Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gdyby zamilkły kobiety#nigdy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 maja 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Gdyby zamilkły kobiety#nigdy - ebook

Od czasu pierwszego wydania tej książki wydarzyło się wiele ważnych rzeczy, które musiały się znaleźć w nowej wersji. Kobiety nie milczą, ujawniają swoją traumę. Mówią o torturach fizycznych i psychicznych jakie muszą znosić przez lata w małżeństwie, w związkach, czy w pracy. O tym jak depcze się ich godność. Opowiadają o różnych rodzajach przemocy, o gwałtach. Książka opowiada o rozmaitych sposobach dyskryminacji kobiet w firmach.

W książce znalazły się też rozważania o aktualnych zjawiskach. Wielka światowa akcja MeToo dotarła także do nas. Jakie są konsekwencje tego zjawiska? Co z tego zostało u nas? Jeszcze ciągle lęk zamyka kobietom usta. Brakuje solidarności, nie wierzy się ofiarom.

Nowa wersja „Gdyby zamilkły kobiety” pokazuje także wiele nowych, pozytywnych zjawisk. Kobiety są lepiej wykształcone niż mężczyźni. Łatwiej znajdują pracę, lepiej jej szukają a także lepiej radzą sobie, gdy utracą pracę. Nie boją się samodzielności. Wnikają w nowe sfery życia, w Internet. Są blogerkami. Często zarabiają w taki sposób, prowadząc tematyczne blogi, na przykład dla młodych matek, które nie radzą sobie z macierzyństwem i mówią o tym. To łagodzi poczucie wykluczenia. To także jest głos kobiet.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-1145-7
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

POCHYLONE NAD KOŁYSKĄ

------------------------------------------------------------------------

Po ukazaniu się pierwszego wydania tej książki zostałam zaproszona do programu telewizyjnego. Pan redaktor uznał tytuł za „prowokacyjny”.

– Ha, ha, ha, co by się stało, gdyby zamilkły kobiety? No cóż, zapanowałby spokój na świecie, byłaby cisza! – zadał pytanie, sam sobie na nie odpowiedział i zachichotał.

– Gdyby zamilkły kobiety, nie mógłby pan redaktor prowadzić programu, bo jeśliby dawno temu nad pana łóżeczkiem nie pochylały, się matka, babcia, niania czy inna kobieta, nie nauczyłby się pan mówić. Taki byłby efekt milczenia kobiet – dodaję.

Redaktor speszył się nieco, zresztą w reakcji na tytuł nie był odosobniony. Wielu mężczyzn zajmowało taką postawę, przeważały żarciki, a to na temat ględzącej żony (och, co za ulga, gdyby zamilkła!), a to teściowej, przywoływano odwieczne pretensje, głupie, stereotypowe wypowiedzi. Także wśród bardzo inteligentnych facetów zwyciężało wątpliwe poczucie humoru.

Mało który z nich miał świadomość, czym tak naprawdę jest i jaką wagę ma to całe gadanie kobiet. Redaktor także nie wiedział. Jednak on przynajmniej jako profesjonalista słuchał uważnie, starał się zrozumieć. Zaczęła się poważna rozmowa. Mówiłam o szeroko zakrojonych badaniach prowadzonych w Wielkiej Brytanii przez wiele lat. Wynikało z nich, że lepszy życiowy start mają dzieci, do których się mówi od pierwszych dni. Im więcej, tym lepiej. Stały kontakt językowy owocuje później. Bo maleńkie dziecko niby nie rozumie, a jednak przyswaja.

Niewątpliwie najważniejsza jest rola kobiet pochylonych nad kołyską czy łóżeczkiem dziecka. To matka (babcia, opiekunka, niania) uczy dziecko mowy. Nie robi tego ojciec, bo najczęściej niemowlę nie jest dla niego jeszcze partnerem do rozmowy.

Nad łóżeczkiem dziecka pochyla się młoda kobieta. To jego matka. Płyną słowa: potoki, rzeki, oceany, morza, kaskady, wodospady słów. Śmieje się, żartuje, opowiada o świecie. Mówi, gdy delikatnie budzi dziecko do karmienia. Gdy niemowlę otwiera oczy, od razu dowiaduje się, co się zdarzyło w domu, co widać za oknem, jakie odgłosy słychać z oddali, matka opowiada o ludziach, dźwiękach, kolorach, pociągach, samochodach, samolotach na niebie, o podróżach.

– Świeci słońce, widzisz, jaki piękny dzień mamy dziś? A nic nie zapowiadało pogody, wczoraj do późnej nocy lał deszcz, ty nie wiesz, bo spałeś mocno, tata wrócił całkiem przemoczony, gdybym nie dała mu od razu gorącej herbaty z miodem i cytryną, gdybym nie zmusiła go, by wziął aspirynę, byłby znów przeziębiony, mógłby cię zarazić, ale nic się nie bój, czuwam nad tobą, wiesz, jaki uparty jest twój kochany tatulek, nie chciałabym, żebyś ty, mój malutki, był takim osiołkiem jak twój ojciec, owszem, trochę uporu w dobrej sprawie nie zawadzi, ale nie wiem, skąd się bierze ten jego tępy upór, przecież to dla jego dobra, wiesz co, zdaje mi się, że on kiedyś taki nie był, teraz się zrobił, od jakiegoś czasu, właściwie od twoich narodzin, bo jest o ciebie zazdrosny, to dziecinada, ale to znane zjawisko, podobno wielu mężczyzn tak się zachowuje po urodzeniu dziecka… Ktoś dzwoni do drzwi, zaraz sprawdzimy, wezmę cię na ręce i pójdziemy otworzyć, to pewnie babcia przychodzi zobaczyć swojego kochanego wnuczka, proszę cię, żebyś zachowywał się grzecznie, bądź spokojny…

Tego rodzaju gadanie nazywane jest często słowotokiem, niekiedy uważa się je za chorobliwe. W dziewiętnastym wieku była nawet jednostka kliniczna zwana logoreą. Z pewnością nie mamy do czynienia z takim przypadkiem wtedy, gdy matka mówi do dziecka. Takie gadanie jest ze wszech miar pozytywne, więcej, jest wręcz konieczne.

W różnych okresach proponowano model zimnego wychowania dziecka, postulowano odbieranie synów matkom i wychowywanie ich na żołnierzy. Faszyzm, komunizm, starożytne społeczeństwa wojny potrzebowały do walki armii ludzi twardych i nieczułych. Rycerzy, kadetów, wojowników Legii Cudzoziemskiej. Żadnych matek nad łóżeczkiem, kobiet, piastunek, które ulegałyby zachciankom dziecka płci męskiej. To były metody wychowawcze stroniące od hołubienia, przytulania, gadania do niemowlęcia. Zamiast tego trzeba było bez emocji słuchać dziecięcego płaczu. U mnie w domu na ten rodzaj opieki mówiło się: zimny wychów cieląt. Oczywiście nie wolno popadać w przesadę i pozwalać na wszystko. Jednak chłód i przekonanie, że wystarczy, by niemowlę było najedzone i miało sucho, to błąd, który się mści na całym późniejszym życiu dziecka, bo człowiekowi od urodzenia niezbędny jest pełen uczucia kontakt werbalny.

Neurologia kognitywna szuka neurofizjologicznych podstaw pamięci, percepcji, przetwarzania danych. Okazało się, że pierwszy rok życia dziecka jest okresem najważniejszym w rozwoju mózgu.

Czysto intuicyjne przekonanie mojej matki i z pewnością wielu innych kobiet było właśnie takie. Stale mówiły do swoich dzieci. Tę radę przekazała mnie i mojemu mężowi, gdy urodził się nasz syn. Twierdziła, że takiego malutkiego dziecka nie wolno karcić, obrażać się na nie, mieć mu za złe, że płacze. Trzeba do niego mówić, rozmawiać z nim, tłumaczyć mu, choć wydaje się, że ono jeszcze nic nie pojmuje. „Nie macie pojęcia, ile niemowlaki rozumieją!” – mówiła.

Zwykle nie przyjmowałam rad matki, zazwyczaj byłam zbuntowana, jednak w tym przypadku uznałam, że ma rację, a gadanie do małego wynikło w sposób całkiem naturalny, spontaniczny, od jego pierwszych godzin na świecie. Wcale nie musiałam się tego uczyć. To samo obserwowałam w domach przyjaciół, którzy w tym samym czasie wychowywali swoje pociechy. Wszystkie młode matki gadały do niemowlęcia, nie zwracając uwagi na to, że przecież jeszcze nic nie rozumie. Mężczyźni w tamtych, nie tak dawnych w końcu czasach włączali się do rozmów z dzieckiem, dopiero wówczas, gdy potrafiło już mówić, operowało słowami. Miało odpowiedni aparat pojęciowy.

Uczeni zajmujący się badaniem zdolności twierdzą, że liczba słów usłyszanych dziennie w okresie niemowlęctwa determinuje późniejsze osiągnięcia człowieka, co widać na przykładzie dzieci, które są pozostawione same sobie i pozbawione kontaktu werbalnego. Co więcej, uważa się, że inteligencja dziecka kształtuje się lepiej, gdy czuje przyjazny, ciepły stosunek osoby, która się do niego zwraca. W okresie niemowlęcym budują się nowe połączenia między neuronami. Mózg osób uzdolnionych ma więcej połączeń niż mózg mniej zdolnych, a te połączenia między komórkami nerwowymi zaczynają się tworzyć właśnie wtedy, gdy matka pochylona nad łóżkiem malucha mówi do niego i objaśnia mu świat. Półroczny bobas zaczyna rozpoznawać język ojczysty.

Zajmująca się tymi ciekawymi badaniami Patricia Kuhl, doktor neurologii z University of Washington w Seattle, twierdzi, że mózg niemowlęcia „dosłownie czeka na bodźce z zewnątrz, będą one determinujące dla przebiegu połączeń neuronów. Do niedawna nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak wcześnie ten cały proces się zaczyna”.

Szczęściem matki, babcie, nianie – a więc kobiety wychowujące dzieci, opiekujące się nimi od kołyski – wiedziały o tym od wieków. Nie zdawały sobie jedynie sprawy z ważności tego, co robią, i z błędów, które łatwo popełnić.

Takie jak ten wymyślony przeze mnie, umieszczony wyżej, i tym podobne monologi wygłaszają każdego dnia miliony kobiet na świecie. Te matki, które mają możliwość wychowywania dziecka, przebywania z nim, mówią do niego bez przerwy. Czasami mowa przeradza się w śpiewaną kołysankę.

Monolog to czy dialog? Z pewnością nie jest to monolog, ponieważ matka wpatruje się w twarz dziecka, bada jego reakcję, widzi zadowolenie, buzię wygiętą w podkówkę, sennie opadające powieki. Dopasowuje głos do min dziecka, do jego języka, bo niemowlę odpowiada swoim językiem. Gulgocze, grucha, naśladuje mowę matki, choć nie potrafi sklecić słowa. Czasami dziecko wścieka się, gdy dźwięki, jakie wydaje, nie są mu posłuszne. Chce przekazać informację, a matka nie może zrozumieć, o co mu chodzi. To wszystko są próby, niezbędne do opanowania języka. Matka wsłuchuje się w to gaworzenie i usiłuje odgadnąć przekaz dziecka. Metodą prób i błędów stara się spełnić jego żądanie. To syntonia uczuciowa.

Badania z dziedziny psychologii rozwojowej wykonane przez Betty Hart i Todda Ridleya objęły czterdzieścioro dwoje dzieci z różnych rodzin, z rozmaitych środowisk. Badano je od narodzin do trzeciego roku życia właśnie pod kątem liczby zdań, jakie wypowiadają do nich rodzice, w większości oczywiście matki. Okazało się, że matki czy rodzice uprawiający wolny zawód kierują do dziecka dwa tysiące sto słów na godzinę, w rodzinach robotniczych tysiąc dwieście słów, w bezrobotnych sześćset. Znaczenie rozmowy doceniają głównie inteligenci. Mamy do czynienia ze zjawiskiem dziedziczenia nie tylko biedy, ale i tego rodzaju nawyków. Gdy po ukończeniu trzeciego roku życia zbadano dzieci za pomocą testów rozwojowych, latorośle inteligentów znacznie wyprzedzały potomstwo robotników oraz bezrobotnych. Zadecydowały nie warunki materialne, lecz kontakt werbalny.

Matka nie zaniedbuje żadnej okazji, by zwracać się do dziecka. Przemawia do niego, szczęśliwa, że znajduje słuchacza. Mówi z wielką swadą, bez lęku, że zostanie wyśmiana, tak jak to zwykle bywa, gdy odezwie się w towarzystwie, a mąż natychmiast prostuje jej słowa, przerywa, by nie doszło do kompromitacji.

Gdy ta książka ukazała się po raz pierwszy, nikt jeszcze nie słyszał o urlopach dla ojców. Wprowadzono je dopiero od niedawna po to, żeby odciążyć matki, by mogły wrócić do pracy. Także po to, żeby tatusiowie mieli lepszy kontakt z pociechami. Mężowie, partnerzy mogą zająć się dzieckiem od niemowlęctwa. Na razie jest jeszcze niewielu mężczyzn chętnych do brania tych urlopów, jednak z roku na rok ich liczba rośnie. Być może urlop tacierzyński spowoduje, że ojcowie będą mieli większy udział w wychowaniu, że to przyczyni się nie tylko do zacieśnienia więzi z potomkiem, lecz także do lepszego kontaktu z kobietami, żonami, matkami. Wprowadzeni w temat będą mieli o czym rozmawiać, poznają potrzeby dziecka.

W krajach skandynawskich istnieje obowiązek wzięcia urlopu ojcowskiego i zajęcia się dzieckiem. Okazało się, że to, o czym myślimy, jest faktem. Z badań wynika, że to dobrze wpływa na więzi rodzinne.

Wymuszone milczenie kobiet nie jest dla mnie dobrym powodem do żartów jeszcze z jednej bardzo ważnej przyczyny. Strach powoduje, że milczą ofiary przemocy, gwałtów, że milczą kobiety będące świadkami traumatycznych zdarzeń. Czy to w firmie, czy w Kościele. Świat jest przez to gorszy, a sprawcy przemocy pozostają bezkarni przez dziesięciolecia, co dopiero od niedawna wychodzi na jaw.

Mężczyźni przyznali sobie rolę WW – Wielkich Wychowawców. Tych, którzy wiedzą lepiej i mają monopol na objaśnianie świata. W pewnym filmie jest scena, w której facet tłumaczy kobiecie jakiś zawikłany problem filozoficzny omawiany w książce, którą ostatnio czytał. Nawija i nawija. Ona słucha grzecznie, nie przerywa, jest dobrze wychowana. Tak od pokoleń się wychowuje, a może raczej tresuje dziewczynki.

– Rozumiesz, o co w tym chodzi? – pyta w końcu facet z nutą wyższości w głosie, widząc jej lekko znudzone spojrzenie.

– Tak, dobrze to rozumiem. Bo to ja napisałam tę książkę – odpowiada kobieta.

Świętowanie bez kobiet

Gdy obchodziliśmy stulecie niepodległości, mówiono o wielkiej dumie z tego, że Polki już w 1918 roku otrzymały prawo głosu w wyborach. Znacznie wcześniej niż w innych krajach. To prawda. W pierwszym sejmie było nawet osiem posłanek. Powstawały dziesiątki, a może nawet setki klubów zrzeszających kobiety. Wydawało się, że dalej sprawy potoczą się gładko. Niestety ambitnym kobietom nie było łatwo. Dyskryminacja wciąż miała się dobrze, choć była ukryta. Na przykład w 1923 roku na Wydziale Prawniczym i Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego ustalono limit przyjęć kobiet – przeznaczono dla nich pięć miejsc. Był to przejaw czystego męskiego szowinizmu, a także strachu, że wykształcone kobiety mogą zagrozić męskiej władzy.

Z okazji święta stulecia niepodległości mężczyźni mówili o naszych prawach. Cieszą się, że je mamy. W studiach telewizyjnych siedzą w fotelach głównie politycy różnych opcji. Oceniają rzeczywistość. Komentują wybory samorządowe, dywagują, dyskutują. Wyrażam zdziwienie, że nie ma wśród nich ani jednej kobiety. Mężczyźni odpowiadają z oburzeniem: Jak to nie ma? Przecież te programy prowadzą głównie kobiety. Redaktorki i dziennikarki. Tak, to prawda, zadawały pytania, które albo przygotowały same, albo wraz z zespołem i wydawcą programu. Jednak to rola służebna. Stawianie pytań jest czym innym niż zaproszenie do odpowiedzi.

Dziennikarka pyta, polityk odpowiada. Mamy tu znowu do czynienia z przypadkiem, jaki opisywałam w pierwszym wydaniu tej książki. Mężczyzna, Wielki Wychowawca, objaśnia kobiecie świat. Modelowa sytuacja w świecie politycznym i społecznym. Jeśli jest dobrym wychowawcą, tłumaczy cierpliwie. Czasami przynudza, gada i gada. Tak dzieje się w sferze publicznej, tak jest równie często w naszym życiu prywatnym.

Jeśli trafiłaś na Wielkiego Wychowawcę sadystę, będzie cię wychowywał za pomocą pięści, aż zrozumiesz. Choć jest niewykształconym młotem i nigdy nie słyszał o Jungu, będzie cię uczył moresu, stosując jego metodę, „lepiej zgwałcić, niż wysłuchać”.

W Archetypach i symbolach Carl Gustav Jung dał popis swego niechętnego stosunku do kobiet. „U kobiety eros jest wyrazem jej prawdziwej natury, podczas gdy logos nierzadko bywa jedynie żałosnym epizodem. W rodzinie i w kręgu przyjaciół logos kobiety daje tylko powód do nieporozumień i nieprzyjemności, ponieważ nie opiera się na przemyśleniach, lecz na mniemaniach. Mniemania takie, jak każdy wie, mogą działać irytująco. W wielu przypadkach mężczyzna ma wrażenie (i nie całkiem się przy tym myli), że aby przekonać kobietę, musiałby ją chyba uwieść, pobić lub zgwałcić. Nie całkiem się przy tym myli!”

Jest w tym usprawiedliwianie przez Junga całej męskiej brutalności. Moc agresji zawarta w tych kilku zdaniach rozgrzesza mężów bijących żony i gwałcicieli. Musi ją przecież albo zgwałcić, albo pobić, żeby zaczęła chcieć z nim seksu, jeśli nie ma ochoty. Trzeba ją przekonać do „przemyśleń” na temat jej miejsca w kuchni przy garnkach i przy dzieciach. Krnąbrna kobieta pozostaje przy swych „mniemaniach”. Że pracuje i zarabia na siebie, nie musi więc wykonywać wszystkich prac sama. W świecie Junga nie ma miejsca na pracę kobiet, na ich karierę, a już rozmowa z nimi to całkowite wynaturzenie, ponieważ „żaden mężczyzna ani przez chwilę nie może dyskutować z czyimś animusem”. Raczej pobije, niż pogada. Zdarza się to do dziś, gwałty, rozboje domowe, a nawet zabójstwa, bo jeśli krnąbrna kobieta nie chce zrozumieć, to trzeba jej przyłożyć, a wiadomo, że jak zaczyna się bić, to może nastąpić wypadek przy tej trudnej, wyczerpującej pracy, można więc w celu przekonania do swych „przemyśleń” chwycić nóż albo siekierę, co tam kto ma pod ręką.

Wiem, że narażam się na zarzut spłycania głębokich teorii wybitnego psychiatry, ale jego uwagi na temat kobiet są proste, wręcz prostackie, i należy je odczytywać właśnie tak.

Niektórzy uczeni mężczyźni do dziś pogardzają tym, co robią w różnych dziedzinach kobiety. Jung ze swą żoną nie rozmawiał w ogóle.

My, żony i partnerki, nauczyłyśmy się jednak technik nawiązywania rozmowy. Każda z nas ma nadzieję, że jeżeli uda się wprawić „pana” w dobry nastrój, to będzie można załatwić jakąś ważną rodzinną sprawę, problem z dzieckiem, chorobą, remontem, narkotykami. Jeśli nie trafimy na odpowiedni moment, najczęściej słyszymy: „Nie widzisz, że pracuję?”, „Musisz właśnie teraz psuć mi chwilę odpoczynku?”, „Nie możesz tego sama załatwić? Ja mam ważniejsze sprawy na głowie”.

Pytamy, nawet jeśli znamy odpowiedź, pozwalamy mu popisywać się wiedzą. Nie prostujemy, gdy się myli, żeby go nie wkurzyć. Pytanie rozbraja faceta, pozwala wykazać, że jest mądrzejszy od ciebie, przecież ten, kto pyta, nie wie; wie ten, kto odpowiada.

Słyszysz mnie? Mówię do ciebie!

Przy olbrzymim biurku siedzi facet wyglądający na szefa, w dłoniach trzyma papierzyska formatu A4. Z boku stoi zrezygnowana kobieta, ręce opuszczone wzdłuż ciała, nos na kwintę, buzia w ciup. Facet nie odrywając wzroku od papierów, mówi: „Co z tego, że jestem wciąż zajęty? Chyba mogłaś mi powiedzieć, że mamy już czworo dzieci!”.

Ten dowcip rysunkowy to tylko trochę przesadzona wersja sceny z małżeńskiego teatru. Znamy takie scenki także z naszego prywatnego teatrzyku domowego. Mówimy, ale nie jesteśmy słuchane. Jasne, jasne, już słyszę głosy tych, które twierdzą, że nie mają z tym żadnego problemu, że partner słucha, co mówią. I że w ogóle wszyscy ich słuchają.

Owszem, zjawisko spijania miodu z ust dziewczyny być może występuje w przyrodzie, jednak jest na tyle rzadkie, że nie będziemy się tym zajmować. Sama także bywam słuchana przez facetów, przyjaciół, znajomych. W domu jednak muszę się dobijać o prawo do głosu tak samo jak większość kobiet. Nauczyłam się, że czasem trzeba walnąć pięścią w stół. Jeżeli nie dosłownie, to w wizualizacji. Bywa, że muszę krzyknąć, by mąż mnie usłyszał! Czasami nie chce mi się gadać, tracę chęć do rozmowy, zamykam się w izolatce, którą staje się mój pokój, odkąd go mam. Moja praca wymaga skupienia, samotności. Godzinami siedzę nad swoją robotą, nie odzywam się do nikogo. Wyłączam telefon. Potem, gdy kończę pracę, chcę i potrzebuję kontaktu, a nie jakiegoś odburkiwania z łaski. I tak jestem w dobrej sytuacji, mam swoje pisanie, które wciąga. Zawsze mogę się wycofać, zająć czymś ważnym. Jednak bliski kontakt jest nam bardzo potrzebny, scala związek. Bez tego nie istniejemy jako para.

Gadamy zbyt wiele, dlatego że jesteśmy przyzwyczajone do powtarzania. Żeby kobieta została usłyszana przez mężczyznę, także, a może nawet zwłaszcza tego, który jest jej mężem czy partnerem, musi swoją kwestię powtórzyć dwa, a czasami nawet trzy razy. Za każdym razem o ton wyżej, decybel głośniej. W tym zawarta jest „gorszość”, podrzędność, lekceważenie.

Taki sposób reagowania powoduje, że czujesz się ofiarą, mimo że mężczyzna nie wykazuje złej woli: „Po prostu nie słyszałem”, mówi, gdy wreszcie robisz wściekłą awanturę, płaczesz, grozisz odejściem. Po prostu masz dość!

A spróbuj się przebić, gdy rozmawia ojciec z synem czy twój mąż z teściem albo z kolegą, kuzynem, a nawet z inną kobietą. Nie słuchają twoich pytań. Jesteś wykluczona z rozmowy. Gdybyś ty zachowała się podobnie, rozpętałaby się burza. On nie pozwala się lekceważyć. Egzekwuje swoje prawo do twojej uwagi. Nawet twoje rozgadane przyjaciółki słuchają go uważnie. Gdy zaczyna mówić, milkną.

To, że się jest wysłuchanym, przez wieki było przywilejem mężczyzny. Jedynie ksiądz na spowiedzi nadstawiał ucha, żeby skrzętnie wysłuchać grzechów kobiety. Skupiał się zresztą głównie na seksie, zdradach i zakazanych przez Kościół erotycznych uciechach. W „tych sprawach” zawsze łatwiej rozgrzeszał mężczyznę.

Dla mężczyzny to, że go słuchają, jest całkowicie normalne i naturalne. Broni tego prawa jak niepodległości, a może nawet bardziej. Choć akurat w tej sprawie nie musi przelewać krwi.

* * *

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: