Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Grecka widokówka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 marca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Grecka widokówka - ebook

Anna Wrocławska - mieszkanka Gdańska, psycholog, bibliofil, miłośniczka podróży, morza, filozofii. Autorka książek psychologiczno-pedagogicznych: "Jak pies wpływa na rozwój dziecka?", "Twórcza dogoterapia – O psie bez psa", "Kraina bajek – wierszyki i opowiadania terapeutyczne". Wydała także tomik poezji "Greckie wspomnienie", w którym zabiera czytelników do Grecji śladami swoich wspomnień. Wiersze publikuje także w czasopiśmie artystyczno-literackim „Bezkers” oraz w almanachach "Zwierzenia zwierza i Muślin". Współautorka czasopisma „Zajęcia z Psem” oraz autorka licznych artykułów z zakresu psychologii i dogoterapii.

Klara porzuca spokojne i ustabilizowane życie, aby zamieszkać na ukochanej Krecie. Kupuje bilet w jedną stronę i wyjeżdża. Jednak życie to nie greckie wakacje. Losy bohaterki rozbawią oraz wzruszą, to książka o miłości, spełnianiu marzeń i szukaniu swojego miejsca na ziemi. A wszystko to w pięknej greckiej scenerii niczym widokówka.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8159-927-6
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział I

W powietrzu unosił się zapach anyżu, a kostki lodu zadzwoniły cicho, gdy uniosłam szklankę do ust. Oczami wyobraźni spacerowałam po pięknej plaży, słyszałam szum fal i podziwiałam błękit nieba zlewający się z lazurem wody. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Leniwie poszłam otworzyć i już po chwili trzymałam w objęciach mojego wielkiego psa. Uwolniwszy się od zwierzaka, przywitałam się także z Zuzką, przyjaciółką, z którą przyjaźniłam się od ponad dwudziestu lat. A że przyjaźniła się także z moim psem, i to z wzajemnością, zawsze mogłam na nią liczyć i podrzucić jej go na czas moich greckich wycieczek. Choć niestety jedna z nich właśnie dobiegła końca i teraz pocieszałam się, popijając ouzo.

– Opowiadaj, jak było. Czy poderwałaś jakiegoś przystojnego Greka? – jazgotała podekscytowana Zuzka, jakby to ona, a nie ja, wróciła właśnie z wakacji.

– Cudownie – odpowiedziałam rozmarzona i myślami znów przeniosłam się na plażę. Zobaczyłam, jak moje ślady stóp na piasku potargał psotliwy wiatr, niemal usłyszałam szum fal i gwar cykad. Pod moimi powiekami wciąż spało wspomnienie.

– I tyle… Ej, Klaro, opowiadaj!

– Już ci opowiadam. Ouzo?

Nie czekając na odpowiedź, po chwili postawiłam przed nami dwie pełne szklanki.

– Zakochałam się – szepnęłam cicho.

– W kim? Jaki on jest?

– Zakochałam się w Grecji – odrzekłam ze stoickim spokojem.

– Ale trzymasz w napięciu. Przystojny Grek, prawda? Widzę, jak świecą ci się oczy.

Zamyśliłam się. Bezwiednie zaczęłam układać na stertę rachunki wyciągnięte ze skrzynki na listy. Na górze położyłam pocztówkę z Grecji, którą sama sobie wysłałam. Przeciągnęłam palcami po stole, strzepując niewidzialne okruszki.

– Zakochałam się w Grecji, nie w Greku. A dokładnie to w Krecie: w jedzeniu, pięknych widokach, trąbieniu na ulicy, zapachu ziół, unoszącym się nad łąkami, w bugenwilli, serdeczności mieszkańców tej uroczej wyspy. I jeszcze w kolumienkach, słońcu, mythosie oraz…

– Klaro, nie żartuj sobie ze mnie – zaśmiała się Zuzka.

– Ja nie żartuję. Całym sercem czuję, że tam jest mój dom. I już od kilku lat marzyłam, żeby tam zamieszkać. Nawet przed twoim przyjściem kupiłam bilet w atrakcyjnej cenie. Lecę do Grecji już za tydzień.

– Szalona to ty jesteś. A kiedy wracasz? Bo pewnie podrzucisz mi psa.

– Kupiłam bilet w jedną stronę – powiedziałam pełna obaw, jakbym sama nie wierzyła w to, co mówię. – A Amadeusza zabieram ze sobą. Pomożesz mi się pakować?

Tego wieczoru Zuzka wypiła więcej niż zwykle, ja także. Czułam, że moje życie wywróci się do góry nogami. Nie wiem, co mnie podkusiło, aby spokojne, ustabilizowane życie pani psycholog zamienić na wielką niewiadomą, która miała nastać za siedem dni.

Lecz najpierw trzeba było przeżyć aktualny poranek, gdyż kiedy wstałam, jeszcze chlupotało mi w głowie. Szybki prysznic, mocna kawa i spacer, to dobrze mi zrobi, pomyślałam, pełna optymizmu i wiary w cuda. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że nie zrobi. W drodze powrotnej złapała mnie burza. Wzięłam ze sobą torbę z oliwkami, oliwą oraz suszonym groszkiem i poszłam odwiedzić rodziców, by obdarować ich przywiezionymi prezentami.

– I jak było? Opowiadaj – ponaglał tata.

Rozsiadł się wygodnie w dużym fotelu, wiedział, że o greckich wyprawach mogę mówić bez końca. Zaczęłam opowiadać, że po raz kolejny byłam na tych samych plażach, odwiedziłam moje ulubione kawiarnie, wypiłam dużo ouzo, przytyłam trzy kilogramy, od baklawy i mythosa. I że już tęsknię za ukochaną Kretą, zapachem ziół w powietrzu i słońcem. Po tych słowach moje oczy zaszkliły się, więc nagle zamilkłam. Wypiłam kolejną kawę, oglądaliśmy zdjęcia i wiedziałam, że teraz albo nigdy. Chrząknęłam dwa razy i jak zza ściany usłyszałam swój głos:

– Wyjeżdżam do Grecji, zamieszkam na Krecie – powiedziałam nagle.

– To super – odpowiedziała mama. – Będziemy mieli gdzie jeździć na wakacje.

Powiedziała to z takim optymizmem, jakby było to całkiem naturalne i oczywiste, że ich córka po prostu z dnia na dzień rzuci wszystko i zacznie nowe życie.

– Jadę za tydzień. Muszę się jeszcze spakować i wynająć swoje mieszkanie. Koniecznie muszę znaleźć jakiś mały domek, w którym zamieszkam na mojej wyspie. Gabinet zaś zamknę, będę pracowała zdalnie, książki wyślę pocztą i bardzo was kocham, i już tęsknię – wyrecytowałam prawie na pamięć, gdyż taką wypowiedź układałam sobie w głowie już od wielu lat, od pierwszej wizyty na hellenistycznej ziemi.

Zapadła niezręczna cisza.

– Ja tylko żartowałam – powiedziała mama, a ja zobaczyłam, że jej optymizm nagle rozpuścił się niczym kostki lodu w szklance z ouzo.

– Ja nie. Pomożecie mi? – zapytałam szeptem, jakby bojąc się, że powiem za dużo.

– Pomożemy – odpowiedział tata. – Ale pamiętaj, że jak coś będzie nie tak, będziesz nieszczęśliwa czy zapragniesz wrócić, zawsze możesz na nas polegać. A teraz szkoda czasu, idę po komputer, trzeba znaleźć ci jakiś domek, przecież nie będziesz spała na leżaku na plaży, choć kto cię tam wie. – Zachichotał, zadowolony ze swego żartu.

Ja też się uśmiechnęłam na wspomnienie plażowych leżaków, które mają drugie życie w nocy.

– Tak, tak, pomożemy – powtarzała mama, choć widziałam, że jej myśli powędrowały gdzieś daleko.

W końcu już czas ułożyć sobie życie, mając ponad trzydzieści lat, psa, klientów z kłopotami i cichą ambicję, że kiedyś napiszę książkę. Chyba też podświadomie próbowałam zrobić coś wielkiego, czego nie potrafiłam nazwać. Tak jak moja siostra, która była wspaniałym i podziwianym muzykiem, szkoda tylko, że tak zapracowanym, że od tygodnia nie miała czasu do mnie oddzwonić, abym mogła podzielić się z nią moim nowym pomysłem na życie.

Klik, klik, klik. Klikaliśmy tak długo, że powoli zbliżał się wieczór, a ja wciąż nie mogłam znaleźć nowego domu. To było nieco oczywiste, gdyż ludzie przygotowują się do wyjazdu całymi miesiącami, mają agentów nieruchomości, latają w tę i z powrotem, oglądając domy, szukając pracy. Lecz to nie dla mnie. Jeśli nie zdecyduję się w jednej chwili, znów będę zwlekała, rozmyślę się, przeminą kolejne lata, przelecą gdzieś niczym piasek między palcami, gdy bezwiednie przesypuję go, wpatrzona w dal i zasłuchana w szum fal. A życie przeminie na snuciu marzeń. Może więc lepiej jest żałować, że się coś zrobiło, niż nie zrobiło. Teoretycznie, gdyż jakoś nigdy nie robiłam nic spontanicznie. No raz w życiu, pod wpływem impulsu kupiłam świnkę morską, która była chora i po tygodniu leżała sztywna z uniesionymi do góry łapkami.

– A ten? Zobacz, ma trzy pokoje, przytulną, lecz małą i starodawną kuchnię, taras i kałużę – mówił podekscytowany tata. Poczułam, jak moje serce zaczęło bić nieco szybciej, udzielił mi się jego entuzjazm.

– Dla mnie bomba, nawet wiem, gdzie to jest. To ten stary dom niedaleko restauracji Janisa. Daj telefon, dzwonię. – Dobrze, że moją twarz okrywały letnia opalenizna i liczne piegi. Dzięki temu nikt nie zauważył moich rumieńców.

Trzy głębokie wdechy i wydechy, wystukałam numer, a po chwili usłyszałam w słuchawce głośne i zdecydowane kalispera. Podskoczyłam z wrażenia, łamiąc sobie głowę i język, spytałam po grecku, czy ogłoszenie jest aktualne. Miałam ogromne szczęście, gdyż dom był dostępny od zaraz. Tylko Greka nie zdziwiło, że można wynająć dom przez internet, oglądając obrazki, ustalając szczegóły w jednym mailu. I za to ich kocham.

Byłam podekscytowana, ale obawiałam się, że z polskim mieszkaniem nie będzie tak łatwo. Choć jest nowe, w świetnej dzielnicy, blisko plaży, to miałam złe przeczucia. Za to nie miałam zrobionych zdjęć mieszkania, a walizka z wakacyjnej wyprawy leżała rozwalona pośrodku przedpokoju, kwiatki poschły, a szafki pokryte były kurzem sentymentu. Nie było więc mowy o wezwaniu kogoś od nieruchomości lub wpuszczeniu potencjalnych najemców. Ale od czego są przyjaciele? Może ktoś ze znajomych się rozwodzi albo chociaż rozstaje na jakiś czas. W końcu co trzecie małżeństwo się rozpada – była iskierka nadziei. Na moje szczęście rozwodzi się znajoma znajomego i na wczoraj potrzebuje mieszkania. Podejrzewam, że na jej nieszczęście, ale co tam, piszę krótkiego maila i gotowe.

Burza, która mnie spotkała, gdy wracałam do domu, utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie klimat dla mnie. Pomyślałam, że utopię się w kieliszku z wodą, jak bezbronna cykada, gdy przyjdzie ulewa jesienna. Spojrzałam w górę, nad moją głową było stalowogranatowe niebo, ulice opustoszały, nawet mój pies nie miał ochoty na spacer, taka psia pogoda. Z uczuciem ulgi przekręcałam zamek w drzwiach, marząc o ciepłym kakao. Usiadłam w fotelu, grzejąc dłonie o kubek – czegoś musiałam się trzymać. Kubek, hm, zawsze to coś. Zziębnięta i otulona kocem, poddałam się rozmyślaniom. Za tydzień o tej porze będę widziała z okna stary port w Chanii, wysoką i dumną latarnię morską, dającą znać marynarzom, którędy wiedzie droga do domu.

Już od rana czekało mnie sporo pracy. Miałam do spakowania prawie dwa tysiące książek oraz kolumienki przywożone z wakacji. Czułam się, jakbym pakowała i zawoziła drewno do lasu, bo jakież to oczywiste, aby do Grecji przywozić greckie kolumienki. Dzień po dniu sterta kartonów rosła wokół mnie. Panowie z firmy przewozowej patrzyli na mnie jak na osobę niespełna rozumu. Chyba wiem, co sobie myśleli, ale też nie powiem głośno, bo pewnie za koszty tej przesyłki mogłabym spędzić naprawdę wyjątkowe wakacje na jakiejś rajskiej wyspie.

W piątkowy poranek rozejrzałam się po mieszkaniu. Puste parapety, regały, na których stały książki, teraz wyglądały smutno, jakby uszło z nich życie. Domykając szafę na ubrania, usłyszałam zgrzyt starych zawiasów, których celowo nigdy nie naoliwiłam. Uwielbiałam ten odgłos, pewnie w przeciwieństwie do moich sąsiadów. Westchnęłam cicho, zamknęłam za sobą drzwi, odwróciłam się jeszcze, mając dziwne wrażenie, że czegoś nie wzięłam, że zapomniałam o czymś ważnym. A może zapomniałam o kimś ważnym? Wiedziałam, że ktoś powinien być tu ze mną, ale nie potrafiłam odpowiedzieć kto. Czułam, że powinien być tu ktoś, za kim już tęsknię, mimo że miałam dziwne wrażenie, że jeszcze tej osoby nie znam. Chwyciłam torebkę i niewielką walizkę i chwiejnym krokiem wyszłam z budynku, by ruszyć przed siebie. By wrócić do domu, do mojego miejsca na Ziemi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: