Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Elżbieta II - ebook

Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
20 lipca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
47,92

Elżbieta II - ebook

Charyzmatyczna monarchini, która z opanowaniem i klasą przeprowadziła Wielką Brytanię oraz Wspólnotę Narodów przez zawirowania ostatnich kilkudziesięciu lat, doczekała się niezwykle wnikliwej biografii. Najpierw poznajemy dziewczynkę, a następnie towarzyszymy zakochanej w księciu Filipie nastolatce. Spotykamy Lilibet naprawiającą ciężarówki wojskowe podczas drugiej wojny światowej. Widzimy ją u boku Winstona Churchilla w dniu zwycięstwa nad Niemcami. Przyglądamy się, jak młoda królowa stara się pogodzić życie zawodowe z wychowywaniem dzieci. Uczestniczymy w trudnych dla monarchii chwilach po tragicznej śmierci księżnej Diany. Jesteśmy też świadkami wprowadzania królestwa Wielkiej Brytanii w XXI wiek.

Wciągająca, skrupulatnie przygotowana, oparta na licznych wywiadach i nieujawnionych dotąd dokumentach biografia Elżbiety II daje możliwość przyjrzenia się z bliska ostatniej wielkiej monarchini. Sally Bedell Smith podkreśla żywą osobowość królowej, jej poczucie humoru i nieprzeciętną inteligencję. Wprowadza nas za pałacowe drzwi, pozwalając niemal uczestniczyć w życiu Lilibet.

Elżbieta II – Wielka Królowa – nie oczekuje dzisiaj triumfalnej retoryki i gloryfikowania. Życie dopisuje codziennie nowe stronice do kolejnego rozdziału jej życia. Wciąż pełni swą służbę.

dr Janusz Sibora, badacz dziejów ceremoniału królewskiego

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-6147-5
Rozmiar pliku: 8,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„W pewnym sensie otwiera się, śmiejąc.
A śmieje się całą twarzą”.

Królowa Elżbieta II i książę Filip diuk Edynburga w Nowym Brunszwiku w Kanadzie podczas obchodów złotego jubileuszu panowania królowej, październik 2002 r. Norm Betts/Rex USA.

.

PRZEDMOWA

W dniu 29 kwietnia 2011 roku pod koniec ceremonii ślubnej księcia Wilhelma i Katarzyny Middleton promieniejący państwo młodzi, zanim ruszyli nawą opactwa westminsterskiego, odwrócili się, aby stanąć naprzeciwko dziadków pana młodego, to jest przed królową Elżbietą II i księciem Filipem. Związkowi młodej pary gorąco kibicowały miliony na całym świecie, a to za sprawą szczerego uczucia, które połączyło oboje, jak również niezłomnego postanowienia księcia, aby ożenić się ze swą wybranką mimo jej „plebejskiego” pochodzenia i braku kropli błękitnej krwi w żyłach. Panna młoda dygnęła nisko, pan młody zaś ukłonił się przed babką, która pomimo swych osiemdziesięciu pięciu lat trzymała się świetnie, wyglądając na zdrową i opanowaną. Królowa dała wyraz swej aprobacie ledwie widocznym skinieniem głowy.

Państwo młodzi skłaniający się przed królową Elżbietą II po ceremonii zaślubin, 29 kwietnia 2011 r. Kirsty Wigglesworth/Press Asssociation Images.

Siedemdziesiąt dwa lata wcześniej Elżbieta II podjęła równie niezależną decyzję w kwestiach uczuciowych. Zakochała się jako trzynastolatka już w pierwsze popołudnie spędzone z osiemnastoletnim księciem Filipem Greckim, uderzająco przystojnym, lecz biednym jak mysz kościelna oficerem brytyjskiej marynarki w trakcie szkolenia. Osiem lat później pobrali się pod tym samym gotyckim sklepieniem opactwa westminsterskiego. O ile wszystko inne w życiu Lilibet, jak ją nazywano, zostało zaplanowane, o tyle tę najważniejszą decyzję podjęła samodzielnie, i to wbrew życzeniom matki, która optowała za jakimś utytułowanym angielskim arystokratą. „Nigdy nawet na nikogo innego nie spojrzała”, stwierdziła kuzynka Elżbiety, Margaret Rhodes.

Było to oznaką niezwykłej pewności ówczesnej księżniczki Elżbiety, nie wspominając o sile woli i przeświadczenia u tak młodej osoby. Wszakże ta niezachwiana decyzja to tylko jeden z wielu odkrytych przeze mnie przykładów wyjątkowości kobiety, która od sześćdziesięciu lat panuje jako królowa Zjednoczonego Królestwa Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii Północnej oraz piętnastu domen i czternastu terytoriów na całym świecie. W moich oczach sprawowana funkcja oraz sposób, w jaki ją pełni, wymykają się logice: piastuje dziedziczny urząd uświęcony przez Boga, uosabia wielokulturowy i wielowyznaniowy naród zgoła odmienny od jednorodnego kraju, którym władali jej poprzednicy podczas ponadtysiącletniej historii monarchii brytyjskiej. Znaczna część jej życia opiera się na protokole, niezmiennej rutynie rozpisanej na poszczególne miesiące w roku, a ustanowionej jeszcze za panowania królowej Wiktorii. Pod każdym względem wybitna i słynąca na cały świat Elżbieta II jest najdłużej pozostającą u władzy postacią, a przy tym, zdaje się, tyleż znaną, przewidywalną i niezmienną co obowiązkową.

Przez całe swoje imponujące życia Elżbieta II odgrywa przeznaczoną jej rolę niczym najlepsza aktorka – i jest jedyną osobą, dla której zaiste cały świat to scena. Miliardy ludzi było świadkami, jak przeistacza się z pięknej debiutantki w dojrzałą kobietę łączącą macierzyństwo z pracą zawodową, a wreszcie w pełną mądrości babcię. Gdy miała dwadzieścia osiem lat i zasiadała na tronie od trzech lat, jej pierwszy prywatny sekretarz, sir Alan Lascelles, powiedział: „Ludzie jeszcze długo nie będą zdawali sobie sprawy, jak bardzo jest inteligentna. Ostatecznie jednak stanie się to powszechnie wiadome”. W życiu publicznym ukazuje swe poważne oblicze, maskując tę inteligencję, a także w dużej mierze osobowość i poczucie humoru. Za tajemniczą i dystyngowaną fasadą kryje się szerzej nieznana kobieta.

„Jej prawdziwa twarz stanowiła dla mnie całkowite zaskoczenie”, powiedział Howard Morgan, artysta malarz, w latach osiemdziesiątych autor portretu królowej Elżbiety. „Trajkocze jak Włoszka. Mocno gestykuluje. Jest niesłychanie wyrazista”. Przyjaciele i krewni nieraz bywają świadkami joie de vivre rzadko okazywanej publicznie – puszczania baniek mydlanych w trakcie przyjęcia urodzinowego w London Sea Life Aquarium, śpiewania piosenek ile sił w płucach ze szczytu drewnianej skrzynki na Hebrydach Zewnętrznych, usługiwania amerykańskiemu artyście George’owi „Frolicowi” Weymouthowi w bufecie jadalni zamku w Windsorze. „Ułożyła talerze w stos!”, opowiadał Weymouth. „A w dzieciństwie uczono nas, żeby nigdy tego nie robić”.

Podczas prywatnych rozmów oczy jej błyszczą, głos ma wesoły i ciepły. „Czasami jej śmiech słychać w całym domu”, powiedział Tony Parnell, były przełożony personelu w Sandringham, królewskiej posiadłości w hrabstwie Norfolk. „I jest to bardzo radosny śmiech”.

Przy swoich pięciu stopach i czterech calach Elżbieta II zdumiewa także wzrostem, zwłaszcza przy pierwszym kontakcie. Z tym że podobnie jak jej praprababka królowa Wiktoria, mierząca niecałe pięć stóp, ma postawę sprawiającą, iż wzrost traci znaczenie. Autorytetu dodaje jej chód, który wieloletni projektant królewskich strojów, Norman Hartnell, nazwał „celowo wyważonym i nieśpiesznym krokiem”.

Nie mniej paradoksalna jest stosowna pokora królowej, cecha wpojona jej we wczesnych latach życia. „Potrafi być królewska i zarazem bezpretensjonalna”, stwierdziła Margaret Rhodes. „Wewnętrzna skromność zapobiega jej zepsuciu”. Kiedy królowa wybiera się do teatru, stara się przybyć niezauważona już po zgaszeniu świateł. Jeden z jej byłych prywatnych sekretarzy relacjonował, jak dziwnie jest „obserwować ją, gdy chyłkiem wchodzi do środka. Nie próbuje wcale wywrzeć wrażenia”. Jeśli bohaterem uroczystości jest ktoś inny, bez wysiłku wtapia się w tło. Gdy jej kuzynka lady Mary Clayton obchodziła swoje dziewięćdziesiąte urodziny w grudniu 2007 roku, karykaturzysta upamiętnił to wydarzenie rysunkiem. Postać Mary jest największa i zajmuje centralną jego część, podczas gdy królowa w okularach stoi w ostatnim rzędzie, wciśnięta między innych gości.

Aczkolwiek znana z ostrożności, Elżbieta II odmawia wkładania kasku do jazdy konnej – z praktycznych powodów, jak się okazuje – co skłania personel zamku w Windsorze do żartów, że „jedynym, co stoi na drodze następcy tronu, jest jej apaszka”. A także nie zapina pasów bezpieczeństwa w samochodzie, mimo iż po swych prywatnych posiadłościach jeździ jak „szalona” zdaniem Margaret Rhodes.

Nawet jej brwi pozostają wyzywająco nieokiełznane. Ćwierć wieku temu biografka Elizabeth Longford pierwsza dopatrzyła się rozsądnej spójności w tych naturalnych brwiach, które przydają „interesującego rysu i charakteru jej twarzy”, czyniąc ją „raczej żywym dowodem niż pozbawionym znaczenia oświadczeniem”.

Elżbieta II postanowiła starzeć się z wdziękiem bez pomocy chirurgii kosmetycznej, zachowując praktycznie to samo uczesanie. „Taka konsekwencja przez tak długi czas niezwykle podnosi na duchu”, powiedziała dame Helen Mirren, która zdobyła Oscara za odegranie roli królowej Elżbiety w filmie z 2006 roku pod tytułem Królowa. „I świadczy o wielkiej spolegliwości. Ona nigdy się nie miotała. Myślę, że ta samodyscyplina wynika raczej z jej wnętrza aniżeli z czynników zewnętrznych”.

Elżbieta II prowadzi dziennik, którego treść wszakże stanie się dostępna historykom dopiero po jej śmierci. „Można to przyrównać do szorowania zębów”, powiedziała sama przy jakiejś okazji. „Nie jest to pamiętnik taki jak królowej Wiktorii... ani tak szczegółowy. Właściwie jest raczej nieduży”. Przyjaciele, którzy nasłuchali się jej celnych uwag i ciętych podsumowań na temat swoich charakterów, przypuszczają, że mogła przelać część swoich obserwacji na papier, nie zdradzając żadnych tajemnic.

Aby utrzymać swoją pozycję, Elżbieta II musi być nadzwyczajna. Ale jej poddani oczekują, że będzie przy tym ludzka – choć niezupełnie przeciętna. Przez wszystkie lata swego panowania poszukiwała równowagi między tymi dwiema cechami. Gdy jest nazbyt tajemnicza i zdystansowana, traci więź z poddanymi; gdy zaczyna być do nich podobna, traci swój mistycyzm.

W 2007 roku na garden party w pałacu Buckingham królowa zadawała gościom zwykłe w takich sytuacjach pytania, jak na przykład: „Czy przyjechali państwo z daleka?”. Podczas jednej z prezentacji jakaś kobieta zapytała królową Elżbietę: „Czym się pani zajmuje?”. Przytaczając tę rozmowę parę dni później w gronie przyjaciół, Elżbieta II powiedziała: „Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć”. W ciągu tylu lat wypełnionych spotkaniami nikt nigdy nie zapytał jej o to.

W Wielkiej Brytanii władza i chwała są bytami rozdzielnymi. Elżbieta II panuje raczej, niż rządzi, i pełni swą funkcję dożywotnio. Winston Churchill, który był pierwszym premierem za jej panowania, ujął to w 1953 roku w następujący sposób: „Wielka batalia przegrana: parlament wyłania rząd. Wielka batalia wygrana: tłumy wiwatują na cześć królowej”. Ci, którzy dzierżą władzę – premierzy stojący na czele rządu, kiedy ich partia zdobędzie w parlamencie większość – przychodzą i odchodzą wedle kaprysu wyborców, podczas gdy królowa niezmiennie jest głową państwa. Choć brak jej prerogatyw w zakresie rządzenia, ma swego rodzaju władzę negatywną. Jako że ona stoi u steru, żaden premier nie może się czuć numerem jeden. „Utrudnia dyktaturę, utrudnia przewroty wojskowe, utrudnia rządzenie za pomocą dekretów”, powiedział Robert Gascoyne-Cecil, siódmy markiz Salisbury, konserwatywny polityk i były przewodniczący Izby Lordów. „Utrudnia je samą swoją obecnością, gdyż przez nią konieczne jest trzymanie się pewnych procedur”.

Ale ma też władzę pozytywną: „prawo do udzielania rad, prawo do wyrażania zachęt, prawo do dawania przestróg”. W życiu publicznym Elżbieta II wywiera wpływ poprzez dawanie przykładu, ustanawianie wysokich standardów odnośnie do służby cywilnej i obywatelskiej, nagradzanie osiągnięć i sumienne wywiązywanie się ze swoich obowiązków. Tony Blair, dziesiąty z dwunastu premierów urzędujących za jej panowania, nazwał ją „symbolem jedności w świecie pozbawionym bezpieczeństwa po prostu kwintesencją brytyjskości”.

Elżbieta II ani na chwilę nie przestaje być królową, przez co jest na cenzurowanym i wpływa na zachowanie osób ze swego otoczenia, w tym najbliższych. Nie posiada paszportu ani prawa jazdy, nie może głosować ani świadczyć w sądzie, nie wolno jej też zmienić wyznania z anglikańskiego na katolickie. Jako że broni jedności narodowej i musi unikać zrażania do siebie poddanych, z konieczności zachowuje skrupulatną neutralność – nie tylko w kwestii polityki, ale też spraw równie nieszkodliwych jak ulubiony kolor, piosenka czy program telewizyjny. A jednak wykazuje silne preferencje, które sporadycznie dają o sobie znać.

Bezpośredniość jest jedną z najsympatyczniejszych cech charakteru Elżbiety II. „Gdy się odzywa, mówi to, co myśli. A słuchacze to czują i podziwiają”, powiedziała Gay Charteris, wdowa po Martinie Charterisie (baronie Amisfieldu) – przez trzy dekady starszym doradcy królowej Elżbiety – z którą rozmawiałam podobnie jak z innymi osobami zbliżonymi do kręgów rodziny królewskiej.

Zafascynowała mnie myśl, że od połowy dziewiętnastego wieku do pierwszych dziesięcioleci dwudziestego pierwszego stulecia – przez sto dwadzieścia trzy lata z ogółem stu siedemdziesięciu czterech – monarchię zdominowały dwie niebywałe kobiety: królowa Wiktoria i królowa Elżbieta II. Razem wzięte reprezentują Wielką Brytanię znacznie dłużej niż czterej mężczyźni, którzy zasiadali na tronie pomiędzy nimi. Przed kobietą stoją inne wyzwania, co w wypadku Elżbiety II oznacza, iż musiała ona wykonywać obowiązki zarówno męskie, jak i żeńskie.

Jako kobieta pracująca zawodowo Elżbieta II była wyjątkiem i w swoim pokoleniu, i w brytyjskiej klasie wyższej. Nie miała wzoru, z którego mogłaby czerpać przykład, starając się zachować równowagę między rolą monarchini, żony i matki. Nazbyt często wymogi jej pracy, w połączeniu z wrodzonym poczuciem obowiązku, odciągały ją od macierzyństwa. Jej leseferyzm na gruncie wychowawczym przyniósł opłakane skutki, a dzieci sprawiły królowej Elżbiecie więcej bólu, niż jej się należało. Od czasu do czasu dawała upust żalowi, na ogół jednak zachowywała go dla siebie, wyładowując się podczas długich spacerów ze swymi psami. „W Szkocji rośnie chwast, zwany starzec jakubek, który ma bardzo głębokie korzenie”, powiedziała lady Elizabeth Anson, kuzynka królowej. „Na własne oczy widziałam, jak chodzi na pole i wyrywa go garściami”.

Książę Filip powiada, że „wspieranie królowej” zdefiniowało jego życie jako pozostającego najdłużej w służbie królewskiego małżonka w historii Wielkiej Brytanii. Gdy wspólnie biorą udział w imprezach publicznych, sprawiają wrażenie królewskiej wersji Ginger i Freda dzięki doprowadzonej do perfekcji choreografii ruchów i gestów, które emanują wzajemnym zainteresowaniem i wydają się niewymuszone. Książę Filip dodaje szczyptę octu winnego do jej windsorskiej śmietanki, rzucając celne i nieraz lekceważące uwagi. „Książę Filip to jedyny człowiek na świecie, który traktuje królową zwyczajnie, jak każdą inną osobę”, powiedział Martin Charteris. „I co oczywiste, nierzadkie są przypadki, że królowa każe mu się zamknąć. Jako że jest królową, raczej nie może powiedzieć czegoś takiego nikomu innemu”.

Życie królowej Elżbiety – jej plany kreśli się na rok naprzód, a uszczegóławia z półrocznym wyprzedzeniem – toczy się według praktycznej spokojnej rutyny. Jeden z jej przyjaciół, John Julius Cooper, drugi wicehrabia Norwich, powiedział raz żartobliwie, że sekret jej opanowania leży prawdopodobnie w tym, że „nigdy nie musi szukać wolnego miejsca parkingowego”. Zdaniem jednego z jego prywatnych sekretarzy ma „dwie wielkie zalety. Po pierwsze doskonale sypia, a po drugie nie narzeka na nogi i potrafi stać całymi godzinami. Królowa jest wytrzymała niczym jak”. Rokrocznie cztery miesiące – rozbite na krótsze odcinki czasu – spędza w odosobnieniu w swoich wiejskich posiadłościach. Przy każdym jej powrocie do Sandringham dom „wita ją w takim samym stanie, w jakim był, kiedy go opuszczała”, jak powiedział Tony Parnell zatrudniony tam przez pół wieku. „Jeśli coś leżało na krzesłach, pozostało tam przez nikogo nie ruszone”.

Historia Elżbiety II ukazuje, jak królowa przeżyła życie, które przypadło jej w udziale. Pragnęłam zgłębić, jakie cechy jej charakteru i elementy osobowości oraz wychowania pomagają jej odgrywać tę wyjątkową rolę. Kim jest, jak wygląda jej dzień codzienny. Jakim cudem rzucona na głęboką wodę nauczyła się radzić sobie z politykami i głowami państw, jak również z górnikami i profesorami. W jaki sposób doświadcza świata, praktycznie żyjąc w kokonie. Jakie ma podejście do władzy i czy zmieniło się ono, a jeśli tak – to jak. Jak reaguje na błędy i niepowodzenia. Jak udaje jej się zachować równowagę i trzymać się podstawowych wartości. Jak wiodąc tak publiczne życie, potrafi zachować prywatność. Czy kiedykolwiek zdecyduje się abdykować na rzecz swego najstarszego syna, księcia Karola, bądź też wnuka, księcia Wilhelma. Co sprawia, że w zimie życia przywraca stabilność i dodaje wigoru monarchii.

Po raz pierwszy spotkałam Elżbietę II w maju 2007 roku w Waszyngtonie, w rezydencji brytyjskiego ambasadora, przy okazji garden party, które odbywało się w ciepły bezchmurny dzień. Z tej okazji pojawiło się około siedmiuset mieszkańców Waszyngtonu – panowie w najlepszych garniturach, wiele pań w kapeluszach.

Wysoce skuteczni wojskowi ustawili nas w rzędach oddalonych od siebie o jakieś trzydzieści stóp. Gdy nadeszła wyznaczona pora, na maszt wciągnięto flagę brytyjską celem informacji, że na terenie posiadłości znajduje się Jej Królewska Mość. Elżbieta II, podówczas osiemdziesięcioletnia, i jej mąż, książę Filip, wyszli na taras i minęli dwóch grenadierów gwardii w czerwonych kurtach i czapkach z futra niedźwiedziego. Po tym jak orkiestra pułkowa zagrała Boże, chroń królową, para królewska zeszła z niewysokich schodów.

Mój mąż Stephen i ja znaleźliśmy się w rzędzie, wzdłuż którego przechadzał się książę Filip, podczas gdy Elżbieta II szła z drugiej strony.

Królowa zniknęła w głębi ogrodu, lecz my pozostaliśmy na swoich miejscach i w końcu zawróciła w naszą stronę, zmierzając ku rezydencji. Brytyjski ambasador, sir David Manning, dokonywał prezentacji mniej więcej co dwunastej osoby. Dał znak, że zatrzyma się przy nas, i szepnął jej coś na ucho. Przedstawił mnie, Elżbieta II wyciągnęła dłoń w białej rękawiczce, podczas gdy ja zgodnie z protokołem odezwałam się: „Jak się pani miewa, Wasza Królewska Mość”. Następny w kolejce był mój mąż, do którego Elżbieta II powiedziała, że jak rozumie, ma przed sobą redaktora waszyngtońskiej gazety. Podobnie jak książę Filip nie jest miłośniczką prasy – w trakcie sześćdziesięcioletniego panowania nie udzieliła ani jednego wywiadu – niemniej nie pokazała tego po sobie.

Jej uprzejmość nie została nagrodzona, gdyż Stephen postanowił złamać protokół, i to podwójnie: zadając królowej pytanie i sugerując, że obstawia zakłady na końskich wyścigach. „Czy postawiła pani na Street Sense w Churchill Downs?”, zapytał, nawiązując do zwycięzcy Kentucky Derby, które oglądała po raz pierwszy w minioną sobotę. Dyplomatycznie zignorowała pytanie, lecz nie ruszyła dalej. Coś w pytaniu mego męża musiało wzbudzić jej zainteresowanie. Oglądaliśmy ten wyścig w telewizji; Stephen jako długoletni miłośnik toru wyścigowego wie, jak „czytać wyścig”, i dostrzega szczegóły, których ja nawet nie zauważam. Dodał szybko jakąś uwagę na temat wyścigu, na co Elżbieta II odparła, że zdziwił ją widok championa utytłanego w błocie, co było wynikiem biegu po ubitej ziemi, a nie po trawie, do czego przywykła w Anglii.

Z wyraźną ulgą podjęła temat koni, jeden z jej ulubionych, i po chwili przerzucała się z moim mężem spostrzeżeniami dotyczącymi wyścigu oraz jego emocjonującej końcówki, w której Street Sense przeskoczył z dziewiętnastego miejsca na pierwsze. „Widać było żółty toczek!”, rzekła z ekscytacją. Stephen powiedział jej, że zapalonemu graczowi z jego gazety, The Washington Examiner, udało się przewidzieć pierwsze trzy konie w kolejności, w jakiej dobiegły do mety. „To doprawdy niesłychany wyczyn”, skomentowała i już jej nie było.

Nie spodziewałam się tak ożywionych gestów, wyrazistych błękitnych oczu i promiennego uśmiechu. Przez jakąś minutę miałam okazję widzieć wesołość, którą jakże często skrywa ze względu na godność urzędu. Chociaż wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy, zobaczyłam również jej opanowanie i zdolności. Ignorując niestosowną wzmiankę mego męża o stawianiu zakładów, nie wprawiła go w zażenowanie. Po prostu pominęła ją milczeniem i pokierowała rozmową w bezpieczną stronę, unikając niezręcznej sytuacji.

Elżbiecie II podczas panowania udaje się również unikać polityki oraz – na ogół – kontrowersji. Choć niezupełnie w typie gwiazdy Hollywoodu, królowa zalicza się do grona najznaczniejszych osobistości. Od dawna jest najpopularniejszym członkiem rodziny królewskiej w Internecie jako najczęściej wyszukiwana przez Google, aczkolwiek od 2004 roku jej wnukowie, książę Wilhelm i książę Henryk (wraz z Katarzyną Middleton od zaręczyn z Wilhelmem), depczą jej po piętach i od czasu do czasu nawet prześcigają w Google Trends. Została nawet sportretowana w serialu Simpsonowie przez komika Eddiego Izzarda.

Przy jej dobrym zdrowiu i postanowieniu, by utrzymać formę, królowa może dalej wypełniać skutecznie swe obowiązki przez dekadę albo nawet dłużej, pozostawiając perspektywę krótkiego panowania swemu następcy, księciu Karolowi, który w 2012 roku kończy sześćdziesiąt cztery lata, podczas gdy jego matka obchodzi diamentowy jubileusz, świętując sześćdziesięciolecie na tronie.

Zapewne wypadało, abym po raz drugi rozmawiała z królową Elżbietą na spotkaniu towarzystwa angloamerykańskiego, tzw. Pielgrzymów, podczas przyjęcia dla prawie sześciuset gości, których przyjęła w pałacu Świętego Jakuba w Londynie w czerwcu 2009 roku. W tym czasie od ponad roku pracowałam nad niniejszą biografią. Moje zaproszenie zawierało wejściówkę do karmazynowo-złotej sali tronowej, przypisując mnie konkretnie do grupy generała sir Richarda Dannatta, podówczas szefa sztabu generalnego armii Wielkiej Brytanii.

Zazwyczaj na większe przyjęcia gości wybiera się z wyprzedzeniem i gromadzi w niewielkie grupki, które następnie są przedstawiane Elżbiecie II. Na imprezie z Pielgrzymami królowa miała poznać około stu osób, a generał Dannatt miał dokonać prezentacji mojej grupy. Tym razem królowa podała mi dłoń w czarnej rękawiczce, podczas gdy nieodłączna torebka od Launera dyndała jej na drugiej ręce. Wiedziałam, że przed paroma miesiącami przekazano jej informację o mojej książce i że jej sekretarz prasowy, który stał nieopodal, otrzymał informację, iż będę tego dnia obecna. Ale przed oczyma królowej Elżbiety przewinęło się wiele osób.

Powiedziałam jej, że dobrze ją znów zobaczyć w angloamerykańskiej scenerii, po tym jak wcześniej spotkałam ją w Waszyngtonie. „Czy ta okazja sprowadziła tutaj panią?”, zapytała mnie. „Nie, moja córka wychodzi za mąż w Londynie”, odparłam. „Kiedy ślub?”, zapytała królowa. „Czwartego lipca”, odpowiedziałam. Ponownie ujrzałam to migotanie w jej oczach. „Och”, rzekła, „to trochę niebezpieczne!”. „Mam nadzieję, że wszystko przebaczone”, odrzekłam. Posłała mi uśmiech i tak jak poprzednio za moment już jej nie było.Jego „solidność” była dla niej wzorem.

Księżniczka Elżbieta przyglądająca się ojcu podczas czytania dokumentów z teczek dyplomatycznych, kwiecień 1942 r. Lisa Sheridan/Getty Images.

.

ROZDZIAŁ I

KRÓLEWSKA EDUKACJA

Lokaj przyniósł informację dziesięcioletniej Elżbiecie Aleksandrze Marii Windsor w dniu 10 grudnia 1936 roku. Jej ojciec niespodziewanie został królem na cztery dni przed swoimi czterdziestymi pierwszymi urodzinami, gdy jego starszy brat, król Edward VIII, abdykował, aby ożenić się z Wallis Warfield Simpson, dwukrotnie rozwiedzioną Amerykanką. Edward VIII panował zaledwie dziesięć miesięcy od objęcia tronu po śmierci jego ojca, króla Jerzego V, co wedle jednego zjadliwego dowcipu czyniło zeń „jedynego monarchę w historii, który porzucił okręt flagowy, aby zaciągnąć się jako trzeci oficer na wycieczkowiec z Baltimore”.

„Czy to znaczy, że w przyszłości będziesz musiała być królową?”, zapytała Elżbietę jej młodsza siostra Małgorzata (Margaret Rose, jak nazywano ją w dzieciństwie). „Tak, kiedyś tak”, odparła Elżbieta. „A to feler”, stwierdziła Małgorzata.

Chociaż obie księżniczki dostały się w centrum zainteresowania prasy i opinii publicznej, wiodły beztroskie i izolowane życie w otoczeniu guwernantek, niań, pokojówek, psów i kucyków. Spędzały sielskie miesiące na angielskiej i szkockiej prowincji, bawiąc się w gry takie jak „łapanie dni” – bieganie i chwytanie w powietrzu spadających na ziemię liści. Dzięki pełnej werwy szkockiej niani, Marion „Crawfie” Crawford, liznęły nieco prawdziwego życia, gdyż od czasu do czasu zabierała je na wycieczki po Londynie metrem i autobusem, na ogół jednak pozostawały w królewskiej bańce.

Król Jerzy VI i jego żona królowa Elżbieta tuż po koronacji na balkonie pałacu Buckingham z matką króla, królową Marią (w środku), z księżniczką Elżbietą, przypuszczalną następczynią tronu (po lewej), i jej siostrą, księżniczką Małgorzatą (po prawej), 12 maja 1937 r. Fox Photos/Getty Images.

Przed pojawieniem się Małgorzaty swoje pierwsze cztery lata życia Elżbieta spędziła jako jedynaczka i do pewnego stopnia stara maleńka. Przyszła na świat w deszczową noc 21 kwietnia 1926 roku. Winston Churchill przy pierwszym spotkaniu z dwuletnią księżniczką z pewną ekstrawagancją zauważył „aurę władczości i refleksyjności zdumiewającą u niemowlęcia”. Crawfie zaś odnotowała, że Elżbieta była „schludna i metodyczna jak jej ojciec”, posłuszna, skrupulatna i najszczęśliwsza, kiedy miała zajęcie. Również w dość wczesnym wieku zaczęła przejawiać umiejętność szufladkowania, która w późniejszym czasie pozwoliła jej sprostać wymogom stanowiska. Jak wspominała lady Mary Clayton, starsza o osiem lat kuzynka Elżbiety: „Lubiła sobie wyobrażać, że jest kucykiem albo koniem. Kiedy się bawiła i ktoś ją akurat zawołał, nie odpowiadała od razu, tylko potem tłumaczyła: «Nie mogłam się odezwać, będąc kucykiem»”.

Kryzys spowodowany przez abdykację wywołał w rodzinie chaos nie tylko z powodu skandalu, lecz również dlatego, że podważał zasady sukcesji. Choć ojciec Elżbiety był znany jako „Bertie” (zdrobnienie od Alberta), przybrał imię Jerzego VI, aby dać wyraz stabilności dynastii i ciągłości ze swoim ojcem. (Jego żona, którą koronowano jednocześnie z nim, miała być znana jako królowa Elżbieta). Wszelako Bertie nie został stworzony do tej roli. Ze łzami w oczach mówił do swojej matki o nowych obowiązkach. „Nigdy tego nie pragnąłem”, powiedział swemu kuzynowi lordowi Louisowi „Dickiemu” Mountbattenowi. „W życiu nie widziałem oficjalnego dokumentu. Jestem tylko oficerem marynarki, na niczym innym się nie znam”. Nowy król był z natury powściągliwy, nieco wątły pod względem fizycznym i targany niepokojem. Silnie się jąkał, co powodowało u niego napady frustracji kończące się wybuchami gniewu zwanymi „zgrzytaniem zębów”.

A jednak był bardzo obowiązkowy i z zawziętością zabrał się do wykonywania zadań spoczywających na królu, równocześnie dokładając starań, by mała Lilibet – jak nazywali ją bliscy – była lepiej niż on przygotowana do objęcia tronu. Wraz z jego wstąpieniem na tron Elżbieta stała się „domniemaną” czy też „przypuszczalną” następczynią, nie zaś następczynią „prawdopodobną” bądź „prawowitą”, jako że istniała możliwość spłodzenia syna przez jej rodziców. Jednakże Elżbieta i Małgorzata przyszły na świat poprzez cesarskie cięcie, a w tamtych czasach trzecia operacja niosłaby nadmierne ryzyko dla ich matki. Zgodnie ze zwyczajem Lilibet publicznie wyrażała się o ojcu i matce per „król” i „królowa”, lecz w zaciszu domowym pozostali dla niej „tatą” i „mamą”.

Gdy Helen Mirren przygotowywała się do roli w filmie Królowa, bez końca oglądała dwudziestosekundowy fragment pewnego nagrania, ponieważ był tak wymowny. „Królowa miała jedenaście czy dwanaście lat”, wspominała Mirren, „i właśnie wysiadła z jednego z tych wielkich czarnych aut. Czekali na nią duzi mężczyźni, a ona wyciągnęła rękę z wyrazem powagi i sumienności. Robiła to, co swoim zdaniem powinna, i robiła to wspaniale”.

„Mam wrażenie, że koniec końców tamto szkolenie stanowi odpowiedź na wiele rzeczy”, powiedziała królowa w wigilię czterdziestej rocznicy panowania. „Można sporo osiągnąć, jeśli otrzymało się odpowiednie przygotowanie, a ja takie otrzymałam, mam nadzieję”. Jej formalne wykształcenie było wedle dzisiejszych standardów dziurawe. Kobiety w jej klasie i pokoleniu zazwyczaj uczyły się w domu, przy czym nacisk kładziono na umiejętności praktyczne, nie akademickie. „Dziewczęta nie uczęszczały na uniwersytet, chyba że przejawiały wyjątkowe zdolności intelektualne”, powiedziała kuzynka Lilibet, Patricia Mountbatten. O ile Crawfie z wielką kompetencją nauczała historii, geografii, gramatyki, literatury, poezji i pisania wypracowań, o tyle była „beznadziejna z matematyki”, jak stwierdziła Mary Clayton, również uczennica Crawfie. Dodatkowe guwernantki sprowadzono do nauki muzyki, tańca i języka francuskiego.

Nikt nie oczekiwał, że Elżbieta będzie brylowała w nauce ani tym bardziej że będzie przejawiała wyjątkowe zdolności intelektualne. Brakowało jej rówieśników, z którymi mogłaby współzawodniczyć, oceniając swoje postępy na tle innych, jak również mobilizującego działania egzaminów. Jednym z pierwszych zadań, jakie otrzymała Crawfie po zatrudnieniu w 1932 roku, było polecenie, aby nauczyła obie księżniczki, podówczas sześcioletnią Elżbietę i dwuletnią Małgorzatę, „pisać przyzwoicie”. Elżbieta wyrobiła sobie płynny i wyraźny charakter pisma, podobny do matczynego i siostrzanego, aczkolwiek bardziej ozdobny. Jednakże Crawfie odczuwała silną potrzebę przelania w podopieczną wiedzy „tak szybko jak to możliwe”. Zapoznała Lilibet z Children’s Newspaper, kroniką bieżących wydarzeń, kładąc podwaliny pod aktualności zamieszczane w The Timesie i przekazywane przez Radio BBC i sprawiając, że jeden z pałacowych doradców stwierdził, iż księżniczka w wieku lat siedemnastu ma „doskonałe pojęcie o państwie i polityce”.

W latach dziewczęcych Elżbieta co dzień spędzała określoną ilość czasu na „cichej lekturze” książek Stevensona, Austen, Kiplinga, sióstr Brontë, Tennysona, Scotta, Dickensa, Trollope’a i innych kanonicznych autorów. Najbardziej lubiła, wtedy oraz w dorosłości, powieści historyczne, szczególnie te traktujące o „zakątkach Commonwealthu i żyjących tam ludziach”, jak powiedział Mark Collins, dyrektor Commonwealth Foundation. Dziesiątki lat później, gdy królowa uhonorowała J. K. Rowling za serię o Harrym Potterze, powiedziała autorce, że intensywna lektura w dzieciństwie „dała mi fory, ponieważ obecnie czytam bardzo szybko. A muszę czytać sporo”.

Kiedy księżniczka Elżbieta zajęła pierwsze miejsce w kolejce do tronu, jej program nauczania uległ zintensyfikowaniu i poszerzeniu. Najbardziej znaczącym z jej nauczycieli był sir Henry Marten, prorektor Eton College, szacownej internatowej szkoły męskiej położonej nieopodal zamku w Windsorze, której absolwentów zwano „Old Etonians”. Marten był współautorem podręcznika The Groundwork of British History, lecz daleko mu było do zasuszonego wykładowcy. Ten sześćdziesięciosześcioletni kawaler o księżycowej twarzy i błyszczącej łysej głowie miał w zwyczaju żuć rożek chustki do nosa i trzymał udomowionego kruka w swojej pracowni zawalonej stertami książek do tego stopnia, że Crawfie porównywała je do stalagmitów. Sir Alec Douglas-Home, czwarty premier za panowania królowej Elżbiety, wspominał Martena jako „melodramatycznego, przepełnionego wigorem i entuzjazmem nauczyciela”, który uczłowieczał postaci historyczne.

Począwszy od 1939 roku, gdy Elżbieta skończyła trzynaście lat, dwa razy w tygodniu ona i Crawfie jeździły powozem do pracowni Martena, gdzie księżniczka zgłębiała wiedzę historyczną i tajniki brytyjskiej konstytucji. Najpierw była bardzo onieśmielona i często spoglądała błagalnie w stronę Crawfie, szukając u niej wsparcia. Marten prawie nie patrzył jej w oczy i nieraz zwracał się do niej per „panowie”, myśląc, że wykłada w Eton College. Wszelako zdaniem Crawfie wkrótce „poczuła się tam jak u siebie” i rychło ci dwoje nawiązali „dość uroczą przyjaźń”.

Marten narzucił wymagający program nauczania oparty na zniechęcającej trzytomowej pozycji autorstwa sir Williama Ansona, zatytułowanej The Law and Custom of the Constitution. Poza tym na liście lektur znalazły się: G. M. Trevelyana Historia społeczna Anglii: od Chaucera do Wiktorii, lorda Godfreya Eltona Imperial Commonwealth oraz Waltera Bagehota The English Constitution – nieustający klasyk w zakresie interpretacji konstytucji, z którego uczyli się zarówno jej ojciec, jak i dziad. Marten do programu włączył nawet kurs historii Ameryki. „Niczego nie ukrywaj”, powiedział sir Alan „Tommy” Lascalles, prywatny sekretarz króla Jerzego VI, gdy Marten zapytał go, czy przedstawiać księżniczce rolę Korony w konstytucji.

W przeciwieństwie do amerykańskiej konstytucji, w której wszystko napisano czarno na białym, konstytucja brytyjska to zbiór praw, ustnych tradycji i precedensów. Z tego wynika jej elastyczność i zależność od ludzkiego osądu, a nawet możliwość zmiany zasad w miarę występowania wydarzeń. Anson określił ją jako „dosyć chwiejną konstrukcję jak dom, który przebudowywali kolejni właściciele”. Konstytucyjne obowiązki i prerogatywy monarchy nie są jasno sprecyzowane. Królewska władza zasadza się raczej na tym, czego monarcha nie robi, niż co robi. Władca jest zobligowany przez konstytucję do podpisania każdego prawa ustanowionego przez parlament; idea weta jest nie do pomyślenia, aczkolwiek nie można jej całkowicie wykluczyć.

Elżbieta studiowała dzieło Ansona przez sześć lat, mozolnie podkreślając gęsty tekst ołówkiem i nanosząc swoje uwagi. Według biografa Roberta Laceya, który zajrzał do wyblakłych woluminów w bibliotece Eton College, Elżbieta odnotowała stwierdzenie Ansona, że bardziej szczegółowa konstytucja zapewnia większą gwarancję wolności. W opisie anglosaskiej monarchii jako „konsultacyjnego ostrożnego absolutyzmu” podkreśliła słowa „konsultacyjny” i „ostrożny”. Marten zapoznał ją z procesem legislacyjnym oraz potęgą władzy parlamentu. Zdaniem Laceya, Elżbieta zagłębiła się w „szczegóły proceduralne” tak, jakby „przygotowywała się do roli speakera , a nie królowej”. Przyszli premierzy będą pod wrażeniem podnoszonych przez nią po mistrzowsku kwestii konstytucyjnych przy okazji zadawania niespodziewanie dociekliwych pytań.

Gdy Elżbieta ukończyła szesnasty rok życia, jej rodzice zatrudnili Marie-Antoinette de Bellaigue, wyrafinowaną belgijską wicehrabinę, która pobierała nauki w Paryżu i miała uczyć księżniczki francuskiej literatury i historii. Nazywana przez obie „Toni”, postawiła im wysoko poprzeczkę, wymagając, by konwersowały z nią po francusku podczas posiłków. Elżbieta posiadła tak biegłą znajomość tego języka, że zadziwiała nawet paryżan, którzy chwalili ją za wysławianie się z „czystą chłodną precyzją”, gdy odwiedziła ich miasto w 1948 roku, mając dwadzieścia dwa lata.

De Bellaigue pracowała w tandemie z Martenem, który podsuwał tematy wypracowań, a Elżbieta następnie pisała je po francusku. Guwernantka wspominała później, że Marten nauczył przyszłą królową „patrzeć na problem z obu stron, równocześnie dokonując oceny”. Według Bellaigue, Lilibet „od początku wykazywała się zdecydowanie słuszną oceną. Instynktownie wybierała to, co dobre. Była sobą, «très naturelle». Nieodłączną cechą jej charakteru było silne poczucie obowiązku połączone z joie de vivre”.

Matka wywarła ogromny wpływ na rozwój charakteru i osobowości Elżbiety II. Urodzona jako Elżbieta Bowes-Lyon, córka hrabiostwa Strathmore, dorastała w arystokratycznej szkocko-angielskiej rodzinie jako jedno z dziewięciorga rodzeństwa. W 1929 roku Time obwoła ją „świeżą, kształtną i pod każdym względem miłą malutką księżną”. Czytała dużo i gorliwie, żywiąc szczególnie upodobanie do P. G. Wodehouse’a. Aczkolwiek to zgoła nieprawdopodobne, była również fanką opowiadań Damona Runyona o nowojorskich gangsterach i ich kochankach, a raz nawet napisała do przyjaciela, naśladując styl tego autora: „Sądząc po tym, jakie dame Pearl wzbudza emocje, to laleczka w sam raz dla Ciebie – a niech mnie!”.

Żona Jerzego VI nauczyła czytać córkę, gdy ta miała pięć lat, i poświęcała niemało czasu na czytanie na głos pozycji dziecięcej klasyki. Jak tylko Lilibet nauczyła się pisać, zachęcona przez matkę wyrobiła w sobie nawyk, który będzie jej towarzyszył przez resztę życia: co wieczór spisywała w pamiętniku swoje wrażenia z całego dnia. Kiedy w roku 1937 koronowano jej ojca, jedenastoletnia podówczas księżniczka prowadziła już ożywiony pamiętnik – „Od Lilibet, jej autorstwa”. „Łuki i belki u szczytu zasnuła jakby mgiełka zadziwienia, gdy na skronie taty wkładano koronę”, napisała. Kiedy koronowano jej matkę i żony parów dłońmi w białych rękawiczkach równocześnie nakładały swoje otoki, „wspaniale było patrzeć na ręce i otoki zawieszone w powietrzu, a potem widzieć, jak te dłonie znikają jakby za sprawą magii”.

Bardzo wcześnie rodzice Elżbiety zaczęli jej urządzać sesje portretowe. Przez całe życie pozowała ogółem do 140 portretów, co czyni z niej najczęściej uwiecznianą na płótnie monarchinię. Z punktu widzenia rodziny królewskiej portrety od dawna były najważniejszym sposobem kreowania wizerunku i pomagały kształtować postrzeganie poszczególnych jej członków jako ikon przez opinię publiczną. Zapytana, czy zatrzymała swoje portrety, Elżbieta II odpowiedziała: „Nie, nie mam żadnego. Wszystkie są malowane dla innych osób”.

Węgier Alexius de László, szeroko ceniony wśród towarzystwa portrecista, został zatrudniony, aby uwiecznić Lilibet na płótnie po raz pierwszy. Miała wtedy zaledwie siedem lat. Zdaniem László była „bystra i charakterna”, aczkolwiek przyznawał też, że „zasypiała na siedząco albo bezustannie się wierciła”. Wywodzące się z kręgów arystokracji matrony chętnie przebywały w towarzystwie wygadanego sześćdziesięcioczteroletniego artysty, jednakże Elżbieta miała go za „okropnego”, jak wspominała wiele lat później, nie mogąc opanować grymasu. „Należał do ludzi, którzy każą ci siedzieć bez ruchu i wpatrywać się w siebie”. Będący wynikiem tych sesji eteryczny wizerunek – ulubiony jej matki – przedstawia małą księżniczkę w marszczonych jedwabiach, z blond loczkami i szeroko otwartymi niebieskimi oczyma, trzymającą koszyk z kwiatami. Jedynie jej nieuśmiechnięta buzia zdradza rozdrażnienie.

Drugim artystą, który uwiecznił Elżbietę, był inny Węgier, rzeźbiarz Zsigmond Strobl, który w latach 1936–1938 odbył z nią osiemnaście sesji. Była wtedy starsza – i już ogłoszona przypuszczalną następczynią tronu – oraz dla zabicia czasu chętna do rozmowy z węgierskim dziennikarzem, który również brał udział w tych sesjach. Pozowanie do portretów i rzeźb pomogło jej wyrobić w sobie cierpliwość. Zostawszy królową, będzie traktować sesje jako oazy pośród napiętego planu i wykorzystywać je do wyciszenia się, nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem na gruncie prywatnym i całkowicie bezpiecznym, wywnętrzania się – czasem poruszania naprawdę osobistych tematów – a nawet opowiadania dowcipów. „To całkiem miłe”, stwierdziła podczas sesji odbywającej się przed jej osiemdziesiątymi urodzinami, uśmiechając się figlarnie. „Zazwyczaj tylko się siedzi, a nikt i tak nie ma dostępu, bo jest się zajętym leniuchowaniem”.

Ulubionym tematem rozmów podczas sesji rzeźbiarskich ze Stroblem był światek koni, który rozwinął się w namiętność Elżbiety, równocześnie dając jej impuls do dalszej nauki. Jej ojciec hodował i wystawiał w wyścigach konie pełnej krwi, kontynuując tradycję rodziny królewskiej, i to właśnie on wprowadził córkę we wszystkie aspekty tego światka, poczynając od pierwszej lekcji jeździectwa, gdy Lilibet miała trzy latka. Przed 1938 rokiem Elżbieta podjęła naukę jazdy w damskim siodle, co było umiejętnością konieczną podczas dorocznego Trooping the Colour, czyli uroczystości z okazji urodzin monarchy, na której miała jechać konno w czerwonej wojskowej kurcie, długiej granatowej spódnicy i czarnym trikornie na głowie, prowadząc paradę ponad tysiąca czterystu żołnierzy.

Odbywające się dwa razy w tygodniu lekcje jazdy konnej pomogły jej nabrać sprawności i siły, a także nauczyły ją zachowywać zimną krew w sytuacjach zagrożenia. Doświadczała nieskrępowanej radości, gdy pokonywała przeszkody i kłusowała przez pola i lasy – te wrażenia chwilowo wyzwalały ją z ograniczeń narzucanych przez protokół. Chociaż jako nastolatka brała udział w polowaniu na lisa – najpierw z Garth Foxhounds w Berkshire, a następnie z Beaufort Hunt w Gloucestershire – oddała się hodowli i wyścigom końskim.

W latach młodzieńczych, odwiedzając z ojcem jego stajnie w Hampton Court i Sandringham, poznała podstawy procesu hodowli koni i zaczęła doskonalić umiejętności doboru i takiej kombinacji cech temperamentu i warunków fizycznych osobników dopuszczanych do rozrodu, aby powstało jak najlepsze potomstwo. Oglądała imponujące ogiery, jak również klacze i ich źrebięta, przyglądała się młodym wierzchowcom trenowanym na „galopkach” w Wiltshire, czyli na rozległych połaciach sprężystej ziemi na zboczach łagodnych wzgórz, które przypominają długie proste i zakręty toru wyścigowego. Poznawała koniuszych i chłopców stajennych, trenerów i dżokejów – bezpretensjonalną społeczność, która ma specyficzne zapatrywania na życie z uwagi na prymat ich zwierząt. Jak powiedziała wiele lat później do artysty Frolica Weymoutha: „nic tak nie zbliża ludzi i nie wyrównuje różnic między nimi jak konie”.

Połączyła ją także szczególna więź z psami. W 1933 roku Jerzy VI zafascynował się rasą welsh corgi charakteryzującą się zwężającą się kufą, dużymi uszami i krótkimi łapami i podarował córce Dookie, pierwszego z długiej linii corgich, które stały się znakiem rozpoznawczym królowej Elżbiety. Miewała ich po tuzin równocześnie i nierzadko poprzedzały ją niczym „ruchliwy dywan”, jak ujęła to Diana księżna Walii. Psy te często pomagały przełamać pierwsze lody, aczkolwiek czasami zastraszały gości i pracowników, gdyż potrafią być złośliwe. „To psy pasterskie”, powiedziała o nich Elżbieta II i dodała z uśmiechem: „Ale potrafią ugryźć, bo ich zadaniem jest zaganiać bydło. Tyle że teraz uganiają się za ludźmi”.

Nawet przed przeprowadzeniem się rodziny do pałacu Buckingham w 1937 roku, gdy Jerzy VI objął tron, nawiązywanie przyjaźni przychodziło księżniczkom z trudem. Kiedy Lilibet została przypuszczalną następczynią tronu, odwiedzające ją koleżanki musiały przed nią dygać i zwracać się do niej per „pani”. „To bardzo ograniczało kontakty”, opowiadała lady Elizabeth Cavendish, którą zapraszano do pałacu Buckingham na wspólne zabawy i podwieczorki. Podczas jednej z wizyt rodziny królewskiej w Cortachy Castle w Szkocji u dwunastego hrabiostwa Airlie syn gospodarzy, Jamie Ogilvy, złapał księżniczkę Elżbietę i cisnął ją na kanapę. Moment później pojawił się jego ojciec, dał mu kuksańca w brzuch i powiedział: „Nigdy nie postępuj tak z jej królewską wysokością”. „Księżniczce nie przeszkadzało to, co zrobiłem”, wspominał Ogilvy, „lecz w takich warunkach dorastała”.

Jak zauważyła Crawfie, życie w pałacu zaciągało „szklaną kurtynę pomiędzy człowiekiem a światem zewnętrznym”. Pałac Buckingham to przytłaczające miejsce, składa się z siedmiuset siedemdziesięciu pięciu pokoi i jest raczej siedzibą głowy państwa aniżeli domem. Lilibet wiele godzin spędziła, wyglądając przez okna na świat w dole i zastanawiając się, jakie jest życie „prawdziwych ludzi”.

Aby poszerzyć jej horyzonty i zmniejszyć poczucie wyobcowania, Crawfie zorganizowała drużynę Girl Guides (odpowiednika amerykańskich skautów) na terenie pałacu. Do pierwotnej dwudziestoosobowej grupy należały krewne, takie jak Patricia Mountbatten, „dosyć żywiołowa” (zdaniem Lilibet) zastępowa Zimorodków, której księżniczka i przypuszczalna następczyni tronu musiała słuchać, oraz córki zaprzyjaźnionych z rodziną królewską arystokratów, m.in. lady Camilla „Micky” Wallop (córka dziewiątego hrabiego Portsmouth), jak również córki szoferów i innych pracowników zatrudnionych w pałacu.

Korzystając albo z przydzielonego im pokoju w pałacu, albo z domku w czterdziestoakrowym ogrodzie, dziewczęta paliły ogniska, obserwowały ptaki i bawiły się w gry zespołowe. Przyszła królowa była zwarta i gotowa. „Wychowanie wzbraniało jej płakać publicznie, a coś takiego staje się drugą naturą człowieka”, stwierdziła Patricia Mountbatten. „W dzieciństwie często słyszała: «Jeśli się przewrócisz, nawet nie skrzyw buzi»”.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------ŹRÓDŁA

ELŻBIETA II. GWIAZDA, KTÓRA NIGDY NIE GAŚNIE

G. Simmel, Most i drzwi. Wybór esejów, Warszawa 2006, s. 32.

R. Graham, Niezawiniona tragedia Marii Stuart, Warszawa 2009, s. 74.

K. Robbins, Zmierzch wielkiego mocarstwa. Wielka Brytania w latach 1870–1992, tłum. M. Możdżyńska-Nawotka, Wrocław 2000.

P. Burke, Fabrykacja Ludwika XIV, tłum. M. Szczubiałka, R. Pucek, Warszawa 2011.

Utopia dobrego władcy. Dyskusja Jurgena Habermasa z Robertem Spaemannem w: R. Spaemann, Granice, Warszawa 2006, ss. 317-318.

PRZEDMOWA

John W. Wheeler-Bennett, _King George VI: His Life and Reign_, s. 749.

Rozmowa z Margaret Rhodes.

Nicolson Nigel, _Vita and Harold: Letters of Vita Sackville-West and Harold Nicolson_, s. 414.

Rozmowa z Howardem Morganem.

Rozmowa z George’em Weymouthem.

Rozmowa z Tonym Parnellem.

Shawcross William, _Queen Elizabeth the Queen Mother: The Official Biography_ , s. 347.

Rozmowa z Margaret Rhodes.

Turner Graham, _Elizabeth: The Woman and the Queen_, ss. 58–59.

Obserwacja Autorki.

Rozmowa z Monicą Tandy.

Rozmowa z Margaret Rhodes.

Longford Elizabeth, _Elizabeth R: A Biography_ , s. 9.

Rozmowa z Helen Mirren.

Rozmowa z Jean Seaton przywołującą wymianę zdań między jej mężem Benem Pimlottem i Elżbietą II.

_E II R_, dokument BBC z 6 lutego 1992 r.

Rozmowa z Gwen hrabiną Dartmouth.

Gilbert Martin, _Winston S. Churchill_, vol. 8, _„Never Despair”, 1945–1964_, s. 835.

Rozmowa z Robertem Gascoyne’em-Cecilem, 7. markizem Salisbury .

Bagehot Walter, _The English Constitution_, s. 75.

Shawcross William, _Queen and Country_ , s. 216.

Rozmowa z Gay Charteris.

Rozmowa z Elizabeth Anson.

Brandreth Gyles, _Philip and Elizabeth: Portrait of a Royal Marriage_, s. 228.

Ibid., s. 347.

Rozmowa z Johnem Juliusem Cooperem, 2. wicehrabią Norwich.

Bradford Sarah, _Elizabeth: A Biography of Britain’s Queen_, ss. 358–359; Turner Graham, _Elizabeth: The Woman and the Queen_, s. 195, gdzie pada cytat z Martina Charterisa mówiącego, że królowa jest „silna niczym jak”.

Rozmowa z Tonym Parnellem.

Obserwacja Autorki.

Google Trends na www.google.com/trends.

Obserwacja Autorki.

ROZDZIAŁ I

Longford, _Elizabeth R_, s. 81.

Rozmowa z Margaret Rhodes.

Shawcross, _Q and C_, ss. 21–22.

Crawford Marion, _The Little Princesses: The Story of the Queen’s Childhood by Her Nanny, Marion Crawford_, s. 171.

Rozmowa z Mary Clayton.

Wheeler-Bennett, s. 294.

Rozmowa z Helen Mirren.

_E II R_, dokument BBC.

Rozmowa z Patricią Knatchbull, 2. hrabiną Mountbatten i Birmy (jej mężem był John Knatchbull, 7. baron Brabourne, dlatego była znana też jako Patricia Mountbatten oraz Patricia Brabourne).

Rozmowa z Mary Clayton.

Crawford, s. 19.

Shawcross, _QEQM_, s. 535.

Pimlott Ben, _The Queen: A Biography of Elizabeth II_, s. 69.

Rozmowa z Markiem Collinsem.

Lacey Robert, _Monarch: The Life and Reign of Elizabeth II_ , ss. 406–407.

Longford, _Elizabeth R_, s. 304.

Crawford, s. 85.

Lascelles Alan, _King’s Counsellor: Abdication and War: The Diaries of Sir Alan Lascelles_, red. Duff Hart-Davis, s. 208.

Lacey, _Monarch_, s. 116.

Ibid., s. 117.

Ibid., s. 118.

Horbury David, _A Princess in Paris_, „Royalty Digest: A Journal of Record 6”, no. 3 (wrzesień 1996), s. 88.

Longford, _Elizabeth R_, s. 116.

„Time”, 29 kwietnia 1929 r.

Shawcross, _QEQM_, s. 555.

Roberts Jane, _Queen Elizabeth: A Birthday Souvenir Album_, kopia „The Coronation 12th May, 1937, To Mummy and Papa In Memory of Their coronation, From Lilibet, By _Herself_”.

_The Queen, by Rolf_, dokument BBC z 1 stycznia 2006 r.

Isaaman Gerald, _A Forgotten Artist Who Had a Brush with Grandeur_, „Camden New Journal”, 15 stycznia 2004 r.

_The Queen, by Rolf_, dokument BBC.

Pimlott, s. 33.

_The Queen, by Rolf_, dokument BBC.

Rozmowa z George’em Weymouthem.

Smith Sally Bedell, _Diana in Search of Herself: Portrait of a Troubled Princess_, s. 149.

_The Queen, by Rolf_, dokument BBC.

Turner, s. 11.

Rozmowa z Jamesem Ogilvym.

Crawford, s. 81.

Ibid., s. 31.

Rozmowa z lady Pamelą Mountbatten (Hicks po mężu Davidzie Hicksie, projektancie wnętrz).

Rozmowa z Patricią Brabourne.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: