Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 35 - Burza nad rajem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Dworek pod Malwami 35 - Burza nad rajem - ebook

Wacia Potocka odchorowuje swój upadek do zimnego stawu - oprócz połamanych żeber i ogólnego osłabienia najwyraźniej cierpi na zanik pamięci. Z tego faktu bardzo cieszą się Witia Sidorowicz i Wandzia Kurpik - tuż przed wypadkiem pokojówka nakryła ich na potajemnym spotkaniu. Młynarz Poleszuk, który szczęśliwie wyratował Wacię, wciąż dopytuje o jej zdrowie. Panna Potocka wstydzi się jednak, że wybawca widział ją nago. Tymczasem Ałła Poniewierska postanawia przeczekać czas do porodu u swojej babki. Przed wyjazdem opowiada Stasiowi Kalinowskiemu barwną historię życia pięknej i temperamentnej Tatiany.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0166-8
Rozmiar pliku: 296 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CHOROBY

_Kalinówka, listopad 1917_

Niefortunna przygoda Waci Potockiej, podczas której niespodziewanie skąpała się w stawie i omal nie straciła życia, wpędziła ją w chorobę o skutkach bardziej długotrwałych, niż można byłoby się tego spodziewać.

Przeniesiona do dworu, zapakowana pod dwie kołdry, leczona nalewkami kucharki Serafiny, później zaś medykamentami przepisanymi przez doktora Bogdanowicza, pokojowa starszej pani spędziła w łóżku kilka tygodni, zanim wróciła do sił i mogła podjąć swoje zwykłe obowiązki. Czekała ją jeszcze rehabilitacja, ponieważ złamanie żebra, nie tak poważne, jak wyglądało w pierwszej chwili, okazało się jednak dokuczliwe i bolesne.

Wacia leżała w pościeli, doglądana przez służącą Kazię, i nawet sobie chwaliła ten stan, bo choć objawy choroby były bolesne, to nigdy wcześniej nie miała poczucia takiej troskliwej opieki. Mogła też czytać do woli, wyłącznie dla własnej przyjemności, wybierając lektury według uznania, a nie spośród tych, na które zezwalała pani Katarzyna. Starsza pani absolutnie nie tolerowała tanich romansów, ich lekturę uważając za stratę czasu, ale teraz nie wkraczała w listę lektur panny Potockiej. Wacia leżała więc w łóżku, czytała, drzemała i znowu czytała.

W pierwszych dniach po odzyskaniu świadomości z niepokojem nasłuchiwała głosu pani Katarzyny z wnętrza domu, gotowa biec na każde jej skinienie. Dopiero po pewnym czasie upewniła się, że starsza pani ma opiekę i jej towarzystwo, choć oczywiście najlepsze i niezastąpione, w tej chwili nie jest niezbędne.

– Poleż, poleż – powiedziała pani Katarzyna. – Wolę, żebyś była całkiem zdrowa, gdy już wstaniesz.

Starsza pani nie od razu doszła do takiego wniosku, początkowo boczyła się na pokojową, obwiniając ją o nieostrożność, która mogła doprowadzić do tragedii.

– Dlaczego poszłaś nad stawy? – spytała niezadowolona. – A jeśli już tam byłaś, po co podchodziłaś do brzegu? Czy pomyślałaś, co stałoby się ze mną, gdybyś postradała życie?

Panna Potocka tłumaczyła zawstydzona, że to niebieski przetacznik i czerwony czyściec błotny zwabiły ją nad stawy, bo tych właśnie okazów brakowało jej w zielniku.

Nie pamiętała, w jaki sposób wpadła do wody i miała wielce zadziwioną minę, gdy Franciszka opowiedziała jej wszystko, powołując się na to, czego dowiedziała od Poleszuka. Młynarz każdego dnia przychodził pytać o zdrowie panny Waci i z każdym dniem wracał do siebie coraz bardziej uspokojony.

– Potknęła się – oznajmił zdawkowo. – Tak i wpadła.

Franciszka domyślała się, że Poleszuk nie przedstawił wszystkich okoliczności wypadku, ale nie spytała o szczegóły i udawała, że zadowala się tym, co jej powiedziano.

– Wacia wpadła do wody – powiedziała w rozmowie z poszkodowaną. – Nic nie pamięta? Pewnie by się utopiła, gdyby Poleszuk nie wyciągnął. Cud to prawdziwy, że akurat przechodził niedaleko...

Panna Potocka zupełnie nie pamiętała upadku i ześlizgnięcia się do stawu. Miała za to w pamięci zimną topiel, ciemność panującą pod wodą i wielki strach, jakiego wcześniej nie zaznała. Wzdrygała się na samo wspomnienie.

– Niech mu Pan Bóg błogosławi za dobry uczynek – szepnęła pod adresem młynarza.

– Stale przychodzi zapytać o zdrowie – dodała Franciszka. – Powinna Wacia podziękować.

Ale panna Potocka nie chciała widzieć Poleszuka.

– Kiedy się wstydzę – przyznała się. – Nigdy już nie spojrzę mu w oczy. Przecież on mnie widział nieubraną!

Franciszka zgodziła się, że jest to kłopotliwy moment, ale przekonywała, że Poleszuk zajmował się jej ratowaniem, a nie oglądaniem.

– Ale mnie zobaczył prawie zupełnie gołą – martwiła się Wacia. – Nie wiem, jak to zniosę. Taki wstyd! Lepiej, żeby wcale nie przychodził.

Mimo powtarzanych próśb Franciszki, pokojowa nie zezwoliła, by młynarz ją odwiedził. Pani Katarzyna, której były znane okoliczności uratowania panny Waci, również była zdania, że pokojowa powinna podziękować młynarzowi, choć nie uważała, że dwór jest dobrym na to miejscem.

– Będzie jeszcze okazja – stwierdziła ogólnikowo. – Gdy Wacia wyzdrowieje, wtedy podziękuje. Teraz ważniejsze, żeby Finę z jej lekarstwami trzymać od chorej jak najdalej.

Kucharka Serafina zaglądała do panny Potockiej często, podając jej w tajemnicy swoje środki lecznicze, po których pokojowa dostawała rumieńców i dobrego humoru.

– Moje lekarstwo najlepsze – powtarzała Serafina. – Sam doktor tak powiedział, a on najlepiej wie!

***

Witia Sidorowicz, który także trochę chorował, bo podobno zamoczył się gdzieś nad rzeką, znacznie szybciej odzyskał siły i wrócił do swoich dzikich zwyczajów. Przekonał się ostatecznie, że panna Wacia nie pamięta powodu, dla którego biegła przez łąkę i w wyniku czego wpadła do stawu. Uspokoił się ostatecznie, że pokojowa nie będzie opowiadała komukolwiek o jego spotkaniu z Wandzią Kurpik. Do tego stopnia był zadowolony z milczenia panny Potockiej, że któregoś dnia pobiegł nawet do Zabłudowa po lekarstwo, zostawione dla niej w jednym ze sklepów.

Wandzia Kurpik także odetchnęła z ulgą, dowiedziawszy się, że jej niewinne zabawy z Witią utonęły w niepamięci panny pokojowej.

– To strasznie dobrze się stało – oświadczyła z uśmiechem. – Bo jak dotąd nic sobie nie przypomniała, to już chyba na zawsze zapomni.

Od kilku dni pracowała przy krowach w Kalinówce, na miejscu Kazi, która przeszła na pokoje. Dostała kąt do spania i miejsce przy stole dla służby.

– Na próbę tu jesteś – powiedziała jej pani Franciszka. – Staraj się, żeby żadnych skarg nie było. Twój ojciec ma dług wobec dworu, możesz go spłacić dobrą pracą.

***

Kurpik z Nowosadów pracował dla nowej pani w Złotnikach. Została mu wyznaczona stała pensja, a zajęcie polegało na pilnowaniu posiadłości przed szkodami ze strony złych ludzi. To był pomysł samej pani Nowackiej, która znała opinie o Kurpiku, a mimo tego kazała go zatrudnić.

– Nikt lepiej przed złodziejami nie ustrzeże, jak ktoś, kto sam do niedawna był złodziejem.

Kurpik nie znał powodów łaskawości pani, przypisywał je cygańskiej wróżbie, która zapowiadała znaczącą poprawę losu. Chodził po całym majątku ze strzelbą na ramieniu, pilnował lasu i pola, wolno mu było strzelać do drobnej zwierzyny i czuł się jak pan, samodzielny i prawie niezależny. Tylko noce musiał spędzać koło dworu, na straży i stróży, by odpędzać wszystkich obcych i niezapowiedzianych.

– Tu nikt nie ma interesu po nocy – powiedziała mu sama pani Nowacka. – Niech Kurpik strzela, gdyby kto wezwania nie posłuchał i chciał wejść bez mojego zezwolenia.

– A jak kogo naprawdę postrzelę, wielmożna pani?

– Sam będzie sobie winien!

Stróż przyjął polecenie i wkrótce zanotował pierwsze sukcesy.

***

Jesienią Witia Sidorowicz wiele czasu spędzał w Kalinówce. Często można go było zastać w stajni, często zaglądał do obory.

– Chyba zima szybko nadejdzie – żartowała Franciszka. – Witia dziwnie domu się pilnuje!

Od nocnych wydarzeń w starym sadzie w Złotnikach minęło już kilka tygodni, a chłopiec ani razu nie poszedł zobaczyć, jak wygląda teraz dawny dom Haneczki Skórnickiej.

„Szkoda, że nie mam żadnej fotografii naszego dawnego domu – pisała z Berlina. – Zupełnie nie wiem, jak mogłam być taka nierozsądna i nie przewidzieć, że będę tak bardzo tęsknić. Mam wprawdzie rysunek, który kiedyś zrobiłam latem, ale to jednak nie to samo, co fotografia.”

Witia miał wielki kłopot. Dom pani Nowackiej mało przypominał tamten, w którym mieszkał niegdyś pan Skórnicki z córką.STAŚ

_Rosja, listopad 1917_

Jestem głodny – mówił Staś Kalinowski. Było to podawane na poły żartobliwie, ale coraz częściej brzmiało zupełnie poważnie.

W Piotrogrodzie brakowało podstawowych artykułów żywnościowych, robotnicy w fabrykach i zakładach, ufni w siłę, jaką daje jedność tłumu gotowego na wszystko, coraz śmielej podnosili głowy i grozili jawnym buntem.

– Dajcie nam jeść, bo przestaniemy pracować!

– Chleba i wolności! – krzyczeli zaraz potem.

Rząd Tymczasowy nie radził sobie z niczym – nie miał ani sukcesów w przeciągającej się wojnie z Niemcami, ani z zapanowaniem nad coraz bardziej rozbuchaną anarchią. Nieustanne strajki, protesty i wiece nie zapewniały poprawy zaopatrzenia, nie dawały tego płomienne mowy premiera Kiereńskiego, nie pomagały nawet załatwione przez niego z zagranicy dostawy zboża. Kwitła spekulacja, złodziejstwo, społeczne niezadowolenie ślepo obracało się przeciw wszystkim.

– Jestem głodny – mówił Staś.

– Pojedziemy do Lewkina, tam najesz się do syta – odpowiadała Ałła Poniewierska. – Już ty się nie bój o swój żołądek, moja babka zadba o wszystko jak należy!

Z zaimprowizowanego niedaleko domu targowiska, gdzie mieszkańcy okolicznych ulic sprzedawali i kupowali wszystko, by zdobyć nieco jedzenia lub pieniędzy na kupienie żywności u spekulantów, przyniosła Stasiowi palto. Właściwie była to kurtka, czarna, marynarska, uszyta z grubego sukna.

– Zupełnie nowa – zachwalała. – Dostałam ją za grosze.

Lada dzień spodziewali się opadów śniegu, a Staś nie miał przyzwoitego okrycia. Koniec października był suchy i chłodny, nad razem zdarzały się przymrozki.

Założył, obejrzał się w lustrze. Leżało znakomicie, niczym uszyte na miarę.

– Jesteś bardzo przystojny – uśmiechnęła się Ałła.

Kalinowski teatralnym gestem poprawił włosy.

– Muszę przecież pasować do pięknej kobiety. W dodatku tak skrzętnej i zapobiegliwej. Ale á propos... kupiłaś chleb?

– Tylko jeden bochenek, musi nam starczyć na trzy dni.

Staś rozpiął kurtkę i z zadowoleniem oglądał udany nabytek. Położył na poręczy krzesła, objął Ałłę i mocno pocałował.

– Mam pomysł – zaproponował. – Zjedzmy połowę teraz, a potem idźmy do łóżka. Będziemy sobie leżeć i czekać, aż przyjdzie pora wyjazdu.

– Połowę? – Poniewierska spojrzała zaniepokojona. – A jutro?

– Jutro czeka nas uczta – uśmiechnął się Staś. – Zjemy kartofle. Zostały wprawdzie tylko dwa, ale mamy wiadro wody i aż ćwierć funta herbaty.

***

– Jak rozkosznie – mruczał Staś wtulony w ramiona Ałły. Teraz mi coś opowiedz. Może tym razem o babce Tatianie.

– Moja babka Tatiana była bardzo piękną kobietą. Niestety, okropnie kapryśną, wprost nieznośną. Podobno regularnie odbierała rózgi od swojej matki, ponieważ w żaden inny sposób nie można było nad nią zapanować. To zresztą podobno też niewiele pomagało. Kiedy coś postanowiła, nie było siły, by jej to wyperswadować. Mieszkali właśnie w Lewkinie, niewielkim majątku ziemskim, liczącym podobno około czterysta dusz.

– Nie taki mały – zauważył Staś – skoro pracowało na niego aż czterysta osób. Przecież to kilka wiosek!

– Obiektywnie niemały, ale w porównaniu z sąsiadami rodzina mojej babki należała co najwyżej do średnich. Szczyciła się jednak swoim pochodzeniem, podobno kniaziowskim. Dla mnie to funta kłaków niewarte, ale w tamtych czasach znaczyło niemało, wiec gdy Tatiana doszła do odpowiednich lat, zaczęło o nią zabiegać wielu młodych i bardzo majętnych panów. Przyjeżdżali do jej ojca, na balach i podczas świąt nie odstępowali jej na krok. Miała, jak już wspomniałam, bardzo niedobry charakter i niewyparzony język. Pradziadek, anielska dusza, musiał się godzić z jej fochami, ponieważ była jedyną córką, inne dzieci nie przeżyły.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: