Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Facecje z dawnej Polski - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 stycznia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Facecje z dawnej Polski - ebook

Z dawnych kronik zebrał, opracował i tłumaczył Teodor Tyc. Czytając niedawno krwiste, wesołe powiastki Balzaca „Contes drólatiques”, malujące tak niebywale świetnie, choć i bardzo rubasznie za wzorem ‘Dekameronu’, ‘Heptameronu’ i Rabelaisa średniowiecze francuskie, zamyśliłem się frasobliwie nad tym, że my, Polacy, podobnego utworu nie posiadamy.  Prawda, że nasze medium aevum, uboższe, cichsze, zaściankowe, wypłowiałe, nie zna żarów krucjatowych ani awentiur cudownych ani Gralowych misterji, o skiopodach, nibelungach, trojańczykach, Aleksandrach, Blanchefleurach, Lanzelotach, Tristanach ani marzy. Ale mimo to poeci znaleźliby w tem szaraczkowem naszem średniowieczu niejedną rzecz godną swego pióra. Nie mówimy wcale o aktach i dyplomatach, z których dałoby się wysnuć tyle wątków powieściowych.

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-428-2
Rozmiar pliku: 104 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Czytając niedawno krwiste, wesołe powiastki Balzaca „Contes drólatiques”, malujące tak niebywale świetnie, choć i bardzo rubasznie za wzorem Dekameronu, Heptameronu i Rabelaisa średniowiecze francuskie, zamyśliłem się frasobliwie nad tem, że my, Polacy, podobnego utworu nie posiadamy.

Jeśli pominiemy naturalnie pomnikowych „Krzyżaków”, to na ogół polski romans historyczny, jak w tematach szlacheckiej Polski długo trzymał się płaskich i niezabawnych gawęd kontuszowych, pełnych zawiesistych wąsów, karabel, kontuszów i głów pustych, tak i średniowiecza naszego bynajmniej nie zgłębił. Kraszewski w swej wielkiej serji powieściowej, malującej w panoramie nasze dzieje, trącał o niektóre zajmujące motywy i postacie średniowiecza, ale w zbyt bladem i pospiesznem wykonaniu nie zdołał ich zupełnie wyczerpać..

Prawda, że nasze medium aevum, uboższe, cichsze, zaściankowe, wypłowiałe, nie zna żarów krucjatowych ani awentiur cudownych ani Gralowych misterji, o skiopodach, nibelungach, trojańczykach, Aleksandrach, Blanchefleurach, Lanzelotach, Tristanach ani marzy. Ale mimo to poeci znaleźliby w tem szaraczkowem naszem średniowieczu niejedną rzecz godną swego pióra. Nie mówimy wcale o aktach i dyplomatach, z których dałoby się wysnuć tyle wątków powieściowych. Także kroniki, legendy, roczniki obok najsuchszych szczegółów przynoszą sceny i motywy różnorodne, obfitsze, barwniejsze, powiastki jakieś dowcipne lub budujące, motywy często obce, zachodnie czy też wschodnie.

Zaplątały się one z ustnej tradycji w pisma uczonych dziejopisów i stamtąd nieraz po latach wędrowały znów między ludzi.

Wybraliśmy z nich niektóre, przełożyliśmy na mowę polską, pozwalając sobie na pewną dowolność, temperując trochę przesadę Wincentego, poprawiając budowę zdań pamiętnikarza z Czarnkowa, i podajemy te jaskrawe miniatury i mgliste zarysy – w myśli dwojakiej: po pierwsze, aby zwrócić uwagę na motywy powieściowe czy nowelowe, kryjące się po zbutwiałych kronikach, po drugie, aby przedstawić nanowo w polskiej szacie moralia i jovialitates średniowiecza, które nieraz pewnie przez usta kleryków szperających po zapylonych „oślich skórach”, znajdywały drogę w świeckie koła białychgłów i „rycerzstwa” polskiego.

Co do pierwszego punktu nie myślimy tu jedynie o zupełnie prawowiernych „powieściach historycznych”, dających fakta historyczne z akompaniamentem dwóch serc rozkochanych; miłośnikom kaszubszczyzny polecić możnaby gdańskie awantury Mszczuja pomorskiego jako wdzięczny motyw. Myślimy również o śmiałych, rzucających szablonę, wesołych czy smutnych, a żywych, nowelach lub interludjach albo o satyryczno-fantastycznych utworach, któreby kontynuowały lub parodjowały sposób Wincentego, niezdatny dla historji, ale dobry w romansie. A powieści zabawne i ucieszne pisano też bez archeologji.

Co zaś do materjału powiastki średniowiecznej, to dajemy bez różnicy barwne quodlibet najróżniejszych anegdot, epizodów, mirabiliów, z których jedne są przywoźnym towarem, niektóre przedstawiają się jako prawdziwe wypadki i zdarzenia, zniekształcone nieco w fantazji ludu, inne znów na literackie pomysły zakrawają. Obok pobożnej legiendy o św. Wojciechu mieszczą się humanistyczne apoftegmata arcybiskupa lwowskiego, obok zabawnych epizodów z awantur wielkopolskich Bartosza z Odolanowa jakieś apokaliptyczne przepowiednie, obok powieści o Chrystusie ludowym na Łysej Górze rzucającej dziwne światło na życie religijne warstw wieśniaczych stoją dowcipy żakowskie albo złośliwości i grubijaństwa Stanisława Ciołka (młodszego).

Za każdym jednak razem pytaliśmy się, zali każda z nich ma znamiona powieści ustnej, zali przed uwięzieniem jej na pergaminie z ust do ust biegała, lub czy też po wysnuciu jej z głowy autorskiej znajdywała czytelników, którzy ją przy wesołym stole biesiadnym w głos powtarzali.

Mimo tej różnorodności nadaliśmy im jednak jednolity tytuł „Facecji”, pomnąc na to, że już Długosz wspomina o tych staropolskich „facetiis et dicteriis”, któremi przy stole Jagiełłowym długie uczty smakowicie przyprawiano, bo tam pewno nie same tylko figliki i śmiesznostki rozpowiadano, ale za Kazimierza Sprawiedliwego przykładem rozpatrywano i gesta sławnych mężów i cudowne a budujące wypadki.

Część „Facecji” drukował w styczniu 1917 r. „Kurjer Poznański” (nr. 1, 5, 8, 9). Uwagi krytyczne dające się do nich przyczepić, zachowujemy dla mającej się po wojnie napisać rozprawki o „powiastkach średniowiecznych w Polsce”.

Zaczem ten zbiorek polskich powiastek średniowiecznych oddajem – w wasze ręce.FACECJE

O duńskiej przegranej.

(Wincenty t. 2, Monumenta Poloniae historica,

czyli Pomniki dziejowe Polski - dalej: MPH II. 252).

Polacy nietylko bowiem wszystkie narody po tej stronie morza, ale i duńskie wyspy podbili. Potężne ich legjony wprzódy w morskich rozbili bataljach, potem wtargnąwszy w najskrytsze wysp tych kryjówki, naród cały sobie ugięli i króla ich Knuta skuli w kajdany. Dano im do wyboru: albo wieczną płacić daninę, albo nie różniąc się szatą od niewiast, włosy niewieścim obyczajem zapuścić mieli, na znak niewieściej słabości. – Tego znów Knuta wnuk, chcąc pomścić się krzywdy dziadowej, zemstę, która wrogów nie dosięgła, przelał na swoich. Ponieważ bowiem dunowie najpierw z polakami, potem z bastarny źle wojowali, za karę gnuśności, na rozkaz króla swego, do snu się kładąc, głowę na miejscu nóg kłaść musieli, oraz wszelkie posługi, które dotąd mężom czyniono, niewiastom musieli czynić, ażby srom tej przegranej znieśli.O papieżu Lasocie.

(Annal. Siles. Comp. MPH III. 671).

Papież Lasota, francuz rodem, w klasztorze aureljańskim był mnichem, ale klasztor opuściwszy djabłu się zapisał, aby mu wolę jego spełniał, co djabeł przyrzekł czynić. Często o swych życzeniach z nim rozmawiał. Najprzód był arcybiskupem reimskim, potem raweńskim, wreszcie papieżem, i wtedy spytał się djabła, jak długo na papiestwie miał żyć. Odpowiedziano, dopóki nie odprawi mszy w Jerozolimie. Ucieszył się bardzo, gdyż nie miał ochoty udać się do Jerozolimy za morze. Gdy jednak w niedzielę kwadragesima mszę odprawiał w kościele rzymskim, zwanym Jerozolima, z łoskotu djabłów poznał, że śmierć się zbliża. Westchnął głęboko, gdyż pełen był grzechów. Nie wątpiąc jednak o Bożem miłosierdziu, przed wszystkimi grzechy swe wyznał, członki, któremi djabłu służył, kazał odrąbać i kadłub martwy złożyć na furze i pogrześć tam, gdzieby woły go zawiozły i przystanęły. Tak się stało i pogrzebion w bazylice laterańskiej. Na znak zaś osięgniętego przebaczenia grób jego przez grzechot kości jak i pot rzęsisty śmierć papieżom przepowiada, co też stoi wypisane na tymże grobowcu.O Petrku Duńczyku.

(Kron. Wielkop. 27. MPH II. 506).

Petrek, pewien szlachetny młodzian, z duńskiego królestwa przybywszy, przez króla Bolesława przyjęty był za dworzanina. Uprzejmością obyczajów i obejścia tak bardzo wszystkim się zalecał, że król i możni nadzwyczaj chętnie go widzieli. Tymczasem król duński przez brata został zdradziecko zamordowany a szlachetny ojciec Petrka wielki skarb zmarłego monarchy, nad którym mu pieczę poruczono, ukrył i synowi doniósł: „Przybywaj spiesznie i rozporządź skarbem, gdyż już jestem wiekiem złamany i życia koniec się zbliża.” Młodzieniec ojca odwiedził, ale sposobności zabrania skarbu nie znalazł; Bolesława więc i możnych namówił, aby wojsko ruszyli i pospieszyli na zdobycie duńskiego królestwa. Bolesław ochoczy do podbojów, roku Pańskiego 1124 morze przepłynął, królestwo dunów zajął, starostami swemi obsadził i w tryumfie do domu wrócił. Petrek zaś skarb królewski przywiózł z sobą do Polski. Za pieniądze te dużo sobie kupił posiadłości. Gdy jednak udał się do Rzymu i na spowiedzi wyznał rzecz całą, penitencjarjusz papieski siedem klasztorów kazał mu założyć i uposażyć obficie.O śmierci Lukardis.

(Roczn. Traski r. 1288, MPH II. 849).

Tegoż roku zmarła najjaśniejsza pani małżonka księcia Przemysła, córka Mikołaja Kaszuby, Lukardis zwana, a nikt dowiedzieć się nie mógł, jak umarła. Ale ja w młodych latach widziałem na grodzie gnieździeńskim drewnianą kaplicę, kruchtą nazwaną, w której dwa wielkie były kamienie w rodzaju młyńskich, krwią tejże pani, jak powiadano, zaczerwienione; między temi kamieniami, tak gadano, na miazgę starta i zgnieciona i w katedrze gnieździeńskiej pogrzebana.Cud z ciałem św. Wojciecha.

(Mała legienda o św. W. MPH V. 996).

Potem srodzy zabójcy świętego męża naradzili się między sobą i ciało cisnęli w topiel rozbałwanionego morza. Nocną zaś porą żeglarze jacyś tamtędy przejeżdżali. I oto w miejscu, gdzie pływało święte ciało, ujrzeli słup świetlany od nieba aż do wody spływający. Zdumieni tak złowróżbnem zjawiskiem bardzo trwożyć się poczęli. Wreszcie nawzajem poczęli sobie dodawać otuchy, iżby podpłynęli i zobaczyli, dlaczego ten znak dziwny się pokazał. Nadpłynąwszy, widzą ciało wielu ranami pokryte i krwią świeżą zbroczone. Wyciągnęli je zatem z wody i na lądzie pogrzebali uczciwie, nie zdradzając nikomu, aby nie zakłócano spokoju świętemu Pańskiemu.Historia o wąchockim opacie i o djable.

(rkp. bibl. uniw. Wrocł. MPH VI. 588).

Żył sobie pewien opat cysterski, Mikołaj Besiga, w wąchockim klasztorze, bez opamiętania w zbytkach i rozkoszach tonący, bez sromu i bez obawy. Był zupełnie świeckim człowiekiem, jedynie po habicie znać było mnicha. Bezbożnik, bezwstydnik, rozpustnik, gadatliwy, krzykacz, ciągle podpity. Żebraków, gdy za jałmużną przychodzili, kijem okładał: „Wolej djabłów bym widział, niż te drapichrusty!”

Braci, którzy ubogim dawali pokryjomu resztki obiadu, srogo więził, lub wypędzał; dobra klasztorne z dziewkami i szlachtą rozpuszczał, lub z szpilmanami i rybałtami, braciom zaś skąpo albo nic nie dawał. Wyżły bardziej miłował niż biednych i tak broił bez końca. Raz w sam dzień św. Jakóba 1461-go roku wyprawił w klasztorze wielką ucztę wszystkim sąsiadkom i szlachcicom przyjaciołom, bo sam był szlachcic ze krwi, ale z cnoty paskudnik niepoprawny. Na ucztę tę sprowadził lutnistów i grajków przeróżnych, aby sproszeni panowie i panie bawili się, jedli i tańcowali, w miejscu Bogu jeno poświęconem a nie świeckiej rozkoszy. Gdy więc opat ucztował pośród szlachcianek, zapomniawszy się jakoby w żarze miłości a rozkoszy – oto wszedł djabeł okropny, w postaci czarnego murzyna, podszedł śmiało do opata i rzecze: „Przeklęty, powiadam ci, powstań i idź za mną, towarzyszem wiecznych ciemności!” A gdy zamilkł opat, a wszyscy siedzieli struchleli, chwycił go za kark, wyciągnął i uniósł w powietrze. Więc opat w krzyk: „Na pomoc, przyjaciele i bracia, na pomoc! bo ginę!” Nie wołał zaś do Boga i do świętych, lecz wołał przyjaciół swych w niebezpieczeństwie, których więcej miłował niż Boga i świętych. Djabeł zaś ciskał nim w powietrzu jak rękawicą; przyjaciele kochani w boleści z dołu na niego spoglądali, aż wielka chmura ognista obu pochłonęła; niema dotąd nadziei, aby powrócił.Rozbójnicy w Zbąszyniu.

(Kron. Wielkop. 95, MPH II. 569).

Onego czasu opryszki wypadłszy z grodu lubuskiego, przyszli do pastwisk Zbąszynia, aby się obłowić. Gdy bydło chcieli zająć, rzekł im pastuch: „Czemu dla mniejszego łupu pogardzacie sutszym kąskiem? Oto grodu zbąszyńskiego trzech tylko mężów pilnuje, czekają bowiem na resztę załogi.” Usłyszawszy to rozbójnicy, niby przyszła załoga, gród podstępem zajęli. Gdy do księcia Przemysła wieść o tem dobiegła, zaraz wydał rozkaz, aby rycerstwo i lud prosty za nim spieszyli. Przybył i rozbójników w grodzie obległ. Widząc, że to sprawa gardłowa, zwrócili się do jego łaskawości. Przyjął ich łaskawie, życie im darował i gród odzyskawszy, do domu im wrócić pozwolił.Książę Bolko a mleczarki.

(Kron. Książ. polsk. 28, MPH III. 510).

Bolko zaś książę monsterberski był dziwakiem i wiele żartów sobie pozwalał. Razu pewnego na rynku wrocławskim, gdzie baby z mleczywem się zgromadziły, kazał poskupywać wszystkie garnki z mlekiem i zlać do jednego kubła. Zanim jednak z babami się utargowano co do ceny, książę rzekł: „Niech każda z kubła weźmie swoje mleko, nie chcę się z wami targować" Baby z garnkami rzuciły się do kubła, każda pragnąc swoje mleko odebrać. Powstał ścisk, garnki się potłukły, a baby wzięły się za czupryny. Z czego książę, przyglądając się, wielce się uśmiał. Po tej babskiej bitwie uspokoił je, każdej zapłacił i wesołe do domów rozpuścił. Takich figlów wiele urządzał, a długo byłoby o tem opowiadać.Rzecz okropna o djabłach.

(Roczn. Traski r. 1276 MPH II. 843).

Pewien człowiek okrutny na biednych a panom swoim niewierny, popadł w ciężką chorobę i zbliżał się do bramy śmiertelnej; bracia przywołani poczęli go nakłaniać do spowiedzi. Odpowiadał: „Czas byłby po temu, ale już nie mogę, gdyż oddany jestem potędze djabelskiej.” Gdy zaś bardziej go namawiali, aby przecież o Bożem miłosierdziu nie wątpił, rzecze: „Spowiadać się już nie mogę, ale niebawem zobaczycie, że oddanym w ręce djabelskie.” Zaraz też usłyszeli uderzenia, któremi go traktowali, ale nikogo nie widzieli, tylko słyszeli trzask i plask uderzeń i widzieli rany a sińce na ciele. Ow nieszczęśnik zaś żadnego głosu ani westchnienia nie wydawał z siebie, tylko twarz marszczył i wykręcał, i tak nieszczęsny wśród plag djabelskich życie zakończył.Żarty Bolka Łysego.

(Kron. Książ. polak. MPH III. 497).

Ow Bolko Łysy, jak powiadają, był dziwakiem, dziwaczną bowiem miał wymowę, a mówiąc po niemiecku tak słowa przekręcał, że słuchaczom śmiesznem się wydawało. Gdy ktoś służby swe mu ofiarował, spytał go się najprzód, jakie jego rzemiosło? a usłyszawszy, że dobrym był łucznikiem, będąc w polu a zobaczywszy jezioro, rzecze: „Napnij kuszę i wystrzel do wody.” Gdy to się stało, uważał go za dobrego łucznika, mówiąc: „Jeśli w jezioro ugodziłeś, to i w całe wojsko, jakieby stanęło przeciwko mnie, ugodzisz.” Raz włódarz jego przystąpił i zapytał: „czy mogę wziąć zboże z patnowskiego dominium, zboże dla świń?” Odrzekł: „czemu siana im nie dajesz?” – a gdy odpowiedział włodarz: „nie jedząć one siana” – odprawił: „Kłamiesz, sam widziałem, że i trawę jedzą.” – jakby chciał powiedzieć: „jeśli jedzą trawę, to i siano”.Sen brata Mirosława.

(V. katal. Bisk. krak. MPH III. 866).

Sędziwy brat Mirosław minoryta, mąż pełen pobożności i rozwagi, gdy w nocy, modłami zmęczony, usnął, ujrzał wilka w szatach biskupich stojącego na tylnych łapach. Wilk ten w pysku trzymał pastorał, od którego chorągiewka zwisała mu na piersi. Na chorągiewce był w środku miecz skrwawiony, na nim napisano: „Wilku żarłoczny, miecza dobyłeś, miecz skrwawiłeś. Miecz mściwy duszę twą przeszyje.” Widział także obok wilka inną małą chorągiewkę z napisem: „Oto Jan (Muskata) biskup krakowski.”Bój z lombardzkim Goliatem.

(Kron. Książ. polsk. MPH III. 481).

Bolesław Wysoki uciekł do cesarza i poprosił go o pomoc; że jednak cesarz zebrał był wojsko i miał iść na Lombardów, nie mógł mu dać pomocy. Bolesław zostawił więc żonę i synów w Erfurcie, a sam pociągnął z cesarzem w tamte strony. Cesarz rozłożył się obozem przed Medjolanem i obiegł to miasto; pewien zaś zbrojny olbrzym codziennie wychodził z miasta tego i wyzywał kogokolwiek na pojedynek, lżąc cesarskiemu obozowi. Gdy nikt nie śmiał wziąć się do niego, Bolesław pomny swego i rodziny swej wygnania, a woląc śmierć od życia na obczyźnie, o godzinie, kiedy ów wychodził, potajemnie z nim się spotkał, z Bożą łaską powalił go, jak Dawid Goliata, łeb mu uciął i do obozu powrócił. Gdy całe wojsko radowało się, cesarz także o tryumfie tym się dowiedział, kazał Bolesława zawołać i tak mu rzecze:

„Chociaż cieszymy się z twego zwycięstwa, dziwno nam jednak, żeś bez naszej wiedzy podał się w takie opały, skąd dla nas wszystkich mogła powstać zagłada, mianowicie żeś krewniak nasz i mąż szlachetnego rodu.”

Widząc zaś, że serce jego kwoli swemu i rodziny swej wygnaniu się krwawi, z wielkiem wojskiem i trzosem nabitym odesłał go do ojczyzny.Dzielność pewnej niewiasty.

(Kronika minorytów, MPH V. 269).

Pewna białogłowa podle Nowego Miasta, gdy mąż z chłopcami do lasu pojechał, pozostała w domu i zabrawszy niektóre rzeczy pospieszyć chciała za mężem. Wtem Turcy do wsi wtargnęli. Przez to drogę jej odcięli i nie ważyła się domu opuścić. Gdy pierwszy Turek chciał wejść do domu, ona ukryła się za drzwiami z cepem w ręce, w łeb go wyrznęła, padł zaraz; obdarła go i trupa zaciągnęła do komory. Inny nadszedł, i jego w ten sposób zabiła i złupiła. Trzeci zaś, jak i tamci, konia uwiązał u płota, wszedł, zabiła go także i tak do siódmego. Inni widząc konie uwiązane, rzekli po rusku: „Już tam są nasi” i przeszli. Konie sobie zachowała, i to co ludzie owi mieli przy sobie, zabrała. Wreszcie dziedzic tej wsi konie i broń za czterdzieści czerwonych złotych od niej kupił.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: