Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Idąca - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
37,50

Idąca - ebook

Pełna emocji opowieść syryjskiej dziewczyny, która uczy nas, jak przygotować się do śmierci.

Idąca nie jest jej prawdziwym imieniem, jednak to słowo najlepiej ją opisuje. Kiedy tylko może, idzie przed siebie, a gdy wyruszy, nie potrafi się zatrzymać. Porozumiewa się za pomocą rysunków, jej bezpieczną przystanią są literatura, sztuka i baśnie. Z beztroskiego, przepełnionego kolorami świata dzieciństwa wyrywa ją wojna domowa. Gdy wszystko, co ważne, zostaje jej odebrane, uwięziona w dawnej drukarni samotna dziewczynka zaczyna spisywać swoją historię.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8230-640-8
Rozmiar pliku: 1 000 B

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nie wiem, czy ważna jest dla ciebie faktura papieru, czy czujesz to samo co ja, gdy dotykam palcami jego powierzchni. Nie mam więc po co ci opisywać, jak przesuwam nimi po własnoręcznie zapisanych słowach. Tak sobie myślę: gdyby wszystkie te arkusze spakowane w kartonach ułożyć obok siebie, można by z nich zrobić samolot tak wielki jak ten, który właśnie przelatuje nad moją głową. Niech ci się nie wydaje, że to, co teraz jest dla mnie najważniejsze, mogłoby jeszcze kogoś obchodzić. Wszystko, co tu dla ciebie piszę, może zniknąć, i jeśli jest ci dane to czytać, trzeba to uznać za dziwny zbieg okoliczności, zupełnie jak ten, że różnię się od zwykłych ludzi. Musisz bowiem wiedzieć, że odkąd się urodziłam, nie potrafię przestać iść. Wstaję i idę. Idę i idę. Widzę Drogę – która nie ma końca. Stopy niosą mnie – i idę. Tak po prostu, podążam za swoimi stopami. Nie pojmuję, czemu tak jest, i ty też nie musisz tego rozumieć. Bo dla tych zapisków – mojego talizmanu – czy coś potrafisz zrozumieć bądź nie, jest całkiem obojętne.

Spróbuj zrobić coś takiego, a zobaczysz, że to skuteczny sposób, by uwolnić się od huku samolotu: wyciągnij białą kartkę, delikatnie, żeby nie naruszyć całej ryzy. Obchodź się z nią łagodnie, jakby to była tętnica w twoim własnym sercu. Połóż ją na czymś twardym, ja na przykład używam tacy do kawy – odwracam ją dnem do góry i mam blat biurka. Biorę do ręki niebieski długopis znaleziony wśród paczek papieru. Ja zacznę pierwsza, ty – dopiero wtedy, gdy coś usłyszysz. I nie przestawaj, chyba że ze zmęczenia zemdlejesz i upadniesz. Ze zmęczenia, nie ze strachu. Bo jeśli nie pomógł niebieski długopis w dłoni igrający ze słowami na białej kartce, to znaczy, że mój sposób się nie sprawdził, że papier cię nie lubi i huk samolotu nie zniknie.

Nie wiem, kim się okażesz, zgaduję jednak, że będziesz czytał te słowa. Teraz może nie za bardzo cię to obchodzi, bo ty to wciąż jeszcze ten nieznany ktoś. Jeszcze nie krzywisz się na moje dygresje – zbyt częste, bo w odróżnieniu od większości dzieci nie chodziłam do szkoły. Ale za to przeczytałam wszystkie książki, które wpadały mi w ręce. Nawet jeśli ich nie rozumiałam i dlatego uczyłam się ich na pamięć. Wielu z nich nie rozumiałam i pani Su’ad, widząc, jak otwieram grube tomiska, najczęściej o historii sztuki, i zatapiam się w ich lekturze, zaśmiewała się do łez.

Nie myśl, że się boję, chociaż, owszem, uważam, że moje istnienie jest wynikiem jednego z wielu przeoczeń, które, jak sądzę, od czasu do czasu przytrafiają się Bogu. Może jednak jest w tym wszystkim jakaś Jego okrutna mądrość. Już o tym pisałam, ale muszę ci to ciągle przypominać: rozum mam tam, na dole, w nogach – i nie potrafię tego diabelstwa zatrzymać! Miałam kiedyś takie marzenie: żeby pozwolono mi iść i iść, aż do utraty przytomności. Tylko tego chciałabym spróbować – żeby się dowiedzieć, dokąd poniosą mnie moje nogi.

Mama opowiadała mi, że dość wcześnie się okazało, że gdy tylko staję na nogi, od razu ruszam do przodu. Dziwne to bardzo, ale musisz mi wierzyć. Z początku rodzina uznała, że to jakieś zaburzenie psychiczne, ale później lekarze orzekli, że z głową u mnie wszystko w porządku. Mama nie chciała, bym trafiła do szpitala dla umysłowo chorych, powszechnie nazywanego domem wariatów. Ludzie się mnie bali, ale mnie to nie obchodziło, bo kontakt ze światem zewnętrznym szybko mi obrzydł. Nie widziałam też żadnego pożytku z używania tego ciężkiego mięśnia, który mam w ustach i który zwą językiem.

Zdałam więc sobie sprawę, że nie potrafię przestać iść. Z początku nie było to dla mnie oczywiste – przecież nawet nie pamiętam, kiedy nauczyłam się kolorów i kiedy odkryłam, że mam mały nos i usta wyglądające, zdaniem mamy, jak pistacja. W pamięci nie zachowałam też pierwszych wiązań. Otóż, kiedy mama mnie dokądś zabierała, składała moją dłoń ze swoją i mocno związywała je pasem albo sznurem. Tylko kiedy była w pracy, wiązała mnie inaczej. Zawsze przy tym płakała. Powtarzała tę czynność za każdym razem, póki pewnego dnia nie znikła. Opowiem ci, jak mnie wiązała. Dobrze pamiętam, kiedy się zorientowano, że głowę mam w nogach. Miałam wtedy cztery lata i mama zabierała mnie ze sobą do szkoły, gdzie pracowała. Czekałam na nią, uwiązana, w pokoju personelu sprzątającego. Praca mamy polegała na utrzymywaniu czystości w klasach i toaletach oraz robieniu kawy i herbaty dla dyrekcji i nauczycieli. Szkoła położona była w centrum Damaszku. Z naszego domu jechało się do niej busem, z jedną przesiadką. Mieszkałyśmy na skraju Muchajjam Dżaramane, dzielnicy w południowej części Damaszku.

O tym, że nie potrafię przestać iść, mama dowiedziała się w taki oto sposób. Byłyśmy razem w pokoju sprzątaczek. Kończyła właśnie zamykać na klucz szafkę z szufladami. Zdążyła odplątać od niej mój sznur i już wyciągała rękę, żeby przywiązać go sobie do przegubu dłoni, gdy nagle wydała krótkie och! i odwróciła się w tył. Trwało to dosłownie chwilkę! Poprawiła chustę na głowie, ruszyła ku drzwiom i znikła na jakiś czas – i wtedy nogi poniosły mnie przed siebie. Co robiłam na zewnątrz, przed żelazną bramą szkoły, tego nie wiem, ale w momencie gdy mama rozplątała węzeł, poczułam, że u stóp mam skrzydła, i pognałam naprzód! Przez kilka chwil byłam w innym świecie i nie chciało mi się płakać. Podążałam za swoimi stopami z własnej, nieprzymuszonej woli. Wierz mi, szłam ulicą, chodnikiem, prosto przed siebie, nieświadoma, co dzieje się wokół – aż w końcu otoczył mnie krąg ludzi. Pochwycili mnie, lecz moje nogi nie ustawały. Nie krzyczałam. Zapytana, jak się nazywam, utraciłam zdolność mowy, tak przynajmniej mi się wydawało. Swój głos znałam tylko dzięki temu, że czasami nuciłam sobie Koran. W tamtej chwili patrzyłam na otaczające mnie ludzkie usta i widziałam w nich jakby wgłębienia w murze. Musisz też wiedzieć, że nie umiem określić, po jakim czasie nagle wpadłam na mamę. Stała, lamentując i płacząc. Wzięła mnie na ręce, a byłam taka drobna, że inni dawali mi najwyżej trzy lata. I uciekła, tuląc mnie do piersi. Nigdy do tego zdarzenia nie wracała. Nie próbowała skłaniać mnie do mówienia, ale chąc się dowiedzieć, co mi jest, przez cztery lata biegała ze mną po lekarzach. Tamtego dnia ostatecznie odjęło mi mowę i swój głos słyszałam tylko wtedy, gdy recytowałam Koran. Ale to już inna historia, którą też ci kiedyś opowiem.

Niech ci się nie wydaje, że czytasz teraz powieść. Piszę o rzeczywistych zdarzeniach. Piszę, bo staram się zrozumieć, co się stało.

Nasze życie wróciło do normy. Znów wszędzie chodziłam z mamą, jak przyklejona, z tym że teraz czekałam na nią w szkolnej bibliotece. Mamę wszyscy lubili i chętnie jej pomagali. W jakiś skryty, pokorny i cichy sposób była wewnętrznie złamana. Ale też bardzo ładna – prócz tego, że nad górną wargą miała lekki wąsik. Była nieśmiałą osobą i prawie się nie odzywała. Chodziła ze spuszczoną głową, widziałam wręcz, jak z biegiem lat na jej plecach rośnie coraz większy garb. Była taka miła i spokojna, że aż brała złość. Specjalnie się z nią drażniłam, żeby zmusić ją do krzyku; chciałam widzieć, jak oczy jej rozbłyskują, jak sypią iskry – przeważnie mi się to nie udawało. Na samą myśl, że można mieć taką córkę, każdy dostałby szału! Mama nie mówiła, gdzie zniknął mój ojciec. Kiedyś powiedziała po prostu: Wyjechał, i nigdy więcej o nim nie wspomniała. Było to w roku, w którym odkryła, że nieustannie idę i że nie będę mówić.

Szkolna biblioteka całkiem odmieniła moje życie. Miałam wtedy pięć lat i nie umiałam jeszcze pisać. Spędziłam w niej kilka dobrych lat, nie przestając iść, bez końca krążąc – pod okiem pani Su’ad, bibliotekarki. Ona troszczyła się o mnie bardziej niż ktokolwiek inny, z kim się zetknęłam w życiu. Z panią Su’ad wiąże się pewna historia, którą również ci opowiem. Podzielę się z tobą wieloma opowieściami, jeżeli pisane mi jest przeżyć. A teraz opowiem ci o tym, jak zniknęła mama.

Kiedy podrosłam i zaczęłam miesiączkować, mama uznała, że należy chronić moją cnotę, więc powinnam zostawać w domu. Miałam brata, o dwa lata starszego ode mnie. Wtedy zaczęłam też zakrywać głowę kolorową chustą. Upinałam ją w kształt róży i dobrze się przy tym bawiłam. Mama przywiązywała mnie do jedynego w naszym mieszkaniu łóżka i wychodziła do pracy. Latem zostawała ze mną w domu.

Tamtego dnia nie mogłam się połapać, o co chodzi, bo życie robiło nam różne niemiłe niespodzianki: huczały samoloty, znikali sąsiedzi, ludzie w wojskowych mundurach i w cywilu robili naloty na mieszkania. Mówiono, że to „patrole bezpieczeństwa”. Patrzyłam na to wszystko i nic nie rozumiałam. Brat studiował wtedy na uniwersytecie i nie widywałyśmy go zbyt często. Nasze mieszkanie składało się z jednego pomieszczenia, w którym mieściły się też kuchnia i toaleta. Kąpałyśmy się w kuchni. Mama chodziła tak, jakby ktoś ciągle ją obserwował. Mną, odkąd się urodziłam, kierowały stopy, za to utraciłam język. Brat wiecznie był zły, w ostatnich miesiącach zrobił się jeszcze bardziej nerwowy. W telewizji mówili o bandach, które rabują i mordują. Brat komentował: Kłamią!, a wtedy mama fukała na niego i kazała mu być cicho. Spałam z mamą w jednym łóżku, które było bardzo ładne. Odkąd pamiętam, żyłam w jego narożniku. W skrzyni pod łóżkiem trzymałam książki przyniesione z biblioteki i wielki złocony egzemplarz Koranu, który znałam na pamięć. I tak przywykłam żyć. Sznur, którym mnie wiązała mama, pozwalał mi chodzić po pokoju. Mogłam dojść do okna i swobodnie przez nie wyjrzeć. Kiedy mama i brat wychodzili z domu, zamykali drzwi na klucz. Nie cierpiałam naszej maty podłogowej ani poduszek z gąbki. Zawsze siedziałam na łóżku. To łóżko było dla mnie całym światem. Porządkowałam je kilka razy dziennie i własnoręcznie prałam pościel. Miałam dwie duże poduszki i jedną małą, w kształcie trójkąta, która drzemała mi na kolanach. Była zielona, haftowana w czerwone kwiaty. Na noc wkładałam ją sobie pod nogi. Wspominałam już, że tam, w nogach, mam głowę. A jest to głowa tajemnicza, zagadkowa nawet dla mnie.

To było nie takie zwykłe łóżko z mosiądzu, ale drewniane, wielkie i solidne. Skakałam po nim, rzucałam się na nie, a między pościelą a skrzynią ukrywałam swoje liczne rysunki, kolorowe torebki i ulubione obrazki, których mama nie pozwalała mi powiesić na ścianie. W kącie między łóżkiem a ścianą stał kuferek, w którym trzymałam prezenty od pani Su’ad: książki, długopisy, farby. Opowiem ci też o tym kuferku i o zamkniętych w nim książkach, obrazkach, kwiatach z materiału. Ubrania trzymałam nie w metalowej szafie, z której korzystała mama, tylko w drewnianej skrzyni stojącej przy łóżku, po stronie przeciwnej do ściany. Tych ubrań nie było wiele. Miałam dużo kolorowych piżam, które mama kupowała mi na El-Haramijje, targu z tanią odzieżą używaną. W takiej piżamie spałam tylko kilka tygodni, potem robiłam z niej ścierkę. Mama kupowała przeważnie zdarte już sztuki, ale to nie było takie ważne, bo zawsze mi się podobały ich kolory.

Tamtego dnia siedziałam z mamą w białym busie. Czekaliśmy na jednej z ulicznych blokad. Prawą rękę miałam, jak zwykle, przywiązaną do lewej dłoni mamy grubym sznurem, nie dłuższym niż dwa metry. Siedziałam przy oknie i wszystko, co widziałam, było dziwne. Od mniej więcej dwóch lat nie opuszczałam ulicy, przy której się urodziłam. Byłam przeszczęśliwa, że jedziemy odwiedzić panią Su’ad, która zaprosiła mamę razem ze mną. Wyprawy do pani bibliotekarki, zwłaszcza sama podróż, były najważniejszą rzeczą, jaka mi się w życiu przydarzała.

Możesz sobie wyobrazić te dziwne zapachy kotłujące się w busie (w literackiej arabszczyźnie powinnam na ten pojazd mówić nie bas, tylko hafila, ale nie podoba mi się to słowo). Od ciał pasażerów biła przykra woń – było upalne lato, ale kiedy ktoś otwierał okno, smagało nas gorące powietrze – a ja patrzyłam prosto przed siebie. To był nasz drugi przymusowy postój i, jak powiedziała mama, główny punkt kontrolny. Dwóch pasażerów wysiadło i jeden z nich stwierdził, że w tych czasach szybciej się dojdzie pieszo i że przed nami jeszcze trzy takie kontrole. Żeby dotrzeć do centrum Damaszku, gdzie mieszkała pani Su’ad, trzeba było przez nie przejechać. Mieszkanie pani Su’ad położone było w okolicy placu En-Nidżme, blisko szkoły. Tak więc, żeby tam się dostać, musieliśmy przejechać jeszcze trzy blokady. Na pewno wiesz, co to takiego. Nigdy przedtem ich w Damaszku nie widziałam. Tak naprawdę to ich nie zauważałam i wcale mnie nie ciekawiło, żeby się czegoś o nich dowiedzieć, chociaż wszyscy ciągle o nich rozprawiali. Blokady były różne w różnych miejscach. Trochę cieszyłam się z tego, że ludzie przesiedli się na rowery. My też mieliśmy rower. Jeździł na nim mój brat, który dorabiał sobie jako kelner w knajpie w Bab Tumie. Ja ten rower utrzymywałam w czystości i upiększałam: obwiązałam kierownicę kolorowymi tasiemkami i przykleiłam do niej własnoręcznie namalowany obrazek. Był wielkości dłoni i przedstawiał pięć ludzkich stóp, trzy sznury, różnokolorowe, i jedną niebieską dłoń. Przykleiłam go taśmą klejącą do kierownicy, żeby chronił mojego brata. On się tym nawet nie zainteresował, ale też nie narzekał.No więc siedziałam w busie przy oknie. Wracamy do historii o blokadzie.

Patrzyłam przez to okno na rowerzystów i zazdrościłam im. Jazda na rowerze, gdyby mi na nią pozwolono, to była ostatnia rzecz, której bym pragnęła. Ale oni szybciej przechodzili przez kontrolę, nie czekali w kolejce samochodów. Kiedy usłyszeliśmy krzyki, byliśmy tuż przed blokadą. Na pewno wiesz, co to blokada, nie muszę ci tego objaśniać – chociaż bardzo mnie intryguje, jak się ma to słowo do swojego znaczenia. Było tam iluś mężczyzn w różnym wieku, jedni w mundurach, inni w cywilu. Ci w cywilu, według mamy, byli z Sił Obrony Narodowej, jednostek utworzonych niedawno w celu nadzoru nad ludnością i zapewniania jej bezpieczeństwa. Tak mówili w telewizji. Brat twierdził, że to oddziały najemników, ale wtedy mama na niego krzyczała, że ma siedzieć cicho. Potem zamykała okna i ciągnęła go za rękę do kuchni, która powstała z przedzielenia mieszkania zasłoną na dwie części. Tej zasłony używałam do mojej ulubionej zabawy: testowania noży kuchennych poprzez robienie w niej kwadratowych dziurek. Wykonana była dość topornie: z jednej strony plastik, a z drugiej tkanina w kolorowe kwadraty. Czerwone wykrawałam nożem, miałam ich tajną kolekcję. Doprowadzało to mamę do furii. Potem już nawet chowała przede mną wszystkie trzy noże kuchenne, jakie były w domu. Ani ona, ani brat nigdy nie wpadli na to, gdzie ukrywam czerwone kwadraciki. Tylko brat kiedyś, przesuwając dłonią po ozdobionym nimi rowerze, spojrzał na mnie, puścił do mnie oko, a następnego dnia sprezentował mi czerwony papier samoprzylepny i nożyczki. Tak więc przez własnoręcznie zrobione dziurki patrzyłam, jak mama z bratem coś do siebie poszeptują za zasłoną. Wiedziałam, że się kłócą. Mama się trzęsła, przytrzymywała brata za dłonie, patrzyła na niego oczami czerwonymi od płaczu. Ja zajęta byłam ruchomymi plamkami światła, które przenikało przez czerwone dziurki i falowało na przeciwległej ścianie niczym stado ptaków. Kiedy wychodziłam zza zasłony, brat usuwał się w milczeniu, patrząc nieswoim wzrokiem, jakby był figurą z wosku. I teraz właśnie stały przed nami te blokady, o które mama kłóciła się z bratem. Naszą obsadzali chyba ludzie z muchabarat² i Sił Obrony Narodowej. Co znaczyły te wszystkie nazwy, które słyszałam naokoło? Znów nie rozumiałam nic poza tym, że każdy trzymał w rękach broń.

Mama przywarła do mnie mocno, pasażerowie nie ruszali się z miejsc, kierowca wyłączył silnik. Byliśmy unieruchomieni. Za nami ciągnął się sznur pojazdów, przed nami, tak samo, stało mnóstwo busów i aut. Ulicę zatarasowały auta, busy i ciężarówki. Korek bez końca. Rzeka pojazdów. Z przodu busa, od strony fotela kierowcy, poprzez hałas dobiegał mnie dźwięk tik-tak, tik-tak. Dobywał się gdzieś z kierownicy upstrzonej niebieskimi koralikami, a z każdym ruchem i dźwiękiem tik-tak poruszał się zwisający z kierownicy brelok ze szklaną kulką rozbłyskującą w środku srebrnymi gwiazdkami. Przyglądałam się jej, a mama przyciskała się do mnie i obejmowała mnie ramionami. Słyszałyśmy krzyki, ale nie miałyśmy pojęcia, co się dzieje. To wszystko nie mogło jednak zmącić mojej radości, jechałam przecież do pani Su’ad i patrzyłam, jak w kulce przy kierownicy fruwają srebrne gwiazdki. Tylko że krzyki robiły się coraz głośniejsze. Jakaś kobieta lamentowała i rwała sobie włosy. Naprzeciw niej stało dwóch ludzi w wojskowych mundurach i dwóch ubranych zwyczajnie, ale z wielkimi karabinami. Nie wiedziałam, z jakiego są oddziału. Tym razem byli na ciemnoszaro, nie ciemnozielono ani czarno. Kobieta klęczała u stóp jednego z mężczyzn i krzyczała, dwaj inni ściągnęli chłopakowi sweter i owinęli mu nim głowę. Widać mu było nagi tors i brzuch. Któryś z nich trzasnął chłopaka kolbą karabinu, wiesz? Pierwszy raz w życiu widziałam coś takiego. Nie zamknęłam oczu i mama też nie! Patrzyłyśmy i inni też patrzyli. Przyglądaliśmy się w milczeniu, a chudy chłopak, który upadł na ziemię, był teraz piłką pod nogami tamtych dwóch. I krzyczał bardzo głośno. Kobieta zemdlała i upadła, a wtedy pojawiły się inne. Widzieliśmy, jak rozmawiają z mężczyznami. Przestali bić chłopaka, ale go zabrali, odciągnęli, a jeden z nich krzyknął: Ty skurwysynu! Głowa chłopca zwisała bezwładnie, oczy na przemian otwierały się i zamykały. Nie odpowiadał, zupełnie nie reagował. Miałyśmy jego twarz dokładnie przed sobą, przez szybę widziałam, jak płacze – a potem przyszło dwóch innych i go podnieśli. Czterech ludzi podniosło go za cztery kończyny. Za ręce i za nogi, a potem otworzyli bagażnik auta i wrzucili go do środka. Wrzeszczał, zatrzasnęli bagażnik i usłyszeliśmy dziwny odgłos, nie wiem czego. Ale wiem, że jakiś zwalisty mężczyzna w cywilnym ubraniu wczytywał się w dowód osobisty chłopaka i krzyczał, a potem wsiadł do samochodu, w którym go zamknęli, i odjechali.

Godzinę później przyszła kolej na nas. I na rewizję. Obie z mamą prawie przestałyśmy oddychać. Kiedy bus podjeżdżał do posterunku, wszyscy milczeli. Ja rzucałam głową na wszystkie strony, a mama tuliła mnie i szeptała: Nie bój się. Ja się nie bałam. Ja tylko próbowałam zapamiętać te obrazy. Kiedy do środka wsunęła się głowa wojskowego, znieruchomiałam i spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się. On uśmiechnął się do mnie. Zaczęłam więc kiwać do niego głową – wtedy krzyknął. Zamarłam, a mama powiedziała, że jestem chora umysłowo.

Kazał nam pokazać dokumenty. Sprawdzał dokładnie każde nazwisko i mierzył nas niezadowolonym wzrokiem.

Miałam ochotę uciec przez okno, ale zamiast tego pokazałam mu język. Skoro myśleli, że jestem wariatką, trzeba to było wykorzystać! Siedziałam więc z wystawionym językiem, mama próbowała zakryć mi usta dłonią, a potem zaczęłam krzyczeć. Przez te kilka chwil wojskowy patrzył na mnie ze złością. Mężczyzna, który stał obok, kazał mu zostawić nas w spokoju i zachowywać się uprzejmie. On też był wojskowym i miał wielki karabin, największy, jaki w życiu widziałam! Lufa była wycelowana w naszą stronę i bałam się. Przepuścili nas.------------------------------------------------------------------------

¹ Razan Zajtune (ur. 1977) – syryjska prawniczka działająca na rzecz obrony praw człowieka; od wybuchu rewolucji w 2011 roku czołowa działaczka opozycji antyrządowej. Za dokumentowanie i międzynarodowe nagłaśnianie przypadków łamania praw człowieka nękana przez służby reżimu. W 2013 roku uprowadzona przez nieznanych sprawców. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).

² Arab. muchabarat (wywiad) – ogólna nazwa syryjskich agencji wywiadowczych, które pełnią funkcję tajnej policji na usługach reżimu i z których najpotężniejszą jest Wywiad Sił Powietrznych (Al-Muchabarat al-Dżawwijja).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: