Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Do szczęścia przez łzy. Jak pokonać trudne chwile i odnaleźć spokój - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
12 lutego 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Do szczęścia przez łzy. Jak pokonać trudne chwile i odnaleźć spokój - ebook

Ta książka może zmienić twoje życie!

Nowe spojrzenie na cierpienie i smutek jako niezbędne lekcje na drodze do szczęścia.

• Czy zdarza się, że czujesz przygniatający smutek bez konkretnej przyczyny?

• Starasz się podejmować nowych wyzwań, aby zapomnieć o cierpieniu, ale w efekcie kończysz z milionem niedokończonych spraw?

• Często w ciągu dnia walczysz z natłokiem myśli i nieuzasadnionego lęku, przez które trudno ci ruszyć naprzód?

A jeśli to wszystko dzieje się, abyś mógł poczuć prawdziwą radość, miłość i wdzięczność? Zajrzyj do najdalszych zakątków swojej duszy i przekonaj się, że znajdziesz w niej nie tylko przyczyny swoich emocji, ale także rozwiązania, dzięki którym pozbędziesz się blokad w drodze do odczuwania radości.

Cuda zaczynają się w duszy – wsłuchaj się w nią i przekuj łzy w życiową mądrość i szczęście!

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66520-15-8
Rozmiar pliku: 696 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

W życiu każdego z nas zdarzają się chwile, w których ból istnienia wydaje się niemożliwy do zniesienia. Niektórzy doświadczają go rzadko, a gdy tak się dzieje, jest on stosunkowo łagodny. W wypadku innych zaś jest on tak przeszywający, że wywołuje ogromny dyskomfort. Wówczas coraz głębiej zanurzamy się w oceanie łez, a otaczająca nas ciemność sprawia wrażenie bezdennej. Zastanawiamy się, skąd wywodzi się nasze cierpienie i czy kiedykolwiek się skończy.

Jeśli ty lub bliska ci osoba przeżywacie właśnie taki czas – czujecie, że złapanie kolejnego oddechu, byle tylko przetrwać kolejny dzień, jest zbyt trudne, to cieszę się, że czytasz tę książkę. Być może odnajdziesz w niej brakujące, dotąd nieodkryte elementy układanki. Być może tajemnicę. A może cud.

Nie oznacza to jednak, że nie będziesz musiał podjąć żadnego wysiłku, że nie będziesz musiał nad sobą pracować. Cuda nie dzieją się ot tak, zaś poszukiwane odpowiedzi nie pojawią się same z siebie. Jednak z całą pewnością cuda aktywują moc duchową, która w swojej boskości ma na celu nam pomóc. Bóg jest z nami, jest nawet tu – w miejscu twojego największego cierpienia. I jeśli tylko do Niego westchniesz – na pewno ci pomoże.

Rozważ teraz możliwość, że wszystko może się zdarzyć. Nie proszę cię, żebyś w to uwierzył, lecz abyś wziął pod uwagę, że to może być prawda. Myślenie, że cuda się zdarzają, jest znacznie bardziej uzdrawiające, niż to sobie wyobrażasz. Otwiera ono drzwi do królestwa nieograniczonych możliwości, niezależnie od tego, przez co przeszedłeś lub przechodzisz teraz.

Ból, który obecnie przeżywasz, nie determinuje twojej przyszłości. Za to jest ona określona przez to, kim jesteś, kiedy tego bólu doświadczasz. Nie podważam głębi twojego cierpienia. W tym świecie, świecie śmiertelników, z całą pewnością jest ono realne. Jednak rzeczywistość, w której chwilowo utknąłeś, nie jest tym, czym się wydaje, ty zaś nie jesteś istotą, którą się teraz czujesz. Rozszerzymy definicję tego, kim jesteś, oraz tego, czym jest świat, a wtedy twoje życie zacznie się zmieniać. Twoja ludzka natura być może obecnie jest w piekle, jednak twoje boskie ja pozostaje całkowicie nietknięte. Ono bowiem jest tym, kim naprawdę jesteś.

Twoja podświadomość wie o istnieniu charakteryzującej twoją prawdziwą naturę szerszej rzeczywistości i w odpowiednim dla ciebie czasie ukaże ci ją. Proces ten będzie jedną z twoich najważniejszych życiowych podróży. Ujrzysz bowiem rzeczy, których dotąd nie widziałeś, i usłyszysz o nieznanych ci dotąd kwestiach. Twoje łzy, bezradność, strach, złość, poczucie winy, niechęć, żal czy przerażenie nie zostaną pominięte ani wyparte. Nie rozpuścisz ich, utrzymując je w cieniu, lecz eksponując w pełnym świetle. Kiedy to zrobisz, ujrzysz wszystko w niewypowiedzianym blasku – swoim i świata – tak, że pobłogosławisz podróż przez własne cierpienie, ponieważ doprowadziło cię do samego siebie oraz znaczenia twojego życia. Sensem duchowego uzdrowienia nie jest wyparcie bólu, lecz odczuwanie go w pełni i oddanie go Bogu.

A wtedy zaczynają się dziać prawdziwe cuda…

Książka ta jest duchową refleksją nad ludzkim cierpieniem – zarówno jego przyczyną, jak i transformacją. Duchowość to nie różowe, lekkie, psychologicznie nieskomplikowane postrzeganie świata, lecz najbardziej dogłębne objaśnienie sposobu działania umysłu oraz filtrowania przezeń naszych doświadczeń. Pozwala ona uświadomić sobie przepastną głębię naszego fundamentalnego pragnienia – pragnienia miłości – oraz niezmierzoną głębię naszego bólu, który odczuwamy wtedy, gdy jej nie znajdujemy.

We współczesnym świecie szerzy się epidemia depresji – są też tysiące sposobów jej leczenia. Na dolegliwości ze strony umysłu, podobnie jak na dolegliwości fizyczne, istnieją naturalne środki zaradcze. Mówiąc „naturalne środki zaradcze” na depresję, nie mam na myśli ziół ani homeopatii, lecz praktyczne zastosowanie miłości i wybaczenia jako lekarstwa dla duszy.

Jako społeczeństwo zapraszamy depresję, trywializując miłość. Sprzedaliśmy nasze dusze za bezcen. Ludzka egzystencja nie jest zdarzeniem losowym, pozbawionym celu wyższego niż ten, że wszyscy powinniśmy otrzymać to, czego pragniemy. Postrzegane w ten sposób – bez podłoża duchowego – nasze życie wydaje się nie mieć większego znaczenia. Tymczasem dusza łaknie znaczenia niczym ciało powietrza. Bez podstawy duchowej znamy mechanikę życia, ale go nie rozumiemy. Wówczas niewłaściwie z niego korzystamy, co w konsekwencji powoduje cierpienie – nasze i innych.

Wszystkie wielkie filozofie religijne i duchowe poruszają kwestię ludzkiego cierpienia. W książce tej dotykam zaledwie powierzchni duchowej głębi wglądu dostępnego w ramach głównych religii i nauk duchowych świata, jednak wskazuje ona na aspekt często niejasny, bo okryty zasłoną dogmatów i nieporozumień.

Dla przykładu – duchowa wędrówka Buddy zaczęła się w chwili, gdy po raz pierwszy ujrzał cierpienie. Mojżesza poruszyło cierpienie Izraelitów, natomiast Jezus cierpiał na krzyżu. Rzecz jednak nie w tym, że Budda zobaczył cierpienie, lecz w tym, że je przekroczył dzięki oświeceniu. Sednem nie było uwięzienie Izraelitów, lecz to, że zostali ocaleni i poprowadzeni do Ziemi Obiecanej. W życiu Jezusa też nie chodziło o ukrzyżowanie, lecz o zmartwychwstanie. Ludzkie cierpienie było w tych wydarzeniach zaledwie połową równania – najistotniejsze było to, co wydarzyło się po wyciągnięciu przez Boga pomocnej dłoni. Wszyscy cierpimy i obserwujemy cierpienie dookoła nas. My również jesteśmy zniewoleni przez wewnętrznego faraona i także umieramy na krzyżu okrucieństwa świata i braku szacunku. Cierpienie to cierpienie, niezależnie od tego, czy miało ono miejsce tysiąc lat temu, czy dzieje się teraz; opresja jest opresją, zaś okrucieństwo – okrucieństwem. Te kwestie to nie prastara, nieistniejąca już rzeczywistość. Ona nie zniknęła.

Wyplenienie ich nie leży też w mocy Boga. Duch Boży oświecił Buddę, On też pomógł Izraelitom przeprawić się przez Morze Czerwone i wskrzesił Jezusa. Gdy wiemy, że nasze cierpienie tożsame jest z ich cierpieniem, wówczas poszukiwanie głębszego zrozumienia ich wyzwolenia naprawdę ma sens, gdyż łatwiej nam wtedy osiągnąć własne. Arogancją i ślepotą zarazem jest sądzić, że nasze cierpienie od zawsze jest takie samo, że tylko ulepszyliśmy sposoby radzenia sobie z nim. Czy ktokolwiek ma wrażenie, że Budda mógłby przetransformować swoje cierpienie, zarabiając więcej pieniędzy, dostając lepszą pracę czy też kupując lepszy samochód? Albo że Izraelici wyzwoliliby się spod władzy faraona, gdyby tylko dłużej z nim ponegocjowali albo gdyby mieli prywatny odrzutowiec, który zabrałby ich do Ziemi Obiecanej? Albo że Jezus powstałby z martwych, gdyby tylko w jego czasach znana była krionika?

Przez kilka ostatnich stuleci niektóre formy cierpienia zaczęły zanikać, zaś inne nasilać się. Zminimalizowaliśmy ryzyko wystąpienia polio, ale wzrosło zagrożenie wojną nuklearną. Wyeliminowaliśmy niebezpieczeństwa związane z podróżą, ale ryzyko, że cały ekosystem ludzki się załamie, wzrosło. A jeśli uważamy, że już „nie gwałcimy i nie plądrujemy”, to przyjrzyjmy się uważnie, co się dzieje obecnie na całym świecie.

Współczesny świat nie ma na cierpienie ani autodestrukcyjność ludzkości gotowego rozwiązania, które mogłoby się równać rozwiązaniom oferowanym przez największe religie i filozofie duchowe świata. Właśnie z tego powodu ego pragnie pozyskać je dla własnych celów. Moc spokoju ducha zmieniło ono w moc miecza – zarówno w świecie zewnętrznym, jak i w naszych sercach.

Współczesne poszukiwania duchowego wsparcia nie łączą się z żadnym określonym nauczaniem. Buddyzmu, judaizmu, chrześcijaństwa, islamu czy hinduizmu nie można postrzegać w kategoriach „dobre” czy „złe”. Wszystkie one są fasetami tego samego diamentu. Niezależnie od tego, czy mamy osobisty stosunek do historii Buddy, Mojżesza, Jezusa, Mahometa czy Kriszny, czy też bardziej przemawia do nas Carl Young, Joseph Campbell czy Kurs cudów – główne wątki w sercu wszystkich tych nauk pozostają uniwersalne. Dotyczą wszystkich ludzi, a co ważniejsze – są ponadczasowe.

Wielkie religijne postacie i nauki są darem Boga, niebiańską ręką spływającą z niebios, by dotknąć umysłów tych, którzy o nie prosili. Ego wykorzystuje ich zewnętrzne aspekty, żeby nas podzielić – czasem służą one nawet jako usprawiedliwienie dla wzajemnego niszczenia się. W wymiarze wewnętrznym największe religie świata zawsze prowadziły do cudów. W wymiarze zewnętrznym równie często przyczyniały się do przemocy i destrukcji. To musi ulec zmianie i zmieni się, ponieważ coraz więcej ludzi uznaje mistyczne prawdy – skryty we wnętrzach ich wszystkich skarb. Ludzkość XXI wieku ma największą szansę przetrwać nie dzięki poszerzeniu horyzontów zewnętrznych, ale tych wewnętrznych. Dotyczy to nas zarówno indywidualnie, jak i kolektywnie.

Dopóki tego nie zrobimy, pozostaniemy pogrążeni w smutku. Nasze ciała, związki, kariera i polityka wciąż będą dla nas źródłem cierpienia, a tymczasem powinny być źródłem radości. Wszystkie duchowe nauki skrywają w sobie klucz umożliwiający tę zmianę. Gdy go odnajdziemy i z niego skorzystamy, będziemy zdumieni tym, co znajdziemy za drzwiami dotychczas zamkniętymi na Boga. Nie jesteśmy pozbawieni nadziei – my jej po prostu nie widzieliśmy. Nie jesteśmy pozbawieni mocy – po prostu nie odwoływaliśmy się do niej. Nie jesteśmy też pozbawieni miłości – my po prostu nią nie żyliśmy.

Gdy to wszystko dostrzeżemy, nasze życie zacznie się zmieniać, umysły – budzić, a cuda – wydarzać. Wówczas uradują się nasze serca.ROZDZIAŁ 1

Poddaj się smutkowi

Wszyscy pragniemy szczęścia i miłości i czasami je znajdujemy. Jednak większość z nas na pewnym etapie życia doświadcza również smutku. Związek, praca czy też jakaś okoliczność dawały nam szczęście, lecz później coś poszło nie tak. Innym razem, choć zupełnie nie wiemy dlaczego, nie odczuwamy ani szczęścia, ani miłości.

Życie w istocie nie zawsze jest łatwe, zaś radzenie sobie z głębokim smutkiem bywa niezwykle trudne. Dlaczego cierpienia – takie jak cierpienie emocjonalne, przytłaczający smutek, przejmujący ból fizyczny albo krzyk z najdalszego zakątka naszej duszy – są częścią naszego doświadczenia? Co ono oznacza i jak możemy je przetrwać, a nawet przetransformować?

Duchowy punkt widzenia nie unika takich pytań, lecz na nie odpowiada. Prawdę mówiąc, pytania te znajdują się w sercu największych nauk religijnych – od pierwszego spotkania Buddy z cierpieniem, kiedy to opuścił pałac królewski swego ojca, poprzez cierpienie Izraelitów, którzy uciekli z niewoli faraona i błąkali się po pustyni, po cierpienie Jezusa na krzyżu. Uniwersalne prawdy duchowe, stanowiące sedno największych religii świata, są zesłanym wprost z umysłu Bożego balsamem dla serca.

Jak na ironię, istniejące religie dużo częściej prawdy te przesłaniają, niż odkrywają, tym samym ukrywając niezwykłą moc pocieszenia i inspiracji, którą miały pierwotnie zapewnić. Książka ta stara się ujawnić te zasady, ponieważ są one zakodowanymi wiadomościami, ukazującymi nam nie tylko źródło naszego cierpienia, ale także sposób jego uzdrowienia.

Uzdrowienie serca jest domeną Boga. Na naszą prośbę Duch Boży zmienia nasze myślenie, tym samym przynosząc naszym sercom pokój. Wewnętrzny pokój nie pojawia się w wyniku zmiany intelektualnej, lecz w efekcie procesu duchowego, mającego wpływ zarówno na ciało, jak i duszę. Zmiana ta powstaje w wyniku boskiego działania (tym razem w znaczeniu dosłownym), dzięki któremu zestrajamy nasze myśli z myślami Boga.

Teologia sama w sobie nie zapewnia pocieszenia, jednakże odpowiednio zastosowane zasady duchowe to wrota do spokoju ducha. Książka ta mówi o tym, jak z tych zasad uczynić alchemiczny eliksir służący osobistej przemianie oraz jak skorzystać z wielkich nauk religijnych, by wyplenić ból będący częścią ludzkiej natury.

Czasami już sama pobudka z rana i wykonywanie codziennych czynności mogą być emocjonalnie, a nawet psychicznie obciążające. Miesiącami, czy nawet latami, możemy odczuwać przeszywający ból na sercu – ból, który pozbawia nas wszelkiej radości i uniemożliwia nawet najmniejsze uczucie ulgi. Traumatyczne wspomnienia potrafią „ciąć psychikę” niczym żyletki. Cierpienie może przeniknąć wszystko. Nawet jeśli wierzymy w istnienie Boga, w takich chwilach może On się wydawać bardzo odległy.

Bóg jednakże nigdy nie jest daleko, ponieważ jest obecny w naszych umysłach. Jesteśmy wolni, by myśleć o tym, co nam się żywnie podoba. Można powiedzieć, że drzwi do emocjonalnego spełnienia mają charakter mentalny. Zestrajając nasze myśli z myślami Boga, budzimy się na Niego pośrodku naszego cierpienia. Odnajdujemy Go w największych ciemnościach i możemy się z Nim udać w Jego wszechogarniające, będące ponad wszystkim światło. Podobnie jak instalacja elektryczna w domu, również we wszechświecie istnieje instalacja prowadząca do boskiego światła, zaś każdy umysł jest jak lampa. Należy jednak pamiętać, że aby lampa zaświeciła, należy ją włączyć do prądu. Robimy to każdą modlitwą, każdym uzmysłowieniem własnych błędów oraz każdą chęcią ich naprawienia. Tego rodzaju światło zapalamy z każdym słowem wypowiadanym i otrzymywanym, podobnie jak z każdym aktem wybaczenia, z codzienną, choćby tylko pięciominutową medytacją, z każdą współczującą myślą i z każdym momentem wiary.

Poszukiwanie Boga to poszukiwanie światła. Pozostając poza obrębem tych poszukiwań, rzeczywiście możemy doświadczać smutku. Angażując się w nie, doznajemy uzdrowienia i stajemy się pełnią.

KIEDY ZAPADASZ SIĘ W MROCZNĄ, CIEMNĄ DOLINĘ

Wiem coś o cierpieniu, ponieważ dwukrotnie zdiagnozowano u mnie depresję kliniczną. Doświadczyłam także tragedii osobistych i śmierci ukochanych mi osób. Cierpiałam z powodu druzgocących zdrad i rozczarowań. Niejednokrotnie też czułam, że bezpowrotnie straciłam szansę na szczęście. Wielokrotnie przeżywałam cierpienie osobiste, ale również cierpienie innych ludzi, którzy pojawiali się na mojej ścieżce zawodowej. Nic nie daje ci takiego wglądu w cierpienie innych, jak własne cierpienie. Bardzo dobrze znam oblicza depresji.

Będąc osobą od zawsze postrzegającą wszystko przez pryzmat mistycyzmu – jeszcze zanim w pełni zrozumiałam znaczenie tego słowa – na każde wydarzenie w moim życiu spoglądałam z perspektywy podróży duchowej. Bolesne okresy w swoim życiu traktowałam jak część tajemniczej przygody, jak ciemne noce duszy i bez względu na ich druzgocącą siłę musiałam być w tym w pełni obecna. Niezależnie od głębi cierpienia nie chciałam znieczulenia. Byłam niczym matka oczekująca dziecka, która pragnie urodzić w sposób naturalny, a więc odrzuca znieczulenie, ponieważ chce doświadczyć porodu naturalnego, ja również pragnęłam być w pełni świadoma głębokości przeżywanego bólu. Dlaczego? Ponieważ wiedziałam, że to cierpienie miało mnie czegoś nauczyć. Byłam świadoma, że w jakiś sposób moje cierpienie przywiedzie mnie do oczarowującego nowego świtu w życiu, ale stanie się to tylko wtedy, jeśli najpierw zechcę przetrwać bezdenną otchłań mrocznej nocy. Powyższe słowa nie służą uromantycznieniu cierpienia. Bezsennych nocy, obsesyjnych myśli oraz potężnego emocjonalno-umysłowego bólu nie wolno traktować lekko. Moje podróże przez głęboki smutek w ostatecznym rozrachunku pokazały mi tyle samo na temat światła, co na temat mroku. Dzięki zrozumieniu własnego cierpienia lepiej zrozumiałam siebie. Dzięki odkrytemu innemu obliczu własnego cierpienia dostrzegłam rzeczy, których inaczej bym nie zobaczyła. Ujrzałam, w jaki sposób przyczyniłam się do przeżywanych przeze mnie katastrof. Dostrzegłam, że miłość to nie gra i że należy ją traktować poważnie. Dotarło do mnie, że uczucia innych ludzi są równie ważne jak moje własne. Zrozumiałam też, że rzeczy zewnętrzne nie mają znaczenia. Pojęłam, że życie z innego powodu niż miłość prowadzi do smutku. Zrozumiałam, że miłość jest znacznie potężniejsza od zła. Dostrzegłam, że nie ma gwarancji na nic prócz miłości Boga. Zrozumiałam też, iż życie rzeczywiście się toczy.

Żal, smutek po stracie, upokorzenie, ból fizyczny, rozpacz, porażka, różnego rodzaju straty – wszystko to może być przeszywające. Jednak mimo tego, że trudno te emocje wytrzymać, czasami prowadzą one do oświecenia: świadomości, wybaczenia, pokory, skruchy, docenienia, wdzięczności i wiary. Czasem kończy się to spojrzeniem wstecz na czas ogromnego bólu emocjonalnego jako „ukrzyżowanie” – z którego wyłania się prawda o tym, kim jesteśmy.

Z ogarniającego po nocach smutku wiele się nauczyłam, chociaż było to bardzo bolesne. W czasie bezsennych nocy często też stajemy twarzą w twarz z potworami zbyt łatwo odpędzanymi w świetle dnia; niosą one ze sobą nie tylko smutek, ale i informacje. To, co trudne, nie zawsze jest złe. Możemy bowiem dostrzec coś, co wymaga zmiany; coś, za co powinniśmy zadośćuczynić; sposób, w jaki wady naszego charakteru czy wzorce neurotyczne rujnują nam życie; jakie złe uczynki potrzebujemy przebaczyć i co powinniśmy w sobie poprawić. Możemy wreszcie mieć czystą kartę w relacjach z Bogiem, prosić Go o pomoc w wybaczeniu sobie, a następnie, w czasie modlitwy, o kolejną szansę, uświadomić sobie Jego łaskę. Możemy rozpaczać z powodu ukochanych osób i w końcu odczuć zewnętrzną więź na zawsze trzymającą nas przy nich. W takich chwilach często pojawiają się łzy, których bardzo potrzebujemy.

Zdarza się też, że to światło wywodzi się ze zrozumienia, do którego dochodzimy, przebywając w mroku. Okresy cierpienia nie zawsze są obecne w podróży ku oświeceniu, aczkolwiek mogą służyć jako znaczące przystanki po drodze. Nie da się „wyleczyć” osobistych demonów, wyłaniających się z mrocznej, przepastnej jaskini smutku. Muszą one rozpuścić się w świetle samoświadomości. Należy przyjrzeć się wszystkiemu, co wymaga uwagi. Trzeba zrozumieć wszystko, co należy zrozumieć, a każdą konieczną modlitwę należy odmówić.

Wszystkie te działania wymagają czasu. Okres cierpienia emocjonalnego niejednokrotnie nie jest tylko objawem towarzyszącej nam depresji, lecz koniecznym czynnikiem w wyleczeniu się z niej. Być może jest to coś, przez co – nie unikając niczego – musimy przejść w czasie naszej wędrówki do miejsca, w którym nie ma już cierpienia.

Dlatego też czasami nie ma miejsca na przeżywanie bólu emocjonalnego. Zdarza się, że potrzebujemy całych miesięcy rozpracowywania tajemnic miłości i utraty w smutku, żeby ostatecznie zobaczyć, że Duch Boży nie jest stratą, a Bóg jest wieczną nadzieją. Tego rodzaju „żałoba” to święta podróż, której nie powinno się pospieszać. Jeśli mamy płakać przez czterdzieści pięć lat, wówczas siedemnaście lat wylewania łez nie wystarczy. Głęboki smutek to gorączka dla duszy, która – zarówno w psychice, jak i w ciele – ustępuje dokładnie wtedy, kiedy ustępuje. Tendencja do naprawy – wrodzony układ odpornościowy, nieustannie dążący do uzdrowienia – istnieje tak w umyśle, jak i w ciele. Wystarczy tylko dać mu czas.

Zawsze istnieje ryzyko złamania serca. To część ludzkiego doświadczenia. Tam, gdzie miłość, tam i szczęście. Jednak gdy więzy miłości zostaną zerwane, pojawia się ból. Biorąc pod uwagę fakt, że świat jest tak bardzo zdominowany przez strach i tak bardzo oporny na miłość, jakże nasze serca mają nie zostać rozdarte po prostu samym istnieniem?

Kiedy doświadczysz już wystarczająco dużo, będziesz o tym wiedział. Będziesz żył z tą świadomością i będzie to życie pełne łaski. Pojawiające się doświadczenia nauczysz się przyjmować z przekonaniem, że po prostu są częścią życia. „Witaj mroku, mój stary przyjacielu, znów przyszedłem z tobą porozmawiać” – te słowa znaczą więcej niż tekst piosenki grupy Simon and Garfunkel. Opisują bowiem stan akceptacji tego, że w tym tygodniu, miesiącu, a nawet roku może być trudno, lecz wiesz, że przetrwasz. Pod wieloma względami osoba, którą się wskutek przeżytych doświadczeń stajemy, jawi się jako ta z większą energią życiową – a być może nawet piękniejsza – niż osoba, którą byliśmy wcześniej. Elisabeth Kübler-Ross określiła to następująco: „Chcąc uchronić kanion przed burzą, nigdy nie dostrzeżesz prawdziwego piękna jego rzeźby”.

Depresja to upadek emocjonalny, czasami w bardzo głęboką mroczną dolinę. To prawda. A jednak życie pełne duchowego triumfu nie oznacza, że nigdy nie znajdziesz się w takiej dolinie. Tego rodzaju życie to takie, w którym w razie upadku wiemy, jak się z niego podnieść. Chcąc się podnieść emocjonalnie, potrzebujemy emocjonalnych mięśni, podobnie jak potrzebujemy mięśni fizycznych, żeby fizycznie wstać. Rozwój tych mięśni to praca duchowa. Jest to poszukiwanie Boga i odnajdywanie prawdziwego ja.

Bóg nie mieszka poza nami, ale w nas. Miłość jest esencją tego, kim naprawdę jesteśmy. Żyjemy w Bogu, zaś Bóg żyje w nas. Ból świata jest cierpieniem nie do zniesienia, wynikającym z życia poza kręgiem obejmującym relację z Bogiem, ponieważ poza nią oddzielamy się od siebie samych. Czyż jest coś bardziej przygnębiającego niż życie w oddzieleniu od naszej prawdziwej natury? I czyż jest coś bardziej naturalnego poza faktem, że szukamy pełni w miejscach, w których porwano nasze serce na strzępy? Dla wielu z nas padnięcie z bólu na kolana było równoznaczne z padnięciem na kolana do modlitwy. W chwilach, w których ból staje się nie do zniesienia, ciało reaguje pokorą wobec Boga. Niezależnie od napotkanego przez nas problemu w życiu czy też bólu rozdzierającego nam serce istnieje jedna podstawowa odpowiedź na osiągnięcie pokoju w Bogu. Kurs cudów uczy nas, że myślimy, iż mamy wiele różnych problemów, lecz tak naprawdę mamy tylko jeden: oddzielenie od Boga. Kurs cudów to książka o złagodzeniu naszego cierpienia. Czasami dzieje się to poprzez modlitwę, innym razem poprzez wybaczanie, lecz zawsze poprzez poddanie się i uwolnienie wszelkich myśli niepochodzących od Boga.

W tym leży spokój ducha.

ZMIANA FILTRÓW MENTALNYCH

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: