Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historia współczesnej medycyny. Renesans, wynalezienie chirurgii i rewolucja implantów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 listopada 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
54,99

Historia współczesnej medycyny. Renesans, wynalezienie chirurgii i rewolucja implantów - ebook

LEKTURA OBOWIĄZKOWA dla wszystkich, którzy chcą zrozumieć, CZYM BYŁA, JEST I MOŻE SIĘ STAĆ MEDYCYNA.

Jakich niezwykłych odkryć dokonano w Wolsztynie pod Poznaniem?

Kto był pierwowzorem głównego bohatera serialu The Knick?

W jaki sposób medycyna ocaliła rozgrywki futbolu amerykańskiego?

Jaka przyszłość czeka medycynę w dobie sztucznej inteligencji?

Doktor David Schneider – jeden z najlepszych chirurgów barku i łokcia na świecie – odkrywa przed czytelnikami niezwykłą historię medycyny i jej związki z nauką, filozofią i polityką. W fascynujący sposób przedstawia kolejne punkty przełomowe: pierwsze badania anatomiczne, wynalezienie chirurgii, narodziny antyseptyki i anestezji, odkrycie antybiotyków czy skonstruowanie rozrusznika serca. Opowiada też fascynujące losy tych, którzy doprowadzili do tych przełomów – Johna Huntera, Josepha Listera, Roberta Kocha, Williama Halsteda czy Earla Bakkena. Schneider nie tylko ukazuje barwne życiorysy i niezwykłe odkrycia, ale też zadaje ważne pytania o przyszłość medycyny.

Przez 295 pokoleń człowiek, który zachorował, musiał polegać przede wszystkim na sobie. Dopiero od pięciu pokoleń możemy liczyć na prawdziwą pomoc ze strony lekarzy. Ta książka opowiada historię ludzi, którzy stworzyli współczesną medycynę.

„Zuchwała i zniewalająca, błyskotliwa i pełna informacji.

Znakomita zawsze, a często pełna czarnego humoru”.

„The Wall Street Journal”

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-8477-7
Rozmiar pliku: 7,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO WSTĘPNE

– Doktorze Schneider, mówi Karen Lambert, dzwonię z Belize. Kilka lat temu naprawił mi pan bark, a teraz zdarzył się okropny, nagły wypadek.

Trzaski w telefonie i zanikający głos mojej rozmówczyni potwierdzały, że dzwoni z Ameryki Środkowej.

– Jesteśmy z mężem na wycieczce ekoturystycznej i dwa dni temu, gdy byliśmy w parku linowym, jego uprząż się zerwała i spadł z sześciu metrów. Zwichnął łokieć, a z ramienia wystawały złamane kości.

Karen wyjaśniła, że Marka, jej męża, przewieziono do małego szpitala w pobliskim mieście, a jej nie pozwolono się z nim zobaczyć, choć minęło już czterdzieści osiem godzin od przyjęcia. Miejscowy lekarz zaopatrzył łokieć (nastawiając staw i złamane kości), lecz nie wykonał operacji. Zrozpaczona Karen błagała, bym pomógł wyciągnąć jej męża z tej prymitywnej lecznicy i przetransportować go do Stanów Zjednoczonych.

Ja i mój zespół od razu wkroczyliśmy do akcji i we współpracy z lokalną firmą lotniczego transportu sanitarnego zorganizowaliśmy przerzut pacjenta następnego dnia do Denver prywatnym odrzutowcem z pielęgniarkami na pokładzie. Na międzynarodowym lotnisku w Denver oczekiwał na niego ambulans, którym pośpiesznie przewieziono go do mojego specjalistycznego centrum urazowego, gdzie o drugiej w nocy byliśmy gotowi do przeprowadzenia nagłej operacji.

Przez cały dzień nastawiałem się na najgorsze. Martwiłem się o groźne dla życia zakażenie i nie miałem wątpliwości, że utrata ramienia jest jak najbardziej możliwa. Miałem nadzieję, że w najlepszym razie zdołamy zminimalizować trwałą niepełnosprawność i utrzymać w rozsądnym zakresie funkcjonalność kończyny. Kiedy spotkałem się z Markiem i Karen w sali przedoperacyjnej, oboje wyglądali, co zrozumiałe, na wyczerpanych fizycznie i emocjonalnie. Mark leżał na noszach w białej koszuli szpitalnej; Karen wciąż była w koszulce opatrzonej logo biura podróży, szortach khaki i turystycznych sandałach. Właśnie miałem rozpocząć swoją „wielką mowę” o tym, że zrobimy wszystko, by uratować ramię Marka, gdy ten rzucił mi znużone spojrzenie i oznajmił: – Muszę grać tego lata w softball i nie chcę blizn.

Osłupiały, starałem się sprowadzić go na ziemię i uświadomić mu, z jak poważnymi konsekwencjami musi się liczyć. Nic z tego. Mark porównywał swoją obecną sytuację z udaną rekonstrukcją i stabilizacją barku Karen. Wspomniałem, że ledwie sto lat temu wskaźnik śmiertelności w wypadku „złamań otwartych” wynosił 80 procent, próbowałem przedstawić mu złożoną naturę więzadeł, ścięgien i mięśni utrzymujących staw łokciowy oraz problemy, jakie się łączą z operowaniem koszmarnych ran szarpanych, lecz na próżno. Wprawdzie podobał mi się optymizm Marka, jednak martwiło mnie, że nie zdaje sobie sprawy z ryzyka poważnych komplikacji i z tego, że jego ramię z pewnością nie będzie już takie jak dawniej.

Tylko dzięki cudownemu uśmiechowi losu operacja powiodła się znakomicie. Mark nie umarł, nie stracił ręki, a ostatecznie okazało się (nie wiedzieć czemu), że zachował jej świetną funkcjonalność i uniknął niepełnosprawności. Nawet blizny były prawie niewidoczne.

Podczas ostatniej wizyty kontrolnej Marka (przyszedł po meczu softballowym) wspominaliśmy jego wypadek i ocenialiśmy ostateczny wynik leczenia. Próbowałem po raz ostatni wskazać mu, jak niewiele dzieliło go od utraty ręki i że jeszcze całkiem niedawno takie obrażenia prawie na pewno doprowadziłyby go do śmierci. Mark jest inżynierem lotnictwa i astronautyki, jak wielu mężczyzn u nas w Boulder w stanie Kolorado, i pomimo wielkiej inteligencji tak jak inni nie ma pojęcia o współczesnej chirurgii. W gruncie rzeczy prawie nikt, z chirurgami włącznie, nie widzi jej we właściwej perspektywie. Tak więc gdy analizowałem postępy jego leczenia i porównywałem je z tym, jak przebiegałoby ono przed ledwie siedemdziesięciu pięciu laty, Mark był wstrząśnięty, gdy się dowiedział, że przed drugą wojną światową nie było takich rzeczy jak płytki i śruby chirurgiczne czy nawet antybiotyki.

Nie tak dawno temu nikt nie wierzył w zarazki. Choć pierwsze środki znieczulające odkryto w połowie XIX wieku, zabiegi chirurgiczne wciąż były skrajnie niebezpieczne aż do czasu, gdy niewielka grupa lekarzy i naukowców zdołała dowieść, że maleńkie organizmy w niewidoczny sposób zamieszkujące nasz świat są przyczyną zakażeń. Wiedza ta zapoczątkowała rewolucję w medycynie i chirurgii, a jej pierwszym tryumfem było przekonanie chirurgów do mycia rąk przed operacją.

Musiało minąć siedemdziesiąt bolesnych lat od zaakceptowania teorii zarazków do opracowania antybiotyków. W tym okresie chirurgia powoli się rozwijała, lecz dla naszych współczesnych oczu jej zakres i skuteczność pozostawały mocno ograniczone. Jednakże cała seria wynalazków – opracowanie polimerów, tranzystorów, nowoczesnych stopów i antybiotyków – w połączeniu z ustanowieniem systemu prywatnych i publicznych ubezpieczeń zdrowotnych stworzyły współczesną chirurgię taką, jaką znamy dzisiaj.

Chirurgia implantów – wymiana stawów, wszczepianie stentów, chirurgia soczewek oka i przetoki neurochirurgiczne – stała się możliwa dopiero przed około pięćdziesięciu laty. Implanty, których całe miliony wszczepia się co roku na całym świecie, były nie do pomyślenia jakieś sto lat temu, ale ten współczes­ny mariaż nauki, sztuki, nieposkromionej pychy, wyobraźni, szaleństwa, brawury i cierpliwości doprowadził do prawdziwej rewolucji implantów.

Istnieje wiele encyklopedii chirurgii i kompendiów biografii chirurgów. Kilka książek napisanych w ostatnich dziesięcioleciach barwnie przedstawia sylwetki paru buntowników i pionierów, którzy przyczynili się do ukształtowania naszego współczesnego świata. Brakuje natomiast narracji wiążącej te żywoty, splatającej opowieści i wyjaśniającej, „jak doszliśmy do chwili, w której jesteśmy teraz”.

W książce tej staram się więc opowiedzieć historię wynalezienia chirurgii. We współczesnej historiografii przyjęło się zakładać, że w istocie nie ma żadnych „samotnych geniuszy” i niemal wcale nie zdarzają się momenty prawdziwie przełomowe. Jeśli chodzi o chirurgię, to po prostu nieprawda. W jej dziejach, wyraźniej niż w jakiejkolwiek innej dziedzinie, widzimy wielu wirtuozów, którzy w swym niedocenianym geniuszu spoglądali dalej, kwestionowali _status quo_ i ulżyli doli ludzkości. Oto ich historie.WPROWADZENIE

Życie krótkie, sztuka (lekarska) długa, sposobność przemijająca, doświadczenie złudne, wyrokowanie trudne. Atoli nie tylko sam lekarz winien spełniać to, co potrzeba, ale także sam chory i osoby otaczające i stosunki zewnętrzne1.

Hippokrates, _Aforyzmy_, część 1

Jest faktem, że ten, którego celem jest wiedzieć coś lepiej niż tłum, musi dalece przewyższać wszystkich innych zarówno pod względem charakteru, jak i wcześniejszego wyszkolenia2.

Galen, _O siłach naturalnych_

Jako młodszy rezydent specjalizujący się w chirurgii ręki spędzałem więcej czasu, zajmując się pacjentami w salach szpitalnych i pokoju zabiegowym, niż w sali operacyjnej. Było to szaleńcze lato z mnóstwem „replantów” (zabiegów przyszywania palców po wypadkach w fabrykach czy tartakach oraz po nieszczęśliwych podwórkowych zabawach sztucznymi ogniami). Do naszego centrum urazowego samolotami i karetkami przybywali z całego regionu pacjenci mający nadzieję, że uratujemy im ręce.

Przed dwoma dniami pewien chłopiec, mały amisz, uległ wypadkowi w obejściu i stracił trzy palce. Gabriel ma pięć lat i nie mówi po angielsku – to dość typowe w środkowej Pensylwanii, gdzie zdarza się, że dzieci dorastają w izolowanej wspólnocie zachowującej proste zwyczaje z minionej epoki. Właściwie nikt z jego rodziny nie potrafi się z nami dobrze porozumieć. Miałem już wcześniej paru pacjentów ze wspólnot amiszów i ortodoksyjnych menonitów, którzy swobodnie władali angielskim, lecz niektóre odłamy amiszów właściwie nie zerwały ze swoim dolnoniemieckim dialektem.

Moim zadaniem tego ranka jest zmiana pijawek na palcach Gabriela. Właśnie tak. Trąci to niewątpliwie średniowieczem, ale we współczesnej medycynie pijawki wciąż odgrywają pewną rolę. Kiedy chirurg ręki przyszyje już palce, co obejmuje – bagatela – ustawienie i stabilizację kości, pozszywanie ścięgien oraz zszycie nerwów i naczyń krwionośnych mikroskopijnymi szwami, musi monitorować przepływ krwi tętnicami i żyłami, by się upewnić, że palec się przyjmie. Pijawek używa się ze względu na ich zdumiewającą zdolność wydzielania z gruczołów ślinowych hirudyny, naturalnego środka przeciwkrzepliwego, co ułatwia im hematofagię, czyli trawienie krwi. Przystawienie pijawki lekarskiej do palca udrażnia naczynia krwionośne, zwiększając szansę jego przyjęcia się. Pijawka pęcznieje od pokarmu, a gdy jest całkowicie nasycona, trzeba ją wymienić na wygłodniałą koleżankę, by kontynuować te zbawienne dla palca bachanalia.

Gdy wchodzę do pokoju Gabriela, wita mnie podmuch gorącego jak w piecu powietrza z wyraźną nutą obornika. Aby zwiększyć wazodylatację palców (rozszerzanie się naczyń krwionośnych), utrzymujemy w salach pacjentów temperaturę 35 stopni Celsjusza. W pokoju jest ponad dwadzieścia osób, sami amisze: mężczyźni z charakterystycznymi brodami w stylu Abe’a Lincolna, w czarnych wełnianych spodniach na szelkach i białych koszulach, kobiety w czepkach i powłóczystych granatowych sukniach po kostki. Od razu więc sobie przypominam, że przecież większość amiszów kąpie się raz na tydzień, a kombinacja ciemnych ubrań z ciężkiej wełny, skwarnego i parnego pensylwańskiego lata oraz pracy w gospodarstwie sprawia, że cały pokój cuchnie – nawet jak dla mnie, syna weterynarza od dużych zwierząt.

Przyniosłem słoik świeżych pijawek – chudych, ciemnych robakowatych stworzeń. Gabriel zachowuje stoicki spokój, gdy pochylam się nad jego ręką ukrytą w potężnym opatrunku, trzykrotnie większym od rękawicy bokserskiej. Kiedy zdejmuję kolejne warstwy białej bawełny, wszyscy zgromadzeni podchodzą bliżej i się nad nami nachylają; wydaje się, że tylko ja pocę się w piekarniku, w jaki zamienił się pokój numer 765. Po usunięciu ostatniej warstwy gazy wszyscy wpatrujemy się w trzy olbrzymie pijawki, po jednej na każdym palcu. Są karmazynowe i czarne jak chiński tusz, nieruchome i opite krwią. Wyglądają, jakby za chwilę miały eksplodować. Zaczynam odciągać pierwszego pasożyta, ale on się nie daje. Przez tłumek przebiega dreszcz oczekiwania: nade mną wisi dwadzieścia twarzy i dolatuje mnie ostry zapach mieszaniny świńskiego, końskiego i krowiego obornika z nutami melasy, _scrapples_ (pasztetu z resztek wieprzowiny i mąki kukurydzianej) oraz _chow-chow_ (słodkiej marynowanej zakąski). Robi mi się niedobrze.

Ciągnę nieco silniej i udaje mi się wreszcie oderwać od palca Gabriela małego wampira, co zgromadzenie przyjmuje z westchnieniem ulgi. Powtarzam całą procedurę jeszcze dwukrotnie, a z ranek po ukąszeniach pijawek sączy się krew. Następnie sięgam do słoiczka i wyciągam z niego po jednym ośliz­łym stworzeniu, by przystawić je do palców pacjenta. Ślimakowaty stwór wije się przez chwilę, po czym zajmuje swoją pozycję i mocno przywiera do ciała. Gabriel przez cały ten czas pozostaje bez ruchu, ale znów nawiązujemy kontakt wzrokowy. Nie mamy wspólnych słów wykraczających poza proste pozdrowienie, lecz mimo to razem kontynuujemy w tej chwili liczącą tysiące lat tradycję medyczną – sztukę upuszczania krwi. Choć w Stanach Zjednoczonych już się jej nie praktykuje, wciąż są na świecie miejsca, gdzie upuszcza się krew w ten sam sposób jak 2500 lat temu, u samych początków medycyny. Moi lekarscy przodkowie jeszcze przed stu laty nie mogliby nawet marzyć o przyszywaniu palców u ręki. Byli jednak głęboko przywiązani do koncepcji, że pijawki odsysają „złą krew”.

*

Na lewym brzegu Sekwany, w labiryncie paryskiej Dzielnicy Łacińskiej, mieszczą się dziesiątki budynków związanych z Sorboną, wśród nich Piąty Uniwersytet Paryski Kartezjusza. Ten znajdujący się przy ulicy l’École de Médecine największy budynek uniwersytecki to siedemnastowieczny, zdobiony kolumnami gmach mieszczący fascynujące muzeum i bibliotekę. Wewnątrz, na końcu korytarza, stoi naturalnej wielkości kamienny posąg przedstawiający otuloną woalem kobietę, która lekko unosi zasłonę okrywającą jej twarz i górną część ciała, ukazując łagodne oblicze i nagie piersi. Rzeźba nosi tytuł _La Nature se dévoilant devant la Science_, czyli _Natura odkrywająca się przed Nauką_.

Ta znajdująca się w siedzibie wspaniałej wiedzy rzeźba ujmuje samą istotę naukowego programu renesansu i rewolucji przemysłowej, która nakazywała ludzkości usuwać nieprzejrzystą zasłonę skrywającą niezwykłe piękno przyrody. Minęły setki lat od filozoficznej i artystycznej rewolucji starożytnej Grecji, kiedy jednak mroki średniowiecza ustąpiły światłu wiedzy, w całej Europie rozbudziła się na nowo oświecona ciekawość. Wiek XV był okresem badań, innowacji i wynajdywania na nowo komunikacji wykorzystującej nową technologię – podobnie jak to się dzieje dzisiaj3. Postacie takie jak Leonardo da Vinci, Krzysztof Kolumb czy Johannes Gutenberg obaliły _status quo_, a w ostatnich dziesięcioleciach uczynili to Steve Jobs, Elon Musk, Jack Dorsey czy Mark Zuckerberg – i za każdym razem nie obyło się bez kontrowersji.

Renesans jest dogodnym punktem wyjścia, gdy chce się prześledzić źródła współczesnych odkryć w medycynie, po części dlatego, że tak niewiele się w niej zmieniło od czasów Hippokratesa do wieku XV. Nawet wtedy, gdy świat zachodni budził się z długiego, tysiącletniego snu, zasięganie porady lekarza wciąż w zasadzie nie miało sensu, a oddanie się pod opiekę najmądrzejszego nawet doktora mogło być groźniejsze od samej choroby. Jak to pięknie udokumentował David Wootton w książce _Bad Medicine_, w każdej epoce przed rokiem 1865 pacjent cierpiący na niemal dowolne schorzenie miał się o wiele lepiej, jeśli zostawiono go samemu sobie, z dala od „opieki” lekarza.

Tak więc w rzeczywistości dwie wybitne postacie zachodniej medycyny, Hippokrates i Galen, w bardzo małym stopniu przyczyniły się do poprawy losu mężczyzn i kobiet oddawanych od niemal dwóch tysięcy lat pod opiekę lekarzy ukształtowanych przez ich filozofię. Z pewnością też nie wniosły nic do praktyki chirurgii. Mimo to trzeba sobie koniecznie uświadomić, że ci ojcowie medycyny – nawet jeśli jak Oz Wielki i Potężny pociągali jedynie za sceną za mnóstwo dźwigni – wywarli ogromny wpływ na wszystkich lekarzy Zachodu w ciągu dwóch tysięcy lat, a zatem ich teorie mają znaczenie.

Zamierzam w tej pracy zbadać ewolucję rozumienia sposobu funkcjonowania ciała i pojawiania się choroby oraz cudowne niemal metody pozwalające chirurgom XXI wieku reanimować, rekonstruować, a nawet kształtować na nowo istoty ludzkie. Nie poświęcę wiele uwagi badaniu starożytnej medycyny azjatyckiej ani ustnym tradycjom uzdrowicieli działających w społeczeństwach pierwotnych. Starożytni szamani miewali zaskakujące wyobrażenia na temat organizmu człowieka, jednak poglądy, które utknęły w ślepym zaułku bądź nie mają żadnej podbudowy intelektualnej, nie są przedmiotem zainteresowania w tej książce. Ogniskuje się ona na zasadniczych przełomowych wydarzeniach, które doprowadziły do wynalezienia chirurgii – od wynalezienia samej nauki po odkrycie komórek, zarazków, nowoczesnych materiałów – oraz na ocenie jej wyników.

Stephen Greenblatt w swojej pasjonującej książce _Zwrot_ przedstawia historię mitycznego niemal poematu _O naturze rzeczy_ epikurejskiego poety Lukrecjusza. Dzieło to, zagubione już w starożytności, zapamiętano ze względu na jego przenikliwość i artyzm, jednak w średniowieczu nikt nigdy go nie przeczytał. Pozostały jedynie opowieści o jego wspaniałości, niczym legendy o Kolosie Rodyjskim czy wiszących ogrodach Semiramidy. Poemat znikł na 1500 lat, po czym w 1417 roku pewien włoski kopista i łowca ksiąg Poggio Bracciolini odkrył go w jakimś klasztorze w Niemczech.

Poggio zaszył się w klasztorze na trzy tygodnie, skopiował z prastarego papirusu 7400 wierszy łacińskich i powrócił do Rzymu ze swoim skarbem. Parę dziesięcioleci później Gutenberg wynalazł prasę drukarską i wkrótce kopie poematu Lukrecjusza drukowano i puszczano w obieg w całym świecie zachodnim. Odkrycie _O naturze rzeczy_ miało swój udział w powstaniu współczesnego świata, umożliwiło „stopniowe przejście od zainteresowania aniołami i demonami, od kwestii niematerialnych do spraw tego świata; zrozumienie, że ludzie są z tego samego materiału co wszystko inne i stanowią część naturalnego porządku; eksperymentowanie bez lęku, że narusza się zazdrośnie strzeżone Boże sekrety, legitymizację dążenia do przyjemności i unikania bólu; odnalezienie śmiertelnego świata”4. Choć trudno wskazać wszystkie źródła epoki renesansu, poemat ten wraz ze swoimi przełomowymi twierdzeniami niewątpliwie przyczynił się do tego, że świat „zwrócił się” ku współczesności.

Co sprawia, że dzieło to jest tak radykalne? Lukrecjusz twierdzi przede wszystkim, że wszystko jest zbudowane z niewidocznych cząsteczek. Postuluje dalej, że cząsteczki te są wieczne (stanie się to podstawowym założeniem Antoine’a Lavoisiera, jednego z ojców chemii). George Santayana, filozof z Uniwersytetu Harvarda, nazwał to „najwybitniejszą koncepcją, jaką kiedykolwiek stworzyła ludzkość”5. Nasz poeta mówi na dodatek, że istoty ludzkie nie są wyjątkowe, że uczestniczymy w pierwotnej bitwie o przetrwanie, że nie ma życia pozagrobowego, religia jest okrutna, a najwyższym celem życia jest zwiększenie przyjemności i zmniejszenie cierpienia. Twierdzenia rzeczywiście radykalne. Można zrozumieć, dlaczego były tak obrazoburcze, gdy na nowo ogłoszono je pod koniec średniowiecza. Jak powiedział Gustave Flaubert: „Gdy bogowie przestali istnieć, a Chrystus jeszcze nie nadszedł, był taki niepowtarzalny moment w historii, gdzieś pomiędzy Cyceronem a Markiem Aureliuszem, kiedy człowiek został sam”6. Rozważania te miały się przyczynić do przekształcenia astrologii w astronomię, alchemii w chemię, a w końcu kosmologii Arystotelesa w fizykę Newtona.

Okres życia Hippokratesa zbiega się z życiem trójcy wielkich filozofów – urodził się dziesięć lat po Sokratesie, a zmarł na dwadzieścia kilka przed Platonem, gdy Arystoteles miał lat czternaście. Hippokrates był nie tylko lekarzem, ale również słynnym pisarzem, filarem kultury, greckim patriotą i moralistą. „Korpus Hippokratesa”, sześćdziesiąt pism przypisywanych jemu i jego zwolennikom (choć według niektórych ustaleń prawie połowa tych atrybucji jest błędna), obejmuje prace powstałe zapewne w ciągu stu lub dwustu lat. Jak stwierdził John Block: „Hippokrates jako pierwszy wyznaczył lekarzowi niezależny status, odróżniając go od spekulatywnego kosmologa. Hippokrates zamknął medyka w świecie medycyny”7. Wszyscy dawni „uzdrowiciele” byli filozofami przyrody, a Arystoteles uważał, że zadaniem tych filozofów było zagłębianie się w zasady zdrowia i choroby. Zaczęło się od obsesji na punkcie „prawidłowego reżymu” i odpowiedniej diety. „Jak znaleźć dietę, która utrzymałaby ciało w zdrowiu i uwalniałaby je od choroby – to pytanie zachęcało do spekulacji na temat składników ciała i żywności, jak również struktury, funkcji i aktywności ciała i jego części”8.

Starożytni poszukiwacze prawdy rozmyślali nad funkcjami ciała bez żadnej wiedzy o komórkach, zarazkach, genach, raku, nawet narządach ciała; czy można się dziwić, że choroba była dla nich zupełną zagadką? Skoro pierwotny człowiek w każdym zakątku świata fascynował się rozgwieżdżonym niebem, znajdował sens w różnych fazach Księżyca, kontemplował ruch Słońca, rozważał rytm przypływów i tchnienie wiatrów, to o ile więcej znaczeń można było odkryć, zwracając się ku wnętrzu, ku naszemu ciału, by badać ruchy i zmienność bicia serca, oddechu, nawet oddawania moczu i wypróżniania się?

Siddhartha Mukherjee w książce _Cesarz wszech chorób_ zauważa, że starożytni Grecy „interesowali się mechaniką cieczy – kołami młyńskimi, tłokami, zaworami, komorami i śluzami. Dało to początek istnej rewolucji w hydraulice, począwszy od irygacji i kopania kanałów, a skończywszy na słynnym odkryciu prawa Archimedesa podczas kąpieli. Owo zainteresowanie hydrauliką przeniknęło do greckiej medycyny i patologii. W celu wyjaśnienia choroby – choroby w ogóle – na podstawie proporcji cieczy Hipokrates stworzył złożoną doktrynę, za pomocą której z równą swobodą wyjaśniał takie schorzenia, jak zapalenie płuc, choroba wrzodowa, dyzenteria i hemoroidy”9.

Hippokrates, a później jego uczeń Galen wyjaśniali wewnętrzne funkcjonowanie i dysfunkcje ciała, opierając się na koncepcji „czterech humorów” (płynów). Rozumując jak inżynier hydraulik, Hippokrates zakładał, że naczynie naszego ciała jest pojemnikiem krwi, flegmy, czarnej żółci i żółtej żółci. „W procesie trawienia pokarmy i napoje zostają przetworzone w soki cielesne, humory – pisze Owsei Temkin – są one pożywieniem ciała, czyli jego tkanek, które w rezultacie zawdzięczają swoje istnienie humorom. elementy: ogień, ziemia i woda, nie występują w ciele jako takie; są reprezentowane odpowiednio przez żółtą żółć, czarną żółć i flegmę”10. Powietrze, czwarty element Arystotelesa, to pneuma stoików (duch witalny albo twórcza siła osoby) będąca nośnikiem funkcji życiowych i psychicznych.

Aby zrozumieć sposób myślenia Hippokratesa w IV wieku a.Ch., musimy pamiętać, że od przełomowych doświadczeń angielskiego lekarza Williama Harveya dotyczących krążenia krwi dzielą nas jeszcze prawie dwa tysiące lat. Starożytni nie dysponowali koncepcją okrężnego przepływu krwi, którą my śledzimy, jak wychodzi od serca, biegnie aortą i dalszymi mniejszymi tętnicami aż do najcieńszych naczyń włosowatych i stopniowo powraca do cienko­ściennych, niskociśnieniowych żył stanowiących – niczym poszerzające się rzeki na drodze do oceanu – dopływy potężnej żyły głównej prowadzącej znów do serca. Czytelnik tej książki wie zapewne, że krew nie „wpada” do naszych mięśni, ochlapując je jak mięso w pojemniku. Mięśnie są natomiast dokładnie przesycane krwią poprzez sieć maleńkich, niewidocznych gołym okiem naczyń krwionośnych. W naszym ciele nie ma rezerwuaru gromadzącego wszystkie soki Hippokratesa (obie żółcie, krew i flegmę). Skąd wzięły się te jego przypuszczenia?

Wydaje się, że Arystoteles jako pierwszy przeprowadził naukową sekcję zwierzęcia, a jego uczeń Diokles być może dokonał pierwszej sekcji człowieka11. W świecie starożytnym sekcje ciała ludzkiego były dozwolone do czasu, gdy zakazali ich Rzymianie. Hippokratejskim lekarzom wolno było przeprowadzać sekcje zwłok, jednak w tamtej epoce, gdy nie znano technik konserwacji i zamrażania, trzeba to było robić dość szybko, zanim rozkład ciała nie osiągnął punktu, w którym badanie byłoby zbyt odrażające. Gdy starożytny lekarz otrzymywał ciało martwego człowieka lub zwierzęcia, rozcinał zapewne brzuch, znajdując cuchnące jelita wypełnione częściowo strawionym pokarmem oraz duże naczynia krwionośne zawierające ciemnofioletową skrzep­łą krew. W jamie brzusznej otaczającej jelita dostrzegał płyn otrzewnowy przypominający ciepły sok wyciśnięty z jabłek. Badając narządy wewnętrzne, stwierdzał, że nerki, wątroba i śledziona są karmazynowe i pełne galaretowatej, płynnej krwi. Poniżej wątroby znajdował się pęcherzyk żółciowy, duży i gruszkowaty. Gdy badacz go rozciął, na jego ręce spływał żółtawy płyn zmieszany z kamieniami żółciowymi wielkości ziarna grochu. W klatce piersiowej mieszczącej płuca i serce odkrywał płyn opłucnowy otaczający płuca i wypełniający jego płaty pianą niczym wodnista herbata gąbkę. Tchawica i oskrzela niemal zawsze zawierały pozostałości śluzu, który zwykle zalewa je podczas agonii. Mamy zatem cztery humory: krew, żółtą żółć, czarną żółć i flegmę. Nie dysponując wiedzą o czynnościach narządów, dawny anatom zastanawiał się nad tymi płynami, poszukując jednolitej „teorii wszystkiego”, która wyjaśniałaby funkcjonowanie tego najbardziej we wszechświecie interesującego systemu. Musiała nastąpić pewna chwila (podczas sekcji jakichś konkretnych zwłok), gdy Hippokrates sformułował i uprościł swoją teorię czterech humorów – czy zdarzyła się kiedykolwiek koncepcja filozoficzna szerzej rozważana i częściej przywoływana?

Każdy z humorów, gdy dominuje w jakiejś jednostce ludzkiej, wpływa na jej osobowość i zachowanie. Doskonale rozumiemy znaczenie słów określających typ osobowości, a wywodzących się z koncepcji czterech humorów. Czarna żółć to po grecku _melancholia_ i stąd bierze się nasze określenie usposobienia ludzi podatnych na depresję. Obfitość flegmy sprawia, że człowiek jest spokojny i opanowany – „flegmatyczny”. Osoba skłonna do irytacji i zrzędliwa ma nadmiar żółtej żółci, jest więc „choleryczna”. Dominacja krwi powoduje, że dana osoba jest ożywiona i niepowściągliwa, jest typem „sangwinicznym” (od _sanguis_, łacińskiego słowa nazywającego krew).

Konieczna jest w tym miejscu bardzo ważna uwaga dotycząca dominacji teorii Hippokratesa aż do czasów rewolucji naukowej. Nawet renesansowi erudyci, zmuszeni rozważać funkcje ciała w świecie bez nauki, byli bezsilni wobec uroku rozważań Hippokratesa i nie potrafili się mu oprzeć. A ponieważ filozoficzne podstawy, na jakich opierała się medycyna, były oszukańcze, ona sama była nieskuteczna, a nawet śmiercionośna. Zwolennicy Hippokratesa obszernie wyjaśniali, dlaczego ich terapie są skuteczne, nigdy jednak nie przyszło im na myśl, że jest zgoła inaczej12. Jeśli Hippokrates jest „ojcem medycyny”, to ojcostwo to jest wątpliwe: nie możemy wskazać żadnego sukcesu związanego z teoriami Hippokratesa i jego zwolenników.

W wypadku osoby sangwinicznej najlogiczniejszą interwencją medyczną miało być zmniejszenie ilości krwi. Jeśli pacjent był „porywczy” albo jeśli choroba powodowała zaczerwienienie i rozgrzanie (my mówilibyśmy o „gorączce”), to hippokratejski lekarz dokonywał upuszczenia krwi. Zabieg ten przeprowadzano tradycyjnie w drodze przecięcia żyły (wenesekcji), ale potem za pomocą stawiania baniek (odsysania krwi przez naciętą skórę) lub przystawiania pijawek. „Upuszczanie krwi” było zatem starożytną sztuką zmierzającą do zrównoważenia humorów, a koncepcja ta wyjaśnia, dlaczego tak wielu pacjentów wykrwawiano (często na śmierć). Przypomnijmy sobie sytuacje, w których mieliśmy gorączkę. Gorączka, wzrost temperatury ciała, jest reakcją ustroju na atak bakterii lub wirusów, co obecnie łatwo wyjaśnia się w kategoriach naukowych. Gdybyśmy żyli zaledwie pięć pokoleń temu, w takiej sytuacji czuwający u naszego wezgłowia miejscowy lekarz prawdopodobnie upuściłby nam krwi.

Imperium rzymskie powstało w 31 roku a.Ch., gdy jeden władca, Oktawian August, powiększył obszar swego panowania o Grecję i hellenistyczny Egipt. Caesar Augustus rządził do roku 14 p.Ch., a Rzym na dwieście lat stał się centrum potężnego, pokojowego mocarstwa. Greckie miasta-państwa zasymilowały się z nim politycznie, natomiast wczesne cesarstwo przejęło kulturę klasycznej Grecji.

W tym okresie względnego pokoju i ładu działał drugi wielki lekarz starożytności – Galen (130–200 p.Ch.). Podobnie jak Hippokrates pochodził ze wschodnich wybrzeży Morza Egejskiego, urodził się w Pergamonie w Azji Mniejszej (w pobliżu dzisiejszej Bergamy w Turcji). W Pergamonie, tak jak na Kos (wyspie, na której urodził się Hippokrates), mieściło się sanktuarium uzdrowicielskiego boga Asklepiosa. Galen rozpoczął naukę w rodzinnym mieście, kontynuował ją w Smyrnie i Koryncie, wreszcie dotarł do Aleksandrii. Owsei Temkin pisał: „Założenie Aleksandrii było ważnym wydarzeniem w historii starożytnego nauczania, nauki i medycyny. Od III wieku a.Ch. aż do zdobycia miasta przez Arabów w roku 642 p.Ch. Aleksandria była czołowym ośrodkiem badań medycznych, a zwłaszcza anatomicznych”13. Jak stanie się oczywiste w toku lektury tej książki, zawsze istniało jakieś światowe „centrum nauki i nauczania medycyny”. „Wydaje się, że przez pewien czas anatomię można było studiować na ludzkich ciałach – do chwili, gdy prawo rzymskie położyło kres takim badaniom i ograniczyło anatomię do dysekcji zwierząt”14.

Wzbogacony o wiedzę zdobytą w Aleksandrii Galen powrócił do Perga­monu, gdzie został lekarzem gladiatorów. W trakcie swojej kariery dawnego „lekarza medycyny sportowej” Galen zapewne nie przeprowadził żadnej sekcji zwłok ludzkich, lecz mógł się zaznajamiać z anatomią wnętrza ciała przy okazji chirurgicznego leczenia ran odnoszonych przez gladiatorów. Na wezwanie cesarza Marka Aureliusza udał się następnie do Rzymu, gdzie – jak się wydaje – spędził ostatnie czterdzieści lat życia, pisząc, nauczając i troszcząc się o zdrowie imperatorów.

Galen był nie tylko wpływowym lekarzem, lecz także filozofem, olśniewającym i ogromnie pracowitym pisarzem posługującym się starannym stylem języka greckiego, naukowcem i zręcznym prosektorem (choć tylko małp i świń). Był autorem niezwykle płodnym: „same jego zachowane dzieła zapełniłyby kilkanaście tomów liczących po jakieś tysiąc stron”15. O ile Arystoteles jako pierwszy przeprowadził sekcję zwierzęcia i jako pierwszy sformułował myśl, że narządy ciała pełnią odrębne funkcje, o tyle właśnie Galen wyniósł sekcję i wiwisekcję (sekcję dokonywaną na żywym organizmie) zwierząt na wyższy poziom. Ważna rewolucja w nauce anatomii dokonała się w Aleksandrii w III wieku a.Ch., a przewodzili jej Herofilus i Erasistratos, rówieśnicy Epikura. Obaj przyszli na świat niedługo po tym, jak Aleksander Wielki założył swoje miasto nieopodal ujścia Nilu do Morza Śródziemnego, na pograniczu, otoczone przez barbarzyńców. Możliwe, że przeprowadzano tam sekcje (a nawet, co jest szokujące, wiwisekcje) na przestępcach skazanych na śmierć. Steven Johnson pisał o „efekcie kolibra innowacje na jednym polu – a czasem nawet całe ich serie – nierzadko decydują o zmianach zachodzących na zupełnie innym nieraz zmiany inicjują przywódcy polityczni wynalazcy”16. Młoda Aleksandria jako bastion hellenizmu ze swą (zapoczątkowaną przez Aleksandra) tradycją asymilacji lokalnych zwyczajów i przywódców oraz przyciągania międzynarodowych badaczy stanowiła idealne laboratorium dla greckich filozofów przyrody. Przez niemal tysiąc lat była największym na świecie miastem nauki i szczyciła się największą biblioteką (zwojów papirusowych). Ten mariaż starożytnej nauki egipskiej, intuicji filozoficznych i empiryzmu Greków oraz dokonań podbitych ludów Persji i Indii czyniły z Aleksandrii idealne miasto, w którym Galen mógł dopełnić swoich badań.

Wielkie dzieło Galena zatytułowane _O procedurach anatomicznych_ jest cudowne. Stanowi jego ostatnią ważną pracę i opiera się na dociekaniach anatomicznych całego życia autora. Ktoś powiedział, że Galen, choć nie stworzył nauki anatomii, był jej pierwszym ważnym świadkiem, a _O procedurach anatomicznych_ jest jego arcydziełem. Podobnie jak większość książek anatomicznych zawiera obfitość informacji o kościach, mięśniach, naczyniach krwionośnych i narządach. Na ogół jednak praca ta jest przepojona hippokratejską fizjologią humoralną; czytana dzisiaj jest aż śmiesznie błędna, lecz pozostawała dziełem miarodajnym aż do roku 1543, kiedy ukazała się książka Vesaliusa _De humani corporis fabrica_ (O budowie ciała ludzkiego). Galen był tak bardzo poważany, że – jak zobaczymy – Vesalius musiał zachowywać największą ostrożność, krytykując mistrza, i niezwykle delikatnie siać pierwsze ziarna wątpliwości co do jego autorytetu.

Galen był prawdziwym pionierem w dziedzinie eksperymentów anatomicznych. Obejmowały one niestety wiwisekcje, lecz Galen zamiast spekulować na temat nierównowagi humorów, stał się odkrywcą funkcji narządów. „Podwiązując i odwiązując moczowody, Galen udowadnia przepływ moczu z nerek do pęcherza moczowego; przecina rdzeń kręgowy w różnych miejscach i opisuje spowodowaną tym utratę możliwości ruchu i odczuwania; podwiązuje nerwy krtaniowe wsteczne , odkrywając i opisując utratę głosu, do jakiej wtedy dochodzi”17. Ten drugowieczny filozof przyrody obalił utrzymującą się od stuleci teorię Arystotelesa, w myśl której serce jest „centrum dowodzenia” ciała, i wykazał, że nerwy przekazują do mięśni impulsy pochodzące z mózgu.

Dlaczego oddychamy? Grecko-rzymscy filozofowie nie dysponowali koncepcją tlenu, pozostawało im więc zastanawiać się nad rolą oddychania i spekulować, że istnieje pneuma, duch witalny, którą trzeba wciągać, by nasycić nią ciało. Galen doszedł do wniosku, że psychiczna pneuma musi się zbierać w sieciowatym splocie arterii u podstawy mózgu, w miejscu, które nazwał _rete mirabile_, i przedostawać się do komór, wypełnionych płynem jam w jego wnętrzu. Ponieważ ustalił, że impulsy muszą się rodzić w mózgu, pusta przestrzeń komór była dla niego siedliskiem pneumy psychicznej. Galenowska _rete mirabile_, skarbnica pneumy psychicznej, miała się stać ważnym przedmiotem dociekań 1300 lat później, na razie jednak Galen dokonał niesłychanie rewolucyjnego odkrycia, że poznanie rodzi się w mózgu.

Pod koniec życia Galena, u schyłku II wieku, „pokój i stabilność załamały się, a przez mniej więcej sto lat warunki polityczne bliskie anarchii zaburzały życie kulturalne i ekonomiczne”18. Najazdy barbarzyńców na rzymską ziemię doprowadziły ostatecznie do destabilizacji imperium. W 330 roku p.Ch. cesarz Konstantyn w jednym z najdonioślejszych posunięć w dziejach cywilizacji zachodniej uczynił swoją stolicą Bizancjum, które przemianował na Konstantynopol (dzisiejszy Stambuł). Rzym i Konstantynopol przez kilka dziesięcioleci pozostawały dwiema stolicami imperium, które jednak w 395 ro­ku, po śmierci cesarza Teodozjusza, podzielono trwale na cesarstwo zachodnie (łacińskie) i wschodnie. Pod koniec V wieku Rzym całkowicie upadł, a łacińskie średniowiecze miało trwać przez tysiąc lat.

Nie można zrozumieć cywilizacji zachodniej, nie uwzględniając faktu, że imperium rzymskie przetrwało w Konstantynopolu jeszcze przez setki lat. „Podczas gdy Zachód znalazł się na drodze do łacińskiego średniowiecza, grecki Wschód zachował swoje starożytne dziedzictwo. Justynianowi udało się nawet odbić Italię, Afrykę i część Hiszpanii oraz na nowo zjednoczyć cesarstwo rzymskie. Zjednoczenie to niedługo jednak przetrwało. W dziedzinie kultury starożytność powoli odchodziła w cień, lecz w sferze politycznej Wschód, jeszcze przed rozpoczęciem podbojów arabskich w roku 634, stał się cesarstwem bizantyjskim”19. W okresie ostatecznego upadku cesarstwa rzymskiego grecka kultura (i medycyna) nadal upowszechniała się na Bliskim Wschodzie – najpierw w Syrii, potem w Persji, wreszcie w świecie muzułmańskim. „Kilku następców proroka (Mahomet zmarł w roku 632 p.Ch.) było wielkimi patronami greckiej nauki, a zwłaszcza medycyny. Arabscy uczeni gorliwie chłonęli Arystotelesa i Galena”20. Przekonamy się, że – by tak powiedzieć – dochowywali oni wiary Hippokratesowi i Galenowi, których pisma przekładali z greki i łaciny na swój język. Te arabskie księgi stanowiły skarbnicę starożytnej wiedzy i oczekiwały ponownego przekładu na łacinę w odpowiednim czasie, w czasie przebudzenia – w okresie renesansu.

_Homo sapiens_ żyje na ziemi od jakichś 250 tysięcy lat, lecz człowiek współczesny pojawił się osiem tysięcy lat temu, co odpowiada trzystu pokoleniom. Każdy może wziąć kartkę papieru, by trzysta razy napisać na niej „pra”, a każde z tych „pra” odpowiada jego jednemu przodkowi, kończąc na naszym wspólnym biologicznym „Adamie”, pierwszym człowieku współczesnym.

Tak więc widzimy dwieście dziewięćdziesiąt pięć pokoleń bezbronności, gdy człowiek pozostawał całkowicie na łasce natury, pięć pokoleń mających szczęście żyć pod auspicjami „dobrej medycyny” oraz dwa pokolenia kwitnące w erze medycyny współczesnej i – jak ją nazywam – rewolucji implantów. Grecko-rzymska dominacja w medycynie przetrwała do wieku XVI, kiedy podkopała ją w końcu pewna elegancko prosta innowacja, która zrewolucjonizowała ludzką zdolność komunikowania się, umożliwiając stopniowe postępy w dziedzinie poznawania sposobu funkcjonowania naszych ciał, a później dynamiczne skoki prowadzące do wynalezienia chirurgii.

1 _Hippokratesa „Aforyzmy i rokowania” oraz „Przysięga wykonywana przez lekarzy-kapłanów Eskulapa”_, tłum. H. Łuczkiewicz, Warszawa 1864, s. 13.

2 Galen, _On the Natural Faculties_, transl. by A.J. Brock, London 1928, s. 279.

3 W. Isaacson, _Leonardo da Vinci_, tłum. M. Strąkow, Kraków 2019, s. 35.

4 S. Greenblatt, _Zwrot. Jak zaczął się renesans_, tłum. M. Słysz, Warszawa 2012, s. 20.

5 G. Santayana, _Three Philosophical Poets: Lucretius, Dante, and Goethe_, Cambridge (MA) 1947, s. 23, cyt. za: S. Greenblatt, dz. cyt., s. 217.

6 G. Flaubert, _To Madame Roger des Genettes_, , F. Steegmuller (ed.), The Letters of Gustave Flaubert 1857–1880, transl. by F. Steegmuller, Cambridge (MA) 1982, s. 20, cyt. za: S. Greenblatt, dz. cyt., s. 88–89.

7 Galen, dz. cyt., s. x.

8 O. Temkin, Hippocrates in a World of Pagans and Christians, Baltimore 1991, s. 10.

9 S. Mukherjee, Cesarz wszech chorób. Biografia raka, tłum. J. Dzierzgowski, A. Pokojska, Wołowiec 2013, s. 76.

10 O. Temkin, _Hippocrates_... s. x.

11 D. Wootton, Bad Medicine: Doctors Doing Harm Since Hippocrates, Oxford (UK) 2006, s. 42.

12 Tamże, s. 31.

13 O. Temkin, _Hippocrates_..., s. 11.

14 Tamże.

15 Tamże, s. 5.

16 S. Johnson, Małe wielkie odkrycia. Najważniejsze wynalazki, które zmieniły świat, tłum. B. Czartoryski, Kraków 2015, s. 13–14.

17 O. Temkin, _Galenism:_ Rise and Decline of a Medical Philosophy, Ithaca (NY) 1973, s. 14.

18 Tenże, Hippocrates..., s. 3.

19 Tamże, s. 4.

20 Galen, dz. cyt., s. xix.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: