Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 12. Krew w świronku - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 lipca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dworek pod Malwami 12. Krew w świronku - ebook

Choć ciąża Natalii Wudkiewicz widoczna jest gołym okiem, Ignaś ani myśli przyznać się do ojcostwa. Dziewczyna staje się obiektem kpin, a proboszcz zakazuje jej wstępu na nabożeństwa. Tymczasem gdzieś w Rosji Staś zostawiony bez nadzoru trafia na wieś. Zwabiony zapachami z chaty poznaje niewidomą kobietę, która udziela mu schronienia. Na miejscu poznaje też pannę, która przypomina mu kogoś z przeszłości… A w Kalinówce także pojawia się tajemniczy gość, który przysporzy France nie lada kłopotów.

Wzruszająca i pełna ciepła polska saga o wielopokoleniowej rodzinie Kalinowskich. Mieszkańcy dworku pod Malwami pielęgnują szlacheckie tradycje. Wraz z początkiem XX wieku ich spokojne życie zaburzy bieg historycznych wydarzeń. Rodzinne tajemnice, rozczarowania i tęsknoty wpłyną na ich relacje. Mimo trudności z którymi się zmierzą, nie zapomną o tym, że najważniejsza w życiu jest miłość.

Marian Piotr Rawinis (ur. 7 grudnia 1953 w Popiołach, zm. 1 lutego 2021 w Pobłędziu) znany też jako Peter Janees to polski poeta, powieściopisarz, scenarzysta i dziennikarz. To również działacz opozycji i były więzień polityczny w okresie stanu wojennego. Tworzył oraz pełnił funkcję redaktora naczelnego pierwszej niezależnej gazety w Częstochowie – „Dziennik Częstochowski 24 Godziny”. Współpracował m.in. z TVP Katowice, Gazetą Wyborczą czy Dziennikiem Polskim. Był również częstochowskim korespondentem PAP. W swoim literackim dorobku autor posiada powieści historyczne, sensacyjne, obyczajowe i kryminalne, np. „Facet z Beauty Falls”, „Martwa natura z księżycem”. W latach 80. publikował pod pseudonimem Peter Janees. Niewątpliwie uznanie czytelników zdobyła „Saga rodu z Lipowej” składająca się z 36 tomów. W 2011 roku pisarz pod pseudonimem Piotr Kukliński wydał kolejną sagę „Dworek pod malwami” (70 tomików). W latach 2015 – 2016 ukazała się trzecia saga autora pt. „Amerykański sen”.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-26-80189-7
Rozmiar pliku: 308 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

POKUTA NATALII

Kalinówka

Gdy ksiądz proboszcz Miodyński dowiedział się o ciąży Natalii, zabronił jej przychodzenia do kościoła podczas ludnych nabożeństw niedzielnych i świątecznych.

– Ani się waż swoim grzechem przeważnie zły przykład dawać! Na cichą mszę możesz kiedy przyjść, ale tylko do kruchty, nie do kościoła, przed przeważnie święty ołtarz.

Proboszcz był bardzo cięty na grzechy wynikające z nieczystości. Zwłaszcza młodych chłopaków beształ od najgorszych, straszył piekielnym ogniem, paraliżem ręki, wrzodami, gangreną i dziesiątkami innych chorób. Najbardziej opornym nie tylko wyznaczał wysoką pokutę w zakresie modlitewnym, ale i dawał do wykonania konkretne roboty wokół kościoła lub plebanii. Kawałek ziemi, która należała do księdza Miodyńskiego, uprawiany był grzesznymi rękami chłopaków

Pewnego dnia, gdy doglądał trzech podrostków z miasteczka, co za zakazane zabawy sprzątali kwiatowe rabatki przed plebanią, zobaczył na ścieżce z domu do kościoła Natalię Wudkiewicz i jego twarz przybrała wielce surowy wyraz.

– Proszę księdza dobrodzieja o rozmowę – poprosiła Natalia.

Przyklękła i chciała pocałować duchownego w rękę, ale proboszcz szybko schował dłoń za siebie.

– Nie tutaj! – powiedział opryskliwie. – Nie na terenie kościelnym!

Nie patrząc na nią ruszył przed siebie, wyszedł boczną furtką poza mur otaczający świątynię i tam dopiero przystanął.

– Czego chcesz? – warknął.

Natalia, skromnie ubrana, z włosami zaczesanymi ciasno a spiętymi szerokim grzebieniem, poprosiła o możliwość spowiedzi. Ksiądz zaprotestował gestem.

– Nie mam czasu.

Łzy zaświeciły w oczach młynarzówny, gdy pokornie przyznawała się do grzechu. Na ulicy, bez konfesjonału.

– W głowie mi zawrócił – płakała. – Zaczarował...

Ksiądz Miodyński w krótkiej przemowie dał wyraz złości i zawiedzionym nadziejom, jakie pokładał w swojej najważniejszej chórzystce. Uczył ją, wyróżniał, pozwolił zaspokoić ludzkie pragnienie próżności, powierzając zaszczyt solowego śpiewania podczas nabożeństw.

– Wszystko to przeważnie na nic! – syczał. – Na nic! Zmarnowałaś to, zawiodłaś ludzi, zawiodłaś Pana Boga. Strasznie zawiodłaś. Cóż to za brzydki przykład w mojej parafii! Żebyś się nie odważyła przychodzić na kościelny teren w stanie tak zbrukanym. Ani się przeważnie waż!

Kiedy tak mówił, Natalia Wudkiewicz słuchała ze spuszczoną głową i tylko raz jeden podniosła wzrok.

– Czy nie ma już dla mnie nadziei? – spytała naiwnie. – Przecież nawet jawnogrzesznica...

– Nawet jawnogrzesznica? – oburzył się ksiądz. – A ty myślisz, że jesteś lepsza? Nie jesteś! Nie różnisz się od niej ani na jotę. Przeważnie nic a nic. Każdy zobaczy znak twojego grzechu i widzieć go będzie coraz więcej. Co tobie odmieniło się w głowie? Co tobie odmieniło się w sercu, że z dobrej chrześcijańskiej panny stałaś się nagle powodem naszego wstydu?

Nie zgodził się z jej sugestią, że wina leży po stronie mężczyzny.

– Zawsze winna jest niewiasta – podkreślił z całą mocą. – Zawsze ona jest winna. Czy możesz przysiąc, że przeważnie go nie wabiłaś? Spojrzeniem, głosem, nieprzyzwoitymi gestami? Możesz przysiąc, że nie wabiłaś?

Pytał, ale nie był zainteresowany odpowiedzią.

– Idź stąd – oznajmił na koniec. – Nie ma mowy, żebym cię przyjął do spowiedzi. Przeważnie nie teraz. Pomyślę, jak to zrobić, żeby wstydu nie pogłębiać. Ale teraz przeważnie nie będziesz brukać mojej świątyni.

– A inni? – spytała Natalia. – Czy oni przychodzą bez grzechu? Po co w takim razie konfesjonał, jeśli tylko czyści idą do kościoła?

Proboszcz zacisnął pięści, aż mu pobielały kostki, w kącikach ust pokazała się ślina.

– Poszła won! – wysyczał z trudem, blady jak płótno. – Poszła won, bo przeważnie nie zdzierżę!

Odwróciła się i odeszła, łykając łzy. Nie była u spowiedzi, nie miała okazji poskarżyć się na człowieka, który ją uwiódł i nie dość, że doprowadził do grzechu, to teraz jeszcze zostawił samą.

Ksiądz Miodyński był tak roztrzęsiony rozmową, że podbiegł do pracujących chłopców, każdemu dał w ucho i podwyższył pokutę o dziesięć zdrowasiek na głowę.

– Dosyć już tej mojej przeważnie łagodności!

***

Ignaś Kalinowski ustawicznie zaprzeczał, jakoby mógł być ojcem dziecka Natalii i stanowczo odrzucił możliwość rozwiązania sprawy w sposób polubowny.

– Skandal? – zapytał marszcząc brwi. – Grozisz mi skandalem? To znaczy, co zrobisz? Będziesz biegała po powiecie i opowiadała, że mogę być ojcem twojego dziecka? No cóż, niejedna wie, że mogę być. Ale nie będę.

Był zły na nią za jej zachowanie, za chodzenie wszędzie i powtarzanie, że to on jest sprawcą, więc zapewne będzie musiał się z nią ożenić.

– Nic nie muszę! – warczał. – Zakarbuj sobie, że nic nie muszę!

Skarżyła się, że ją uwiódł, zawrócił w głowie, a teraz nie chce brać za to odpowiedzialności.

– A ja ci tak ufałam!

Tylko wzruszał ramionami.

– To będziesz miała nauczkę, żeby mniej ufać – oznajmił bezlitośnie. – Nie trzeba było rozkładać nóg przede mną. Nie byłoby tego wszystkiego.

– Jak możesz tak mówić?! – płakała.

– Jak możesz tak robić? – odpowiadał, z trudem hamując się w gniewie. – Szantażujesz mnie, grozisz. Mam ci za to dziękować? Niedoczekanie!

Nie mogąc wymóc na kochanku niczego ani prośbą, ani groźbą, spytała w końcu:

– To co ja mam robić?

Ignaś Kalinowski wzruszył ramionami.

– Co chcesz, żebym cię więcej nie widział!

***

Z ojcem Ignaś Kalinowski odbył poważną rozmowę.

– Może do ojca przyjść Natalia Wudkiewicz – uprzedził. – Proszę nie traktować jej zbyt uprzejmie. Jest natarczywa i wbiła sobie do głowy, że zmusi mnie do czegoś, sam nie wiem, do czego. Chce, abym się z nią żenił albo zapłacił odszkodowanie. A nie zamierzam robić ani jednego, ani drugiego.

– Nie poczuwasz się do winy? – zapytał pan Michał. – Mówiłeś jednak, że bywałeś u niej.

Ignaś nie zaprzeczył.

– Wychodzi na to, że nie tylko ja – odpowiedział, odwracając oczy. – Przepraszam ojca, że go naraziłem na takie sprawy i na taką opinię. Ale stało się. Teraz jednak nie mogę pozwolić, żeby jakaś córka młynarza dyktowała Kalinowskim warunki.

Pan Michał uśmiechem dodał synowi odwagi.

– Nie bój się – powiedział. – Będę umiał z nią rozmawiać, jeśli będzie na tyle bezczelna, żeby znowu tu przyjść ze swoimi żądaniami.

Ignaś chrząknął niepewnie.

– Uprzedzam ojca, ponieważ takie spotkanie może być przykre. Ona jest rozzłoszczona. Mówiła, że gotowa jest na wszystko, jeśli się nie zastosuję do jej życzenia. Obawiam się, że może chodzić jej po głowie coś nieobliczalnego. Zatruje studnię albo coś takiego.

Kalinowski zbagatelizował pogróżki.

– Do tego się nie posunie – stwierdził zdecydowanym tonem. – Przynajmniej mam taką nadzieję.

***

Zachowanie Natalii Wudkiewicz nie przysporzyło jej przyjaciół. Nie miała zresztą ich wielu także i wcześniej, gdyż bez uzasadnienia lubiła podkreślać swoją wyższą pozycję. Teraz stała się obiektem kpin i żartów, a nikt chyba nie brał poważnie jej nadziei, że zostanie panią Kalinowską.

Wiadomości o stanie Natalii dotarły także do jej ojca. W rzadkich chwilach przytomności młynarz pomstował na wyrodną córkę. Wcale go nie ucieszyła wiadomość, że będzie miał wnuka. Złościł się, bezradny, w pełnej świadomości, że w żaden sposób nie może wpłynąć na postępowanie córki.

– I co teraz będzie? – pytał zmartwiony. – Pan Ignaś uzna twoje dziecko?

Natalia wzruszyła ramionami.

– Moje dziecko? To też wasze będzie, bo to wasz wnuk. A Ignaś uznać nie chce. Gdybym miała ojca, dobrego ojca, poszedłby tam i zmusił go do honorowego postępowania.

Młynarz obiecał mętnie, że pójdzie rozmówić się z Kalinowskimi, ale nawet on sam w to nie wierzył. Wcale już z domu nie wychodził. Zresztą, następnego dnia już nie pamiętał o czym dopiero co rozmawiał z córką.

Natalia popadła w melancholię, przestała się pokazywać, obwiniając cały świat o występowanie przeciw niej. Nie chodziła do wsi, nie uczęszczała do kościoła.

Jeden tylko parobek Wasyl wypatrywał za nią oczy. Przychodził pod dom młynarza, albo szedł za dziewczyną w pole.

– Ja poczekam, Natalia – oświadczył za pierwszym razem, gdy wiadomość o jej ciąży dopiero zaczynała się rozchodzić.

– Na co poczekasz? – spytała.

– Aż się namyślisz – oznajmił z optymizmem. – Ja wiem, co myślisz, Natalia. Że uda ci się skusić pana Ignasia. Ale jak ci się nie uda, może przyjdziesz do mnie.

– Głupi jesteś! – warknęła. – Jak strasznie głupi!

Krzyczała na niego, wyzywała od najgorszych, ale czekała, żeby przyszedł. Kiedy zaś przychodził, udawała, że wcale nie zależy jej na jego obecności. Bo Wasyl przychodził z miną człowieka, który ma już to, co chciał, a tylko jeszcze nie trzyma tego w ręku. Już czuł się właścicielem.

– Mnie to nie przeszkadza, że dzieciak może nie być mój – oświadczył któregoś dnia. – Następny będzie mój.

– Następny? – młynarzówna warczała ze złością. – Za dużo sobie wyobrażasz! Nigdy już mnie nie dotkniesz!

To było mu trudno zrozumieć. Najpierw go wabiła, teraz odtrąca. Ale słyszał kiedyś, że kobieta przy nadziei bywa roztrzęsiona i rozdrażniona.

– Minie ci to wszystko, jak tylko urodzisz – powtarzał, zupełnie nie biorąc do siebie jej humorów. – Minie i zatęsknisz do mnie.

Na razie Natalia tęskniła do Ignasia. Gdy po pewnym czasie znowu zaczęła wychodzić z domu, ponownie próbowała wpłynąć na młodego Kalinowskiego. Czekała na niego na drodze, wychodziła na pole, zaczajała się za stodołami. Zmykał, gdy tylko ją widział.

– Nie uciekaj! – wołała. – Ignaś, nie uciekaj! Ja tylko porozmawiać chciałam.

Ale Kalinowski odwracał głowę w drugą stronę.

Pan Michał nie zapytał więcej syna, czy ten nie zmienił zdania. Pomiędzy nimi temat młynarzówny zupełnie nie istniał. Gdy Natalia przyszła do dworu prosić o rozmowę z dziedzicem, Kalinowski kazał powtórzyć przez służącą, że nie ma dla niej czasu i mieć nie będzie.

Natalia jednak nie rezygnowała. Wszyscy w okolicy wiedzieli, że obwinia o swój stan młodego pana z Kalinówki, ale chyba nikt się nie spodziewał, żeby Ignaś Kalinowski uznał dziecko.

– Za sprytna była – powiadano. – Zabrała się za wszystko nie od tej strony.

Powszechnie bowiem uważano, że Wudkiewiczówna chciała złapać młodego Kalinowskiego w zastawioną pułapkę.

– Nie miała wstydu, jak się kładła, to będzie miała teraz, jak z brzuchem chodzi.

– Pan Ignaś głupi by był, jakby uległ. Jak kobieta na głowę wejdzie, nigdy się jej nie pozbędziesz.

– A dzieciak? – pytali inni. – Co temu winny dzieciak?

– Pewnie, że wcale niewinny. Ale mało to sierot i bękartów po wioskach? Jak tych psów bezpańskich!ODNALEZIONA ZGUBA

Pan Jacek Nowacki regularnie odbierał listy z Wiednia. Justyna pisała, że czuje się znacznie lepiej, ma się już za prawie wyleczoną i bardzo tęskni do domu.

– Kiedy wreszcie pozwolisz mi wrócić, kochany papo? – pytała. – Narażam cię tylko na wydatki. Poza tym okropnie się nudzę.

Pan Jacek rzeczywiście musiał się ostatnio liczyć z każdym groszem.

Podobnie jak gdzie indziej plony nie były najwyższe, dochody mniejsze niż w roku poprzednim. Nie udało mu się też sprzedać ziemi na Kalinówce, na co bardzo liczył i co było na wyciągniecie ręki. Umówione wszystko. Pani Katarzyna Kalinowska miała zapłacić sześć tysięcy rubli za odkupienie ziemi sprzedanej poprzedniego roku.

– Chyba sam diabeł mnie podkusił – biadolił pan Jacek. – Po co mi było się wikłać w ten zakup?! Teraz Kalinowski odkupić nie chce albo nie może, a innego kupca nie ma.

Nowacki słyszał, że na przeszkodzie sfinalizowania transakcji stanął niespodziewany brak pieniędzy. Pani Katarzyna nie chciała ich dać synowi czy też zainwestowała w co innego, a może nawet zgubiła. Tak mówiła służąca. Że starsza pani wielką sumę zgubiła gdzieś, nie wiadomo gdzie.

– Gdyby było wiadomo, gdzie zgubiła, to by ją odnalazła – poprawił Nowacki.

Służąca z przejęciem opowiadała, jak Kalinówka podupadła. Pan Kalinowski musiał wprowadzić oszczędności. Nałożył reżim na wydatki domowe, zapowiedział zmniejszenie liczby przyjmowanych gości.

W Topolanach nie było tak skromnie, ale utrzymanie Justyny w Wiedniu kosztowało dość, żeby i tutaj pomyśleć o oszczędzaniu. Pan Jacek zwolnił dwie pokojowe, a najbardziej zaufana, Wiera Golanko, sama odeszła. Wycofał też jedną z lokat w banku, tracąc odsetki, ale pieniądze były mu potrzebne od razu, więc nie miał wyboru.

Oczywiście, wiadomość o tym, że pan Nowacki chce odsprzedać kupioną niedawno ziemię na Kalinówce, rozeszła się i znaleźli się kupcy chętni na zakup, ale w tej sprawie pan Nowacki wykazał wiele wspaniałomyślności.

– Obiecałem szanownej pani, więc dotrzymam – zapewnił panią Kalinowską. – Choćby mi czystym złotem chcieli płacić, do wiosny nie sprzedam nikomu innemu. Później, no cóż, później rozmaicie może być, ale ufam, że zdecyduje się pani na odkupienie. Mierzi mnie bowiem taka perspektywa, żeby ziemia poszła w żydowskie ręce.

Pani Katarzyna powiedział mu bowiem, że pieniądze ma, ale na razie nie ma do nich dostępu. Była to prawda. Sześć tysięcy rubli, schowane gdzieś przez nią, nadal najprawdopodobniej wciąż znajdowało się w domu. Nie znaleziono ich, ale przecież kiedyś się znajdą.

Nie zostały ukradzione, to było wiadomo z całą pewnością. Nikt z domowników czy służby nie opuścił w ostatnich tygodniach Kalinówki, a tak zapewne byłoby, gdyby miał przy sobie wielką sumę. Wykluczono, żeby ktoś obcy dostał się do pokoju starszej pani. Pani Katarzyna odetchnęła.

– To szczęście w nieszczęściu – powiedziała. – Przynajmniej wiemy, że nie ma pomiędzy nami złodzieja.

Dla Michała Kalinowskiego taka świadomość nie była aż tak drogocenna. Martwił się o przyszłość rodziny. Rozmawiał z matką o możliwości wzięcia kredytu, aby wykupić ziemię od pana Nowackiego.

– Teraz to jedyna okazja, jeśli pan Jacek chce nam odsprzedać i to po niewygórowanej cenie – przekonywał. – Później, jeśli ziemia trafi w obce ręce, możemy już jej nigdy nie odzyskać.

Kredyt musiałby zostać zaciągnięty pod zastaw pozostałej części Kalinówki, a to oznaczało niebezpieczeństwo utraty wszystkiego, jeśli zdarzyłoby się kilka lat nieurodzaju. Zdawała sobie sprawę z tego pani Katarzyna, nic więc dziwnego, że niechętnie odnosiła się do pomysłu syna.

– Albo zapomnijmy, że kiedyś Kalinówka była większa – podsumował pan Michał. – Zapomnijmy i uznajmy, że zawsze mieliśmy tylko te sto dwadzieścia dziesięcin.

Starsza pani długo wahała się przed podjęciem decyzji. Aż nagle któregoś ranka oznajmiła synowi, że chciałaby jechać do Zabłudowa.

– Tak nagle? – spytała Kalinowska.

– Nagle? – pani Katarzyna miała pewną siebie minę. – Jedźmy załatwić naszą sprawę.

– Co to znaczy? – zmarszczył brwi pan Michał. – Jest dziś mama bardzo tajemnicza.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: