Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kaci Polski Ludowej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
40,00

Kaci Polski Ludowej - ebook

Zasadniczym zadaniem urzędu bezpieczeństwa w początkowym okresie PRL było wspieranie komunistycznej władzy, która pełnymi garściami czerpała z systemu ZSRR. W okresie stalinowskim do walki z członkami niepodległego podziemnego państwa walczącego z okupantem niemieckim zaangażowano nie tylko bezpiekę, ale cały aparat sprawiedliwości. Nazywało się to walką z „wrogami ludu”, a celem było unicestwienie całego patriotycznego podziemia.

Ówczesne sądownictwo nie było niezawisłe, lecz całkowicie podporządkowane partii, jej nakazom i zakazom, służąc wiernie i ferując wyroki zgodnie z żądaniem władz. Instytut Pamięci Narodowej, powołany do życia w styczniu 1999 roku, wprowadził przepisy o zbrodni komunistycznej, jak również nieznane wcześniej w polskim prawodawstwie pojęcie mordu sądowego, odnosząc je do czasów stalinowskiego terroru. Procesy przed stalinowskimi sądami były mordami sądowymi, prokuratorzy oskarżali na podstawie spreparowanych dowodów i zeznań wymuszonych torturami, sąd orzekał z góry narzucony wyrok. Do tego oskarżony przechodził piekło przesłuchań prowadzonych przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa.

W świadomości większości Polaków dominuje pogląd, że w czasach stalinowskich w kadrach zbrodniczego aparatu bezpieczeństwa, podobnie jak wśród morderców sądowych, dominowali Żydzi. Jednak oficerowie pochodzenia żydowskiego stanowili tylko dość znaczny procent wśród kierowników i zastępców szefów wojewódzkich UB.

Książka pokazuje życiorysy katów stalinowskich, na czele z Julią Brystigerową, Heleną Wolińską czy Jackiem Różańskim.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-17212-8
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Peere­low­skie wła­dze dys­po­no­wały dość roz­bu­do­wa­nym apa­ra­tem bez­pie­czeń­stwa, któ­rego zasad­ni­czym zada­niem nie było sta­nie na straży bez­pie­czeń­stwa pań­stwa i jego oby­wa­teli, ale wspie­ra­nie funk­cjo­no­wa­nia dyk­ta­tury par­tii. Był to więc nie tylko oręż komu­ni­stów, ale naj­waż­niej­sze spo­iwo ich wła­dzy. Jan Nowak-Jezio­rań­ski stwier­dził kie­dyś, że bez­pieka, jak potocz­nie nazy­wano służby bez­pie­czeń­stwa funk­cjo­nu­jące w PRL, była ni mniej, ni wię­cej tylko narzę­dziem wojny pro­wa­dzo­nej przez „wła­dzę ludową” ze spo­łe­czeń­stwem, wojny bez­par­do­no­wej, bru­tal­nej, w któ­rej sto­so­wano nie­zgodne z obo­wią­zu­ją­cym pra­wem i czę­sto bestial­skie metody. Ofi­cjalna pro­pa­ganda mówiła o walce czy wręcz o nisz­cze­niu „wro­gich sił”, a wszyst­kie wewnętrzne akty prawne obli­go­wały bez­piekę do zapo­bie­ga­nia i zwal­cza­nia „wro­giej dzia­łal­no­ści”. Pro­blem jed­nak pole­gał na tym, że pojęć „wro­gie siły” czy „wroga dzia­łal­ność” nie defi­nio­wał żaden kodeks prawny, dla­tego można było je dowol­nie sto­so­wać, kie­ru­jąc się jedy­nie kry­te­riami poli­tycz­nymi.

Wojna ze spo­łe­czeń­stwem pro­wa­dzona przez komu­ni­styczne wła­dze przy­brała wyjąt­kowo bru­talne obli­cze w cza­sach sta­li­now­skich, kiedy do walki z „wro­gami ludu” zaan­ga­żo­wano nie tylko bez­piekę, ale także cały apa­rat spra­wie­dli­wo­ści. Ówcze­sne sądow­nic­two nie było by­naj­mniej nie­za­wi­słe, ale pod­po­rząd­ko­wane par­tii, jej naka­zom i zaka­zom, słu­żąc wier­nie i feru­jąc wyroki zgod­nie z żąda­niem władz. Insty­tut Pamięci Naro­do­wej, powo­łany do życia w stycz­niu 1999 roku, wpro­wa­dził prze­pisy o zbrodni komu­ni­stycznej, jak rów­nież nie­znane wcze­śniej w pol­skim pra­wo­daw­stwie poję­cie mordu sądo­wego, odno­sząc je do cza­sów sta­li­now­skiego ter­roru. Zgod­nie z defi­ni­cją do mordu sądo­wego docho­dzi wtedy, kiedy sąd orzeka karę śmierci, która zostaje w rze­czy­wi­sto­ści wyko­rzy­stana do zamor­do­wa­nia czło­wieka, lub kiedy orze­cze­nie kary osta­tecz­nej jest nie­współ­mierne do czynu, za który ska­zany sta­nął przed sądem. A pro­cesy przed sta­li­now­skimi sądami były w isto­cie mor­dami sądo­wymi, ponie­waż pro­ku­ra­tor oskar­żał na pod­sta­wie spre­pa­ro­wa­nych dowo­dów i zeznań wymu­szo­nych tor­tu­rami. Rola obrońcy została zmar­gi­na­li­zo­wana, a sąd orze­kał z góry narzu­cony wyrok. Zanim jed­nak oskar­żony tra­fił przed obli­cze sądu, prze­cho­dził istne pie­kło prze­słu­chań pro­wa­dzo­nych przez funk­cjo­na­riu­szy apa­ratu bez­pie­czeń­stwa.

Cho­ciaż dzia­łal­no­ści peere­low­skiej służby bez­pie­czeń­stwa nie można porów­ny­wać, jak cza­sem czy­nią to współ­cze­śni ultra­pra­wi­cowi dzien­ni­ka­rze, do hitle­row­skiej SS, to nie spo­sób nie zgo­dzić się z Janem Nowa­kiem-Jezio­rań­skim, który nazywa ją orga­ni­za­cją prze­stęp­czą. „Nikt nie poli­czy ludzi, któ­rym par­tia i bez­pieka znisz­czyły życie, zamy­ka­jąc im przez dys­kry­mi­na­cję w nauce, pracy i wyko­ny­wa­niu zawodu drogę do zaję­cia należ­nego miej­sca w hie­rar­chii spo­łecz­nej – pisze Kurier z War­szawy. – Świa­dec­twem zbrodni bez­pieki są pol­skie katy­nie. Te masowe groby roz­siane po całej Pol­sce kryją szczątki ludzi naj­bar­dziej ofiar­nych, któ­rzy gotowi byli oddać swe życie w walce z wro­giem, a stra­cili je z ręki pol­skich katów ze Służby Bez­pie­czeń­stwa”¹.

W świa­do­mo­ści więk­szo­ści Pola­ków domi­nuje pogląd, że w cza­sach sta­li­now­skich w kadrach zbrod­ni­czego apa­ratu bez­pie­czeń­stwa, podob­nie jak wśród mor­der­ców sądo­wych, domi­no­wali Żydzi. Jest to zgodne z prawdą, gdyż, jak wyka­zały współ­cze­sne bada­nia, wśród per­so­nelu ówcze­snego apa­ratu repre­sji, a więc zarówno woj­sko­wego, jak i powszech­nego wymiaru spra­wie­dli­wo­ści, Infor­ma­cji Woj­sko­wej, Kor­pusu Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego, Mili­cji Oby­wa­tel­skiej oraz wię­zien­nic­twa liczba ofi­ce­rów i osób spra­wu­ją­cych funk­cje kie­row­ni­cze legi­ty­mu­ją­cych się pocho­dze­niem żydow­skim, wyno­siła od kilku do kil­ku­dzie­się­ciu pro­cent, pod­czas gdy Żydzi sta­no­wili zale­d­wie jeden pro­cent lud­no­ści ówcze­snej Pol­ski. Ofi­ce­ro­wie pocho­dze­nia żydow­skiego sta­no­wili także dość znaczny pro­cent wśród kie­row­ni­ków i zastęp­ców sze­fów woje­wódz­kich UB. Nie zna­czy to oczy­wi­ście, że wszy­scy oprawcy sta­li­now­skiej bez­pieki i mor­dercy sądowi mieli żydow­skie korze­nie, nie bra­ko­wało wśród nich także Pola­ków, czę­sto wywo­dzą­cych się z przed­wo­jen­nej inte­li­gen­cji, z wykształ­ce­niem praw­ni­czym i prak­tyką jesz­cze z cza­sów Dru­giej Rze­czy­po­spo­li­tej. Nale­żał do nich cho­ciażby Zbi­gniew Domino, pro­ku­ra­tor Naczel­nej Pro­ku­ra­tury Woj­sko­wej, Wła­dy­sław Gar­now­ski, pre­zes Naj­wyż­szego Sądu Woj­sko­wego (nota­bene były ako­wiec), naczel­nik osła­wio­nego wię­zie­nia moko­tow­skiego Alojzy Gra­bicki, Teo­fil Karcz­marz, sędzia NSW, sły­nący z fero­wa­nia wyro­ków śmierci sędzia Roman Kryże (o któ­rym mece­nas Siła-Nowicki mawiał, że „kry­żuje” ludzi), pro­ku­ra­tor Wacław Krzy­ża­now­ski, oskar­ży­ciel „Inki”, sani­ta­riuszki w oddziale „Łupaszki”, a przede wszyst­kim Sta­ni­sław Rad­kie­wicz, szef Resortu Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego PKWN, a po jego prze­kształ­ce­niu w mini­ster­stwo – mini­ster bez­pie­czeń­stwa publicz­nego.

Gdy pisa­łam o sta­li­now­skich opraw­cach czy mor­der­cach sądo­wych, nie inte­re­so­wała mnie jed­nak ich naro­do­wość, ale poglądy, wyzna­wane przez nich ide­ały oraz droga, jaka dopro­wa­dziła ich do sta­li­now­skich sądów czy UB, gdzie jako śled­czy znę­cali się nad prze­słu­chi­wa­nymi ludźmi, wymu­sza­jąc odpo­wied­nie zezna­nia. Czy wie­rzyli w słusz­ność obra­nej przez sie­bie drogi, sądząc, że gdy wyeli­mi­nują prze­ciw­ni­ków sys­temu, zbu­dują nowe, lep­sze i bar­dziej spra­wie­dliwe pań­stwo? Czy byli komu­ni­stami z prze­ko­na­nia? Czy też zaprze­dali się dla kariery i zaszczy­tów, jakie ofe­ro­wała im nowa wła­dza? A może, tak jak twier­dził na swoim pro­ce­sie Różań­ski, byli z gruntu dobrymi ludźmi, ale zepsuł ich „zły sys­tem”? Sądzę, że nie ma jed­no­znacz­nej odpo­wie­dzi na te pyta­nia. Jedno jed­nak jest pewne: każda wła­dza nie­prze­strze­ga­jąca zasad demo­kra­cji, dążąca do pod­po­rząd­ko­wa­nia sobie nie­za­wi­słych sądów i lek­ce­wa­żąca pod­sta­wowe prawa pro­wa­dzi do poja­wie­nia się całej armii takich ludz­kich bestii.PRACA OPERACYJNA I METODY ŚLEDCZE APARATU BEZPIECZEŃSTWA W OKRESIE STALINOWSKIM

Komu­ni­ści, przej­mu­jąc wła­dzę w powo­jen­nej Pol­sce, dosko­nale zda­wali sobie sprawę, że jej utrzy­ma­nie nie będzie moż­liwe bez spraw­nie dzia­ła­ją­cego apa­ratu bez­pie­czeń­stwa, dla­tego, poza przy­zna­niem mu sze­ro­kich upraw­nień, nie szczę­dzili środ­ków na jego funk­cjo­no­wa­nie. W efek­cie środki finan­sowe, jakimi na potrzeby kie­ro­wa­nego przez sie­bie resortu dys­po­no­wał Rad­kie­wicz, znacz­nie prze­wyż­szały moż­li­wo­ści budże­towe pań­stwa pol­skiego, z tru­dem dźwi­ga­ją­cego się ze znisz­czeń wojen­nych. Aż do 1955 roku fun­du­sze prze­wi­dziane na ten cel sta­no­wiły drugi co do wiel­ko­ści skład­nik wydat­ków naszego pań­stwa. Wię­cej wyda­wano tylko na Mini­ster­stwo Obrony Naro­do­wej.

Aby nie być goło­słow­nym, wystar­czy wspo­mnieć, że w 1946 roku na dzia­łal­ność resortu bez­pie­czeń­stwa wyasy­gno­wano 19 590 tysięcy zło­tych, a więc o 100 tysięcy zło­tych wię­cej, niż wyno­sił budżet Mini­ster­stwa Oświaty, co sta­no­wiło bar­dzo zna­czącą kwotę w wydat­kach pań­stwa. Budżety dwóch innych mini­sterstw, waż­niej­szych z punktu widze­nia dobra oby­wa­teli i gospo­darki pań­stwa – Mini­ster­stwa Pracy oraz Mini­ster­stwa Zdro­wia – pre­zen­to­wały się także znacz­nie skrom­niej. Pierw­szy z nich miał do dys­po­zy­cji 1 113 tysięcy zło­tych, a drugi –1 244 tysięcy zło­tych. Dwa lata póź­niej na potrzeby Mini­ster­stwa Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego prze­zna­czono kwotę dzie­się­cio­krot­nie więk­szą niż dla Mini­ster­stwa Odbu­dowy. W 1947 roku mini­ster Rad­kie­wicz mógł dys­po­no­wać kwotą 17 010 tysięcy zło­tych, prze­kra­cza­jącą łączne budżety resor­tów najważ­niej­szych dla gospo­darki odbu­do­wu­ją­cego się pań­stwa, a więc Mini­ster­stwa Ziem Odzy­ska­nych, które otrzy­mało 5 308 tysięcy zło­tych, Mini­ster­stwa Komu­ni­ka­cji, na któ­rego potrzeby wyasy­gno­wano 5 320 tysięcy zło­tych, Mini­ster­stwa Prze­my­słu i Han­dlu, dys­po­nu­ją­cego budże­tem w wyso­ko­ści 2 572 tysiące zło­tych oraz Mini­ster­stwa Admi­ni­stra­cji Publicz­nej, które na swoje potrzeby otrzy­mało 1 511 tysięcy zło­tych. Bio­rąc to pod uwagę, śmiało można posta­wić tezę, że powta­rzane niczym man­tra przez cały okres trwa­nia PRL twier­dze­nie o zaan­ga­żo­wa­niu „wła­dzy ludo­wej” w odbu­dowę kraju jest jedy­nie pro­pa­gan­do­wym mitem. Nie­wąt­pli­wie, zarówno tempo odbu­dowy, jak i poziom życia oby­wa­teli byłyby znacz­nie wyż­sze, gdyby pie­nią­dze prze­wi­dziane na utrzy­ma­nie apa­ratu bez­pie­czeń­stwa zostały prze­zna­czone zgod­nie z rze­czy­wi­stymi potrze­bami spo­łe­czeń­stwa i powsta­ją­cego z ruin pań­stwa.

Mini­ster­stwo Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego umiało wyko­rzy­stać każdą prze­zna­czoną na ten resort zło­tówkę. Dużą część środ­ków pochła­niały pen­sje funk­cjo­na­riu­szy, któ­rych liczba z roku na rok rosła. W listo­pa­dzie 1944 roku w bez­piece pra­co­wało około 2,5 tysiąca funk­cjo­na­riu­szy, ale w końcu 1945 roku ich liczba wzro­sła do około 24 tysięcy, by w 1953 roku dojść do 33 tysięcy. Zgod­nie z sza­cun­kami współ­cze­snych histo­ry­ków, w latach pięć­dzie­sią­tych jeden funk­cjo­na­riusz przy­pa­dał na 1300 oby­wa­teli. Resort od początku się roz­bu­do­wy­wał i został ukształ­to­wany w struk­turę o pio­no­wej zależ­no­ści. W jego skład weszło oczy­wi­ście Mini­ster­stwo Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego, peł­niące funk­cję cen­trali, oraz woje­wódz­kie i powia­towe Urzędy Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego, a na niektó­rych tere­nach w latach 1944–1945 rów­nież gminne Urzędy Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego, Refe­raty Ochrony (RO), jak rów­nież Refe­raty Woj­skowe (RW).

Rok 1953 był nie­wąt­pli­wie szczy­to­wym okre­sem roz­woju liczeb­nego i orga­ni­za­cyj­nego resortu. Wów­czas na tere­nie Pol­ski, oprócz mini­ster­stwa, któ­rego sie­dziba mie­ściła się oczy­wi­ście w sto­licy, funk­cjo­no­wało: sie­dem­na­ście woje­wódz­kich Urzę­dów Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego, dwa miej­skie Urzędy Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego na pra­wach woje­wódz­kich (w War­sza­wie i Łodzi), czter­na­ście miej­skich Urzę­dów Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego, dzie­sięć Urzę­dów Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego na mia­sto i powiat (w: Toru­niu, Będzi­nie, Biel­sku, Byto­miu, Czę­sto­cho­wie, Gli­wi­cach, Rado­miu, Tar­no­wie, Jele­niej Górze oraz Wał­brzy­chu), dwie­ście sześć­dzie­siąt pięć powia­to­wych Urzę­dów Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego, jeden Urząd Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego na Nową Hutę i pla­cówki Urzę­dów Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego na m.st. War­szawę: Urząd Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego Wawer oraz Urząd Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego Wło­chy.

W okre­sie ist­nie­nia mini­ster­stwa nie tylko sys­te­ma­tycz­nie zwięk­szała się liczba eta­tów, ale i roz­bu­do­wy­wała się jego struk­tura, która z cza­sem była tak skom­pli­ko­wana, że obec­nie nie­liczni znawcy tematu potra­fią wymie­nić poszcze­gólne wydziały, depar­ta­menty i resorty, z poda­niem ich peł­nej nazwy oraz kom­pe­ten­cji. Dość powie­dzieć, że na przy­kład w 1951 roku w skład działu Sze­fo­stwa Zaopa­trze­nia wcho­dziło aż 14 wydzia­łów peł­nią­cych funk­cje pomoc­ni­cze. Nic więc dziw­nego, że roz­bu­do­wu­jący swoje struk­tury resort z cza­sem stał się ist­nym pań­stwem w pań­stwie, dys­po­no­wał bowiem wła­sną sie­cią punk­tów usłu­go­wych, w któ­rych zaopa­try­wać się mogli wyłącz­nie funk­cjo­na­riu­sze bez­pieki i urzęd­nicy resor­towi, przed­szkoli (tylko w War­sza­wie dzia­łało aż pięć resor­to­wych pla­có­wek tego typu), a nawet szpi­tali i sana­to­riów.

Jak obli­czyli współ­cze­śni histo­rycy, na początku lat pięć­dzie­sią­tych mini­ster­stwo miało dwa szpi­tale i poli­kli­nikę w sto­licy, kil­ka­na­ście resor­to­wych szpi­tali w mia­stach woje­wódz­kich oraz aż dwa­na­ście sana­to­riów. Pra­cow­nicy apa­ratu bez­pie­czeń­stwa mogli wybie­rać spo­śród sied­miu domów wcza­so­wych zlo­ka­li­zo­wa­nych w naja­trak­cyj­niej­szych tury­stycz­nie rejo­nach naszego kraju. Tak roz­ro­śnięta struk­tura spra­wiła, że na liście płac resortu znaj­do­wali się nie tylko jego funk­cjo­na­riu­sze, współ­pra­cow­nicy czy urzęd­nicy admi­ni­stra­cji, ale także osoby nie­ma­jące nic wspól­nego z pracą w apa­ra­cie bez­pie­czeń­stwa, jak cho­ciażby pie­lę­gniarki ose­skowe oddziału gine­ko­lo­giczno-położ­ni­czego Cen­tral­nego Szpi­tala MBP. Takie sze­roko roz­bu­do­wane zaple­cze socjalne, obok wyso­kich zarob­ków, miało zachę­cić do wstę­po­wa­nia w sze­regi służb bez­pie­czeń­stwa.

Pro­ble­mem oka­zało się wykształ­ce­nie funk­cjo­na­riu­szy, z któ­rych nie­wielu mogło wyka­zać się świa­dec­twem matu­ral­nym. „Ilość aktywu (ogólna) kie­row­ni­czego – stwier­dził pod­czas narady odby­wa­ją­cej się 26 maja 1950 roku Sta­ni­sław Rad­kie­wicz – wynosi 2059 ludzi. W wieku do 22 lat mamy 2 osoby, do 25 283. Można powie­dzieć, że w zasa­dzie, jeśli cho­dzi o wiek – apa­rat kie­row­ni­czy naszego mini­ster­stwa w WUBP jest na ogół zado­wa­la­jący. Rzecz jasna, że nie jest nor­malną rze­czą, że mamy 283 osoby, które nie mają pełne 25 lat. Robot­ni­ków mamy 76%, chło­pów 16%, inte­li­gen­cji pra­cu­ją­cej 10%, drob­no­miesz­czań­stwa 4%, innych 3%. Stan spo­łeczny kadr naszego apa­ratu w zasa­dzie przed­sta­wia się zado­wa­la­jąco. Ze szkołą powszechną mamy 38% (800 osób); 43 ludzi na kie­row­ni­czych sta­no­wi­skach naszego apa­ratu w całym kie­row­nic­twie ma zale­d­wie 7 kl wykształ­ce­nia. Pod wzglę­dem wykształ­ce­nia ogól­nego kadra nasza przed­sta­wia się opła­ka­nie”³⁸. Chcia­łoby się powie­dzieć: „przy­ga­niał kocioł garn­kowi”, bo autora tej wypo­wie­dzi trudno byłoby zali­czyć do osób wykształ­co­nych – mini­ster ukoń­czył zale­d­wie kilka klas szkoły pod­sta­wo­wej. Podob­nym wykształ­ce­niem legi­ty­mo­wała się zde­cy­do­wana więk­szość ówcze­snej kadry kie­row­ni­czej resortu, osoby mające dyplom ukoń­cze­nia stu­diów można było poli­czyć na pal­cach jed­nej ręki, nawet bio­rąc pod uwagę urzędy woje­wódz­kie i powia­towe.

Tak jak w innych kra­jach bloku wschod­niego, zwa­nych potocz­nie demo­lu­dami, pol­ski apa­rat bez­pie­czeń­stwa słu­żył wyłącz­nie inte­re­som „prze­wod­niej siły narodu”, czyli PPR, a póź­niej – PZPR. Wszy­scy jego funk­cjo­na­riu­sze musieli nale­żeć do par­tii. Resort pra­co­wał zgod­nie z wytycz­nymi Biura Poli­tycz­nego Komi­tetu Cen­tral­nego PPR, a póź­niej – PZPR, a wszyst­kie otrzy­my­wane stam­tąd pole­ce­nia i zale­ce­nia były w mini­ster­stwie prze­kła­dane na język resor­to­wych roz­ka­zów lub instruk­cji, a następ­nie prze­ka­zy­wane do pod­le­głych depar­ta­men­tów i jed­no­stek tere­no­wych. Zarówno mini­ster, jak i sze­fo­wie lokal­nych urzę­dów utrzy­my­wali ści­sły kon­takt z kie­row­nic­twem par­tyj­nym, a obsada wyż­szych sta­no­wisk musiała być zaak­cep­to­wana przez sto­sowne czyn­niki par­tyjne.

Zgod­nie z naka­zami wła­dzy apa­rat bez­pie­czeń­stwa, sto­jąc na straży zdo­by­czy socja­li­zmu, zaj­mo­wał się iden­ty­fi­ka­cją, roz­pra­co­wy­wa­niem i eli­mi­na­cją rze­czy­wi­stych bądź uro­jo­nych wro­gów par­tii rzą­dzą­cej, posłu­gu­jąc się wzor­cami zaczerp­nię­tymi, jak­żeby ina­czej, zza wschod­niej gra­nicy. 24 lutego 1949 roku powo­łano nie­jawną Komi­sję Bez­pie­czeń­stwa, która jako Komi­sja Biura Poli­tycz­nego ds. Bez­pie­czeń­stwa Publicz­nego miała za zada­nie spra­wo­wać nad­zór par­tii nad orga­nami bez­pie­czeń­stwa. Jej sze­fem został Bole­sław Bie­rut, wspie­rany przez innych par­tyj­nych tuzów – Jakuba Ber­mana, Hila­rego Minca oraz oczy­wi­ście Sta­ni­sława Rad­kie­wi­cza.

W pierw­szym okre­sie ist­nie­nia resortu główny cię­żar „oczysz­cza­nia tere­nów z wro­gich ele­men­tów” spo­czy­wał jed­nak na for­ma­cjach radziec­kich, obec­nych na zie­miach pol­skich jesz­cze przed stycz­niową ofen­sywą 1945 roku. Już wów­czas zrzu­cano na tyły frontu radziec­kie oddziały wywia­dow­cze i par­ty­zanc­kie. Krok w krok za regu­larną armią w głąb tery­to­rium naszego kraju prze­su­wały się grupy ope­ra­cyjne NKWD i „Smier­sza” – zjed­no­czo­nej struk­tury kontr­wy­wiadu woj­sko­wego Armii Czer­wo­nej, posłu­gu­ją­cej się akro­ni­mem hasła _smiert’ szpio­nam_ – śmierć szpie­gom, które bez­zwłocz­nie po wkro­cze­niu na tereny naszego kraju roz­po­częły aresz­to­wa­nia człon­ków Armii Kra­jo­wej.

W mel­dunku przy­go­to­wa­nym pod koniec lutego przez puł­kow­nika Jana Zien­tar­skiego, komen­danta Okręgu AK Radom–Kielce, dla komen­danta głów­nego AK, czy­tamy: „Na tere­nie Okręgu wszyst­kie wię­zie­nia są już zapeł­nione żoł­nie­rzami AK. Aresz­to­wa­nia trwają w dal­szym ciągu”³⁹. A dowo­dzący Okrę­giem Bia­ło­stoc­kim pod­puł­kow­nik Wła­dy­sław Linar­ski doda­wał: „NKWD z całą pasją wście­kło­ści prze­pro­wa­dza aresz­to­wa­nia dowód­ców AK. Bada w bestial­ski spo­sób, bije dru­tem kol­cza­stym, kłuje szpilki za paznok­cie, łamie żebra i wszyst­kich wywozi do Rosji”⁴⁰.

W efek­cie sze­roko zakro­jo­nych dzia­łań for­ma­cji radziec­kich Armia Kra­jowa tylko w ciągu pierw­szych tygo­dni 1945 roku ponio­sła znacz­nie więk­sze straty niż w cza­sie oku­pa­cji nie­miec­kiej! Jed­nak naj­więk­szy cios AK zadała radziecka bez­pieka, aresz­tu­jąc w Prusz­ko­wie 27 i 28 marca 1945 roku 16 przy­wód­ców Pol­skiego Pań­stwa Pod­ziem­nego, któ­rych wywie­ziono do Moskwy i posta­wiono przed sądem. Posłu­żono się w tym celu pod­stę­pem: pol­scy dzia­ła­cze zostali zapro­szeni na spo­tka­nie z przed­sta­wi­cie­lami dowódz­twa 1 Frontu Bia­ło­ru­skiego – gene­ra­łem Iwa­no­wem (pseu­do­nim, pod któ­rym ukry­wał się wspo­mniany już w niniej­szej publi­ka­cji Iwan Sie­row) i puł­kow­ni­kiem Pime­no­wem – który ręczył sło­wem honoru za bez­pie­czeń­stwo zapro­szo­nych Pola­ków. Pomimo nie­uf­no­ści wobec Sowie­tów i ogrom­nego ryzyka Polacy posta­no­wili przy­być na spo­tka­nie.

Jak zauważa pro­fe­sor Andrzej Gar­licki: „Można uwa­żać, że przy­wódcy pod­zie­mia łatwo dali się zwa­bić w pułapkę zręcz­nie zasta­wioną przez gen. Iwana Sie­rowa . Ale sprawa nie była wcale taka pro­sta. Decy­zja roz­mów z wła­dzami radziec­kimi była decy­zją poli­tyczną. Zakła­dano moż­li­wość aresz­to­wa­nia, ale przede wszyst­kim poszu­ki­wano drogi do włą­cze­nia się w życie legalne. Przy­wódcy pod­zie­mia chcieli wyko­rzy­stać wszel­kie formy legal­nej opo­zy­cji w zapo­wia­da­nym przez posta­no­wie­nia jał­tań­skie sys­te­mie demo­kra­tycz­nym”⁴¹. Ponie­waż na nawią­za­nie kon­tak­tów z Sowie­tami nale­gały także rządy Wiel­kiej Bry­ta­nii i USA, przy­wódcy Pol­skiego Pań­stwa Pod­ziem­nego uznali je za swój patrio­tyczny obo­wią­zek. Według wstęp­nych usta­leń roz­mowy miały doty­czyć sta­no­wi­ska pol­skiego wobec władz ZSRR, uzgod­nień jał­tań­skich oraz sytu­acji na zaple­czu frontu. Ze względu na wagę spo­tka­nia, Rząd RP na Uchodź­stwie został rów­nież o nim poin­for­mo­wany.

Dwu­dzie­stego siód­mego marca do Prusz­kowa przy­byli: dele­gat rządu na kraj i wice­pre­mier Jan Sta­ni­sław Jan­kow­ski, ostatni Komen­dant Główny AK, gene­rał Leopold Oku­licki, peł­niący funk­cję Komen­danta Głów­nego orga­ni­za­cji NIE *, Kazi­mierz Pużak, prze­wod­ni­czący Rady Jed­no­ści Naro­do­wej, oraz peł­niący funk­cję tłu­ma­cza Józef Stem­ler–Dąb­ski, jed­no­cze­śnie wice­mi­ni­ster Depar­ta­mentu Infor­ma­cji Dele­ga­tury RP na Kraj. Następ­nego dnia dołą­czyli do nich: Antoni Paj­dak (PPS-WRN), Sta­ni­sław Jasiu­ko­wicz, Kazi­mierz Koby­lań­ski, Zbi­gniew Sty­puł­kow­ski i Alek­san­der Zwie­rzyń­ski ze Stron­nic­twa Naro­do­wego, Józef Cha­ciń­ski i Fran­ci­szek Urbań­ski ze Stron­nic­twa Pracy, Adam Bień, Kazi­mierz Bagiń­ski i Sta­ni­sław Mierzwa ze Stron­nic­twa Ludo­wego oraz Euge­niusz Czar­now­ski i Sta­ni­sław Micha­łow­ski ze Zjed­no­cze­nia Demo­kra­tycz­nego.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. J. Nowak-Jezio­rań­ski, _Wstęp_, J. Widacki, W. Wró­blew­ski, _Czego nie powie­dział gene­rał Kisz­czak_, War­szawa 1992, s. 7.

2. Za: T. Lesz­ko­wicz, _Zemsta w imie­niu prawa. Dekret o odpo­wie­dzial­no­ści za klę­skę wrze­śniową i faszy­za­cję życia pań­stwo­wego_, na por­talu histo­rycz­nym Hist­mag.org , dostępne w inter­ne­cie: http://hist­mag.org/Zemsta-w-imie­niu-prawa.-Dekret-o-odpo­wie­dzial­no­sci-za-kle­ske-wrze­sniowa-i-faszy­za­cje-zycia-pan­stwo­wego-7864

3. Dekret o odpo­wie­dzial­no­ści za klę­skę wrze­śniową i faszy­za­cję życia pań­stwo­wego, „Dzien­nik Ustaw” 1946, nr 5, poz. 46, _Inter­ne­towy Sys­tem Aktów Praw­nych_ , dostępne w inter­ne­cie: http://isap.sejm.gov.pl/Deta­ils­Se­rvlet?id=WDU19460050046

4. Ibi­dem.

5. Za: T. Lesz­ko­wicz, _Zemsta w imie­niu prawa,_ op. cit.

6. Za: ibi­dem.

7. W. Mater­ski, _Dyplo­ma­cja Pol­ski „lubel­skiej” lipiec 1944 – marzec 1947_, War­szawa 2007, s. 43–44.

8. E. Osóbka-Moraw­ski, _Dzien­nik poli­tyczny 1943–1948_, Gdańsk 1981, s. 61.

9. Ustawa z dnia 31 grud­nia 1944 r. o powo­ła­niu Rządu Tym­cza­so­wego Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej, „Dzien­nik Ustaw” 1944, nr 19, poz. 99, _Inter­ne­towy Sys­tem Aktów Praw­nych_ , dostępne w inter­ne­cie: http://isap.sejm.gov.pl/Deta­ils­Se­rvlet?id=WDU19440190099

10. Ibi­dem.

11. W. Mater­ski, op. cit., s. 44.

12. M. Kor­kuć, _„Kuj­by­sze­wiacy” – awan­garda UB_, „Arcana” 2002, nr 46_–_47, s. 76.

13. L. Chajn, _Odro­dze­nie sądow­nic­twa pol­skiego_, _Trzy lata demo­kra­ty­za­cji prawa i wymiaru spra­wie­dli­wo­ści_, War­szawa 1947, s. 77.

14. J. Mig­dał, _Poli­tyka karna i peni­ten­cjarna Pol­ski w latach 1944–1956_, Lublin 2008, s. 130.

15. Za: M.R. Bom­bicki, _AK i WiN przed sądami spe­cjal­nymi_, Poznań 1993, s. 23.

16. Za: S. Wło­dyka, _Orga­ni­za­cja wymiaru spra­wie­dli­wo­ści w PRL_, War­szawa 1963, s. 67.

17. J. Mig­dał, op. cit., s. 131.

18. Za: ibi­dem, s. 132.

19. Za: ibi­dem.

20. Za: ibi­dem.

21. Za: ibi­dem.

22. H. Świąt­kow­ski, _Sądow­nic­two Pol­skiej Rze­czy­po­spo­li­tej Ludo­wej w walce o umac­nia­nie pra­wo­rząd­no­ści ludo­wej_, „Nowe Drogi” 1955, nr 5, s. 3.

23. Za: H. Pod­la­ski, G. Ausca­ler, M. Jaro­szyń­ski, G.L. Seidler, J. Wró­blew­ski, _Pra­wo­rząd­ność ludowa w świe­tle Kon­sty­tu­cji Pol­skiej Rze­czy­po­spo­li­tej Ludo­wej, głos w dys­ku­sji W. Świąt­kow­skiego,_ _Zagad­nie­nia prawne Kon­sty­tu­cji Pol­skiej Rze­czy­po­spo­li­tej Ludo­wej. Mate­riały Sesji Nauko­wej PAN 4–9 lipca 1953 r._, t. I, War­szawa 1954,s. 354.

24. H. Świąt­kow­ski, _Sąd i pro­ku­ra­tura w walce o wyko­na­nie Planu Sze­ścio­let­niego w Pol­sce Ludo­wej_, „Prze­gląd Praw­ni­czy” 1950, nr 5, s. 6.

25. Ibi­dem.

26. Ibi­dem.

27. Dekret z 22 stycz­nia 1946 roku o wyjąt­ko­wym dopusz­cza­niu do obej­mo­wa­nia sta­no­wisk sędziow­skich, pro­ku­ra­tor­skich i nota­rial­nych oraz do wpi­sy­wa­nia na listę adwo­ka­tów, „Dzien­nik Ustaw” 1946, nr 4, poz. 33, _Inter­ne­towy Sys­tem Aktów Praw­nych_ , dostępne w inter­ne­cie: http://isap.sejm.gov.pl/Deta­ils­Se­rvlet?id=WDU19460040033

28. Za: _Duracz wiecz­nie żywy – arty­kuł Tade­usza M. Płu­żań­skiego_ na stro­nie Damiana Padjasa , dostępne w inter­ne­cie: http://damian­pa­djas.pl/blog/2014/11/19/duracz-wiecz­nie-zywy-arty­kul-tade­usza-m-plu­zan­skiego/

29. Za: T. Płu­żań­ski, _Lista opraw­ców_, War­szawa 2014, s. 23.

30. Za: _Duracz wiecz­nie żywy…,_ op. cit.

31. Za: ibi­dem.

32. Za: M. Kal­las, A. Lityń­ski, _Histo­ria ustroju i prawa Pol­ski Ludo­wej_, War­szawa 2000, s. 223.

33. Za: ibi­dem.

34. T. Koste­wicz, _Wyko­na­nie kary pozba­wie­nia wol­no­ści wobec więź­niów poli­tycz­nych w latach 1944–1956_, „Prze­gląd Wię­zien­nic­twa Pol­skiego” 1991, nr 1, s. 86.

35. L. Gar­docki, _Zagad­nie­nia odpo­wie­dzial­no­ści kar­nej za zbrod­nie sta­li­now­skie_, „Prze­gląd Prawa Kar­nego” 1992, nr 6, s. 62.

36. S. Murzań­ski, _PRL zbrod­nia nie­do­sko­nała. Roz­wa­ża­nia o ter­ro­rze wła­dzy i spo­łecz­nym opo­rze_, War­szawa 1996, s. 248.

37. Z. Hołda, _Prawo karne wyko­naw­cze_, Kra­ków 2003, s. 23.

38. Za: _Apa­rat bez­pie­czeń­stwa w Pol­sce. Kadra kie­row­ni­cza, t. I 1944–1956_, red. nauk. K. Szwa­grzyk, War­szawa 2005, s. 72.

39. Za: R. Ter­lecki, _Miecz i tar­cza komu­ni­zmu. Histo­ria apa­ratu bez­pie­czeń­stwa w Pol­sce 1944–1990,_ Kra­ków 2007, s. 48.

40. Za: ibi­dem.

41. Za: _69 lat temu w Moskwie ska­zano przy­wód­ców Pol­skiego Pań­stwa Pod­ziem­nego_, dzieje.pl por­tal histo­ryczny , dostępne w inter­ne­cie: http://dzieje.pl/aktu­al­no­sci/69-lat-temu-w-moskwie-ska­zano-przy­wod­cow-pol­skiego-pan­stwa-pod­ziem­nego
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: