Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 55 - Lipcowy romans - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Dworek pod Malwami 55 - Lipcowy romans - ebook

Kiedy Henryk Jasieński zapraszał gości na uroczystość z okazji swoich imienin, nic nie wskazywało na burzliwy finał tego wieczoru. Służba przygotowała sześć nakryć, żona przywdziała odświętny strój, w drzwiach pojawił się pierwszy gość - Teodor Chełmiński. Służba została odprawiona, by nie przeszkadzać państwu w zabawie. Czas mijał i wkrótce okazało się, że oprócz pana domu, jego żony i jej kochanka nikt inny nie zjawi się na tym osobliwym przyjęciu. I właśnie wtedy Henryk Jasieński wprowadził w życie plan swojej zemsty.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0146-0
Rozmiar pliku: 282 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

IMIENINY PANA HENRYKA

_Styczeń 1929_

Do uroczystości z okazji imienin pan Henryk Jasiński przygotowywał się bardzo starannie. Służba zeznała później, że od rana był wyraźnie podekscytowany.

– Jakby wiedział, że zdarzy się coś strasznego.

Najwięcej do powiedzenia miał Florian, służący we dworze od ponad dwudziestu lat, przed którym podobno właściciel majątku nie miał żadnych tajemnic.

– Pan bardzo się cieszył na to przyjęcie. Polecił przyszykować wszystko jak najlepiej. I jeszcze żeby wyglądało ładnie i elegancko.

W zeznaniach, które złożył przed policją, szczegółowo opisał ranek w Zagrudziu i kolejne kroki Henryka Jasińskiego.

– Pan wstał o szóstej, pół godziny wcześniej niż każdego innego dnia. Kazał się ogolić, potem ubrać, a po śniadaniu powiedział, że wieczorem, jak goście przyjdą, nie będzie potrzebował nikogo. Tylko osobiście dopilnował, czy wszystko przygotowane jest należycie – stół, zastawa...

– Ile nakryć przygotowano?

– Sześć.

– Czy mówił, kogo się spodziewa na kolacji?

– Nie podał nazwisk, kazał tylko urychtować wszystko i dał wychodne. Żeby nie przeszkadzać.

– Pił coś?

– Kieliszek nalewki do śniadania.

– A pani Jasińska? Gdzie wtedy była?

– Wcześnie rano pojechała konno. Wróciła po śniadaniu, niczego nie kazała podawać. Poszła do swojego pokoju, a w porze obiadowej znowu pojechała konno.

– Sama?

– Sama jedna.

– A pan Jasiński co wtedy robił?

– Pan czytał gazety, robił ćwiczenia na wyrobienie mięśni. I czekał na gości. Jak nadjechał pan administrator Chełmiński, pan kazał nam iść z domu i wrócić dopiero rano.

– Jak się zachowywał? Wyglądał na zdenerwowanego?

– Nie. Wszystko było zwyczajnie. Żartował, śmiał się. Tylko jeść nie chciał, bo mówił, że musi się przegłodzić przed wieczorem, żeby dobry apetyt mieć.

Policja usiłowała ustalić przebieg dnia Teodora Chełmińskiego, ale z braku świadków nie było to łatwe.

Chełmiński owego feralnego ranka nie okazywał najmniejszego zdenerwowania. Był spokojny, a wszelkie czynności wykonywał starannie i z namysłem.

Ogolił się i ubrał, wyjął z szuflady pistolet, uważnie sprawdził, czy jest sprawny i schował broń do kieszeni marynarki. Gdy dopinał kożuch, poczuł, że kolba broni go uwiera, więc przełożył ją do wierzchniego okrycia.

Wyszedł przed dom, wsiadł do jednokonnych sanek i pojechał.

Dokąd miał zamiar się udać ustalono na podstawie zeznań jego sąsiada, Andreja Horoszki.

– Jadę do Zagrudzia na imieniny pana Henryka Jasińskiego – oznajmił. – Wrócę zapewne następnego dnia.

Pan Horoszko przyjął wiadomość obojętnie. Porozumienie między nim a administratorem polegało na tym, że nie wchodzili sobie w drogę.

Według służącego Floriana administrator Chełmiński przyjechał pięć minut przed godziną szóstą wieczorem.

– Akurat wychodziłem, jak nadjechał. Ukłoniłem się, a chłopak wziął konia do stajni. Pan administrator poszedł od razu do domu. W ręku miał takie pudełko zawiązane wstążką. Jakby czekoladki albo jaki prezent.

– Broń?

– Widziałem tylko pudełko. Wszedł do domu, a ja poszedłem swoją drogą.

– Pan Jasiński nie witał gości na progu?

– Już mnie nie było, to nie wiem. Pan kazał iść wszystkim, zanim goście nadjadą.

Służący Florian widział, że Teodora Chełmińskiego witał sam solenizant już na progu.

– Witam, witam – wołał z uśmiechem, wyciągając obie ręce. – Jest pan bardzo punktualny.

Z typową dla siebie życzliwością chwycił przybyłego w objęcia, uścisnął go, po czym pomógł zdjąć kożuch.

– Prosimy bardzo, prosimy.

Sam odwiesił okrycie na wieszak.

– Wandziu! – zawołał do wnętrza domu. – Przybył nasz gość. Chodź, proszę, do nas.

Wanda Jasińska wychyliła się zza drzwi, z futrem narzuconym na ramiona, ponętna, zaróżowiona z radości. Uśmiechnęła się do obu mężczyzn.

– Zatem zaproś pana do salonu, Henryczku. Zostanę tutaj na chwilę, bo chyba wkrótce zjawią się i inni goście.

– To niekonieczne, moja droga – oświadczył pan Jasiński nieoczekiwanie. – Nikogo więcej się nie spodziewam.

– Nie? – zdziwiła się. – Kazałeś przygotować sześć nakryć, to myślałam, że...

Pan Henryk zachichotał rozbawiony.

– Taki żart – wyjaśnił. – Nie chciałem, żeby służba wiedziała, że spotykamy się tylko we troje. Chyba nie masz nic przeciw temu?

Pani Wanda wymieniła z gościem szybkie spojrzenie. Żadne się nie odezwało. Wszyscy weszli do domu, gospodarz jako ostatni zamknął drzwi. Po chwili znaleźli się w salonie. Pan Jasiński wyjął z dłoni gościa pudełko, zanim ten zdążył mu je wręczyć.

– Prezent dla mnie? – spytał zachwycony. – Och, kochany panie Teodorze!

– Chciałem właśnie złożyć szanownemu panu najlepsze życzenia imieninowe i...

– Dziękuję, dziękuję – przerwał gospodarz, serdecznie obejmując administratora. – Nie trzeba było aż tak się fatygować. Naprawdę.

– To tylko drobiazg – sumitował się gość

Jasiński odłożył prezent na stół i gestem zachęcił do zajęcia miejsc.

– Tymczasem wypijmy po kieliszku. Może i Jadwiga niebawem wróci, to wtedy będzie nas czworo. Akurat czwórka do brydża. Szkoda, że pan nie gra, panie Teodorze.

– Niestety, jeszcze się nie nauczyłem – odparł pan Chełmiński.

– Nadrobimy to wkrótce, nadrobimy – uśmiechnął się solenizant. – Wybaczcie, kochani, na małą chwilę muszę was opuścić. Wracam niebawem. Może poczęstujesz pana Teodora, moja droga? Przednia starka, zapewniam.

***

Kochankowie ostatni raz spotkali się cztery dni wcześniej. Ustalali ostatnie szczegóły planowanych poczynań.

– Wszystko gotowe – oznajmił administrator. – Mam nadzieję, że nie poprosisz mnie teraz, żebym się wycofał.

– Nie – zapewniła Wanda. – Zróbmy tak, jak ustaliliśmy.

Teraz siedzieli w salonie, speszeni nietypowym zachowaniem pana Jasińskiego.

– Jakiś dziwny dzisiaj – zauważył Chełmiński.

– Czasami bywa taki – zgodziła się Wanda.

Pochyliła się ku administratorowi.

– Czy na pewno się uda?

Potwierdził skinieniem.

– Bądź spokojna. Nie ma wprawdzie pani Jadwigi, więc to nieco komplikuje mój plan, ale nie martw się. Wszystko pójdzie jak najlepiej. Dajmy mu wygadać się i nacieszyć. Sam wybiorę porę, gdy trzeba będzie przejść do najważniejszego punktu.

– Straszno mi – szepnęła pani Jasińska. – Okropnie się boję.

Uściskiem ręki dodał jej otuchy.

– Odwagi! – szepnął. – To jeszcze tylko chwila.

***

Pan Henryk wrócił ledwie po dwóch minutach. Miał na twarzy rumieńce, jakby wzmocnił się przed chwilą nadprogramową porcją ulubionego trunku. Przyniósł ze sobą jakieś dokumenty, które odłożył na stół obok swego talerza.

– Wybaczcie, kochani, ale w moim wieku, rozumiecie, czasami nie wszystko działa dokładnie tak, jakby człowiek sobie życzył... O, widzę, że nie poczęstowałaś gościa. Zaraz to nadrobimy.

Sam nalał alkoholu Chełmińskiemu, żonie a na końcu sobie. Odstawił karafkę z grubego szkła, gestem zachęcił do ujęcia kieliszków. Swój podniósł w górę, ale nie wypił, tylko z zaciekawieniem przyglądał się siedzącym.

– Zanim wzniesiemy toast za moje zdrowie, pozwólcie, że przedstawię swoją niespodziankę – zapowiedział nieoczekiwanie.

– Niespodziankę? – zdziwiła się Wanda. – Co masz na myśli?

– Już tłumaczę – uśmiechał się gospodarz, ogarniając oboje rozjaśnionym spojrzeniem. – Mam nadzieję, że spodoba się wam mój pomysł. Zwykle to solenizant otrzymuje prezenty, ale tym razem postanowiłem odstąpić od zwyczaju...

Oboje znieruchomieli i spojrzeli na pana Henryka szeroko otwartymi oczami.

Odstawił kieliszek, rozbawiony ich zaskoczeniem. Popatrzyli na siebie, jakby pytali, skąd to nietypowe zachowanie Jasińskiego.

– Zanim usiądziemy do stołu, chciałbym zamienić z wami kilka słów – oświadczył. – Z wami obojgiem, bo sprawa dotyczy nas wszystkich...

Sięgnął po plik papierów, ale nie uszło jego uwagi, że rozmówcy znowu wymienili ze sobą szybkie spojrzenia.

– Zastanawiałem się nad prezentami – oznajmił. – Tak, to trochę dziwaczne. Moje imieniny, a prezenty dla was. Ale przecież nie ma w tym nic złego.

– To chyba niepotrzebna ekstrawagancja, drogi panie – zauważył Chełmiński. – Wyznaję poglądy raczej staroświeckie...

– Ja również – zgodził się pan Henryk. – Ale mówimy przecież tylko o zabawie. Oboje wiecie, że lubię sobie pofiglować. Niektórzy mają mi to nawet za złe, bo mam skłonność do żartów nawet na poważne tematy.

Podniósł głowę i spojrzał na nich kolejno. Wanda wydawała się zmieszana, administrator siedział z zaciśniętymi ustami.

– Są i tacy, co się ze mnie śmieją – dodał pan Jasiński. – Podobno jestem, z powodu tego dziwacznego poczucia humoru, łatwowierny i naiwny.

Zaszeleścił trzymanymi w ręku kartkami.

– Albo mówią, że jestem ślepy – uzupełnił.

Wanda Jasińska chciała wstać, jednak gest męża powstrzymał ją na miejscu.

– Jedną chwileczkę, moja miła – poprosił. – Już tłumaczę moje zachowanie.

– Dobrze by było – skrzywiła się. – Bo jakiś dziwny dziś jesteś. Czy przypadkiem nie za wiele pociągnąłeś z butelki? Te twoje żarty wcale mnie nie śmieszą.

Pan Jasiński ukłonił się z przesadą.

– Proszę o wybaczenie. Już, już, za momencik wszystko będzie jasne. Otóż, moi kochani, żono i ty, drogi przyjacielu, chciałbym przedstawić wam pewną propozycję i spodziewam się, że jej nie odrzucicie. Zwłaszcza na ciebie liczę, Wandziu. Chciałbym mianowicie zaproponować przebaczenie i pojednanie...

– Co takiego? – w spojrzeniu kobiety błysnął niepokój.

Pan Henryk podniósł w górę plik kartek.

– Wiecie, co to jest? – zapytał. – Wstrętne anonimy. Obrzydliwe! Gdybym wierzył choć w jedno słowo, jakie tu napisano, musiałbym coś przedsięwziąć. Honorowa sprawa. Pana, panie Teodorze, wyzwać na pojedynek, a Wandzię...

Nie dokończył mówić, jak honor nakazywałby mu ukarać żonę, ponieważ Chełmiński zerwał się z krzesła.

– Co za potwarz!

Jasiński był niebywale spokojny, rozbawiony, z wyrazem twarzy zupełnie nie pasującym do sytuacji.

– Panie Teodorze – odezwał się z naganą. – Niechże pan siada, bardzo proszę. Przecież mówię, że nie wierzę w ani jedno słowo.

– Nie mogę spokojnie słuchać takich oszczerstw... – rozpoczął administrator, ale posłusznie przysiadł na brzegu krzesła.

Pani Wanda wzruszyła ramionami.

– Co to wszystko znaczy, Henryku? – zapytała pewnym głosem, bez śladu lęku.

Jasiński nadal chichotał, jakby miał do opowiedzenia śmieszną historyjkę i już się cieszył, że nią rozbawi słuchaczy.

– To robota Jadwigi, jak mi się zdaje – wyjaśnił. – Pismo wydaje mi się podobne, choć starała się to ukryć. Moja siostra, zapewne powodowana życzliwością, wysyłała do mnie listy, żeby przekonać o romansie pomiędzy wami.

Przerwał, gestem głowy wskazując drzwi do wnętrza domu.

– Nie ma jej. Specjalnie wyprawiłem z udawanym interesem, żeby nie przeszkadzała w naszej rozmowie.

Ponownie podniósł listy.

– Jedenaście ich mam – wyjaśnił. – Zresztą, usiłowała przekonać mnie również w bezpośredniej rozmowie. Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie, bo ja przecież wszystko wiem...

Kochankowie patrzyli na siebie zaskoczeni. Takiego wyznania się nie spodziewali.

– Jak to wszystko wiesz? – spytała Wanda. – Uwierzyłeś w jakieś głupie plotki?

Pan Henryk pokiwał głową.

– Wiem od dawna – potwierdził. – I nie zgadzam się z tymi oskarżeniami. Zdrada? Ależ nie. Oczywiście, że nie. To przecież nie romans? To zapewne miłość. Prawda, panie Teodorze kochany?

Administrator Chełmiński wstał ze ściągniętymi brwiami.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: