Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kaukaz i Azja Środkowa: Bawełna, samowary i Sartowie. Najpiękniejszy klejnot w carskiej koronie - ebook

Data wydania:
4 października 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kaukaz i Azja Środkowa: Bawełna, samowary i Sartowie. Najpiękniejszy klejnot w carskiej koronie - ebook

KAUKAZ I AZJA ŚRODKOWA 2 książki - Bawełna, samowary i Sartowie / Najpiękniejszy klejnot w carskiej koronie - e-book PAKIET

1) Bawełna, samowary i Sartowie. Muzułmańskie okrainy carskiej Rosji 1795-1916

„Dni imperiów i sfer wpływów dobiegły końca” mówił w Warszawie Barack Obama, mając – oczywiście – na myśli Rosję i – zapewne  – słynne stwierdzenie Putina o „największej tragedii geopolitycznej końca XX w.” 
Początki owego myślenia geopolitycznego sięgają korzeniami XIX stulecia, kiedy to Rosji carskiej udało się podbić słabe chanaty muzułmańskie na Zakaukaziu i w Azji Środkowej. Te ostatnie, nota bene, wtedy, kiedy państwo rosyjskie miało się reformować wewnętrznie. I tak się „wewnętrznie reformowało”, że doszło aż nad Araks i Amu-darię. Jakoś tak wyszło. W Londynie z nerwów obgryzano paznokcie. Wejdą do Indii, czy nie wejdą? Nie weszli. Wtedy to właśnie ukształtował się świat pojęć, wyobrażeń, a nawet pewnej specyficznej mentalności Wielkiej Gry, która odżyła w nieco zmienionej formie podczas zimnej wojny, a i dziś ma się całkiem dobrze.  
Okrucieństwo podbojów i strach podbitych miały zapewnić spokój, stabilizację i pozwolić na realizację „misji cywilizacyjnej”. Co z niej wyszło? Szkoda mówić. Wpadka goniła wpadkę. Tak, carscy wysłannicy nie wszystko zdążyli popsuć. To też trzeba umieć. A czego nie zdołali zniszczyć, za to już bardziej metodycznie wezmą się bolszewicy. Uderzające jest jednak, jak wiele z tego kolonialnego eksperymentu carskiej, ale tej petersbursko-oświeconej, Rosji zostało w Związku Sowieckim... 
A jeśli cokolwiek przydarzyło się dobrego, to głównie za sprawą wszelkiej maści podejrzanych i odmieńców: sekciarzy, obcych kolonistów, dysydentów religijnych, Tatarów, Ormian, Żydów, Polaków, rodzimej inteligencji...
O tym wszystkim jest właśnie ta książka. “Nikt nie zrozumie dobrze Rosji w Europie, dopóki nie zobaczy jej w Azji” – jak stwierdził jeden z angielskich obserwatorów rosyjskiego pochodu ku wrotom Indii.

2) Najpiękniejszy klejnot w carskiej koronie. Gruzja pod panowaniem rosyjskim 1801-1917

Gruzińska historia pełna jest – z jednej strony – okrutnych wojen rozmaitego rodzaju, nacechowanych skrajnym wytężeniem sił fizycznych i moralnych, głębokim dramatyzmem, a z drugiej – zanotowała znaczne sukcesy, w określonych okresach kraj się jednoczył politycznie i terytorialnie, rozwijały się miasta i życie miejskie, nauka, kultura i szkolnictwo” – pisał wybitny gruziński historyk prof. Roin Metreweli. Narodziny, rozwój, wzloty i upadki państwa gruzińskiego pozostawały zawsze w ścisłym związku z sytuacją międzynarodową. Gruzini mieli pełne prawo pomstować na jakże zgubne nieraz przekleństwo geopolityki – położenie w strefie rywalizacji dwóch wielkich mocarstw. Z jednej strony Rzym, potem Bizancjum, wreszcie Turcy osmańscy, z drugiej – Persja, Arabowie i znów  Persja, tyle że muzułmańska. Raz jedni górą, raz drudzy, nieustanne zwarcie, mordercze zapasy, ale walki nigdy nikt zdecydowanie nie wygra. Byleby tylko kraj całkowicie nie wpadł w ręce przeciwnika.

 

Ale oto już w X w. na Kaukazie pojawia się ten trzeci: najeźdźcy z północy. Rusowie. Ponoć nim się wycofali, pogrzebali żywcem swoje żony i niewolników  swoich zmarłych towarzyszy. Wtedy to był tylko epizod, awanturnicza wyprawa, o której milczą ruskie kroniki. Ale za osiem i pół stulecia powrócili. Może  wiedzeni jakimiś tajemnymi jękami duchów pogrzebanych kobiet. I powrócili tym razem na dobre. Przyszli jako wybawcy, pomocnicy, przyjaciele, bracia w wierze. Przyszli wyrwać biedną chrześcijańską Gruzję z turecko-perskich kleszczy, „pozbierać ziemie gruzińskie.

I może właśnie to „zbieranie” stanowić będzie największy bonus panowania rosyjskiego. Możliwość swobodnego rozwoju narodowego... Nie, zaraz, jakiego „swobodnego”? Krępowanego przecież co chwila na przeróżne sposoby, ale być może właśnie dlatego tak dynamicznego, momentami nerwowego i niespokojnego, czasem wręcz histerycznego, a niekiedy na odwrót: pełnego godności i dostojeństwa, co stanowiło jaskrawy kontrast wobec nieudolnych często, chytrych i pełnych pogardy działań administracji rosyjskiej.

 

O tym jest ta książka, przeznaczona nie tylko dla jakże licznego grona zakochanych w Gruzji. Niech przeczytają ją także zakochani w Polsce. Bowiem w dziejach  XIX-wiecznej Gruzji znajdujemy niemało wątków polskich. Natrafiamy na nie w najmniej spodziewanych momentach, w miejscach zupełnie egzotycznych.

 

Jerzy Rohoziński (ur. 1971), historyk, antropolog kultury. Autor książek Święci, biczownicy i czerwoni chanowie. Przemiany religijności muzułmańskiej w radzieckim i poradzieckim Azerbejdżanie (nagroda krajowa „Przeglądu Wschodniego” w 2005 r.), Bawełna, samowary i Sartowie. Muzułmańskie okrainy carskiej Rosji 1795–1916 (nominacja do nagrody „Identitas 2015”, wyróżnienie „Academia 2015”), Gruzja. Początki państw (wyróżnienie w plebiscycie czytelników projektu „Literacki Jedwabny Szlak”), Narodziny globalnego dżihadu (nominacja jury i internautów do tytułu najlepszej książki historycznej II półrocza 2017 r. w plebiscycie „Historia zebrana” – kategoria „historia niebanalna”). Gruzję poznał, koordynując programy współpracy rozwojowej, naukowej i kulturalnej realizowane przez Ambasadę RP w Tbilisi.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8238-028-6
Rozmiar pliku: 26 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WYKAZ SKRÓTÓW

AN SSSR – Akademija Nauk SSSR (Akademia Nauk ZSRR)

Archiw MO KR – Archiw Ministerstwa Oborony Kyrgyzskoj Riespubliki (Archiwum Ministerstwa Obrony Republiki Kirgiskiej)

AWPR – Archiw Wnieszniej Politiki Rossii (Archiwum Polityki Zagranicznej Rosji)

AWPRI – Archiw Wnieszniej Politiki Rossijskoj Impierii (Archiwum Polityki Zagranicznej Imperium Rosyjskiego)

CGADA – Centralnyj Gosudarstwiennyj Archiw Driewnich Aktow (Centralne Państwowe Archiwum Akt Dawnych)

CGA KazSSR – Centralnyj Gosudarstwiennyj Archiw Kazachskoj SSR (Centralne Archiwum Państwowe Kazachskiej SRR)

CGARU – Centralnyj Gosudarstwiennyj Archiw Riespubliki Uzbiekistan (Centralne Archiwum Państwowe Republiki Uzbekistan)

CGA UzSSR – Centralnyj Gosudarstwiennyj Archiw Uzbiekskoj SSR (Centralne Archiwum Historyczne Uzbeckiej SRR)

CGIAAR – Centralnyj Gosudarstwiennyj Istoriczeskij Archiw Azerbajdżanskoj Riespubliki (Centralne Państwowe Archiwum Historyczne Republiki Azerbejdżanu)

CGIAL – Centralnyj Gosudarstwiennyj Istoriczeskij Archiw w Leningradie (Centralne Państwowe Archiwum Historyczne w Leningradzie)

CGIA SSSR – Centralnyj Gosudarstwiennyj Istoriczeskij Archiw SSSR (Centralne Państwowe Archiwum Historyczne ZSRR)

CGWIA – Centralnyj Gosudarstwiennyj Wojennyj Istoriczeskij Archiw (Centralne Państwowe Historyczne Archiwum Wojskowe)

GAPPOD AR – Gosudarstwiennyj Archiw Politiczeskich Partij i Obszcziestwiennych Dwiżenij Azerbajdżanskoj Riespubliki (Państowe Archiwum Partii Politycznych i Ruchów Społecznych Republiki Azerbejdżanu)

GARF – Gosudarstwiennyj Archiw Rossijskoj Federacii (Archiwum Państwowe Federacji Rosyjskiej)

GIAAR – Gosudarstwiennyj Istoriczeskij Archiw Azerbajdżanskoj Riespubliki (Państwowe Archiwum Historyczne Republiki Azerbejdżanu)

NAN Azerbajdżana – Nacionalnaja Akademija Nauk Azerbajdżana (Narodowa Akademia Nauk Azerbejdżanu)

RGIA – Rossijskij Gosudarstwiennyj Istoriczeskij Archiw (Rosyjskie Państwowe Archiwum Historyczne)

RNB – Rossijskaja Nacjonalnaja Biblioteka (Rosyjska Biblioteka Narodowa)WSTĘP

Kozacy zaporoscy uczą młodych chłopców odpierać zbrojnie ataki muzułmanów. To „prawosławna odpowiedź na działalność islamskich radykałów” – tłumaczy dzielny ataman. Taka wiadomość trafiła swego czasu do naszych mediów. Ot, kolejna curiosité ze Wschodu, egzotyczna zapchajdziura na poprawę humoru. Że u nas to niby już tak normalnie, a tam to dopiero takie dziwactwa i w ogóle. Miałem jedno skojarzenie: pismo Kozaków zaporoskich do sułtana Mehmeda IV. To znaczy nie tyle samo pismo (fakt wątpliwy historycznie), co raczej obraz Ilji Riepina Kozacy piszą list do sułtana.

Mieli go napisać gdzieś około 1680 r., a może ciut wcześniej. Oryginał pisma nie zachował się do naszych czasów. Pod koniec lat 70. XIX wieku „odnaleziono” jego „kopię” z XVIII wieku. Trafiła ona do historyka, archeologa i etnografa Kozaczyzny Dmytra Jawornickiego z Jekaterynosławia (dziś Dniepropietrowsk). Któregoś razu czytał on na głos ów list, bawiąc swoich gości. Był wśród nich Ilja Riepin. I tak się zainteresował całą historią, że spędził 13 lat, pracując nad obrazem.

Ilja Riepin, Kozacy piszą list do sułtana, 1878-1891

Śmiechów nad listem musiało być co nie miara. Bo oto, co jakoby Kozacy napisali sułtanowi: „Ty, sułtanie, diable turecki, przeklętego diabła bracie i towarzyszu, samego Lucyfera sekretarzu. Jaki z ciebie do diabła rycerz, jeśli nie umiesz gołą dupą jeża zabić. Twoje wojsko zjada czarcie gówno. Nie będziesz ty, sukinsynu, synów chrześcijańskiej ziemi pod sobą mieć, walczyć będziemy z tobą ziemią i wodą, kurwa twoja mać. Kucharzu ty babiloński, kołodzieju macedoński, piwowarze jerozolimski, garbarzu aleksandryjski, świński pastuchu Wielkiego i Małego Egiptu, świnio armeńska, podolski złodziejaszku, kołczanie tatarski, kacie kamieniecki i błaźnie dla wszystkiego co na ziemi i pod ziemią, szatańskiego węża potomku i chuju zagięty. Świński ty ryju, kobyli zadzie, psie rzeźnika, niechrzczony łbie, kurwa twoja mać. O tak ci Kozacy zaporoscy odpowiadają, plugawcze. Nie będziesz ty nawet naszych świń wypasać. Teraz kończymy, daty nie znamy, bo kalendarza nie mamy, miesiąc na niebie, a rok w księgach zapisany, a dzień u nas taki jak i u was, za co możecie w dupę pocałować nas!”¹. Nic ująć, nic dodać...

Riepin doskonale uchwycił ducha listu: grupa podpitych obwiesiów o nader nieprzyjemnych obliczach siedzi wokół sekretarza wymachującego piórem (to sam Jawornicki) i obmyśla kolejne obraźliwe słowa pod adresem tureckiego sułtana. Ależ mu chłopaki odpowiedzieli! A ile frajdy musieli mieć przy tym!

Kozacy zaporoscy prawdopodobnie nie napisali nigdy żadnego listu. Apokryfy i fałszerstwa odpowiadają najczęściej na zapotrzebowanie swoich czasów. Odkrywa się je w „odpowiednim” momencie. Tak było i w tym przypadku. Przecież trwała akurat wojna z Turcją. Rosja zachłystywała się bezgraniczną miłością do swoich bałkańskich współwyznawców i pobratymców. Sułtan turecki był w owym czasie wrogiem publicznym numer jeden. Wielkoruski szowinizm nabierał wiatru w żagle.

List wszakże bardzo się przydał równocześnie historykom ukraińskim: Mykole Kostomarowowi i Dmytrowi Jawornickiemu. Wspaniale nadawał się do tworzenia mitologii Kozaczyzny. Tacy wolni, niezależni, z fantazją.

Zresztą prawie każdy odnajdował tam coś dla siebie. Przecież obraz Riepina kupił nawet Mikołaj II. Po co? Pewnie po to, żeby podziwiać tryumf świata prawosławno-słowiańskiego nad turecko-muzułmańskim. Zachwycać się jak to brać kozacka, pobekując nieprzetrawionym alkoholem, wymyślała „diabłu tureckiemu” od „chujów zagiętych”. Mołodcy! Ba, sam Stalin miał się ponoć godzinami wpatrywać w płótno i recytować z pamięci pismo.

Mogli się wpatrywać, recytować, kontemplować. Car, Stalin i Bóg wie kto jeszcze. Czym się tak delektowali? Przecież Rosji nie udało się upokorzyć Turcji. Zaraz ujmowała się za nią Europa. I nawet jak się udało Turka pobić w polu, nawet jak Dybicz stał już u bram Konstantynopola, już witał się z gąską, to zaraz zachodnia dyplomacja potrafiła tak wykręcić kota ogonem, że z owoców zwycięstwa zostawały jakieś nędzne resztki. Może najbliżej do pełnego tryumfu było w 1916 r. Droga na Konstantynopol praktycznie stanęła wtedy otworem. Ale nastąpiła rewolucja, wojna domowa, interwencja i trzeba się było obejść smakiem. Taka szansa już się potem nigdy nie powtórzy².

I co, frustrować się tylko, zazdroszcząc Kozakom ich niegdysiejszego tupetu? Niekoniecznie. Przecież w chwili, gdy „odkrywano” list zaporoskich smielczaków – jakby powiedzieli Rosjanie – państwo carów upajało się jeszcze tęgim laniem, jakie sprawiło środkowoazjatyckim chanatom. Emira Buchary czy chana Chiwy można było teraz spokojnie wyzywać od „kobylich zadów”. Sztandary z dwugłowym orłem carskim łopotały aż nad Amu-darią. Pół wieku wcześniej zatrzepotały nad Araksem. „Diabeł turecki” miał się czego bać. Mimo wszystko.

* * *

Książka będzie o tych właśnie podbojach i o tym, co z nich potem wynikło. To znaczy o tym, co wynikło ze świadomie realizowanej „misji cywilizacyjnej” Rosji i co wynikło z bardziej spontanicznego kontaktu kultur. Ramy geograficzne: muzułmańskie okrainy państwa carów. Tak, właśnie okrainy, czyli peryferie. Tego słowa używali rosyjscy urzędnicy. Nie kolonie zamorskie, ale też nie Rosja „właściwa”. Taki „ni pies, ni wydra”. Konkretnie? Obszar od Batumi aż po Ałtaj. Czyli tereny dzisiejszej gruzińskiej Adżarii, niegdysiejszego obwodu karskiego, Armenii, Azerbejdżanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu, Kirgizji, Tadżykistanu, południowego i wschodniego Kazachstanu. Dlaczego Armenii? – spyta ktoś. Co za niekonsekwencja! Muzułmańskie podbrzusze Rosji – to rozumiem – ale co robią w tym towarzystwie Ormianie? Odpowiadam: chanat erywański, nachiczewański i karabaski były muzułmańskimi państewkami podbitymi przez Rosję. Ormianie byli w większości ludnością napływową sprowadzoną na te tereny z Persji i Imperium Osmańskiego już po rosyjskim podboju. Od wieków stanowili chrześcijańską mniejszość w świecie islamu, a tym samym – w zasadzie jego część.

Ale generalnie jestem niekonsekwenty. To prawda. Dlaczego doczepiam do Azji Środkowej Zakaukazie, i to jeszcze niecałe, bo bez Gruzji, a z Gruzji wycinam znowuż jakieś małe fragmenciki? Dlaczego pomijam Kaukaz Północny? Spróbuję się wytłumaczyć. Ujarzmianie Kaukazu Północnego zajęło Rosji jakieś kilkadziesiąt lat. To nie była jakaś tam wojenka z Bucharą. A i walka z Persją o chanaty azerbejdżańskie poszła o wiele łatwiej. Z góralami kaukaskimi było natomiast zupełnie inaczej. Całkiem odmienna była logika wydarzeń. Tu nie było szybko, łatwo i tylko trzeba dobrze nastraszyć, żeby długie lata siedzieli cicho. Co rusz wyłaniał się jakiś lokalny Juda Machabeusz. A to szejk Mansur, a to Kazi-Mułła, wreszcie imam Szamil. Wojna, wojna, długie lata wojny, a po wojnie permanentny stan wyjątkowy.

Poza tym geografia. Chanaty azerbejdżańskie są w pewnym sensie „przedłużeniem” Azji Środkowej na Kaukazie. Stepy, koczownicy, rolnictwo irygacyjne, dominacja żywiołu tureckiego i islamu. Potem góry, jak Łańcuch Zerawszański, Tien-szan czy Pamir, oczywiście toutes proportions gardées, i wreszcie należąca już w dużym stopniu do świata czarnomorskiego Gruzja. A na Krymie też są stepy, muzułmanie, i co? – dorzuci ktoś. No tak, są. A i chanat krymski został podbity nie tak znów dużo wcześniej niż chanaty azerbejdżańskie. Wszystko to prawda, owszem. Ale to daleko. Za daleko od naszych peryferii, a za blisko Europy i europejskiej części Rosji. Z podobnych powodów nie zajmuję się kazachską Ordą Bukeja, Turkmenami stawropolskimi, Tatarami kazańskimi czy Baszkirami.

Tematyka to oczywiście mój subiektywny wybór. O niektórych sprawach jest więcej, o innych mniej. Podobnie jest z wyborem miejsc, regionów geograficznych. Jedne służą do egzemplifikacji opisywanych zjawisk częściej, inne rzadziej. To wszystko pokłosie tego, co znalazłem w źródłach.

Jasne, że przedstawiam tylko niewielki wycineczek rzeczywistości tamtych czasów. Nie mam najmniejszych złudzeń, że do pełnego obrazu jest jeszcze bardzo, bardzo daleko (inna sprawa, że w ogóle odtworzenie „pełnego obrazu” jakiegokolwiek wycinka dziejów jest najzwyczajniej w świecie niemożliwe). Mam wszakże nadzieję, że źródła mnie nie zwiodły, że nie dałem się im nabrać, że nie okazałem się poczciwym naiwniakiem. Jeśli nim byłem, zasługuję na razy szpicrutą i cały arsenał zjadliwych szyderstw, których sam czasem nie szczędzę i nie szczędziłem.

Korzystałem z różnych źródeł – od quasi-szpiegowskich relacji brytyjskich – te cenię najbardziej za całkiem zrozumiały obiektywizm, poprzez krytyczne i niekiedy całkiem wartościowe teksty rosyjskich urzędników (nie brakowało takich), a skończywszy na oficjalnych dokumentach, artykułach prasowych i odgórnie inspirowanych książkach typu „głos w sprawie”, czyli mniej lub bardziej nachalnej propagandzie. Do opracowań, tych nowszych, zaglądałem wtedy, gdy nie mogłem nic znaleźć w źródłach. Posiłkowałem się zatem czasem mrówczą pracą innych.

Aha, no i odnotujmy, że spora część źródeł dostępna jest teraz w internecie. Prawdziwe błogosławieństwo dla tych, którzy nie mają zbyt wiele czasu, by spędzać upojne chwile w archiwach!

Ci, którzy zaglądali do moich Świętych, biczowników i czerwonych chanów, odnajdą trochę znajomych wątków. Niektóre rozwijam tu bardziej, inne – by tak rzec – „twórczo rozwijam”, tzn. – mówiąc bez ogródek – kwestionuję to, co sam napisałem wcześniej. W paru kwestiach się myliłem, pewne sprawy potraktowałem zbyt powierzchownie – jest okazja do rehabilitacji.

Wielu osobom należą się podziękowania. Przede wszystkim mojej żonie – Patrycji. Poza tym, w porządku alfabetycznym – Małgorzacie Biczyk, Michałowi Chabrosowi, Bartoszowi Cichockiemu, Katarzynie Czernieckiej, Serwerowi Ebubekirowowi, Wojciechowi Góreckiemu, Magdalenie Gromek, Iwonie Kaliszewskiej, Joannie Konikiewicz, Lechowi Kończakowi, Katarzynie Kot, Marii Kraińskiej, Monice Krzewickiej, panu Tomaszowi Partece. Oczywiście wszelkie niedoróbki i partactwo to moja i tylko moja wina.I. „POD MIECZEM ROSJI WSCHÓD SIĘ CHYLI”

Wschód korzy się jedynie przed siłą groźną. Sprawiedliwą, ale groźną. Groźną cały czas. Bez przerwy. W każdej chwili bez wyjątku. Łagodność zrodzoną z pobudek wyższych i humanitarnych bierze zaś za słabość.

Wasilij Wieliczko

Azjata szanuje siłę. Korzy się przed nią. Gardzi zaś rządami nerwowymi, histerycznymi.

Jeden z komendantów linii syrdaryjskiej o Kazachach

Ludami Kaukazu można rządzić tylko za pomocą siły. Władzę narzucić im można jedynie surowością i okrucieństwem. Łagodność i dobroć biorą za słabość.

Johann Blaramberg1. „Teatr wydarzeń politycznych”. Kaukaz przed podbojem

Dziewiętnastowieczny uczony azerbejdżański Mirza Kazem-Bek pisał:

„Przesmyk kaukaski, odkąd świat starożytny może sięgnąć pamięcią, zawsze stanowił teatr wydarzeń politycznych. Pstra mieszanina ludów i ras bezustannie wdzierała się, a to z południa i południowego wschodu na północ i północny zachód, a to z północy na południe i południowy wschód. Szlaki między Morzem Czarnym a Kaspijskim nie znały wytchnienia od wędrówek ludów. Świadczy o tym niezbicie dzisiejsza mozaika językowa na całym obszarze gór kaukaskich i nazwy historyczne: Wrota Kaukaskie, Kaspijskie, Albańskie i inne”¹.

Przez Kaukaz od wieków przebiegała granica między pasem cywilizacji śródziemnomorskich i Żyznego Półksiężyca a dzikim światem stepów, lasów i jezior na północy i dalekiej północy. Był też właściwie od zawsze Kaukaz przedmiotem rywalizacji możnych tego świata. A czasem popadał w zapomnienie. Tak się stało w X w. Upadło państwo Chazarów kontrolujące ujście Wołgi, a nadwołżańskie stepy zalewały kolejne fale koczowników. Przez kilka stuleci szlakiem wołżańsko-kaspijskim mało kto będzie się na poważnie interesować.

Borys Romanowski, Karawana, 1930 (Stare Tbilisi)

W czasach chazarskich, gdzieś na początku X w., na południowo-zachodnie wybrzeża Morza Kaspijskiego zapuszczali się wojownicy ruscy, łupiąc przy tym Baku i Szyrwan. Piszą o tym m.in. arabscy historycy Ibn al-Athīr i Al-Masudi. Mieli nawet Rusowie, przeprawiwszy się dalej Kurą w głąb lądu, zdobyć na krótko dawną stolicę Albanii Kaukaskiej – miasto Barda’a, gdzie przed wycofaniem pochowali jakoby żywcem żony i niewolników swoich zmarłych wojowników. Może to i nieprawda. Dla arabskich dziejopisów byli to po prostu barbarzyńcy i chcieli to jakoś zobrazować. Arabski podróżnik Ahmed Ibn Fadlan określa Rusów mianem „najbrudniejszych stworzeń Allaha”. „Nie oczyszczają się ani od ekskrementów, ani od uryny, nie zmywają też nieczystości płciowej, nie myją rąk przed jedzeniem” – pisze. Gdy arabscy kupcy wchodzili do drewnianych domów nad Wołgą, żeby ubić interes, Rusowie parzyli się ponoć często ze swoimi dziewojami, każąc czcigodnym ludziom interesu czekać na zaspokojenie swoich chuci. A wszyscy inni wkoło na to patrzyli, bo w chatach mieszkało po 10-20 osób².

Co ciekawe, na Kaukazie zachowały się przekazy głoszące, że niektóre ludy – Kumycy, Kabardyjczycy, w innych wersjach Awarowie, pochodzą od „Rusów”. W dagestańskiej osadzie Kazikumuch uchodzącej za „ruską” mieszkańcy mieli zdejmować czapkę i mówić izrow, co pochodziło jakoby od rosyjskiego zdorow. Co prawda, współczesny rosyjski etnolog Władimir Bobrownikow uważa, że tradycja ta narodziła się dopiero po XIX-wiecznym powstaniu Szamila jako próba dyskredytacji miejscowej arystokracji, ale racji chyba nie ma. A przynajmniej nie do końca. Bo azerbejdżański erudyta Abbas Kuli Aga Bakichanow, który przytaczał legendę o „ruskich” korzeniach Kazikumucha, swoje dzieło ukończył w 1841 r. Legenda ta musiała być więc dużo starsza niż mitologizacje tradycji po szamilowskiej insurekcji (zakończonej w 1859 r.)³.

U progu epoki nowożytnej Kaukaz boleśnie doświadczy na sobie wielkich przemian geopolitycznych. Od początku XVI w. osmańska Turcja zwiera się w śmiertelnym uścisku z safawidzką Persją. Sunnizm staje do walki z szyizmem. Na Zakaukaziu toczy się okrutna wojna religijna. „Heretyków” wycina się w pień. Ormiański historyk Arakel z Tebryzu podaje na przykład, że gdy w 1606 r. szach Abbas odbił z rąk tureckich Gandżę, w okolicy „wciąż jeszcze trwało jakieś plemię mahometan, które nazywało się El, a inni nazywali je Dżekirłu; zachowywali oni wiarę i religię Osmanów, zwanych sunni. (...) I rozkazał szach ściąć ich wszystkich, mężczyzn i kobiety, starców i dzieci, nawet małe dzieci wycięto ostrymi mieczami w pień”⁴.

Ideologiczny wymiar konfliktu skrywał wszakże także poważne przyczyny natury ekonomicznej. Po obu stronach wpływowa arystokracja koczownicza dybała na pastwiska sąsiada. A poza tym i Osmanowie, i Safawidzi chcieli mieć pod swoją kontrolą szlak handlowy z Europy do Indii, część pradawnego Jedwabnego Szlaku. Po zdobyciu Iraku drogę lądową kontrolowała w pełni Turcja, zabraniając wwozu perskiego jedwabiu na swoje terytorium. Szachowie safawidzcy byli z początku wściekli i bezsilni. Eksport jedwabiu stanowił bowiem w owym czasie główne źródło dochodu Persji.

Ale w pewnym momencie los uśmiechnął się do Safawidów. Angielscy kupcy odkryli północny szlak morski do Archangielska, a Księstwo Moskiewskie podbiło chanat kazański (1552) i astrachański (1556). To otwierało możliwość handlu na Wołdze i Morzu Kaspijskim. A już w 1522 r. Genueńczyk Paolo Centurione przebadał ten szlak pod kątem możliwości dotarcia do Indii inaczej niż Portugalczycy. Tymczasem wraz z odkryciem i upowszechnieniem południowej drogi morskiej do Indii lądowy Jedwabny Szlak przestawał się stopniowo liczyć. Teraz to sułtani tureccy zagryzali wargi ze złości. Dyplomacja osmańska dwoiła się i troiła. Gdy angielscy kupcy czynili umizgi wobec szacha, by pozwolił im jeździć przez Persję do Indii, wysłannicy sułtana przy perskim dworze, groźnie pomrukiwali, dając do zrozumienia, że zgodę uznają za casus belli. Persja nie była jednak sama. Szacha podbechtywali europejscy posłowie, pragnąc związać Imperium Osmańskiemu ręce na wschodzie.

Gandża, odrestaurowany meczet szacha Abbasa z 1606 r. (fot. J. Rohoziński)

Pojawił się wreszcie w regionie trzeci ważny gracz, którego znaczenie wraz z upływem kolejnych dziesięcioleci będzie stale rosło: Księstwo Moskiewskie (potem Rosja). Usadowiwszy się mocno na Powołżu i w delcie Wołgi, państwo carów posuwało się stopniowo coraz bardziej na południe w stronę Kaukazu. W 1567 r. Moskwa postawiła pierwszą twierdzę nad Terekiem, a w ujściu Donu osiedla Kozaków. Równocześnie starała się przyciągać do siebie na służbę arystokrację gruzińską, czerkieską i kabardyjską.

Tworzył się zupełnie nowy układ sił. O ile Turcja marzyła o przejęciu pełnej kontroli nad Morzem Kaspijskim i odepchnięciu znad jego brzegów północnego rywala, o tyle Persja nie miała nic przeciwko temu. Liczyła na ożywienie handlu kaspijsko-wołżańskiego i zakładała, że jak carowie umocnią swoje wpływy na Kaukazie, to nie pozwolą Osmanom zaatakować Persji od północy. Wówczas jeszcze myśl o tym, że Rosja sama z kolei mogłaby zaatakować Persję od północy nie mieściła się w głowach perskich dostojników. Pierwsze poselstwo Safawidów w Moskwie wzmiankowane jest już w 1521 r. Kolejne wysyłano, gdy tylko na horyzoncie pojawiało się niebezpieczeństwo osmańskiego podboju Kaukazu. W pewnym momencie Persowie zaproponowali nawet północnemu sojusznikowi Derbent i Baku w zamian za wyparcie stamtąd Osmanów. Z czasem jednak, gdy nad Terekiem rosły jak grzyby po deszczu moskiewskie twierdze, Persowie zlękli się sojuszu carów z monarchią gruzińską, a Abbas Wielki zaczął flirtować z Anglikami i Holendrami na okoliczność wspólnego handlowania jedwabiem w Zatoce Perskiej za plecami Portugalczyków. W efekcie większość jedwabiu szła przez terytorium tureckie⁵.

Kto wie zresztą, czy kaukaskie kampanie perskich szachów nie miały innego ukrytego celu. Wielokrotnie w dziejach wojny bywały przecież sposobem na rozwiązanie konfliktów wewnętrznych. A tych w monarchii perskiej nie brakowało.

Suficko-szyickie bractwo religijne, późniejsza dynastia Safawidów (1501-1722), zawdzięczało tron Persji oddziałom Kyzyłbaszów („Czerwone Głowy”), których trzon stanowiły osiedlone wcześniej na Zakaukaziu tureckie plemiona Szamłu, Rumłu, Ustadżłu, Tekelu, Afszar, Kadżar i Zulkadar. Pstrokata zbieranina. Pierwsze dwa plemiona to ponoć jeńcy wojenni z Azji Mniejszej (Rum) i Syrii (Szam) pochwyceni przez Tamerlana w bitwie pod Ankarą (1402) i sprzedani jednemu z safawidzkich szejków. Tekelu to odgałęzienie turkmeńskiego plemienia Tekke, a należący do grupy oguskiej Afszarowie i Kadżarowie przywędrowali razem z Mongołami. Plemię Zulkadar (z arabskiego oznacza „posiadaczy siły”) wchodziło wcześniej w skład turkmeńskiej konfederacji Ak-kojunłu („Ludzi Białych Baranów”), która w XIV i XV w. utworzyła koczownicze państwo na pograniczu irańsko-anatolijskim. Należało też do niej plemię Bajat, w późniejszym okresie poważna siła Kyzyłbaszów. Rywalami Ak-kojunłu byli Kara-kojunłu („Ludzie Czarnych Baranów”), wśród których odnajdujemy innych pomniejszych członków związku Kyzyłbaszów. Później usłyszymy jeszcze o plemieniu Kazach/Kazachlar stanowiącym być może jakiś odprysk konfederacji kazachskiej (w Azerbejdżanie jest dziś miasto Kazach na zachodzie kraju). Do końca XVI w. plemienna arystokracja Kyzyłbaszów stanowić będzie warstwę uprzywilejowaną w Persji, spychając na dalszy plan żywioł irańsko-tadżycki. Kres położy temu dopiero szach Abbas Wielki (1587-1629), pozbawiając tureckie elity tak znaczącego wpływu na państwo perskie. Nim tak się jednak stanie, jego poprzednicy będą się musieli borykać z ciągłymi przepychankami między elementem perskim a tureckim. Być może, wojując na Kaukazie, szachowie perscy chcieli przyciągnąć do swego państwa Gruzinów, Czerkiesów i Ormian, jako przeciwwagę dla tureckich Kyzyłbaszów. Dziś odległym echem tych prób jest społeczność Gruzinów-szyitów z irańskiego Fereydunshahr w górach Zagros, 150 km na zachód od Isfahanu. Są to najprawdopodobniej potomkowie uprowadzonych przez Abbasa z Kachetii na początku XVII w. jeńców. Przyjęli islam w wersji szyickiej, ale zachowali swój język (dialekt gruzińskiego nazywany fereidnuli). Co ciekawe, ci, co nie zislamizowali się i pozostali chrześcijanami – jak wszystko na to wskazuje – zatracili język i ulegli armenizacji, asymilując się z ormiańskimi sąsiadami, też przymusowymi przesiedleńcami. Symbolem oporu wobec przymusowej islamizacji jest męczeństwo królowej Kachetii Ketewan, fakt znany w katolickiej Europie dzięki relacji portugalskich augustianów, z którymi prawosławna monarchini pozostawała w bardzo dobrych stosunkach. Okrutna ta historia rozegrała się w 1624 r. w Szirazie⁶.

Żadnej przeciwwagi ani równowagi stworzyć się jednak perskim szachom nie udało. Tymczasem już w pierwszych latach panowania Safawidów wśród chanów północnego Azerbejdżanu, w zakaukaskich posiadłościach Persji, gdzie dominowały plemiona Kyzyłbaszów, dały znać o sobie tendencje odśrodkowe. Tyle, że monarchia perska była wtedy jeszcze silna. Gdy Derwisz Muhammed-chan władca szekijski wymówił posłuszeństwo szachowi Tahmaspowi (1524-1576), jego odrąbana głowa trafiła na monarszy dwór. Szach zniósł w Szekach władzę chańską, ale wyznaczani przez niego kolejni melikowie (feudałowie) nie płacili trybutu. W XVIII w. jeden z nich, melik Nadżaf tak uciskał poddanych, że ci wysłali skargę do samego Nadir-szacha (1736-1747). I tak historia zatoczyła koło. Bo miejscowa arystokracja w porozumieniu z szachem wybrała na monarszego pełnomocnika (wekila) potomka krnąbrnego Derwisz-Muhammed-chana – Hadżi Czelebiego (zm. 1755). Ten zabił chciwego melika i ogłosił się chanem szekijskim. To mocno się nie spodobało Nadir-szachowi, który wkroczył z wojskami do wilajetu szekijskiego. Hadżi Czelebi-chan schronił się zaś z mieszkańcami Szek (Nuchy) w górach i rozpoczął wojnę partyzancką. Nie dość, że szach nie pochwycił zbuntowanego chana i wrócił jak niepyszny do Persji, to jeszcze ten wyprawił się niedługo później na Tebryz i złupił miasto. Po śmierci Nadir-szacha Persja będzie już tak słaba, że synowie i krewni Czelebiego-chana będą mogli spokojnie się nawzajem zabijać w walce o tron i walczyć z sąsiadami, aż przyjdą Rosjanie.

Przykład szekijski podziałał mobilizująco na innych. Kolejne chanaty powstawały na zasadzie domina, kolejni feudałowie ogłaszali się chanami niezależnymi od władzy szacha, wypędzając jego namiestników i budowali nowe twierdze, do których się potem przenosili. Pogrążona w głębokim kryzysie politycznym po śmierci Nadir-szacha Persja nie była w stanie skutecznie zareagować na wydarzenia po drugiej stronie Araksu. Nowi chanowie szybko zaczęli też toczyć walki między sobą, zmuszeni odpierać jednocześnie najazdy górali z Dagestanu. Na lidera regionu wyrósł chan kubiński Fatali (1758-1789), utalentowany administrator i reformator, który stworzył najnowocześniejszą armię na Kaukazie. Kiedy jednak miał wszystkich wkoło przeciw sobie, zwrócił sie w 1775 r. o pomoc do Katarzyny II. Ta wysłała swoje wojska pod Derbent, co pozwoliło Fatalemu na pokonanie przeciwników. Chanatu kubińskiego pod protektorat jednak nie przyjęła, o co prosił chan, by nie drażnić Persji.

Chanaty azerbejdżańskie w przeddzień podbojów rosyjskich

Nowi władcy dokładali również starań, by ich chanaty rozwijały się gospodarczo. Nie tylko ze sobą walczyli, ale także handlowali (w coraz wiekszym stopniu towarami przemysłowymi pochodzącymi z Rosji, eksportując również do Rosji jedwab, naftę, szafran, ryby, ikrę, bawełnę, marenę, ryż i skóry). Chanaty azerbejdżańskie, zwłaszcza chanat bakijski, bogaciły się też na handlu z samą Rosją. Był to też dobry okres dla życia miejskiego. Panach-chan z Karabachu założył Szuszę (dziś Stepanakert), która szybko stała się znaczącym ośrodkiem miejskim Zakaukazia. W drugiej połowie XVIII w. dynamicznie rozwijają się też inne stolice chanatów – Szeki, Erywań i Kuba. Chanowie szyrwańscy, nachiczewańscy, tałyscy i szekijscy otwierają też w tym okresie manufaktury wyrabiające jedwab, w których pracują miejscowi chłopi pańszczyźniani (radżabar). Chanowie erywańscy dbają o rozwój rolnictwa, a kubińscy o rozwój rzemiosła. Wielu władców działało też na rzecz centralizacji władzy w swoich chanatach.

Pod względem religijnym w chanatach zapanowała zasada cuius regio eius religio. Utrwaliło to tradycyjną mapę wyznaniową północnego Azerbejdżanu na cały okres panowania rosyjskiego. Rejony szekijsko-zakatalski, kubińsko-kusarski i szemacho-gabaliński (północ kraju) pozostały sunnickie, a Nachiczewan, Karabach, Płw. Apszeroński, rejony milski, mugański, gandżyński i lenkorański (środek i południe kraju) – szyickie. Społeczeństwa były ściśle zhierarchizowane. Beków i duchowieństwo zwolniono z podatków. Chłopstwo płaciło mułłom zakat, stanowiący 1/15 dochodów, a seidom – chums, czyli 1/5. Cały ten dość sztywny system feudalnych zależności opierał się w zasadniczych rysach na prawie zwyczajowym, a nie na szariacie, oficjalnie zabraniającym zależności muzułmanina od muzułmanina.

Erywań, Błękitny Meczet (Gök-Dżami) ukończony pod koniec lat 60. XVIII w. przez Husajna Alego Chana Kadżara, po renowacji (fot. J. Rohoziński)

Chanat tałyski był z kolei w pewnym sensie dynastyczną teokracją. Jak podaje XIX-wieczny tałyski historyk Tejmur Bek Bajramalibiekow, założyciel chanatu Mir Abbas Chan przybył z Persji na ziemie tałyskie, „gdzie jako szlachetny, sprawiedliwy, pobożny i dobry seid, pochodzący wprost od potomków Proroka, został wybrany w powszechnym głosowaniu narodu kalifem do rządzenia krajem”. Tałyszowie jako jedyne nieturkmeńskie plemię wchodzili skład konfederacji Kyzyłbaszów (dzisiejsi Tałyszowie należą do irańskiej grupy językowej i są najbardziej spokrewnieni z mieszkańcami irańskiego Gilanu i Mazanderanu, z którymi dzielą też swoje główne zajęcie: uprawę ryżu). Po podboju rosyjskim tałyscy szyici, jak dawniej, będą oddawali cześć świętym, głównie szejkom safawidzkim, pielgrzymując do ich grobów pod Lenkoranem⁷.

Azerbejdżańskim chanatom nie był pisany jednak długi żywot. Gdy Persja słabła, w siłę rosła Rosja. Z drugiej strony i tak miały sporo szczęścia. Gdyby dłużej żył Piotr Wielki, nigdy by nawet nie powstały. Piotr postanowił bowiem uczynić Morze Kaspijskie wewnętrznym morzem Rosji. Ten wizjoner i awanturnik chciał skierować dochodowy handel jedwabiem z Persją i przez Persję wiodący wyłącznie na szlak wołżańsko-kaspijski. A kto chciał zabezpieczyć szlak przez Morze Kaspijskie do Persji, musiał przede wszystkim opanować jego brzeg kaukaski, bo ten przeciwległy był pustynny i bezludny. W 1722 r. Piotr udał się do Astrachania i tam wydał manifest, w którym obwieszczał, że armia rosyjska wyrusza na pomoc szachowi perskiemu, by ukarać zbuntowanych feudałów dagestańskich, którzy złupili Szemachę, a na dodatek obrabowali rosyjskich kupców. W rzeczywistości Piotr wykorzystał moment, w którym szach był mocno osłabiony. W sierpniu tego roku ogromna armia carska zajęła bez walki Derbent. Przerażona starszyzna Baku wysłała do Piotra list pełen pokory i próśb o oszczędzenie miasta. Bakijczycy zmienili ton, gdy swoje wsparcie obiecał im szach. Piotr postanawił zająć miasto, ale z powodu sztormu, który zatopił statki z prowiantem dla wojska, sam wrócił z częścią armii do Astrachania, pozostawiając dość liczny garnizon w Derbencie. W czerwcu 1723 r. eskadra generała-majora Matiuszkina już na nowych statkach płynęła do Baku, ale mieszkańcy nie chcieli go dobrowolnie wpuścić. Co za przykra niespodzianka! Co za wiarołomni ludzie! Matiuszkin zarządził atak. Na miasto spadły 94 pociski. Silny wiatr ratował jednak Baku przed rosyjskim desantem. Ale oblężenie wciąż trwało. Generał znów wezwał ludność, by się poddała. Wkrótce na murach twierdzy zaczęły powiewać białe flagi. Rosjanie gwarantowali mieszkańcom „dawne swobody”. Matiuszkin dostał awans na generała-lejtnanta. W Baku został rosyjski garnizon. Do miasta i okolic zostało sprowadzonych około 5 tysięcy Tatarów kazańskich, Czeremisów i Czuwaszy. Piotr zaprosił także do osiedlania się tam Ormian. Równocześnie trwały pertraktacje dyplomatyczne z szachem perskim. Persja odstąpiła Rosji całe południowe i zachodnie wybrzeże Morza Kaspijskiego od Derbentu aż do Astrabadu. Zgodziła się na to później także Turcja.

Po śmierci Piotra w 1725 r. oddział rosyjski został w Baku, ale miał już coraz mniejszą ochotę na kontynuowanie kaspijskiej awantury. Przez upały i choroby umierali żołnierze, a nowa kolonia przynosiła więcej strat niż dochodów. A jeszcze do tego ośmieleni mieszkańcy zaczęli się coraz bardziej burzyć. Co prawda dowodzący garnizonem generał Lewaszow rozkazał brać buntowników na męki, ale zaczynało mu już brakować ludzi. Gdy zwrócił się do carycy Anny o dodatkowe posiłki, spotkało go bolesne rozczarowanie. Caryca odmówiła i rozpoczęła rokowania z Persją. W styczniu 1732 r. Rosja i Persja podpisały w Raszcie pokój. Państwo carów zrzekało się na rzecz Persji południowych i zachodnich wybrzeży Morza Kaspijskiego. Trzy lata później Rosja potwierdziła to nowemu perskiemu monarsze – Nadir-szachowi i wyprowadziła swe oddziały z Zakaukazia.

Erywań, Błękitny Meczet. Dodatkowe wejście z końca XIX w. po renowacji (fot. J. Rohoziński)

Pierwsza próba podboju kolonialnego Zakaukazia okazała się więc niewiele znaczącym epizodem i mało przemyślaną awanturą. Ale co się odwlecze, to nie uciecze...⁸ZAMIAST WSTĘPU, CZYLI WRESZCIE SAM NA SAM Z GRUZJĄ

„HISTORIA GRUZJI JAWI SIĘ jako nieprzerwany ciąg trwających od wielu wieków wojen. Niemniej jakże piękny i cudowny jest blask tego ludu, blask, którego gwiazdą jest Święta Nino. Jakąż aurę roztacza szczyt chwały, z którego widać takich monarchów jak Dawid i Tamara. (…) Czy rola, jaką pełniła Gruzja, kończy się wraz z przyłączeniem do Rosji? Nie, albowiem zrodziła ona pokolenia bohaterów, poetów i geniuszy. W ten sposób uczyniła ona swoje tradycje nieśmiertelnymi, bo jej dusza składa się z szaleńczej odwagi i poezji. Jej rolą będzie przeto błyszczeć niezrównanym blaskiem, gdyż jest ona najpiękniejszym klejnotem w carskiej koronie. Klejnot ten – jak się zdaje – wykonano z rubinów. Łączą one w swych barwach jasnoczerwony blask wina i tętniące życiem szlachectwo krwi dzieci Iberii. To krew pokoleń, która płynęła i zawsze będzie płynąć w żyłach wojowników, bohaterskich obrońców ziemi ojczystej i poetów opiewających chwałę i piękno swego kraju. A wino gruzińskie, najstarsze na świecie, wynalazł jeszcze Noe, gdy opuścił swą arkę na górze Ararat. Na niebie Gruzji zaś rozbłysnęła pierwsza tęcza. Odtąd jej żyzna i błogosławiona ziemia porośnięta jest winoroślą. A zamieszkują ją najpiękniejsze z ludzkich dzieci” – pisał rozegzaltowany francuski archeolog i podróżnik Amour Auguste Louis Joseph Berthelot, baron de Baye (1853–1931) w swych wspomnieniach z misji po Imeretii odbytej pod koniec XIX w. Baron miał niegdyś obsesję: klejnoty Merowingów. Szukał ich po całym świecie, do czasu aż w Rosji zainteresował się ceramiką. Od lat 90. do wybuchu Wielkiej Wojny wiele podróżował po państwie carów, dokumentując swoje wojaże wspaniałymi fotografiami. I tak oto baron odnalazł klejnot nie w koronie Merowingów, ale Romanowów. Najpiękniejszy klejnot w carskiej koronie – Gruzję¹.

Synagoga w Oni (Racza), wzniesiona w 1895 r. na wzór jednej z bożnic warszawskich (której?)
fot. J. Rohoziński

Klejnot ów kryje w sobie także ślady polskości. Natrafia się na nie w najmniej spodziewanych momentach, w miejscach zupełnie egzotycznych. Podam kilka przykładów. Przechadzam się po słynnej piwnicy do składowania wina w kachetyjskim Cinandali, którą sprawił sobie ojciec gruzińskiego romantyzmu, książę Aleksander Czawczawadze (1786–1846). Pierwsza taka w Gruzji. I co widzę? Najstarszym alkoholem jest… polski miód pitny, rocznik 1814. A teraz coś z zupełnie innej beczki. Jadę do Oni, stolicy przepięknego regionu Racza. Na końcu miasta synagoga. Stoi dumnie u podnóży ośnieżonych szczytów Kaukazu. Żydów zostało tu już tylko kilku. Idę do miejscowego muzeum, i co słyszę? Bożnicę postawiono w 1895 r. na wzór jednej z warszawskich. A gdzie urodził się w 1885 r. Władysław Raczkiewicz, pierwszy Prezydent RP na uchodźstwie? W Kutaisi. Tak, proszę Państwa, ojciec przyszłego prezydenta – sędzia Józef Raczkiewicz – był synem powstańca styczniowego, któremu po zakończeniu zsyłki nakazano osiedlić się na terenie Kaukazu. Historia Gruzji zatem to także historia Polski, czy też ściślej rzecz biorąc, historia Polaków.

Akt chrztu urodzonego w Kutaisi prezydenta RP na uchodźstwie Władysława Raczkiewicza,
Narodowe Archiwa Gruzji

Kutaisi, katedra pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, gdzie chrzczony był prezydent Władysław Raczkiewicz (obecnie jest tam świątynia prawosławna).
fot. J. Rohoziński

Po książce Bawełna, samowary i Sartowie. Muzułmańskie okrainy carskiej Rosji 1795–1916 moim obowiązkiem było napisać o Gruzji pod panowaniem rosyjskim. Zwłaszcza że w międzyczasie miałem szczęście mieszkać i pracować w tym kraju. Co tu dużo mówić? Mnóstwo niesamowitych przeżyć, przebogata gama estetycznych doznań i głębokich wzruszeń. Tamta publikacja pomijała gruzińską historię, koncentrując się przede wszystkim na muzułmanach, a także Ormianach (ale już nie tyfliskiej burżuazji) i rosyjskich siektantach. Miasta, regiony i ziemie gruzińskie pojawiały się czasem na jej kartach jedynie jako dopełnienie ilustracji szerszych zjawisk w skali ogólnozakaukaskiej. Niektóre problemy strukturalne, takie jak charakter rosyjskiej ekspansji na południe, jej geopolityczne uwarunkowania, rosyjski model administracji i „misji cywilizacyjnej” na okrainach opisane są w Bawełnie… i nie ma sensu tutaj tego wszystkiego powtarzać. Ale już takie kwestie jak styl zarządzania poszczególnych namiestników i głównodowodzących, urzędujących przecież (przynajmniej w teorii) w Tyflisie – stolicy całego Kaukazu, czy też rola kompleksu górniczo-metalurgicznego w aneksji Gruzji (czynnik nieobecny w przypadku innych rejonów „podbrzusza” Imperium Rosyjskiego), wymagały przyjrzenia im się bliżej.

Ze źródłami jest podobnie jak w Bawełnie – to rosyjskie dokumenty, memuarystyka, opisy etnograficzne i statystyczne, dla zbalansowania narracji oddaję czasem głos miejscowym albo przyjezdnym cudzoziemcom. Nieocenione są „Akty zebrane przez Kaukaską Komisję Archeograficzną” – wydawnictwo ciągłe i seryjne, publikujące najważniejsze dokumenty oficjalne Gruzji rosyjskiej i przedrosyjskiej. Korzystam oczywiście też z badań historyków gruzińskich, abchaskich, rosyjskich i polskich, czasem zachodnioeuropejskich i amerykańskich. Wśród tych ostatnich należy wymienić dwóch herosów historiografii Gruzji: Ronalda Grigora Suny’ego (ormiańskiego pochodzenia) i Stephena F. Jonesa. Na szczególną uwagę zasługują też Brytyjczycy: John Frederick Baddeley, którego praca The Russian Conquest of the Caucasus z 1908 r. wciąż pozostaje bezkonkurencyjna, i dwaj wielcy znawcy przedrosyjskiej Gruzji – David Marshall Lang oraz William Edward David Allen. W Polsce warto przede wszystkim zaglądać do wydawanego przez Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego periodyku Pro Georgia, którego redaktorem naczelnym jest Dawid Kolbaja. Jednym z ojców założycieli tego czasopisma jest nestor badań nad związkami polsko-gruzińskimi, etnograf, prof. Andrzej Woźniak.

Książka ta jest w pewnym sensie uzupełnieniem Bawełny, samowarów i Sartów. Gorąco zachęcam zatem także do lektury tamtej. Jeśli kogoś przerażą jej pokaźne rozmiary, niech wyszuka sobie jakiś fragment i resztą się nie przejmuje. Najpiękniejszy klejnot w carskiej koronie zaś, jako – było nie było – uzupełnienie, do „cegły” nie miał już prawa się rozrosnąć. Gruzini ze swą wspaniałą cywilizacją, której narodziny staram się przybliżyć w niewielkiej książeczce Początki państw. Gruzja (Wydawnictwo Poznańskie, 2016) zasługują, by potraktować ich osobno, nie wrzucać do jednego worka z innymi narodami zakaukaskimi, czy też – tym bardziej – środkowoazjatyckimi. Gruzja wszak to „najpiękniejszy klejnot w carskiej koronie”. Wyciągam go z niej, obracam w palcach, oglądam i podziwiam. Nie chcę się rozpraszać, kierować uwagi na inne rzeczy. Wolę zostać sam na sam z tym szlachetnym kamieniem. Czytelnik też niech pozostanie z nim tête-à-tête. Oczywiście, rosyjskie trolle, buszujące po naszym internecie, nie podarują. Będą zbierać „haki”, dziergać swoje „kompromaty”. Zrobią wszystko, żeby obrzydzić to intymne obcowanie z prawdziwą historią Gruzji. Nie dajmy im się!Wydawnictwo Akademickie DIALOG

specjalizuje się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów i współczesności świata Orientu.

Naszymi autorami są znani orientaliści polscy i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu.

Wydajemy także przekłady bogatej i niezwykłej literatury pięknej krajów Orientu.

Redakcja: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/219
tel. (22) 620 32 11, (22) 654 01 49
e-mail: [email protected]

Biuro handlowe: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel./faks (22) 620 87 03
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwodialog.pl

Serie Wydawnictwa Akademickiego DIALOG:

• Języki orientalne

• Języki Azji i Afryki

• Literatury orientalne

• Skarby Orientu

• Teatr Orientu

• Życie po japońsku

• Sztuka Orientu

• Dzieje Orientu

• Podróże – Kraje – Ludzie

• Mądrość Orientu

• Współczesna Afryka i Azja

• Vicus. Studia Agraria

• Orientalia Polona

• Literatura okresu transformacji

• Literatura frankofońska

• Być kobietą

• Temat dnia

• Życie codzienne w…

Prowadzimy sprzedaż wysyłkową
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: