przebierał nogami, co mogło oznaczać tylko jedno.

– Chcesz siku? – zapytała synka.

– Tak. – Chłopiec kiwnął głową.

– Chodź, kochanie, poszukamy łazienki.

Dziecko chwyciło ją mocno z rękę, mimo że należało przecież do odważnych. Amelia nawet nie chciała myśleć, co zastanie w łazience, skoro kuchnia i jej pokój wyglądały tragicznie.

Ciemny korytarz z odrapanymi ścianami prowadził do wspólnej łazienki. Kobieta stąpała delikatnie, by skrzypiąca drewniana podłoga nie zbudziła jej współlokatorki. W łazience były prysznic, umywalka, sedes, lustro. Niby wszystko na swoim miejscu. Jednak łzy napłynęły jej do oczu od zapachu, który się tam unosił. Oprócz tego brudna muszla klozetowa z kamieniem, umywalka pełna włosów. Sama myśl, by się wykąpać pod prysznicem sprawiała, że brakowało jej tchu. Wejście do brodzika groziło tylko w najlepszym wypadku złapaniem grzybicy. Amelia sama przed sobą przyznała, że już dawno nie widziała takiego brudu.

Piotrusiowi kazała zamknąć oczy, żeby chłopiec się nie przeraził, a sama starała się niczego nie dotykać. Nawet publiczne toalety były czystsze. Kobieta poczuła ulgę, kiedy stamtąd wyszli.

Zbliżała się pora kolacji. Kiedy opuścili mieszkanie, by poszukiwać sklepu, Amelia odetchnęła, mając nadzieję, że na zewnątrz poczuje się lepiej. Ciągle wmawiała sobie, że może nie będzie tak źle – pomieszkają tu kilka tygodni, a potem coś znajdą innego. Pocieszała się w myślach, by nie oszaleć z rozpaczy. Kiedy wyszli z bramy, widok nadal nie należał do przyjemnych. Kamienice w tej okolicy były brudne i odrapane, na ścianach widniały niechlujne malowidła, a na każdym kroku spotkać można było pijanych mężczyzn.

Patrzyła przed siebie lub na synka, żeby nie prowokować zaczepek. Dlaczego nie poszukała w internecie żadnych informacji o tej dzielnicy? Sprawdziła, jak tu dojechać, ale przez myśl jej nawet nie przeszło, żeby dowiedzieć się, jak się tu mieszka. Miasto kojarzyło jej się z nowoczesnymi osiedlami, parkami czy placami zabaw, a nie ze zrujnowanymi kamienicami i śmierdzącymi podwórzami. Nie przypuszczała, że może kiedykolwiek wylądować w takim miejscu.

W końcu dotarli do sklepu, w którym oprócz alkoholu na szczęście dało się kupić bułki i jakiś pasztet. Amelia nie chciała korzystać z lodówki, bo okropnie z niej śmierdziało, a poza tym bała się, że mogą się czymś zatruć. Postanowiła, że na razie będą jeść konserwy – dzięki temu nie będzie musiała gotować w brudnej kuchni. Kupiła jeszcze szmatkę i płyn do mycia, bo miała nadzieję, że jak wysprząta dokładnie pokój, to będzie się dało w nim mieszkać. Nie miała ochoty do niego wracać, ale spacerowanie po okolicy też nie było przyjemne.

Kiedy wrócili, Marta korzystała z łazienki, a Jacka nadal nie było. Szybko zamknęli się w pokoju. Amelia umyła stolik, krzesła, parapety, słowem – wyczyściła wszystko, co się dało. Z przerażeniem patrzyła, jak Piotruś wyciąga swoje dinozaury i siada na brudnym dywanie, aby się pobawić.

Mimo dobrego nastawienia nie umiała znaleźć żadnych pozytywów. Bała się, bo wiedziała, że to nie są to dobre warunki dla dziecka. Patrzyła na brudne okna, zastanawiając się, co ma teraz zrobić. Musi tu wytrzymać, tylko jak? Miała do siebie żal, że nie umiała wybrać odpowiedniego mieszkania. Rozpłakała się, czuła złość i bezsilność, zrobiło się jej duszno, a serce waliło jak szalone. Ogarnął ją dziś kolejny atak paniki, który próbowała szybko opanować. Nie tak miało być, nie tego się spodziewała. Śmierdzącą kołdrę odłożyła w kąt, a Piotrusia opatuliła swoim miękkim i pachnącym swetrem, po czym chłopiec zasnął. Wtuliła się w niego i też zasnęła z myślą, że kiedy tylko się obudzi, wszystko będzie wyglądać o wiele lepiej.

Nagle w środku usłyszała walenie do drzwi. Była zaspana i trudno jej było się zorientować, skąd dochodzą te odgłosy. Czy ktoś dobijał się do drzwi jej pokoju?

Znowu coś zadudniło, Piotruś przerażony otworzył oczy.

– Hej, Amelia czy jak ci tam, chcę się z tobą przywitać – krzyczał pijany mężczyzna. To musiał być Jacek, którego nie miała jeszcze okazji poznać.

Walenie w drzwi nie ustępowało, więc Amelia poczuła, że musi jakoś zareagować.

– Odejdź, poznamy się jutro. Ja i moje dziecko już śpimy – odpowiedziała.

– Musimy się poznać teraz! Potrzebuję cię teraz, słyszysz?! – krzyczał.

O czym on, do cholery, mówił? I dlaczego tak się do niej odzywał? Amelia była zdruzgotana, a w głowie zapaliła się jej czerwona lampka: musiała jak najszybciej stąd uciec.

– Wychodź, kurwo, i przywitaj się, jak należy. – Ton Jacka był coraz agresywniejszy.

Zatkała Piotrusiowi uszy, bo nie chciała, żeby jej syn słuchał wyzwisk pod jej adresem. Poza tym czuła, że skoro ona się boi, to jego strach pewnie jest jeszcze większy. Modliła się, żeby Jacek sobie już poszedł i dał im spokój. Niestety, mężczyzna walił w drzwi i krzyczał jeszcze jakiś czas. Potem ustąpił, ale zanim dotarł do swojego pokoju, zwymiotował w korytarzu. Kiedy wszystko ucichło, było około trzeciej w nocy. Amelia zastanawiała się, jak oni mają tu zamieszkać. Co będzie jutro? Przerażało ją spędzenie kolejnej nocy w tym mieszkaniu. Spakowała do walizki sweter, w którym spał Piotruś, bo była to jedyna rzecz, którą wyciągnęła. I zdecydowała się jak najszybciej stąd wynieść.

Choć była noc, Amelia postanowiła uciec. Obawiała się, że może ich tu spotkać coś jeszcze gorszego niż pijany współlokator. Musi przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo dziecka. Odczekała pół godziny, żeby mieć pewność, że Jacek głęboko zasnął. Położyła klucze od mieszkania na stoliku i po cichu wyszła na klatkę schodową. Drzwi zaskrzypiały, a ona znieruchomiała. Piotruś, przechodząc przez korytarz, złapał się za nos i w tym samym momencie upuścił swój plecaczek. Amelia zastygła w bezruchu i nasłuchiwała, czy Jacek się obudził, bo drzwi do jego pokoju były uchylone. Na szczęście był tak pijany, że słychać było tylko jego ciężkie sapanie. Kiedy kobieta znalazła się na klatce, odetchnęła z ulgą. Czuła napięcie we wszystkich mięśniach i straszny ból ręki. Trzymała walizkę, plecak i Piotrusia, starając się nic nie upuścić.

Piotruś był śpiący i wystraszony, chciał się przytulić do mamy, ale ona niosła w tej chwili zbyt dużo rzeczy i nie mogła spełnić prośby synka. Starała się mu wytłumaczyć, że za chwilę znajdą bezpieczne miejsce. Zanim wyszli, Amelia sprawdziła, gdzie mogą pójść o tej porze, i znalazła w internecie mcdonald czynny całą dobę. Mieli do przejścia około półtora kilometra. Tam przeczekają, zjedzą śniadanie, a kobieta będzie mogła w spokoju pomyśleć, co dalej.

Szybko okazało się, że ta odległość nie była taka prosta do pokonania – Amelia szła z dzieckiem, w dodatku niosąc ze sobą walizkę. Wszystko jednak było lepsze od pozostania w tym mieszkaniu. Kobieta była zrozpaczona, ale musiała udawać przed synkiem, że nic się nie stało._ROZDZIAŁ 3_

Amelia szła między kamienicami. Na witrynie zegarmistrza spojrzała na zegarek – wskazywał godzinę czwartą. Pełny księżyc oświetlał jej drogę. Straszne cienie pojawiały się raz po raz na murach kamienic. Choć Amelia wiedziała, że to tak naprawdę gałęzie drzew, latarnie i krzaki odbijają się w świetle księżyca, to czuła się niepewnie. Był bardzo wczesny ranek, a spotkała na swojej drodze mnóstwo pijanych osób. Nigdy nie zastanawiała się, jak wyglądają ulice miasta o takiej porze, bo nigdy też wtedy nie spacerowała. Za każdym razem, kiedy ją mijał jakiś mężczyzna, wstrzymywała oddech i czuła strach. Spacer kobiety z dzieckiem w nocy w tej dzielnicy to jak proszenie się o kłopoty. Co prawda mogła zostać do rana w mieszkaniu i dopiero wtedy się stamtąd wynieść, ale jej emocje były na tyle duże, że natychmiast podjęła decyzję. Teraz trochę tego żałowała, ale nie mogła już cofnąć czasu. Szli dalej. Mijały ich podejrzane postacie, czasem ktoś spojrzał na nich ze zdziwieniem i się zatrzymał, nie wierząc, że widzi kobietę z dzieckiem w tej okolicy. Zaczęła się modlić w duchu, aby szczęśliwie dotarli do restauracji. Nie miała pojęcia, co może więcej zrobić, by ochronić dziecko i siebie. Nie przestawała mówić do Piotrusia, ciągle go zachęcała do dalszej drogi i starała się sprawić, by jak najszybciej zapomniał o koszmarze, który ich spotkał.

– Synku, spójrz na ten kościół z wysoką wieżą! A widzisz tę śmieszną witrynę sklepową? Wiesz, jakie auto tam stoi? – zagadywała chłopca Amelia.

– To volkswagen! – odpowiadał jej wesoło Piotruś, po czym wskazał jej paluszkiem kolejny samochód. – A ten, mamo?

– To opel – powiedziała, ciesząc się, że zabawa wciągnęła chłopca i dzięki temu są już coraz bliżej celu.

Co jakiś czas Piotruś pojękiwał, że bolą go nóżki, ale Amelia nie mogła teraz wziąć synka na ręce. Znalazła w kieszeni lizaka, który czekał na czarną godzinę, i podała go chłopcu. Byli już coraz bliżej mcdonalda. Niebo pojaśniało, a na horyzoncie pojawiało się coraz więcej samochodów i ludzi spieszących do pracy.

Kobieta zastanawiała się, co dzieje się teraz w głowie tego małego chłopca. Czy on rozumie, dlaczego w ogóle wyjechali? Czy powinna mu to wytłumaczyć? Jeśli tak, to kiedy i jak? Dużo pytań krążyło po jej głowie i co najgorsze, nie znała na nie odpowiedzi. Z jednej strony nie chciała obarczać synka swoimi małżeńskimi problemami, a z drugiej przecież musiała jakoś z nim o tym porozmawiać. Tymczasem Piotruś rozglądał się wszędzie zaciekawiony i był naprawdę zadowolony z lizaka, którego dostał. Patrzyła na niego i nie widziała w nim strachu, postanowiła więc trochę odłożyć w czasie tę trudną rozmowę.

Wreszcie dotarli do restauracji. Amelia zamówiła dwie herbaty i frytki dla Piotrusia. Kobieta rozejrzała się wokół siebie. Dostrzegła trzech chłopaków zajadających się hamburgerami przy jednym stoliku i jakąś starszą panią, która schowana w kąciku piła herbatę, ogrzewając ręce na kubku. Nie spodziewała się, że zastanie tu kogoś o tak wczesnej porze. Chłopcy wyglądali, jakby wracali z imprezy. Staruszka – jakby była samotna i nie miała gdzie spać. Była ubrana schludnie, ale dość biednie. Miała przy sobie torbę, z której wystawały termos, jakiś ręcznik i ubrania. Niewykluczone, że znajdował się tam jej cały dobytek.

Pani przy kasie była lekko zdziwiona, widząc kobietę z małym dzieckiem o tej godzinie, ale na szczęście o nic nie pytała. Piotruś poszedł bawić się do kącika dla dzieci. Amelia chwyciła dzisiejszą gazetę, by choć przez chwilę odpocząć. Zapach świeżo zadrukowanych stron przypominał jej poranki w domu. Codziennie znajdowała w skrzynce aktualne wydanie branżowych gazet męża. Choć sama ich nie czytała, to lubiła właśnie ten zapach farby drukarskiej. Wiedziała, że gdyby tylko zmieniła swoją decyzję, mogłaby w każdej chwili wrócić do męża. Do pięknego bezpiecznego domu, w którym było ciepło, stała zawsze pełna lodówka. Zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę było jej aż tak źle? Co z tego, że nie była szczęśliwa z Jerzym? Piotruś miał wszystko, czego mu było trzeba. Dopadły ją wątpliwości, w końcu naraziła dziecko na przebywanie w strasznych warunkach, a następnie musieli uciekać w środku nocy. Teraz nie mają się gdzie podziać, a na śniadanie Piotruś je frytki.

Pieniądze, które miała, powinny wystarczyć na trzy miesiące spokojnego życia, nawet jeśli nie znajdzie w tym czasie pracy. Zaoszczędzenie ich było bardzo trudne. Przez internet sprzedawała swoje ubrania, w których już nie chodziła, a także trochę złotej biżuterii. Odkładała każdy grosz. Była dobrą gospodynią i oszczędne zarządzanie budżetem domowym też pomogło jej zrealizować plan ucieczki, do czego przygotowywała się przez rok.

Mieszkanie, z którego się właśnie wynieśli, było już niestety opłacone z góry. Jeżeli wynajmie kolejne, to zabraknie jej pieniędzy na życie. Muszą przecież mieć gdzie spać, a mieszkanie jest im potrzebne nie jutro czy pojutrze, ale już dziś. Przeglądając ogłoszenia, Amelia znalazła kilka ofert wartych uwagi. Stać ich tylko na wynajęcie pokoju, ale musi on być czysty. Ale jak znaleźć spokojnych współlokatorów? Na razie spisała wszystkie numery telefonów, by za kilka godzin rozpocząć poszukiwania nowego lokum.

Siedzenie w mcdonaldzie i czekanie dłużyło się, ale przynajmniej mogła tu naładować telefon. Z powodu tego strasznego zamieszania w mieszkaniu nie miała do tego głowy. Teraz mogła poukładać myśli i zaplanować dalsze kroki. Przeglądała gazetę już dziesiąty raz i obserwowała ludzi za oknem. Na ulicach panował już duży ruch, wszyscy spieszyli się do pracy. Ciepła herbata oraz spokojne miejsce pomogły jej się uspokoić. Piotruś zaczął ziewać, nic dziwnego, w końcu mieli za sobą trudną noc. Amelia chciała jak najszybciej wymazać z pamięci to, co ich spotkało, aby ruszyć w dalszą drogę.

Około ósmej zaczęła dzwonić pod numery z ogłoszeń, ale wiele ofert okazało się już nieaktualnych, a z kolei inne pokoje miały kosmiczne ceny. Umówiła się na oglądanie dwóch mieszkań – jedno o godzinie dziesiątej, a drugie o szesnastej.

A co, jeśli nie uda się jej znaleźć żadnego pokoju? Poniesie porażkę – nie umiała nawet odejść od męża, udało jej się tylko narazić dziecko na cierpienie. Nie będzie miała wyjścia, czeka ją powrót do domu. Głowa Amelii pełna była teraz złych myśli.

Kobieta postanowiła jednak wziąć się w garść i spróbować po raz ostatni zawalczyć o nowe życie. Musiała wraz z synkiem jechać obejrzeć pokój z ogłoszenia. O taksówkach nie było mowy, bo teraz szczególnie liczyła każdy grosz. Miała jeszcze trochę czasu do dziesiątej, więc ruszyła na poszukiwanie autobusu.

Na szczęście bez problemu dotarli z Piotrusiem na miejsce. Mieszkanie znajdowało się w bloku na parterze. Drzwi otworzyła im sześćdziesięcioletnia (na oko) pani z mocnym makijażem, włosami uczesanymi w bardzo staranny kok, natapirowanymi na górze, jakby wróciła właśnie od fryzjera. Jej czerwone paznokcie błyszczały z daleka. Amelia przedstawiła się i powiedziała, że przyszła w związku z ogłoszeniem.

– Widzę, że pani już z walizką przyszła, a przecież jeszcze nie wiadomo, czy ja pani wynajmę ten pokój. – Amelię trochę onieśmielał ten niemiły ton kobiety.

– Walizkę mam ze sobą przypadkiem, ale to prawda, poszukuję pokoju od zaraz.

– Nic pani nie mówiła, że będzie z dzieckiem – odburknęła właścicielka mieszkania.

– A czy to jest jakiś problem? – Amelia nadal starała się być miła.

– Dzieci są niegrzeczne i hałasują, a ja potrzebuję spokoju – odpowiedziała stanowczo kobieta. Ton jej głosu był coraz bardziej arogancki.

– Czy mogę zobaczyć pokój? – Amelia zaczęła się trochę niecierpliwić.

– Proszę za mną. – Dopiero teraz ta elegancka kobieta wpuściła ich do mieszkania.

Pomieszczenie było jasne, w oknach wisiały piękne kolorowe firany, które luźno zwisały nad ziemią. Promienie słońca przyjemnie się przez nie przebijały, tworząc oryginalny wzór na podłodze. Pachniało czystością, było widać, że wszystko miało tu swoje miejsce. Ani grama kurzu czy jakichś śmieci na dywanie – podłoga błyszczała.

– U mnie trzeba dbać o porządek – oznajmiła stanowczo właścicielka. – Do kuchni nie wchodzimy po dwudziestej, cisza nocna obowiązuje od dwudziestej drugiej. Nie wolno sprowadzać mężczyzn czy znajomych, dziecko nie może hałasować ani płakać. Dwa razy w tygodniu musi pani odkurzyć pani całe mieszkanie i wytrzeć blaty. Co dwa miesiące musi pani myć okna i zmienić firany w całym domu. Łazienkę trzeba sprzątać co tydzień, a w kuchni na bieżąco – wyrecytowała cały regulamin jednym tchem, jakby wyuczyła się go na pamięć.

Zza firan widać było wróbelki, które właśnie przyleciały na balkon. Podskakiwały żwawo i ćwierkały głośno, jeden przez drugiego. Piotruś podbiegł do okna, żeby zobaczyć ptaszki, ale niestety przebiegł w butach po czystym dywanie.

– Tak nie wolno! – krzyknęła właścicielka. Amelia się wystraszyła, a małemu łzy stanęły w oczach. Chłopiec nie wiedział, co się stało. Wrócił szybko do mamy i przytulił się do niej mocno. Rozpłakał się, a jego drobne rączki ściskały nogę Amelii. – Co to za maniery ma ten młody człowiek? W butach po dywanie? Mówiłam, że dziecko ma być grzeczne. Sama pani rozumie, że nie mogę pozwolić na to, aby niszczono mi mieszkanie.

Kobieta wyprosiła ich, co oznaczało, że nie zamierza wynająć im pokoju.

Piotruś popłakiwał, a Amelii zajęło chwilę uspokojenie go i wytłumaczenie mu, że to nie jego wina i że znajdą inne, lepsze mieszkanie. Niestety w kieszeni nie miała już lizaka, by pocieszyć chłopca. W głębi duszy Amelia poczuła ulgę. Właścicielka sprawiła na niej tragiczne wrażenie. Kobieta oczekiwała, że Amelia będzie jej sprzątać całe mieszkanie i jeszcze płacić za pokój, w którym jej dziecko nie będzie mogło się ruszyć.

Kiedy Piotruś się uspokoił, ruszyli na poszukiwanie kolejnego autobusu, by dojechać do drugiego mieszkania. Było jeszcze wcześnie, ale nauczona doświadczeniem Amelia postanowiła jechać i obejrzeć na spokojnie okolicę. Aplikacja w telefonie podpowiedziała jej, jak dojechać, i poszli w stronę przystanku, ciągnąc za sobą walizkę.

Dotarli na osiedle pełne bloków. Place zabaw, które mijali, wywoływały ich zachwyt. Dość szybko odnaleźli właściwy adres, ale było dopiero po pierwszej. Brzuch Amelii przypominał, że zbliżała się pora obiadowa i warto rozejrzeć się za dobrym jedzeniem. Szyld z napisem „obiady domowe” wywołał uśmiech na twarzy mamy i synka, a smakowite zapachy zachęciły do wejścia. Piotruś wybrał sobie naleśniki z serem, natomiast Amelia nabrała ochoty na pierogi ruskie, do tego pyszny kompot dla nich obojga. Kobieta zaczynała wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone. Zaglądało tu sporo osób, co świadczyło o tym, że restauracja cieszy się popularnością w tej okolicy.

Czekając na obiad, Amelia obserwowała przez okno, jak toczy się codzienne życie osiedlowe. Dzieci powolnym krokiem wracały ze szkoły z wielkimi plecakami, jakby im nigdzie się nie spieszyło. Dorośli dźwigali siatki z zakupami, a po trawie biegały psy. Miło się na to wszystko patrzyło. Dla Amelii taki widok był czymś niezwykłym, tak samo jak codzienność tych wszystkich ludzi, których obserwowała. Bardzo chciała, by jej życie tak właśnie wyglądało. Było po drugiej, kiedy wyszli najedzeni z restauracji i optymistycznie nastawieni na resztę dnia. Zaproponowała synkowi, żeby poszli jeszcze na plac zabaw, skoro mieli jeszcze chwilę. Chłopcu zaświeciły się oczy z radości.

Amelia najpierw starała się wytłumaczyć synkowi, że pani w poprzednim mieszkaniu zachowała się niewłaściwie i nie było w tym jego winy. Potem opowiadała mu śmieszne historie i bawili się w wymyślanie rymowanek, by jak najszybciej zapomnieć o złych doświadczeniach. Plac zabaw był doskonałym miejscem, by odsunąć od siebie smutki.

Ostatnie godziny nie były dla nich łaskawe. Amelia postanowiła jednak już się tym nie zamartwiać i zająć się synem. Na placu zabaw były fantastyczne zjeżdżalnie, kolorowy tor przeszkód. Piotruś bawił się świetnie, obserwował inne dzieci i robił to, co one. Plac zabaw tworzą dzieci, a nie sprzęty, każda gra ma sens wtedy, gdy ma się kolegów i koleżanki.

Tymczasem Amelia siedziała na ławce, patrząc na uśmiechniętego synka. Nie tak to sobie zaplanowała, musiała coś wymyślić, bo jeżeli i ten pokój okaże się nietrafiony, to będą musieli wrócić do domu. Pomyślała, że wykona jeszcze kilka telefonów i umówi oglądanie innych mieszkań, tak na wszelki wypadek. Niestety, okazało się, że kolejne spotkania z właścicielami mogłyby się odbyć dopiero po dwudziestej, czyli po odjeździe ich ostatniego autobusu do domu.

Wszystko wydawało się takie proste, kiedy rozpisywała swój plan na kartce w domu: najpierw zamieszkać w wynajętym pokoju, później znaleźć pracę, a potem jeszcze jakieś dodatkowe zajęcie, żeby móc się przenieść do mieszkania.

Na razie nie udało jej się wykonać pierwszego zadania, a co będzie dalej? Dość rozmyślania i zamartwiania się. Kiedy patrzyła na bawiącego się Piotrusia, czuła się znowu szczęśliwa. Właśnie tego mu było potrzeba – kontaktu z rówieśnikami, beztroski i zabawy. Co chwilę przybiegał po swoje dinozaury, żeby pokazać je kolegom. Choć nie chodził do przedszkola i nie spotykał się z innymi dziećmi, to świetnie sobie radził. Nie da się ukryć, że przebywanie w domu z mamą to nie to samo, co zabawa z kolegami.

Było im tu tak dobrze. Delikatne promienie słońca padały na twarz Amelii. Przymykała na chwilę oczy, pozwalając sobie na odpoczynek. Szybko jednak przypominała sobie, że przecież musi pilnować Piotrusia. Jej synek ciągle się uśmiechał i widać było, że czuje się tu bardzo swobodnie. To miejsce stworzone dla nich, mogłaby tu codziennie siedzieć i patrzeć na bawiące się dzieci.

Zbliżała się czwarta, więc trzeba było się zbierać. Amelia otrzepała Piotrusia z piasku, poprawiła mu czapeczkę i ruszyli w kierunku bloku. Ponieważ mieszkanie, które mieli oglądać, mieściło się na trzecim piętrze, to znów musieli wnieść swoje bagaże po schodach. Drzwi otworzyła im szczupła, wysoka blondynka z przyjaznym uśmiechem. Od razu zaprosiła ich do środka. Miała krótkie włosy, ale bardzo fantazyjnie ostrzyżone, i kolczyki – długie, miękkie piórka, od których nie można było oderwać oczu. W pierwszej chwili Amelia pomyślała, że kobieta musi być artystką. Po chwili do przedpokoju weszła druga dziewczyna, młodsza od pierwszej, ale równie uśmiechnięta i przyjaźnie nastawiona.

Pokój był bardzo ładny, a przede wszystkim czysty i słoneczny. Znajdowało się tam duże łóżko, na którym zmieściliby się oboje, był nawet telewizor. Wysoka dziewczyna z piórkami w uszach oprowadziła Amelię po wszystkich pomieszczeniach. Tutaj naprawdę mogłaby zamieszkać. Było schludnie, ale bez rygorystycznych zasad jak w poprzednim miejscu.

– Podoba mi się tu – powiedziała ze szczerym uśmiechem Amelia, gdy obejrzała już wszystko.

– Musimy poczekać z decyzją na naszą koleżankę, która wróci z pracy po osiemnastej. Jutro wybierzemy lokatora, ponieważ już kilka osób oglądało ten pokój – odparła blondynka.

Uśmiech szybko zniknął z twarzy Amelii, bo dotarło do niej, że przecież nie tylko ona szuka w tym mieście pokoju.

– A czy mogłybyście dać mi znać jeszcze dzisiaj? Nie mam gdzie nocować i muszę wiedzieć, czy mam szukać dalej przed nocą.

Obie dziewczyny spojrzały na walizkę stojącą w przedpokoju i na Piotrusia.

– Jesteś sama z dzieckiem? – spytały prawie równocześnie dziewczyny.

– Tak, przyjechałam tu wczoraj. Szukam mieszkania i pracy.

– Dobrze, w takim razie dziś po osiemnastej do ciebie zadzwonimy – poinformowała dziewczyna z piórkami.

Jolę bardzo zainteresowała ta miła, nieśmiała dziewczyna. Do tej pory nie wynajmowała pokoju osobie z dzieckiem. W oczach Amelii zobaczyła prośbę o pomoc i desperację. Musiała być odważna, bo radziła sobie sama, choć nie wyglądała wcale na taką. Miała włosy gładko zaczesane w kucyk, bardzo delikatny makijaż, wygodne ubranie. Amelia nie wyróżniała się z tłumu i na podstawie jej wyglądu nie dało się stwierdzić, że jest silną kobietą. Jola chętnie by ją poznała bliżej, ale Amelia miała dziecko, a to zdecydowanie utrudniało sprawę. Poza tym mają przecież inne kandydatki.

Amelia podziękowała dziewczynie i zabrała Piotrusia. Kiedy wyszła z bloku, zastanawiała się, dokąd ma teraz iść. Usiadła na najbliższej ławce, podała synkowi herbatniki i czekała na telefon. Nie wiedziała, co o niej myślą, nie mówiły też nic na temat Piotrusia, tylko się do niego uśmiechały. Osiedle było fantastyczne, mieszkanie też, ale dlaczego to ją miałyby wybrać na lokatorkę? Jest przecież z dzieckiem. Przytuliła synka mocno, mając wyrzuty sumienia, że pomyślała, że przez jego obecność nie znajdą pokoju. Przecież kochała go najmocniej na świecie i tylko z nim była szczęśliwa. Albo ktoś ich zaakceptuje razem, albo nie.

Długo już tak siedzieli, kiedy zobaczyła elegancką kobietę, która na obcasach szła w kierunku budynku. Pod pachą trzymała teczkę, która nagle jej się wysunęła i jakieś zapisane kartki rozsypały się po całym chodniku. Zaczęła przeklinać niemiłosiernie, dopiero gdy zobaczyła, że Amelia i Piotruś pomagają jej wszystko zebrać, to się trochę pohamowała. Chłopiec pobiegł w stronę krzaków, bo tam jeszcze zauważył kilka kartek. Dla niego była to świetna zabawa.

– Dziękuję za pomoc, zapomniałam zapiąć teczkę – tłumaczyła się zawstydzona kobieta. – Miałam zły dzień i jeszcze na koniec wszystko się rozsypało.

– Proszę. – Amelia podała jej kolejną kartkę. – Czasem są takie dni, kiedy nam się nic nie układa. Na szczęście jutro wstaniemy i będzie nowy, lepszy dzień. – Starała się pocieszyć kobietę, bo z jej oczu można było wyczytać, że ten dzień naprawdę nie należał do udanych.

Uśmiechnęła się, podziękowała im za pomoc i weszła do klatki, stukając obcasami i kręcąc ponętnie biodrami. Teczkę trzymała już bardzo mocno, przytulając ją do siebie. Wysoki chłopak z psem otworzył jej drzwi szarmancko do klatki. Amelia pozazdrościła kobiecie – jej nikt tak nie traktował. Może powinna właśnie tak się ubierać? Z zamyślenia wyrwał ją pies, który podbiegł do nich, przyjaźnie machając ogonem. Kobieta nie pozwalała zazwyczaj Piotrusiowi głaskać obcych psów, ale ten wyglądał naprawdę przyjaźnie. Biały kundelek w śmieszne czarne łatki chciał bawić się z chłopcem. Szarmancki właściciel oddalił się, a pies pobiegł za nim, szczekając wesoło. Nagle zadzwonił telefon, a w słuchawce pojawił się znajomy głos.

– Dzień dobry, z tej strony Jola. Czy może pani wejść do nas na górę? Widzimy z okna, że jest pani pod klatką.

Trochę było jej wstyd, że ją widziały. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać. Pewnie chciały jej ładnie podziękować i przeprosić, że ogłoszenie już nieaktualne. Tak się w końcu mówi, kiedy chce się kogoś grzecznie spławić.OFICYNKA ZAPRASZA WSZYSTKICH

MIŁOŚNIKÓW DOBREJ LITERATURY!

Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury humanistycznej.

POLECAMY

Księgarnia Oficynki www.oficynka.pl

e-mail: [email protected]

tel. 510 043 387

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: