Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dopóki biegnę - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
20 marca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dopóki biegnę - ebook

Casey zna prawdę. Ale prawda jej nie uwolni.

DNA Casey Cox na miejscu zbrodni jest wszędzie. Nie ma sensu wyjaśniać wszystkiego policji – już kiedyś bardzo się na niej zawiodła. Musi uciec, zanim ją złapią… albo stanie się jeszcze coś gorszego. Prawda nie ma tu już żadnego znaczenia.

Ale jaka jest prawda? To pytanie dręczy Dylana Robertsa, naznaczonego zespołem stresu pourazowego i wyniszczonego przez wojnę kombatanta, wynajętego, by znaleźć Casey. Sprowadzenie kobiety może pomóc mu odżyć. Chociaż fakty na miejscu zbrodni wydają się mówić wszystko, to szczegóły zabójstwa są niespójne, a podejrzana nie pasuje do profilu mordercy. Ale czy ten zniekształcony obraz przypadkiem nie sprawił, że Dylan stał się nieobiektywny? Skoro Casey jest niewinna, to dlaczego ucieka?

Przyglądanie się jej przeszłości i obciążającym ją dowodom nasuwa sprzeczne wnioski: albo kobieta jest morderczynią-psychopatką, albo altruistyczną bohaterką…

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65843-45-6
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1 Casey

Na podeszwach moich butów była krew. Opłukałam je, choć wiedziałam, że na podstawie gumowego wzoru policja i tak ustali, że to Skechers. Dotrą do płatności w sklepie dokonanej należącą do mnie kartą kredytową i będzie jasne, że to ja je kupiłam.

Krew znikała w odpływie, a serce biło mi tak szybko, jakby to moja własna krew tam spływała. Jednak ona nie należała do mnie. Gardło miałam całkiem ściśnięte, a łzy wypełniały oczy, mimo że usiłowałam z nimi walczyć. To nie czas na uczucia.

Buty wydawały się już wystarczająco czyste, więc osuszyłam je ręcznikiem i włożyłam do torby.

I tak znajdą ślady krwi w zlewie, na odciskach stóp przy drzwiach, gdzie zdjęłam obuwie, na ręczniku. Przeszukają całe moje mieszkanie, świecąc luminolem, a potem dopiszą to do listy dowodów przeciwko mnie. Nie było sensu tracić czasu na sprzątanie. Po prostu musiałam się stąd wynieść.

Niełatwo jest zapakować całe swoje życie w jedną torbę, ale nie miałam innego wyjścia. Spakowałam wszystko, co uznałam, że będzie mi potrzebne – spódnicę, dwie pary jeansów, kilka koszulek i nożyczki – żeby obciąć włosy, jak tylko znajdę się w bezpiecznym miejscu, bieliznę, tusz do rzęs, szczoteczkę oraz pastę do zębów, pojemnik na soczewki i okulary. Podeszłam do komody i wyciągnęłam jedną z szuflad. Grzebiąc pomiędzy skarpetkami, odnalazłam pudełko po cygarach. Pliki studolarówek wciąż były w środku. Nadeszła czarna godzina, nagły wypadek, w którym natychmiast potrzebowałam pieniędzy. Schowałam je do kieszeni torby, a następnie szybko przeszłam do aneksu kuchennego zaaranżowanego w salonie, by zabrać z półki oprawioną w ramkę fotografię mojej rodziny. Ją też wcisnęłam do torby.

Pospiesznie wypisałam czek na czynsz, wydarłam z książeczki i zostawiłam na blacie z informacją dla właściciela, że może wynająć moje mieszkanie a to, co zostawiłam, oddać biednym. Nie chciałam go w nic wkopać. Przez chwilę zastanawiałam się jeszcze, czy nie zadzwonić do pracy, żeby powiedzieć, że już się tam nie pojawię, ale lepiej było tego nie robić.

Przerzuciłam pasek torebki przez ramię, złapałam torbę i opuściłam mieszkanie. Zamknęłam drzwi na klucz, chociaż właściwie nie wiedziałam po co.

Wsiadając do samochodu, dostrzegłam na klamce ślady krwi, jednak starałam się nie przywiązywać do tego wagi. Z wolna wjechałam na parking hotelu w centrum, gdzie porzuciłam samochód i nie oglądając się za siebie, zjechałam windą na parter. Weszłam do damskiej toalety i spięłam włosy w kucyk, a następnie zawiązałam bandanę na głowie. Zdjęłam soczewki, zmyłam tusz z rzęs i założyłam okulary. Kiedy byłam gotowa, chwyciłam za bagaż i przez szklane drzwi wyszłam na podjazd hotelu, gdzie znajdował się postój taksówek. Wręczyłam boyowi napiwek, a on wskazał mi wolną taryfę.

Wsiadłam, polecając kierowcy, żeby zawiózł mnie na dworzec autobusowy.

Prawdopodobnie jeszcze nie zaczęli mnie szukać. Wiedziałam, że upłynie chwila, zanim znajdą ciało Brenta. Poddałam się potrzebie modlitwy, chociaż nie miałam pewności, czy Bóg mnie usłyszy. Miałam problem z wiarą, ale kiedy piętrzyły się przeciwności, w mojej głowie często tworzyły się ciche błagania. Nie wiedziałam, o co prosić. O czas? Miejsce? Drogę ucieczki?

Sprawiedliwość?

Tak, właśnie tak.

W końcu zdecydowałam się poprosić o pomoc tak w ogóle, ufając, że jeśli ktoś jest po drugiej stronie, to będzie wiedział, czego mi potrzeba. Gdy jechaliśmy przez miasto, osamotnienie spowijało mnie jak mgła i zastanawiałam się, co zrobię bez swoich przyjaciół. „Kocham ludzi. Zawsze kochałam. Nie lubię być sama”.

A rodzina? Moja półroczna siostrzenica, która do swojego repertuaru umiejętności co tydzień dodawała jakiś nowy trik... Czy kiedykolwiek ją jeszcze zobaczę? Myśl o tym, że nigdy już nie będę jej kołysać, okazała się równie brutalna, jak obraz mojego najlepszego przyjaciela martwego, leżącego na podłodze.

Wpatrywałam się w miasto, w którym dorastałam i które kochałam. Zabawne, do tej pory nawet nie zdawałam sobie sprawy, że je kocham.

Próbowałam odciągnąć uwagę jak najdalej od tego, co wydarzyło się wcześniej. Godzinę temu? Dwie? Odsunęłam myśli od tej przerażającej sytuacji.

Wszystko po kolei. „Najpierw muszę dostać się na dworzec. Potem będę mogła płakać”.2 Casey

Nigdy wcześniej nie byłam na dworcu autobusowym. Miał w sobie jakąś straszną aurę tajemniczości – wzbudzał poczucie obcości, którego zawsze się bałam. Wiedziałam jednak, że nie mogę wydostać się z miasta swoim samochodem. Na pewno zaczną go szukać. Lotnisko również było wykluczone. Za dużo kamer i za dużo ochrony. Miałam nadzieję, że nie zostanę rozpoznana od razu, jak tylko moja twarz pojawi się na ekranach monitoringu z kamer w poczekalni. Spojrzałam na nieco przygasłą tablicę, na której wyświetlały się kierunki podróży i godziny odjazdów. Nie miałam pojęcia, dokąd się udać.

Musiało to być na tyle daleko, by moje zdjęcie nie pojawiło się w tamtejszych lokalnych wiadomościach. Miejsce, z którym nie jestem związana i nie ma powodu, dla którego miałabym się tam wyprawić. Miejsce, w jakie nigdy bym nie pojechała. W dodatku musiał to być jeden z autobusów, które niedługo odjeżdżały, nieważne dokąd. Nie zamierzałam pokonać całej trasy. Chciałam wysiąść na jednym z przystanków po drodze.

Ale po kolei. Znalazłam damską toaletę i zajrzałam pod drzwi kabin, żeby sprawdzić, czy jestem sama. Na razie byłam. Stanęłam przed brudnymi umywalkami i popatrzyłam w lustro, a potem rozpięłam suwak torby i wyjęłam z niej nożyczki. Rozpuściłam swoje blond włosy, by je rozczesać i wygładzić po raz ostatni.

Włosy zawsze stanowiły mój największy atut i żal było mi się ich pozbywać. Próżność nie mogła mnie jednak powstrzymywać. Ucięłam je na wysokości dolnej szczęki i patrzyłam, jak części mnie spadają na podłogę. Nie zamierzałam się nad tym rozwodzić, więc starałam się nie zatrzymywać. Szybko cięłam dookoła głowy, aż doszłam do drugiej strony.

Wyglądało jak amatorski bob, ale mogło być gorzej. Niestety wciąż za bardzo przypominałam siebie. Zatknęłam włosy za uszy – trochę inaczej, ale niewystarczająco. Może powinnam je obciąć krócej, bardziej na chłopaka? Nie, za długo by to zajęło, a niefachowe cięcie przyciągałoby zbyt dużą uwagę. To musiało wystarczyć, dopóki nie znajdę miejsca, w którym będę mogła je ufarbować.

Wyciągnęłam zwitek pieniędzy z torby i wsunęłam do kieszeni spodni. Powinnam trzymać je przy sobie.

Schyliłam się, by zebrać obcięte włosy, a następnie wrzuciłam je do muszli klozetowej i spłukałam. Potem wróciłam z mokrym ręcznikiem papierowym i wytarłam podłogę, żeby upewnić się, że nie zostaną na niej żadne blond pyłki. Wróciłam do kabiny i spuściłam wodę jeszcze raz, stojąc przez moment w miejscu i obserwując, jak dawna Casey wiruje na dnie muszli, a później znika w odpływie.

Oparłam się o drzwi kabiny. „Jestem w stanie to zrobić. Przetrwałam już tak trudne chwile. Muszę tylko zrobić to, czego policja najmniej się spodziewa. Od tego zależeć będzie moje życie”.

Zdjęłam tył obudowy komórki, wyjęłam baterię i wyrzuciłam ją do kosza na śmieci. Potem rozbiłam telefon, a jego szczątki włożyłam do kieszeni, aby pozbyć się ich gdzie indziej po drodze. Nie wiedziałam, czy to wystarczy, żeby policja nie namierzyła mnie przez GPS w telefonie, ale widziałam w telewizji, że przestępcy często tak robią.

Wyszłam z łazienki, rozglądając się po dworcu, i skierowałam się do okienka, przy którym na szczęście nie było kolejki. Z torebką i torbą na ramieniu podeszłam do kasjerki.

– Dokąd? – spytała.

– Hmmm... Który autobus teraz zabiera pasażerów?

Kobieta podniosła wzrok. Nasze oczy się spotkały, ale miałam wrażenie, jakby w ogóle mnie nie widziała.

– El Paso. Odjeżdża za dwadzieścia minut.

Nie zastanawiałam się ani chwili.

– Idealnie. Chciałam właśnie do El Paso.

Kasjerka wyglądała na zaspaną, gdy drukowała bilet i brała ode mnie pieniądze.

– Lepiej się pospieszyć.

Podziękowałam jej i szybkim krokiem ruszyłam w stronę autobusu. Kiedy podałam kierowcy bilet do zeskanowania, on sięgnął po moją torbę.

– W porządku – powiedziałam. – Położę ją obok siebie.

– Autobus może być pełny. Nie będzie dla niej miejsca.

Nie miałam pojęcia, że El Paso to tak popularny kierunek ze Shreveport.

– Włożę ją pod nogi. Jak długo trwa podróż?

– Dziesięć i pół godziny, w przybliżeniu.

To chyba dobrze. Im dłużej będę tkwić w autobusie, tym lepiej. Jeśli nie wpadną na to, jak opuściłam miasto, to mogło być dobre miejsce, żeby przez chwilę znajdować się poza zasięgiem.

Weszłam do pojazdu. Jak na razie był zapełniony mniej więcej w połowie. Przeszłam między siedzeniami, mijając rodzinę z dwoma maluchami, i wybrałam miejsce przy oknie w pustym rzędzie. Położyłam torebkę i torbę na siedzeniu obok, ale autobus szybko zaczął się zapełniać. Starałam się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z tymi, którzy szukali miejsca. Utykający mężczyzna, który ledwo wszedł po stopniach, nastolatka z cieniami pod oczami i słuchawkami w uszach, starsza kobieta z laską, żołnierz w mundurze polowym z torbą wojskową.

Żołnierz zerknął na mnie i zatrzymał się w przejściu.

– Czy wolne tutaj? – zapytał, wskazując na moje rzeczy.

Nie chciałam odmawiać żołnierzowi. Tyle od nich oczekujemy, a oni tak niewiele się od nas spodziewają. Pokiwałam głową i przesunęłam bagaż pod nogi. Wślizgnął się na miejsce, muskając mój bok swoim szerokim ramieniem.

– Do El Paso? – zagadnął.

– Nie, będę wysiadać po drodze. Jest pan z El Paso?

– Tak – odpowiedział. – Ale nie było mnie przez ponad rok. Afganistan.

– Nie fundują samolotu do domu? – zapytałam, oniemiała.

– Odwieźli mnie w miejsce, z którego wyleciałem, ale tam nie mam rodziny. Nie chciałem jechać od razu do domu – mówił. – Chciałem zatrzymać się i odwiedzić po drodze rodzinę kolegi. Nie wrócił do domu, więc...

Moje serce zaczęło rosnąć. Musiał być naprawdę dobrym człowiekiem, skoro przedłożył rodzinę zmarłego przyjaciela nad swój powrót do domu.

– Autobusem to nie tak daleko.

– Kto czeka tam na pana? – spytałam.

– Moi rodzice – odparł. – I dziewczyna. Bardzo chcę się z nimi wszystkimi zobaczyć.

– Założę się, że bardzo za panem tęsknią.

– Tak, to będzie świetny weekend – powiedział, a potem przełknął ślinę. – Trochę się denerwuję.

Rozumiałam go. Prawdopodobnie zmienił się od czasu swojego wyjazdu na wojnę. Powrót do relacji będzie trudny, a może nawet dziwny. Mąż mojej przyjaciółki Nory wyjechał na misję cztery tygodnie po narodzinach ich pierwszego dziecka i nie było go przez ponad rok. Utrzymywał kontakt przez Skype’a na tyle, na ile mógł, ale to nie to samo. Nie sposób odzyskać straconych miesięcy.

Kiedy wrócił do domu, radość Nory szybko przerodziła się w ciche zmartwienie i wszyscy widzieliśmy, że dzieje się coś złego. Człowiek zmienia się przez rok, zostając matką... albo żołnierzem. Czasem dwie osoby stają się tak różne, że ich drogi się rozchodzą. Miałam nadzieję, że dziewczyna tego mężczyzny potraktuje go jak bohatera i da mu tyle czasu i miejsca, ile będzie mu potrzeba, by się dostosował.

Włożył w końcu swoje słuchawki, a ja poczułam ulgę, że nie pyta o mnie. Sama także założyłam słuchawki, zamknęłam oczy i udawałam, że śpię, ale gdy autobus zaczął powoli wyjeżdżać ze stanowiska, otworzyłam je, aby jeszcze raz rzucić okiem na moje miasto. Mogłam nie zobaczyć go już nigdy więcej.

Przymknęłam znów oczy, kiedy zaczęły do nich napływać łzy. Powiedziałam sobie, że dam radę. „Jestem silna. Jestem skupiona. Jestem zdeterminowana”.

„Nie pozwolę, żeby oni wygrali”.

Łzy odpłynęły. Zapragnęłam usłyszeć muzykę naprawdę, by móc zatopić w czymś myśli, ale mój telefon leżał rozbity w kieszeni. Słuchawki przynajmniej izolowały mnie od wszystkiego wokół.

Nie wiedziałam tylko, czy to dobrze, czy źle.3 Casey

Kiedy zatrzymaliśmy się na stacji Greyhound w Dallas, zdecydowałam, że wysiądę i znajdę jakieś miejsce, w którym mogłabym przenocować. Autobus pojechał dalej, do El Paso, ale beze mnie.

Z przystanku dostrzegłam Overnight Inn, więc ruszyłam w jego stronę, starając się ignorować myśl, że ktoś może mnie napaść, zanim zdołam dotrzeć do hotelu. Noc zdawała mi się pełna cieni i ruchu, ale szłam szybko, czując, jakby serce miało zaraz wyskoczyć mi z piersi.

W połowie drogi rozpacz dogoniła mnie i uderzyła z całą siłą. Nie byłam w stanie uwierzyć, że znalazłam się w tym miejscu, chowając się przed prawem. Rodzice wychowali mnie tak, bym miała szacunek dla władzy i wierzyła w system... Ale to było, zanim system obrócił się przeciwko nam.

Dla mojej rodziny dokonanie zabójstwa było równie odległe jak popełnienie samobójstwa.

„My nie poddajemy się łatwo – powtarzałam sobie wiele razy od śmierci mojego ojca trzynaście lat temu. – On nigdy by się nie powiesił”. Miałam tego stuprocentową pewność, mimo że gdy go znalazłam, jego ciało wyglądało jak zwłoki kogoś, kto chciał z tym wszystkim skończyć. Nawet w wieku dwunastu lat wiedziałam, co zobaczyłam. Mój kochany tata nigdy by nie pozwolił, żebym znalazła go po śmierci, która nastąpiła w taki sposób.

Teraz zastanawiałam się, czy mogłabym zrobić to jako pierwsza w rodzinie. Czy potrafiłabym być kimś, kto naprawdę się poddał?

Może byłoby najlepiej, gdybym została napadnięta i zamordowana. Mój instynkt przetrwania okazał się jednak zbyt silny, więc szłam tak szybko, jak tylko mogłam, aż dotarłam do drzwi hotelu. Gdy uzyskałam informację, że mają jeszcze wolne pokoje, powiedziałam, że mój portfel został skradziony, ale mam gotówkę, a następnie zameldowałam się pod fałszywym nazwiskiem. Niedługo później dostałam klucz do pokoju.

W końcu weszłam do pomieszczenia, które pachniało pleśnią i papierosami. Łóżko było twarde, a pościel nie zakrywała materaca, ale przypomniałam sobie, że mam szczęście, że jestem tutaj, a nie w areszcie.

Brak nadziei kłuł mnie boleśnie w środku i nagle myśl o samobójstwie powróciła. Zastanawiałam się, w jaki sposób powinnam się do tego zabrać, by wywołać jak najmniejszą traumę u kogoś, kto mnie znajdzie. Przez kilka minut leżałam, rozmyślając nad tym, że już niedługo wszystko mogłoby się skończyć. To, że nie muszę uciekać, żeby ratować swoje życie, i ukrywać się jak przestępca, sprawiłoby mi prawdziwą ulgę. Nie musiałabym się martwić o to, jak zarobić na utrzymanie i gdzie mieszkać, ani przejmować się ludźmi, którzy mnie otaczają. Nie musiałabym walczyć z nieuniknionym mianem zabójcy.

Jednak nie mogłam zbyt długo ulegać tej fantazji. Wyobraziłam sobie mamę podczas wystawienia mojego ciała przed pogrzebem, bez końca powtarzającą swoje rytuały, związane z nerwicą natręctw, przyjmującą kondolencje i pocieszającą pocieszających. Po pogrzebie nie mogłaby spać całymi nocami, dręczona przez przerażające wizje. Trwałoby to tygodniami, dopóki lekarz nie zastosowałby odpowiedniej dawki leków. Moja siostra byłaby tak zrozpaczona i rozkojarzona, że nie dałaby rady zajmować się małą Emmą. Jej małżeństwo ucierpiałoby, bo gorycz i złość zaczęłaby kipieć w jej sercu jak lawa, aż w końcu publicznie powiedziałaby coś, czego nie powinna, a potem po nią również by przyszli.

W telewizji mówiliby o moim samobójstwie jak o dramacie tygodnia. Opisaliby to szczegółowo, a filmy z moim ciałem znalazłyby się na YouTubie. Nancy Grace przeprowadziłaby psychologiczną analizę mojej osobowości.

W końcu odrzuciłam ten pomysł. Odbieranie sobie życia byłoby skrajnie egoistyczne. Zbyt wiele klocków domina, by się przewróciło. Taki czyn wywierałby wpływ na wiele osób, i to nie przez tydzień czy miesiąc, ale przez lata... Dziesiątki lat.

Nie można tak po prostu się wypisać i mieć nadzieję, że w ten sposób wszystko się skończy. Nie skończy się dla nikogo, kto nas kocha. Zostawilibyśmy bliskich goniących za skrawkami nas samych rozrzuconymi przez wściekły wiatr. Zostawilibyśmy ich z rozpaczliwymi próbami rozwiązania problemów, z którymi sami nie potrafiliśmy się uporać – i to w trakcie zabliźniania się ich własnych ran. Nawet ktoś taki jak ja, bez męża i dzieci, może wpłynąć na kolejne pokolenia.

„Czy szybka ulga jest tego warta?”

„Nie, nie jest. Wolałabym sama zmagać się z bólem, byle oni nie musieli tego robić”.

W końcu zdałam sobie sprawę, że muszę przez to przebrnąć. Nie mogło być mowy o uldze. Podejmując tę decyzję, wykazałam się na pewno determinacją, skoro postanowiłam, że uporam się z tym dla mojej rodziny. Mała Emma nie będzie musiała mówić o swojej ciotce, która popełniła samobójstwo. Oczywiście za wiele lat jej przyjaciele z piaskownicy nazwą mnie morderczynią. Ale matka wyprowadzi ją z błędu. Może nawet Emma usłyszy dobre wspomnienia o ciotce Casey.

Wreszcie udało mi się zasnąć i sen przyniósł wytchnienie, o które nie prosiłam. Śniłam o tym, że Brent nadal żyje, że spotkaliśmy się w Malico’s Pizza Plaza i jedliśmy pepperoni, narzekając na zapominalskiego kelnera, jakby to, że nie pamiętał o kiełbasie, było najgorszą rzeczą, jaka mogłaby się wydarzyć.

Gdy się obudziłam, Brent znów nie żył. Kiedyś uwielbiałam sobotnie poranki, ale w tym stęchłym hotelowym pokoju wszystko było nie tak. Cicho płakałam, biorąc prysznic i przygotowując się do wyjścia nie wiadomo gdzie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: