Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Droga Bogów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Droga Bogów - ebook

„Historia o zdradzie ludzi i końcu wierzeń pogańskich nie zawiera widowiskowych bitew, nie tworzy też bohaterów. Zdrada i tchórzostwo pojawiały się często i niespodziewane, a jedynym wygranym ostatecznie został chrześcijański bóg”.

Przez stulecia naszym przodkom towarzyszyli różni bogowie. Legendy i mity o nich z biegiem czasu odeszły w zapomnienie. Główny bohater Aron podejmuje wysiłek uratowania pamięci o dawnych bogach. Bo oni przecież istnieją – dopóki tylko mają wyznawców. Chłopak rusza w nieznane, aby mogli przetrwać i powrócić do świata. W swej podróży spotyka postacie historyczne, bohaterów legend, mitów i przedchrześcijańskie bóstwa, a każdy z nich kształtuje jego dalsze losy.

Przygoda Arona zaczyna się w szeregach Welesa – słowiańskiego boga magii, bogactwa i piorunów. Nieoczekiwany zbieg okoliczności powoduje, że bohater przybiera jednak postać kitsune i jako lisica przechodzi w służę bogini Inari. W jej chramie znajduje dom i rodzinę, ale zachowuje też dwie niezwykłe twarze – w jednej chwili jest Aronem, a w drugiej Aari. Nękany wewnętrznymi rozterkami wciąż szuka swojej tożsamości.

„Droga bogów” prowadzi nas nie tylko po świecie dawno zapomnianych istot i przeżyciach bohatera, ale również w sposób szczególny pokazuje magiczny okres w dziejach Japonii. Legendy tego kraju towarzyszyły autorowi przez wiele lat, bo opisują wspólne życie ludzi i bogów – a według znanych do dziś przekazów rolą bogów było pomagać ludziom.

„Jak ja lubię nocne niebo. Patrzenie na nie zawsze uświadamia mi, jacy jesteśmy mali i niezauważalni. Innych napawa to strachem, mnie chyba spokojem. Może dlatego, że czuję się wtedy częścią tego wszystkiego. Wiem, że w ten sam księżyc i gwiazdy patrzyli, patrzą lub będą patrzeć miliony ludzi. Każdy z nich ma własne życie, problemy i – tak jak ja – snuje pseudofilozoficzne dywagacje o rzeczach, które w zasadzie nie mają sensu”.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67539-80-7
Rozmiar pliku: 6,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

„Więc skoro wszystkie dusze żywoty sobie wybrały, zaczęły po porządku, jak która losowała, podchodzić do Lachesis. Ona każdemu przydzielała ducha, którego sobie każdy wybrał i posyłała go wraz z nim, aby był stróżem ludzkiego życia i dopełniał tego, co sobie każda dusza obrała”.

– Platon

Książka „Droga bogów”, którą masz w rękach, została napisana przez naszego syna, Krystiana. Jest pierwszą z jego czternastu książek, a my ze wszystkich jesteśmy bardzo dumni.

Czy zastanawiasz się czasem nad ludzkim istnieniem? Rzeczywistość, w której żyjemy, jest bardzo dziwna i osobliwa. Cała sytuacja i kontekst, w którym jesteśmy, myślimy, mówimy i przeżywamy. Cała nasza ludzka historia, która jest już za nami i jeszcze przed nami. Historia, której jesteśmy małą częścią i którą tworzymy dla kolejnych pokoleń, które zajmą nasze miejsce w przyszłości.

Bohater tej książki, jak każdy z nas, jest pełen wewnętrznych rozterek i niepewności. Poszukuje sensu życia. Podejmuje decyzję, która zmienia jego życie. Każdy z nas każdego dnia podejmuje własne decyzje. Dokonujemy wyborów – większych, mniejszych, dobrych i złych. Zastanawiamy się, co nami kieruje. Co sprawia, że nasze decyzje są takie, a nie inne. Może właśnie tą siłą, która wspiera nas podczas naszego krótkiego pobytu na ziemi, jest nasz wewnętrzny anioł stróż?

Główny bohater podejmuje wyzwanie i rusza w nieznane. Spotyka na swojej drodze różne osoby – postacie historyczne, bohaterów legend i mitów, dawno już zapomnianych bogów. Każda z postaci poznanych po drodze go zmienia. Ma wpływ na jego dalsze losy. Ale czy tak nie jest w naszym życiu, gdzie każda z osób, które poznajemy, zostawia w nas cząstkę siebie?

Przez stulecia naszym przodkom towarzyszyli różni bogowie. Legendy i mity o nich z biegiem lat odeszły w zapomnienie. Główny bohater podejmuje wysiłek uratowania pamięci o tych właśnie bogach, aby mogła przetrwać dla kolejnych pokoleń. Bogowie istnieją, dopóki mają wyznawców.

Dla wielu z nas Japonia jest krajem magicznym. Nasze pierwsze skojarzenia to gejsze i ich ikoniczne stroje, waleczni samuraje oraz postać cesarza, który do tej pory pełni bardzo ważną rolę w japońskim społeczeństwie. Książka „Droga bogów” pokazuje nam pradawny okres w dziejach Japonii. Legendy tego wyjątkowego kraju opisują wspólne życie ludzi i bogów, a według znanych nam dziś przekazów rolą bogów było pomagać ludziom. Czy to nie brzmi pięknie?

Szukając Krystiana, znajdowaliśmy go zawsze z książką w ręku. Towarzyszyły mu one od najmłodszych lat. Pasja ta przerodziła się w pisanie książek i to właśnie pisanie książek stało się szybko całym jego życiem.

Dziękujemy bardzo Agnieszce Grzybowskiej i Aleksandrze Skowrońskiej za zaufanie i możliwość wspólnej pracy nad wydaniem tej książki.

Tobie zaś życzymy magicznego, pełnego refleksji czasu z tą i każdą następną książką!

Barbara i Jacek Gadomscy926 r. – Hirakawa

Mam jeszcze kawałek drogi od miasta, które w przyszłości będzie nazywane Tokio. Siedzę, a przed sobą widzę bramę torii. Chyba przez przypadek wdarłem się do ichniego chramu. Weles miał rację… O bogowie, czemu ja? Patrzę na złote oczy o pionowej źrenicy odbijające się w tafli sadzawki. Obrazu dopełniają lisie uszy, jakby tatuaż wąsów na policzkach, kły, ogony, no i oczywiście całe ciało. Nocny wiatr rozbrzmiał trochę jak chichot.

Cóż, muszę chyba opatentować stwierdzenie, pech Aarona, bo podejrzewam, że miałoby wzięcie, gdyby usłyszał historię o wołchwu, który postać lisiego demona przyjął. A ja po prostu próbowałem nie wpaść w panikę, gdy zobaczyłem, jak wokół mnie rozbłysły ogniki. W moich rodzinnych stronach oznaczały wiele rzeczy, ale rzadko coś dobrego. Chyba tylko przeklęte monety, które „oczyszczały się” co noc, można uznać za mniej więcej pozytywne. Oczywiście zrobiły to, co każdy płomień w mojej obecności od kilku miesięcy, wybuchły, oślepiając mnie na kilka chwil. Wtedy właśnie zobaczyłem ją, wysoką kobietę o lisich uszach, złotych oczach, skórze białej jak pierwsze płatki śniegu oraz o kilku ogonach. Miała na sobie yukatę w jakiś kwietny wzór, chyba lilie, za pasem katanę czy ichnie ostrze. O bogowie, była taka piękna, tak inna od demonów, które do tej pory spotykałem. Może robiła takie wrażenie, dlatego że była pierwszą kobietą od dawna, jaką widziałem.

– Witaj Dniu, nazywam się Shiori.

Oczywiście nie zrozumiałem jej słów. Pojąłem to chwilę później, gdy złapała mnie za prawą rękę i próbowała chyba użyć jakiegoś zaklęcia. Wokół zrobiło się cieplej oraz pojawiła się lekka waniliowa nuta. Mój symbol w odpowiedzi rozbłysł na zielono, usłyszałem huk i straciłem przytomność. Gdy obudziłem się, wyglądałem tak jak ona. Cóż, chyba kiedyś naprawdę się zdziwię, jak wszystko zadziała, tak jak trzeba. Czy to przez podobnych mi stworzą ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków. Jak dobrze, że nikt mnie jeszcze nie widział. Podnoszę maskę, która leży koło mojej ręki. To biała maska z uszami posiadająca zarysowane lekko linearnie wąsy, oczy, usta oczywiście lisie oraz mój symbol na środku czoła.

– Przepraszam, czy widziała pani może…

– Kas, to ja – mówię, przerywając mu i odwracając się w jego stronę. – Proszę, pomóż mi.

– Eeee. – Słyszę w jego głosie bezdenne zdziwienie.

Odwracam się, obrzucając go wzrokiem. Stoi z szeroko otwartymi ustami i ręką wyciągniętą w moją stronę.

– Usiądź.

Przysiadł na pobliskim kamieniu, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Aaron, ale jak, kurwa?

– Nie wiem, chciałem ją zapieczętować, ona użyła w tym czasie jakiegoś zaklęcia, no i proszę, jeb, jestem kobietą.

– Jezu, jakie to niepokojące… Wiesz, od dawna myślałem, że nic mnie nie zdziwi, to znaczy istniejemy w świecie, gdzie istnieje wymiar nazywany… Czy ty specjalnie obróciłeś głową na prawo i zastrzygłeś uszami?

– Naprawdę tak zrobiłem?

– Mhm, Aaron, boję się zarówno ciebie, jak i o siebie.

– Czemu?

– Bo wyglądasz i mówię ci to ja, żonaty anioł, jak kobieta co najmniej osiem na dziesięć.

– Okej, nie drążmy tego tematu, muszę się z tym oswoić.

– Jeśli miałbym zgadywać, co się stało, to powiedziałbym, że chciała cię opętać, a ty ją zapieczętować i puff masz te… – Macha dłonią, próbując coś opisać. – Ogony? Ta wersja jest bardziej poprawna dla nieletnich.

– To minie? – pytam, a jeden z ogonków sam wsuwa mi się w ręce. O bogowie, on na serio jest mięciutki. Czemu ja właśnie użyłem zdrobnienia.

– Może. Wiesz, że zacząłeś mruczeć. – Na twarzy Kasa maluje się dziwne połączenie niezręczności, zagubienia i strachu.

Uśmiecham się, a on odsuwa się trochę do tyłu.

– Naprawdę. Wiesz może, czemu zamieniła się w maskę, a nie w kamień?

– To proste. Za chwilę powiem jedno zdanie, a ty je dokończ tym, co pierwsze przyjdzie ci do głowy. Okej?

– Mhm.

– Zaraz zamienię cię w…

– …kamień – dopowiadam odruchowo.

– I masz odpowiedź, w przypadku wcześniejszych demonów wygrywało twoje przekonanie, że będą kamieniami. W tym wypadku wyszła drewniana maska oznaczająca ją.

– Shiori, tak miała na imię.

– Znałem kiedyś podobny przypadek.

– I jak się skończył?

– Musiałem ją zabić. – Na twarz Kasa wypłynął smutek.

– Ją, czyli już nie jego?

– Tak, powodzenia, jakby co, to oczywiście wołaj. A i proszę, nie duś kur. – I zniknął jak zawsze.

Nie duś kur, dobre sobie. W sumie to zjadłbym kurczaka takiego w panierce. Czuję, jak zaczynam robić się głodny. Dotykam swojej nowej twarzy, smukła, rzekłbym, że lisia, heh. Mój wzrok pada na ostre paznokcie, a może pazury zaostrzone, zadbane. Zawsze mogło być gorzej. To nie pierwszy raz w życiu, kiedy jestem kobietą, jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, to taka jest prawda. Czasami z moją drogą siostrunią po prostu się zamienialiśmy. Powiedziałbym, że to było jak posiadać dwie dusze w jednym ciele, tylko z jednym dodatkowym ciałem. Już we wczesnym dzieciństwie zaczęło się to zdarzać. Oboje wtedy cieszyliśmy się, że mamy supermoc. Czytaliśmy zdecydowanie za dużo komiksów. To był nasz sekret.

To były fajne czasy, gdy jeszcze rodzice nie zaczęli się między sobą żreć. Dzieci, których rodzice są w rozpadającym się związku, nie mają za ciekawie, stają się tak naprawdę jedną z rzeczy, które po rozwodzie trzeba podzielić. Z dwojga złego chyba wolałbym trafić do mojej mamy, ona nie starała się zaszczepić we mnie powinności do kapłaństwa. Ojciec próbował, no i mu wyszło. Zostałem wołchwem, ale że jestem mną, to pierwszą rzeczą, kiedy napotykałem jakiś problem, była ucieczka. Ale wrócę do mojej misji. Obiecuję to światu na Drzewo Światów.

Wstaję i próbując zrobić krok, wywalam się jak długi. To chyba któryś z ogonów się zaplątał. Spokojnie, Aaron. Myśl o tym, żeby znajdowały się w górze, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Poruszanie mięśniami, których się wcześniej nie miało, proste nie jest. Po paru próbach udaje mi się zrobić kilka kroków bez przewracania się. Podnoszę przy okazji yukatę. Założyć czy nie? Patrzę na dół, na szczęście moja szata wołchwa była na tyle luźna, że nagłe pojawienie się piersi nie rozerwało jej. Zgarniam ubranie „lisicy” do sakwy, a jej ostrze przypinam do pasa, podnoszę też maskę i po chwili namysłu zakładam ją na bok twarzy. Widziałem to chyba w jakimś anime. Dobrze, że jej stopy mają podobną wielkość i nie muszę przerabiać swoich oficerek.

– Kim jesteś?

To chyba po japońsku. No proszę, czyli są jakieś plusy tej przemiany. Za jakieś tysiąc lat będę mógł oglądać anime bez napisów. Nihongo jozu…

– Jestem… podróżnikiem… nie, podróżniczką.

– Jesteś kitsune – mówi dziewczyna może o rok starsza ode mnie.

Ubrana jest w białe kimono z szerokimi rękawami przeplecionymi czerwoną taśmą oraz w czerwone spodnie. Ze związanymi prostymi włosami i twarzą bez śladu makijażu wygląda bardzo skromnie. Ma też mniejsze piersi niż ja. Okej, to była zdecydowanie najdziwniejsza myśl obecnego stulecia.

– To tylko tak wygląda, próbowała mnie opętać – zaczynam się tłumaczyć.

– A więc Kitsune tsuki.

– Czyli co?

– No zostałaś opętana przez kitsune – mówi, jakby to było oczywiste.

– Miałem, znaczy, miałam pecha.

– Aby się upewnić, uszczypnę cię, a ty powiedz mi, czy cię boli. Dobrze?

– Naprawdę nie trzeba. – A ona tylko podeszła i uszczypnęła mnie.

– Boli?

– Nie.

– Czyli opętała cię, rozwiążę dla ciebie ten problem.

– Naprawdę nie trzeba. Kim tak w ogóle jesteś?

– Miko, pomagam w rytuałach.

– Mhm, do widzenia – mówię i odchodzę, a potem odbiegam, gdy zaczyna mnie gonić.

955 r., dwadzieścia dziewięć lat później

Krok do przodu, cięcie z nadgarstka mieczem w prawej ręce, później kolejne, tym razem na ukos kataną w lewej. Biorę oddech, wychodząc z pozycji. Spoglądam na otwarty, leżący obok podręcznik szermierki, a dokładnie na rysunek opisujący przejście. Szlag, znowu zepsułem, powinienem uderzyć kataną ku dołowi, a nie ku górze. Chowam ostrza do pochew opartych o kamień – mój miecz, który ze względu na napis na klindze nazywam Martwym, oraz Kitsune no yaiba, czyli Klinga Lisicy w moim ojczystym języku. Kiedyś w końcu ogarnę tę sekwencję, myślę i podchodzę do sadzawki, do której wpada mały wodospad. Zanurzam w niej dłonie i biorę kilka łyków wody. Od kilku lat ćwiczę, wędrując po górach Kitami na północnej części wyspy Hokkaido, unikając ludzi.

Nie wzięło się to z niczego. Pewnego razu spotkałem grupę mieszkańców wsi, którzy kolegialnie stwierdzili, że zrobią mi przysługę i wygonią ze mnie kitsune. Obili mnie kijami. Przestali dopiero, gdy uznali, że jestem martwy. Cóż, nie podziałało, wciąż jestem w ciele Shiori. Ale nie jestem nią. Jestem Aaronem, podróżnikiem, wołchwem i tak dalej. Nic tego nie zmieni. To, że przez jakiś czas mam takie ciało, niczego nie zmienia. Pozwalam rozproszyć się moim trzem czarnym ogonom. Potęgę kitsune poznaje się po liczbie ogonów. Można ich mieć aż dziewięć. Shiori miała tylko trzy, więc do asów nie należała. Ale mówi to Aaron, który od kilkudziesięciu lat nie umie opanować płomieni.

Zdejmuję buty i wchodzę do sadzawki. Lubię się zmęczyć, odkryłem to dzięki Kasowi, który podrzucił mi kilkanaście lat temu całkiem sporo książek z szermierki zarówno zachodniej, jak i wschodniej. Od tego czasu staram się je połączyć w jakiś kreatywny sposób z minimalnymi efektami. Jestem w stanie używać słabszej ręki w miarę efektywnie. Pamiętam, jak wkurzałem się na pierwszych treningach na pewną część ciała, bo po prostu lniana szata strasznie ją obcierała. Wielkie dzięki bogom za cudowny wynalazek, jakim jest stanik sportowy. Aż przypomniałem sobie minę Welesa, kiedy odwiedziłem go pewnej nocy podczas snu. Sam poczułem się dumny, gdy zadziwiłem tego, który pomaga nam, wołchwom, widzieć przyszłość. Twarz ukryta pod maską, zakryta czasami klątwą, czasami błogosławieństwem. Co prawda, jego zdziwienie było podszyte gniewem, ale gdy wyjaśniłem mu sytuację, to tylko powiedział mi tę zagadkę i, o dziwo, pochwalił za dostarczanie mu jak to określił za pomocą słów, które pobrał z mojego umysłu i mu się wybitnie spodobały, „danych wywiadowczych”, czyli ploteczek na temat Inari9, bogini lisów, urodzaju i ryżu. Do jednej z jej świątyń zostałem na jakiś czas przydzielony po tym, jak wybrałem się wiedziony przeczuciem do Fushimi Inari w Heian. W ten jeden dzień w roku wszyscy przewoźnicy podwożą za darmo, żeby nie narazić się ogoniastym, a to miłe. W tym właśnie miejscu co roku lisy dzielą się hierarchią na następny rok i rozpatrują bieżące sprawy. Shiori musiała być zenko, czyli dobrym lisem, który zaczął zachowywać się jak yako, czyli tak zwany dziki kitsune albo po prostu nogitsune. Ciekawe spotkanie, najadłem się czerwonego ryżu oraz opiłem sake.

Zadanie dostałem całkiem ciekawe, bo byłem miko10, czyli kapłanką zajmującą się świątynią Inari, która lub który jest jednym z kunitsukami, czyli bóstw ziemskich, w odróżnieniu od amatsukami, czyli tych niebiańskich zamieszkujących Tamaka – go-hara, czyli Równinę Wysokich Niebios. No i była naprawdę miła… Bycie boskim narzędziem oczyszcza ze wszystkich trosk, sprawia, że opuszczają go wszystkie wątpliwości i pozostawia sługę bóstwa z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku. Ot, katharsis ciut odmóżdżające, ale zawsze. Czułem to zarówno podczas mojego rocznego pobytu w chramie czy też miya lub jinja, jak i za każdym razem, kiedy odwiedza mnie Weles.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
_Ciąg dalszy dostępny w pełnej wersji książki._

------------------------------------------------------------------------

9 Japońskie bóstwo kami płodności, ryżu, rolnictwa, lisów, przemysłu i powodzenia. Przedstawiane jest jako istota męska, żeńska, a także androgyniczna, a niekiedy także jako trzy lub pięć odrębnych kami. Inari jest popularnym bóstwem zarówno w wierzeniach shintō, jak i buddyjskich, z licznymi chramami na terenie całej Japonii.

10 W dawnych czasach miko pełniły rolę prorokiń, ujawniających w transie wolę bogów i osób zmarłych. Obecnie niezamężne dziewczyny zajmujące się w chramach shintō różnego rodzaju posługami, takimi jak: utrzymywanie porządku, sprzedaż talizmanów i wróżb.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: