Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Gra uczuć - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gra uczuć - ebook

Po wydarzeniach z "Nieczystej gry" trójka rodzeństwa stoi przed trudnym zadaniem.

Czy famiglia wciąż jest silna?

Fabio zrozumiał, że niczego nie można być pewnym, wróg czai się za rogiem, a on może nie zdołać obronić wybranki swojego serca. Tylko, że to dla Agnese za mało, by odpuścić.

Camilla ucieka i knuje spisek, gdy dowiaduje się, że jej ojciec wydaje ją za Valentino, chłopaka, który ją niegdyś uratował - ona nie zamierza być mu wdzięczna. Camilla nie okazuje słabości, nie uznaje wyższości mężczyzn i… zagroziła Valentino śmiercią. Ten jednak nie zamierza odpuścić. Co się stanie, gdy dwa tak silne charaktery poprowadzą ze sobą wojnę?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67200-31-8
Rozmiar pliku: 275 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Wyciągnęła jabłko z lodówki. Nie było tam nic innego. Uciekając od przyszłego narzeczonego, nie zdążyła zrobić zakupów. Nie sądziła też, że kiedykolwiek opuści dom rodzinny, i to z wielkim hukiem, a jednak spontanicznie zdecydowała się na ucieczkę.

– Będziesz musiał iść na zakupy – wołała do Travisa.

Stanęła w progu pokoju i obserwowała go. Zawzięcie kartkował dokumenty, które mu przekazała.

To ona zdradziła ojca, bo pokazała chłopakowi, gdzie znajdują się pieniądze, jak przechytrzyć przemytników działających z ramienia Cesarea – najwyżej postawionego Dona w całych Włoszech. Jej ojca.

Zrobiła to z zemsty. Ojciec chciał ją wydać za mąż za prawdziwego zwyrodnialca. Ona jako odwieczna buntowniczka chciała mu zrobić na złość. Oczywiście nikt nie wie, że to dzięki niej przemyt w USA nie zaowocował, bo Travis z braćmi okradli Cesarea. Nie zamierzała się z tym obnosić. Zdrada Dona nie była mile widziana w tym świecie.

– Wynająłem to mieszkanie tylko ze względu na ciebie – powiedział, podnosząc wzrok znad kartek. Miała wrażenie, że chłopak, bardziej niż kasą jej ojca, jest zainteresowany właśnie nią.

– Boisz się, że ktoś nas razem zobaczy? – zaśmiała się.

– Nie chcę nieprzyjemności – mruknął, wracając do dokumentów. Gdyby ich spisek się wydał, przypłaciłby to życiem. Wtedy nie pomogłoby mu stado zielonych, które przejął.

– Nie bój się. Niedługo znikam. Miło było wam pomóc trochę zarobić, ale nie mogę siedzieć w jednym miejscu tak długo.

– Szkoda. Wiele tracisz. – Spojrzał na nią pożądliwym wzrokiem. Odkąd go spotkała, wysyłał te dwuznaczne sygnały.

– Travis, uzgodniliśmy już, że to zły pomysł. Ty nie chcesz się narażać, a ja nie chcę wracać do ojca. Będzie lepiej, jeśli się rozstaniemy, póki do niczego nie doszło – zaznaczyła, wracając do kuchni.

– Wykiwaliśmy twojego ojca, powinniśmy świętować. – Słyszała, jak za nią idzie. Odwróciła się i zobaczyła, jak opiera się o futrynę drzwi. W tle z okna dobiegały promienie zachodzącego słońca. Wyglądał bardzo korzystnie.

Nie było co kłamać, Travis był przystojny, ale nie mogła sobie pozwolić na zbliżenie z nim. Nie po tym, jak Valentino, jej domniemany przyszły mąż, zabił jej trenera. Jeszcze po tym nie ochłonęła.

Miała z nim romans. Uczył ją sztuk walki, ale nie przypuszczała, że Val nakryje ich na pocałunku. Może nie był niewinny, może trochę się przywiązała do tego faceta, ale też nie chciała zostawać żoną Valentinego Di Marco ani innego mężczyzny, którego wybrałby jej ojciec. Chciała prawdziwej miłości, jak każda kobieta, i nie szukałaby jej w szeregach mafii.

– Ty chciałbyś świętować w łóżku – powiedziała z uśmiechem.

– A znasz inne rodzaje świętowania? – zapytał, mając jeszcze nadzieję.

– Całą masę. Travis, nie łudź się.

– Nie popieram twoich rozwiązań – westchnął, widząc, że nic nie ugra. – Muszę wziąć prysznic. Najlepiej zimny.

Słysząc to, zaśmiała się. Wiedziała, że podobała się mężczyznom. Zawsze jej to schlebiało, a że nie była tylko piękna, ale także mądra, umiała nieraz przechytrzyć jednego ze swoich kandydatów.

Popatrzyła przez okno. Zabawiła tu kilka ładnych dni i uwierzyła w to, że będzie żyła inaczej. Wkrótce musi zmienić lokum, by Val jej nie wytropił.

***

– Mówiłeś, że to będzie szybka i łatwa robota – marudził Lorenzo, podążając za chłopakiem niczym cień.

– To twoja siostra, myślałem, że znasz ją lepiej. – Valentino schował broń za pasek i wyszedł na szeroki gzyms budynku. Nie sądził, że tropienie przyszłej żony będzie trwało tak długo, nie docenił jej.

– Zazwyczaj nie uciekała, wiesz? – mówił ironicznie, idąc za nim. Czuł się jak jego pomagier. Był tu tylko z polecenia ojca, inaczej nie marnowałby czasu i nerwów. Camilla umiała sobie sama poradzić i nie wątpił, że z Valentinem też dałaby sobie radę. Znał ją znacznie lepiej niż ich ojciec, wiedział, że sztuki walki to dla niej nic trudnego.

– To już drugi trop: skąd ona wie, jak uciekać? – Valentino nie patrzył w dół. Miał okropny lęk wysokości, nie przyznawał się do niego, a w takich chwilach było mu trudno skupić myśli.

– To okno. – Wskazał Lo. – Musi tu być, nie mogła uciec daleko.

– Mówiłeś tak trzysta kilometrów temu – wymamrotał, przeciskając się przez okiennice. – Mówiłeś, że to jej trop, i wiesz co? Już ci nie wierzę.

– Pomyliłem się – wyszeptał Lo, stając obok. – Co to, kurwa, jest?

Pokój, w którym się znaleźli, wyglądał zwyczajnie, dopiero ubrania, które walały się po podłodze, zwróciły ich uwagę.

– Mówiłeś, że taka porządna ta twoja siostra, co? A ona ma już następnego – powiedział Valentino, prostując rękę w łokciu z pistoletem. Nie wahał się. Kopnął drzwi od łazienki, gdzie paliło się światło i wszedł do środka.

Pusto.

– Tu jestem! – krzyknęła Cam, zwracając na siebie uwagę.

Odwrócili się, a ona spokojnie stała, oparta o kuchenny blat i jadła jabłko.

– A gdzie powinnaś być? Cholera, Cam. Szukaliśmy cię cztery dni! – wykrzyczał nad nią Lo.

– To nie ja powinienem coś powiedzieć? – Valentino podszedł do dziewczyny i wyciągnął jej jabłko z ręki. – Czyje ubrania leżą w pokoju na podłodze?

– Moje – odparła pewnie.

– Nosisz męskie ciuchy? – zapytał z nutą kpiny w głosie.

– A tego też mi zabronisz?

– Nie igraj ze mną – warknął przy jej uchu, dociskając zimną broń do policzka.

– Czemu? Nie bawiłeś się fajnie w ostatnim czasie? Tak łatwo było was zmylić. – Przejechała dłonią po jego obojczyku. Ze zdenerwowania złapał i ścisnął jej nadgarstek. Nie był to szczyt jego możliwości, mimo to zabolało.

– Nie dotykaj – szepnął do jej ucha.

– A co? Lepiej zrobi to jakaś dziwka?

Valentino jednym ruchem zarzucił ją sobie na bark i klepnął w tyłek. Nie było sensu stać i się przegadywać. O władzy przesądzały czyny, a on zaraz jej pokaże, co może z nią zrobić.

– Idziemy – zarządził w stronę Lorenzo.

– Umiem sama chodzić! – krzyczała, tłukąc pięściami w jego plecy. Gdy tylko weszli do mieszkania, wiedziała, że poległa. Dlatego nie uciekała, a spokojnie jadła jabłko. Już nie było odwrotu, musiała wracać. Wytropili ją.

– I to znakomicie – wymamrotał, wychodząc z mieszkania. – Tylko że w złym kierunku.

– Postaw mnie! Przecież już nie uciekam! – krzyczała dalej, a on udawał, że nie słyszy. Nie spodziewała się, że ją postawi, chciała go zdenerwować, rozproszyć, by nie szukał Travisa. Właściciela tych porozrzucanych ubrań.

Lorenzo szedł spokojnie obok, bo nic nie mógł zrobić. Teraz to Valentino miał przywilej ukarać ją, jak tylko chciał. Takie były zasady. Jego narzeczona splamiła jego honor, więc teraz on wymierzy jej karę.

Podeszli do auta, Lo otworzył drzwi, chcąc wyręczyć kompana, ale ten podszedł do bagażnika.

– No co ty? – zapytał zdezorientowany.

– To, co widzisz. – Valentino wrzucił Camillę do środka i zamknął klapę. Spojrzał wymownie na Lo i zrobił przepraszający wyraz twarzy, teraz on był panem przyszłości jego siostry.

Dziewczyna zaczęła się tłuc i krzyczeć, a on po prostu obszedł auto.

– Wsiadasz? – zapytał niedowierzającego Lo.

– Ale…

– Nic jej nie będzie. Zaraz dojedziemy do hotelu, muszę się przebrać. Tropiliśmy ją zbyt długo – powiedział niezadowolony. Zazwyczaj był lepszym łowcą. Swoje ofiary znajdował w pojedynkę, i to najpóźniej w ciągu 24h. Teraz nie miał pojęcia, czy Cam tak dobrze wiedziała, jak uciekać, czy to ich technika zawaliła. Valentino z pewnością chciał ją odnaleźć, nie grał na czas, nie dawał jej tej odrobiny swobody, ostatniej nadziei.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – westchnął i usiadł na swoim miejscu.

– Niech sobie pocierpi. – Uśmiechnął się, jakby go to nic nie obchodziło.

Camilla na chwilę przestała krzyczeć i wyjęła komórkę z tylnej kieszeni spodni. Weszła w wiadomości i zaczęła pisać:

Przepraszam, Travis, ale jakbyś został w mieszkaniu, on by cię zabił. Mam nadzieję, że się nie wystraszyłeś i nasz plan jest aktualny.

Spojrzała szybko na słowa. Brzmiało dobrze. Wysłała wiadomość i schowała komórkę. Biedaczek. Zaraz po kąpieli musiała go wypchnąć za drzwi, ale zrobiła to tylko w jego obronie. Nawet jeśli nic między nimi nie było, Valentino odstrzeliłby mu nie tylko penisa, była tego pewna. Już się przekonała, że ten facet nie boi się pociągnąć za spust.

Travis musiał tylko zrobić to, co mu kazała – czekać na wiadomość od niej i ufać jej na tyle, by jej nie zdradzić, kiedy na jakiś czas będzie musiała zerwać kontakt z chłopakiem.

***

Jazda w bagażniku nie należała do przyjemnych. Camilla podejrzewała, że Valentino specjalnie ostro wjeżdżał w zakręty i co chwilę hamował, by ją poobijać. Próbowała się czegoś złapać, przytrzymać, by chronić chociażby głowę, ale w takich ciemnościach było jej trudno. Włosy pewnie potargały jej się bardziej niż podczas najgorszej wichury. Val był nieugięty.

W jego mniemaniu należało jej się, bo go zdradziła i trudno było temu zaprzeczyć. Była winna i świadoma konsekwencji.

– Chwila przerwy – powiedział Valentino, otwierając klapę. Rudowłosa wyskoczyła z bagażnika i przeszła obok niego obojętnie, jakby wcale nie bolał ją każdy mięsień. Szła za Lo, który nie miał ochoty patrzeć na ich przekomarzania się, a był pewny, że Val nic nie zrobi jego siostrze. Nie po tym, jak go zdradziła, a on nawet jej nie tknął w odwecie. Normalnie taka kobieta nie tylko trafiała do burdelu, ale bywała też mniej lub bardziej pobita. Mafijny świat rządził się swoimi prawami, a te nie były po stronie kobiet. Cam była małym wyjątkiem, bo za pomocą sprytu też chciała coś znaczyć w tym świecie.

Valentino otworzył drzwi wynajmowanego pokoju hotelowego i chciał wejść pierwszy, ale Camilla prześlizgnęła się obok niego, delikatnie muskając jego udo. Przeszły go ciarki, których nie potrafił stłumić nawet jej zdradą. Kto nie chciałby pięknej i drapieżnej kobiety w swoim łóżku?

Imponowała mu, mimo iż nie zamierzał tego głośno mówić. W tym świecie było trudno, – faceci wiedli prym, a ona się nie poddawała. Nigdy nie podniecały go uległe i nieśmiałe. Od dawna wiedział, że przy jego boku musi stać odważna kobieta. Taka była Camilla.

– Co jest? – zapytał, gdy zamknęła się w łazience pokoju.

– Nigdzie nie idę – krzyknęła, otwierając szafki. Szukała czegoś ostrego albo cienkiego.

– Wyważę te drzwi, to nic ci nie da – mówił Val, zakładając tłumik na lufę pistoletu.

– Proszę bardzo – odpowiedziała, podważając scyzorykiem klapę od spłuczki sedesu. Była ciężka, nie chciała jej zepsuć, czy też zostawiać śladów. Gdy uniosła się lekko, wsunęła do środka komórkę, która zanurzyła się w wodzie, wydając charakterystyczne pluśnięcie. Ułożyła wieczko na swoim miejscu i odłożyła scyzoryk, a Valentino przestrzelił zamek w drzwiach. Stała naprzeciwko drzwi z założonymi rękoma. Lo pomógł mu je przenieść, by nie powodować dodatkowych hałasów, a ona, udając znużenie, wyszła z łazienki.

– Jak na taką ekipę strasznie długo wam ze wszystkim schodzi. Pomóc wam się spakować czy sami dacie radę? – zapytała, siadając na łóżku obok ubrań Valentino.

– Coś czuję, że to ty pierwszy odejdziesz od zmysłów – mruknął Lo, zabierając swoją małą torbę. Doskonale znał siostrę i nie wróżył Valentinowi długiego małżeństwa. W końcu ją zostawi albo się nawzajem pozabijają dla świętego spokoju, pomyślał.

Valentino próbował się nie wściec, by nie odstawiać teatru, a miał ogromną ochotę sprać swoją przyszłą małżonkę. Powtarzał sobie w myślach, że na te przyjemności jeszcze przyjdzie czas. Nie będzie tego robił w obecności Lorenzo.

Teraz muszą tylko wrócić do domu.

***

– Dziękuję za pomoc – powiedział, spoglądając na Lo. Ten kiwnął z szacunku do jego osoby, spojrzał na siostrę, która siedziała na tylnej kanapie i odszedł.

Camilla skrzyżowała ręce na piersi i czekała na dalsze wymysły Valentino. Była już pewna, że nie ukarze jej jakoś specjalnie; widziała, jak próbuje się powstrzymać, gdy ta go złości. Niestety, ale coś do niej czuł. Jej to wcale nie było na rękę. Nie chciała być jego żoną, ale najwidoczniej w tym świecie tak działała na mężczyzn, że Val pragnął mieć właśnie ją. To nie była miłość, sama nie wiedziała, czy to pożądanie, czy dobre wychowanie mafiosa. Wątpiła w to ostatnie, gdyż każdego uważała za maszynkę do zabijania bez większej empatii.

– Co teraz zrobisz? – zapytała szczerze ciekawa.

– Powinienem poszukać nowej żony – odezwał się z obojętnym tonem. – Ciebie oddać, sprzedać, zrobić cokolwiek, byś cierpiała. Prawda?

Nie odezwała się. Patrzyła we wsteczne lusterko, w jego oczy, które co chwilę spoglądały na nią i na drogę, gdy włączał się do ruchu.

Wiedziała, że jej ojciec z pewnością zrobiłby którąś z tych rzeczy. Po tym, jak go zdradziła, nie wahałby się nawet chwili. Nikt nie mógł igrać z Donem, nikt nie mógł go przechytrzyć, a z pewnością nie kobieta, nie jego córka. Don powinien tak ją ukarać, by inni uwierzyli w jego władzę, by nikt inny nie zechciał iść w jej ślady.

– Nie zrobię jednak tego – odezwał się, a jej ulżyło. W głębi serca bała się, co mogłoby się z nią stać. Jej ciało by to zniosło, ale psychika i temperament już nie.

– Czemu?

– Zostaniesz moją żoną, nie uciekniesz od tego. Od tej chwili będziesz najlepiej pilnowaną narzeczoną w tym kraju. – Uśmiechnął się, co dostrzegła w lusterku. – Teraz porozmawiamy z twoim ojcem, będziesz udawać skruszoną…

– Udawać? – przerwała mu.

– Nie oszukujmy się, nie jesteś skruszona. Jednak nie mogę psuć swojej reputacji przy twoim ojcu, a ty też nie chcesz, bym musiał wyciągnąć konsekwencje twojej głupoty. Twoja gra aktorska odegra tutaj kluczową rolę i pomoże nam obojgu – tłumaczył.

Uśmiechnęła się ironicznie tak, by mógł to zobaczyć w lusterku i przewróciła oczami. Nienawidziła, kiedy ktoś jej rozkazywał, a już na pewno nie on. Valentino, który myślał, że zdobędzie jej serce, że może ją poślubić bez żadnych konsekwencji. One nadejdą, i być może będzie żałował swojej decyzji.

– Ta cisza oznacza akceptację – powiedział po chwili. – Pamiętaj, Camilla, że twoje sztuczki nie działają i mnie nie oszukasz.

– Kto powiedział, że zamierzam cię oszukać – przerwała i zbliżyła usta do jego ucha. – Valentino. – musnęła wargami jego szyję, na co niekontrolowanie zadrżał.

Wcisnął gaz w podłogę, przez co ona wylądowała na swoim siedzeniu. Uśmiechnęła się. Zrobił to, bo wystraszył się swojej reakcji. Dobrze. Niech się boi swojego ciała, reakcji na jej dotyk, pomyślała.

***

Zajechali pod dom jej ojca, którego już nie miała ochoty oglądać. Zdradził ją tak samo jak ona jego, ale czy byli kwita?

Valentino otworzył jej drzwi auta, kiedy ona wahała się czy wysiadać. Nie miała na to ochoty i dobrze wiedziała, że nie potrafi grać skruszonej. Nie było jej ani trochę żal tego, co zrobiła, więc jak miała się przed nim kajać?

Chłopak wyciągnął ją, szarpiąc przy tym za nadgarstek mocniej, niż by musiał, bo przecież Cesare już na nich patrzył. Och… jak nie lubiła tego podziału w mafii, hierarchii i wysokiego ego facetów.

– Wróciła córka marnotrawna – powiedział, zbliżając się do nich. – Długo ci zajęło odnalezienie jej.

– Dobrze ją wyszkoliłeś – powiedział, szturchając Cam, by szła w stronę ojca.

– Oj… niektóre rzeczy ma się we krwi – powiedział i zaraz odchrząknął. – Chodźmy do mojego biura.

Wydawał się dziwnie dumny, a jednocześnie utrzymywał srogi wyraz twarzy. Cam miała nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Może ojciec nie odwrócił się od niej, może będzie miała w nim sojusznika. Jego jakiekolwiek wsparcie byłoby mile widziane.

Weszli do jego biura, a Cam natychmiast zajęła miejsce przy ścianie, by mieć najlepszy punkt obserwacyjny. Valentino udał, że nie spostrzegł jej zagrania, miała przecież nie bawić się w żadne gierki. Usiadł na krześle naprzeciw Cesare a , kiedy ten wyjął cygaro z szuflady. Położył je na blacie i uśmiechnął się w stronę młodego Dona.

– Co teraz zamierzasz? – zapytał go.

– Najrozważniej byłoby wysłać ją do Bangkoku, gdziekolwiek na ulicę, czy nie tak właśnie robimy? – Spojrzał ukradkiem na zdenerwowaną Camillę. Płonął w niej gniew, a policzki odcieniem równały się z włosami.

– Chcesz zerwać zaręczyny? – zapytał, rozsiadając się w fotelu, widząc, że Val się z nim droczy.

– To rozumie się samo przez się. Ale…– urwał, spoglądając na Cam. Wypięła pierś do przodu, a jej wzrok sugerował, że była gotowa go zabić. Rzucić się na niego jak dzikie zwierzę i udusić.

– Ale? – ponaglił go Cesare , odpalając cygaro.

– Szkoda by było zmarnować taki potencjał. Powiedz mi, czy szukałeś jakiejkolwiek kobiety tak długo? Czy któraś umie sztuki walki, posługiwać się bronią, jest tak przebiegła jak twoja córka?

– Nie. – Pokręcił głową. – Czego się spodziewałeś? Rosła wśród swoich braci, którzy chętnie dzielili się z nią swoją wiedzą.

– Właśnie. – Pstryknął palcami, jakby rozwiązał zagadkę. – Wie za dużo, żeby się jej pozbyć, ale wciąż nie mogę puścić płazem tej zniewagi.

– Więc? – ponaglał go Cesare, trochę zdenerwowany tymi podchodami.

Czekał na konkrety, w głębi duszy sprałby swoją córkę, ale na to było już za późno. Do jej ukarania był upoważniony tylko Valentino, przyszły mąż. Tego sojuszu akurat nie zamierzał zrywać. Ten chłopak z racji wieku był nieprzewidywalny. Cesare zawsze uważał, że im młodszy człowiek, tym bardziej żądny zemsty.

– Zastanowię się, do tego czasu pilnuj córkę – powiedział, wstał i podszedł do drzwi.

– To wszystko? – oburzyła się Cam.

– Tak. Czekaj w niepewności. – Uśmiechnął się przebiegle. – Do zobaczenia, Cesare.

Wyszedł. Zostawił ją z jedną wielką niewiadomą i… z ojcem.

Spojrzała na niego, gdy Val wyszedł. Czy ją ukarze, a może będzie z niej drwił?

– I co teraz? – zapytała, kiedy milczał. Już miała dosyć tej sytuacji. Nabroiła, oczywiście w ich mniemaniu, ona czuła się najmniej winna.

– Nic. Wracaj do pokoju. Masz z niego nie wychodzić, dopóki nie wróci Valentino z decyzją.

– Zamkniesz mnie tam? – oburzyła się.

– Jeśli będę musiał – powiedział, po czym wskazał na drzwi. Camilla mogłaby zbierać szczękę z podłogi. Pierwszy raz spotyka się z tym, by czekać na decyzję o czyjejś zagładzie. Już nie była pewna, czy Valentino potraktuje ją ulgowo. Być może wydała na siebie wyrok.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: