FC Mezzi 5 - Dziewięć na dziewięciu - ebook
FC Mezzi 5 - Dziewięć na dziewięciu - ebook
FC Mezzi rozpoczyna nowy sezon, w którym zmieniają się reguły gry. Od teraz będą grać w dziewiątkę, na większym boisku, i w dodatku z uwzględnieniem pozycji spalonej! Drużyna ma już teraz własny dom klubowy. Janek jest zakochany w Uli, a ona zdaje sięodwzajemniać jego uczucia. Czy zostaną pierwszą w klasie parą? Jednak gdy Janek dowiaduje się, że istnieje możliwość, że dziewczyny zrezygnują z grania w piłkę na rzecz tenisa, przestaje zachowywać się jak prawdziwy kapitan drużyny...
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-118-5812-7 |
Rozmiar pliku: | 245 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
EMIL: Doskonały bramkarz. Jego interwencje przeważnie są skuteczne. Wie wszystko
o piłce nożnej, zna każdą drużynę i jej taktykę. Jego jedynym problemem jest to,
że nienawidzi biegać i szybko dostaje zadyszki.
MIKOŁAJ: Często trenuje z piłką w swoim ogrodzie. Potrafi bardzo mocno strzelać lewą nogą. To optymista, którego towarzystwo gwarantuje dobrą zabawę. Jest silny jak byk, rozpiera go energia. Ma starszego brata − słynnego piłkarza Kingo.
ULA: To jedna z dwóch dziewczyn grających w FC Mezzi. Ta druga dziewczyna ma na imię Ania. Ulka to bardzo szybka zawodniczka. Najczęściej gra na prawym skrzydle. Potrafi przeprowadzać skuteczne akcje jako pomocnik, ale nie boi się też ostrych zagrań w ofensywie. Ulka (niech to zostanie między nami) szaleje za Jankiem.ROZDZIAŁ 1
Włożyłem na siebie bieliznę termoaktywną i długie getry. Przed nami był ostatni mecz treningowy na żwirze. Graliśmy przeciwko Byvang. W Danii zima jest długa, szczególnie, gdy kocha się grę na trawie. Póki co mieliśmy marzec i niedługo zaczynał się nowy turniej.
Krzyknąłem „na razie” do mamy, wziąłem torbę i kask rowerowy i wyszedłem na dwór. To było szczególne uczucie naciskać na pedały roweru w korkach piłkarskich.
W tym roku wiele się zmieniło. Mieliśmy grać w dziewięciu na boisku i niedługo miało nastąpić otwarcie nowej siedziby naszego klubu. Znaleźliśmy stary barak, który wiele lat temu, zanim jeszcze wybudowano szkołę, był używany jako sala lekcyjna. Przez dłuższy czas służył jako magazyn, ale szkoła postanowiła go wyremontować i zamienić na nową siedzibę klubu FC Mezzi. Przyglądaliśmy się wraz z Emilem pracy robotników. W piątek mieliśmy świętować rozpoczęcie działalności noclegiem i oglądaniem strasznych filmów.
Spotkałem Mikołaja, gdy stawiał swój rower przy szkole.
– Cześć, Janek, ale zimno, co?
– Tak… Marzec teoretycznie powinien być miesiącem wiosennym.
– Poskarż się Temu na górze. Ale super będzie znowu wybiec na trawę w przyszłym tygodniu. Wygramy dzisiaj?
– Powinniśmy. Musimy być pewni siebie, jak przed prawdziwym meczem.
Od listopada do lutego graliśmy w szkolnej sali gimnastycznej. W lutym raz w tygodniu trenowaliśmy na żwirze. Mieliśmy zagrać też dwa mecze towarzyskie, żeby przyzwyczaić się do gry w dziewięciu. Na żwirze nie grało się źle, jeśli boisko nie było oblodzone, ale marzyliśmy o boisku ze sztuczną murawą. Tylko najlepsze kluby i najbogatsze gminy mogły sobie na to pozwolić. Wówczas drużyny mogły grać na trawie cały rok, niezależnie od tego, czy padał deszcz, śnieg, czy kiedy boisko było oblodzone.
Pojawił się Marco. Rzucił swój rower w zaspę śniegu.
– Ale tu jest strasznie zimno – westchnął. – W Barcelonie dzisiaj jest czternaście stopni. Na plusie!
– Tęsknisz za Barceloną? – zapytał Kingo.
– Tylko zimą, ale zima tu trwa taaaak długo.
Chwilę później była nas już dziesiątka. Ci nowi, Niels-Eryk i Sebastian przychodzili na każdy trening przez całą zimę. Na meczach towarzyskich mieli pojawiać się wszyscy. Miało być sporo zmienników. Jens, Krystian i Albert byli chorzy, nie było Uli i Ani. Przecież widziałem je wcześniej w szkole… Może po prostu im się nie chciało?
– Jest zbyt zimno dla dziewczyn – rzucił Marco.
– Tak, dziewczynom jest zawsze zimniej niż chłopakom – dodał Emil.
– Gadacie głupoty – powiedział Kingo. – Dziewczyny potrafią być naprawdę gorące – dodał, robiąc głupią minę.
Dziesięciu. Czyli tylko jeden rezerwowy. Drużyna Byvang miała na ławce aż trzech graczy.
Pomogliśmy Kingo przesunąć bramki na boisko, aż do linii pola karnego. To były bramki dla drużyn siedmioosobowych. Boisko dla dziewięciu zawodników było tak samo szerokie, jak boisko dla jedenastu, ale odrobinę krótsze. Zupełnie inaczej grało się na takim boisku niż na tym, które było przeznaczone tylko dla siedmiu graczy.
Kingo był w doskonałym humorze. Mikołaj powiedział, że to dlatego, że znalazł sobie dziewczynę, Marię. Podobno spotkał ją na imprezie sylwestrowej.
Kingo rozdzielił nam pomarańczowe kamizelki, rzucając nimi jak by był piłkarzem ręcznym. Emil jako jedyny dostał zieloną, bo bramkarz musi się przecież wyróżniać wśród pozostałych zawodników. Gdy graliśmy mecze treningowe w zimie, nie nakładaliśmy strojów klubowych.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.