Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Daleka droga. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 marca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Daleka droga. Tom 2 - ebook

Dwaj doskonali rycerze i mistrzowie walki — husar i samuraj, ruszyli w daleką i niebezpieczną podróż. Towarzyszy im grupa oddanych przyjaciół, a tropią zapiekli wrogowie. W kolejnej, drugiej już, części cyklu — „Daleka droga”, przekonamy się, że nie tylko człowiek będzie się starał przeszkodzić im w wędrówce, a dosłownie wszystko stanie się możliwe! Śledząc przygody bohaterów, Drogi Czytelniku, będziesz mógł razem z nimi przeżywać ich wędrówkę, a w niej, różne ryzykowne przedsięwzięcia!

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8245-184-9
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

O TYM, ŻE: DOBRZE BY BYŁO, DROGA CZYTELNICZKO I DROGI CZYTELNIKU, BYŚCIE MIELI PRZYNAJMNIEJ JAKO TAKIE POJĘCIE O TYM, CO SIĘ WYDARZYŁO I ZMUSIŁO BOHATERÓW PIERWSZEGO TOMU, NAPISANEJ PRZEZE MNIE HISTORII, DO WYRUSZENIA W DALEKĄ I PEŁNĄ PRZYGÓD DROGĘ NA DRUGI KONIEC ŚWIATA — KIEDY JUŻ SIĘ NIECO W TYM WSZYSTKIM ZORIENTUJECIE, WÓWCZAS PRZEDSTAWIĘ WAM ŚMIAŁKÓW OWEJ KARKOŁOMNEJ WYPRAWY, BYŚCIE WIEDZIELI: KTO WRÓG, A KTO PRZYJACIEL — PRZY OKAZJI, DOWIECIE SIĘ TEŻ O WIELU CIEKAWYCH I FASCYNUJĄCYCH MIEJSCACH, FAKTACH, ZWYCZAJACH, HISTORII ORAZ NIEBANALNYCH LUDZIACH Z TEGO OKRESU — WRESZCIE, KIEDY SKOŃCZYCIE LEKTURĘ DRUGIEGO TOMU „DALEKIEJ DROGI”, WTEDY ZAPRAGNIECIE JAK NAJSZYBCIEJ ZAGŁĘBIĆ SIĘ W TOMIE TRZECIM, ALE… TO JUŻ ZUPEŁNIE INNA HISTORIA.

Był środek lata, roku Pańskiego tysiąc sześćset dziesiątego, kiedy czwartego lipca husaria polska pod dowództwem wielkiego hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego pokonała, a wręcz można powiedzieć, że rozniosła w pył pod Kłuszynem, połączone siły wojsk szwedzkich i rosyjskich, kniazia Dymitra Szujskiego. Czego dalszą konsekwencją było zajęcie Moskwy.

Z lektury pierwszego tomu opowieści wiemy już, że nasi dzielni bohaterowie właśnie wracali po wygranych wojennych potyczkach do miejsca stacjonowania wojsk polskich w Moskwie. Jednak, jak to zwykle bywało w takich historiach, nie była to droga ani łatwa, ani też lekka. Jednemu z oddziałów — pocztów sławnej husarii, będącego pod dowództwem porucznika Tomasza Groszkiewicza, hetman rozkazał wykonać pewne specjalne, delikatne i niebezpieczne zadanie.

Podczas realizacji polecenia, pojawiły się oczywiście nagłe i niespodziewane trudności!

W malutkiej wiosce, zagubionej gdzieś w rosyjskiej głuszy, żołnierze mieli odnaleźć ważne dla korony polskiej persony. Łatwo kazać, trudniej zrobić, bo w chutorze ktoś już przed nimi był! I nie dość, że wymordował żyjących tam kmieci, to jeszcze porwał właśnie owe potrzebne hetmanowi i królowi polskiemu osoby! Cała sytuacja nie byłaby niczym nadzwyczajnym w czasie działań wojennych, gdyby nie pewne niepokojące fakty.

Cudem ocalały świadek zdarzenia wyznał przed śmiercią, że napadli ich dziwni i straszni ludzie! Wszyscy ubrani w czarne mnisie habity, szczelnie okrywające ich sylwetki, z naciągniętymi na głowy kapturami, które skrywały w mroku bandyckie oblicza! Ludzie ci ponoć posługiwali się niesamowitą i straszną bronią, nigdy dotąd nie spotkaną przez polskich żołnierzy. Strasznymi sztyletami, nazywającymi się, jak się później okazało — „Duszami”! Z całej wioski ocalał chłopiec o imieniu Iwanka, uratowany przez husarów oraz kilka porwanych kobiet, wśród których były jego matka i siostra, uprowadzone przez tajemniczych mnichów — tytułowych „Czarnych Braciszków”.

Po dotarciu do Moskwy, żołnierze oczywiście starali się wyjaśnić, skąd się tam wzięli i kim byli napastnicy oraz dlaczego dokonali mordu na Bogu ducha winnych chłopach oraz dlaczego uprowadzili akurat te kobiety.

Wszystko wskazywało na to, że ci doskonale wyszkoleni mnisi, to najemni zabójcy! Wykorzystywani przez Szwedów do niecnych politycznych celów!

Zresztą, polska korona i sam hetman Żółkiewski też mieli w tym, co się wydarzyło, swój sekretny i polityczny interes.

Duchowi przywódcy i dowódcy najemnych mnichów, byli ludźmi równie bezwzględnymi, co oni sami. Zaś braciszkowie (co ciekawe zazwyczaj sami albinosi) prócz doskonałego wyszkolenia, byli fanatycznie oddanymi Bogu, sprawie i zwierzchnikom. Smaczku całej sprawie dodawał fakt, że w gronie owych „Czarnych Braciszków”, były też kobiety! Równie dobrze wyszkolone i tak samo bezwzględne, jak ich kamraci.

W tym niespokojnym czasie, kiedy w Moskwie i w całej Rosji działy się różne, czasem dziwne, a często straszne rzeczy, w sam środek wojny trafił wysłannik cesarza oraz szoguna z dalekiej Japonii — ambasador Yoshikatsu Imagawa. Japoński wysłannik miał za zadanie zawrzeć korzystne umowy handlowe z miejscowymi włodarzami albo z tymi, co w tym czasie byli w Rosji u władzy.

Niestety, plany dzielnego samuraja pokrzyżowali właśnie owi najemni mnisi, zabijając kilku najważniejszych ludzi z jego świty. A co najgorsze, przede wszystkim czyhali na życie samego Imagawy, który nie wiedząc o tym, wepchnął się w tkaną z mozołem i od szeregu lat, sieć wpływów polityczno-gospodarczych króla Szwecji! Nie dość, że zrobili to już Polacy, najeżdżając Moskwę, to jeszcze pokazał się ów wysłannik egzotycznego kraju z wypchanymi złotem kieszeniami i konkurencyjnymi propozycjami. Chciał kupować drewno, miedź i żelazo, czy drogocenne kamienie i handlować!

Nie mogli do tego dopuścić!

Rozpoczęła się perfidna i zabójcza gra, w której jedną z głównych ról odgrywali właśnie „Czarni Bracia”. Oczywiście, wplątani w nią zostali rycerze z pocztu Tomasza Groszkiewicza, ambasador Japonii i wielu innych ludzi oraz, co ciekawe, porwane w wiosce kobiety z małym Iwanką uratowanym z wioski.

Powiem tylko tyle, Szanowna Czytelniczko i Szanowny Czytelniku, że po wielu groźnych wydarzeniach, za namową i na prośbę hetmana Żółkiewskiego (któremu się przecież nie odmawiało), ten sam poczet husarski, który wcześniej trafił do chutoru, teraz miał za zadanie odeskortować japońskiego ambasadora daleko na wschód. Co się wiązało z tym, że Groszkiewicz razem ze swoimi żołnierzami i świtą Imagawy, zmuszeni byli opuścić Moskwę, kierując się na dzikie i nieznane tereny siczy zaporoskiej albo i jeszcze dalej.

Karkołomna misja miała na celu odprowadzenie i ochronę wysłannika cesarza Japonii, nawet gdyby trzeba było dotrzeć do jego rodzinnego kraju! Przy okazji, mądry hetman, chciał się pozbyć z Rosji niewygodnych dla korony polskiej ludzi z wioski — owych tajemniczych kobiet i chłopaka. Dlaczego? Wystarczy powiedzieć, że w istocie, nie byli to prości wieśniacy! Bowiem w leśnym chutorze żyła sobie, skrzętnie ukryta przed światem; jedyna córka podstarzałego Karola Podiebranda — księcia oleśnickiego, która wraz z dziećmi była ewentualną pretendentką do książęcego tronu, co koronie polskiej było bardzo nie na rękę!

Nie będę przywoływać i ponownie opisywać, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku, tych wszystkich niezwykłych wydarzeń albo szeregu dziwnych, a czasem groźnych lub śmiesznych przygód, jakich doświadczyli bohaterzy opowieści w siedemnastowiecznej stolicy Rusi. Nie będę też opowiadać o przeogromnych i dzikich stepach Azji, na których porucznik, ambasador oraz reszta przyjaciół walczyła o życie, będąc w niewoli u wielkiego tatarskiego sułtana. Ani o tym, że w akcie rozpaczy podjęli walkę z wrogiem, by zaraz potem, zrządzeniem losu, znowu znaleźć się w lochach, tym razem kozackiej twierdzy Perekop! Czy też mówić o tym, że i z tej opresji znaleźli sposób na ucieczkę!

W drugiej części pierwszego tomu „Dalekiej drogi”, pojawiają się kolejni i nowi bohaterowie historii, jak na przykład: tajny wysłannik korony polskiej, czy dowódca oddziału wojsk kozackich o wdzięcznej nazwie „rota pułku kozackiego pod wezwaniem Świętego Pantaleona” porucznik kozacki Semen Pawluk, albo też — tajemniczy mędrzec o imieniu Horhur.

Śledząc ich przygody, poznacie niektóre zwyczaje i życie ówczesnych Kozaków, Tatarów i innych ludów zamieszkujących dalekie i dzikie stepy, jak choćażby sposób polowania za pomocą drapieżnych ptaków.

Dlatego, po tych kilku słowach zachęty, może jednak skusicie się i sięgniecie do lektury pierwszego tomu „Dalekiej drogi”!

A wtedy, sami się przekonacie ile Was ominęło!

*

Szanowna Czytelniczko i Szanowny Czytelniku!

Żebyście się nie pogubili w tym, kto jest kim w kolejnym tomie „Dalekiej drogi”, przedstawiam bohaterów opowieści z tomu pierwszego, których spotkacie, czytając o ich dalszych przygodach, dodając przy tym krótki opis każdego z nich.

OSOBY

HUSARSKI POCZET GROSZKIEWICZA (ALBO RACZEJ TO, CO Z NIEGO POZOSTAŁO).

— Dowódca. Porucznik TOMASZ GROSZKIEWICZ, herbu Samson. Przez przyjaciół zwany GROCHEM. Jeden z głównych bohaterów opowieści. Po tragicznej śmierci matki Tomasza, ojciec zdziwaczał i w rezultacie stracił rodzinne włości. Na szczęście jednak, zostało mu trochę złota, które oddał synowi, by potem przepaść bez wieści. Groch wyruszył w świat, ucząc się wojaczki u znamienitych nauczycieli i na różnych wojnach. Wędrując po wielu krajach i miastach, pozbierał kompanię, która od tego momentu została jego drużyną — pocztem. Baśka, to pieszczotliwa nazwa tomaszowej karabeli.

— Pierwszy pocztowy — WYZIMA BOBREK. Przez przyjaciół zwany WYSZEM lub WYZIMĄ — przyboczny Groszkiewicza. Pochodził ze Śląska. Wielki i małomówny siłacz, który w cywilu „robił” jako gwarek (górnik) w kopalni srebra w Tarnowskich Górach. Przyjaciel Groszkiewicza na śmierć i życie! Groch mu dwa razy życie uratował. Raz, kiedy usiekł Turka, co to mu chciał łeb ściąć, a drugi, kiedy wywiózł Wysza z wioski, gdzie gawiedź chciała ubić Bobrka za miłość do Halszki, wójtowej córki, przypisanej już innemu. Jego miecz, to potężny Pogrzebacz.

— Drugi pocztowy — ZBROSZ KAPICA. Najczęściej wołany KAPICĄ albo ŁASKĄ. Jeden z rycerzy pocztu. Onegdaj porzucił zakonny habit, czyli zrzucił kapicę właśnie. Od małego wychowywał się w tykocińskim klasztorze. Niby chucherko, ale jak to mówią: żyła, co nożem rozkroi i szablę wbije gdzie trzeba. Woli kobitki i wino, niż śpiewy kościelne.

— Trzeci pocztowy — UNICH albo UNOSZ SELLOUF. Zwany ANGOLEM. Ojciec Anglik, co to uciekł spod stryczka, a matka Czeszka. Zatwardziały protestant. Jednak mocno oddany Polsce, bo jak twierdził: Polska kiedyś zostanie pępkiem świata! Tak mu objawił we śnie sam Bóg Wszechmogący. Najbardziej kochał nasze jedzenie. Unosz, to pocztowa kuchta, która rządziła dwójką sług — ciur obozowych.

— Namiestnik pocztu — KILIAN EWIKONT. Najczęściej wołany ŚLEDZIEM. Jeden z rycerzy Groszkiewicza. Kaszub z pochodzenia. Twardy i sprawiedliwy. Jego, z dziada pradziada, rybacka rodzina nigdy mu nie wybaczyła faktu, że porzucił rybaczenie. Pokłócił się z ojcem i resztą braci, bo wolał szablę, a nie smród śledzi. Dlatego musiał uciekać z domu, a potem zaciągnął się do Grocha. Wysoki i rudy.

— Pocztowy, czyli rycerz w poczcie — MYSŁAK ZDZIEWUJ. Nazywany MASEŁKIEM. Wolny Chłop z Podlipia. Twardy i uczciwy. Ruszył w świat, żeby jak mówił: znaleźć jaką babę, no i dla ojczulka trochę grosza uzbierać.

— Pocztowy — DOBEK MILEJ — Czech. Wysoki jasnowłosy i suchy, jak wyschnięty wiór. Dlatego też, wszyscy wołali na niego — WIÓR.

— Ciura pocztowy, czyli pachołek obozowy — BARTŁOMIEJ SMOGORZ. Drugi z ocalałych pachołków po przygodach w Moskwie. Chłop spod Kalisza. Turcy ubili mu żonę, poszedł więc walczyć i zabijać, jak mówił: te „psie syny”.

GRUPA I ŚWITA AMBASADORA IMAGAWY (CI, KTÓRZY SIĘ OSTALI).

— Ambasador cesarza Japonii i wielkiego szoguna Tokugawy — YOSHIKATSU IMAGAWA. Samuraj i najmłodszy syn głowy rodu Imagawa, zaufanego i poddanego szogunowi. Wysłany z tajną misją przez rządzącego w Japonii szoguna — Hidetadę Tokugawa do Rosji, by przysporzyć cesarstwu bogactw; drewna, żelaza i szlachetnych kamieni. Typowy przedstawiciel wysoko urodzonych elit ówczesnej Japonii. Jednak współdzielenie trudów i stałe przebywanie w towarzystwie innych członków wyprawy, wyraźnie zmieniło jego charakter.

— Przyboczny i przyjaciel Yoshikatsu — TARÖ HOICHI. Samuraj. W wielu przypadkach chronił swojego pana i nadstawiał za niego pierś. Silny i wielki jak na Japończyka. Od małego wychowywał się razem z Yoshikatsu. Są jak bracia.

— Garderobiany i zaufany sługa ambasadora — NAOKI MASADA. Masada posiadał umiejętności i doświadczenie w leczeniu ran i chorób. Obsługiwał Imagawę w czasie posiłków. Cichy starszy człowiek. Z racji wieku i doświadczenia był „szefem” służby Imagawy. Służył jeszcze u ojca ambasadora. Małomówny, oddany i pierrońsko dobry w walce wręcz. Szkolił zresztą Imagawę w walkach. Znał łacinę.

— Zaufany szpieg i człowiek do zadań specjalnych — OZU SUMIKI. Jeden ze świty ambasadora, prawdopodobnie wyszkolony ninja.

— Sługa i członek świty ambasadora — AKIO SUZUKI. Imagawa nie darzył go zaufaniem. Podejrzewa, że Suzuki był szpiegiem cesarza albo jakiejś grupy nieprzychylnej Tokugawie.

— Podrzędni słudzy: FUMIO SASAKI, NAOTO KITARU, JUNJI BUSHI i SHÖ KUSUKI — postacie drugoplanowe.

STAŁA ZAŁOGA CZAJKI „SIRA WORONA” (SIWA WRONA).

— Komandyr (dowódca) czajki — JAN TYTUS WRONA. — Polak, który po śmierci swojej ukochanej, wyruszył w świat. Tak trafił do kozackiej floty czajek, gdzie wykazał się odwagą i wieloma umiejętnościami. Zaufany komandyr pułkownika Toszenkowicza, dowódcy pułku kozackiego. Brał udział w wielu wyprawach kozackich czajek i łupił tureckie porty.

— Sternik — AGATON. — Drugi sternik w załodze Wrony. Babiarz i chyba chory na trypla. Wiecznie uśmiechnięty i pięknie śpiewał, lubił denerwować Jana. Ma basowy głos i długie wypielęgnowane włosy, którymi wabił białogłowy.

— Sternik i cieśla okrętowy — STIOPA AWRAMOWICZ. — Były pop, który podobnie do Łaski, wolał czcić Boga na swój sposób, a tym sposobem była włóczęga po morzach. Świetny cieśla okrętowy, który potrafił z drewnem wszystko zrobić! Zmajstrował galion na dziobie czajki Wrony.

— Sternik — SALAK FERAH. — Pierwszy sternik dziobowy i rufowy. Pół Turek, a pół Tatar. Będąc małym chłopakiem, został uprowadzony na czajkę przez jedną z kozackich łodzi i… spodobało mu się bycie zaporoskim morjakiem. Szanował i podziwiał Wronę.

— Sternik — DANYŁO SWICZ. — Drugi sternik rufowy, przez załogę nazywany CWITEK (Kwiatek). Młodzian o urodzie cherubina. „Latały” za nim wszystkie dziewoje w Perekopie. Umiał pisać i czytać, czym złościł Wronę, bo pisał… wiersze.

— Ostatni z załogantów — HURAK-DURAK. — Chłopiec pokładowy, który nie grzeszył zbytnio rozumem. Przygarnięty przez Jana Wronę jeszcze jako dziecko, które komandyr znalazł ledwie żywe w jednym z portów Morza Czarnego. Hurak-Durak może i nie grzeszył umysłem, ale co do żeglowania i co do morza — miał szósty zmysł!

RESZTA TOWARZYSZY W DRODZE

— IWANKA, czyli — IWAN PROCHORYCZ TOMIN. Syn Agaty. Chłopiec zabrany przez Groszkiewicza ze wspomnianego wcześniej chutoru. Wytrwale poszukiwał matki i siostry. Tak jakoś wyszło, przynajmniej w jego mniemaniu, że przystał do podróżników. Doskonale strzelał z łuku.

— AGATA, czyli AGAFIA JEGOROWNA TOMIN, a tak na prawdę — AGATA PODIEBRAND. — Matka Iwanki i Wiery. Prawdopodobnie (a wszystko na to wskazywało, że w istocie tak było), to jedyna żyjąca następczyni oleśnickiego księcia — Karola Podiebranda. Nie istotne, że z nieprawego łoża, ale zawsze to księżniczka. Piękna kobieta, o długich ognistych włosach, nic o tym fakcie nie wiedziała, aż do czasu, kiedy to „Czarni Braciszkowie” porwali ją z wioski.

— WIERA, czyli — WIERA PROCHORYCZ TOMIN. — Córka Agaty. Równie piękna jak jej matka, ale o bardziej delikatnej urodzie. Jak na razie, Wiera nie może dojść do siebie po tym wszystkim, co przeżyła w perekpskiej twierdzy. Miała, co prawda adoratora i wzięła z nim ślub, ale… to już było, minęło i nie powróci!

— Eks mniszka „Czarnego Bractwa” — DAGNY. — Nic nie wiadomo o jej przeszłości. Jeszcze nie tak dawno należała do „Czarnych Braci”. Było tak do momentu, kiedy Yoshikatsu Imagawa odebrał jej mroczny sztylet — Duszę, ciężko raniąc w czasie potyczki. Wygolona głowa i ładna twarz. Gdyby nie fakt, że na prawym policzku miała bliznę, możnaby powiedzieć, że wyglądała niczym anioł. Blade i duże niebieskie oczy. Nie jest albinosem, jak większość braci.

— Eks mnich "Czarnego Bractwa" — BÖ ISBERG z Narkë. — Do niedawna zausznik szwedzkiego konsula i najważniejszy z członków tajnego bractwa „Czarnych Braci” w ówczesnej Rosji. Albinos i niezwykle sprawny zabójca, a zarazem największy wróg Groszkiewicza i Imagawy. Jeden Bóg wie, czym się kiedyś zajmował. Szrama na lewym policzku od oka do żuchwy, świadczyła tym, że nie były to tylko modlitwy i medytacje. Tak było do dnia, w którym, podobnie do Dagny, trafił na Imagawę.

— Ataman kozacki — OŁEKSANDR PAWLUK. — Brat porucznika i dowódcy roty, kozackiego pułku spod sztandaru Świętego Pantaleona — Semena Pawluka, z którym nie jeden z „towarzyszy w drodze” miał i nadal ma na pieńku. Wszyscy mówili na niego ALOSZA lub LONIA. Wolny strzelec, który tak faktycznie rządził się i kierował własnymi prawami. Smalił cholewki do Agaty. Dobry, a wręcz wyśmienity szermierz, podobnie do Grocha, no i… klnie jak szewc.

— Wezyr tatarski — GUZEL-BEJ. — Jeszcze nie tak dawno Guzel-bej był pierwszym ministrem nurredina Karim Gireja, który to, miał zostać sułtanem zachodniej złotej ordy tatarskiej. Porwany jako jeniec przez naszych bohaterów, przyłączył się do nich dla jakichś swoich, konkretnych i niewyjaśnionych celów, a że Guzel-bej to wytrawny gracz, co to nie jedną intrygę uknuł, trudno powiedzieć, jaki był jego faktyczny powód trwania w drodze.

— Dragon — ANTONI PAWEŁ WYKA. — Przez towarzyszy nazywany ANTON. Potężnie zbudowany kowal z chutoru w którym żyła i mieszkała Agata z dziećmi. Jako jedyny skutecznie stawił czoła mnichom i wysłał jednego, czy dwóch do nieba albo piekła. Niezwykle słowny i niezwykle silny. Dorównywał siłą Wyzimie. Wysłany przez księcia Karola Podiebranda do opieki nad Agatą i dziećmi, z czego wywiązywał się bez wytchnienia.

— Mag i mędrzec o wielu imionach. — HORHUR, zwany też ADAPĄ, etc. — Tajemniczy człowiek, który prócz niezwykłej umiejętności leczenia ludzi z wszelkich chorób i przypadłości, potrafił mówić we wszystkich językach świata, miał umiejętność czytania w myślach, umiał zajrzeć w przyszłość oraz posiadał wiele innych umiejętności. Kolejną cechą Horhura było to, że nikt nie wiedział ile mag miał lat. Zresztą on sam tego nie wiedział. Jego nieodłącznymi towarzyszkami i opiekunkami były:

— KICHIK-GUL (KWIATUSZEK) I YOSHBALIQ (RYBKA). Dziewczęta równie delikatne, co piękne. Potrafiące, kiedy zajdzie taka potrzeba, stanąć do walki i pokazać lwi pazur.

— Pułkownik królewski — URSYN NEPOMUCEN KULICKI herbu Kos / hrabia Ledóchowski. Dziwna, ale bardzo ważna persona, która pojawiła się na drodze towarzyszy Grocha i Imagawy jeszcze na zaporoskich stepach, gdy Groch i reszta byli w niewoli u Tatarów, a potem Kozaków. Człowiek o wielu twarzach i wielu umiejętnościach, a co najważniejsze — szpieg Korony, który wyciągnął ich z niewoli!

— Mały WAŚKA. Chłopczyk, który poszedł z wszystkimi w drogę, bo prócz nich, nic mu nie zostało. No, może za wyjątkiem krasuli, którą się zajmował. Ludzie mówili na niego: Głupi Waśka, ale on wcale głupim nie był, ooo… nie!

— Ostatnim uczestnikiem wyprawy, który dołączył do niej jeszcze w pierwszym tomie opowieści był KOTEK! Nie możemy przecież o nim zapomnieć! Gepard, który zapałał miłością do Waśki i reszty bractwa. Miast wolności, wybrał drogę w nieznane u boku swojego nowego stada — ludzi.

SZANOWNA CZYTELNICZKO I SZANOWNY CZYTELNIKU!

Teraz już wiesz albo przynajmniej, masz jako takie pojęcie o tym, co i kto cię czeka na kartach książki, której lekturę zaraz rozpoczniesz.

Jeżeli, kończąc czytać, stwierdzisz, że trudno ci się rozstać z bohaterami historii, będzie to dla mnie — autora opowieści, wielka nagroda!

Dlatego, nie ma co zwlekać! Zacznijmy wreszcie podróż! W drogę!…

Autor:

SERGIUSZ JAN URBANOWICZSywasz — Morze Zgniłe — system płytkowodnych zatok na północno-wschodnim wybrzeżu Krymu. Te słonowodne akweny, oddzielone są od morza Azowskiego długą Mierzeją Arabacką. Długość całego akwenu aż do ujścia na Morze Azowskie to około 200 km, zaś szerokość zatok i połączonych ze sobą płytkich jezior jest rzędu 0,5 do nawet 35 km. Akweny Sywaszu są płytkie bo nie przekraczają 3,5 metra. Woda jest mocno zasolona, a brzegi zarośnięte i bagniste.

Mierzeja Arabacka — piaszczysta mierzeja oddzielająca Sywasz od morza Azowskiego. Długość 112 km, a szerokość od kilku do nawet 270 km.

Barial-Assak — turecka nazwa Morza Azowskiego.

Morjak — ukr. Żeglarz.

Falkonet — pol. sokolik — małe działko okrętowe (rodzaj kolubryny), które używane było w walce abordażowej lub do rażenia przeciwnika na małych odległościach. Miotało kule albo siekańce o wadze od 1 do 3 funtów. Długa lufa umieszczona była na ruchomych widełkach, przytwierdzonych do pokładu lub burty. Na kozackiej czajce montowano z reguły od 2 do nawet 6 falkonetów.

Witryło — ukr. Żagiel.

Geniczeska — Cieśnina Geniczeska, łącząca Sywasz z Morzem Azowskim przy końcu mierzei Arabackiej. Cieśnina mierzy około 1 km szerokości, a obecnie jej żeglowna szerokość nie przekracza 80 — 180 metrów. Dawniej, nim opadły wody Morza Azowskiego, cieśnina Genicze była szersza i miała nawet do 1 km szerokości.

Sążeń — tu, sążeń rosyjski który w XVII wieku mierzył około 2,13 m. Dzielił się na 3 arszyny.

Korok — ukr. Korek.

Półtorak — Srebrna moneta bita za czasów Zygmunta III Wazy o wartości półtora grosza.

Abu Abdallah Gabir ibn Hajjan ibn Abdallah as-Sufi — Mistrz arabskiej alchemii, zwany Gerberem. Postać historyczna. Zmarł w 815 ne. Twórca wielu traktatów i teorii alchemicznych.

Teje — Kolejne wcielenie egipskiej bogini Hathor. Żona faraona Amenhotepa III. Nie pochodziła z królewskiego rodu. Inteligentna kobieta, sprytna, a co za tym idzie — doskonały dyplomata. Była niskiego wzrostu — zaledwie 145 cm. Do dzisiaj nie odkryto jej grobu i ciała.Delia — Element męskiego ubioru szlachty. Rodzaj rozpiętego płaszcza z wełny, narzucanego na ramiona. Często wykańczanego przy kołnierzu futrem. W odróżnieniu od kontusza, delia nie była przepasywana.

Kozak rejestrowy — Kozacy objęci tzw „rejestrem” tworzyli część sił zbrojnych Rzeczypospolitej i dlatego byli pod jurysdykcją hetmana wielkiego koronnego. Takiego statusu nie mieli zwykli kozacy zaporoscy „nierejestrowi” — siczowi, których styl życia i byt nie był czasem lepszy niż tatarskich koczowników.

Towsta Guska — ukr. Gruba Gęś.

Okun — ukr. Okoń.

Zelenyj Piwnik — ukr. Zielony Kogut.

Pogonje — ros. Pogoń.

Triera — Starożytny, grecki i bardzo zwrotny, jednomasztowy okręt bojowy. Triera posiadała około 170 wioseł w dwóch lub trzech rzędach na burcie. Dziób statku uzbrojony był w potężny okuty taran, którym atakowano, niszcząc burty wrogich łodzi. Niski okręt był trudny do przechwycenia i odporny na boczne podmuchy wiatru.

Bobr — ukr. Bóbr.

Kibinimater — dawniej — w cholerę, w diabły.

Odin czowen — ukr. Jedna łódź.

Azak — obecnie, miasto w delcie Donu o nazwie Azow. W pobliżu Azowa istniała kolonia starożytnego i potężnego królestwa besporańskiego — Tanais. Jedno z ważniejszych centrów handlowych Greków, Meotów, Scytów i Sarmatów. Twierdza Azak i cały ten rejon, przechodziły przez wieki swojego istnienia pod władanie różnych państw i ludów, by w końcu w XVIII wieku zostać podbite i przyłączone do Rosji.

Yösei — mitologia japońska. Według mitologii, yösei to wróżka albo stworzenie z zachodnich krain.

Satori — mitologia japońska. Satori, to stworzenie, które potrafi czytać w ludzkich myślach. Tu — yösei satori wróżka, która czyta w myślach.

Malleus Maleficarum — łac. „Młot na czarownice” — wydany w XV wieku podręcznik dla łowców czarownic.

Kucuk-Kumru — tur. Mały Gołąb.

Adapa — w mitologii babilońskiej, mędrzec stworzony przez boga Ea. Adapa miał sprawować funkcję kapłana w mieście Eridu oraz nadzorować pracę ludzi — śmiertelników. Przypisywano mu wynalezienie mowy oraz stworzenie podwalin dla ludzkiej cywilizacji. Adapa nie otrzymał jedynie daru nieśmiertelności, jaką mieli jego stwórcy. W mojej powieści, inaczej niż w babilońskiej mitologii, mędrzec przyjął dar boga Anu, czyli — wieczne życie, ale przez to utracił pamięć.

Chalidż-e Fars — pers. Obecnie — Zatoka Perska

Lewanter — silny wiatr wiejący z kierunku Morza Śródziemnego. Najczęściej w kierunku Oceanu Atlantyckiego, ale może też pojawić się nad Morzem Czarnym i Azowskim. Niesie duże ilości opadów i wilgoci.Rozdział III

O TYM, ŻE: SIRA WORONA ZACUMOWAŁA, A CZĘŚĆ ZAŁOGI SZYKOWAŁA SIĘ DO WYPRAWY NA LĄD — LUDZIE SIĘ ZMIENIAJĄ, CO WIDAĆ BYŁO PO ISBERGU I PO… HORHURZE! — ZAPASY NA RĘKĘ WYGRYWAŁ TEN, CO MIAŁ WIĘKSZĄ SIŁĘ? — KOZACY NIE ODPUSZCZĄ I BĘDĄ ŚCIGAĆ UCIEKINIERÓW DO UPADŁEGO! — SIŁA HANDLU TKWIŁA W ZACHWALANIU TOWARU O CZYM PRZEKONAJĄ NAS DWAJ SUKIENNI KUPCY — KIEDY JEDNI ZWIEDZALI KERCZ, DRUDZY ZAJMOWALI SIĘ RÓŻNYMI WAŻNYMI SPRAWAMI, TAKIMI NA TEN PRZYKŁAD, JAK WYJAŚNIENIE SOBIE – KTO BYŁ KIM.

Zacumowali łódź w płytkiej, ale dosyć szerokiej zatoce, obrośniętej na brzegu bujną i gęstą roślinnością. Czajka wbiła się lekko dziobem w wysokie tataraki. Przed nimi, łagodnie pięły się w górę dwa niewysokie wzgórza, obrośnięte jedynie wysoką ostrą stepową trawą. Nie było widać żadnego zabudowania ani innych konstrukcji świadczących o ludzkiej bytności. Jedynie w poprzek pagórków pięła się wąska ścieżka, ale trudno było powiedzieć, czy była to droga dla ludzi, czy dla zwierząt.

Słońce stało wysoko na niebie i grzało stosunkowo mocno, jak na tę porę roku. Wokół statku panowała zupełna cisza, przerywana jedynie brzęczeniem sporej gromady małych dokuczliwych owadów oraz świergotem, oburzonych ich obecnością, ptaków ukrytych gdzieś w trzcinach i gęstych łozinach.

Kulicki stał na dziobie Sirej Worony i przez lunetę uważnie obserwował szczyty wzgórz. W pewnym momencie jego wzrok przykuł jakiś nieznaczny ruch na wschodnim pagórku. Patrzył tam z uporem. Jednak po chwili odetchnął i powiedział:

— To tylko suchak. Pasie się z młodym, a jak on się spokojnie pasie, to znaczy, że w pobliżu nie ma ani jego, ani naszych wrogów.

— Uhm… — mruknął Wrona, patrząc przez swoją lunetę — jest czysto. Prócz tego stadka nikogo innego nie widać. Trza teraz zejść na ląd i zamaskować czowen.

Groch dotknął ramienia Wyzimy.

— Idziemy Wysz. Zabierz trzech ludzi i prócz broni weźcie też toporki. Trzeba szybko obłożyć łódź zieleniną.

Na górnym pokładzie pokazał się Horhur w towarzystwie Masady i Imagawy. Medyk wdrapał się po drabinie, ale tym razem zrobił to jakby szybciej i nawet się przy tym nie nastękał. Stanął obok Wrony i przez jego lunetę zlustrował okolicę.

— Dobre miejsce… — mruknął mag, patrząc przez okular. — Puste i bez ludzi. Najbliższy dom jest jakieś dwie wiorsty stąd. Ale to nie problem, bo jest pusty. Tam można się będzie zatrzymać i przenocować przed wyruszeniem do miasta.

Złożył lunetę i oddał ją zszokowanemu komandyrowi.

— Nie patrz tak na mnie Janie, jakbyś ducha zoczył. Ja po prostu stary już jestem i przez to widzę więcej niż zwykły człek. Nawet tak doświadczony jak ty, drogi komandyrze — uśmiechnął się.

Dopiero wtedy Wrona, patrząc na twarz Horhura zdał sobie sprawę, że do tej pory kiedy tamten się uśmiechał, jego stare oblicze było poorane zmarszczkami niczym wysuszony owoc winnej latorośli. Zaś teraz, patrzył na niego człowiek, który był z wyglądu tylko nieco starszym od niego samego! I gdyby nie biała broda i włosy, można by o nim powiedzieć, że to mężczyzna w kwiecie wieku!

Komandyr miał właśnie skomentować swoje odkrycie, kiedy ubiegł go w tym Kulicki.

— Coś mi się widzi, że nocny sen i odpoczynek podreperowały twoje siły szacowny Horhurze. Wyglądasz niezwykle rześko, i jakoś tak… — przyjrzał się medykowi od stóp po głowę — wyższym się zrobiłeś?

Horhur machnął ręką.

— Ech, co waść gadasz, mości pułko… eee, oficerze — poprawił się — ale dziękuję za dobre słowo! Faktycznie, mocny sen bardzo dużo mi pomógł. Taak… Bardzo pomógł. To co, ustaliliście już kto idzie do Keriçu?

— U nas w Koronie, szacowny medyku, nazywamy to miasto Korczew — podsumował wypowiedź Horhura Groch.

Porucznik złapał za burtę i zgrabnie ją przeskoczył, wskakując do wody. Zaraz za nim uczynił to samo Wyzima, Kapica, Bartek i Iwanka. Waśka też się szykował do skoku, ale powstrzymał go, łapiąc za koszulę, Imagawa. Do ekipy dołączył oczywiście — Kotek, który długo szykował się do skoku aż w końcu długim susem zdołał wylądować we w miarę płytkiej wodzie, a potem zaraz zniknął w szuwarach.

Ludzie porucznika schwycili dwie mocne liny rzucone im przez Feracha i wciągnęli łódź jeszcze głębiej w szuwary. Teraz można było zejść z czajki po wysuniętej desce w miarę suchą stopą. Waśka wyswobodził się z uchwytu Imagawy i po chwili już razem z Teje przedzierali się przez wysoką trawę. Guzel-bej jakiś czas temu złożył swój namiocik i teraz nawet on, uginając mocno trap, gramolił się w dół, trzymając dla równowagi szeroko rozłożone ręce.

Grupa Groszkiewicza okrywała Sirą Woronę gałęziami. Ich ciężka praca dała taki efekt, że po jakimś czasie tylko wprawne i uzbrojone w lunetę oko mogło na brzegu wyłowić kształt łodzi z plątaniny krzewów i trzcin.

Na lądzie zebrali się już prawie wszyscy prócz wachty i dwóch pięknych opiekunek Horhura — Kwiatuszka i Rybki. Dzisiaj to one miały za zadanie przygotować posiłek. Towarzyszył im oczywiście Sellouf, który, jak wiadomo, zajmował się kucharzeniem w poczcie Grocha. Został też Naoki Masada, oferując swoją pomoc. Ze statku nie zszedł Wrona, no bo: jakże mógłbym zostawić na pokładzie Kwiatuszka samego, a po za tym, sprawy lądowe są dla tych co na lądzie — powiedział. — Mnie nic do tego.

Ci co już byli na lądzie, znaleźli i oczyścili z chaszczy dostępne i osłonięte miejsce, gdzie można było spocząć, a Imagawa wysłał jednego ze swoich na wzgórze, coby miał wszystko na oku.

Siedzieli lub leżeli w trawie, odpoczywając. Tu i tam toczyły się ciche rozmowy, kiedy u szczytu trapu pojawił się Bö. Mnich ubrany był w zgrzebną koszulę i płócienne portki. Jego czarny długi habit gdzieś zniknął. Na wychudzonej piersi wisiał prosty krzyżyk, sklecony z dwóch gałązek przewiązanych sznurkiem. Biała z natury twarz była teraz trupio blada i okolona siwą szczeciną rzadkiego zarostu. Na łysej do tej pory głowie mężczyzny zaczęły się pojawiać kępki krótkich, ledwie na szerokość palca, białych włosów.

Isberg rozejrzał się i, co było niezwykłe, a u niego wręcz niesamowite — uśmiechnął się! Zdali sobie sprawę, że był to szczery uśmiech, a nie wymuszony grymas ust! Zszedł wolno po desce, człapiąc bosymi stopami. Stanął na brzegu tyłem do siedzących. Wolno zdjął koszulę, a potem nie bacząc na obecność kobiet, po krótkiej chwili zastanowienia, ściągnął też portki! Świecąc gołym tyłkiem i zasłaniając dłonią klejnoty, wskoczył do wody! Wpierw zanurzył się, nurkując głęboko, a potem prychając pływał swobodnie wzdłuż brzegu przez długi czas.

Kiedy wreszcie stanął w wodzie, zamierzając wyjść na brzeg, Kilian podszedł i rzucił mu gacie.

— Zasłoń bracie swego ptaszka, bo nam białogłowy i dzieci wystraszysz… — mruknął.

Isberg złapał szmatę w locie i śmiejąc się głośno zawołał:

— Och wybaczcie, moi drodzy! Taka mnie chętka na kąpiel wzięła, żem zapomniał o obecności dzieci i niewiast! W moim kraju naga kąpiel w obecności dam, to rzecz oczywista i normalna! W saunie wszyscy gołymi tyłkami świecą i nikt się nie wstydzi!

— Jacy my są dla ciebie „drodzy”, mnichu — stwierdził kwaśno Alosza. — I nie świeć nam więcej gołą dupą, bo se jeszcze pomyślimy, że w ten oto sposób, pokazujesz gdzie nas wszystkich masz — bracie. A niektórzy są bardzo nerwowymi, więc może ci się jaka krzywda stać za tak jawną obrazę…

Isberg wyszedł z wody w szuwarach, gdzie jakoś udało mu się włożyć portki na gołe ciało, nie narażając pozostałych na oglądanie swojej nagości. Wytarł się koszulą i pilnie przez wszystkich obserwowany usiadł, jak reszta, na trawie. Wsadził sobie długie źdźbło w usta i powiedział:

— Moi drodzy, ja już nie jestem; ani „czarnym bratem”, ani mnichem, ani tym bardziej nie jestem tym dawnym Bö Isbergiem z Närke, którego znaliście do tej pory! Albo wydawało się wam, że poznaliście! Tamten człek umarł, tak samo, jak umarła dawna Dagny!

Spojrzał na dziewczynę, siedzącą niedaleko Tarö i… znowu się uśmiechnął!

— Szacowny Adapa wie o tym doskonale, prawda?

Skinął głową w stronę siedzącego pod drzewem Horhura.

— Możecie mi wierzyć albo i nie, ale jemu uwierzycie na pewno. On wam wszystko wyjaśni. Bo ja sam jeszcze nie wiem kim i czym teraz jestem. Wiem jeno, że urodziłem się na nowo, a to, jak zapewne wiecie, nic jeszcze nie oznacza. Wszak nowo narodzeni nic o sobie nie wiedzą, prawda? Bo to, co teraz jest we mnie, ta moja nowa-stara dusza, sama jeszcze nie wie kim jest. Czy jest dobra, czy też — na powrót stanie się zła…

Po tych słowach Isberg umikł, położył się na plecach, kładąc ręce pod głowę.

— Jaki znów Adapa? — odezwał się Imagawa, zwracając się do Horhura. — Ile ty w końcu masz imion, panie? Odami Pir-Pir, Horhur, a potem, to długie arabskie miano zakończone „Gerberem”, które wypowiedzieć potrafi tylko Teje i Guzel-bej. Teraz znowu — Adapa. Zaczyna mnie to irytować. Wyjaśnij nam łaskawie, medyku o wielu imionach: kim tak faktycznie jesteś i o czym teraz bajdurzy z uśmiechem na gębie, nasz zapiekły wróg i morderca? Należą się nam te wyjaśnienia, prawda? Wydaje się, że nie wiedzieć jak i skąd, ty medyku wiesz o nas wszystko, zaś my o tobie — prócz tego, że ci pamięć szwankuje, potrafisz leczyć kamieniami i znasz wszystkie języki świata — nie wiemy nic.

Imagawa wstał i przysiadł się bliżej Groszkiewicza, jakby u niego poszukując poparcia dla swoich słów.

— Inaczej, ani ja, ani chyba i inni na tej łodzi, nie będą widzieli możliwości dalszego przebywania z tobą w jednej kompanii.

Kulicki przekręcił się na brzuch i podobnie do Bö, żując źdźbło trawy, dodał od siebie:

— Zgadzam się z ambasadorem, panieee… Too, jak się po prawdzie nazywasz starcze? Bom się już trochę w tym wszystkim pogubił? Wszedłeś w naszą kompanię w miejscu i czasie niezbyt dla nas łaskawym. Zdobyłeś zaufanie, kierując nami, jak tylko chciałeś. Wierzę, że chcesz nam pomóc alboo… — przeciągnął ostatnie słowo — wręcz przeciwnie, kierują tobą inne, zgoła trudne do określenia pobudki, w których my mamy jedynie być ci pomocnymi dla osiągnięcia swojego celu. Powiesz nam, panie medyku o wielu imionach, ktoś jest? I nie zasłaniaj się brakiem pamięci, bo coś mi podpowiada, że pamięć masz dobrą, wręcz niesamowicie dobrą!

Horhur uśmiechnął się szeroko i przeciągnął zastałe stawy tak mocno aż chrupnęły stare kości. A to, co zrobił w następnej chwili, wprowadziło wszystkich w kompletnie osłupienie! Wstał z ziemi tak lekko i bez wysiłku, jakby do pionu postawiły go nie stare nogi, a jakiś dźwig albo siłacz, trzymający pod pachami. Owo lekkie powstanie wyglądało, jak samoistne uniesienie się w powietrze, a dopiero potem postawienie stóp na trawie!

Medyk zrobił wszystkie ruchy tak naturalnie i lekko, jakby czynił tak od zawsze, a przecież wszyscy nie raz widzieli i wiedzieli, ile trudu kosztowało go zrobienie bez narzekania i stękania choćby kilku kroków!

Teraz stał przed nimi, co prawda mąż zaawansowany w leciech, ale za to twardy i krzepki niczym rzepa! Twarz gładka, oko bystre i błyszczące, a włos gęsty i mocny.

Medyk przeszedł kilka kroków i przykucnął na przeciw Kulickiego.

— Pułkowniku, bo wszak nim jesteś, prawda? Jużem myślał, że ty po mojej stronie stoisz, bo siwy włos oraz doświadczenie cenisz nade wszystko! A tu, zdrada! — zachichotał, jak to miał w zwyczaju. — Starcze, mi powie! — Horhur zaśmiał się głośno, a potem spytał:

— Chcesz zobaczyć i sam się przekonać, co potrafi taki stary cap jak ja? To uklęknij i dawaj rękę tak, jak i ja to robię!…

Klęknął i wyciągnął przedramię przed siebie, opierając się łokciem na trawie.

— Na ręce siłować się będziemy! Jak wygrasz, w co szczerze wątpię, będziesz mnie mógł po wsze czasy nazywać starcem, a ja odpowiem na wszystkie wasze pytania zgodnie z prawdą. Ale, jak przegrasz… — umilkł na chwilę, przyglądając się zdumionej twarzy Kulickiego. — Jak przegrasz pułkowniku, to ja i tak opowiem wam wszystko o sobie, ale też i… o tobie! Oraz, zgodzicie się na jeszcze jedno, na coś, o co was poproszę. Przystajesz na takie warunki? Wszak nie powinno być dla ciebie problemem, powalić takie stare chuchro jak ja, prawda? — uśmiechał się pokazując rząd białych jak śnieg zębów.

Kulicki podniósł się z trawy i klęknął przed Horhurem, a potem tak jak tamten, wyciągnął swoją prawicę w trawie, przykładając ją równolegle do ręki medyka. Podnieśli dłonie i złapali się w krzepkim uścisku. Ursyn też się uśmiechał, a trzymając mocno dłoń Horhura powiedział:

— Zgoda! Przyjmuję zakład! Kiedy wygram i położę twoje ramię w trawę, w co nie wątpię, ty opowiesz o sobie wszystko o co cię spytamy starcze, bez żadnych warunków! A gdybym jednak jakimś cudem przegrał, wtedy ty opowiesz, co wiesz o mojej skromnej osobie, zaś my zgodzimy się zrobić ci tę przysługę o której mówisz, pod warunkiem jednak, że nie będzie ona w sprzeczności z naszymi zamiarami i celem. Zgadzasz się na taki układ, medyku?

Horhur patrzył w oczy pułkownika uśmiechnięty, ale już nie był to tak szczery uśmiech jakim, zapewne był chwilę wcześniej, a oczy mówiły: cwaniak jesteś, chcesz upiec dwie pieczenie na jednym ogniu! Jednak nie puszczając dłoni oficera powiedział:

— Zgadzam się Ursynie! Wszak, co mam do stracenia! Taki słaby staruszek, ba — starzec bez pamięci, jak ja! Co on też może opowiedzieć o innych, jak przecież sam nie pamięta swojego imienia! A tym bardziej, co może opowiedzieć o samym sobie? Ważne, by mieć ludzi, którzy za nim pójdą, kiedy będzie taka potrzeba.

— Hola, hola!… — zawołał Groch. — To jest rozgrywka między wami! Po co mieszać w nią innych? Może nie wszyscy z nas chcą i będą robić owo „coś”, nie wiedząc, co to w istocie jest? Zresztą, skąd panie medyku możesz wiedzieć różne rzeczy o innych i skąd niby twoja wiedza ma być tą prawdziwą?

— Na wszystkich naszych bogów, Grochu! — krzyknął Horhur, śmiejąc się. — Zastanów się! Jesteś zacnym i mądrym człowiekiem, ale w gorącej wodzie kąpanym. Zawsze się wpierw zastanów, nim coś palniesz! Bez urazy poruczniku. Jak myślisz, kto z tutaj zgromadzonych pierwszy wiedział, czy to, co powiedziałem do tej pory było prawdą?… Już nie pamiętasz? Ambasadorze, waść też nie pamięta? Mijałem się wtedy z prawdą? Agato?…

Imagawa z poważną miną, pokręcił głową zaprzeczając. Agata tylko machnęła ręką, co miało znaczyć: daj pokój Horhurze. Zaś po słowach maga na twarzy Iwanki pojawił się szeroki uśmiech.

A widzisz, poruczniku — pomyślał. — Teraz, to ty masz pogadankę o myśleniu. Tak, tak: myślenie ma wielką przyszłość, pamiętaj o tym…

— Noo, faktycznie…

Groszkiewicz zawahał się przez chwilę, a gdyby nie gęsta broda, można by było dostrzec rumieniec zawstydzenia na policzkach porucznika.

— Przyjmijmy, że ja się zgadzam. A reszta, co na to? — spytał, odwracając uwagę od swojej osoby.

Nikt więcej się nie odezwał, więc uznano, że na tak postawione warunki zakładu zgadzają się wszyscy zgromadzeni.

— Jeszcze jedno! — Wysz klęknął tuż obok Horhura i Kulickiego. — Do takiego zakładu trzeba sekundanta, coby wszystko odbyło się honorowo! Prawda?

Złapał dłonie siłujących się w swoje wielkie łapy.

— Zaczniecie, kiedy powiem: dalej! A wygra ten, co przydusi wierzch ręki drugiego do ziemi. Nie wolno pomagać sobie drugą ręką i przyginać całym ciężarem do ziemi. Tylko siła rąk się liczy!

Wyzima trzymał dobrą chwilę dłonie Horhura i Kulickiego aż nagle rozwarł palce i krzyknął:

— Dalej!

Obaj siłujący napięli mięśnie, albo może lepiej by brzmiało: Kulicki napiął mięśnie i tak mocno złapał za kułak Horhura, aż medykowi pobielały palce. Natychmiast dłoń starca pchana ramieniem oficera, powędrowała w dół, zatrzymując się o kilka cali nad trawą. I… tam się zatrzymała!

Kulicki naprężył się mocno, chcąc szybko zakończyć ten nierówny pojedynek. Zrobił się czerwony na gębie z wysiłku, a nawet, od napinania mięśni, wypsnęło mu się głośne pierdnięcie.

Może właśnie ta wpadka lekko go zdeprymowała, a już na pewno, związane z gazowym „wypadkiem” głośne i wesołe komentarze kibicujących. Może po prostu zabrakło mu sił, bo nie docenił mocy, krzepy i doświadczenia w takich zawodach zasuszonego staruszka? W każdym razie, Horhur wolno bo wolno, ale zaczął powoli unosić przygiętą rękę! Wpierw szło mu to bardzo niemrawo, ale im wyżej tym postęp był większy! Wreszcie obaj „siłacze” dotarli do punktu wyjścia i wtedy to mędrzec zawołał:

— Poddaj się, mości pułkowniku!

— Nie ma takiej opcji, staruszku! — wystękał Ursyn.

— Jak chcesz… — mruknął Horhur, a wtedy jego dłoń bez specjalnego wysiłku zaczęła przeginać rękę pułkownika.

Po chwili, to wierzch ręki Kulickiego znalazł się o cal nad ziemią. Wyzima leżał na brzuchu i z twarzą w trawie obserwował pojedynek, by w odpowiednim momencie ogłosić kto wygrał.

Wreszcie, po krótkiej chwili, dłoń pułkownika została „przybita” do ziemi!

— Koniec! — zawołał Wysz. — Bez wątpienia wygrał szacowny Horhur!

— Ale checa… — krótko skomentował Alosza, a Kilian tylko się przeżegnał i mrucząc pod nosem słowa modlitwy powiedział:

— Toż to niemożliwe! Czary, istne czary!…

— Ja tam, dałbym radę… — podsumował Anton, napinając potężny biceps.

Horhur powstał z klęczek i masując sobie dłoń powiedział:

— Mocną masz łapę mości Kulicki! Ale i to nie pomogło, prawda? Wygrałem zakład! Nie zawsze surowa i brutalna siła wystarczy do pokonania przeciwnika. Nie raz i nie dwa, by wygrać, prócz wielkiej krzepy potrzeba też innego oręża, znacznie potężniejszego! Rozumu, doświadczenia i szczęścia!… O czym przecie, kto jak kto, ale ty wiesz doskonale, pułkowniku. Wszak pobierałeś nauki u największych mistrzów wschodu! Tam w klasztorze, w wysokich górach chyba ci o tym powiedzieli, prawda? U nich mistrzami w walce, i nie tylko zresztą, są jeszcze chudsi i bardziej zasuszeni staruszkowie, a mocą ducha i sprawnością zawsze pokonają najsilniejszych młodzieniaszków…

Znacząco popatrzył na prężącego się Antona.

Ursyn tylko wzruszył ramionami i z szacunkiem skłonił głowę, składając dłonie jak do modlitwy, zaś medyk usiadł na swoim miejscu pod drzewem i głaszcząc Waśkę po głowie, powiedział:

— Wasylu, drogi chłopcze! Bądź tak dobry i przynieś mi z łodzi coś do picia. Będę dużo mówić, a to zapewne wysuszy mi gardło na wiór! I powiedz Kwiatuszkowi, żeby ci dała ze skrzyni zielony kamień. Ona już będzie wiedzieć o który chodzi! A ty Teje, moja droga przyjaciółko, szepnij Rybce na ucho, że już raz soliła zupę i więcej nie trzeba, bo Tomasz nigdzie się na razie nie wybiera.

Waśka bez szemrania zerwał się z trawy i razem z Teje pobiegli na okręt.Keriç — język tatarski, obecnie — Kercz. Najstarsze miasto na półwyspie krymskim, leżące nad cieśniną Kerczeńską. Stolica starożytnego Królestwa Bosporańskiego. W X wieku n.e. nazywane przez Słowian — Korczew. W wieku XV Korczew znalazł się pod panowaniem Imperium Osmańskiego. W Kerczu jest wiele pradawnych ruin i kurhanów oraz potężna XVII wieczna turecka twierdza Jenikale. Miasto bardzo ciekawe i barwne historycznie.

Kalmius — dawna kozacka nazwa osady na miejscu której w późniejszych latach powstało miasto Mariupol. Duża warownia i obóz, skąd dokonywano wypadów zbrojnych, tzw chadzek w rejony ujścia Donu.

Azak — dawniej była to potężna twierdza turecka, której ruiny znajdują się obecnie w mieście Azow. (35 km od Rostowa nad Donem). Na przełomie XVI i XVII wieku warownia została na krótko zdobyta przez Kozaków, zarówno dońskich, jak i zaporoskich. Miejsce w którym skupiało się wiele kultur. Mieli tam nawet osadę sprowadzeni w XIV wieku, kupcy genueńscy, którzy nazwali swoje małe miasto — La Tene.

Pułkownikowi chodziło zapewne o oddziały kozaków dońskich, na tereny których coraz bardziej zapuszczała się zaporoska rota z pułku Świętego Pantaleona. Mimo braterstwa, między kozaczyzną zaporoską a dońską zdarzały się czasem różne zatargi — jak to w rodzinie.

Królestwo Bosporańskie — starożytne państwo powstałe około VI wieku p.n.e. a położone we wschodniej części Krymu, na Półwyspie Tamań oraz na wybrzeżu Morza Azowskiego, ciągnące się aż do ujścia rzeki Don. Było to pierwsze państwo w którym różnorodna etnicznie ludność przyjęła język i kulturę grecką. (Za Wikipedią)

Szłom — szyszak, hełm typu otwartego.

Drożyć się — brać zbyt drogo za coś.

Suk — arabskie targowisko.

Aramejski — Język z grupy semickiej, używany na Bliwskim Wschodzie od II stulecie p.n.e. do czasów dzisiejszych.Chlamida — typowy męski ubiór starożytnej Grecji. Rodzaj krótkiego płaszcza z jednego płatu materiału, zapinany na broszę. Chlamidę nakładano na chiton lub gołe ciało.

Or Quapi — turecka i tatarska nazwa krymskiej twierdzy i miasta Perekop.

Dobre Miasto — Eridu. Sumeryjskie starożytne miasto w południowej Mezopotamii. Obecnie prowadzone są tam wykopaliska na stanowisku o nazwie: Abu Szahrajn w Iraku.

Zela — miejsce bitwy w 47 roku p.n.e. w której król Pontu Farnakes II został pokonany przez wojska rzymskie pod dowództwem Juliusza Cezara. To po tej bitwie Juliusz Cezar w liście do przyjaciela po raz pierwszy użył słów: veni, vidi, vici — przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem.

Iruka! Mizu no nakaniha iruka ga imasu! — jap. Delfiny! W wodzie są delfiny!

Sążeń — dawna miara długości. Około 1,7 metra.

Hoplon, aspis — duża okrągła tarcza używana przez greckich piechurów.

Falanga — szyk bojowy ciężkozbrojnych greckich piechurów zwanych od okrągłych tarcz — hoplitami.

Kalmius — osada kozaków dońskich — obecnie miasto Mariupol.Tabar, tabarzin — topór bojowy, pochodzący prawdopodobnie ze starożytnej Persji, a potem używany przez wojska na terenie dzisiejszych Indii. Trzonek od trzech do siedmiu stóp długości. Ostrze w kształcie półksiężyców pojedyncze lub podwójne i zakończone szpikulcem. Bardzo niebezpieczna i skuteczna broń, służąca do walki z konną jazdą i okutymi w zbroje.

Chodzi tutaj zapewne o parocję — łac. Parrotia persica. Jeden z gatunków tzw. żelaznych drzew. Roślina o wielu pniach, nierzadko mocno ze sobą poskręcanych. Występuje na terenie Azji Zachodniej. Twarde drewno tego drzewa, zastępowało czasami metalowe elementy urządzeń!

Niedziela — tu. Tydzień.

Anatolia — Kraina historyczna obejmująca tereny obecnej Azji Mniejszej.

Kalikat — Trzecie, co do wielkości miasto w Indiach na Wybrzeżu Malabarskim, subkontynentu indyjskiego.

Komadyrowi Wronie chodziło zapewne o słynnego osmańskiego admirała i kartografa, żyjącego na początku XVI wieku — Piri Reisa. Jego słynna i nadzwyczaj dokładna mapa świata, odnaleziona została w Topkapi w Stambule na początku XX wieku.Rozwidnyk — ukr. Zwiadowca

Wiorsta — rosyjska miara długości. Do 1835-go roku było to 1077 metrów.

Faszyna — element budowlany, składający się z ciasno wyplecionych — np. z prostych wierzbowych gałęzi — ścianek. Między które utykano jakieś „lepiszcze”. W tym wypadku glinę lub ziemię. Często faszyną umacnia się brzegi kanałów lub innych zbiorników wodnych.

Ryton — Pochodzące z Persji, starożytne naczynie w kształcie rogu, wykonane z metalu lub gliny. Służyło do rytualnego spożywania wina. Bogato zdobiony figurami zwierząt, czasem zakończony stopką — kyliksem.Odoła — strzała tatarska lub turecka, używana na krótkich dystansach, zaostrzona po obu stronach grotu. Służyła najczęściej do zwalczania lekkiej piechoty lub zabijania ludności cywilnej.

Kosoworotka — rodzaj tradycyjnej koszuli ludów wschodniosłowiańskich, która pojawiła się mniej więcej w XV wieku. Wkładana przez głowę i zapinana z lewego boku. Zamiast kołnierzyka kosoworotki, jak i też rubaszki z zapięciem od przodu, miały stójkę i długi rękaw. Koszula była długa i noszona na wierzch, najczęściej przepasana w pasie sznurkiem.

Dżiannah — w islamie termin odnoszący się do raju.

Przechodka — dawniej, jedno z określeń na kobietę lekkich obyczajów.Wielka Kabula, Żabie Męty, Doły Gruny, Wąsy Rysia — od autora — w tym wypadku nazwałem rzeki, bagna i akweny wodne tego niezbadanego rejonu świata w taki sposób, jak (przynajmniej tak podejrzewam) mogli je nazywać autochtoni. Dlatego; Wołga, to w ich języku — Wielka Kabula, a jeden z jej pomniejszych dopływów, prowadzący od strony Donu i łączący się z Wołgą, to na przykład — Żabie Męty albo Doły Gruny.

Utopiec — zły i podstępny wodny demon. Według słowiańskich wierzeń, często utożsamiany wodnikiem i mylony z topielcem
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: