Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dla niego wszystko - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
10 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dla niego wszystko - ebook

Ryan Justice może i jest jej szefem, ale nic nie powstrzyma go przed zdobyciem jej serca.

Paige Turner chciałaby zapomnieć o przeszłości, ale traumatyczne doświadczenia wciąż kładą się cieniem na jej życiu i nie pozwalają myśleć o szczęściu.

To elektryzująca, intensywna od emocji, przyspieszająca bicie serca, pełna napięcia powieść. To książka dla osób żądnych przeżyć i dreszczyku emocji.

 

Gdy już ulegną namiętności, zrobi się naprawdę gorąco! Historia jest świetnie napisana, wszystkie wątki doprowadzone do końca, a czytelnicy zakochają się w tych postaciach.

RT Book Reviews, 4 STARS

Jeśli szukacie literatury erotycznej… i bohaterów, których namiętność podpala prześcieradła, oto lektura dla was.

The Romance Reviews

Szybkie tempo, humor i seks.
Ryan i Paige w końcu znajdują drogę do siebie nawzajem. A Ryan udowadnia, że zrobi wszystko dla kobiety, którą kocha. Lektura obowiązkowa.

Night Owl Reviews, TOP PICK

Znajdziecie tu sporo naprawdę gorącej namiętności!

Harlequin Junkie, A RECOMMENDED READ

 

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8053-287-8
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG Ryan

SZEŚĆ LAT WCZEŚNIEJ…

Siedzę na metalowym krześle i czuję się nieswojo. Wolałbym stać albo chociaż mieć za plecami ścianę, ale to nie ja dyktuję warunki, więc robię, co mi każą. Siedzę spokojnie i panuję nad oddechem. Od niechcenia rozglądam się po pomieszczeniu. Staram się nie dać nic po sobie poznać. Przyświeca mi tylko jeden cel: jak najbardziej zbliżyć się do mężczyzny, którego zaraz poznam. Mam zejść jeszcze głębiej do podziemia – chociaż nie jestem pewien, czy tego chcę. To może zaprowadzić mnie dalej, niż byłbym gotów pójść.

Znajdujemy się na zapleczu restauracji w północnej części Manhattanu. To jedno z takich miejsc, które mają zapewniać prywatność odwiedzającym je osobom. Przy przeciwległej ścianie, tuż obok wyjścia, stoi dwóch mężczyzn. Kolejnych dwóch znajduje się za moimi plecami i strzeże drzwi, przez które wszedłem. Wyglądają na nierozgarniętych mięśniaków; uporałbym się z nimi z łatwością. Nawet by się nie zorientowali, co się dzieje. Siedzę przy małym metalowym stoliku, a po drugiej stronie czeka wolne krzesło. Słyszę trzask za plecami. Drzwi się otwierają i ktoś wchodzi do środka. Po raz setny żałuję, że nie mam przy sobie broni. Bez niej czuję się nagi. Wiem, że mógłbym się obronić gołymi rękami, ale lubię czuć jej ciężar przy ciele. Często wystarczy sam jej widok, żeby załagodzić sytuację. Ale zabrali mi pistolet, gdy przekroczyłem próg, i muszę się z tym pogodzić.

Mężczyzna, który wszedł do środka, zajmuje miejsce przy stole i pochyla się ku mnie. Ma na sobie kosztowny garnitur, który wygląda jak szyty na miarę. Ochraniający go mężczyźni są ubrani podobnie, zresztą ja też. Gdy pracuje się w tej branży, wygląd decyduje o wszystkim. A u takiego człowieka jak on to jeszcze ważniejsze. Liczą się dla niego wyłącznie pieniądze. Pieniądze i władza.

Kładzie dużą szarą kopertę na stoliku między nami i przykrywa ją dłonią. Pozostawia ją tam i świdruje mnie wzrokiem. Jego szafirowoniebieskie oczy patrzą prosto w moje, jakby próbował mnie rozszyfrować. „Powodzenia, dupku”.

– Słyszałem o tobie wiele dobrego, Ryan. Słyszałem, że potrafisz zachować zimną krew i można ci zaufać. Czy to prawda?

– Tak jest, proszę pana.

Pierwsza zasada w tym biznesie, to trzymać gębę na kłódkę. Druga polega na tym, że jeśli już trzeba się odezwać, należy mówić najmniej, jak to możliwe. Opanowałem obie do perfekcji i dlatego dziś tu jestem.

– Pracujesz dla mnie już od jakiegoś czasu i chciałbym dać ci coś w rodzaju… – urywa, jakby rozważał, jakim słowem się posłużyć. Uśmiecha się szeroko, gdy znajduje właściwe. – Awansu.

Siedzę i czekam. Oddycham miarowo i zachowuję spokój. W tym jestem najlepszy. Moja cierpliwość zostaje nagrodzona, gdy mężczyzna zdejmuje dłoń z koperty i popycha ją ku mnie, a potem odchyla się do tyłu na krześle, by obserwować moją reakcję. Ani drgnę, tylko czekam na instrukcje niczym wierny pies.

– Potrzebuję informacji i chcę, żebyś to ty je dla mnie zdobył. Nikt tutaj nie zna twojej twarzy, nie powiąże cię ze mną bezpośrednio. Z tego, co udało mi się ustalić, urodziłeś się na Ukrainie i trafiłeś do Ameryki jako niemowlę. Dorastałeś w Chicago, ale kilka lat temu wylądowałeś w Nowym Jorku i zacząłeś pracować u mnie. Zgadza się?

– Tak jest, proszę pana. – Zasada numer trzy: zawsze odnoś się do rozmówcy z szacunkiem. Zgadza się, ale nie jest to cała prawda. Tylko te jej fragmenty, o których chcę, żeby wiedział. Najważniejsze, o czym trzeba pamiętać, kiedy się kłamie, to by tworzyć kłamstwa na tyle bliskie prawdy, na ile to możliwe. Dzięki temu człowiek nigdy nie zapomni, co zmyślił.

Mężczyzna znowu lustruje mnie wzrokiem. Odprężam się i czekam, bo wiem, że właśnie tego chce. Wiem też, że muszę się tak zachowywać, żeby wkupić się w jego łaski. W końcu wskazuje podbródkiem kopertę, jakby dostał to, czego pragnie, a ja po nią sięgam. Trzymam kopertę w dłoniach, ale nie wykonuję żadnego gestu, żeby ją otworzyć. Znam tego człowieka. Pragnie, żeby ludzie byli mu bezwzględnie posłuszni. Jeśli zechce, żebym ją otworzył, powie mi o tym.

– Gdy ta rozmowa dobiegnie końca, już nigdy nie spotkamy się osobiście. Ale dostaniesz bezpośredni numer do mnie i będziesz się ze mną kontaktował raz na tydzień, aby przekazać mi wszelkie zebrane informacje. W tej kopercie znajdziesz wszystko, co musisz wiedzieć.

Podnosi się i zapina marynarkę, a ja wstaję razem z nim. Wyciąga do mnie rękę i chociaż naprawdę nie mam ochoty jej uścisnąć, pamiętam o zasadzie numer trzy. Gdy chwyta moją dłoń, odrobinę ciągnie ją w swoją stronę, ale to tylko demonstracja siły. Chce zaznaczyć, że to on ma kontrolę, a ja mu na to pozwalam, chociaż jestem znacznie większy i lepiej wyszkolony w zabijaniu ludzi. Mężczyźni tacy jak on muszą dopieszczać swoje ego. To wszystko, co mają.

– Myślę, że idealnie się nadajesz do tej roboty, Ryan. Wyglądasz jak harcerz.

Puszcza moją dłoń. Na widok jego złośliwego uśmiechu czuję ucisk w żołądku. Wychodzi z pomieszczenia, a trzej ochroniarze podążają za nim. Czwarty zatrzymuje się i oddaje mi broń, a ja wsadzam ją z powrotem do kabury i patrzę, jak mężczyzna dołącza do pozostałych. Gdy już zostaję sam, mocniej ściskam kopertę i opuszczam miejsce spotkania tylnym wyjściem. Pokonuję dwie przecznice, docieram do parku i szukam wolnej ławki. Siadam, otwieram kopertę i zaczynam przeglądać zawartość.

Na kilku pierwszych stronach znajduje się dokładnie to, czego się spodziewałem. Instrukcje, aby zdobyć jak najwięcej informacji na temat pewnej osoby. Uzupełnione o fotografie miejsc, nieruchomości, znanych pracowników oraz ludzi związanych ze sprawą. Wiem, kto to jest. To jego syn, który zerwał z nim wszelkie kontakty, Miles Osbourne. Wszyscy wiedzą o waśni między nimi. Ale nikt nie wie, co było jej przyczyną. Poróżnili się tak bardzo, że Miles postanowił nawet przyjąć panieńskie nazwisko matki, Osbourne. To musiało naprawdę wkurzyć człowieka takiego jak Alexander Owens. Zgaduję, że przyczyną rozłamu między nimi było to, iż Miles dowiedział się wszystkiego o swoim drogim tatusiu i nie chce mieć z nim nic wspólnego. Ale wygląda na to, że Alexander jest innego zdania. Chce trzymać Milesa tak blisko siebie, jak to tylko możliwe, i zamierza wykorzystać w tym celu mnie.

Na ostatniej stronie widnieje tylko jedno zdanie. Słowa sprawiają, że dreszcz przechodzi mi po kręgosłupie. Gapię się na nie przez dłuższą chwilę. Po drugiej stronie kartki przypięto zszywką zdjęcie.

„Jeśli ona się pojawi, powiadom mnie o tym natychmiast”.

Policja podejrzewa, że Alexander miał coś wspólnego ze śmiercią co najmniej trzech kobiet, i zastanawiam się, czy to kolejna z jego kochanek. Przewracam kartkę, patrzę na zdjęcie i czuję ucisk w piersi, gdy oddech więźnie mi w gardle. Wyciągam dłoń i dotykam fotografii opuszką palca wskazującego. Jest trochę zamazana i zrobiona niemal z profilu, jednak nikt nie zaprzeczy pięknu dziewczyny o kasztanowych włosach. Jej widok przejmuje mnie do głębi i wywraca do góry nogami wszystkie moje plany. Krew burzy mi się w żyłach i czuję przypływ adrenaliny. Zrobię, co w mojej mocy, żeby wywiązać się ze swoich obowiązków, ale nie ma mowy, żebym oddał ją w łapy Owensa. Wpatruję się w zdjęcie i w końcu to dostrzegam. To nie jest jego kochanka. Z fotografii spoglądają na mnie te same szafirowe oczy, w które dopiero co patrzyłem. Wyciągam zdjęcie Milesa i porównuję. Tak jest. To córka Alexandra i zgaduję, że zna zbyt wiele brudnych sekretów ojca. Takich, które nigdy nie powinny wyjść na jaw.

Zostałem wynajęty przez Alexandra Owensa, żeby zbliżyć się do jego syna, i to właśnie zrobię. Nim ten tydzień dobiegnie końca, będę najlepszym pieprzonym przyjacielem Milesa Osbourne’a. Ale nigdy nie skrzywdzę tej dziewczyny.

Nigdy.

Potrzebuję jej.WSTĘP Ryan

Ona myśli, że jestem idealny. Uważa, że wyglądam jak Kapitan Ameryka. Że gram zgodnie z zasadami. Ale nie ma pojęcia, kim naprawdę jestem. Ani dlaczego tutaj jestem.

Uważa, że Miles ma obsesję na punkcie Mallory. Nie ma pojęcia, czym jest obsesja. Do czego posunie się mężczyzna taki jak ja, żeby zdobyć to, czego pragnie.

Mam bardziej brudne ręce, niż mogłaby przypuszczać. Myśli, że jestem na wskroś dobry, ale nie wie o tym, co musiałem robić. O tym, co zrobiłbym dla niej.

Tylko dla niej.ROZDZIAŁ PIERWSZY Paige

Nie sądziłam, że naprawdę można czuć na sobie czyjś wzrok. Nie mam na myśli tego nieprzyjemnego uczucia, kiedy myślisz, że ktoś się na ciebie gapi, i jeżą ci się wszystkie włoski na karku. Nie, chodzi o coś innego. Czuję, jak jego spojrzenie obejmuje każdy centymetr mojej skóry. Ogrzewa moje ciało w miejscach, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Ogrzewa tę część mnie, którą pogrzebałam dawno temu. Innym dziewczynom pewnie ciągle się to zdarza, ale nie mnie. Zupełnie jakby posiadł dogłębną wiedzę na temat mojego ciała i w jakiś sposób nad nim zapanował. Fascynują mnie jego oczy, błądzące po mojej skórze. Pamiętam każdy ich szczegół, a jest to jednocześnie błogosławieństwo i przekleństwo.

Nigdy nie wiem, jakie będą, gdy w nie spoglądam. Czasami są jasnozielone niczym świeża koniczyna. Innym razem, gdy światło pada pod idealnym kątem, wypełniają się błękitnymi drobinkami i wydają niemal niebieskie. Ale najbardziej lubię, gdy stają się ciemnozielone. Mają kolor lasu o poranku, są łagodne i rześkie i wtedy wiem, że on próbuje ukryć emocje kłębiące się w jego wnętrzu. Często zastanawiam się, czy tylko ja zauważam różnicę. W końcu on zawsze jest taki spokojny i opanowany. Ale jego oczy zdradzają mi więcej, niżby chciał. A może po prostu za bardzo się na niego gapię? Zaczynam się zastanawiać, czy pod tą idealną fasadą kryje się coś więcej. On jest zbyt dobry i czysty. Gdyby wiedział o mnie wszystko, pewnie nie czułabym teraz na sobie jego wzroku. Spojrzenia oczu, które sekretnie kocham.

Początkowo myślałam, że Ryan Justice mnie nie lubi, ale z biegiem lat zauważyłam, że wcale nie żywi do mnie niechęci, niezależnie od tego, jak bardzo próbuję go zirytować. Coś, co kiedyś brałam za rozdrażnienie, okazało się głodem. Im bardziej go prowokuję i odpycham, tym bardziej ten głód narasta. A może to ja jestem wygłodniała? Powinnam trzymać się od niego z daleka, bo tak łatwo mógłby złamać mi serce. Jeden mężczyzna już niemal mnie zniszczył i nie sądzę, bym mogła przeżyć kolejny cios, niezależnie od tego, jak bardzo pragnę bliskości tego człowieka.

Odwracam głowę, rozglądam się po zatłoczonej sali balowej i zauważam go opartego o ścianę, ze wzrokiem utkwionym we mnie. Tak jak się spodziewałam. Tak jak zawsze na mnie patrzy. Wygląda swobodnie w garniturze i próbuje sprawiać wrażenie niegroźnego, ale to okazuje się niemożliwe, gdy człowiek jest zbudowany tak jak on. Jego rozmiary onieśmielają, zwłaszcza gdy góruje nad kimś wzrostem, tak jak nade mną, jakieś czterdzieści pięć centymetrów. Wiem, że nienawidzi garniturów, bo gdy jesteśmy w pracy, zrzuca marynarkę najszybciej, jak może, i podwija rękawy, odsłaniając tatuaże, które pokrywają całe jego masywne przedramiona. To jedyne, co nigdy mi do niego nie pasowało. Tatuaże przeczą postawie grzecznego chłopca.

Jest tak, jakby wszyscy zgromadzeni na sali wiedzieli, że nie należy wchodzić mu w drogę, bo nawet w tym zatłoczonym pomieszczeniu nikt nie przesłania mu widoku na mnie. Jeśli zechcę zniknąć mu z oczu, będę musiała poszukać innego miejsca, w którym mogłabym stanąć. I właśnie w tym momencie zaczyna się prawdziwa wewnętrzna walka. Ruszyć się, czy nie ruszyć. Chociaż nie cierpię, gdy się na mnie gapi, jednocześnie tego chcę. Niezależnie od tego, jak bardzo próbuję się okłamywać, świadomie prowokuję go, żeby to robił. Zaczęłam tego łaknąć.

Sukienka, którą mam na sobie, to dowód rzeczowy numer jeden. Wybrałam ją specjalnie z myślą o nim. Zadałam sobie pytanie, co Ryan – tudzież Kapitan Ameryka, jak nazywamy go z Mallory – by o niej pomyślał. Czy zdenerwowałaby go tak, jak sportowy stanik i obcisłe szorty, które zakładam na treningi? Początkowo nie robiłam tego celowo, ale gdy zobaczyłam, jak reaguje, zaczęłam się tak ubierać z premedytacją.

Prowadzę z nim psychologiczną grę. Niezależnie od tego, jak często sobie powtarzam, że Kapitan nie jest dla mnie, wciąż próbuję zwrócić na siebie jego uwagę. Czy też raczej próbuję go sprowokować, bo jego uwaga i tak już jest skupiona na mnie. Lubię, gdy okazuje mi zainteresowanie, chociaż odpycham go, jeśli zbliży się za bardzo. Boże, co jest ze mną nie tak? Stałam się jedną z tych dziewczyn, które pogrywają z facetami. To nie w moim stylu, ale odkryłam, że przy nim nie zawsze jestem sobą. Jestem inna. Może „inna” to niewłaściwe słowo, w każdym razie on budzi tę część mnie, którą próbuję przed wszystkimi ukryć.

Odrywam od niego wzrok i staję bokiem. Czarna sukienka bez ramiączek sięga do podłogi i leży na mnie jak ulał. Wygląda konserwatywnie, dopóki się nie poruszę. Z jednej strony ma rozcięcie, które biegnie aż do biodra. Jest tak głębokie, że nie można przy nim nosić bielizny. Do tego mam na sobie zabójcze szpilki i ten jeden raz czuję się wysoka. Niebotyczne obcasy i seksowne rozcięcie optycznie wydłużają mi nogi. Czuję się seksownie, chociaż nie jestem do tego przyzwyczajona. Ale w ostatnich tygodniach odkryłam, że chcę być kimś więcej niż tylko zwykłą Paige.

Przemierzam pomieszczenie i w myślach kataloguję każdy szczegół, chociaż nie jesteśmy dziś na służbie. Stanowimy jedynie dodatkową ochronę, ale ja zawsze muszę znać otoczenie. Dziś wieczorem, jak zwykle, Kapitan i ja jesteśmy tu po to, by czuwać nad naszym szefem, a jednocześnie moim przyrodnim bratem, Milesem Osbourne’em, i jego dziewczyną, Mallory. Mallory to moja najlepsza przyjaciółka, więc zawsze mam ją na oku i ta impreza nie stanowi wyjątku. Nasze zadanie polega dziś na tym, aby wtopić się w tłum, a jeśli coś zwróci naszą uwagę, poinformować o tym ochroniarzy czekających w pogotowiu. Imprezie charytatywnej towarzyszy aukcja przedmiotów wartych miliony dolarów, więc jest tu mnóstwo personelu. Ale Miles po prostu lubi stosować dodatkowe środki ostrożności. Są tu dzieła sztuki, biżuteria i Bóg jeden wie, co jeszcze, warte więcej, niż jeden człowiek mógłby zarobić przez całe życie. Nic dziwnego, że wszyscy zachowują wzmożoną czujność.

Przedzieram się przez tłum i próbuję sprawdzić, czy uda mi się zgubić Kapitana w tym zamęcie. Czuję, jak za mną podąża. Impreza przebiega spokojnie i z każdą sekundą jestem coraz bardziej znudzona. Teren został szczelnie obstawiony i nie widzę nikogo, kto wyglądałby podejrzanie. Nie przewiduję, by cokolwiek miało się tu wydarzyć, i równie dobrze mogę się trochę zabawić. Odwracam się, by sprawdzić, czy jest blisko, ale najwyraźniej gdzieś się ukrył. Normalnie łatwo go zauważyć, bo góruje nad wszystkimi, ale teraz nigdzie go nie widzę.

To jedna z umiejętności Kapitana, które odkryłam w ciągu ostatnich kilku tygodni – porusza się jak pieprzony kot. Nie sądziłam, że ktoś tak wielki może przemieszczać się bezgłośnie. To wręcz nienaturalne, ale też seksowne jak cholera. Oboje jesteśmy pracownikami ochrony w Osbourne Corporation, a on jest moim szefem. Właściwie to już od lat, ale do tej pory kontaktowaliśmy się głównie telefonicznie i mailowo. Teraz jednak pracuję u jego boku każdego dnia. I choć to zły pomysł, nie potrafię się powstrzymać, żeby go nie prowokować. Z każdym dniem coraz bardziej. Blisko współpracujemy i sytuacja zrobiłaby się krępująca, gdyby do czegoś między nami doszło, ale ta świadomość nie wystarcza, żebym poszła po rozum do głowy i przestała prowadzić tę grę. Chociaż czasami zaczynam wątpić, czy to naprawdę ja ją prowadzę.

Rozglądam się po sali, ale wciąż go nie widzę. Czuję ukłucie w sercu na myśl, że może już wyszedł. Wprawdzie nie poszedłby do domu bez odmeldowania się, ale nie sądziłam, że pozwoli, bym umknęła mu tak łatwo. Może wreszcie naprawdę go wkurzyłam. Zaczynam być na siebie zła.

Nagle pojawia się tuż przy mnie. Silną ręką obejmuje mój biceps i wyciąga mnie na korytarz. Przyszpila do ściany i ujmuje moją twarz w dłonie. Unieruchamia mnie, a jego ogromne ciało przesłania mi cały świat, gdy pochyla się nade mną i wbija we mnie wzrok. Na widok jego ciemnozielonych oczu całe powietrze ulatuje mi z płuc.

– Co ty wyprawiasz? – szepczę z trudem.

Unoszę głowę, by na niego popatrzeć. Chociaż mam na nogach te absurdalnie wysokie szpilki, on wciąż nade mną góruje. Jego twarz pozostaje nieruchoma, zupełnie bez wyrazu, ale w oczach nie ma teraz niebieskich plamek. Nie ma niczego poza ciemną zielenią i czuję ucisk w żołądku, gdy intensywność jego spojrzenia skupia się na mnie. To upajające uczucie. Jeszcze nikt nigdy nie patrzył na mnie tak jak on.

Chociaż z jego miny nie da się nic wyczytać, wiem, dlaczego jest na mnie wściekły. Możliwe, że dokuczyłam mu odrobinę za bardzo, nim przybyliśmy tu dziś wieczorem. Pozwoliłam, by uwierzył w coś, co nie jest prawdą, i nie wyprowadziłam go z błędu. Oboje byliśmy dziś na służbie, ale ja wymknęłam się w trakcie dnia i kupiłam test ciążowy dla Mallory. Oczywiście przyłapał mnie na tym, bo on widzi wszystko. Nic nigdy nie uchodzi jego uwadze i zastanawiam się, czy tak jak ja ma pamięć fotograficzną.

Gdy zobaczył, co kupiłam, aż go zmroziło. Z góry założył, że to dla mnie, a ja tego nie zdementowałam. Pozwoliłam mu wierzyć, że to ja mogę być w ciąży. Zrobiłam to, żeby go wkurzyć. Po raz pierwszy zareagował emocjonalnie, a nie wyuczonym gestem. Jestem pewna, że wychowano go na dżentelmena, że dorastał w idealnej rodzinie jak z obrazka składającej się z obojga rodziców, trojga i dwóch dziesiątych dziecka oraz psa wabiącego się Spike, który nigdy nie próbował wyskoczyć poza biały płot ze sztachet. Powinnam była coś powiedzieć, ale zamiast tego pozwoliłam mu wierzyć, że pieprzę się z kimś i być może zaszłam w ciążę. Myślałam, że będę czuła z tego powodu satysfakcję, ale na widok emocji wypisanych na jego twarzy żołądek zwinął mi się w supeł i pomyślałam, że chyba przesadziłam.

Kapitan odrywa jedną rękę od ściany, kładzie ją na moim biodrze i zaciska na nim palce. Powinnam go odepchnąć, ale stoję jak sparaliżowana i czekam na to, co się zaraz wydarzy. Dotykał mnie już wcześniej, ale nigdy w taki sposób. Gdy dotyka mnie w pracy, robi to odrobinę zbyt poufale. Początkowo tylko się o mnie ocierał, gdy przechodził obok, ale potem zaczął zakładać mi włosy za ucho. Nikt mnie nigdy nie dotyka, może poza Mallory. Ale im więcej czasu Ryan i ja spędzamy razem, na tym więcej on sobie pozwala. Jakby robił to od zawsze. Jakbyśmy byli kochankami. Jakby miał do tego prawo.

Zazwyczaj go odpycham albo ignoruję jego dotyk, chociaż nienawidzę siebie, gdy to robię. Jednak tym razem najwyraźniej nie zdołam znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły woli, by mu się oprzeć. Łaknę jego czułości. Potrzebuję jej. Ostatnio jestem tak bardzo wygłodniała. Potrzebuję chociaż jednego momentu. Chociaż jednego razu, a potem już będzie dobrze. Zapamiętam to i będę odtwarzać w myślach raz za razem, gdy tylko za nim zatęsknię. To będzie musiało mi wystarczyć.

Winę za to ponosi oczywiście moja najlepsza przyjaciółka, zakochana w mężczyźnie, który jest w nią wpatrzony jak w obrazek. Obserwowanie ich razem to słodko-gorzkie doświadczenie. Cieszę się, że Mallory odnalazła miłość, ale wiem, że przez to po trosze ją tracę. A gdy widzę, jaka jest szczęśliwa, zaczynam pragnąć czegoś, czego nie powinnam chcieć. Miłość nie jest mi pisana. Nawet jeśli w głębi duszy wiem, że właśnie jej pragnę najbardziej. Mam inne plany, a uczucie do nich nie należy. Mam rachunki do wyrównania – muszę pomścić jedyną osobę, która kiedykolwiek mnie kochała… Cóż, kochała mnie na tyle, na ile potrafiła. Moją matkę.

Ryan przesuwa dłoń z mojego biodra na brzuch i zostawia ją tam. Przygląda mi się badawczo i sama nie wiem, czego szuka w mojej twarzy. Może spodziewa się, że go odepchnę, ale ja ledwie oddycham. Czekam, aż w końcu przemówi. Wiem, że mnie pragnie, a ja zachowałam się jak smarkula i pozwoliłam mu wierzyć, że jestem w ciąży, żeby doprowadzić go do szału. To niedorzeczne, przecież z nikim nie poszłam do łóżka. Więc po co to zrobiłam? Może po to, by on się wycofał, a wszystkie uczucia, które we mnie wzbudza, w końcu odeszły. Może sądziłam, że jeśli przestanie mnie obserwować i dotykać, emocje opadną. Tymczasem on zbliżył się do mnie bardziej niż kiedykolwiek.

– Nie powinnaś pracować w terenie. To niebezpieczne – mruczy z głębi piersi, a wibracja jego głębokiego głosu obmywa mnie całą. Mrużę oczy z radości, że się o mnie troszczy, ale z drugiej strony nienawidzę tego protekcjonalnego tonu. Nie może mi mówić, co mam robić. Już chcę coś odpyskować, ale on nie daje mi dojść do słowa. – Nie wiem, kim on jest… – pochyla się ku mnie odrobinę bardziej, a jego słowa są twarde i wypełnione czymś, czego nie rozpoznaję, napięciem, jakiego nigdy wcześniej nie słyszałam w jego głosie – …ale najwyraźniej nikim ważnym, bo nie zauważyłem żadnego mężczyzny, który by się koło ciebie kręcił.

Mam ochotę powiedzieć, że nie ma pojęcia, co robię w czasie wolnym, ale to nie byłaby prawda. Mieszkam w tym samym budynku, co mój brat, a Kapitan jest tam kierownikiem ochrony. Pomijam już to, że pracujemy razem. On zna każdy mój ruch.

– To dziecko jest teraz moje. Zaopiekuję się tobą.

Jego słowa mnie szokują. Czy on naprawdę to powiedział? Chce być ojcem mojego dziecka? Dziecka, które nawet nie jest jego? Nieważne, że nie ma żadnego dziecka. Chodzi o to, że on chce się mną zaopiekować, mimo że tak okropnie go traktuję. Mimo że robię wszystko, by go zranić, utrzymać na dystans, on wciąż się nie poddaje. Znowu przypominam sobie, jaki jest idealny. Zbyt idealny dla mnie. Zawsze postępuje właściwie. Tymczasem ja najwyraźniej ciagle robię to, czego nie powinnam.

Nagle nasze usta spotykają się w pocałunku. Nie ma w nim ani cienia delikatności. Jest za to wszystko, co tłumiłam w sobie od chwili, gdy się poznaliśmy. Są tam potrzeba i pragnienie, które ukrywałam, i strach przed tym, co mogłoby się wydarzyć. Wszystkie te emocje wyrywają się na wolność. Pożądanie, które tak długo próbowałam zdusić, wylewa się ze mnie, gdy przywieram do jego ogromnego ciała. Podnosi mnie z łatwością i raz jeszcze przyciska do ściany. Pragnę, aby dystans, który między nami stworzyłam, zniknął całkowicie.

Jego wargi napierają na moje, a język toruje sobie drogę do wnętrza ust. Kapitan przejmuje kontrolę nad pocałunkiem, a ja mu ulegam. Pozwalam sobie cieszyć się jego bliskością. Chłonę tę chwilę do ostatniej kropli, jaką mogę z niej wycisnąć.

Z jego gardła wyrywa się pomruk, a ja jęczę w odpowiedzi. Przysuwam się do niego, a sukienka się rozchyla i moja naga kobiecość przywiera do jego nogi. Łapie mnie za pośladki, a jego palce zaborczo wpijają się w moje ciało. Coś w sposobie, w jaki mnie zniewolił, sprawia, że tracę panowanie nad sobą.

A potem nagle się ode mnie odsuwa.

Staję na chwiejnych nogach, a on odwraca się plecami. Jestem oszołomiona i dopiero po chwili dociera do mnie, że z kimś rozmawia. Inny mężczyzna w garniturze coś do niego mówi, ale ja za bardzo odpłynęłam, żeby zrozumieć, o co chodzi. Zatraciłam się w chwili, którą właśnie przeżyliśmy, i jestem zdumiona tym, jak szybko została mi odebrana. Cała ta doskonałość zniknęła w mgnieniu oka. Znam ten ból i nie chciałabym go na nowo doświadczyć. Nie powinnam tak tracić głowy. Odsuwam się na bok, żeby się uspokoić. Kapitan odwraca się i wyciąga w moją stronę rękę, ale ja cofam się o kolejny krok. A potem jeszcze jeden.

Patrzy na mnie spod zmrużonych powiek. Tamten koleś dalej coś do niego mówi, a ja unoszę ręce w obronnym geście. Wiem, że zamierza mnie znowu dopaść. Wiem też, że stopiłabym się jak wosk pod jego dotykiem i nie mogę na to pozwolić.

– Paige – wymawia moje imię ostrzegawczym tonem, ale kręcę głową.

Jego dłoń zaciska się w pięść, ale mu nie ulegam. Potrzebuję przestrzeni, więc odwracam się i ruszam w stronę sali balowej.ROZDZIAŁ DRUGI Ryan

Patrzę, jak Paige i Mallory wchodzą do pomieszczenia gospodarczego obok toalety dla kobiet. Zauważam Milesa, a on mierzy mnie wzrokiem i unosi brew.

– Nawet nie pytaj – mówię i ruszam w tamtą stronę.

Przez dłuższą chwilę stoimy przed drzwiami w milczeniu. Rozumiemy się bez słów i w końcu kiwam głową w odpowiedzi na jego niewypowiedzianą prośbę.

Sześć lat temu zostałem zatrudniony przez Alexandra Owensa, żeby zbliżyć się do jego jedynego syna, Milesa Osbourne’a. Byłem gotów zrobić to i wiele więcej, dopóki nie ujrzałem zdjęcia Paige. Zrozumiałem, co musi się wydarzyć, więc udałem się prosto do Milesa i dobiłem z nim targu. Okazało się, że potrzebujemy siebie nawzajem i stopniowo nasze plany zaczęły nabierać kształtów.

On spotkał Mallory i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Nie chciał jej narażać na kontakt z Alexandrem. Chciał mieć pewność, że pozostanie bezpieczna. Przeszłość wciąż go prześladowała i nie zamierzał pozwolić, aby Mallory stała się krzywda. Gdy spotkałem się z nim po raz pierwszy, od razu wyłożyłem wszystkie karty na stół. Jedną z nich była jego przyrodnia siostra Paige. Miles nie miał pojęcia o jej istnieniu, a ja powiedziałem mu o wszystkim, czym zdobyłem jego zaufanie. Potem przyjąłem ją do naszego grona. Paige stała się częścią planu, nawet jeśli nie wiedziała o wszystkim, co robiliśmy.

Miles i ja zawarliśmy pakt, a on dotrzymał swojej części umowy. Ja zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić bezpieczeństwo Mallory i powstrzymać Alexandra przed położeniem łapy na tym, co dla Milesa ważne, oraz by utrzymać Paige tak blisko siebie, jak to tylko możliwe. Gdy dobiliśmy targu, opowiedziałem się po jednej ze stron i wiedziałem, że będę musiał żyć z konsekwencjami tego wyboru. Ale nic nie jest dla mnie ważniejsze od Paige i to się nie zmieni. Nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku ona nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego.

Daję znak Milesowi i wkraczamy do pomieszczenia, w którym zniknęły Paige i Mallory. Żaden z nas nie jest wystarczająco cierpliwy, żeby dać im więcej niż kilka minut w samotności. Gdy Miles otwiera drzwi, obie odwracają się z zaskoczonymi minami. Moja uwaga natychmiast skupia się na Paige.

Mallory podchodzi do Milesa i mówi coś, czego nie słyszę. Nie zwracam uwagi na nic poza pięknością stojącą przede mną. Chciałbym znowu wziąć ją w ramiona. Pocałunek na korytarzu był tak niespodziewany. W jednej chwili wyobrażałem ją sobie z innym mężczyzną i wściekałem się jak diabli. Myślałem o tym, że urodzi jego dziecko, i rozważałem, w jaki sposób znaleźć drogę do jej życia. Fantazjowałem, że mamy rodzinę i jesteśmy razem. W kolejnej nasze usta się złączyły, a ja postradałem zmysły. Pragnąłem tylko, by wszystkie te marzenia stały się rzeczywistością.

Nie wiem, kto mógł to zrobić Paige, ale tego drania na pewno nie ma w pobliżu. Dowiem się, kto to był, a kiedy go dorwę… Myśl, że ktoś położył łapska na tym, co moje, sprawia, że robi mi się niedobrze. Ale jej o to nie obwiniam. Pewnie powinienem zgłosić roszczenia do niej już kilka lat temu.

Jestem tak zazdrosny, że nie mogę znieść tego uczucia. Gdyby mnie zechciała, nigdy nie pozwoliłbym jej odejść, ale ona nie wie, kim naprawdę jestem. Gdyby wiedziała, nie chciałaby ze mną być. Informacja, że prowadzę grę z mężczyzną, którego nienawidzi najbardziej na świecie, sprawiłaby, że nie mogłaby na mnie patrzeć. Świadomość, że pracowałem dla niego przez tyle lat, zanim dowiedziałem się o jej istnieniu, i przez cały ten czas nie zrobiłem niczego, żeby go powstrzymać… Może jej życie byłoby inne, gdybym znalazł sposób, żeby wcześniej uwolnić świat od tej kanalii. Bóg jeden wie, jakie to musiało być uczucie, dorastać w obecności takiego człowieka.

Ale byłbym dobry dla niej i dla jej dziecka. Mógłbym uczynić ją moją i wychować jej dziecko jak własne. Mógłbym je pokochać, jakby należało do mnie, a potem już nic by nas nie rozdzieliło. Umysł mi się rozjaśnia i nagle kolejne kroki stają się oczywiste. Jeśli uda mi się sprawić, by Paige się we mnie zakochała, moja przeszłość nie będzie miała znaczenia. Jeśli Paige poczuje chociaż ułamek tego, co ja czuję do niej, zrozumie i zaakceptuje mnie, zanim odkryje prawdę. Mogę to zrobić. Mogę ją przekonać, że bycie ze mną to właściwy wybór i że niczym nie ryzykuje.

– Masz coś tutaj… – mówi Mallory, przyglądając mi się i wskazując na własne usta.

Unoszę dłoń i ścieram resztki czerwonej szminki, którą pozostawiła na mojej skórze Paige. Gdy to robię, ona wymija mnie i opuszcza pomieszczenie. Próbuje się trzymać na dystans. Nie dziwię się jej, bo wiem, że za każdym razem, gdy jej dotknę, topi się jak wosk. Niezależnie od tego, jak bardzo się opiera, wystarczy jeden dotyk, żeby była moja. Już ja się postaram, żeby ją dopaść, gdy będzie sama. Musimy porozmawiać.

Miles i Mallory ruszają z powrotem na salę. Kiwam im głową i podążam za Paige. Robię kilka długich kroków, aby ją dogonić, łapię za ramię i zmuszam, żeby na mnie spojrzała. Patrzy na mnie zaskoczona, ale widzę też, że mnie pragnie.

– Nie możesz tak uciekać. – Próbuję ukryć błagalny ton w głosie.

– Nie możesz mówić, co mam robić – odpowiada cicho.

Nie chcę robić sceny, więc nieco rozluźniam uścisk i odprowadzam ją na bok, z dala od wścibskich spojrzeń. Pocieram jej ramiona i czuję, jak relaksuje się pod moim dotykiem. Chcę, żeby wszyscy tu zgromadzeni wiedzieli, że przyszła ze mną. Ktoś źle skończy przez tę jej sukienkę, jeśli się w porę nie zorientuje, że jest zajęta. Gdy patrzę na nią i widzę to jej cholerne piękno, z trudem opieram się pokusie, by ją podnieść i przytulić.

– Wrócisz ze mną do domu. – To nie jest pytanie, chociaż prawdopodobnie nie powinienem mówić do niej takim tonem.

– Co? – Odwraca wzrok, jakbym mówił do kogoś innego, ale potem patrzy na mnie. – Nie możemy. Jesteś moim szefem.

Ta wymówka jest tak kiepska, że wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Jakby wcześniej Paige się tym przejmowała. I tak nigdy nie słuchała moich poleceń.

– Jeśli to twój jedyny argument, to rzucę pracę.

– Świetnie, wreszcie będę mogła objąć twoje stanowisko. Poradziłabym sobie na nim lepiej niż ty. – Unosi brwi. Rzuca wyzwanie.

Próbuje zaleźć mi za skórę, ale robi się przez to tylko bardziej urocza. Uwielbiam jej temperament i to, jak próbuje zgrywać twardzielkę. Myśli, że jest tygrysicą, ale w głębi duszy to kotek z małymi pazurkami.

– Z czego się śmiejesz? – Kładzie rękę na biodrze, a ja wyobrażam sobie malutkiego rudego kotka, jak mruczy i próbuje złapać kawałek sznurka.

Dotykam jej szyi, po czym przesuwam kciukiem wzdłuż linii szczęki.

– Z niczego, kotku – mówię cicho.

Podoba mi się to przezwisko. Gdy patrzę, jak wtula policzek we wnętrze mojej dłoni, wiem, że gdyby mogła zamruczeć jak kot, zrobiłaby to. Do cholery, dlaczego ona nie widzi, że należy do mnie? Jej ciało to wie, ale rozum nie potrafi się temu poddać. „To nic, kotku. Będę o nas walczył i nie spocznę, dopóki nie wygram”.

Jakby uświadomiła sobie, co robi, cofa się i odsuwa ode mnie. Już mam ją znowu złapać, gdy ktoś staje za mną i kładzie mi rękę na ramieniu.

– Panie Justice. Mamy problem. Przed chwilą próbowałem z panem porozmawiać… – Odwracam się i widzę ochroniarza, który przerwał mój pocałunek z Paige.

Ignoruję go.

Widzę, że Paige rusza w stronę wyjścia, jakby zamierzała iść do domu. Ale znam ją wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że nie opuściłaby stanowiska bez odmeldowania się, nawet jeśli stanowimy dziś tylko dodatkową ochronę. Zauważam mgnienie jej kasztanowych włosów i czarnej sukienki, gdy przechodzi przez podwójne drzwi.

– Proszę pana, chciałem pana uprzedzić…

– Za chwilę – przerywam mu i ruszam za nią.

Przyspieszam kroku, żeby jej nie zgubić. Docieram do drzwi, otwieram je i zamieram w bezruchu. Paige stoi pośrodku lobby, naprzeciw mężczyzny, przed którym przez wszystkie te lata próbowałem ją chronić.

Alexander podnosi wzrok i wbija we mnie niebieskie oczy – identyczne jak oczy Paige. Ani się obejrzę, a za moimi plecami pojawiają się Miles i Mallory. Cała nasza czwórka staje tuż przed tym potworem.ROZDZIAŁ TRZECI Paige

Raz jeszcze udało mi się odejść od Kapitana, więc chyba jednak dysponuję nadludzką siłą. Jedyne, co miałam ochotę zrobić, to roztopić się w jego objęciach, ale on nie wie o mojej przeszłości. Nie wie, że w głębi duszy uważam, że nie jestem wystarczająco dobra dla kogoś takiego jak on. Może kiedyś mogłabym stać się odpowiednią kobietą dla niego. Może gdybym wzięła los w swoje ręce i zemściła się na ojcu, tak jak tego pragnę, wreszcie mogłabym się skupić na sobie. I ukryć to, co zrobiłam. Ale w tej chwili myślę tylko o jednym: o tym, aby odpłacić skurwysynowi, który zabił moją matkę. Tyle że przez to mogłabym stracić Kapitana. Mogłabym stracić wszystko. On zawsze gra zgodnie z zasadami, a ja jestem gotowa złamać wszystkie, jakie staną mi na drodze, jeśli tylko dzięki temu dopnę swego.

Przechodzę przez podwójne drzwi i ruszam przez lobby, aby wyjść na zewnątrz i zaczerpnąć świeżego powietrza. Ochłonąć. Postoję chwilę w samotności, a potem wrócę do środka i dam znać Mallory, że wracam do domu. Jest tu wystarczająco dużo ochroniarzy, a Ryan spokojnie poradzi sobie beze mnie. Często się zastanawiam, czy w ogóle przyjąłby mnie do swojego zespołu, gdyby Miles go do tego nie zmusił. Jasne, chce mnie zerżnąć – może nawet chce czegoś więcej – ale nie jestem pewna, czy uważa mnie za dobrego pracownika. Często mnie sprawdza. Raz czy dwa nawet przydzielił mi obstawę.

Idę zamyślona i nie zwracam uwagi na to, co dzieje się wokół mnie. Nagle na kogoś wpadam, a zimne dłonie zaciskają się na moich ramionach. Pomaga mi to odzyskać równowagę i ratuje przed upadkiem. Podnoszę wzrok, żeby przeprosić, ale słowa więzną mi w gardle, gdy patrzę w lodowato zimne niebieskie oczy będące odzwierciedleniem moich.

– Witaj, Paige.

Głos ojca sprawia, że ciarki przechodzą mi po plecach i mimowolnie się wzdragam. To pierwsze słowa, jakie do mnie skierował, od kiedy zabił moją matkę. Wtedy powiedział, że jeśli pisnę słowo, skończę jak ona. Udaje mi się zdławić krzyk, który narasta w gardle, a on się do mnie uśmiecha. Delektuje się moim przerażeniem. Zawsze lubił, gdy ludzie reagowali tak na jego widok. To w jakiś chory sposób go podnieca. Niemal się tym rozkoszuje. Ściska moje ramiona jeszcze mocniej, a potem puszcza. Już myślę, że zamierza odejść, ale pochyla się i szepcze mi do ucha:

– A niech mnie, wyglądasz zupełnie jak twoja matka. Taka piękność, słodka Paige. Z jakim żalem zakończyłem jej życie. Co za marnotrawstwo. Wyglądała wspaniale za każdym razem, gdy ją brałem. Zwłaszcza gdy krzyczała.

Odsuwa się nieco i mierzy mnie wzrokiem. Cały czas ma na twarzy łagodny uśmiech. Wyciąga dłoń i ociera lodowatym palcem łzę, która spływa mi po policzku. Łzę uformowaną ze wstydu i nienawiści…

– Zupełnie tak jak ona. – Jego głos jest lepki, pełen pożądania.

Nigdy nie pojmę, jak moja matka mogła pokochać kogoś takiego.

Uśmiecha się szerzej i bardziej złowrogo, a ja mam ochotę uciec. Chcę opuścić to miejsce i znaleźć się jak najdalej od niego i wszelkich wspomnień. Spogląda na kogoś nad moim ramieniem i wbija w niego wzrok, ale nie odwracam się, żeby spojrzeć, kto to taki. Stoję jak sparaliżowana. Strach zamienił mnie w kamień.

– No proszę, co za rodzinny zjazd – mówi Alexander, a jego słowa wyrywają mnie z transu.

Robię kilka kroków w bok, by zejść mu z drogi, i patrzę, jak zwraca się do Milesa. Widzę Mallory częściowo schowaną za plecami mojego brata. Kapitan stoi w pobliżu i nie spuszcza ze mnie wzroku. Wymieniamy porozumiewawcze spojrzenie. On wie, że Miles i ja nienawidzimy naszego ojca. Miles przez wiele lat pracował nad tym, by rozerwać świat Alexandra na strzępy.

Myśli kłębią mi się w głowie, gdy patrzę na Ryana. Chcę, żeby podbiegł i wziął mnie w ramiona, przytrzymał mnie, zanim osunę się na ziemię. Pragnę, by otoczyła mnie ta jego opiekuńcza siła. A z drugiej strony wolę, żeby został tam, gdzie jest, i się do mnie nie zbliżał. Nie chcę, aby zło, które odziedziczyłam po ojcu, go dotknęło. Nie chcę, aby ten człowiek dostrzegł moją kolejną słabość. Natychmiast by to wykorzystał.

Słyszę podniesione głosy i kątem oka dostrzegam przepychankę. Ani się obejrzę, a Miles przyszpila Alexandra do ściany nieopodal. Mimo wszystko wciąż się nie ruszam.

Zupełnie jak wiele lat temu stoję tylko i nic nie robię. Wciąż jestem równie słaba jak wtedy, niezależnie od tego, jak bardzo próbuję z tym walczyć. Udawać, że jest inaczej. Patrzę, jak Miles dusi Alexandra, a Kapitan stoi obok i nie reaguje. Oboje nie robimy nic, żeby powstrzymać to, co się dzieje.

„I dobrze – myślę sobie. – Niech to się stanie. Niech to się wreszcie skończy”.

Ale w tym momencie Mallory podchodzi do Milesa i kładzie dłoń na jego dłoni, czym to wszystko przerywa. Miles uwalnia Alexandra, a gdy nasz ojciec pada na ziemię, widzę, że brat odpuszcza. Patrzę na bezsilnego potwora u moich stóp i mam ochotę na niego napluć. Na mężczyznę, który prześladował mnie przez tyle lat, który nieustannie nawiedzał moje myśli. Chcę sprawić, by zapłacił za to, co zrobił mojej matce. Chcę wreszcie stanąć w jej obronie i powstrzymać go przed skrzywdzeniem kolejnej osoby. Może i Miles wyrównał z nim rachunki, może dla niego to już koniec drogi, ale nie dla mnie. Dla mnie to dopiero początek. To się nie skończy, dopóki ten człowiek nie spocznie sześć stóp pod ziemią. Ja nie potrafię odpuścić.

Podnoszę wzrok i patrzę w oczy Mallory. Nabieram powietrza w płuca i oddycham głęboko, by złagodzić ból. Ona wie, o czym myślę. Jest jedyną osobą, której opowiedziałam o tamtej nocy.

– Pana kierowca czeka przed wejściem, sir. – Kapitan przerywa ciszę, jaka zapadła w pomieszczeniu.

Czuję, że staje u mego boku i bierze mnie za rękę. Nasze palce się splatają, a on mocno ściska moją dłoń. Jego siła zaczyna przepływać przez moje ciało i daje mi dokładnie to, czego potrzebuję. A w tym momencie chcę się czuć bezpieczna i wynieść się stąd w cholerę. Strach przed ojcem sparaliżował mnie po raz kolejny i czuję wstyd, z którym będę musiała się zmierzyć. Jak mogę myśleć, że uda mi się na nim zemścić, skoro nawet nie potrafię spojrzeć mu w twarz.

Miles i Mallory wychodzą i wślizgują się do limuzyny. Kapitan patrzy na Alexandra, a potem ciągnie mnie w kierunku wyjścia. Spodziewałam się, że ktoś wezwie policję, ale wygląda na to, że wszystko działo się zbyt szybko, aby ktoś miał szansę to zobaczyć. Alexander będzie tu leżał nieprzytomny, dopóki ktoś go nie znajdzie.

Podążam za Kapitanem. Nie bronię się i pozwalam, by zabrał mnie dokądkolwiek zechce. To nie jest dobry moment, żeby go odpychać. Wsiadamy do samochodu, a gdy czuję, jak zapina mi pas, mrugam kilkakrotnie powiekami. Zatrzaskuje drzwiczki od strony pasażera i okrąża auto, żeby zająć miejsce za kierownicą.

Kłębi się we mnie tyle emocji, ale gdy on wyciąga rękę i kładzie na moim kolanie, ściskam ją skwapliwie.

– Nie jestem w ciąży, Ryan. Ten test był dla Mallory. Nie chciałam wprowadzić cię w błąd, ja… lubię ci dokuczać. Przepraszam. Nie powinnam była tego robić. – Czuję się przy nim tak bezpieczna, że chcę się jakoś odwdzięczyć, nawet jeśli nie mam mu za wiele do oferowania. Tak naprawdę nie jestem w stanie dać mu więcej.

Ściska moją dłoń. Milczy przez dłuższą chwilę i zaczynam się martwić, że jest na mnie zły.

– Dziękuję, że mi powiedziałaś. Chociaż to i tak nie miało znaczenia. Chcę ciebie niezależnie od okoliczności.

Zerkam na niego i studiuję jego profil. Krótkie blond włosy, twarda szczęka, doskonały nos i proste zęby. Jest tak przystojny, że aż czuję ból w piersi. Unoszę jego dłoń, przyciągam do ust i całuję. Jego skóra pachnie drzewem różanym i świeżą bawełną. Mam ochotę zwinąć się w kłębek i wtulić w ten zapach.

Obserwuję uliczne latarnie przemykające za oknem, podczas gdy on wiezie mnie do miejsca z dala od mojego prywatnego piekła. Wyobrażam sobie, że zostawiam to wszystko za sobą i zaczynamy od nowa, gdzieś, gdzie nie obciąża nas żadna przeszłość, żadna historia i mamy tylko siebie nawzajem. Ale ta wizja jest daleka od rzeczywistości. Życie nigdy nie daje mi tego, czego chcę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: