Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Heliogabal albo anarchista ukoronowany - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 czerwca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
19,90

Heliogabal albo anarchista ukoronowany - ebook

"Heliogabal" różni się wyraźnie od innych dzieł Artauda. On sam jednoznacznie to potwierdza: "być może książka ta jest mniej prawdziwa niż inne dzieła, które stworzyłem; w tym sensie, że jest mniej bezpośrednia i że musiałem wyrazić siebie w sposób okrężny". Nie jest jednak jakimś ciałem obcym, przeciwnie: "moja prawdziwa natura oraz moje bezpośrednie i masywne ja mimo wszystko objawiły się w niej". Heliogabal - pochodzący od Słońca, trwale związany ze źródłem, z pierwotnym chaosem i jednością - Bóg-Król-Słońce scalający wielość w uniwersalną pełnię w trakcie ociekających krwią i spermą rytuałów, rytuałów magicznych, tajemniczych i niezwykłych, łączących okrucieństwo, erotyzm i cudowność (bo tylko gwałtem wyrwać można człowieka ze stanu nieciągłości i przywrócić mu boską ciągłość), stał się poecie bliski do tego stopnia, że w jakiejś mierze Artaud utożsamił się z okrutnym cesarzem: "Heliogabal, prawdziwy czy nie, żyje, jak sądzę, w najgłębszych pokładach zarówno historycznej osobowości Heliogabala, jak i mojej".

Kategoria: Inne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66511-34-7
Rozmiar pliku: 658 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Krzysztof Matuszewski

ODPADEK DZIEŁA STWORZENIA

_Kiedy wszedł na scenę, ukazując wychudzoną, wyniszczoną twarz przypominającą jednocześnie twarz Baudelaire’a i Poego; kiedy wzburzonymi rękoma jak skrzydłami ptaka szybował wokół głowy i niestrudzenie operował nimi przy twarzy; kiedy ochrypłym, ledwo słyszalnym głosem przechodzącym w szloch i tragiczne bełkotanie zaczął deklamować swe piękne poematy, poczuliśmy, że wstępujemy w niebezpieczną strefę, jakby opromienieni czarnym słońcem, pochłaniani pożarem ciała wydanego na pastwę duchowych płomieni_1_._

_Gdy stawiam się na waszym miejscu, widzę, że to, co mówię, wcale nie jest interesujące. To wciąż tylko teatr. Co zrobić, by być naprawdę szczerym?_2

_Dlaczego nie poprzestać na byciu człowiekiem, używającym języka do zwykłych celów?_3

_Jak gdyby przestrzenią bólu była myśl_4.

O wyjątkowości Artauda decyduje zachowana przezeń pamięć o Chaosie – nieobecna u innych, gdyż zatarta w toku indywiduacji, przejścia od pierwotnego stanu niezróżnicowania wszystkich elementów do stanu ich odrębnego istnienia. Pamięć ta odpowiada za rozdarcie Artauda i określa charakter jego stosunków ze światem kultury. Stanowi źródło nie dającej się zaspokoić potrzeby wypełnienia pustki, otchłani, która udręczonej niemożnością myślenia świadomości – „myśl moja opuszcza mnie na wszystkich szczeblach”5 – jawi się jako jedyna perspektywa. „Przerażająca choroba umysłu”6, na jaką skarży się Artaud, to właśnie owa bezpośrednia, doświadczana zmysłami i duchem obecność wobec Chaosu. Obecność istoty (domniemanie ludzkiej), która, uwikłana w potoczne życie, zaprzeczać musi swym najtajniejszym preferencjom: zanurzając się bowiem w nurcie powszechnej wymiany doświadczeń, do czego zobligowana jest gatunkową przynależnością, alienuje własną – _chaotyczną_ – niepodatność na interioryzację rutynowej komunikacji.

Konfliktowi między siłami prącymi w stronę Chaosu a osadzeniem w świecie codziennych znaków odpowiada u Artauda projekt odzyskania siebie. Projekt ten okazuje się wszak paradoksalny w tej mierze, w jakiej jego realizacja wymagałaby zniesienia sprzeczności, od której skądinąd niepodobna się uwolnić. Jakże bowiem odzyskać siebie, gdy inherentną symbiozą z Chaosem manifestowaną w temporalnej intersubiektywności utrwala się właśnie wewnętrzny rozziew?

Faktyczna niemożność odnalezienia czy zrekonstruowania siebie określi charakter zmagań Artauda, który – dostatecznie trzeźwy, by przewidywać porażkę – nie zrezygnuje jednak (niezależnie od uznania własnej nieobecności, oskarżenia Boga, że skradł mu jego osobowość i podstępnie wymusił przyjście na świat w obcym ciele) z wysiłków autoapropriacji, objawiających się jako miraż ponownych narodzin.

Alienacja, bunt, zamiar wskrzeszenia siebie, a także wskrzeszenia człowieka – projekt oparty na fantazmacie przedrenesansowej istoty ludzkiej, nieskażonej jeszcze wpływami nowoczesnej metafizyki, przede wszystkim rozkiełznaną subiektywnością kartezjańskiego _cogito_, pogłębiającą obecny w zachodniej kulturze od jej zarania konflikt między _duchowym_ i _cielesnym_, _fizycznym_ i _psychicznym_, _konkretnym_ i _abstrakcyjnym_ – wyznaczają sferę gwałtownej, fantomalnej obecności Artauda, wciąż nadbudowującej nad zastaną kulturą burzowy nawis destrukcji. Ostatni konstytuujący tę sferę element odsyła wprost do wizji teatru jako miejsca, w którym dokona się zbawienie wyobcowanej w społecznym świecie jednostki. Warunkami zbawienia są, z jednej strony, przezwyciężenie obcości narzuconego języka, z drugiej zaś, przywrócenie władzy nad ciałem, czyli jego faktyczna rekonstytucja (ciało, jakim dysponowałem dotychczas, nie było naprawdę _moje_; wyposażone w organy, odrywało się ode mnie, gdyż funkcją organu jest alienacja). Teatr spełnia te warunki, o ile, zgodnie z intencją jego projektodawcy i nowatora, ewokuje prawdziwą metafizykę, fizyczną, cielesną, a więc cofa nas do stanu sprzed indywiduacji. W istocie znaczy to, że staje się on areną pojednania słowa i ciała, forum ziszczenia najstarszego postulatu magicznego. Stworzenie partykularnego języka, który wyrażałby wszystko, i zrekonstruowanie własnego ciała okazują się w nim realizacją an-archicznej fantasmagorii wywołanej najdalej sięgającą nostalgią.

Zbędne przypominać, w jakim stosunku pozostają wobec siebie magia i realny świat. Po to wszakże, by uświadomić, kim wyłącznie może być Artaud dla świata, warto odnotować, że zajmował się magią. Nadzieja, jaką wiązał z wyimaginowanym przez siebie teatrem – nadzieja na znalezienie języka, który nie wykluczałby cielesności, lecz byłby, przeciwnie, objawieniem ciała i nieskrępowaną ekspresją jego mocy – sytuowała go (o ile nie wyrastała z aspiracji estetycznych, lecz zakorzeniona ontologicznie wieńczyła egzystencjalny wymóg) poza światem. Jako niezbędne dla swego trwania język zakłada bowiem rozdzielenie, jakiemu Artaud, odpadek dzieła stworzenia czy też niedokończony produkt indywiduacji, próbował właśnie się oprzeć: krytykowana przez Artauda zachodnia kultura ujmuje (a czyni tak dlatego, iż nosi na sobie piętno fundamentalnego zapomnienia o źródłowym niezróżnicowaniu Bycia, które zastępuje ewidencją wyłonionej z otchłani Obecności) ducha i ciało, słowo i gest jako dychotomiczne porządki, a jeśli mówi o ich uzgodnieniu, to tylko w sensie przenośnym, nie mogącym usatysfakcjonować ekstremistycznego rzecznika ich pojednania.

Apel Artauda o jedność słów i rzeczy to w istocie absurdalny dla stroniącego od magii racjonalnego świata projekt powrotu do mitycznej rzeczywistości, w której język byłby epifanią ciała i dokąd znowu zawitaliby bogowie. Fantazmat integralnie odnowionego czy na nowo stworzonego ciała stanowi jak gdyby przesłankę tej reaktywowanej, wyłonionej w toku aktywnego zapomnienia tego, co jest, rzeczywistości: „Człowiek jest chory, ponieważ jest źle skonstruowany. (…) Kiedy stworzycie mu ciało bez organów, uwolnicie go wówczas od wszelkich automatyzmów i przywrócicie prawdziwą wolność”7. Postulat jedności duszy i ciała zrealizowany zostanie dopiero wówczas, gdy – pozbawione wiążących je z zewnętrzem organów – ciało stanie się _intensywnym tchnieniem_, zachowującym swą fizyczność, lecz zautonomizowanym zarazem wobec ubezwłasnowalniających je w realnym świecie determinacji. Zamysł „odzyskania ciała”, polegający na „anulowaniu organizmu jako konstytuowanego przez zespół alienujących funkcji”, uzupełnia idea „materializacji duszy”, przywrócenia duszy pierwotnie fizycznemu światu, od którego oderwały ją fałszywe koncepcje dualistycznej metafizyki.

Nasza z Artaudem relacja jest relacją ewidentnej rozłączności, a jej biegunami są normalność i obłęd. Kwalifikacja pozornie tylko psychiatryczna. Dość łatwo przecież wykazać, zrobił to już zresztą Derrida8, bezsilność dyskursu klinicznego wobec Artauda9. Nazwanie Artauda szaleńcem nie oznacza więc przejęcia i łatwego wykorzystania psychiatrycznej terminologii. W grę wchodzi rzecz zasadnicza, wobec której wszelkie azylarne strategie są tylko wymogami trywialnej praktyczności. Naprawdę żyją bowiem wśród nas istoty, których żadna psychiatria, najbardziej nawet wyemancypowana z pozytywistycznych uprzedzeń, nie zdołałaby pomieścić w swym nozologicznym katalogu. Oddzieleni jesteśmy od nich hiatusem komunikacyjnej niemożności.

Porozumieć się można tylko wewnątrz językowej wspólnoty, której reguły funkcjonowania aprobowane są przez interlokutorów. Wspólnota ta ma swoje ontologiczne ugruntowanie, co znaczy, że konstytuuje się tylko za sprawą osobników dysponujących zasadniczo tożsamym odczuwaniem bytu. Czym jest byt dla wspólnoty ludzi normalnych? Odpowiedź znajdujemy u Platona, który u zarania zachodniej cywilizacji ustalił wszak warunki wszelkiej normalności. Byt to obecność powołana do istnienia mocą wyzwolonego z mroków mitologicznych iluzji umysłu, a język służy obecności tej wyrażaniu. Myślenie nie jest w tej sytuacji niczym innym niż odnoszeniem się do tego, co jest, a myśl myśli, istnieje więc jako możliwa, właśnie dzięki oczywistemu dla niej uznaniu tej pierwotnej obecności. Jeśli myślę, to dlatego, że w obecności znajduję podłoże dla swej myśli. _Znaczone_ zawsze poprzedza _znaczące_ i tej zbawiennej hierarchii zawdzięczam komfort możliwości myślenia10.

Są jednak miejsca osobne, z których ta transparentna hierarchia w ogóle nie jest widoczna – nie dlatego, że przesłania ją teoretycznie motywowana niechęć, lecz w związku z „centralną zapaścią duszy”11. Dla Artauda „tym, co pierwsze, nie jest pełnia bytu, ale szczelina i pęknięcie, erozja i rozdarcie, przerwa i dręcząca utrata: byt nie jest bytem, lecz brakiem bytu, żywym brakiem powodującym, że życie omdlewa, staje się nieuchwytne i niewyrażalne inaczej niż poprzez wykrzyczenie okrutnej niemożności”12. Myślenie nie ma teraz nic wspólnego z posiadaniem myśli, jest, przeciwnie, istotnym brakiem myśli, niemożliwością myślenia. Myśli, jakie się „ma”, wywołują tylko poczucie, że „_jeszcze_ nie zaczęło się _myśleć_”13.

Kiedy byt jest otchłanią, otchłanna jest również myśl. Osiąga się wówczas „punkt, w którym myśleć, to zawsze już nie móc myśleć jeszcze”14.

W jaki sposób Artaud mógłby przekazać nam swoje doświadczenie? Doświadczenie, którego – w najbardziej źródłowym sensie – nie potrafilibyśmy pojąć, skoro jego _pozorem_ (_simulacrum_) jest słowo _nic_: „całe moje dzieło wzniesione zostało na nicości i tylko na niej oparte będzie mogło istnieć”15.

Po co mówi ktoś, kto nie ma _nic do powiedzenia_, bo otaczająca go pustka pochłania wszystko, co mogłoby stać się przedmiotem dla myśli? Nasz zdrowy rozsądek odrzuca argument, jaki przywołać mógłby sam Artaud: nie chodzi o nic innego niż o ekspresję swego nieobecnego _ja_. Jakże wyrazić tę nieobecność w zastanym języku – nieodzownym skądinąd do tego, by dać się słyszeć – skoro jest to w istocie język pełni, posiadania, własności, obecności? Ilekroć wykorzystuję go jako narzędzie, tylekroć staję się jego łupem, o nicości mówię jak o bycie, własną niemożność wypowiedzenia czegokolwiek przekładam na zapisane komunikującymi coś znakami strony; zdradzam siebie, _niemożliwe_ zamieniam w _możliwe_, pozbawiam się własności, ulegam przemocy, którą odeprzeć mógłbym naprawdę tylko pogrążony w milczeniu. – „No cóż, na pragnieniu pisania za wszelką cenę i wyrażania siebie polega moja słabość i moja absurdalność”16.

Zła wiara towarzyszy zawsze momentowi wzięcia pióra do ręki. „Wszelkie pisanie to świństwo” – zajęcie dobre dla tych, dla których świat ma granice, a byt jest spolegliwie się odsłaniającą inteligibilną całością: ci objawiają się rzeczywiście w swoich tekstach, tekst wyraża ich indywidualność. Dla Artauda, który w związku z pisaniem powiedział, że po to, by się dokonało, konieczne jest „uchwycenie PEŁNI swego umysłu”, czego nigdy nie udało mu się osiągnąć, teksty są „odpadkami”, gromadami słów bez znaczenia niemówiących nic o „autorze”. Indywiduum, które nie ma władzy nad swym umysłem, bo umysł ten nie myśli w zwyczajnym sensie, zakładającym _posiadanie_ myśli, czyli interioryzację przeświadczenia o właściwych myślom granicach (odpowiednio do uznania granic bytu jako _tego,_ _co jest_), nie może objawiać się prawdziwie w tekście, skoro tekst posługuje się ograniczającym je językiem integralnym.

Artaud przeklina zachodnią kulturę za to, że jest kulturą pisaną, opartą na książce. Kultura taka jest martwa, gdyż uznając pismo za swą wykładnię, potwierdza własne odcięcie od jedynie żywotnych korzeni wszelkiej kultury, to znaczy od _Nadnaturalnego_, _Niewyrażalnego_, które giną pod naporem ewokującego uchwytną _Obecność_ językowego znaku.

Jeśli w postępowaniu łączącym _odrzucenie wartości książki_ i _pisanie_ zawiera się niekonsekwencja, to w przypadku Artauda jest to niekonsekwencja okupiona najwyższym cierpieniem.

Dla Artauda pisanie nie jest miarą talentu, lecz bycia; nie podlega waloryzacji w oparciu o kryteria estetyczne; nabiera sensu tylko wtedy, gdy koresponduje z przeżyciem piszącego, zakorzenia się w jego ciele i cierpieniu. Podobnie jak „prawdziwy człowiek nie ma seksu”17, organu _par excellence_ alienującego (jako _funkcjonalny_ może on tylko _ufunkcjonalniać_, a być _funkcją_, to być użytkową częścią; przystać zaś na rolę użytkowej części, to uprawomocnić indywiduację), tak też nie ma on i nie tworzy dzieła poza sobą samym. Dzieło Artauda to Artaud. Jego książki są tropieniem, próbą wyrażenia i wyegzorcyzmowania tej pustki, jaką był on sam.

Okazuje się, że tekst nie jest tylko tekstem. O tyle, o ile nie jest bezinteresowny i angażuje egzystencję, która odgrywa w nim zawsze rolę najwyższej i jedynej stawki: „Tam, gdzie inni proponują dzieła, ja dążę tylko do ukazania mego umysłu. (…) Nie uznaję dzieła oderwanego od życia”18. Zamiast neutralnych wytworów upadłej kultury Zachodu, epatujących co najwyżej psychologicznymi konfliktami bohaterów, proponuje Artaud _teksty aktywne_: „książkę, która wstrząsa ludźmi i jest niczym otwarte drzwi, wiodące tam, dokąd sami nigdy nie odważylibyśmy się dojść”19.

Wszystko to nie obiecuje jednak sentymentalnego finału, w którym autor może wreszcie – w tekście – wyrazić siebie. W przypadku Artauda, wyalienowanego z _prezentystycznego_ myślenia i z _prezentystycznego_ języka, tekst wymyka się autorowi, przekracza go i sprowadza w istocie do poziomu medium, gdyż zawdzięcza swe istnienie „pewnemu rodzajowi zarazem esencjalnej i ulotnej erozji myśli”20.

Artaud dewastatorem zachodniej kultury? Czy na skonstatowaniu jego wywrotowości polegać miałaby konkluzja?

Oswoiliśmy się z burzycielami i destruktorami. Niekiedy próbujemy nawet uniwersalizować ich idee, uznając, że mogą odświeżyć duszną atmosferę naszego permisywnego nihilizmu. Czy w podobny sposób nie dałoby się zasymilować Artauda? Ostrożnie! Dla określenia tego, kim był, niewystarczające wydaje się nawet słowo _rewolucjonista_, choćby użyte w radykalnym sensie. Artaud nas nie wyprzedza, on się od nas różni. To jeden z co jakiś czas ekspediowanych na naszą planetę skądinąd _świętych_ czy _galerników wrażliwości_.

_Casus_ Artauda oznacza anihilację człowieczeństwa o tyle, o ile słowo _człowieczeństwo_ odsyła do wymogu przestrzegania norm, bez uznania których samo istnienie gatunku nie byłoby możliwe. Przywodząc ludzkość do bram Chaosu, postulując – świadomie lub nie – myślenie otchłanne, nieznające ograniczeń, dokonujące transgresji gatunkowej inercji, która utrzymuje nas przy życiu, Artaud otwiera przed nami perspektywę _inności_, z symbiotycznymi w niej ingrediencjami obcości, mortualności i tajemnicy.

W akcie beatyfikacji Artauda21 nie należy się dopatrywać bezzasadnej emfazy – jedynie święci mogą być w takim stopniu co on za pan brat z innością. Bez wątpienia otwiera ona na bezkres, obiecując gratyfikację, jakiej wyczekujemy zamknięci w dusznym świecie. Za swą pozycję i wzlot Artaud zapłacił jednak wysoką cenę. Wniebowstąpienie dopiero po zstąpieniu do piekieł.

1 M. Saillet, _Le Retour du Momo_, „Magazine littéraire”, 1984, kwiecień, nr 206, s. 49 (relacja z „wieczoru autorskiego” Artauda w teatrze Vieux Colombier 13 stycznia 1947; pierwodruk w „Combat”, 24 janvier 1947).

2 A. Artaud, _Conférence au Vieux Colombier du 13 janvier 1947_. Zob. B. Banasiak, _Prawdziwy spektakl Teatru Okrucieństwa_, _Orgia z myślą francuską_, (red.) M. Falkowski, Fundacja MAMMAL, Warszawa 2013, s. 349-351.

3 M. Blanchot, _Le livre à venir_, Gallimard, Paris 1959, s. 56.

4 M. Blanchot, _L’attente, l’oubli_, Gallimard, Paris 1962, s. 23.

5 A. Artaud, _Correspondane avec Jacques Rivière_, _idem_, _Œuvres complètes_, Gallimard, Paris 1984, t. I, s. 4.

6 _Ibidem_.

7 A. Artaud, _Skończyć z sądem bożym_, przeł. B. Banasiak, „Pismo literacko-artystyczne” 1988, nr 10, s. 96, 98.

8 Por. J. Derrida, _La parole soufflée_, _idem_, _L’écriture de la différence_, Seuil, Paris 1967.

9 Dla Foucaulta, którego anarchiczne i kontestatorskie nieprzejednanie wstrząsa rozumowymi posadami świata, Artaud uosabia – obok Nervala, Van Gogha, Nietzschego – kosmiczną mowę nierozumu. Oportunistyczna psychologia i utylitarna psychiatria (przymiotników nie należy kojarzyć pejoratywnie, opisują bowiem jedynie faktyczność przymusu społecznej normy, której wspomniane dyscypliny są, w znaczeniu najbardziej pospolitym, funkcją), artefaktowe instancje historycznej powierzchni świata, usiłujące udomowić szaleństwo, mogą ostatecznie tylko zamilknąć w obliczu prawdy Chaosu. Por. M. Foucault, _Krąg antropologiczny_, _idem_, _Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu_, przeł. H. Kęszycka, Czytelnik, Warszawa 1987, s. 460–43. Por. też J. Russ, _Histoire de la folie. Foucault_, Hatier, Paris 1979, s. 34.

10 A u Artauda? – „W radykalny sposób neguje on – nie z teoretycznego punktu widzenia, lecz za sprawą samej praktyki pisarstwa biograficznego – rozróżnienie, dzięki któremu trwał dotychczas Zachód, między _znaczącym_ i _znaczonym_” (G. Durozoi, _Artaud. L’aliénation et la folie_, Larousse, Paris 1972, s. 117).

11 A. Artaud, _Correspondance…_, _op. cit._, s. 28.

12 M. Blanchot, _Le livre à venir_, _op. cit_., s. 59.

13 Cyt. za: _ibidem_, s. 56.

14 _Ibidem_.

15 Cyt. za: _ibidem_, s. 57.

16 A. Artaud, _Correspondance…_, _op. cit._, s. 30.

17 A. Artaud, „84”, 5/6; cyt. za: G. Durozoi, _L’aliénation..._, _op. cit_., s. 110.

18 A. Artaud, _L’Ombilic des limbes_, _idem_, _Œuvres complètes_, t. I, _op. cit_., s. 49.

19 _Ibidem_, s. 50.

20 A. Artaud, _Correspondance…_, _op. cit._, s. 28.

21 Por. L. Kolankiewicz, _Święty Artaud_, PIW, Warszawa 1988.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: