Hania i Szkarłatna Parasolka - ebook
Hania i Szkarłatna Parasolka - ebook
Tom 1 nowej magicznej serii popularnej w kilkunastu krajach.
Wspaniały początek czytelniczej przygody dla młodych odbiorców, pełen zwrotów akcji i zabawnych ilustracji.
Hania mieszka w Chmurnym Mieście z ciocią-babcią Sassy i ukochanym kotem Północkiem. Kiedy Północek znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a wraz z nim wszystkie koty z okolicy, Hania przekonuje się, że tylko jej czarodziejska Szkarłatna Parasolka pozwoli jej go odszukać…
Parasolka unosi Hanię prosto w niezwykłą przygodę.
Dziewczynka odnajduje koty, lecz także Północną Orkiestrę i jej Szalonego Dyrygenta…
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-241-8012-7 |
Rozmiar pliku: | 18 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Hania spoglądała w rozmarzeniu na Chmurne Miasto z czternastego piętra Bardzo Wysokiego Bloku. Tramwaje dudniły w ulewnym deszczu, a kolorowe parasolki kołysały się jak niewielkie łódeczki.
– Złotko, punktualnie za dziesięć minut wyjeżdżam z Operą Holenderską – Ciocia-Babcia Sasia zaszczebiotała, fastrygując różową halkę do przepięknej, marszczonej, wirującej sukni. – Wpadną po mnie helikopterem.
Hania uśmiechnęła się i objęła szeroką talię Cioci-Babci Sasi. W nos połechtał ją zapach lawendy. Sasia Miller była główną krawcową Opery Holenderskiej. Jej praca polegała na zaszywaniu falbanek, robieniu na drutach kapeluszy i tworzeniu bajecznych sukienek.
Dokładnie co cztery tygodnie, kiedy księżyc był krągły i pełny, Ciocia-Babcia Sasia jechała do Holandii sprawdzić stan swoich pięknych kreacji. W głębi duszy Hania lubiła, kiedy Ciocia-Babcia wyjeżdżała, bo mogła wtedy pomieszkać u innych lokatorów Bardzo Wysokiego Bloku. Dzisiaj nocowała u starszej, ekscentrycznej pani Elizy Caraham, która mieszkała na najwyższym piętrze. Jutro będzie spać u Madame Flory w szkole baletowej na piętrze trzecim.
Mieszkanko wypełnił odgłos wirujących śmigieł helikoptera.
– Już po mnie są! – zakrzyknęła radośnie Ciocia-Babcia Sasia, chwyciła walizkę i ruszyła na zewnątrz z impetem.
Hania pobiegła za nią, łapiąc po drodze swoją żółtą parasolkę. Kiedy weszły na dach, z nieba sypało się deszczowe Bicie Serca. Hania nie zwróciła na nie uwagi. W Chmurnym Mieście padało codziennie na wiele różnych sposobów. Z nieba lała się woda, tak dobra, że można było ją pić.
Różne były deszcze:
_Letnia Rosa_ – lekka mżawka, którą ledwo dało się odczuć.
_Morska Mgiełka_ – delikatny deszcz wyłaniający się z powietrza niczym mgła.
_Bicie Serca_ – jednostajny, miarowy jak bicie ludzkiego serca deszcz.
_Oberwanie Chmury_ – ulewa, która nie zostawiała na człowieku suchej nitki.
_Lodospad_ – ostry deszcz siekący jak grad.
_Gromozryw_ – gdy niebo jaśniało od burz.
– Oby twój weekend był tak wspaniały jak ty sama – powiedziała Ciocia-Babcia Sasia z promiennym uśmiechem, pocałowała Hanię w czoło i z trudem wsiadła do helikoptera.
– Tak będzie – zachichotała Hania, wybiegając myślami do czekających ją przyjemności.
Kiedy jednak wirujący helikopter wzbił się w chmury, siła jego śmigieł wyrwała Hani z rąk żółtą parasolkę i porwała ją w powietrze. Hania pisnęła, gdy parasolka spadła w kałużę u jej stóp, cała podarta.
Ciocia-Babcia Sasia spojrzała w dół z wysokiego nieba, i z wrażenia prawie upuściła filiżankę z herbatą.
– I co teraz zrobimy? – jęknęła. – W Chmurnym Mieście wszyscy mają własne parasolki, a parasolka Hani się zniszczyła. – Wychyliła się przez pasma skłębionych chmur, nabrała głęboko powietrza i, z pełną świadomością, że życie Hani zmieni się na zawsze, zawołała: – Kochanie, musisz użyć Szkarłatnej Parasolki. Dostałaś ją w spadku od…
Lecz słowa Cioci-Babci Sasi porwał wiatr. Hania została sama – mała dziewczynka na dachu z połamaną parasolką.
2. KLATKA NA PTAKI
Deszcz zelżał i przeistoczył się w subtelną Letnią Rosę, a Hania zamrugała ze zdumienia. Wpatrywała się w swoje odbicie w kałuży. Blada dziewczynka z ciemnymi włosami i oczami koloru zimowego morza odwzajemniała jej spojrzenie z szerokim uśmiechem.
– Mogę użyć Szkarłatnej Parasolki – szepnęła Hania z przejęciem.
Pognała w dół po schodach, otworzyła drzwi do ich mieszkanka i popędziła do łazienki. Po jej skórze przebiegał dreszcz podniecenia. W kącie łazienki stała ogromna klatka na ptaki. Za jej smukłymi, białymi kratami znajdowała się parasolka z olśniewającego szkarłatnego jedwabiu.
Hania często marzyła, że otworzy klatkę, ale Ciocia-Babcia Sasia nigdy jej na to nie pozwalała – powtarzała, że Szkarłatna Parasolka jest zbyt stara i delikatna, by z niej korzystać. Dziewczynka ostrożnie wzięła do rąk maleńki złoty kluczyk, który wisiał nad umywalką. Miał tam swoje miejsce, odkąd Hania sięgała pamięcią, i jaśniał wśród jej wspomnień jak klucz do zaginionych tajemnic. Uważnie przekręciła kluczyk i klatka uchyliła się z lekkim zgrzytem. Hania wstrzymała oddech i wyjęła parasolkę. Ni stąd, ni zowąd parasolka otworzyła się szeroko, aż Hania podskoczyła i zaśmiała się jednocześnie! Była naprawdę wspaniała, niczym rekwizyt z którejś z oper Cioci-Babci Sasi.
– Jaka leciutka – uśmiechnęła się dziewczynka, bo miała wrażenie, że trzyma w dłoni garść piórek. Poza tym parasolka wcale nie wydawała się nietrwała, choć była bardzo stara. – Północku! – krzyknęła Hania, przedzierając się przez mieszkanko. – Północku, chodź zobacz moją niesamowitą parasolkę!
Ale Północka nigdzie nie było. Hania wyciągnęła z kieszeni niewielką pikulinkę i zagrała na niej ulubioną melodię Północka. Mimo to się nie pojawił. Zajrzała pod stół i zauważyła coś bardzo dziwnego. Północek nawet nie tknął swojej miseczki
ze śmietanką i miętową myszką. Do serca Hani zakradł się niepokój.
Bo widzicie, Północek nie przypominał innych kotów. Pięć lat temu, w noc Straszliwej Burzy, pojawił się punkt dwunasta w tajemniczych okolicznościach. Imię pasowało do niego idealnie.
Północek miał zielone jak mięta oczy i kruczoczarne futerko, białe skarpetki i ogon z białą końcówką. Dokądkolwiek zawędrowała Hania, Północek szedł dokładnie trzy kroki za nią. Czasami gdy Ciocia-Babcia Sasia zabierała Hanię na balet albo do kina, Północek już był na miejscu, zadowolony i zwinięty w kłębek na siedzeniu dziewczynki. Nikt nie miał pojęcia, skąd wiedział, gdzie przyjaciółka usiądzie.
Hania stała na środku mieszkanka, wdychając woń lawendy i słuchając kołysanki Letniej Rosy. I nagle poczuła się okropnie samotna.
– Gdzie jesteś, Północku? – szepnęła… i właśnie wtedy wydarzyły się czary.
_Koniec wersji demonstracyjnej._