Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 37 - Grzechy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Dworek pod Malwami 37 - Grzechy - ebook

Poczynania Justyny Nowackiej w Złotnikach wywołują w okolicznych mieszkańcach różne reakcje. Katarzyna Kalinowska jest pod wrażeniem jej manier i gorliwości w żałobie po stracie ojca - i oczekuje rychłego spotkania z Nowacką. Z kolei pan Michał studzi zapał matki, zachowuje jednak dla siebie informacje o nieeleganckich epizodach z życia sąsiadki. Kurpik bardzo gorliwie wywiązuje się ze swoich obowiązków w gospodarstwie Nowackiej. Jego zaciekawienie wzbudzają natomiast nocne, potajemne wizyty miejscowego aptekarza.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0164-4
Rozmiar pliku: 346 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KOBIECE ZACHCIANKI

_Luty 1918_

Ochęci odwiedzenia Justyny Nowackiej w Złotnikach pani Katarzyna Kalinowska wspomniała kilkakrotnie.

– To biedna kobieta, która nie ma nikogo bliskiego. Nie weźmiesz mi chyba za złe, jeśli odwiedzę ją z dobrymi życzeniami na nowy rok.

Pan Michał wzruszył ramionami.

– Już o tym rozmawialiśmy – przypomniał. – Nie wybieram się tam ani teraz, ani kiedykolwiek. Mamie też odradzam, ale oczywiście mama może robić, co zechce.

– Zupełnie nie wiem, skąd w tobie tyle niechęci do tej biednej Justysi! – mruknęła starsza pani. – Spodziewałabym się odrobiny współczucia, nie takiej zimnej obojętności.

Kalinowski próbował jednak wpłynąć na matkę, by zrezygnowała z odwiedzin w Złotnikach.

– Ona zachowuje się dziwacznie. Przesadza z tą żałobą, mam wrażenie, że jej żal jest na pokaz. Wszystkie te pomysły, czarne konie, czarne sanie, to zakrawa na pokazywanie, że cierpi więcej niż inni. To nie jest, proszę mamy, ekstrawagancja, to prędzej choroba.

Wszyscy w okolicy znali czarne sanie pani Nowackiej. W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia zamiast jak inni jechać do kościoła, demonstracyjnie udała się na grób ojca. Jacek Nowacki spoczywał na zabłudowskim cmentarzu, w grobie wysoko obłożonym wieńcami, które w każdy poniedziałek dostarczała i dokładała panna Czajkowska ze sklepu Szulmana.

– Kochała ojca, wiedzą to wszyscy – zwróciła uwagę pani Katarzyna. – A że afiszuje się z żałobą? No cóż, stać ją. Mogłaby przeznaczyć fortunę na płoche rozrywki, wydaje ją na pamięć po panu Jacku. Tak postępuje wzorowa córka...

Pan Michał zagryzał wargi i zwykle ustępował w dyskusjach na temat Justyny. Milczał zgodnie z umową, jaką zawarło kilku mężczyzn znających przyczyny zachowania, a w konsekwencji samobójczej śmierci Jacka Nowackiego. Ujawnienie powodów jego tragicznego czynu mogłoby narazić na poważny uszczerbek inne osoby. Chodziło o Haneczkę Skórnicką i jej ojca, o czym starsza pani nie miała pojęcia.

Według starszej pani żałoba Justyny była prawdziwa, a jej ojciec nie zasłużył sobie na zapomnienie.

– Bywał w naszym domu, chwilami mieliśmy go za przyjaciela – zauważyła.

– Dobrze mama powiedziała: chwilami – zgodził się Kalinowski i szybko pod jakimś pretekstem zakończył rozmowę.

Pani Katarzyna nie pojechała jednak w odwiedziny do Złotnik. Czekała na odpowiedź od Justyny i formalne zaproszenie. Wysłała do niej kartkę ze świątecznymi życzeniami, nie dostała jednak podziękowań ani życzeń od Nowackiej i poczuła się urażona.

– Jestem znacznie starsza – zauważyła. – Wypadałoby, żeby o tym pamiętała. Zawsze odnosiłam się do niej życzliwie, nikt nie zaprzeczy, ale przecież nie będę prosić, byśmy utrzymywały kontakty jak dawniej.

– Mówiłem mamie, że to nie najlepszy pomysł – przypomniał Kalinowski.

Pani Katarzyna i teraz tłumaczyła Justynę.

– A może nie dostała mojej kartki? – zastanawiała się. – Na pewno nie doręczyli! Musi to być jakieś nieporozumienie. Inaczej nie da się przecież wytłumaczyć jej milczenia, to zupełnie niezgodne z jej doskonałymi manierami!

***

W ciągu kilku tygodni Kurpik z Nowosadów stał się najbardziej zaufanym pracownikiem pani Justyny Nowackiej.

Był już nie tylko stróżem i strażnikiem, ale dysponował także kluczami do wszystkich pomieszczeń gospodarczych, które otwierał rano a zamykał wieczorem. Miał obowiązek przyjść do pani u schyłku każdego dnia, aby powiadomić, że wszystko jest w należytym porządku i domowi nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.

Zanim wszedł na stopnie, bardzo starannie wycierał buty, by nie wnosić na werandę śniegu lub błota. Następnie podchodził do małego stolika, kładł klucze na blaszanej tacy i meldował:

– Zamknięte, jaśnie pani.

– Dziękuję – odpowiadała Justyna Nowacka i brała do ręki tackę, na której leżały klucze.

Kurpiki kłaniał się i wychodził. Czasem pani Nowacka zatrzymywała go na chwilę, aby zadać jakieś szczegółowe pytanie.

– Nie kręcił się kto w pobliżu?

Albo mówiła:

– Jutro spodziewam się pewnego kupca. Nie wiem, o której przyjedzie, może późno wieczorem. Niewysoki, chudy, z brodą. Wpuścisz go, o której by się nie zjawił.

– Rozumiem, jaśnie pani.

Ten gość zdarzał się rzadko. Wydawał się Kurpikowi znajomy z twarzy, ale zrazu nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie się widzieli. Aptekarz z Zabłudowa, Kamiński! Że też od razu nie rozpoznał tego oszukańca!

Właściciel apteki nie cieszył się dobrą opinią. Uchodził za skąpego, lekarstw na kredyt nie wydawał, każąc sobie płacić od ręki. Gdy ktoś nie miał pieniedzy, musiał przeznaczyć na zapłatę kurkę, gęś czy woreczek mąki albo ryżu. Kamiński posiadał przy rynku drewniany piętrowy dom, na dole apteka, mieszkanie na górze. Był prawosławny, chodził regularnie do cerkwi, nosił chorągwie w procesjach i ładnie śpiewał. Nieduży, kudłaty, o rozbieganych oczach i zawsze się spieszył. Jego żona pochodziła podobno z lepszej rodziny, nosiła drogie stroje, których miała tyle, że wypełniały dwie wielkie szafy. W mieście opowiadano, jak to często strofuje męża, który zajęty pracą nie ma czasu wyprowadzić jej gdzieś między ludzi, żeby mogła zażyć godziwej rozrywki.

Tak mu suszyła głowę, aż w końcu jednego razu pojechali do Białegostoku, specjalnie do teatru. Aptekarz postawił się jak wielki pan – powóz, stroje, specjalnie kupił żonie długie białe rękawiczki, a dla siebie płaski kapelusz typu panama, modny i drogi. Całe miasteczko huczało potem tygodniami z powodu awantury, jaka po powrocie wybuchła w domu Kamińskich.

Aptekarz zawiózł żonę do wielkiego miasta, zaprowadził najpierw na obiad do restauracji, a wieczorem do teatru Palace na występ sławnych śpiewaków. Koncert był bardzo udany. Publiczność, która wypełniała salę po brzegi, klaskała i krzyczała, wyrażając swój podziw dla znakomitych artystów. W antrakcie aptekarz kupił żonie butelkę zimnego napoju, bo w sali było gorąco i duszno. Pani aptekarzowa, spocona z wielkich emocji, jakich doświadczała tego wieczora, wypiła duszkiem pół butelki lemoniady, nie czekając nawet na szklankę. Kamiński skakał wokół niej i wszystko robił zgodnie z życzeniami żony, bo chciał jej jak najlepiej dogodzić. Wyglądało na to, że wreszcie jest zadowolona.

Wkrótce okazało się, że wyjazd przyczynił mu więcej kłopotów niż przyjemności, nie mówiąc już o wydatkach. W drodze powrotnej do Zabłudowa żona zaczęła się gorzko żalić, w jakim opłakanym stanie jest jej garderoba. W domu wybebeszyła szafy i wyrzuciła wszystkie swoje ubrania na podłogę, oświadczając, że są stare, niemodne i nigdy już tych łachów nie założy. Wizyta w teatrze uświadomiła jej, jak bardzo odbiega od dystyngowanego towarzystwa, które bywa w teatrze i na innych kulturalnych spotkaniach. Zażyczyła sobie nowej garderoby i zapowiedziała, że z miejsca się nie ruszy, jeśli natychmiast nie otrzyma nowych sukien, pantofli i kapeluszy. Usiadła na krześle i uparła się, że póty nie wyjdzie z pokoju, póki mąż nie spełni jej prośby. Kamiński początkowo zachowanie żony uznał za żart i odmówił spełnienia tak wygórowanych żądań. Aptekarzowa zastosowała więc bierny opór. Wiesia Czajkowska, która wtedy służyła w domu Kamińskich, opowiadała później, jak to pan aptekarz podchodził do żony z coraz bardziej skruszoną miną. Całe miasteczko miało dobrą zabawę, wymieniając między sobą nowinki i plotki na temat Kamińskich i zakładając się, kto kogo przetrzyma.

Ostatecznie uległ aptekarz. Nie dość, że musiał chodzić za żoną po sklepach i sklepikach, jakie tylko były w Zabłudowie, gdzie sprzedawano damskie ciuszki, ale nawet kazał sprowadzić drogie tkaniny z Białegostoku, by miejscowi krawcy uszyli eleganckie suknie i płaszcze, wymierzone i wyrysowane według katalogów najnowszej mody. Wszystko to kosztowało krocie, toteż, jeśli nawet wcześniej dawał co komu na kredyt, teraz nie chciał o tym słyszeć, bo każdy grosz przeznaczał na zachcianki żony. Sam nie dbał za bardzo o garderobę, spędzał przecież czas na produkcji proszków i syropów, więc wystarczał mu fartuch założony na codzienny strój.

Aptekarz Kamiński przyjechał do Złotnik późnym wieczorem. Zgodnie z życzeniem pani Nowackiej Kurpik od razu zaprowadził przybysza na werandę, gdzie go oczekiwano. Rozmawiał z panią krótką chwilę i zaraz odjechał, a Kurpik zastanawiał się, jakie to lekarstwo przywiózł i dla kogo. Pani Justyna wydawała się zupełnie zdrowa, więc nie rozumiał powodów, dla których aptekarz spieszył się po nocy. Wytłumaczył sobie, jak miał we zwyczaju, że bogaci ludzie są kapryśni i wydaje im się, że wszyscy inni istnieją na świecie wyłącznie po to, aby pańskie zachcianki zaspokajać natychmiast, nawet w mróz i w nocy.JAŚNIE PANI

Tego lutowego wieczora z powodu wizyty aptekarza Kurpik musiał iść jeszcze raz na mróz i śnieg, aby zrobić swoją cowieczorną inspekcję – zamknąć bramę na podwórze, przyjść na werandę, oddać pani klucze i ostatecznie zameldować, że wszystko wokół jest w porządku.

Po obchodzie podwórza i sprawdzeniu zamków poszedł na ganek, trzymając w garści kółko z kluczami. Pani Nowackiej, którą dopiero co widział w tym miejscu, teraz nie zastał. Zastukał w drzwi. Nie były domknięte, więc wszedł do środka. Zrobił trzy kroki do małego stolika, gdzie zwykle zostawiał klucze. Pani nie było i nie wiedział, jak ma się zachować. Czy po prostu zostawić klucze i wyjść, czy też poczekać, aż dziedziczka się pojawi i odbierze od niego meldunek, że wykonał wieczorną rundę, wszystkiego dopilnował i Złotniki są całkiem bezpieczne.

Stał przy stoliku i zastanawiał się, co począć, gdy nagle usłyszał głośne westchnienie albo jęk, a po nim nagły głuchy stukot, jakby upadek. W tej części domu nie było nikogo, więc Kurpik od razu pomyślał, że pani musiała o coś zawadzić i przewróciła się. Nie był pewny, co powinien zrobić – zostać na miejscu, czy może raczej wejść dalej i sprawdzić, czy nie trzeba udzielić pomocy.

Jęk się powtórzył. Kurpik postanowił sprawdzić, skąd pochodzi. Na palcach poszedł w głąb pomieszczenia i zajrzał przez uchylone drzwi. Zobaczył mały pokoik przy werandzie, rodzaj poczekalni, zwanej małym gabinetem. Stały tu wyściełane meble, na ścianach wisiały obrazy a kolejne drzwi prowadziły do prywatnych apartamentów pani domu.

Justyna Nowacka spoczywała na kanapce. Właściwie na meblu leżały tylko nogi, a górna część jej ciała zsunęła się na podłogę. Miała zamknięte oczy, więc w pierwszej chwili Kurpik przestraszył się, że pani nie żyje. Najwyraźniej doznała jakiegoś ataku. Zobaczył odsłonięte ramiona, na stoliku obok strzykawkę i fiolkę z lekarstwem. Atak nastąpił najpewniej w momencie, gdy pani Nowacka zażywała lekarstwo. A może specyfik przywieziony przez aptekarza był zbyt silny, albo dostarczono go za późno i nie zapobiegł atakowi?

Kurpik obejrzał się za siebie, w domu nie było nikogo. Mógłby teraz wziąć jakąkolwiek rzecz i wynieść ją, a nikt by się nie zorientował ani nie domyślił. Ale gdyby kradzież wyszła na jaw, on byłby odpowiedzialny jako ten, który jej nie zapobiegł.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: