Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kiedy wzywa nas dzicz. Jak więź ze zwierzętami może zmienić nasze – i ocalić ich – życie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
17 czerwca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
40,90

Kiedy wzywa nas dzicz. Jak więź ze zwierzętami może zmienić nasze – i ocalić ich – życie - ebook

„Nasze relacje z istotami innymi niż ludzie mogą mieć bardzo pozytywny wpływ na nasze zdrowie, naszego ducha i nasze poczucie integracji ze światem”

„Kiedy wzywa nas dzicz” to poruszający głos w świecie zdominowanym przez technologię i ciągłą komunikację cyfrową. Przełomowa książka Richarda Louva, „Ostatnie dziecko lasu”, zapoczątkowała międzynarodowy ruch poświęcony idei połączenia dzieci z naturą.

Teraz w „W kiedy wzywa nas dzicz” autor redefiniuje wspólną przyszłość ludzi i zwierząt. Bada nasze powiązania ze zwierzętami i to, jak mogą one odmienić nasze fizyczne i duchowe życie, służąc jako antidotum na postępującą samotność. W rozmowach z naukowcami, teologami, ekspertami od dzikiej przyrody, uzdrowicielami, psychologami, działaczami i rodzicami, wyjaśnia między innymi: 
– jak ludzie komunikowali się ze zwierzętami kiedyś, a jak robią to dzisiaj; 
– jak psy mogą uczyć dzieci etyki; 
– jak terapia wspomagana przez zwierzęta może zmienić podejście do zdrowia psychicznego i edukacji; 
– jaką rolę odgrywają relacje człowiek-zwierzę w naszym duchowym życiu.

„Kiedy wzywa nas dzicz” przemawia za ochroną, wsparciem i tworzeniem zrównoważonego i wspólnego siedliska dla wszystkich stworzeń – nie z powodu strachu, ale z powodu miłości. Wskazuje nam to, czego wszyscy pragniemy w erze technologii: prawdziwego połączenia. „Louv pisze o naszej potrzebie zatracenia się w naturze i o tym, jak nasze interakcje ze zwierzętami mogą pomóc ocalić nie tylko nas samych, ale i planetę. W lirycznej, czasem mistycznej prozie kwestionuje nasze założenia dotyczące tego, jak odnosimy się do innych gatunków”.
Booklist

„Richard Louv znowu to zrobił. Niezwykła książka, która pomoże wszystkim oderwać się od ekranów i przypomnieć sobie, że jesteśmy zwierzętami w świecie zwierząt”. 
Bill McKibben, autor Falter: Has the Human Game Begun to Play Itself Out

„Przełomowa”. 
Psychology Today

„Prezentując badania naukowe ekspertów różnych dziedzin, książka jest przekonującym wezwaniem do przywrócenia więzi ze światem zwierząt. Książka dla tych, którzy we współczesnym społeczeństwie czują się przytłoczeni, pozbawieni duchowości”. 
Library Journal

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66577-23-7
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Równolegle istniejący świat zwierząt daje
człowiekowi towarzystwo nieprzypominające relacji, jaką może mieć z innymi ludźmi. Jej odmienność
polega na tym, że jest to towarzystwo będące odpowiedzią na samotność człowieka jako gatunku.

JOHN BERGER,
O patrzeniu

Jeszcze raz się rozejrzałem i nagle niezliczone tańczące konie zmieniły się w zwierzęta i ptactwo wszelkiego rodzaju i rozpierzchły się na cztery strony świata, skąd przybyły konie, po czym zniknęły.

CZARNY ŁOŚ
w Black Elk SpeaksWSTĘP Tajemnica

Kilka lat temu, w odizolowanym obozie na wyspie Kodiak na Alasce, szedłem ścieżką pomiędzy drzewami stojącymi nad brzegiem spokojnego jeziora.

Kierowałem się do głównego budynku na spotkanie z synem, który pracował tu podczas studenckich wakacji. Powoli robiło się ciemno. Zwykle chodząc tą ścieżką, starałem się być uważny. Na tej wyspie niedźwiedzi jest więcej niż ludzi i czasami zdarza im się zawędrować do obozu. Jednak tego wieczora nie patrzyłem przed siebie, bo przeglądałem zawartość swojego portfela.

Gdy podniosłem wzrok, zobaczyłem dwoje oczu wpatrzonych we mnie. Świeciły jak gwiazdy.

Metr ode mnie stał czarny lis. Lisy z wyspy Kodiak należą do największych na świecie. Ten był wielkości kojota. Lis stał nieruchomo, a jego wzrok był niepokojący. Wydawało się, że patrzymy na siebie przez kilka minut, choć w rzeczywistości trwało to pewnie kilka sekund. W jego oczach dostrzegłem dalekie pokrewieństwo, a może słońca z równoległego wszechświata. Lis stał nieruchomo. Czy spodziewał się, że dostanie jedzenie? Raczej nie. Mieszkańcy nie dokarmiali dzikich zwierząt. Może był wściekły?

Zrobiłem krok naprzód. Lis przesunął się na bok i nadal mnie obserwował. Podniosłem dłoń i powiedziałem: „Idę do domku. Chcesz iść ze mną?”.

Kilka miesięcy wcześniej zauważyłem, jak iguany i lwy morskie wygrzewały się tuż obok siebie na wulkanicznych półkach skalnych na wyspach Galapagos. Kiedy zapytałem przyrodnika, jak oba te gatunki wzajemnie się postrzegają, odpowiedział: „Dla iguany lew morski to tylko element krajobrazu. Nic więcej”. Czy w takim razie dla lisa także byłem kolejnym elementem krajobrazu?

Brytyjski pisarz, malarz i krytyk sztuki, John Berger, w swoim słynnym eseju z 1977 roku „Po cóż patrzeć na zwierzęta?” opisuje, w jaki sposób wzrok dzikiego stworzenia odbiera nam odwagę, zmuszając nas do spojrzenia na siebie z nieznanego punktu widzenia po drugiej stronie otchłani. Lis podążał za mną aż do budynku. Kilka metrów od drzwi skręcił i zniknął w wysokiej trawie.

Dziś pamiętam tylko nieliczne szczegóły dotyczące ludzi, których spotkałem tego lata w obozie na Alasce. Ale oczy czarnego lisa wciąż mi się przyglądają. Często zastanawiam się nad wartością i tajemnicą tego spotkania. Jak wiele osób doświadczyłem podobnych chwil, szczególnie gdy byłem chłopcem, ale nigdy nie zastanawiałem się nad ich głębszą naturą. Przez kilka następnych lat prosiłem przyjaciół, kolegów i nieznajomych w różnym wieku, wywodzących się z różnych kultur i pracujących w różnych zawodach – w tym naukowców, psychologów, teologów, tropicieli, nauczycieli, lekarzy, uzdrowicieli i jednego polarnika – żeby opisali swoje krótkie spotkania oraz długoterminowe relacje ze zwierzętami, nieważne, czy dzikimi, czy domowymi. Każdy miał swoją historię do opowiedzenia: niezapomniane spojrzenie pustułki siedzącej na płocie lub też gołębia na chodniku; kot, który zwinął się w kulkę na ­czyjejś klatce piersiowej, rozgrzał serce i na swój sposób uchronił kogoś od depresji; pies, który wychował dziecko; wydający dźwięki morświn; oko wieloryba; podążający niedźwiedź; puma, która pojawia się i znika. Nawet pierwotniak, drżący pod soczewką, odkrył bramy do innych światów i do miejsca, które nazwałem „siedliskiem serca”. Narratorzy często byli zadziwieni znaczeniem, które odkryli we własnych opowieściach. Ten akt opowieści był częścią procesu poznania, który znali już nasi przodkowie.

Istnieją co najmniej dwa dobre powody, żeby dalej badać nasze relacje z innymi zwierzętami. Jednym z nich jest zdrowie i dobrostan człowieka. Od roku 2005 liczba badań wskazujących na psychologiczne, fizyczne i poznawcze korzyści płynące z obcowania z naturą wzrosła z garstki do prawie tysiąca. Większość z tych badań koncentrowała się na ogólnym wpływie natury na nasze życie – na przykład, w jaki sposób bliskość drzew może pomóc w złagodzeniu objawów zespołu nadpobudliwości psychoruchowej u dzieci. Obecnie badacze – w tym specjalizujący się w tradycyjnych dyscyplinach, takich jak biologia i ekologia, ale także pracujący w stosunkowo nowych i ekscytujących dziedzinach antrozoologii, ekopsychologii i terapii wspomaganej przez zwierzęta – badają ewoluujący związek między ludźmi i innymi zwierzętami. Z wyników tych badań dowiadujemy się czegoś, co rdzenni mieszkańcy wiedzieli od zawsze. Chociaż spotkanie z jakimkolwiek zwierzęciem, dzikim lub domowym, może czasem być niebezpieczne, nasze relacje z istotami innymi niż ludzie mogą również mieć bardzo pozytywny wpływ na nasze zdrowie, naszego ducha i nasze poczucie przynależności do świata.

Drugi powód koncentruje się na obecnej kondycji świata przyrody. W swojej nagrodzonej Pulitzerem książce pt. Szóste wymieranie autorka i badaczka Elizabeth Kolbert opisuje pięć masowych wyginięć w ciągu ostatniego miliarda lat i przeprowadza wywiady z naukowcami monitorującymi szóste wymieranie, które według niektórych będzie największe od czasów dinozaurów¹. Według danych World Wildlife Fund w latach 1970–2014 populacja dzikiej przyrody na świecie skurczyła się o 60 procent².

Dla gatunku tak dobrze znającego funkcje korekcyjne Photoshopa zagrożenie to wydaje się bezosobowe i nierzeczywiste. W 2016 roku, rok po opublikowaniu książki Kolbert, magazyn o grach elektronicznych „ZAM” poinformował, że „odkrywcy” samogenerującego się wszechświata przedstawionego w grze online No Man’s Sky znaleźli dziesięć milionów wirtualnych gatunków w pierwszych dwudziestu czterech godzinach od premiery gry. Tworzenie lub odkrywanie nowych gatunków wydaje się łatwe w działającej na wyobraźnię przestrzeni gry wideo. Działanie w świecie fizycznym będzie wymagało znacznie większego wysiłku intelektualnego i podróży do siedliska serca. Uważam, że odwrócenie lub spowolnienie załamania się różnorodności biologicznej i zmian klimatycznych nie zostanie osiągnięte wyłącznie poprzez naukę, technologię czy politykę. Mamy już wiele potrzebnych informacji. Sukces będzie wymagał znacznie większego okręgu wyborczego niż ten, który istnieje obecnie, z większym emocjonalnym i duchowym połączeniem z rodziną zwierząt, uznającego w całej naturze „nieuniknioną sieć wzajemności”, której Martin Luther King Jr. chciał dla istot ludzkich³.

Chciałbym myśleć, że lis wiedział, co robi tego dnia. Jego spojrzenie obudziło mnie i przybliżyło do tego, o czym już marzyłem. Wskazało mi drogę.

A może po prostu stanąłem na jego drodze i lis kazał mi uważać.Rozdział 1 W rodzinie zwierząt

Razem z moją żoną Kathy mieszkamy tymczasowo w starej chacie w górach Cuyamaca, około osiemdziesięciu kilometrów na wschód od San Diego. Prawie metrowej grubości kamienie na ściany domu zostały wydobyte na miejscu. Budynek pod koniec XIX wieku pełnił funkcję stodoły na jabłka, a w latach 40. XX wieku został przekształcony w dom mieszkalny.

Chata kiedyś należała do Scotta O’Della i jego żony Dorsy. O’Dell napisał tutaj Island of the Blue Dolphins. Oparta na prawdziwych wydarzeniach powieść opowiada o tubylczyni, która przez wiele lat żyła samotnie ze swoim psem, odizolowana na wyspie u wybrzeży Kalifornii⁴. Książka stała się jednym z klasyków literatury w kategorii young-adult. Po rozwodzie Scott się wyprowadził, a Dorsa nadal mieszkała w domku ze swoimi psami. Aż do swojej śmierci w wieku dziewięćdziesięciu sześciu lat w liczącym półtora tysiąca mieszkańców pobliskim Julian znana była ze swoich zadziornych poglądów politycznych i wsparcia dla lokalnych artystów. Ich prace, w dużej mierze poświęcone życiu zwierząt w górach, zdobią wypełniony książkami dom Dorsy, znany jako Stoneapple Farm. Kathy porównuje go do domku królewny Śnieżki.

Teraz, we wczesnych godzinach porannych, a także przed zmierzchem, stado dzikich indyków szturcha, grzebie i porusza się jak dodatkowy cień wśród żywych dębów i gruszy. Pojawiają się cztery mulaki czarnoogonowe. Zanurzają głowy w trawie, która przetrwała długą suszę. Jeden z jeleni, łania, kuleje. W górze kołują dwa myszołowy rdzawosterne. Jeden z nich jest szczególnie głośny, powtarzając żałosne okrzyki pod adresem matki, która go szkoli. Dzięciur żołędziowy w jaskrawoczerwonym „hełmie” stuka w drewniane elementy chatki. Odpowiadam pukaniu dzięcioła, waląc pięścią w wewnętrzną ścianę. Dzięcioł skrzeczy, co brzmi jak pewne niecenzuralne słowo, a potem milknie. Kiedy odwiedzają nas synowie, starszy z nich, Jason, nazywa to „dzielnicą zwierząt”.

Przywiązałem się do kota, dachowca mieszkającego na posesji, który każdego ranka przynosi nam dokładnie jedną głowę susła oraz jego wnętrzności, starannie ułożone jakieś pięć centymetrów od głowy. Wczoraj o zmierzchu wdepnąłem w najnowszy worek flaków, który nam podarowano. Bosą stopą. Nie takie relacje ze zwierzętami chciałbym nawiązywać.

O zachodzie słońca samotnie przechodzę kilka kilometrów wąskimi drogami przez góry i długimi odcinkami porośniętymi brązową trawą. Pola i wzgórze pełne dębów robią się ciemne. Patrzę na znikający czerwony pasek ponad oddalonym Pacyfikiem. Nietoperze buszują wśród gałęzi. Na ciemniejącej drodze spotykam matkę i córkę, które ciągną nogę jelenia. „To długa historia” – mówi matka.

Po powrocie do Stoneapple siedzę na zewnątrz z kotem na kolanach i wpatruję się w pasmo Drogi Mlecznej. Kot też podnosi wzrok, potem spogląda w bok i w końcu w dół. Później razem z Kathy słyszymy postukiwanie i ruch w ścianach oraz na strychu. Wiewiórki, szczury leśne, myszy lub szopy pracze z dzielnicy zwierząt.

Rano przybywa złota rączka, by zatkać dziury i zastawić pułapki. Kiedy pakuje swoje narzędzia, pyta mnie, nad czym pracuję. Opowiadam mu o tej książce. Pan złota rączka zakłada czapkę z powrotem na głowę i mówi: „Tak, czasami myślę o zwierzętach jak o wróżbach. Kiedyś jechałem Pine Hills Road, a złoty orzeł spadł tuż przed moim samochodem. Pomyślałem, że to zapowiedź dobrych rzeczy, które nadejdą. Kilka tygodni później dostaję licencję na otwarcie mojego sklepu wideo w Julian”. Opowieść pana złotej rączki jest tylko zdawkową uwagą. Nie wydawała mu się szczególnie niezwykła. To po prostu coś, co dzieje się w życiu codziennym. Nic specjalnego. Ale jednak.

Kiedy niektórzy mówią o swoich duchowych relacjach ze zwierzętami, może to być nieco odpychające. Co, jeśli ktoś nigdy nie przeżył duchowego doświadczenia na łonie natury? Taka historia bywa „odstraszająca, ponieważ może wydawać się odklejona, hipisowska i dziwaczna” – mówi Mollie Matteson, biolożka zajmująca się badaniem dzikiej przyrody. Lub dlatego, że jest opowiadana, aby roztoczyć wokół osoby opowiadającej atmosferę wyjątkowości. Lub sugeruje, że doświadczenie ze zwierzęciem musi być koniecznie przerysowane, jak ptak w płonącym krzewie, spotkanie z czworonożnym bóstwem na drodze do Yellowstone. Matteson ma rację. Potem ona również przyznała się do głębokiego doświadczenia z nietoperzami, a właściwie to kośćmi nietoperza. Ta historia, którą podzielę się z tobą później, nadała jej życiu i karierze nowy kierunek.

Dzisiejszego popołudnia przyglądam się z okna świstakom. Kopią swoje nory pod dużymi płytami z granitu, wygładzonymi przez wiatr i wodę, a także kopyta jeleni oraz stopy żyjących tu dawno temu Indian Kumeyaay i współczesnych mieszkańców przedmieść San Diego. Młode i stare świstaki pędzą po skałach, znikają w otworach, wyskakują z liści, wykonują swoją pracę, rozmawiają i chodzą po świstakowemu, stale zachowując czujność. Ich młode podskakują, skaczą i walczą, pałając zadziornym humorem. Przypominają mi moich synów, kiedy byli mali, oraz to, jak Jason i Matthew, dziś dorośli mężczyźni, nadal sprawiają wrażenie zabawnie zakłopotanych podczas wizyt rodziców.

Nagle zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie widziałem świstaków. Widywałem je, ale nie zwracałem na nie większej uwagi, traktując je jako marne uosobienie wiewiórkowatych. Ale tym razem nabrały cech osobowych. Wygooglowałem je (oczywiście) i dowiedziałem się, że świstaki kalifornijskie prowadzą bardzo złożone życie. Starają się uchronić przed swoim nemezis, grzechotnikiem, nie tylko zachowując czujność i komunikując się ze sobą, ale także żując wylinki węża i językiem nanosząc jego zapach na swoje futra. Następnie liżą ciała swoich młodych, przekazując związki chemiczne, które mogą zapewnić im pewną ochronę. Drobne, zwinne i pospolite świstaki sprawiły, że mój dzień stał się lepszy. Są piękne.

Jan van Boeckel, holenderski artysta i przyrodnik, przez wiele lat starał się dowieść, że nauka i ruch ekologiczny potrzebują sztuki i serca, bo bez nich są ułomne, podobnie jak moralność. Niedawno napisał do mnie o pracy norweskiego ekofilozofa Arne Naessa. Podążając za myślą Immanuela Kanta, Naess rozróżnia piękny akt od moralnego. Kiedy ludzie wypełniają swój moralny obowiązek, często czują się zmuszeni do działania wbrew własnym przekonaniom, wbrew temu, co normalnie chcieliby zrobić. „Z drugiej strony, piękny akt jest czynem, w którym człowiek działa zgodnie z własnymi przekonaniami; człowiek postępuje moralnie, ponieważ czuje, że powinien” – napisał van Boeckel. „Możemy nauczyć się identyfikować z innymi ludźmi, zwierzętami i roślinami, a nawet ekosystemami. Wymaga to dojrzewania duchowego i psychicznego. W ten sposób, identyfikując się z ziemią, chcemy ją chronić, a tym samym nie postępujemy wbrew naszym najgłębszym przekonaniom”. Chęć podejmowania pięknych czynów, a nie tylko moralnych, jest czymś, co można pielęgnować już w bardzo młodym wieku. Jest to „sposób na to, aby ruch ekologiczny mógł iść do przodu”. Podobnie jak wszystkie inne nasze relacje – bez związku z polityką.

Aby chronić coś w pełni, musimy to poznać, pokochać i działając, dbać o wzajemność – dawać coś z siebie zwierzętom, tak jak one dają nam coś z siebie. Wchodzenie w interakcje ze zwierzętami, a następnie opowiadanie naszych historii o tych spotkaniach, może być pięknym działaniem. Nasza przyszłość w towarzystwie ludzi i zwierząt, indywidualna i społeczna, jest w rzeczywistości kształtowana przez historie, które opowiadamy. Mogą one zaoferować odkupienie i nadzieję, jeśli serce będzie hojne. W naszym codziennym życiu oraz w naszych przekonaniach organizacyjnych i obywatelskich możemy wybrać empatię zamiast separacji lub wyższości. Uświadomienie sobie, że zeberki zwyczajne doświadczają fazy snu REM, że delfiny rozpoznają się w lustrach, a nasi przodkowie mogli zostać oswojeni przez wilki, może być zaskakująco pocieszające.

Przez antropomorfizm krytyczny, proces, któremu więcej miejsca poświęciłem w rozdziale 5, możemy stać się niedźwiedziem z tego dzikiego świata. Możemy być świadomi każdego doświadczenia ze zwierzętami, nawet w najgęściej zalud­nionych miastach, i dzięki temu zacząć wyobrażać sobie inną przyszłość dla dzieci wszystkich gatunków. Możemy uczyć się z mądrości naszych zwierząt domowych oraz języków ptaków; wzruszyć się tajemnicą dzikich zwierząt, które o zmierzchu przemykają przez nasze okolice; możemy obrać kierunek na przyrodę, łącząc nowe technologie, „projektowanie biofilne” (które wprowadza elementy natury do naszego zabudowanego otoczenia) i resztę współczesnej nauki ze sposobami poznawania, które są starsze niż ludzkość. Możemy tworzyć miejsca o mocy uzdrowicielskiej dla nas i dla innych gatunków. Możemy podzielić się tym wszystkim z młodzieżą i dziećmi, które w przeciwnym razie mogą nigdy nie usłyszeć przejmującej ciszy skrzydeł sowy w locie.

Dzięki tym pięknym czynom i opowiadanym historiom każdy z nas może doświadczyć głębszej relacji z własnym życiem, a następnie wyrazić wdzięczność. Poetka Mary Oliver pisze⁵:

„Kimkolwiek jesteś, choćbyś była bardzo samotna,

świat ofiarowuje się twojej wyobraźni,

woła do ciebie jak dzikie gęsi, cierpko, pobudzająco,

coraz to oznajmiając, gdzie jest twoje miejsce

w rodzinie ziemskich rzeczy”.

(przeł. Czesław Miłosz)

Kilka dni temu odezwała się do mnie moja przyjaciółka Anne Pearse Hocker: „Od dłuższego czasu chciałam cię zapytać, dlaczego ty i Kathy nie macie zwierząt domowych?”.

Przez większość życia mieliśmy zwierzaki, ale dwie pożegnalne wizyty u weterynarza – z superpsem Rexem i kotem Binkleyem – to było dla nas za dużo. Później Kathy pochłonęła opieka nad umierającą matką. Teraz jednak znowu myślimy o zwierzętach domowych lub zwierzętach towarzyszących, jak niektórzy wolą je nazywać. Anne odpisała zachęcająco:

Kilka adoptowanych kotów dałoby sobie radę nawet przy napiętym grafiku podróżniczym. Potrzebują raczej „obsługi” niż stałej interakcji. Mam nadzieję, że Twój kot lub pies (lub jedno i drugie) w końcu Cię znajdą. Adopcja zwierzęcia zwykle ratuje dwie dusze. Zmieniłam swoje życie, aby dostosować się do stworzeń, z którymi je dzielę. Ale w kwestii zwierząt mam lekkiego świra. Z naszego punktu widzenia zwierzęta umierają młodo. Ale ich życie wciąż może być wspaniałe i znaczące, jeśli tylko damy im szansę.

Jeśli będziesz dużo wyjeżdżać, proponuję adoptować dwa zwierzaki, aby miały siebie nawzajem. Zaadoptowałam dwójkę, którą poprzedni właściciel oddał, gdy trafił do domu opieki. Najłatwiejszą adopcją, jakiej kiedykolwiek dokonałam, był Old Bob, trzynastoletni czarny labrador z Idaho. Nikt nie chciał trzynastoletniego labradora. Bob wpasował się, jakby był ze mną przez całe życie, i bez względu na to, ile czasu mu pozostało, świetnie się bawi, goni piłki i patroluje okolicę. Był już wytresowany, łagodny, wdzięczny i słodki. Jego zęby są w okropnym stanie, ale wszystko inne wydaje się działać bez zarzutu. Nie spędzi ostatnich miesięcy ani lat w schronisku, zastanawiając się, co się do cholery stało.

Ludzie wyciągają dłoń do zwierząt, naszych towarzyszy podróży, w życzliwy, kochający, a zarazem sprzeczny sposób. Na całym świecie dobroduszni ludzie stają się Nowymi Noe, tworząc siedliska dla dzikich zwierząt lub prowadząc centra ratownicze dla wykorzystywanych psów i ptaków ze złamanymi skrzydłami. Gdy zwierzęta ratują nas, my odkrywamy nowe sposoby ratowania zwierząt. Na przykład program Book Buddies prowadzony przez Animal Rescue League of Berks County w Pensylwanii zaprasza dzieci, aby w schronisku czytały kotom oczekującym na adopcję. Pomaga to dzieciom ćwiczyć czytanie, a kotom czuć się potrzebnymi. To takie proste i skuteczne zarazem. Umiejętność czytania i empatia z pewnością są powiązane. W miarę jak w nasze życia włączamy więcej żywych stworzeń, poszerza się definicja rodziny.

Myślę tutaj o dwóch starszych kobietach, moich dawnych sąsiadkach , które straciły małżonków i żyją samotnie. Każda z nich adoptowała psa ze schroniska i nie wyobraża sobie bez niego życia.

Wróćmy do mojej przyjaciółki Anne. Jej życie pełne było przygód, konfliktów i strat. Doświadczyła świata poprzez niezliczone pryzmaty, często zmysłami zwierząt i ludzi, którzy poruszyli jej serce. W 1974 roku udało jej się włączyć w okupację kościoła, prowadzoną przez Ruch Indian Amerykańskich w Wounded Knee w Dakocie Południowej (miejsce masakry trzystu Indian Lakota z 1890 roku dokonanej przez kawalerię USA) i wnieść aparat fotograficzny. Jej zdjęcia z okupacji znajdują się teraz w Smithsonian Institution. Później została fotografką informacyjną dla krajowych sieci telewizyjnych, wyszła za mąż za wiejskiego lekarza, przeniosła się w góry Wirginii i zaczęła ratować dziką przyrodę. Wspomina:

Nie spałam całą noc, karmiąc butelką osierocone malutkie wiewiórki, starając się być zastępczą mamą i martwiąc się o nie: kiedy będą wystarczająco dorosłe, aby można było je uwolnić? Opieka nad rannymi dzikimi zwierzętami wyrwała mnie z życia dziennikarki telewizyjnej, w którym zawsze pakowałam torbę i aktualny paszport, i sprawiła, że zaczęłam skupiać się na analizie białkowej składu mleka różnych dzikich ssaków i ciągłym odznaczaniu z listy klatek do sprzątania. Wiedziałam, że przekroczyłam granicę, gdy z CNN zadzwonili do mnie z propozycją dołączenia do ekipy złożonej wyłącznie z kobiet, a ja zawahałam się przez sekundę, patrząc na cztery młode lisy, które ktoś przyniósł mi jako jedynemu licencjonowanemu rehabilitantowi dzikich zwierząt. Powiedziałam dzwoniącemu, że jestem wtedy zajęta i zaproponowałam telefon do mojego największego konkurenta. Nigdy więcej się do mnie nie odezwali.

Anne nadal troszczyła się o ranne zwierzęta, w tym starą samicę myszołowa rdzawosternego o pogarszającym się wzroku, która prawdopodobnie została uwolniona przez sokolnika. „Gdybym drobiazgowo przestrzegała przepisów, byłabym zmuszona poddać ją eutanazji” – napisała. „Zamiast tego postanowiłam dać jej dożyć swoich dni w krytym wybiegu dla ptaków w lesie obok domu, w otoczeniu odgłosów natury, które znała. Nauczyła się rozpoznawać mój głos i dotyk, a także jeść z mojej otwartej dłoni”. Od sokolników z okolicy Anne dowiedziała się także o starożytnej sztuce polowania z wyszkolonymi ptakami drapieżnymi.

Czule troszczyła się o starą samicę myszołowa, aż ta zmarła ze starości. Anne przeszła później przez długą drogę pełną szkoleń i kwestii formalnych, aby zostać sokolniczką. Rozumie jednak wątpliwości moralne, które wiele osób ma względem polowania, natomiast nie zgadza się ze wszystkimi, szczególnie w przypadku sokolnictwa. „Polowanie z ptakiem drapieżnym na jego pożywienie zmieniło moją rolę z obserwatora otaczającego mnie środowiska w aktywnego uczestnika codziennego życia zwierząt” – powiedziała. Za misję postawiła sobie poznanie lasów regionu i zapamiętanie tego, kto gdzie mieszka. Znalezienie pól, na których jej myszołów mógł polować na króliki lub wiewiórki, stało się angażującą czynnością. Kiedy niektóre z tych pól zostały zaorane buldożerami i przekształcone w centrum handlowe, zniszczenie siedlisk królików i ­lisów, a także starych dębów z gniazdami wiewiórek odczuła jak osobistą stratą. „Widziałam, jak ciężko pracowały te zwierzęta, aby pozostać przy życiu. A kiedy pojawiły się buldożery i piły łańcuchowe dla nich to był koniec”.

Niedługo potem, owdowiała i po sześćdziesiątce, Anne opuściła Wirginię i wędrowała po zachodnich stanach, mieszkając w przyczepie marki Airstream razem z dwoma sokołami, dwoma starymi psami, dwoma adoptowanymi kotami i bardzo nerwową gołębicą o imieniu Pauline. Teraz to oni są jej rodziną.Przypisy końcowe

------------------------------------------------------------------------

¹ Kolbert, Elizabeth. Szóste wymieranie. Historia nienaturalna. Przeł. Piotr Grzegorzewski, Tatiana Grzegorzewska. W.A.B, 2016.

² M. Barrett, A. Belward, S. Bladen, T. Breeze, et al., Living Planet Report 2018: Aiming Higher, World Wildlife Fund, Gland, Szwajcaria, 2018, c402277.ssl.cf1.rackcdn.com/publications/1187/files/original/LPR2018_ Full_Report_Spreads.pdf.

³ Martin Luther King Jr., „Letter from a Birmingham Jail ,” 16 kwietnia, 1963, African Studies Center, University of Pennsylvania, www.africa.upenn.edu/Articles_Gen/Letter_Birmingham.html, dostęp: 22 III 2019.

⁴ Jan van Boeckel, „At the Heart of Art and Earth: An Exploration of Practices in Arts-Based Environmental Education” (praca doktorska, Aalto University, Aalto, Finlandia, 2014).

⁵ Mary Oliver, „Dzikie gęsi”, przeł. Czesław Miłosz, Wypisy z ksiąg użytecznych, Znak, 2000.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: