Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Habsburgowie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 maja 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
70,00

Habsburgowie - ebook

Habsburgowie zaliczali się do najważniejszych dynastii Europy, byli pierwszymi władcami, których posiadłości obejmowały cały świat. Osiągnęli wielkość dzięki szczęściu i sile. Rządzili nieprzerwanie Świętym Cesarstwem Rzymskim po 1273 roku i niemal bez przerwy od 1438 aż do upadku cesarstwa w 1806 roku.

Wczesne dzieje rodu przypominają dreszczowce, w których fakty mieszają się ze spekulacjami, sięgają bowiem V wieku naszej ery i prowadzą przez tajemniczą alzacką rodzinę Etichonidów do francuskich Merowingów, których mitycznym protoplastą był Kwinotaur czyli byk z pięcioma rogami.

W XIII wieku Habsburgowie uzyskali znaczne obszary w Europie Środkowej, odpowiadające z grubsza terytorium dzisiejszej Austrii i Słowenii. Następnie, w okresie zaledwie pół wieku, poczynając od lat siedemdziesiątych XV wieku, posiadłości Habsburgów znacznie się powiększyły – aby objąć Niderlandy, Hiszpanię, Czechy, Węgry i większą część dzisiejszych Włoch. Najcenniejszą zdobyczą stanowiła Hiszpania, ponieważ wraz z nią przyszedł Nowy Świat i przedsięwzięcia kolonialne obejmujące Ocean Spokojny i Azję. Posiadłości Habsburgów były pierwszym imperium, nad którym nigdy nie zachodziło słońce.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16638-7
Rozmiar pliku: 6,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WPRO­WA­DZE­NIE

Wpro­wa­dze­nie

Biblio­teka Cesar­ska

Hofburg był pała­cem zimo­wym Habs­bur­gów, a obec­nie jest jedną z głów­nych atrak­cji tury­stycz­nych Wied­nia. Dorożki wiozą zwie­dza­ją­cych pod jego łukami, a następ­nie – przez wąskie uliczki sąsied­niego sta­rego mia­sta. Tłumy prze­ci­skają się alej­kami, nie­rzadko nie zwa­ża­jąc nawet na ruch uliczny, gdy zoba­czą białe nosy lipi­cań­skich koni w staj­niach. Poza kry­tym zie­lo­nym dachem skrzy­dłem św. Michała, wybu­do­wa­nym w XIX wieku, wnę­trze pałacu nie wygląda szcze­gól­nie impo­nu­jąco, gdyż skła­dają się na nie kolejne dzie­dzińce, wyko­rzy­sty­wane obec­nie jako par­kingi, z ota­cza­ją­cymi je fasa­dami w przy­tłu­mio­nym baro­ko­wym stylu.

Hofburg, dawna rezy­den­cja cesar­ska w Wied­niu. Źró­dło: Shut­ter­stock/hans eng­bers.

Przy­naj­mniej dzi­siaj Hofburg jest dobrze utrzy­many. Foto­gra­fie i prze­zro­cza sprzed 1918 roku, kiedy na­dal był on „pała­cem użyt­ko­wym”, uka­zują odpa­da­jące tynki, popę­kane ściany i roz­bite okna. Przez więk­szą część swo­jej histo­rii Hofburg był pla­cem budowy. Kolejni cesa­rze doda­wali nowe skrzy­dła, burząc ele­menty utrud­nia­jące reno­wa­cję, i wyko­rzy­sty­wali raczej kamień niż drewno. Aż do XVII wieku Hofburg miał też istotne zna­cze­nie dla obrony mia­sta i przy­le­gał do murów obron­nych Wied­nia. Turcy osmań­scy po raz ostatni oble­gli mia­sto w 1683 roku. Po ich klę­sce habs­bur­scy cesa­rze mogli wresz­cie zacząć postrze­gać Hofburg jako pałac i miej­sce dwor­skich cere­mo­nii, a nie ufor­ty­fi­ko­waną rezy­den­cję.

W sercu Hofburga znaj­duje się tak zwany Stary Zamek (Alte Burg). Pod­czas rekon­struk­cji pałacu w XVII i na początku XVIII wieku został on cał­ko­wi­cie zabu­do­wany i dzi­siaj widać bar­dzo nie­wiele śla­dów jego ory­gi­nal­nej bryły. Wznie­siony w pierw­szej poło­wie XIII wieku Stary Zamek był masyw­nym kamien­nym bastio­nem o dużej powierzchni z czte­rema wie­żami, z któ­rych każdą pokry­wał spa­dzi­sty dach ozdo­biony zwień­cze­niami. Mimo roz­mia­rów wnę­trze Sta­rego Zamku było posępne. Goście skar­żyli się na wewnętrzny dzie­dzi­niec, nie­do­sta­tecz­nie sze­roki, aby wóz mógł zawró­cić, cia­sne kom­naty, zatę­chłe klatki scho­dowe i brak gobe­li­nów na ścia­nach. Ale celem obiektu nie było olśnie­wa­nie prze­py­chem wnętrz. Miał on groź­nie góro­wać nad mia­stem i naj­bliż­szą oko­licą, dając świa­dec­two potęgi¹.

Stary Zamek stał się pierw­szą wizy­tówką Habs­bur­gów. Począt­kowo była to dyna­stia środ­ko­wo­eu­ro­pej­ska, a ich zie­mię rodową sta­no­wiła Austria. Nato­miast w XVI i XVII wieku byli rów­nież wład­cami Hisz­pa­nii i posia­dło­ści hisz­pań­skich w Nider­lan­dach, we Wło­szech i w Nowym Świe­cie. Choć pod wzglę­dem mili­tar­nym prze­sta­rzały, wzór Sta­rego Zamku był powie­lany w wiel­kich rezy­den­cjach, które Habs­bur­go­wie albo zama­wiali, albo odbu­do­wy­wali w Hisz­pa­nii – w Toledo i Madry­cie – i został prze­wie­ziony do obu Ame­ryk. W Mek­syku blok­hauz z czte­rema wie­żami był oznaką wła­dzy spra­wo­wa­nej przez pierw­szych kró­lew­skich guber­na­to­rów – ludzie pod­lejsi musieli się zado­wo­lić dwiema wie­żami. W Świę­tym Cesar­stwie Rzym­skim, któ­rym Habs­bur­go­wie rzą­dzili jako cesa­rze, a które zaj­mo­wało w przy­bli­że­niu obszar dzi­siej­szej Austrii, Nie­miec i Repu­bliki Cze­skiej, ambitni ksią­żęta także budo­wali czte­ro­wie­żowe warow­nie, aby demon­stro­wać w ten spo­sób wła­sny pre­stiż².

Habs­bur­go­wie byli pierw­szymi wład­cami, któ­rych posia­dło­ści obej­mo­wały cały świat, i osią­gnęli wiel­kość dzięki szczę­ściu i sile. W XVI wieku czte­ro­wie­żowa warow­nia była oznaką ich fizycz­nego pano­wa­nia nad czę­ścią Europy i, repro­du­ko­wana za oce­anem, świa­dec­twem glo­bal­nej domi­na­cji. Był to nato­miast tylko jeden z sym­boli, któ­rymi posłu­gi­wali się Habs­bur­go­wie, ponie­waż postrze­gali oni swoją potęgę zarówno jako coś, do czego byli pre­de­sty­no­wani, jak i część boskiego porządku, zgod­nie z któ­rym urzą­dzony został świat. Wyma­gało to sub­tel­niej­szej sym­boliki niż groźba zawarta w kamie­niu.

Prze­bu­dowa Hofburga na początku XVIII wieku, pod­czas któ­rej znik­nął osta­tecz­nie z hory­zontu Stary Zamek, obej­mo­wała wznie­sie­nie Biblio­teki Dwor­skiej (Hofbi­blio­thek). Wcze­śniej cesar­ski księ­go­zbiór znaj­do­wał się w opusz­czo­nym opac­twie w Wied­niu, w skrzy­dle pry­wat­nego pałacu i drew­nia­nym budynku w cie­niu Sta­rego Zamku (przy dzi­siej­szym Jose­fsplatz). Biblio­te­ka­rze skar­żyli się na wil­goć, kurz z ulicy, nie­do­sta­teczne oświe­tle­nie i nie­bez­pie­czeń­stwo pożaru. Ale dopiero za dłu­giego pano­wa­nia Karola VI (1711–1740) Biblio­teka Cesar­ska zna­la­zła stałą sie­dzibę w miej­scu znaj­du­ją­cym się bez­po­śred­nio na połu­dnie od nie­gdy­siej­szego Sta­rego Zamku³.

Nowy budy­nek biblio­teki powstał w latach dwu­dzie­stych XVIII wieku i dzi­siaj wygląda mniej wię­cej tak, jak chciał cesarz Karol VI. Około 200 tysięcy ksiąg i ręko­pi­sów spo­częło na pół­kach w jed­nej sali mają­cej 75 metrów dłu­go­ści. Do tego czasu zbiór obej­mo­wał dzieła z zakresu teo­lo­gii, histo­rii Kościoła, prawa, filo­zo­fii, fizyki i mate­ma­tyki oraz mnó­stwo ręko­pi­sów w języku grec­kim, łaciń­skim, syryj­skim, ara­mej­skim i kop­tyj­skim. Karol otwo­rzył swoją biblio­tekę dla uczo­nych, cho­ciaż musieli oni sta­rać się o pozwo­le­nie, a godziny odwie­dzin ogra­ni­czały się do poran­ków. W zamian za ten akt szczo­dro­bli­wo­ści cesarz nało­żył poda­tek na gazety. Wpro­wa­dzony z początku tym­cza­sowo, aby pokryć koszty budowy, stał się wkrótce podat­kiem sta­łym prze­zna­czo­nym rze­komo na przy­szłe nabytki. Od dru­ka­rzy wyma­gano też, aby prze­ka­zy­wali biblio­tece egzem­pla­rze wszyst­kich ksią­żek, które skła­dali. Ponie­waż jed­nak wielu z nich parało się rów­nież por­no­gra­fią, od tego obo­wiązku czę­sto się uchy­lano⁴.

Pośrodku biblio­teki stoi natu­ral­nej wiel­ko­ści mar­mu­rowy posąg Karola VI przed­sta­wio­nego jako Her­ku­les Musa­ge­tes (Her­ku­les prze­wod­nik Muz). Skle­pie­nie uka­zuje apo­te­ozę cesa­rza, czyli wynie­sie­nie do nieba, i sławi jego osią­gnię­cia ale­go­rycz­nymi posta­ciami. W odróż­nie­niu od wize­runku Geo­rge’a Washing­tona, któ­rego apo­te­oza jest uka­zana w rotun­dzie ame­ry­kań­skiego gma­chu Kapi­tolu, ze skle­pie­nia nie spo­gląda na nas sam Karol. Cesarz na­dal żył, kiedy arty­sta roz­po­czął swoją pracę, i nie dostą­pił jesz­cze nie­biań­skiej chwały. Czeka na niego nato­miast szy­bu­jąca postać trzy­ma­jąca wie­niec lau­rowy, co nie pozo­sta­wia żad­nych wąt­pli­wo­ści, że pod koniec życia Karol znaj­dzie się w towa­rzy­stwie anio­łów i zasią­dzie pośród nich w nie­bie.

Do mar­mu­ro­wego posągu Karola VI dołą­czyło jesz­cze 16 – przed­sta­wia­ją­cych habs­bur­skich cesa­rzy, kró­lów i arcy­ksią­żąt, poczy­na­jąc od trzy­na­sto­wiecz­nego króla Rudolfa, a koń­cząc na Karolu II, królu Hisz­pa­nii, który zmarł w 1700 roku. Mar­mu­rowe posągi są bar­dzo kosz­towne, więk­szość zabrano więc z maga­zy­nów i ogro­dów Hofburga. Z cza­sem dodano lub pod­mie­niono posągi z innych cesar­skich pała­ców. Naj­wcze­śniej­szy histo­ryk Biblio­teki Cesar­skiej oce­niał pier­wotny wybór kry­tycz­nie, ponie­waż uwa­żał, że zbyt wiele z 16 posą­gów nawią­zuje do habs­bur­skich wład­ców, któ­rzy nie prze­ja­wiali nad­mier­nego zain­te­re­so­wa­nia stu­diami i nauką. Naj­wy­raź­niej wyobra­żał sobie, że biblio­teka powinna mieć coś wspól­nego z książ­kami i wie­dzą. Ale to była Biblio­teka Dwor­ska i jej cel był inny: miała gło­sić prze­sła­nie o Habs­bur­gach i ich miej­scu w boskim porządku wszech­świata⁵.

Cały wystrój biblio­teki, w tym skle­pie­nie, malo­wi­dła ścienne i ume­blo­wa­nie, mówi o wiel­ko­ści Habs­bur­gów i ich nie­ogra­ni­czo­nej potę­dze. W związku z tym cztery wiel­kie glo­busy Ziemi i nieba, które stoją pod cen­tralna kopułą, są meta­fo­rami zasięgu habs­bur­skich ambi­cji. Po bokach wszyst­kich pó­łek z książ­kami wzno­szą się podwójne filary, a motyw ten jest widoczny w całej kon­struk­cji biblio­teki, zwłasz­cza w zło­co­nych kolum­nach z bia­łego mar­muru w każ­dym końcu sali, jak rów­nież na zewnętrz­nej fasa­dzie. Sym­bo­li­zują one Słupy Her­ku­lesa i habs­bur­ską dewizę „Wciąż dalej”, a zatem pano­wa­nie, któ­rego nie ogra­ni­cza geo­gra­fia fizyczna. Wyżej, na fre­sku apo­te­ozy, przed­sta­wione zostały uno­szące się trzy kla­syczne bogi­nie trzy­ma­jące sztan­dar z napi­sem AEIOU. Ten akro­stych może mieć wiele zna­czeń – uczeni suge­ro­wali, że da się przed­sta­wić nawet 300 roz­wią­zań i kom­bi­na­cji – nato­miast wszyst­kie wska­zują na wiel­kość austriac­kich Habs­bur­gów, dla­tego naj­czę­ściej odczy­tuje się go jako „Austria ma rzą­dzić całym świa­tem” (łac. _Austria Est Impe­rare Orbi Uni­ver­sae_, niem. _Alles Erdre­ich Ist Österreich Unter­tan_)⁶.

Nie była to jed­nak wizja świa­to­wej domi­na­cji zako­rze­niona w spra­wo­wa­niu wła­dzy poli­tycz­nej i prze­mocy fizycz­nej. Karol uka­zany jest w swo­jej biblio­tece jako patron nauki i sztuki, a nie wojow­nik nasta­wiony na pod­bój. Apo­te­oza sławi cnoty cesa­rza – jego wspa­nia­ło­myśl­ność, sławę, splen­dor i nie­złom­ność. Alu­zją do jego oręż­nych zwy­cięstw jest trój­głowy pies Cer­ber, przy­gnie­ciony sto­pami Her­ku­lesa, poza tym jed­nak mili­tarne doko­na­nia władcy zostały pomi­nięte. Karol chciał być sła­wiony przede wszyst­kim jako orę­dow­nik pokoju i opie­kun nauki. _Trompe l’oeil_ pod rotundą uka­zuje reali­styczne postaci pod­czas roz­mowy, a każda kiść repre­zen­tuje gałąź wie­dzy, któ­rej Karol dał życie – ana­to­mię, arche­olo­gię, bota­nikę, hydrau­likę, heral­dykę, numi­zma­tykę, a nawet gno­mo­no­lo­gię, czyli sztukę kon­stru­owa­nia zega­rów sło­necz­nych.

Ten sam histo­ryk, który wyobra­żał sobie, że biblio­teka to tylko książki, uznał rów­nież rotundę i fre­ski za jej ale­go­rię. Może tak być, lecz tego typu środki arty­stycz­nego wyrazu w epoce baroku zawie­rały czę­sto kilka ukry­tych prze­słań. Z posą­gami habs­bur­skich cesa­rzy i wodzów, powta­rza­ją­cymi się podwój­nymi fila­rami i pomy­słowo umiesz­czo­nymi glo­bu­sami biblio­teka i jej wypo­sa­że­nie są rów­nież ale­go­rią nie­ogra­ni­czo­nego i ponad­cza­so­wego pano­wa­nia dyna­stii habs­bur­skiej. Ale – zgod­nie z prze­sła­niem zawar­tym na fre­skach – świat, do któ­rego dąży dyna­stia, nie ogra­ni­cza się jedy­nie do Ziemi, lecz obej­muje także trans­cen­dentny wymiar wie­dzy i dzia­łal­ność naukową. Podob­nie jak akro­stych AEIOU żadne poje­dyn­cze wyja­śnie­nie nie oddaje zło­żo­no­ści habs­bur­skiej misji ani nie wyczer­puje jej moż­li­wo­ści⁷.

Wyobra­że­nie Habs­bur­gów o ich roli w świe­cie kształ­to­wało się stop­niowo, a różne epi­zody w histo­rii dyna­stii rodziły nowe aspi­ra­cje, z któ­rych wszyst­kie zostały wple­cione w jeden wątek zało­żeń ide­olo­gicz­nych. Począt­kowo był on postrze­gany w kate­go­riach reli­gij­nych. W XIII wieku król Rudolf z Habs­burga (panu­jący w latach 1273–1291) był znany jako łupieżca kościo­łów i pro­fa­na­tor klasz­to­rów, nato­miast już dwa albo trzy dzie­się­cio­le­cia po jego śmierci zaczęła krą­żyć legenda, że pew­nego dnia Rudolf natknął się na księ­dza spie­szą­cego z sakra­men­tem świę­tym (eucha­ry­stią) do cho­rego i oddał mu swo­jego konia. Ta opo­wieść była powta­rzana i upięk­szana w ciągu następ­nych stu­leci, tak że w zamian za konia Rudolf otrzy­mał ziem­ską koronę, a pod­czas koro­na­cji dostą­pił mistycz­nego namasz­cze­nia eucha­ry­stycz­nym chle­bem i winem. Wyko­rzy­sty­wano także wer­sety biblijne, aby poka­zać, że w zamian za pomoc w dostar­cze­niu hostii potom­ko­wie Rudolfa sami byli umac­niani przez eucha­ry­stię zgod­nie z boskim pla­nem wyło­żo­nym w Sta­rym Testa­men­cie⁸.

Cześć dla hostii sta­no­wiła samo serce reli­gij­no­ści dyna­stii habs­bur­skiej, prze­ja­wia­jąc się w pro­ce­sjach, piel­grzym­kach i świę­tach kościel­nych. Każdy ksiądz napo­tkany przez Habs­burga mógł liczyć na to, że otrzyma konia albo powóz. Pod­czas spo­rów reli­gij­nych w XVI i XVII wieku zna­cze­nie i waż­ność eucha­ry­stii były kwe­stio­no­wane przez pro­te­stan­tów. Prze­sadny sza­cu­nek dla hostii oka­zy­wany przez kolej­nych habs­bur­skich wład­ców sta­no­wił sym­bol ich odda­nia Kościo­łowi kato­lic­kiemu i nie­usta­ją­cej służby jako boskich narzę­dzi na ziemi. Nawet w ostat­nich latach impe­rium habs­bur­skiego zwią­zek dyna­stii z eucha­ry­stią na­dal się utrzy­my­wał, przy­po­mi­nany nie tylko w obrzę­dach reli­gij­nych, lecz także w kon­tek­stach bar­dziej przy­ziem­nych. Popro­szony w 1912 roku o tro­feum dla szwaj­car­skiego klubu strze­lec­kiego cesarz Fran­ci­szek Józef posłał figurkę Rudolfa zsia­da­ją­cego z konia, aby wypra­wić księ­dza w drogę⁹.

Habs­bur­go­wie rzą­dzili nie­prze­rwa­nie Świę­tym Cesar­stwem Rzym­skim po 1273 roku i nie­mal bez prze­rwy od 1438 aż do upadku cesar­stwa w 1806 roku. Święte Cesar­stwo Rzym­skie zostało usta­no­wione przez Karola Wiel­kiego w 800 roku naszej ery, lecz było uwa­żane za kon­ty­nu­ację cesar­stwa rzym­skiego ze sta­ro­żyt­no­ści kla­sycz­nej. Począt­kowo nazy­wano je po pro­stu Cesar­stwem Rzym­skim, przy­miot­nik „Święte” został dodany w XIII wieku, ale ni­gdy nie był kon­se­kwent­nie uży­wany. Święte Cesar­stwo Rzym­skie zostało odtwo­rzone w X wieku jako impe­rium przede wszyst­kim nie­miec­kie, ale to nie umniej­szało pre­stiżu zwią­za­nego z tytu­łem cesar­skim. Władca na­dal miał być postrze­gany jako bez­po­średni następca sta­ro­żyt­nych impe­ra­to­rów rzym­skich, będąc swego rodzaju odpo­wied­ni­kiem papieża w Rzy­mie, i posia­dał auto­ry­tet, który wywyż­szał go ponad wszyst­kich innych monar­chów. Śre­dnio­wieczne pro­roc­twa, które zapo­wia­dały zbli­ża­jącą się walkę pomię­dzy anio­łami a uczniem dia­bła, Anty­chry­stem, i gło­siły, że „ostatni cesarz” zapo­cząt­kuje tysiąc­le­cie poboż­nych rzą­dów, doda­wały bla­sku god­no­ści cesar­skiej. Na tym opie­rali się Habs­bur­go­wie, uwy­pu­kla­jąc swoją rolę w nad­cho­dzą­cej apo­ka­lip­sie. Cesarz Mak­sy­mi­lian I (panu­jący jako król w latach 1486–1508 i jako cesarz od 1508 do 1519 roku), zama­wia­jąc swój por­tret, pole­cił, aby nadano mu rze­kome rysy ostat­niego cesa­rza, który zgod­nie z prze­po­wied­niami powi­nien mieć „wynio­słe czoło, wyso­kie brwi, sze­ro­kie oczy i orli nos”¹⁰.

Od ostat­niego cesa­rza ocze­ki­wano, że nie tylko zmie­rzy się z Anty­chry­stem, lecz rów­nież pokona Tur­ków, wyzwoli Istam­buł (Kon­stan­ty­no­pol) spod ich jarzma i uwolni święte mia­sto (Jero­zo­limę) od muzuł­mań­skich rzą­dów. Kolejni cesa­rze gło­sili swoje zaan­ga­żo­wa­nie w kru­cjatę prze­ciwko nie­wier­nym, dzięki czemu mogliby nie tylko speł­nić pro­roc­two, lecz także zade­mon­stro­wać swój pry­mat w świe­cie chrze­ści­jań­skim i odda­nie ide­ałom rycer­sko­ści. W habs­bur­skiej wyobraźni do wojny prze­ciwko nie­wier­nym dołą­czyła w XVI wieku walka z here­zją. Kolejni habs­bur­scy cesa­rze i władcy prze­ciw­sta­wiali się sze­rze­niu dok­tryn pro­te­stanc­kich, które pod­wa­żały auto­ry­tet Kościoła kato­lic­kiego. W cere­mo­niale reli­gij­nym Habs­bur­gów hisz­pań­skich misję oczysz­cza­nia wiary wyzna­czało w takim samym stop­niu aran­żo­wane z teatralną oprawą pale­nie here­ty­ków, jak i osten­ta­cyjne odda­nie eucha­ry­stii.

W ramach ogól­nego odro­dze­nia nauki i sztuki, zna­nego jako rene­sans, nasi­liło się w XV i XVI wieku zain­te­re­so­wa­nie tek­stami kla­sycz­nymi. Rene­san­sowi znawcy lite­ra­tury, czyli huma­ni­ści, szu­kali inspi­ra­cji i wska­zó­wek w sta­ro­żyt­nym Rzy­mie. Wielu zapo­ży­czyło z rzym­skiej sta­ro­żyt­no­ści wiarę w hie­rar­chicz­nie usta­no­wiony porzą­dek pod egidą cesa­rza, któ­rego zada­niem było roz­strzy­ga­nie spo­rów pomię­dzy wład­cami i zapro­wa­dze­nie rzą­dów pokoju. Huma­ni­ści czę­sto postrze­gali Habs­bur­gów jako wyjąt­kowo przy­spo­so­bio­nych dzięki god­no­ści cesa­rza do przy­wró­ce­nia porządku i har­mo­nii. Mówili zatem o „impe­rium świa­to­wym” i „monar­chii uni­wer­sal­nej” pod prze­wod­nic­twem habs­bur­skich wład­ców i prze­kształ­cali kla­syczne eposy, żeby przed­sta­wić habs­bur­skich cesa­rzy na podo­bień­stwo rzym­skich. Aby wzmoc­nić swoje prze­sła­nie, włą­czali też wymyślne prze­mowy kla­sycz­nych bogów, nawią­zu­jące do habs­bur­skiego prze­zna­cze­nia i opi­su­jące, jak ci władcy zostali obda­ro­wani tar­czami, które zdo­biły mapy całego zna­nego świata¹¹.

Erazm z Rot­ter­damu, naj­więk­szy rene­san­sowy huma­ni­sta, nie tra­cił czasu na takie eru­dy­cyjne non­sensy. Wygło­siw­szy spo­strze­że­nie, że „trzeba się uro­dzić albo kró­lem, albo głup­cem”, prze­po­wie­dział, że uni­wer­salny monar­cha będzie naj­praw­do­po­dob­niej uni­wer­salnym tyra­nem – „wro­giem wszyst­kich, a wszy­scy są jego wro­gami”. Ale Habs­bur­go­wie stali się bli­scy urze­czy­wist­nie­nia „monar­chii świa­to­wej”, któ­rej oba­wiał się Erazm. God­ność cesar­ska była elek­cyjna, a cesa­rza wybie­rali ksią­żęta Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego w licz­bie sied­miu. Poza tym jed­nak, że byli cesa­rzami rzym­skimi, Habs­bur­go­wie rzą­dzili pro­win­cjami i tery­to­riami w obrę­bie cesar­stwa na mocy prawa dzie­dzi­cze­nia jako swo­imi pry­wat­nymi posia­dło­ściami w odróż­nie­niu od ziem, które pod­le­gały im jako cesa­rzom. Począt­kowo te pry­watne rodowe dobra znaj­do­wały się nad Gór­nym Renem, ale w XIII wieku Habs­bur­go­wie uzy­skali znaczne obszary w Euro­pie Środ­ko­wej, odpo­wia­da­jące w przy­bli­że­niu tery­to­rium dzi­siej­szej Austrii i Sło­we­nii. Następ­nie, w okre­sie zale­d­wie pół wieku, poczy­na­jąc od lat sie­dem­dzie­sią­tych XV stu­le­cia, posia­dło­ści Habs­bur­gów znacz­nie się powięk­szyły – obej­mo­wały Nider­landy, Hisz­pa­nię, Cze­chy, Węgry i więk­szą część dzi­siej­szych Włoch. Węgry, które były nie­za­leż­nym kró­le­stwem i, w odróż­nie­niu od Czech, nie wcho­dziły w skład Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego, roz­sze­rzyły habs­bur­skie pano­wa­nie 700 kilo­me­trów na wschód, aż po dzi­siej­szą Ukra­inę. Ale jesz­cze cen­niej­szą zdo­bycz sta­no­wiła Hisz­pa­nia, ponie­waż wraz z nią przy­szedł Nowy Świat i przed­się­wzię­cia kolo­nialne obej­mu­jące Ocean Spo­kojny i Azję. Posia­dło­ści Habs­bur­gów były pierw­szym impe­rium, nad któ­rym ni­gdy nie zacho­dziło słońce¹².

Ofi­cjalny tytuł cesa­rza Karola V z 1521 roku świad­czy o zasięgu habs­bur­skiego pano­wa­nia:

Karol, z Bożej łaski uświę­cony i wybrany Święty Cesarz Rzym­ski, po wieki pomno­ży­ciel Impe­rium etc., król Nie­miec, Kasty­lii, Ara­go­nii, Leonu, Obojga Sycy­lii, Jero­zo­limy, Węgier, Dal­ma­cji, Chor­wa­cji, Nawarry, Gre­nady, Toledo, Walen­cji, Gali­cji, Wysp Bale­ar­skich, Sewilli, Sar­dy­nii, Kor­doby, Kor­syki, Mur­cji, Jaén, Alga­bres, Alge­ci­ras, Gibral­taru i Wysp Kana­ryj­skich, król Zachod­nich i Wschod­nich Indii oraz innych wysp i lądu sta­łego Morza Oce­anicz­nego, arcy­książę Austrii, książę Bur­gun­dii, Lota­ryn­gii, Bra­ban­cji, Sty­rii, Karyn­tii, Kra­iny, Lim­burga, Luk­sem­burga, Gel­drii, Wir­tem­ber­gii, Kala­brii, Aten, Neo­pa­trii etc., hra­bia Flan­drii, Habs­burga, Tyrolu, Gory­cji, Bar­ce­lony, Artois i Bur­gun­dii, hra­bia Pala­ty­natu Hainaut, Holan­dii, Zelan­dii, Fer­rette, Kiburga, Namur, Rouis­sil­lon, Cer­da­gne i Zut­phen, land­graf Alza­cji, mar­gra­bia Ori­stano, Goce­ano i Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego, książę Szwa­bii, Kata­lo­nii, Astu­rii etc., pan Fry­zji, Mar­chii Win­dyj­skiej, Porde­none, Biska­jów, Moliny, Salin, Try­po­lisu i Meche­len etc.¹³

Lista sta­nowi gma­twa­ninę nazw i zawiera miej­sca, które nie znaj­do­wały się już lub ni­gdy nie były w posia­da­niu Habs­bur­gów (Jero­zo­lima, Ateny itd.), lecz do któ­rych na­dal mieli oni wąt­pliwe rosz­cze­nia. Nie­które dodano wła­śnie dla­tego, że były sporne, lecz wiele innych pomi­nięto, na co wska­zują kolejne _et cetera_. Mimo to szcze­gó­łowe wyli­cze­nie suge­ruje cechę habs­bur­skiego pano­wa­nia, która miała się utrzy­my­wać jesz­cze w XIX i XX wieku. Poszcze­gólne czę­ści nie zostały zuni­fi­ko­wane, lecz zacho­wały wła­sne rządy, prawa, szlachtę, patry­cju­szy i par­la­menty, czyli sejmy – do tego stop­nia, że były pra­wie nie­za­leż­nymi kra­jami połą­czo­nymi jedy­nie osobą władcy. Zwa­żyw­szy na odle­gło­ści mię­dzy poszcze­gól­nymi obsza­rami, roz­bi­cie było w jakiejś mie­rze nie­uchronne, ale sta­no­wiło też świa­domy akt poli­tyki obli­czo­nej na to, aby różne ludy pogo­dziły się z pano­wa­niem nie­obec­nego władcy. Jak wyja­śnił pewien hisz­pań­ski jury­sta Karo­lowi V (panu­ją­cemu jako cesarz w latach 1519–1556), aby utrzy­mać lojal­ność swo­ich posia­dło­ści, powi­nien on trak­to­wać je odręb­nie, „jakby król, który spaja je w jedną całość, był tylko kró­lem każ­dej z nich”¹⁴.

Habs­bur­go­wie przy­jęli sze­roką, wszech­ogar­nia­jącą wizję świata zjed­no­czo­nego pod ete­rycz­nym pano­wa­niem jed­nego władcy, odda­nego służ­bie reli­gii, pokoju mię­dzy chrze­ści­ja­nami i wojny z nie­wier­nymi. Jed­nak ni­gdy nie prze­kształ­ciło się to w pro­gram poli­tyczny, nawet na obsza­rach, któ­rymi Habs­bur­go­wie rzą­dzili. Wszyst­kie monar­chie począt­kowo funk­cjo­no­wały jako pań­stwa mie­szane, zło­żone z odręb­nych tery­to­riów, które następ­nie zostały spo­jone i ujed­no­li­cone. Nawet pań­stwa zbu­do­wane z kilku kró­lestw miały skłon­ność z cza­sem sta­wać się bar­dziej metro­po­li­talne, z zacho­wa­niem odmien­no­ści poszcze­gól­nych czę­ści skła­do­wych, zacie­ra­ją­cej się stop­niowo aż do cał­ko­wi­tej utraty nie­za­leż­nego cha­rak­teru. Habs­bur­go­wie ni­gdy tego nie osią­gnęli – a w isto­cie, z wyjąt­kiem krót­kich inter­lu­diów, ni­gdy nawet nie pró­bo­wali do tego dążyć. Mimo czę­ściowej uni­fi­ka­cji apa­ratu admi­ni­stra­cyj­nego i legi­sla­cyj­nego w XVIII i XIX wieku ich posia­dło­ściami na­dal rzą­dzono tak, jakby władca był tylko panem każ­dej z nich z osobna, a nie super­mo­nar­chą o nie­ogra­ni­czo­nej wła­dzy. Pod­czas gdy osiem­na­sto­wieczny władca fran­cu­ski był nazy­wany po pro­stu „kró­lem Fran­cji i Nawarry” i nie tytu­ło­wał się księ­ciem Akwi­ta­nii i Bre­ta­nii, hra­bią Tuluzy, księ­ciem Nor­man­dii itp., aż do XX wieku habs­bur­ska tytu­la­tura cesar­ska wyli­czała każdą część cało­ści jako odrębną jed­nostkę.

Histo­rycy, pisząc z per­spek­tywy czasu, wie­dzą, że przy­szłość miała nale­żeć do scen­tra­li­zo­wa­nych państw naro­do­wych, nato­miast poli­tyczne kon­glo­me­raty oparte na zasa­dach decen­tra­li­za­cji i odmien­no­ści musiały być ska­zane na porażkę. „Roz­chwiane”, „ana­chro­niczne” i „przy­pad­kowe” to okre­śle­nia, które sto­sują naj­czę­ściej, aby opi­sać Habs­bur­gów i ich impe­rium. Jed­nak nie wolno osą­dzać tej dyna­stii w tak pro­sty spo­sób. Ich wizja była utkana z wielu nici, które wybie­gały poza tery­to­rium i groźne kamienne bastiony. Była, o czym świad­czy biblio­teka Karola VI, zako­rze­niona w uzu­peł­nia­ją­cych się ide­ałach i aspi­ra­cjach – w histo­rii i dzie­dzic­twie, w Rzy­mie cesa­rzy i Rzy­mie wiary kato­lic­kiej, w łaska­wym pano­wa­niu i dąże­niu do wie­dzy, nie­zmien­no­ści i nie­biań­skiej chwały.

Wdzie­rała się w to oczy­wi­ście poli­tyka, zaciem­nia­jąc mistykę monar­chii habs­bur­skiej i czę­sto uka­zu­jąc jej prze­jawy jako zbędne lub banalne. Ale z wizji coś pozo­stało, nawet gdy nieco ponad 100 lat temu Habs­bur­go­wie wkro­czyli w ostat­nie dekady swo­ich rzą­dów. Celem niniej­szej książki jest wyja­śnie­nie feno­menu ich impe­rium, ide­ałów, do któ­rych dążyli, jak rów­nież celów, zamie­rzeń i pora­żek. Przez pół tysiąc­le­cia, od XV do XX wieku, Habs­bur­go­wie zali­czali się do naj­waż­niej­szych dyna­stii Europy, a przez kilka stu­leci ich pano­wa­nie roz­sze­rzało się, obej­mu­jąc z cza­sem rów­nież Nowy Świat i czy­niąc ich impe­rium pierw­szym przed­się­wzię­ciem glo­bal­nym. To, co składa się na dal­szy ciąg książki, jest po czę­ści ich histo­rią, ale rów­nież reflek­sją nad tym, co ozna­czało dla Habs­burga rzą­dze­nie świa­tem.Na początku ubie­głego stu­le­cia nie­zwy­kle skru­pu­latny badacz posta­wił sobie za zada­nie usta­le­nie rodo­wodu arcy­księ­cia Fran­ciszka Fer­dy­nanda, który był wów­czas dzie­dzi­cem cesa­rza Fran­ciszka Józefa. Gene­alo­gia, którą zesta­wił, obej­mo­wała 33 tablice i wyli­czała ponad cztery tysiące przod­ków Fran­ciszka Fer­dy­nanda, się­ga­jąc wstecz do XVI stu­le­cia. Z racji mał­żeństw w obrę­bie rodziny wiele postaci nakła­dało się jed­nak na sie­bie i badacz odna­lazł tylko 1500 osób, ponie­waż wielu mężów było rów­nież kuzy­nami, a żony – wie­lo­krot­nymi sio­strze­ni­cami lub bra­ta­ni­cami. Tak więc Fran­ci­szek Fer­dy­nand był spo­krew­niony z szes­na­sto­wiecz­nym cesa­rzem Fer­dy­nandem I przez nieco ponad 100 odręb­nych przod­ków, a z daleką kuzynką Fer­dy­nanda – zapo­mnianą, lecz bar­dzo pobożną Renatą Lota­ryń­ską – przez 25¹⁵.

Dedy­ku­jąc swoją pracę Fran­cisz­kowi Fer­dy­nan­dowi, badacz zatu­szo­wał zakres habs­bur­skich mał­żeństw w obrę­bie rodziny, demon­stru­jąc sta­ty­stycz­nie, że wszyst­kie panu­jące rody Europy były w prze­szło­ści tak samo kazi­rod­cze. Prze­pro­sił rów­nież, że nie zdo­łał w swo­ich bada­niach zabrnąć dalej w śre­dnio­wie­cze. Gdyby jed­nak posta­rał się prze­śle­dzić pocho­dze­nie arcy­księ­cia do XII wieku, musiałby dopi­sać imiona kil­ku­set tysięcy przod­ków, ponie­waż z każ­dym poko­le­niem wstecz podwaja się liczba ante­na­tów. Mimo to pod pew­nymi wzglę­dami zada­nie bada­cza sta­wa­łoby się wów­czas łatwiej­sze, ponie­waż świa­dectw pisa­nych jest z tego okresu coraz mniej, mnożą się zaś białe plamy. Przod­ków Habs­bur­gów z X wieku nie można odna­leźć zbyt wielu, wymie­nia się zale­d­wie kilka tajem­ni­czych postaci.

Książki o wcze­snej histo­rii Habs­bur­gów czyta się jak dresz­czowce, ze spe­ku­la­cjami, że ślady ich rodo­wodu się­gają V wieku naszej ery i pro­wa­dzą przez tajem­ni­czą alzacką rodzinę Eti­cho­ni­dów do fran­cu­skich Mero­win­gów, któ­rych mitycz­nym pro­to­pla­stą był Kwi­no­taur, czyli byk z pię­cioma rogami. W rze­czy­wi­sto­ści naj­wcze­śniej­szych przed­sta­wi­cieli rodu Habs­bur­gów można odna­leźć dopiero w dru­giej poło­wie X wieku, kiedy miesz­kali w rejo­nie Gór­nego Renu i Alza­cji, na obec­nej gra­nicy pomię­dzy Fran­cją a Niem­cami, i w Argo­wii, w dzi­siej­szej pół­noc­nej Szwaj­ca­rii. Wszyst­kie te obszary sta­no­wiły część Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego, nale­żąc do księ­stwa Szwa­bii, i były podzie­lone na nie­za­leżne w znacz­nym stop­niu hrab­stwa, czyli _Gaue_, z kil­koma hra­biami. Pierw­szym Habs­bur­giem, o któ­rym wia­domo coś na pewno, był nie­jaki Kan­ce­lin (któ­rego imię zapi­sy­wane jest cza­sem jako Lan­ce­lin), koja­rzony w póź­niej­szych rela­cjach z małym zam­kiem w Alten­burgu, nie­da­leko mia­sta Brugg w szwaj­car­skiej Argo­wii¹⁶.

Po śmierci Kan­ce­lina około 990 roku jego dwaj syno­wie, Rad­bot (985–1045) i Rudolf (ok. 987–1063), podzie­lili zie­mie ojca. Wśród posia­dło­ści Rad­bota zna­la­zła się wio­ska Muri, poło­żona 25 kilo­me­trów na połu­dnie od Alten­burga. Po zawar­ciu mał­żeń­stwa Rad­bot poda­ro­wał Muri w pre­zen­cie ślub­nym swo­jej żonie imie­niem Ita (Ida), a ta w 1027 roku zało­żyła tam bene­dyk­tyń­skie opac­two. Poboż­ność Idy została nagro­dzona – pocho­wano ją obok ołta­rza w tam­tej­szym kościele. Mimo złu­pie­nia opac­twa przez pro­te­stan­tów z Berna w 1531 roku grób Idy prze­trwał do dzi­siaj. Po śmierci dołą­czyli do niej sym­bo­licz­nie ostatni habs­bur­ski cesarz i cesa­rzowa, Karol i Zyta, któ­rych serca są prze­cho­wy­wane w urnach w kaplicy przy ołta­rzu. Ponie­waż po pierw­szej woj­nie świa­to­wej nie pozwo­lono spro­wa­dzić ciała Karola do Austrii, spo­czywa ono na por­tu­gal­skiej Made­rze, gdzie zmarł w 1922 roku, cho­ciaż szczątki Zyty znaj­dują się w Kryp­cie Kapu­cyń­skiej w Wied­niu.

Opac­two w Muri roz­kwi­tało dzięki hoj­no­ści wier­nych i jego zało­ży­cieli. Zgro­ma­dziło posia­dło­ści w ponad 40 sąsied­nich wio­skach, jak rów­nież bogaty zbiór reli­kwii obej­mu­jący kości ponad 100 świę­tych i męczen­ni­ków, a także drza­zgi z Praw­dzi­wego Krzyża, szczątki tablic, na któ­rych spi­sane było 10 przy­ka­zań, i kolumnę, pod którą Pon­cjusz Piłat osą­dził Chry­stusa. Potom­ko­wie Rad­bota i Idy uwa­żali jed­nak to wszystko za swoją wła­sność. Usta­no­wione i suto zaopa­trzone przez ich rodzinę opac­two stało się „pry­wat­nym klasz­to­rem” – miej­scem pogrze­bów, gdzie odpra­wiano msze za ich przod­ków i któ­rym zarzą­dzał wybrany przez nich opat. Prze­jęli oni rów­nież obo­wiązki opie­kuna, czyli _Vogt_ (co cza­sem tłu­ma­czy się jako wójt lub rządca), w zamian za co czer­pali dochód z opac­twa¹⁷.

Syn Rad­bota Wer­ner (1025–1096), nazwany póź­niej Poboż­nym, był wyczu­lony na nowe prądy w życiu mona­stycz­nym pły­nące z wiel­kich opactw Cluny i Hir­sau, które kła­dły nacisk na posłu­szeń­stwo, cią­głe modły i ode­rwa­nie od świata. Roz­cza­ro­wany braćmi z Muri, któ­rzy (jak można prze­czy­tać) przy­cho­dzili i odcho­dzili wedle uzna­nia, Wer­ner spro­wa­dził tam zdy­scy­pli­no­wa­nych mni­chów ze Schwarz­waldu, aby mieli dawać innym przy­kład. Godny pochwały postę­pek Wer­nera przy­niósł jed­nak nie­ocze­ki­wany sku­tek. Ruch reformy mona­stycz­nej ni­gdy nie sku­piał się wyłącz­nie na mni­siej moral­no­ści. Pod­kre­ślał rów­nież prawo zwierzch­ni­ków kościel­nych do nad­zo­ro­wa­nia domów zakon­nych i sprze­ci­wiał się prak­tyce trak­to­wa­nia klasz­to­rów jako pry­wat­nej wła­sno­ści przez świec­kich. Wpły­nęło to bez­po­śred­nio na inte­resy Wer­nera zanie­po­ko­jo­nego, że nie­ba­wem utraci wszelką kon­trolę nad klasz­to­rem, do któ­rego powsta­nia przy­czy­niła się jego rodzina¹⁸.

W poło­wie lat osiem­dzie­sią­tych XI wieku Wer­ner sfał­szo­wał sta­tut wydany, jak utrzy­my­wał, sześć dzie­się­cio­leci wcze­śniej przez jego stryja (lub może stry­jecz­nego dziadka), biskupa Wer­nera ze Stras­burga. Sta­tut przy­pi­sy­wał jego rze­ko­memu auto­rowi, bisku­powi, zasługę za ufun­do­wa­nie opac­twa i po wieczne czasy przy­zna­wał urząd opie­kuna jego rodzi­nie. Fał­szywy sta­tut został przed­sta­wiony zgro­ma­dze­niu moż­nych Argo­wii, a póź­niej potwier­dzony w Rzy­mie przez kole­gium kar­dy­na­łów. Aby przy­dać wia­ry­god­no­ści tej histo­rii, grupa mni­chów lojal­nych wobec Wer­nera uło­żyła nekro­lo­gię, czyli spis zmar­łych, za któ­rych powinno się odpra­wiać msze. Nekro­lo­gia uwy­dat­niała postać biskupa Wer­nera, ale cał­ko­wi­cie pomi­jała Idę. Zało­że­nie opac­twa zostało zatem powią­zane nie z Idą, ale z bisku­pem, i – przez impli­ka­cję – z pra­wami wyli­czo­nymi w sta­tu­cie, który sfał­szo­wano w jego imie­niu¹⁹.

Warunki sfał­szo­wa­nego sta­tutu zatwier­dził w 1114 roku święty cesarz rzym­ski Hen­ryk V. Przy tej oka­zji jed­nak cesarz dodał klau­zulę, że opie­ku­no­wie nie powinni ani czer­pać zysków ze swo­jego urzędu, ani inge­ro­wać w zarzą­dza­nie opac­twem. Od tej pory potom­ko­wie Wer­nera tra­cili stop­niowo swoje zwierzch­nic­two nad nim. Aby się upew­nić, że nie zagarną majątku, mnisi uło­żyli szcze­gó­łową listę ziem i spi­sali cenne reli­kwie. Spo­rzą­dzili rów­nież rela­cję o wcze­snych dzie­jach Muri, przed­sta­wia­jąc rodzinę zało­ży­ciel­ską jako gra­bież­ców i zło­dziei, któ­rzy nada­wali opac­twu dobra ziem­skie, aby uspo­koić nie­czy­ste sumie­nie. Cho­ciaż w opo­wie­ściach mni­chów z Muri mogło być nieco prawdy, ich rela­cja umac­niała prze­ko­na­nie, że pierwsi Habs­bur­go­wie byli nie­jako roz­bój­ni­czymi baro­nami, któ­rzy – według jed­nego z ówcze­snych opi­sów – „jeź­dzili po oko­licy, mor­du­jąc i gra­biąc”²⁰.

Wła­ści­ciele ziem­scy fun­do­wali klasz­tory jako miej­sca modłów, gdzie msze miały być odpra­wiane nie­ustan­nie w celu skró­ce­nia ich duszom męki w czyśćcu. Aby zaś zabez­pie­czyć się na ziemi, budo­wali zamki. Pod­czas gdy w prze­szło­ści były to głów­nie for­ty­fi­ka­cje ziemne, w XI wieku popu­lar­ność zaczęły zyski­wać warow­nie z drewna i kamie­nia. Miały one bro­nić, domi­no­wać i zastra­szać naj­bliż­szą oko­licę, ale zamki stały się rów­nież sym­bo­lami coraz bar­dziej nie­za­leż­nej wła­dzy hra­biów i panów. Szwaj­car­ska Argo­wia mogła się poszczy­cić jedną z naj­więk­szych kon­cen­tra­cji zam­ków w śre­dnio­wiecz­nej Euro­pie. Pewien dzie­więt­na­sto­wieczny anty­kwa­riusz doli­czył się co naj­mniej 70 kamien­nych warowni, z któ­rych więk­szość powstała przed 1300 rokiem na obsza­rze zale­d­wie 1400 kilo­me­trów kwa­dra­to­wych. Argo­wia ich potrze­bo­wała, ponie­waż jej bujne pastwi­ska i drogi pro­wa­dzące przez Alpy czy­niły ją ofiarą chci­wych sąsia­dów²¹.

Legenda głosi, że pew­nego dnia, kiedy Rad­bot polo­wał, stra­cił z oczu swo­jego ulu­bio­nego jastrzę­bia. Szu­ka­jąc go, natknął się przy­pad­kowo na skalny występ w pobliżu rzeki Aare, na samym skraju swo­ich wło­ści, który wyda­wał się ide­al­nym miej­scem na warow­nię. Rad­bot nazwał zamek, który tam wybu­do­wał, Habichts­bur­giem, czyli Jastrzę­bim Zam­kiem (w języku staro-wysoko-nie­miec­kim jastrząb to _Habicht_ albo _Habuh_). Ta nazwa, w skró­co­nej for­mie Habs­burg, stała się z cza­sem topo­ni­mem na okre­śle­nie potom­ków Rad­bota. Całe stu­le­cia póź­niej opo­wieść o jastrzę­biu i począt­kach zamku na­dal pobu­dzała roman­tyczną wyobraź­nię. Naj­wcze­śniej­szy histo­ryk angiel­ski, który przed­sta­wił dzieje Habs­burgów, archi­dia­kon Wil­liam Coxe (1748–1828), przy­pi­sał swoją inspi­ra­cję wido­kowi zamku Habs­burg i porów­nał się z Edwar­dem Gib­bo­nem bada­ją­cym ruiny rzym­skiego Forum²².

Ulo­ko­wany na stro­mej skar­pie zamek Habs­burg na­dal jest impo­nu­jącą budowlą mimo prze­kształ­ce­nia w restau­ra­cję z para­so­lami na blan­kach. Naj­wy­raź­niej jed­nak opo­wieść o jastrzę­biu Rad­bota została zapo­ży­czona z innego źró­dła. Nazwa Habichts­burg poja­wia się po raz pierw­szy dopiero w latach osiem­dzie­sią­tych XI wieku. Pier­wot­nie nie miała zapewne nic wspól­nego z jastrzę­biem, lecz raczej z bro­dem, czyli _Hafen_, ponie­waż zamek był poło­żony w pobliżu prze­prawy przez rzekę Aare. Co wię­cej, Habs­burg w swo­ich róż­nych wcze­snych for­mach (Have­chis­burg, Havichs­berg, Haves­borc itd.) był tylko jed­nym z kilku miejsc wymie­nia­nych w tytu­la­tu­rze rodu. Odkąd rodzina zaczęła naby­wać posia­dło­ści gdzie indziej, nazwa Habs­burg prze­su­wała się w dół listy, aby zagi­nąć wresz­cie w gąsz­czu innych rodo­wych dóbr i mająt­ków. Została wskrze­szona dopiero w XVIII wieku, w okre­sie, kiedy powo­ły­wa­nie się na rodowe korze­nie było w modzie, i upo­wszech­niła się wraz ze znaną histo­ryczną bal­ladą Schil­lera zaty­tu­ło­waną _Graf Habs­burg_ (1803). Do tego czasu jedyną rodziną, która kon­se­kwent­nie posłu­gi­wała się nazwą Habs­burg, byli hra­bio­wie Den­bigh z War­wick­shire w Anglii. Owi skoń­czeni par­we­niu­sze fabry­ko­wali ambitne rodo­wody i się­gali po zmy­ślone zagra­niczne tytuły w nadziei przy­da­nia bla­sku swo­jemu nazwi­sku²³.

Zamek Habs­burg nie był „gniaz­dem roz­bój­ni­ków”, lecz w swoim zamy­śle miał być zarówno domem, jak i for­tecą. Pier­wot­nym ser­cem budowli był czwo­ro­kątny kamienny don­żon o wymia­rach 18 na 13 metrów, z murami o gru­bo­ści pra­wie 2 metrów u pod­stawy. Nad nim zbu­do­wano z cza­sem czte­ro­pię­trową rezy­den­cję, która od strony pół­nocno-wschod­niej łączyła się z kwa­dra­tową wieżą. Pod koniec XII wieku zarówno don­żon, jak i wieża zostały oto­czone dłu­gim murem, który posłu­żył także do zamknię­cia dzie­dzińca. Mniej wię­cej w tym samym cza­sie na zachód od głów­nego don­żonu wybu­do­wano drugą wieżę, która póź­niej stała się zaląż­kiem odręb­nego kom­pleksu, do któ­rego dołą­czono westy­bul i pomiesz­cze­nia miesz­kalne. To wła­śnie tę ostat­nią kon­struk­cję odwie­dzają dzi­siaj tury­ści, ponie­waż z reszty pozo­stały tylko sterty kamieni.

W dru­giej poło­wie XIII wieku Habs­bur­go­wie opu­ścili zamek, prze­no­sząc się do Len­zburga, poło­żo­nego 10 kilo­me­trów na połu­dnie. Mieli jed­nak swoje sie­dziby rów­nież w Brugg, gdzie pra­dziad Wer­nera, Albrecht Bogaty (zm. 1199), wybu­do­wał wcze­śniej tak zwaną Czarną Wieżę (która się zacho­wała), a póź­niej w zamku na szczy­cie wzgó­rza w Baden w Argo­wii (który jest ruiną). Zarówno Brugg, jak i Baden miały korzyst­niej­sze poło­że­nie niż zamek Habs­burg z uwagi na bli­skość pla­ców tar­go­wych, co uła­twiało apro­wi­za­cję. Tym­cza­sem ten ostatni został oddany wasa­lom Habs­burgów, a następ­nie podzie­lony na dwie odrębne reduty. Osta­tecz­nie został zdo­byty przez Berno w 1415 roku.

Główne posia­dło­ści Habs­bur­gów leżały w zle­wi­sku Aare, Lim­mat i Reuss, które w śre­dnio­wie­czu były rze­kami żeglow­nymi. Obszar znaj­do­wał się też na skrzy­żo­wa­niu dróg, które łączyły góry środ­ko­wej Szwaj­ca­rii z niżej poło­żo­nymi tere­nami na rów­ni­nie. Otwar­cie alpej­skiej Prze­łę­czy Świę­tego Gotarda na początku XIII wieku przy­cią­gnęło han­del z pół­noc­nych Włoch, przez Lucernę i Argo­wię, na wiel­kie rynki Szam­pa­nii i Flan­drii. Habs­bur­go­wie posia­dali łącz­nie kil­ka­dzie­siąt komór cel­nych, pobie­rali opłaty na szla­kach han­dlo­wych, któ­rymi prze­wo­żono głów­nie wełnę, sukno, metale i ryby. Pła­ski obszar Argo­wii sprzy­jał także rol­nic­twu, a chłopi pra­cu­jący na polach pła­cili Habs­bur­gom rentę w gotówce i natu­rze, jak rów­nież należ­no­ści za prawa do furażu, mie­le­nia mąki i wypasu bydła. Oto rejestr z wio­ski w pobliżu zamku Habs­burg z początku XIV wieku:

Dwaj dzier­żawcy z Win­disch winni dawać rocz­nie jako rentę dwie miary żyta, czyli buszel, dwie świ­nie, z któ­rych jedna ma być warta osiem szy­lin­gów, a druga sie­dem szy­lin­gów, dwa jagnięta, każde o war­to­ści osiem­na­stu gro­szy, cztery kury i czter­dzie­ści jaj ²⁴.

Gdzie indziej w mająt­kach Habs­bur­gów w Argo­wii powin­no­ści chło­pów obej­mo­wały wypła­ca­nie panu trzech szy­lin­gów za „prawo pierw­szej nocy”. Naro­dowi histo­rycy potrze­bują czar­nych cha­rak­te­rów, a w opra­co­wa­niach szwaj­car­skich taką rolę odgry­wali tra­dy­cyj­nie Habs­bur­go­wie. Bada­cze, któ­rzy postrze­gali owe trzy szy­lingi jako upo­ka­rza­jący poda­tek nakła­dany na chło­pów przez habs­bur­skich panów w miej­sce poni­ża­ją­cego przy­wi­leju, naro­bili póź­niej wokół tego wiele wrzawy. _Droit de seigneur_ jest jed­nak cho­ro­bli­wym wymy­słem póź­niej­szych poko­leń: trzy szy­lingi były po pro­stu opłatą za mał­żeń­stwo i nie róż­niły się od pre­zentu wiel­ko­post­nego, który wyzna­czał koniec kar­na­wału. Była ona powszechna także w innych rejo­nach Szwaj­ca­rii. W isto­cie habs­bur­skie powin­no­ści nakła­dane na chłop­stwo zwy­kle nie były egze­kwo­wane nad­mier­nie gor­li­wie, a z cza­sem wiele z nich wyga­sło. Dzier­żawcy z Win­disch nie pono­sili wiel­kich kosz­tów²⁵.

W XIII wieku więk­sza część habs­bur­skich docho­dów pocho­dziła z myta, zwłasz­cza nakła­da­nego na mosty w Brugg i Baden. Dal­sze zyski pły­nęły z wymie­rza­nia spra­wie­dli­wo­ści. W reje­strze dóbr i docho­dów spo­rzą­dzo­nym na początku XIV wieku dla posia­dło­ści habs­bur­skich na pierw­szym miej­scu zostało wymie­nione prawo „nakła­da­nia i ścią­ga­nia grzy­wien, i do sądze­nia roz­boju i gwałtu”. Ponie­waż grzywny i kon­fi­skaty czę­sto tra­fiały do pana, było to ważne źró­dło dochodu. Wraz ze wzro­stem zamoż­no­ści Habs­bur­go­wie przy­cią­gali do swo­jej służby innych wła­ści­cieli ziem­skich. W zamian (lub na pod­sta­wie uzy­ska­nego pozwo­le­nia) wasale budo­wali zamki, któ­rymi zarzą­dzali póź­niej w imie­niu swo­ich habs­bur­skich suze­re­nów. W XIV wieku Habs­bur­go­wie posia­dali około 30 zam­ków roz­rzu­co­nych na obsza­rze od Jeziora Bodeń­skiego do lewego brzegu Renu i Alza­cji, a do każ­dego z nich przy­na­le­żały wio­ski, dwory i gospo­dar­stwa. Habs­bur­go­wie z pew­no­ścią nie byli „bied­nymi hra­biami” z wyobra­żeń nie­któ­rych histo­ry­ków²⁶.

Począt­kowo Habs­bur­go­wie byli tylko jed­nym z wielu moż­nych rodów w szwaj­car­skiej Argo­wii. Histo­rycy zwy­kle przy­pi­sują ich wzlot poli­tyce. W XII wieku poparli cesa­rza Lotara III (1125–1137) i wystą­pili prze­ciwko jego rywa­lom z dyna­stii Stau­fów, w zamian za co Lotar nadał im wiele nowych ziem w Gór­nej Alza­cji, jak rów­nież pre­sti­żowy tytuł land­grafa. Póź­niej, w poło­wie stu­le­cia, Habs­bur­go­wie zmie­nili front, aby wes­przeć Stau­fów. Wer­ner II, wnuk pierw­szego Wer­nera, zgi­nął w pobliżu Rzymu w 1167 roku, wal­cząc dla cesa­rza z dyna­stii Stau­fów Fry­de­ryka I Bar­ba­rossy. Jego syn, Albrecht Bogaty, i wnuk, Rudolf Stary (nazy­wany także Łaska­wym lub Dobrym, zm. 1232), poparli póź­niej rosz­cze­nia następ­ców Stau­fów, Filipa Szwab­skiego i Fry­de­ryka von Stau­fena. Następ­nie Rudolf sfi­nan­so­wał kam­pa­nię mili­tarną Fry­de­ryka, która pozwo­liła mu objąć wła­dzę w Świę­tym Cesar­stwie Rzym­skim w 1211 roku, a następ­nie zostać cesa­rzem Fry­de­ry­kiem II. Posy­pały się nagrody – zwią­zek przez mał­żeń­stwo z rodziną Stau­fów, wspa­nia­ło­myślna decy­zja Fry­de­ryka II, aby wystą­pić jako ojciec chrzestny wnuka Rudolfa Sta­rego, i kolejne nada­nia ziem­skie na połu­dnio­wym zacho­dzie Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego.

Pod­nie­sie­nie rangi rodu Habs­bur­gów było spo­wo­do­wane jed­nak jesz­cze czymś, co można by nazwać „efek­tem For­tyn­brasa”. W koń­co­wej sce­nie _Ham­leta_ Sha­ke­spe­are’a, kiedy wszy­scy pro­ta­go­ni­ści leżą mar­twi, zja­wia się książę For­tyn­bras z Nor­we­gii, aby objąć pusty tron, do któ­rego ma „z dawien dawna prawa”. Podob­nie jak For­tyn­bras Habs­bur­go­wie upo­mnieli się o swoją część, kiedy wszy­scy inni ode­szli. W XII i XIII wieku zwią­zali się przez mał­żeń­stwa z sąsied­nimi moż­nymi rodami w dzi­siej­szej Szwaj­ca­rii i połu­dniowo-zachod­nich Niem­czech. Kiedy te rody pod­upa­dły, Habs­bur­go­wie wystą­pili z wła­snymi zadaw­nio­nymi rosz­cze­niami, przej­mu­jąc albo w cało­ści, albo w czę­ści majątki Len­zbur­gów, Pful­len­dor­fów i Hom­bur­gów. Cho­ciaż począt­kowo Habs­bur­go­wie uzy­skali tylko część dzie­dzic­twa Len­zbur­gów, zie­mie nabyte w latach sie­dem­dzie­sią­tych XII wieku przy­nio­sły im tytuł hra­biow­ski. Do tej pory posia­dali go jedy­nie hono­rowo²⁷.

Ale naj­bar­dziej zna­czący doda­tek do habs­bur­skich posia­dło­ści w połu­dniowo-zachod­niej czę­ści Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego przy­szedł wraz z wyga­śnię­ciem linii Zähringen i Kiburg w 1218 i 1264 roku. Ksią­żęta Zähringen byli sta­rymi wro­gami Stau­fów i posia­dali roz­le­głe majątki cią­gnące się od Schwarz­waldu do Sabau­dii. Po bez­po­tom­nej śmierci ostat­niego księ­cia Ber­tolda V posia­dło­ści Zähringenów zostały podzie­lone. Więk­szość przy­pa­dła hra­biom Kiburga z racji wcze­śniej­szego mał­żeń­stwa sio­stry Ber­tolda z Kibur­giem. Ale w 1264 roku Kibur­go­wie także wymarli w linii męskiej. Ponie­waż matka hra­biego Rudolfa von Habs­burga (1218–1291), wnuka Rudolfa Sta­rego, pocho­dziła z rodu Kibur­gów, objął on więk­szą część patry­mo­nium, która leżała pomię­dzy Zury­chem a Kon­stan­cją. Wraz z mająt­kami Kibur­gów przy­pa­dły Habs­bur­gom zie­mie Zähringenów i część dzie­dzic­twa Len­zbur­gów, która omi­nęła ich stu­le­cie wcze­śniej.

Tery­to­rialne pod­stawy potęgi habs­bur­skiej były słab­sze, niż suge­ruje to lista ich nabyt­ków. Majątki i posia­dło­ści rodu nie były zwarte, lecz poprze­dzie­lane dobrami kościel­nymi, zie­miami innych moż­no­wład­ców oraz mia­stami i wol­nymi wio­skami. Nie­które były zasta­wiane, nato­miast inne – odda­wane słu­gom i urzęd­ni­kom w miej­sce dochodu. Czyn­sze i inne powin­no­ści też były sprze­da­wane lub wydzier­ża­wiane w zamian za jed­no­ra­zową opłatę. Zło­żo­no­ści i zmiany nawet w drob­nych czę­ściach ziem habs­bur­skich nie pozwa­lają postrze­gać ich jako jed­no­li­tej i zjed­no­czo­nej cało­ści, ponie­waż każdy frag­ment pozo­sta­wał w innej rela­cji oso­bi­stej do habs­bur­skiego pana. Mimo to w poło­wie XIII wieku Habs­bur­go­wie byli naj­po­tęż­niej­szym rodem w księ­stwie Szwa­bii. Ich posia­dło­ści cią­gnęły się od Stras­burga do Jeziora Bodeń­skiego i od rzeki Aare do lesi­stych dolin w Alpach, czyli od obec­nej wschod­niej Fran­cji po zachod­nią gra­nicę Austrii, obej­mu­jąc kawa­łek pół­noc­nej Szwaj­ca­rii. To wła­śnie z tego sze­ro­kiego pasa ziem wnuk Rudolfa Sta­rego, hra­bia Rudolf, miał roz­po­cząć naj­bar­dziej jak dotąd ambitne habs­bur­skie przed­się­wzię­cie: opa­no­wa­nie samego Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego²⁸.

Habs­bur­go­wie mieli to szczę­ście, że przez ich posia­dło­ści bie­gły szlaki han­dlowe, które pro­wa­dziły z pół­noc­nych Włoch do Fran­cji, wraz z usta­no­wio­nymi na nich komo­rami cel­nymi. Sprzy­jały im rów­nież poli­tyczne soju­sze. Mimo to wcze­sny wzrost potęgi Habs­bur­gów był zasługą ich gene­alo­gicz­nej trwa­ło­ści. Jak usta­lił skru­pu­latny badacz rodo­wodu Fran­ciszka Fer­dy­nanda, Habs­bur­go­wie potra­fili prze­zwy­cię­żać prze­ciw­no­ści losu – poko­le­nie za poko­le­niem wyda­wali dzie­dzi­ców; jeśli zabra­kło synów, pod ręką byli zawsze kuzyni i bra­tan­ko­wie. Wraz z dłu­go­wiecz­no­ścią przy­szła spo­sob­ność do prze­ję­cia mająt­ków mniej trwa­łych rodów, w które się wże­nili. W ciągu następ­nych stu­leci Habs­bur­go­wie mieli zarówno szczę­ście bio­lo­giczne, jak i kolejne for­tyn­bra­sow­skie spo­sob­no­ści. „Kto mówi o zwy­cię­stwach? Prze­trwa­nie jest wszyst­kim!” – zauwa­żył austriacki poeta Rainer Maria Rilke (1875–1926). W przy­padku Habs­bur­gów to wła­śnie prze­trwa­nie przy­nio­sło im naj­wcze­śniej­sze zwy­cię­stwa.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: