Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 15 - Dobrzy ludzie wokół - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 lipca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Dworek pod Malwami 15 - Dobrzy ludzie wokół - ebook

Czas spędzony w domu Warwary Iwanownej mija Stasiowi przyjemnie. Jego obecność pozytywnie wpływa na niewidomą kobietę, która powoli odzyskuje radość z życia. Młody Kalinowski zbliża się do Iriny, a ich relacja zdaje się przekraczać granice zwykłego koleżeństwa. Staś zastanawia się nad pracą w pobliskiej fabryce. Pieniądze z pewnością przydałyby się na utrzymanie domostwa Warwary. Na przeszkodzie staje brak papierów. Chłopak boi się dekonspiracji i powrotu do więzienia. Aby pomóc, Irina składa Stasiowi bardzo odważną propozycję. Czy zdecyduje się z niej skorzystać?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0186-6
Rozmiar pliku: 982 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

STAŚ KALINOWSKI

Sankt Petersburg, styczeń 1913

Dzień był mroźny, ale pogodny. Petersburg pokrywała gruba na dłoń warstwa świeżego śniegu. Na podwórzu domu przy Zaułku Zarzecznym Staś Kalinowski rąbał drewno na opał. Stos brzozowych polan rósł szybko. Staś zgrzał się, ale z wyraźną przyjemnością machał siekierą.

Drzwi domu otworzyły się i na progu domu stanęła siwowłosa kobieta w średnim wieku. Z uśmiechem słuchała równomiernego stukotu. Bach, to uderzenie siekierą w klocek, bach to uderzenie o pieniek obuchem siekiery z nadzianym na nią klockiem, znowu uderzenie o pieniek, a potem rumor, gdy z klocka powstawały dwa polana i odskakiwały na dwie strony. Czasem Staś schylał się, podnosił polano, które upadło zbyt blisko, i odrzucał je na stos.

Warwara Iwanowna postała na progu, posłuchała odgłosów pracy, po czym wróciła do domu. Była niewidoma, nie zauważyła więc, że od zawianej śniegiem uliczki idzie młody mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce i podobnej czapce.

– Staś Michajłowicz, dzień dobry!

Rąbiący przerwał pracę, wbił siekierę w pieniek, wyprostował grzbiet.

– Witaj, Wadim.

Wadim Oksiejew miał niebieskie, wesołe oczy i rudawą grzywkę, wyglądającą spod nakrycia głowy. Cienki, nieco zadarty nos nadawał jego twarzy zawadiacki wygląd.

Przywitali się uściskiem dłoni. Oksiejew pracował jako robotnik w Zakładach Putiłowskich, miał silne ręce i życzliwy stosunek do świata.

– Warwara Iwanowna zdrowa? – zapytał. – Nie powinna wychodzić na dwór bez palta.

– Nie widziałem, żeby wychodziła – zdziwił się Staś.

– Tylko stała w progu – wyjaśnił Oksiejew. – Nie widziałeś, boś był robotą zajęty. Warwara Iwanowna jak dobry majster na fabryce. Tak kontroluje, że wcale tego nie widzisz.

Wyjął z kieszeni garść grubych papierosów, wetknął jednego do ust, zapalił. Staś gestem odmówił poczęstunku.

– No i jak? – zapytał Wadim. – Zastanowiłeś się?

Majster mówi, że możesz przyjść w każdej chwili.

Kalinowski pokręcił głową.

– Mówiłem ci, nie wiem, czy tu zostanę ...

Oksiejew był człowiekiem bezpośrednim, nie owijał niczego w bawełnę. O takich ludziach mówi się: co w sercu, to i na języku.

– Chcesz zostawić Warwarę Iwanowną? – zapytał z oburzeniem. – Przecież ona traktuje cię jak syna. Czarnym niewdzięcznikiem chcesz się okazać? No, chyba że masz jakie nowe zadanie...

Wadim Oksiejew lubił wielkie słowa, hasła i slogany, których się uczył z wydawanych w podziemiu rewolucyjnych gazetek.

– Przyjdź do fabryki – namawiał. – Robotników trzeba pilnie uświadamiać, bo rewolucja tuż tuż. Wybuchnie i zmiecie stary porządek. Potrzeba nam takich ludzi jak ty, gdy będziemy świat urządzać na nowo.

Poznali się przed kilkoma dniami, gdy Wadim Oksiejew przyszedł w odwiedziny do matki swojego kolegi, Tolika Jakuszyna.

Zaprzyjaźnili się natychmiast, a sprawił to czerwony automobil.

– Mnie nie musisz się bać – powiedział Wadim, gdy po wizycie u Warwary Iwanowny wyszedł z Kalinowskim na ulicę. – O nic nie pytam. Kto ty jesteś, skąd się wziąłeś i jakie masz zadanie. Każdy powinien robić swoje, a im mniej wiesz o innych, tym dla ciebie zdrowiej.

Rozmawiali chwilę, stojąc na skraju uliczki. Właśnie przejeżdżał długi czerwony automobil.

– A ten czego tu szuka, burżuj jeden? – zmarszczył brwi Oksiejew.

Samochód w tym miejscu był zjawiskiem niezwykle rzadkim, ponieważ wąska uliczka nie była wybrukowana. Auto mogło tu trafić jedynie zmyliwszy drogę.

Silnik nagle umilkł. Samochód zatrzymał się o dwadzieścia kroków od nich. Mężczyzna w długim palcie wyskoczył zza kierownicy, chwycił korbę, wraził ją w otwór z przodu auta i próbował uruchomić motor.

– Nic z tego nie będzie – powiedział Staś Kalinowski.

– Znasz się na automobilach? – w oczach Wadima Oksiejewa pokazało się zainteresowanie.

Staś wzruszył ramionami.

– Trochę. Nie było gdzie się nauczyć. W tych twoich zakładach produkujecie samochody?

– Pewnie! – pochwalił się Wadim Oksiejew i natychmiast przyciszył głos. – Myślałeś, że tylko lokomotywy? Ale to tajemnica, bracie. Przyjdziesz, sam zobaczysz.

Tymczasem patrzyli na szofera, który nie dawał rady uruchomić auta.

Pasażer, starszy mężczyzna w nisko na czoło nasuniętym kapeluszu i w futrzanej szubie do kostek, złościł się i przeklinał. Wreszcie, zniecierpliwiony, wyskoczył z samochodu.

– Co to ma znaczyć?! – krzyczał. – Oszukałeś mnie, łobuzie! Wcale nie umiesz prowadzić automobilu! Już ja cię nauczę!

I uderzył laską po pochylonych plecach szofera. Ten skulił się, silniej zakręcił korbą. Ale jego wysiłki nie przyniosły rezultatu. Auto prychało, stękało, silnik nie zaskoczył.

Wadim Oksiejew i Staś Kalinowski stali na skraju drogi. Rosjanin patrzył ze zmarszczonymi brwiami, ale – widać przywykły do takiego traktowania ludzi – nie odezwał się. Staś wykrzywił wargi z obrzydzeniem.

– Co za dureń! Czemu uczepił się szofera?

Oksiejew wzruszył ramionami.

– Normalna rzecz – mruknął. – Ten w futrze ma władzę, to z niej korzysta.

Kalinowski spojrzał na nowego znajomego ze zdumieniem.

– A ty co? – zapytał. – Pozwalasz majstrowi w fabryce, żeby cię bił po pysku?

Wadim zmieszał się nagle.

– Nie pozwalam – zapewnił szybko. – Chyba, że ma rację.

Staś zrozumiał, że majster zapewne nie dopuszcza do dyskusji.

– Ale tak nie powinno być!

I nie wyjaśniając, co zamierza zrobić, wyskoczył na ulicę.

Człowiek w futrze zamierzał kolejny raz zdzielić laską podwładnego, gdy Kalinowski niespodziewanie stanął mu na drodze.

– O co chodzi? Czemu pan go bije?

Mężczyzna zatrzymał się, zaskoczony. Szybkim spojrzeniem obrzucił nieznajomego i uznał, że nie ma przed sobą nikogo ważnego. Wartość ludzi oceniał na podstawie stroju i wyglądu. Mina Stasia, jego młody wiek oraz proste ubranie nie wskazywały, że może być równorzędnym rozmówcą dla fabrykanta Jakowa Zajcewa, zaliczanego do pierwszej dwunastki przedsiębiorców w Cesarstwie.

– Nie twoja sprawa! – burknął niegrzecznie i próbował ominąć intruza.

Staś przesunął się bliżej i zasłonił szofera.

– Może i moja. Odjechał by pan szybciej, gdyby rozejrzał się za mechanikiem. Myśli pan, że szofer nauczy się naprawiać samochód, jeśli będzie go pan bił?

W minie Stasia i jego zachowaniu było młodzieńcze zacietrzewienie, ale i duża doza lekceważenia. Jakow Zajcew lekceważącego traktowania doznawał tylko od ważniejszych od siebie.

– A ty coś za jeden? – zaperzył się. – Po co wtrącasz się w nie swoje sprawy? I ty chcesz oberwać?

Kalinowski nie odpowiedział, odwrócił się, podniósł boczną klapę, przykrywającą silnik. Szofer nie przeszkadzał, obmacując boki, zaskoczony właściciel pojazdu przez chwilę nie wiedział, jak powinien postąpić.

Staś przejechał dłonią po mechanizmie, dla obserwatora wyglądało to tak, jakby go wcale nie dotknął. Ale pod klapą coś nagle stuknęło raz i drugi.

– Pokręć! – polecił Kalinowski kierowcy.

Szofer spojrzał na Zajcewa, a nie dostrzegając w jego twarzy sprzeciwu, energicznie zakręcił korbą. Zazgrzytało, Staś kazał powtórzyć.

Silnik zaskoczył po trzech sekundach, rozkołysał się, rozdzwonił. Szofer uśmiechnął się do Kalinowskiego, spojrzeniem dziękując za przysługę. Uniżenie przyskoczył do drzwiczek i otworzył je przed pasażerem, by człowiek w futrze mógł czuć się bezpieczny na swoim miejscu. Zajcew rozsiadł się na kanapie, ze wzrokiem pełnym wyższości.

Staś podszedł do wciąż uchylonych drzwi i oznajmił wyraźnie:

– Dwadzieścia rubli.

Zajcew usłyszał i jego oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. – Co za bezczelność! – warknął. Być może użyłby nawet laski, ale uznał, że nieznajomy jednak oddał mu przysługę.

Staś przysunął się jeszcze bliżej i powtórzył:

– Dwadzieścia rubli się należy.

Jakow Zajcew wzruszył ramionami.

– Widziałeś go, bezczelnego? – zapytał retorycznie. – To ci dopiero wywindował stawkę. Może od razu zażądasz jeszcze trzydzieści?!

– Zgoda – oznajmił Kalinowski opanowanym głosem. – Jeśli wielmożny pan sobie życzy, niech będzie trzydzieści.

Fabrykant pogardliwym wzruszeniem ramion dał znać, co myśli o takim zachowaniu plebsu. Końcem laski szturchnął w plecy szofera, który już zajął swoje miejsce.

– Jedź!

Staś jednym szarpnięciem otworzył klapę silnika i krótkim ruchem dłoni sprawił, że silnik zgasł.

Zajcew, choć podejrzewał młodego człowieka o nieczyste zagrania, sięgnął pod futro, wyjął pugilares, a z niego dwa banknoty po dziesięć rubli.

– Trzydzieści – poprawił Staś. – Sam pan mówił, że trzydzieści.

Fabrykant próbował protestować, otworzył usta, ale zrezygnował na widok spokojnej i kpiącej miny Stasia. Ponownie sięgnął po pugilares, wyjął z niego jeszcze dwa banknoty pięciorublowe i wszystkie razem podał Kalinowskiemu.

Staś schował pieniądze, gestem wezwał Wadima Oksiejewa i ruchem głowy wskazał mu korbę. Wadim, zaskoczony, ale i rozbawiony, ochoczo wziął się do kręcenia. I tym razem silnik zaskoczył prawie natychmiast.

– Jesteś mistrzem! – zawołał Oksiejew z podziwem. – Gdzie się tego nauczyłeś?

Auto odjechało z hałasem, siedzący w nim Zajcew patrzył w przeciwną stronę, gdy obaj młodzi ludzie ironicznie kłaniali mu się, uchylając czapek.

– Masz – Staś wręczył pięć rubli Wadimowi. – Zarobiłeś.

Oksiejew niepewnie obracał banknot w ręku. Nie miał jeszcze takiego na własność.

– Zarobiłem? – spytał. – Jak to zarobiłem?

Za sześciodniowy tydzień pracy w Zakładach Putiłowskich dostawał cztery ruble dwadzieścia kopiejek.

– Zarobiłeś – potwierdził Staś. – Kręciłeś korbą.

Wadim Oksiejew patrzył na nowego znajomego z podziwem. Zaimponował mu. Postawą, odwagą, a przede wszystkim pewnością siebie. Trzydzieści rubli zarobił w jedną chwilę. Dla wielu oznaczało to zarobek całego miesiąca. O, takiego kompana mieć, to wielka frajda.

– Ale lepiej o tym nie opowiadaj – poprosił Staś.

– Nie chcę mieć kłopotów.

– Kłopoty?! Człowieku, ty masz po prostu złote ręce! Po prostu złote! W naszych zakładach poznaliby się na tobie. Zgłoś się!

Wadim Oksiejew był pod tak wielkim wrażeniem, że choć tego nie chciał, nie potrafił zachować tajemnicy. Jakże tu się nie pochwalić znajomością z kimś tak sprytnym. Opowiedział o nim kolegom z warsztatów naprawczych, oczywiście tylko najbardziej zaufanym kolegom.

– Przyniosłem trochę pieniędzy, Warwaro Iwanowna – wyjaśnił Staś po powrocie do domu. – Przydadzą się?

Kobieta, zaciekawiona, podniosła się od stołu.

– Pieniądze? – spytała z niedowierzaniem. – Skąd się wzięły? Czy umiesz czarować, Staś? Dopiero co mówiliśmy, że nie starczy na utrzymanie, nawet jeśli przyjmiemy studentów na stancję.

Kalinowski nie odpowiedział wprost.

– To z powodu Wadima – wyjaśnił, wkładając banknoty do dzbanka na półce. – Wadim Oksiejew namawia mnie, żebym poszedł do Zakładów Putiłowskich na stałe.

– Może to dobry pomysł – ucieszyła się niewidoma kobieta. – Będziecie pracowali razem, gdy Tolik wróci.

Tolik Jakuszyn od kilku lat był oczekiwany w Zaułku.

– Jeszcze się nie zgodziłem – tłumaczył Staś. – Chodzi o to, że majster jest nerwowy i lubi za byle co uderzyć.

Warwara Iwanowna kiwnęła głową.

– Tolik też się skarżył – powiedziała. – Radziłam mu, żeby po prostu jak najlepiej wykonywał swoje obowiązki i nie dawał powodów do bicia.

Staś podejrzewał, że niewiele to pomagało, bo powszechnym zjawiskiem było, że przełożeni uciekali się do bicia podwładnych. Ale nie rozwijał tego tematu.

– Zastanawiam się – dodał. – To zakłady zbrojeniowe, a ja przecież nie mam żadnych dokumentów. Nie przyjmą mnie, a jeszcze gotowi zawiadomić żandarmów.IRINA MOROZOWA

Wadim Oksiejew siedział w domu przy Zaułku Zarzecznym i gorączkowo opowiadał o tym, co niedawno zdarzyło się na ulicy.

– Warwaro Iwanowna, żeby to pani widziała! Ten wielki fabrykant miał taką minę! Proszę przekonać swojego krewniaka, żeby przyszedł do nas do roboty. Ozłocą go za takie umiejętności!

Kilka razy opowiadał wszystko ze szczegółami. Kobieta uśmiechała się niepewnie.

– I Staś tak to wszystko zrobił?

– Sam jeden! – gorączkował się Wadim. – Wcale się nie bał. Naprawdę, to bardzo odważny człowiek.

– Ale czemu wziął tak dużo pieniędzy? – twarz Warwary Iwanowny nagle spochmurniała, pełna niepokoju. – Czy nie wziąłeś za wiele, Staś?

– Za dużo? – ekscytował się Oksiejew. – Taki fabrykant to ma tysiące! Tysiące wydaje na zabawy. Nie zaszkodzi mu, jak straci trzydzieści rubli.

Kobieta kręciła głową.

– Aż trzydzieści rubli? Za małą chwilę pracy? Przecież to stanowczo za wiele.

Staś pocałował ręce kobiety.

– Przepraszam za co całe zamieszanie, Warwaro Iwanowna. Samo tak jakoś wyszło... Chciałem mu dać nauczkę, w takim języku, jaki rozumie. Fabrykant wszystko przelicza na pieniądze. Gdy zwróciłem mu uwagę, że nie powinien bić szofera, wyglądał, jak gdyby nie rozumiał, czego od niego chcę. Dlatego pomyślałem, że moje prośby o dobre traktowanie innych będzie miał za nic. Ale zaboli go strata finansowa.

Kobieta uśmiechnęła się z ulgą.

– Masz rację – przyznała po chwili. – Bałam się, że może wziął ciebie za oszusta albo naciągacza.

– Nie – zapewnił Staś. – Po prostu wytłumaczyłem mu, że moja usługa dużo kosztuje. Nie uderzyłem go i nie zmusiłem do niczego.

– To dobrze – Warwara Iwanowna nalała wody z samowara do szklanek. – Pijcie, chłopcy. Niedługo powinna nadejść moja kochana Irina. Posiedzimy, porozmawiamy. Tak bardzo lubię, gdy siedzimy wszyscy przy stole. Szkoda tylko, że mojego Tolika ciągle nie ma...

– Wróci – zapewnił szybko Oksiejew, odwracając wzrok od kobiety, choć nie mogłaby zobaczyć jego zmieszanego spojrzenia. – Na pewno niedługo wróci.

Być może wierzył w to co mówił. Tylko Staś i Irina Morozowa brali udział w spisku. Irina od dawna nie mówiła prawdy o tragicznym losie Tolika Jakuszyna i pozwalała Warwarze Iwanownie wierzyć, że syn żyje i kiedyś wróci. Staś wiedział o wszystkim i zachowywał tajemnicę.

– Bardzo mi ulżyło, od razu mi ulżyło, gdy się panu przyznałam do wszystkiego – powiedziała wtedy. – Było to brzemię ponad moje siły. Naprawdę, ponad moje siły.

Staś przystał w milczeniu. Nie mógł nic zrobić w tej sprawie. Dopuszczony do tajemnicy, mógł tylko ją znosić razem, starając się, aby nie dowiedziała się o wszystkim gospodyni. Poprosił jednak, żeby Irina nie pisała już nowych listów.

– Nie brnijmy dalej w kłamstwo – powiedział. – Jeśli to tylko możliwe, nie brnijmy w dalsze kłamstwa.

Irina była autorką sześciu listów, napisanych w imieniu Tolika, syna Warwary Iwanowny. To w tych listach nazwała siebie narzeczoną Tolika. Ale to nie dlatego Warwara Iwanowna lubiła Irinę. Lubiła ją dla niej samej – dla ciepłego, pogodnego usposobienia, chęci do pomocy, opieki.

– Dzielna dziewczyna – powtarzała. – Teraz, kiedy mam dwóch synów, Tolika i Stasia, chciałabym kogoś takiego jak Irina dla ciebie.

Kalinowski zbywał podobne wypowiedzi żartem.

– Och, nie trzeba się o mnie martwić, Warwaro Iwanowna. Mam jeszcze czas.

– Tu nie chodzi o czas – zauważyła kobieta. – Chodzi o znalezienie właściwej dziewczyny. Myślisz, że to takie łatwe? Mój Tolik miał prawdziwe szczęście, że trafił na Irinę. Bardzo bym chciała, żebyś nie wybrał gorzej. Irina ma siostry, ale za młode, no i nie wiadomo jeszcze, co z nich wyrośnie.

Wiadomo było, co wyrosło z Iriny. Piękna, dobra panna o posągowej urodzie, zdrowa, silna, pewna siebie, choć jednocześnie czuła, wrażliwa, opanowana i serdeczna.

– Jest jak anioł – mówiła Warwara Iwanowna.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: